Psycho Love Comedy PL: Tom 3 Rozdział 2
Pytanie 2 – Morderca obwieszony dziewczynami / "The Silence Is Suicide?"
Renko Hikawa
P: Jaki wyznaczyłaś sobie cel podczas egzaminów?
O: Nie mam żadnego. Po prostu całkowicie się temu poświęcę. Oczywiście chodzi mi tu o próby uwiedzenia Kyousuke.
P: Z jakiego przedmiotu jesteś najlepsza?
O: Najlepszy to WDŻ, najgorszy W-F. Maska ciągle mi przeszkadza, a piersi są strasznie ciężkie…
P: Co zrobisz, jeśli dostaniesz przepustkę?
O: Odwiedzimy z Kyousuke kilka ciekawych miejsc, a potem pójdziemy się pobawić w jednym z „takich” miejsc.
P: Zbierz w sobie odwagę i złóż postanowienie na te egzaminy!
O: Nie poddam się, pokonam wszelkie przeszkody. Zdobędę przepustkę, a potem życie Kyousuke!
– Braciszku, czemu pierwszoklasiści są trzymani w takim miejscu? - spytała Ayaka, idąc przez korytarz na parterze zniszczonego, starego budynku szkoły, którego wszystkie ściany pokrywało graffiti, a na podłogę padał cień krat w oknach.
Zakład Poprawczy Czyściec składał się z trzech budynków. Najstarszy, który zajmowały w całości pierwsze klasy, miał dwa piętra. Pozostałe posiadały po trzy i były przeznaczone do wyłącznego użytku starszych klas - Kyousuke prawie w ogóle tam nie bywał.
– Hmm. Cóż…
– Jesteśmy jak jabłka na dnie beczki. – Kiedy Kyousuke miał już odpowiedzieć, Renko z dumą w głosie wyjaśniła wszystko Ayace. – Pierwsze klasy różnią się od reszty, bo my nie przeszliśmy jeszcze resocjalizacji. Zgniłych jabłek nie należy trzymać razem ze świeżymi. To coś w rodzaju kwarantanny, żeby zapobiec przeniesieniu się na nie zgnilizny.
– Pytałam braciszka, jasne? – Ayaka rzuciła ostre spojrzenie, a uśmiech znikł z jej twarzy.
– Nie bądź taka oziębłaaa. Przecież przeprosiłam. To tylko nieporozumienie, zaprzyjaźnijmy się, Ayeczkooo!
– Aaa, nie zniosę tego. Przestań się do mnie lepić, nie mogę normalnie iść!
– Ojej – rzuciła Renko, puszczając rękę Ayaki.
– Chyba mnie nie lubi. – Szooko.
– Twoje pierwsze wrażenie było wręcz okropne. Będziesz musiała poświęcić sporo czasu na odkupienie się.
– Muuu. – Kiedy Kyousuke pocieszał Renko, Ayaka wydęła policzki z niezadowolenia.
Kyousuke wykorzystał wolny czas po lekcjach na pokazanie siostrze szkoły. Co prawda, mógłby to zrobić sam, ale uznał, że to dobra okazja na poprawę stosunków między dziewczynami, więc zabrał też Renko. Ayaka oczywiście nie była z tego zadowolona.
– Chciałam pobyć sam na sam z braciszkiem - wymamrotała ze smutkiem. – O co w ogóle chodzi z tym strojem? Jakiś nowy żart? Czekasz, aż cię za to wyśmieję?
– W końcu mnie skarciłaś! Tak, dokładnie. Zadałam sobie wiele trudu, żeby pożyczyć to od pani Kurumii i móc się z tobą pogodzić. I jak?
Renko wskazała swoją głowę. Nie miała na niej maski przeciwgazowej, tylko tamtą realistyczną głowę konia o lśniącej sierści, bujnej grzywie i oczami z zezem wybałuszonymi na wierzch, którą Ayaka nosiła rano.
Ayaka jeszcze bardziej wydęła policzki.
– Nie lubię końskich głów. Ja nie chciałam tego zakładać!
– Ułaa! W-W mordę!
Ayaka zaszła ją od tyłu, po czym sięgnęła w stronę końskiej głowy. Renko próbowała się przed tym obronić, ale nie zdążyła i siostrze Kyousuke udało się zdjąć maskę z jej głowy.
– Kusukusu, jaka szkoda. A teraz zobaczmy, jak naprawdę wygląda… - Ayaka z uśmiechem na twarzy okrążyła Renko. – Nie widzę… - Zwiesiła głowę.
Jak zawsze twarz dziewczyny zasłaniała czarna maska przeciwgazowa.
Renko przyłożyła dłoń do głowy i głośno się zaśmiała.
– Tak! Jaka szkoda! Pod końską głową miałam moją maskęęę. Nabrałaś sięęę. Wszystko poszło według mojego planu!
– …
Ayaka, rumieniąc się, wlepiła wzrok w podśpiewującą triumfalnie „Idź się poskarżyć”.
Kyousuke bez słowa uderzył Renko w tył głowy.
– Auć! Kyousuke, nie uderzaj do mnie, kiedy popadnie!
– Dziwnie się zachowujesz. Nie żartuj sobie z Ayaki.
– ...Siscon.
– Co takiego?
Widząc, jak chłopak unosi zaciśniętą pięść, Renko jęknęła i zakryła dłońmi głowę.
Ayaka ukryła się za jego plecami i zaczęła śmiać.
– Jaka szkoda! Braciszek jest po mojej stronie. Prawda, braciszku?
– To oczywiste. Brat zawsze będzie po stronie młodszej siostry.
– Ehehe. Braciszku, tak bardzo cię kocham!
Ayaka odrzuciła na bok głowę konia, po czym objęła brata. Widząc, jak ta ociera twarzą o jego pierś, Renko rzuciła:
Łuusz. – Widzę, że Ayeczka bardzo kocha Kyousuke.
– Hmm?
Ayaka, zaskoczona reakcją Renko, rzuciła jej krótkie, ostre spojrzenie, a potem wróciła do tego, co robiła wcześniej.
– Oczywiście! „Bardzo kocha” nie jest w stanie tego opisać! Ja bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo kocham braciszka! Potrzebuję tylko jego, nikogo innego. Tak długo jak braciszek stoi u mojego boku, będę szczęśliwa. – Ayaka wymamrotała to jak zaklęcie, mocno przy tym obejmując Kyousuke.
– Ayaka… - Chłopak poczuł się niezręcznie.
– Tak, wiem. Doskonale cię rozumiem. Ja też bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzoooo kocham Kyousuke! – Łuusz.
Renko także obwieściła swoje uczucia.
– Co? – spytała cicho Ayaka, odrywając się od brata i wlepiając spojrzenie prosto w czarną maskę dziewczyny. – Kochasz go tak jak ja? O czym ty bredzisz? Nie porównuj mojej miłości do braciszka ze swoim płytkim uczuciem.
– Wcale nie jest płytkie! Moja miłość jest brutalna, ciężka i intensywna, a stawianie jej w jednym szeregu z jakimś płytkim zadurzeniem jest po prostu nie na miejscu. To jak stwierdzić, że pop jest podobny do death metalu, który może w mgnieniu oka rozjebać mózg i rozsadzić bębenki w uszach.
Biorąc pod uwagę, że chodziło o Renko, Kyousuke mógł jedynie potraktować „rozjebanie mózgu” jak najbardziej dosłownie, a scena, jaka pojawiła mu się przed oczami, była przerażająca. Nie chciał w końcu zginąć przez rozbicie głowy na kawałeczki jakimś ciężkim przedmiotem…
Ayaka jednak nie znała jej prawdziwej twarzy, więc nie przestraszyła się tamtych słów.
– Naprawdę? To wspanialeee. Nie słucham death metalu, dla mnie to jedynie hałas… W dodatku ma się wrażenie, że słuchanie tego czegoś szkodzi na głowę, ale do ciebie to pasuje. Ja tam wolę miły dla ucha pop.
Po tym, jak Ayaka wyśmiała death metal, Renko wpadła w furię.
– Tylko hałas?! Powiedziałaś, że to „tylko hałas”?! – Szooko. – Ayeczko, chyba czegoś nie rozumiesz. Zostawmy na chwilę oczywiste dźwięki instrumentów, jest w nim mnóstwo odgłosów niesłyszalnych dla noobów. – Następnie Renko zaczęła z pasją w głosie wygłaszać wyjaśnienia o growlu, gardłowych głosach, coś o krzykach i pisku, ściekach, tonięciu, wdechach i wydechach.
Po wysłuchaniu tego wszystkiego Ayaka powiedziała:
– O czym ty mówisz? Nic z tego nie rozumiem.
To wszystko.
– Co, u licha?! – wykrzyczała Renko growlem, czym wystraszyła Ayakę, która upadła na ziemię.
– Co robisz Ayace?!
Kyousuke uderzył Renko z główki, zupełnie jakby trzepał łepetyną na koncercie metalowym. Ta jęknęła i upadła na podłogę, a chłopak pomógł wstać siostrze, przy czym rzucił dziewczynie w masce ostre spojrzenie z ukosa.
– To wymyka się spod kontroli. Naprawdę chcesz się z nią zaprzyjaźnić?
Szloch, szloch. – Ona na pewno nie chce się do mnie zbliżyć! Tylko udaje, żeby móc mnie zabić! Widzę, jak się okrutnie uśmiecha pod tą swoją maską!
– To przecież ty nie chcesz się do mnie zbliżyć… Cóż, nieważne – rzuciła Renko, otrzepując się z brudu.
Zostanie przy wejściu do budynku raczej w niczym by nie pomogło, więc Kyousuke postanowił wrócić do oprowadzania siostry. Zmienili buty i wyszli na zewnątrz.
Odwiedzili kolejno niewielkie podwórko, salę gimnastyczną z salą do treningu sztuk walki i mały, naturalny park zwany „Ogrodem Czyśćca”. Jeśli chodzi o Renko i Ayakę…
– Ej, Ayeczko, jesteś dobra w jakimś sporcie?
– We wszystkich poza grupowymi. Nie radzę sobie ze sportami drużynowymi jak piłka siatkowa czy coś.
– Mnie też w nich nie idzie. Moje piersi są strasznie ciężkie, więc cały czas mam wrażenie, że dźwigam dwie piłki lekarskie.
– Ha. Zbyt wielkie wyglądają obrzydliwie. Prawda, braciszku?
– T-Ta…
– Znowu to samo. Nie jesteś szczery, prawda? W końcu ciągle bawisz się moimi piłeczkami.
– Ej, chwila. Nie zmyślaj, dobra? Ayaka zaraz przewierci mnie chyba wzrokiem! Zobacz, cały blask zniknął z jej oczu… Ayaka? Czemu unosisz ten kij baseballowy?
– Głupi… Braciszek!
– Ghhh!
– Dead ball Kyousuke!
– W ogrodzie trzymamy wiele różnych zwierząt. Kurczaki, króliki itp.
– A węże?
– Ijjaaaa! T-T-T-Ten wąż… Aaaaaa!
– Kusukusu. Czemu się boisz? Jest różowy, wygląda tak słodziutko… Zaraz, ty chyba nie wystraszyłaś się tego maleństwa? No chodź, chodź. Chodź do mnieee.
– Iaaa! N-Nie! On jest jadowity!
– Wybacz, ręka mi się omsknęła.
Dziab.
– Aaaaa! Ugryzł mnie!
– Renko, czekaj. Poszukam pana Busujimy, na pewno ma antido…
– Braciszku, nie panikuj tak. Moim zdaniem szybciej będzie wyssać truciznę, prawda?
– Co?! Nie… N-Nie rób tego!
Podczas tej wycieczki miało miejsce jeszcze wiele podobnych przygód. Po jej zakończeniu Kyousuke i Renko, poranieni oraz całkowicie wykończeni, poszli do gabinetu pielęgniarki, żeby się opatrzeć, i dosłownie padli jak kłody na łóżka.
Ayaka natomiast dalej tryskała energią.
– Braciszku, możemy pójść do nowych budynków? – spytała z ciekawości, patrząc na wiszącą na ścianie mapę.
– Hmm. – Kyousuke usiadł. – Nie. Chociaż żadna zasada tego wprost nie zakazuje, jest to bardzo niemile widziane. Nawet gdybyśmy do nich poszli, pierwszaków przywitano by tam raczej ozięble. Zapomnij.
– Ech. - Ayaka wydęła policzki. – Skoro tego nie zakazali, to chodźmy! – Potrząsnęła ramieniem brata.
Widząc tę scenę, Renko się podniosła, po czym trzęsąc drugim ramieniem chłopaka, powiedziała:
– Właśnie, właśnie, chodźmy.
Prawdopodobnie chciała nabić sobie w ten sposób trochę punktów u Ayaki.
– Rety, no dobra. Poddaję się.
Nie widząc szans na wygraną przeciwko połączonym siłom dziewczyn, Kyousuke obwieścił kapitulację.
– Super! – krzyknęła Ayaka, podczas gdy Renko uniosła w górę obie ręce.
– Super, Ayecz…
– To idziemy, braciszku?
Szooko.
Renko chciała przejść płynnie z gestu zwycięstwa w podwójne przybicie piątki, ale została zignorowana, co strasznie ją zdołowało. Zwiesiła ramiona i anemicznym krokiem ruszyła za Kyousuke i jego siostrą.
– Ayeczko, czekaj! Nie zostawiaj mnie!
– Och, wybacz. Przy okazji, jak się nazywałaś?
– Co? Renko Hikawa! Właśnie, jeszcze ani razu nie zawołałaś mnie po imieniu!
– Żadne jeszcze, nie mam zamiaru go używać.
– To niemiłe! Jesteś okropna… Szloch.
– Nie mów „szloch”. Nie płaczesz, prawda?
Zanosiło się na to, że sporo czasu minie, zanim te dziewczyny się do siebie zbliżą.
– Łał… Jaki ładny budynek! Niebo a ziemia w porównaniu z tym pierwszych klas – powiedziała z podziwem Ayaka, podziwiając lśniącą, białą budowlę na wzgórzu.
Stała dosyć daleko od starego budynku szkoły, otaczała ją atmosfera nowości oraz świeżości, a po obu stronach prowadzącej ku niej drogi znajdowały się kwietniki i rosnące w równej odległości od siebie drzewa.
Dla porównania otoczenie starego budynku wyglądało jak jakieś pustkowie, więc nawet przed wejściem do środka nowego różnica między nimi była aż nazbyt widoczna.
Kyousuke zatrzymał się przed wejściem i rozejrzał dookoła.
– Dobra, pospieszmy się…
– Wchodzimy.
Kiedy miał już zawrócić i uciec, słowa Ayaki go zatrzymały.
– Czekaj, coś ci się nie pokręciło?! Wracamy, nie wchodzimy.
– Czemu?
– Skoro o to pytasz…
Kyousuke ostrożnie rozejrzał się dookoła.
Chociaż było już po zakończeniu zajęć, w szkole wciąż przebywało wielu uczniów, a spojrzenia wszystkich padły na jego grupę. Albo raczej na…
Łuusz. – Skoro już tu jesteśmy, chodźmy go sobie obejrzeć. Bez obaw, jeśli będziemy szli, nie robiąc zamieszania, nikt nie zorientuje się, że jesteśmy z pierwszego roku. Wypnij pierś i do przodu! – Renko zrobiła dokładnie tak, jak powiedziała, przy czym jej wielkie melony aż zaczęły podskakiwać.
Wszyscy starsi uczniowie, których mijali, wlepiali spojrzenia w jej twarz i piersi.
– Ej, ta dziewczyna ma maskę przeciwgazową.
– Nimfomanka?
– Mam nadzieję, że to nie atak terrorystyczny z użyciem gazu.
– Ktoś powinien powiadomić Komitet Dyscyplinarny.
– Przy okazji, te cycki nie są za wielkie?
– Jaka to miseczka?
– Widzieliście już wcześniej te cyce i maskę?
– Nie.
– Czyli to pierwszaki?
– Pewnie tak.
– Ta, to na pewno pierwszaki.
A takie rozmowy dało się usłyszeć.
Dziewczyna o wielkim biuście i z maską przeciwgazową na twarzy rzucała się w oczy nie mniej niż w starym budynku, przyciągając spojrzenia wszystkich mijanych osób i od razu zdradzając, że jej grupa składa się z pierwszoklasistów. Przez całą tę sytuację Kyousuke był jednym wielkim strzępkiem nerwów. Pod ciężkimi spojrzeniami starszych kolegów pomyślał: Co, jeśli ktoś nas zatrzy… W tym momencie usłyszał krzyk:
– Pan Kyousuke?! To nie pan Kyousuke?!
Wszystkie szepty dookoła nagle ustały, a Kyousuke przed odwróceniem się w stronę, z której dobiegał znajomy głos, zamarł na chwilę.
– Ach, to naprawdę pan Kyousuke! Panie Kyousuke! Panie Kyousuke!!!
– He? Koleżanka Syamaya…
Z okna na drugim piętrze wychylała się machająca do niego dziewczyna.
Jak tylko na nią spojrzał, wyskoczyła przez okno, jakby zejście po schodach stanowiło zbyt duży problem, elegancko wylądowała na ziemi i szybko do niego podbiegła.
– Pan Kyousuke!
– Ghhh!
Po czym w ogóle nie zwalniając, rzuciła się na niego.
– Od Zakładu Otwartego minęły dwa tygodnie. Już zaczęłam myśleć, że więcej cię nie zobaczę… Byłam taka samotna! Tak bardzo, bardzo, bardzo samotna! Jednakże do głowy by mi nie przyszło, iż sam pofatygujesz się mnie odwiedzić! Ufufu. Jestem taka szczęśliwa. Ach, panie Kyousuke! Pozwól mi, proszę, wyrazić me oddanie i miłość do ciebie!
Dziewczyna o złotych lokach i szmaragdowych oczach, obejmując mocno Kyousuke, wtulała swoją twarz w jego klatkę piersiową.
Była to Saki Syamaya. Uczennica z trzeciego roku, którą poznali podczas Zakładu Otwartego.
– Eee… Uspokój się! S-Spokojnie… - powiedział Kyousuke do niechcącej go puścić dziewczyny, jednak ta go nie posłuchała.
– Pan Kyousuke, pan Kyousuke… Ha… ha… Ten zapach… Hmm… hmmm.
– A idź i zdechnij.
W tym momencie śliniąca się dziewczyna została kopnięta w głowę.
– Iiiaaaa!
Syamaya upadła na ziemię i krzyczała z bólu.
Szooko. – Renko natomiast przyjęła pozycję do walki.
– Rany, co ty robisz Kyousuke?! Sądziłam już, że po prostu się poddasz… Mam cię zarżnąć, co, Syamaysiu?
– T-T-T-T-To się pojawiło! Potwór!
– Kto niby jest potworem?! Nieuprzejmie nazywać tak dziewczynę! Mam ci przeciąć medulla oblongata[1]?!
– Aaaaaaa!
Syamaya, wciąż siedząc na ziemi, zaczęła się cofać, ale nagle na kogoś trafiła i objęła tę osobę w pasie.
– Koleżanko.
– O co chodzi?
Syamaya, mrugając załzawionymi oczami, spojrzała w górę na uśmiechniętą twarz pewnej dziewczyny.
– Koleżanko, co cię łączy z braciszkiem?
Syamaya została złapana obiema rękami za kołnierzyk.
– Iiii?! – Zaskoczona i zdziwiona wyraźną różnicą pomiędzy przyjacielskim wyrazem twarzy a czynami dziewczyny, krzyknęła, nie wiedząc, co się dzieje.
Ayaka ściskała kołnierzyk coraz mocniej, a jej brwi wyraźnie zaczęły drgać z nerwów.
– Pytam się, co cię łączy z braciszkiem, koleżanko!
– B-Braciszkiem? Pan Kyousuke… Braciszek?! Czyli jesteś…
– NIE TO JEST TU TERAZ WAŻNE, JASNE?! – krzyknęła Ayaka histerycznie, przerywając Syamai, a potem zaczęła agresywnie nią potrząsać.
– P-P-P-P-P-Przepraszam! - Głowa trzecioklasistki latała na wszystkie strony, co dodatkowo ją otępiło i było powodem, dla którego bezmyślnie przeprosiła młodszą koleżankę.
– Więc jak braciszek i koleżanka…
– Ayeczko, ta koleżanka… To seryjna morderczyni, która zabiła dwadzieścia jeden osób – wyjaśniła znudzonym głosem Renko Ayace, która przesłuchiwała ogłupiałą od wstrząsów Syamayę.
– Eee? – Ayaka puściła trzymaną w rękach dziewczynę i się wycofała. – Dwadzieścia jeden? T-Tak dużo… Niebywałe.
– Tak. Mimo że twierdzi, iż nie skrzywdzi nawet robaka, w rzeczywistości jest maniaczką zabijania, mordującą ludzi, jakby byli robakami. Nazywają ją Morderczą Księżniczką, to naprawdę straszna osoba. – Zadrżała.
– He? – Widok trzymającej się za ramiona i drżącej Renko odebrał Syamai mowę.
– Co?
– Aaa! Nic takiego! – Syamaya cofnęła się, wystraszona pytaniem Renko.
Wciąż nie poradziła sobie z panicznym lękiem przed nią, którego nabawiła się podczas Zakładu Otwartego.
Ayaka wskazała palcem znieruchomiałą ze strachu dziewczynę i skomentowała zdziwionym głosem:
– Z jakiegoś powodu mam wrażenie, że jesteś bardzo, bardzo, bardzo słaba, koleżanko.
– To tylko gra. Zabija bez odrobiny skrupułów, bez okazania nawet cienia sumienia oszukuje innych… Udaje tylko taką słabą, żeby ludzie stracili przy niej czujność, a potem szuka okazji, aby ich zabić. Takie jest jej modus operandi. Zarówno jej czyny, jak i słowa to same kłamstwa. Innymi słowy, najlepiej jest traktować wszystko, co mówi, jako pułapkę. – Renko, mówiąc, co tylko jej ślina na język przyniesie, zaczęła mieszać z błotem niezdolną jej odpowiedzieć Syamayę, a Ayaka zakryła usta i cofnęła się jeszcze dalej od niej.
– Ułaa…. Jaka podstępna… Czemu taka osoba zadaje się z braciszkiem…
– Żeby go zabić.
– Co?
Renko wyjaśniła z powagą w głosie:
– Ayeczko, ona… Zręcznie używa czułych słówek i swojej urody, aby uwieść niewinnego Kyousukei sprawić, aby zakochał się w niej bez reszty, a potem odebrać mu życie! Rzuca się na niego bez ostrzeżenia jak przed chwilą, czasem przyciska do niego piersi czy wbiega do jego pokoju naga. Napastuje go dosłownie przy każdej nadarzającej się okazji… Robi, co tylko chce! To wszystko pułapki mające na celu dobranie się do jego ciała, zawładnięcie umysłem i odebranie życia.
– …
Oczy Ayaki wpatrzone w Syamayę straciły cały blask.
– Nie mówisz przypadkiem o sobie? – Komentarz Kyousuke jednak najwyraźniej został zignorowany przez Renko.
Niemogąca już dłużej znieść tych wszystkich oskarżeń, Syamaya odpowiedziała łamliwym głosem:
– Chwila! To, że nie mogłam odpowiedzieć, nie usprawiedliwia obrzucania mnie tymi fałszywymi oskarżeniami.
Syamaya wstała z ziemi i wpatrując się gniewnie w Renko, podeszła do Ayaki. Potworna mina, jaka gościła na jej twarzy, szybko zniknęła, zastąpiona przez anielski wręcz uśmiech.
– Droga siostro pana Kyousuke, mogę poprosić o chwilę twojego czasu? Wszystkie oskarżenia Hikawy są fałszywe, to same kłamstwa niepodparte faktami i nie ma w nich ani szczypty prawdy.
– …Kłamca.
– Tak, kłamie. Kocham pana Kyousuke całym moim serce…
– Ty kłamiesz! – krzyknęła Ayaka, uderzając Syamayę i w ten sposób posyłając ją w powietrze, a kiedy ta upadła z jękiem na ziemię, siostra Kyousuke dodała chłodnym tonem: - Myślisz, że dasz radę mnie oszukać? Nie mów ot tak sobie, że kochasz braciszka. Użyj mózgu, zanim się odezwiesz!
– Właśnie! Myśl, zanim coś powiesz! – Renko przyłączyła się do karcenia Syamai.
Przewodnicząca Komitetu Dyscyplinarnego, wiercona na wylot wściekłymi spojrzeniami dziewczyn, wstała i zdziwionym głosem spytała:
– Co? Łączycie siły przeciw mnie?!
– Bo objęłaś braciszka.
– Bo objęłaś Kyousuke.
– Heee? Tylko dlatego…
– Tylko?! – dziewczyny krzyknęły jednocześnie.
– Ayeczko, słyszałaś? Ona uważa, że objęcie człowieka przeciwnej płci to nic wielkiego. Musiała już przywyknąć do kontaktów cielesnych z chłopakami. Rany, co za dziwka.
– Racja. Nie zdaje sobie sprawy, jak cenna jest możliwość objęcia braciszka! To jak sprezentowanie naszyjnika z pereł świni albo rzucenie złotych monet kotom. Naprawdę jest zwykłą dziwką.
Besztana bez cienia litości Syamaya zarumieniła się przy odpowiedzi.
– N-Nie jestem dziwką! Moje ciało wciąż jest nieskalane! Wciąż muszę doświadczyć prawdziwego ●●, ●●, ●● i ●●. ●●, ●● i ●●●● wciąż nie wyszły nawet poza kwestię moich fantazji! Co prawda, każdej nocy ●●●, myśląc o panu Kyousuke w roli ●●, jednak jestem zwykłą zakochaną w nim dziewczyną. W każdym razie pewnego dnia my… naprawdę. Ufufu.
– U-Ułaaa…
– U-Ułaaa…
– Co was tak wystraszyło?!
– P-Przepraszam… Po prostu to było obrzydliwe.
– Zwłaszcza to „ufufu” na końcu, po prostu tragiczne. Damy nie robią takich pełnych rozkoszy min.
– Cóż za szok! – Syamaya przechyliła głowę i odchyliła się do tyłu. Chwiejąc się, spytała: - Naprawdę jestem tak obrzydliwa?
– Tak. Obrzydliwa.
– Tak. Obrzydliwa.
– Cóż za szok!
Kyousuke zrobiło się żal Syamai, która zbladła po usłyszeniu nieokazujących jej litości Renko i Ayaki.
– Nie jesteście trochę zbyt niemiłe? Wybaczcie.
Wcisnął się między nie, a potem kazał Renko i Ayace poczekać.
– Panie Kyousuke… - Oczy Syamai zabłysły, kiedy chłopak wyciągnął do niej rękę.
– Ej!
Zanim jednak dał radę pomóc jej wstać na nogi, Ayaka uderzyła jego dłoń, którą już podciągał Syamayę, przez co dziewczyna ponownie upadła na ziemię.
– Auu. Ej, co ty wyprawiasz?! – krzyknął zaskoczony Kyousuke.
Ayaka, odpowiadając, uniosła ze złości brwi:
– Braciszku, ja powinnam się o to ciebie pytać! Czemu jej pomagasz…
– Ayeczko, nie bądź taka – wtrąciła się Renko. – Kyousuke ma tak dobre serce, że bez namysłu pomoże każdemu. Przez swoją niewinność nie jest w stanie przejrzeć jej marnych zdolności aktorskich… Kiedy o kogoś się martwi, nawet przez chwilę nad tym nie pomyśli, a takie nastawienie idealnie wkomponowuje się w jej niecne plany.
– Nieprawda. Czemu tak bardzo jej nienawidzisz?
– W takim razie lubisz ją, Kyousuke?
– Cóż…
Chłopak nie wiedział, jak odpowiedzieć.
Z jednej strony Renko o mało jej nie zabiła, ale z drugiej wszyscy prawie zginęli z jej ręki. W dodatku, w przeciwieństwie do Renko, Syamaya nie miała limitera, więc mogła w każdej chwili ich zabić. Dlatego też, chociaż ją lubił, strach był o wiele silniejszy.
– Widzisz, nie może od razu odpowiedzieć! Taka jest jego odpowiedź, Ayeczko. – Łuusz.
– Więc to tak. Rozumiem. Mimo że braciszek w głębi serca naprawdę jej nie lubi, to przejmuje się jej uczuciami i tego nie powie… Biedny braciszek. Koleżanka jest wprost podła. Nie mogę uwierzyć, że wykorzystujesz jego dobroduszność. Trzymaj się ode mnie z daleka.
– Eee? Dziewczyny, czekajcie…
– Braciszku. Ta osoba jest seryjnym mordercą, wielokrotnie zabijała, wiesz? Kto wie, czy i ty nie zginiesz… Martwię się o ciebie. W ogóle się tym nie przejmujesz? Jesteś okropny.
– Uch.
Kyousuke odwrócił głowę, żeby uciec spojrzeniu załzawionych oczu siostry. Chciał uniknąć także Syamai; oczy dziewczyny były w niego wlepione.
– Panie Kyousuke? To, że mnie nie lubisz… Jest prawdą?
Twarz i głos Syamai nie wyrażały żadnych emocji, były kompletnie bez życia. Kyousuke, zauważając jej nietypowy stan, spróbował jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
– Uuu, eee… Prawdę mówiąc, nie lubię…
– Uuuuuuaaaaaaaaaaaaaa!
Nie lubię jest złym określeniem.
Syamaya, nie czekając, aż Kyousuke dokończy zdanie, wstała z ziemi i z płaczem uciekła, szybko znikając im z oczu.
– Mordercza Księżniczka… Płacze przez grupę pierwszaków? – wyszeptał wyraźnie zszokowany ktoś ze starszych klas, przerywając martwą ciszę, jaka panowała na placu.
– Nie mogę uwierzyć, że pani Syamaya… N-Niewiarygodne. Przy okazji, co ich w ogóle łączy?!
– Czyżby plotki były prawdziwe?! Saki zakochała się w pierwszaku…
– Niemożliwe! To nasza idolka… Nasza Doda!
– Członkowie jej fanklubu mogą się łaskawie zamknąć? Tym gościom znudziło się życie?
– Idę po Tokarewa.
– Wezmę mojego AK-47.
– To ja katanę.
– Przygotuję Żelazną Dziewicę.
– Trzeba się tym zająć, zanim nauczyciele się skapują.
– To kiedy zaczynamy?
– Teraz!
– Uciekajcie! – Kyousuke, krzycząc, złapał rękę Ayaki i rzucił się do biegu.
– Łaa! Braciszku, za szybko…
– Ayeczko, szybciej! Zginiesz, jeśli cię złapią!
Ratującą życie grupę Kyousuke ścigało kilkudziesięciu wściekłych starszych uczniów. Sądząc po ich spojrzeniach, nie żartowali, a niektórzy z nich mieli ze sobą broń, więc było dokładnie tak, jak powiedziała Renko. Zginą, jeśli nie uda im się uciec.
I w taki właśnie sposób reszta czasu wolnego po szkole upłynęła im na zabawie w chowanego ze starszymi uczniami.