AnoHana: Tom 1 Rozdział 2

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Rozdział 2 - Bestia lata[edit]

Koniec lata był tak gorący, że można było się udusić. Moja niechlujna grzywka była o wiele za długa i wchodziła mi w oczy. Nie myłem jej od dwóch dni, przez co pot i łój w moich włosach irytowały mnie tak bardzo, że aż związałem moją czuprynę na gumkę.

Zanurzenie się w swoim umyśle i walka z siedmioma grzechami głównymi i nieznanym ósmym… Na ten pochodzący z gier dla gimbusów pomysł zużyłem już 156 godzin.

Zdeformowali żeńskie genitalia, to było zrozumiałe. „Pożądanie” otwierało się i zamykało z dźwiękiem „kupaa, kupaa”. Bezlitośnie zabijałem każde z nich, bezmyślnie marnując czas wakacji mojego pierwszego roku liceum.

Cykada zabrzmiała: „kupaa, kupaa”. Było bardzo gorąco.

Co za pełen żądzy design. Rzecz, która wydawała dźwięk „kupaa”, tryskała dziwnym płynem ze środka. Próbując nie myśleć o tym, że się nie wykąpałem, zestrzeliwałem każdą z tych obrzydliwych, brudnych istot karabinem maszynowym.

- Jintan, czy to Jynxy?

- Nie.

- Ale ich wargi są takie grube. Czy to nie jak „hatoko” Jynxów?

„...Jintan.”

Słodki jak miód głos przylegał do mojej skóry bardziej nawet niż pot i łój.

- Czy wiesz, co znaczy „hatoko”, Jintan? To dziecko dziecka młodszej siostry twojego dziadka, wiesz? W przypadku Menmy to Kii-kun!

- ...

Najprawdopodobniej byłem zbyt głodny.

Przerwa spowodowana znudzeniem czy głodem była nie do zaakceptowania, ponieważ pozwoliłaby na pojawienie się niechcianych uczuć.

W tych czasach trzeba być zdecydowanym i szybko wypełnić tą przerwę.

- ...Pozwól mi więc zjeść ramen Shio.

- Łoł. Ramen Shio! Menma też chce go zjeść!

Wszedłem do kuchni, połączonej bezpośrednio z salonem, po czym zapaliłem zapałkę. Punkty łączące na kuchence wydawały się mieć słaby kontakt. Zapaliłem ją, rzucając trochę popiołu w miejsce, skąd wylatywała benzyna; dało się usłyszeć głośny huk.

Lubię ramen Shio. Czekając na ugotowanie się wody, ostrożnie wrzuciłem do środka jajko tak, by nie było roztrzepane.

- Ej, ja chcę jajko roztrzepane! Chcę płatki z jajka!

Racja, ja bym tego nie wymieszał. Kiedy ja jem, delikatnie ściskam księżycowo uformowane jajko by pozwolić na wpół ugotowanemu żółtku wypłynąć, będącego niczym ukoronowaniem makaronu. Taki sposób jedzenia wydawał się bardziej dojrzały niż płatki z jajka…

- Alarm! Jajko się gotuje! Rozmieszaj je, szybko!

- ...

Nigdy nie przyznam istnienia rzeczy nierealnych, takich jak UFO, UMA, MRR czy duchów.

- Tia.

Nosem wyregulowałem swój oddech, ponieważ, gdy nie zwracałem na niego uwagę, stawał się nieregularny.

Jeśli miałbym temu zaprzeczyć, powinienem to zlekceważyć od samego początku. Jeśli w niewielkim stopniu zwracałbym na to uwagę, choćby w najmniejszym, byłoby to oznaką na to, że zaakceptowałem to jako coś naturalnego.

- Och, patrz! Już się rozszerza! Szybko, wymieszaj je… wy-mie-szaj je już!

Trzy minuty. Daj mi trzy minuty i będzie gotowe.

Jednakże, trzy minuty, które uciekały tak szybko, gdy grałem, wydawały się teraz niesamowicie długie.

Makaron. Proszę, błagam, ugotuj się tak szybko jak to możliwe - takowymi słowy zacząłem się niecierpliwie modlić. W tym momencie wadliwy, fałszywy dzwonek zadzwonił.

- Nie otworzysz drzwi, Jintan?

- ...

Nigdy nie otwieram drzwi podczas godzin pracy mojego taty, nieważne. jak wiele razy zadzwoni. Tak zwykle robię.

Jednakże liczba rzeczy, które człowiek może zaniedbywać jednocześnie jest nieskończona... Może dzwonek był bożą pomocą.

(Daj mi szansę ucieczki.)

Dziękując za ten zbieg okoliczności, wyłączyłem kuchenkę. Teraz nie mogłem ugotować jajka w ten piękny kształt, a makaron się rozgotuje... Cóż, nie miałem innego wyjścia. Podszedłem do drzwi.

- Teraz jest pora. Wymieszaj!

Jajka w garnku wydawały się być swished and swooshed. Poczułem zimny pot spływający po moich plecach.

- Idę!... Mmm?!

Kiedy otworzyłem skrzypiące drzwi, stała przede mną wizualizacja „pożądania; kobieta, jakby miała rozplaśnięte na twarzy swoje genitalia.].

- Cześć.

Posiadanie lekko opalonej skóry, noszenie przylegających szelek w kolorze wody, nadmiernie się przy tym eksponując - był to sposób pokazania jej niedojrzałej seksualności, aż za bardzo cielesny, stąd uczucie dyskomfortu.

Pac.

-Cześć. Widzę, że u ciebie wszystko dobrze.

- Ach. Ahahaha...

Co za nieszczęśliwy dzień.

Nieszczęścia chodzą parami, zdrajcy. Chciałbym je odepchnąć: użyć karabinów w grze, by wystrzelać wszystko - tak rzeczy realne, jak i nierealne; podziurawić je pociskami.

Hej. Czekaj?

Co się stanie kiedy ta rzecz to zobaczy?

- ...Um. Wychowawca kazał mi przekazać ci zadanie domowe na wakacje.

Kobieta przede mną niepewnie podała mi kserokopie.

- Co? Zadanie na wakacje? Jest już koniec sierpnia, wakacje się skończą za dwa dni!

Odszczekałem się tej, z którą nie rozmawiałem przez długi czas - trzy lata by być dokładnym, bez interakcji społecznych. Ona odpowiedziała na moje wypaplane wątpliwości:

- Nie ma problemu. Przecież ty zawsze masz wakacje. W przeciwieństwie do ciebie, Yadomi, ja jestem bardzo zajęta.

Niewiasta powiedziała to pozytywnym tonem, kontrastującym z jej frywolnym wyglądem. Z tego tonu nie można odczytać upływu lat, tak, jakby zupełnie mnie rozgryzła.

Robiłem się przez nią niecierpliwy.

- Możesz zrzucić to na mnie. I tak nie mam zamiaru iść do tej głupiej szkoły.

Kiedy wydusiłem to z siebie, jej niebieskie szelki zdawały się być cięższe. Usta kobiety poruszyły się, jednak nie wydała z siebie dźwięku.

- Mmm?

Czy próbowała coś powiedzieć? Zauważywszy to, niechętnie zacząłem się na czymś koncentrować…

Miałem pustkę w głowie; niechcący ukazałem swoje pomyłki. Dziewczyna celowo wymierzyła w mój błąd i rzuciła okrutnym komentarzem:

- Powinieneś się wstydzić.

- Co?

Powinieneś się wstydzić.

Moja krew zawrzała, a uszy poczerwieniały. A co ty o mnie wiesz!

Chciałem się odgryźć. Chciałem ją zranić najbardziej ostrymi, impulsywnymi słowami!

- Ee, kto tam jest?

- !...

Dźwięk dobiegł z tyłu, gasząc mój gniew.

Nie próbowałem się obejrzeć, by zobaczyć reakcję jej - Anaru Anjo. Zmarszczyła brwi, jakby zaskoczona, lecz była to reakcja na moje zachowanie

Więc Anjo nie mogła jej zobaczyć?

- Co się stało, Yadomi? Źle wyglądasz.

Problem za mną zakrzyczał „Ahah!” z radością, gdy usłyszał głos Anjo.

- Ten głos! Wiedziałam! To Anaru!

Jej naiwny głos wypowiedział zakazane słowo.

- Ty... Nie nazywaj jej Anaru!

Szybko jej przerwałem. Nawet jeśli była obrazem „pożądania”, mówienie jej tego tak dosadnie to trochę zbyt dużo.

- ...A, Ach, An... Nie mów na mnie Anaru!

Twarz Anjo nabrała koloru znacznie bardziej żywego niż brązowy.

Powiedziała to samo, co ja. Ale oczywiście, powiedziała to do mnie.

Rozumiem.

Z perspektywy Anjo, to ja powiedziałem „odbyt”. I zdecydowała się kompletnie zignorować tą upierdliwą rzecz dotykającą jej skóry i krzyczącą w kółko, „Anaru, Anaru!”. Nie, nie ignorowała tego. Ona…

Więc to naprawdę...

- Waaaghhh?!

Bam, zemdlałem.

Kiedyś taki nie byłem.



Tego lata nie przeszkadzał mi ani upał, ani bolesne promienie, opalające moją skórę. Tego lata, w piątej klasie podstawówki, zawsze byliśmy razem.

Na naszej drodze ze szkoły, na wzgórzu znajdował się porzucony, mały dom. Mieliśmy tam wiele bezużytecznych „skarbów” i nazywaliśmy go naszą sekretną bazą. Bawiliśmy się tam przez resztę lata. Stamtąd wyniosłem wszystkie letnie wspomnienia.

Byliśmy „Super Obrońcami Pokoju”.

„Obrońcy” było słowem, które poznaliśmy i zapamiętaliśmy; wydawało się oznaczać silnych ludzi. Mieliśmy strzec pokoju i karać zło. Przez to wysublimowane życzenie nadaliśmy sobie taką nazwę. Tak, pierwszym, który ją zaproponował byłem ja, lider.

Nikt nie zaprotestował. Nikogo to nie obchodziło. Przez cały ten czas byłem we wszystkim najlepszy - bieganie, liczenie, testy, czy nawet kaligrafia - dostałem nawet srebrną nagrodę.

- Heh, Obrońcy. Choć nie rozumiem, brzmi naprawdę fajnie!

Yukiatsu był numerem dwa. Chociaż jego stopnie z muzyki były lepsze niż moje, nie mógł dogonić mnie w innych dziedzinach.

- Słowo super brzmi naprawdę imponująco...

Tsuruko zawsze robiła wszystko po swojemu. Była dobra w rysowaniu, ale rysowała tylko księżniczki i wróżki. Jeśli mogłaby narysować coś innego, byłaby to niezła dekoracja do powieszenia na ścianie naszej sekretnej bazy

- Jeżeli będziemy używać tej nazwy, będziemy musieli bronić pokoju na poważnie. Czy wszyscy są na to gotowi?

Anaru była za bardzo poważna i robiła wszystko zgodnie z zasadami. Na przykład zamiatała bazę, choć nikt jej nie kazał. Złościła się nawet, gdy wycierałem nos rękawem. Zachowywała się dokładnie jak moja sąsiadka.

- Maahh! To takie fajne, Jintan!

Poppo, choć mały i nieśmiały, czasami zdejmował spodnie, co było bardzo zabawne; dlatego lubiłem się z nim bawić.

- A więc zdecydowane. No nie, Jintan!

I była też Menma.

Słodki jak miód głos Menmy zawsze dodawał mi energii. Ciągle płakała, a gdy to robiła, jej załzawione oczy wyglądały jak szklane perły wypełnione wodą z oceanu.

Jej dziadek był cudzoziemcem, więc jedna czwarta jej krwi była zagraniczna. Jej miękkie, śnieżnobiałe włosy wyglądały, jakby słońce mogło je przenikać. Jeśli powąchało się ją z bliska, można było wyczuć słabą woń nieznanego kwiatu…

Za każdym razem, gdy słyszałem głos Menmy, biegłem do niej, pokazując się jej z mojej najfajniejszej strony.

Tak - jako kapitan musiałem biec na czele. Nie mogłem się potknąć ani posiadać mroczną stronę.

Jeśli miałbym się potknąć, wolałbym odlecieć.

To było niedojrzałe myślenie, ale tak się wtedy czułem.

Ale to nie ja odleciałem.



Bzz…

Trzepoczący dźwięk B29 dobiegł z daleka.

„Super Obrońcy Pokoju” zdecydowali się prześledzić wojny jako temat letnich zajęć. Z tego niejasnego tematu, wypytaliśmy staruszka z sąsiedztwa, który miał problemy z chodzeniem.

- Ahah. Byłem wtedy tego samego wzrostu co wy. Uciekłem do schronu, trzymając mojego młodszego brata w rękach. Trzymał się mocno moich ud. To była bardzo ciepła scena…

Spojrzałem na moje własne, ciepłe udo.

- !...

Szczupła noga przyciskała się do mojego uda.

Moja ręka służyła jej za poduszkę, spała blisko mojego ramienia. Miała długie, obiecujące rzęsy. Wciągnąłem powietrze - słaba woń kwiatów.

- Ja... chyba zwariowałem.

Bzz, wiatrak się obracał, odrzucając z siłą wszystko przed nim. Choć nigdy nie zauważyłem tego wcześniej, był dość delikatny.

W tym momencie byłem w naprawdę przejmującej sytuacji.

Woń kwiatu i jej śpiąca twarz wyryły się w mym umyśle, ale nie pamiętam ich, ponieważ…

- Mmmm...

Z części sukni na piersi, widziałem wybrzuszenie, które miało siłę i piękno sprawić, by każdy kolor stracił swój blask; spojrzałem na nią nieprzytomnie. Wszystko, co o niej wiedziałem, nie powinno być wymieszane z uczuciami, które we mnie wywoływała.

Była też noga, bez ogródek przyciśnięta do mojego podbrzusza. Była ona jak mięsisty, śliski, jasny karp. Jej kolana były ugięte pod kątem ostrym. Nawet spódniczka była podwinięta. Pod nią, choć z tej strony nie mogłem zobaczyć, myślałem, że będzie jak…

- ...

Jeśli nie pozbędę się tego ciężaru i ruchu z mojego podbrzusza, rzeczy staną się nieprzyjemne.

Nie mógłbym pozwolić seksualnemu impulsowi w okresie dojrzewania ujawnić się w tej nienormalnej sytuacji. Delikatnie i pieczołowicie odsunąłem nadgarstek.

- Mmm...

Moje serce mocniej zabiło; zesztywniałem, nie śmiejąc ruszyć się nawet o milimetr. Pani Psuja zamrugała oczami, poruszając długimi rzęsami .

- Ach... Dzień dobry, Jintan.

Delikatnie uśmiechnęła się do mnie. Delikatny uśmiech na twarzy… Ahah.

Taka sama jak w moich wspomnieniach, czułem się oszołomiony

- Świetnie. Właśnie spadłaś, myślałem, że zginiesz.

...

Myślałem... zginiesz…

- Wu…Wuaghhh!!

Krzyknąłem, gwałtownie podskoczyłem i uciekłem.

- Ji-Jintan!?

Krakk krakk krakk…Bum!

Pobiegłem do łazienki i przekręciłem klucz w drzwiach, ale to nie wystarczyło, bym czuł się bezpiecznie, więc przytrzymałem je mocno ręką.

- Co się stało? Jintan!

Bong, bong, bong. Drzwi zaskrzypiały.

Parę miesięcy temu, kiedy chodziłem do liceum nie dłużej niż tydzień, wybiegłem na zewnątrz i pobiegłem do domu.

Wszystko było spokojne tak długo, jak ukrywałem się w domu; jednakże nie mogłem nawet uwierzyć, że będzie tu intruz.

Miejsce, które mnie skrywało, stawało się węższe i węższe. Moja bezradność wzrosła - będąc zaatakowanym tutaj, nie miałbym gdzie uciekać. To była moja ostatnia linia obrony i musiałem ją utrzymać.

- Robisz kupkę? Hej, robisz kupkę?

Nie możesz pozwolić mi poważnie się namyślić?

Nigdy nie zaakceptuję rzeczy nierealnych. Nie wierzę w nic związanego z duchami, ale jeśli ona jest prawdziwa…

Jeśli to naprawdę jest Honma Meiko…

To znaczy, że urosła od wtedy. Dlaczego… dlaczego?

- D-Dlaczego do mnie przyszłaś?

-He?

Mój głos zadrżał. Zorientowałem się też, że kolana mi się trzęsą. Co za wstyd. Jednak była to sytuacja krytyczna; nie można mnie za to winić.

- Czy jesteś duchem?

- Ta, a nie powinnam?

- Nie powinnaś, ale jesteś! Dlaczego do teraz… Poza tym urosłaś; dlaczego przyszłaś do mnie?!

- Mmm. Nawet jeśli mnie pytasz, ja tego nie wiem.

- ...

Powiedziała, że nie wie.

Tak zaakcentowanych słów używał bohater hitowego anime. Przez ten łagodniejszy ton moje nogi przestały drżeć; nawet tego nie zauważyłem.

- Ale, ale, pozwól mi zgadnąć. Menma chce, by moje życzenie zostało spełnione!

- Życzenie... Tak. Jakie życzenie?

- Umm. Nie wiem!

Jak spokojnie to brzmiało. Ton twojego głosu brzmiał dokładnie tak, jakby czerpała przyjemność z sytuacji, w której się znalazłem.

- Ach, Jintan, wyjdź!

Choć nadal się bałem, mój mózg chyba zgłupiał.

Ta sytuacja była zbyt dziwna. Jeśli byłaby duchem, wyglądałaby tak, strasząc mnie jak cholera. Inaczej, to by było…

- ...Nie może się spełnić.

Menma przekrzywiła głowę z wątpiącym „ech”?

Skarciłem ją głośno.

- Skoro nawet nie wiesz, jakie jest twoje życzenie, jak może się spełnić?! Czego ty chcesz?! Ty!

- Ahaha! Poplułeś się! Uważaj! Patrz na moją ścianę obrony! Ech... poczekaj chwilę.

Menma ułożyła dłonie pod brodą, w pozie zastanowienia.

- Tak... życzenie. Życzenie, które może się spełnić tylko wtedy, gdy będziemy wszyscy razem!

- Wszyscy...?

- Tak! Wszyscy to wszyscy! Super Obrońcy Pokoju!

Ach... wydawało się że jakby gula stanęła mi w gardle. Ten dźwięk był dla mnie bardzo bolesny.

Super Obrońcy Pokoju.

- Najpierw, poszukajmy pomocy u Anaru! Tamto spotkanie nie wyszło dobrze...

Szybko przerwałem jej przemowę.

- Jak widzisz, to już nie Anaru, którą ty znałaś.

- Hehehe? Czy Anaru to nie Anaru?

Wyglądała na starszą, ale w środku była takim samym jak wtedy dzieckiem. Nawet nie słyszała, co mówiłem.

- Mówłem! To nie ta Anaru, co kiedyś. Nawet jeśli znajdziesz tą blondynkę, ona nam nie pomoże!

- B-Blondynkę?

- To znaczy idiotkę! Mówiąc wprost, ona nie jest już naszą przyjaciółką...

- Nie!

Przestraszyłem się, gdy spojrzałem na Menmę. Jej blade, załzawione oczy wyglądały jak szklane perły wypełnione wodą z oceanu …

- Nie... Ja nienawidzę Jintana, kiedy mówi źle o Anaru.

- …Menma.

- Hej. Znajdźmy dzisiaj Anaru, dobrze? Poszukajmy u niej pomocy, Jintan!

Duch zmuszał mnie do szukania dawnych kumpli.

Zmuszała mnie łzami. Ta sytuacja była zbyt dziwna. Jednak jej łzy były z czymś zsynchronizowane bez konkretnego powodu.

Racja, ona nie musi być duchem.

To była moja presja psychologiczna, trauma… moje poczucie winy. Była wizualizacją upału, który dręczył mnie latem.

Jeśli tak to ująć, powód, dla którego Anaru nie mogła jej zobaczyć, był przekonujący.

Ponieważ Menma, stojąca przede mną, była moimi własnymi halucynacjami.

Halucynacja, którą stworzyłem tamtego lata, by robiła mi wyrzuty tego lata.

- …

Fu. Odetchnąłem głęboko.

Wyrzuciłem całe zaskoczenie, wahanie i, być może, trochę przesłodzonych scen z mojego żołądka, skupiając je wszystkie w jednym oddechu.

- Rozumiem. Zostawię to Anaru, by twoje życzenie się spełniło.

- Jintan!

Nadal ze łzami w oczach, Menma uśmiechnęła się lekko z zachwytem.

Racja, muszę tylko poprosić o pomoc.

Wtedy Menma, a także „ja z wtedy” będziemy mogli to zaakceptować.

Nie tylko Anaru się zmieniła - wszyscy inni również.



Na zewnątrz było nawet bardziej gorąco niż w moim domu.

Zmierzch końca lata - jaki wstyd ogarniał za te słowa z tak piękną wymową. Asfalt był miękki od upału. Mój but przyczepił się do podłoża, nie mogłem wyjść z domu. Więc nie wyszedłem.

Na pewno nie dlatego, że byłem wystraszony.

- Jintan, nie przywitasz się z sąsiadami?

Menma, idąc przede mną, zauważyła patrzące się na mnie, szepczące nieopodal panie.

Pozwólcie mi pomyśleć. Na tej mapie - przed moimi drzwiami - ci ludzie są takimi wrogami, których można łatwo zwalczyć. Nie muszę się zakradać. Muszę tylko na nich bezlitośnie spojrzeć, by ci szybko odwrócili wzrok, przepraszając.

Nie było potrzeby się bać. Oni absolutnie nie zagrażali mojemu życiu. Racja, nie muszę znikać z ich pola widzenia. Ale mogłoby być to trochę źle dla taty, który nigdy nie zganił mnie za trwonienie życia. Ale jeśli zostałbym zaatakowany, mógłbym się tylko bronić.

Zużyłem całą moją energię na zwalczanie tych małych mrówek.

- Ech? Jintan, dom Anaru nie jest czasem w tę stronę?

Ja wybierałem, którą drogą iść. Chciałem wybrać drogę, którą nie szliby uczniowie z mojej szkoły. Jednakże, nie ważne, którą drogą wybiorę, każda wygląda identycznie. Wszędzie były góry, góry i więcej gór, w końcu była to dolina. Nawet w tle supermarketu, znajdującego się w parku, były góry.

Więc było dużo gór. Czy mogłem poprosić górę o ładną autodestrukcję lub zawalenie się? Nie było mowy, by od tego uciec.

Tylko ja stanąłem w miejscu. Odrzuciłem wszystkie uczucia związane ze światem i schowałem się w cieniu, ponieważ nienawidziłem tego miasta..

- Dom Anaru. Nie byłam tam od bardzo dawna. Już od dawna kup-kii?

Menma, mieszanka mojej traumy i presji psychicznej, halucynacja stworzona przez przeszłego mnie w celu zranienia teraźniejszego mnie, była w dobrym humorze.

- Anaru zaciągnęła Jintana do domu, a on nagle z plaskiem upadł na podłogę. Potem nawet zawinęła go w koc!

Czy to się dzieje naprawdę…

- Potem wyłączyła kuchenkę, zdjęła ten wstrętny makaron i włożyła do lodówki!

To zbyt wiele…

Och, a kiedy zaciągnęła Jintana do pokoju, powiedziała „śmierdzi!”.

Gdybym wiedział wcześniej, wziąłbym kąpiel.

- Anaru jest naprawdę miła! Ach, ale Anaru, ona…”

- Stop.

Nadal przerywałem jej szybko, pomimo tego, że nikt jej nie widział ani nie słyszał .

- Ona… Um. Możesz przestać mówić na nią Anaru? Nazywaj ją Anjo lub Naruko.

- Eheh? Dlaczego?

Kiedy byłem mały, nazwałem ją tak bez większego namysłu. Wziąłem ‘An’ z Anjo i ‘Naru’ z Naruko, łącząc je razem, bo myślałem wtedy, że wszystko było fajniejsze, gdy się to łączyło. Na przykład, Super Mario to „Sumari”, a Final Fantasy - „Fifa”.

Dzieci to takie śmiercionośne i żywe kreatury. Jeśli wiedziałbym, co to znaczy, dałbym jej bardziej znaczące imię niż Anaru… no ale nic.

- Ach! Mlecze!

- …

Nie słyszała ani słowa z tego, co przed chwilą mówiłem

„Traumatyczna Karząca Presja o imieniu Menma” zbierała powoli mlecze. Ta scena była zbyt naturalna - kwiaty kwitnące w tym czasie to mniszek lekarski - mama nauczyła mnie tego, kiedy byłem mały. Nadal niejasno to pamiętałem.

- Tutaj, BCG!

Ciecz sączyła się z kwiatu. Menma umieściła go obok blizny na mojej ręce; biały płyn rozlał się na mojej dłoni, pokrywając bliznę.

- To jest…

- Jintan źle się czuje, więc daję mu lekarstwo!

Powód, przez który czuję się źle, to ty- choć chciałem to powiedzieć, przełknąłem te słowa, gdy tylko ujrzałem jej naturalny uśmiech - uśmiech tak normalny, że niemal idealny.

- Ach, tu też jest trochę! Tu też są mlecze. Mlecze, mlecze, mlecze? - śpiewała Menma bezsensownie, zbierając mlecze. Przyciskała kwiat kciukiem i krak!, zrywała kwiat, naiwnie odbierając życie mleczu.

W rzeczy samej.

Menma była halucynacją, którą stworzyłem, by się ukarać.

Nie powiedziała, że mnie nienawidzi, ani też nie użyła siły. Użyła tylko trochę, by mnie walnąć, powiedzieć mi, pokazać, że nie jest już tutaj.

- Jintan! Patrz!

Ahah. Dlaczego miałbym spokojnie akceptować tą nienormalną sytuację? Czy mój mózg miał usterkę lub przestał działać przez ten upał?

Być może zmęczona mleczową masakrą; Menma skakała wzdłuż ogrodzenia.

Miałem wrażenie, że moja głowa jest ciężka... Patrzyłem się tępo na białą, gołą stopę Menmy. Nie była to stopa małej dziewczynki, lecz kobiety.

Mówiąc o tym, nie nosiła butów. Dlaczego pojawiła się taka, pomimo, że jej nogi urosły? Może to był brak doświadczenia w mojej traumie że „ja z wtedy” nie mógł wyobrazić sobie stylu butów, które nosiłaby młoda kobieta.

- Ach…?!

Menma nagle krzyknęła. Moje serce załomotało, a mój umysł był kompletnie pusty.

Menma wahała się na płocie, niezdolna zachować równowagę. Potem poślizgnęła się na dziesięciocentymetrowej, kwadratowej strefie bezpieczeństwa płotu.

- Mmm..?!

Tego dnia w tym momencie, wrócił mi rozum.

Nie widziałem wypadku.

Jednakże, ta scena ciągle powtarzała się w moim umyśle, nieważne jak bardzo chciałem zapomnieć. To tak, jakbym ja tego doświadczył - nawet zapach mchu i dotyk ziemi tam były.

Tego dnia poszedłem do domu sam. Normalnie bawiłbym się jeszcze ze wszystkimi, ale rozgniewałem się i uciekłem. Kiedy o tym pomyślę, tego dnia zjadłem ramen miso zamiast shio. I od tamtego dnia go nie jadłem. Ale tak naprawdę, ramen miso lubię bardziej.

Samochód mojego taty zaparkowany był przy drzwiach. Gwałtownie otworzył drzwi. Poczułem, że coś jest nie tak. Otworzył drzwi, wyraźnie poruszony. Niespójne odgłosy kroków i narastające odchylenie zsumowały się.

- Jintan! Menma, ona…

Nie mogłem usłyszeć, co on mówi.

Nie. Nie chciałem usłyszeć. Jednak, nawet jeśli chciałem zatrzymać moją zdolność myślenia, scena pojawiła mi się przed oczami, ekran wypełnił moją wizję.

- Menma, ona...

Nieco pod sekretną bazą była niecka.

- ...Poślizgnęła się...

Połączone z niecką było zbocze, prowadzące do miejsca pełnego zgniłych szyszek, rozległego, głębokiego miejsca z szybkimi prądami…

- I upadła...

- Wuuarrghhh!!!

Pobiegłem do niej

Chciałem złapać Menmę; chciałem złapać Menmę, która spadała teraz z drewnianego płotu; chciałem też zmienić zakończenie tego dnia. Jednakże, moje ręce nie mogły jej dosięgnąć.

- …Jintan?

Menma spojrzała na mnie, jakby była przerażona. Być może skoczyła w dół, w kierunku spadania.

Poza tym, była moją własną halucynacją Nie umarłaby naprawdę. Niemniej jednak, czym byłem tak zmieszany? Z poczuciem ulgi, poczułem także gorycz i pogardę.

-Co ty robisz! Ty…!!

To był moment, w którym nie mogłem powstrzymać się od wrzasku.

- …Co ty wyprawiasz?

Usłyszałem dobiegający zza mnie męski głos, kompletnie różny od mojego.

To był nieznany mi niski głos, jednak pomimo tego wydawał się być trochę znajomy. Moje serce zabiło mocniej, wyrywając się spod kontroli.

Mężczyzna stojący nieopodal miał mundurek liceum, do którego chciałem uczęszczać.

Był numerem 2 Super Obrońców Pokoju, Matsuyuki, który we wszystkim był trochę gorszy ode mnie. Za nim stała Chiriko, która robiła rzeczy po swojemu…

Kiedy mnie dogonili?

Czy byliście wtedy tak silni?

Czy to ja potknąłem się i upadłem?

- Co ty wyprawiasz? Wszystko w porządku?

- Ach! Ahah… Nie.

Nic nie było, a ja nie byłem pewien tego, co się dzieje. Wiedziałem, że źle użyłem japońskiego. Odwróciłem wzrok i założyłem czapkę.

Musiałem uciekać, szybko.

- Wuaghh! To Yukiatsu i Tsuruko!

Menma krzyknęła z radością, biegnąc do nich i nie zwracając uwagi na moje uczucia - czy to była część kary?

- Hej. Chodźmy stąd, Menma!

Słowa wymknęły się przez moją krewkość.

Twarz Matsuyukieo zamarła.

- Hah? Czy ty powiedziałeś „Menma”?

Usta Matsuyukiego zadrżały. Chiriko, czując się niekomfortowo, patrzyła to na mnie, to na Matsuyukiego.

Uderzył mnie nagły gniew Matsuykiego.

- Ty. Czy ty nadal o tym gadasz?

- Przestań, Matsuyuki!

Chiriko patrzyła się na Matsuyukiego z byka, ale jego to nie obchodziło i kontynuował:

- Słyszałem, ze nie chodzisz do szkoły, Yadomi.

- !!

Było bardzo gorąco pod nylonową czapką. Blisko wrzenia.

Dlaczego miałbyś wiedzieć… Nie. Dlaczego lider miałby być pogardzany przez numer dwa?

Zauważając delikatną atmosferę wokół nas, Menma która, krzyczała z radości, uspokoiła się i spojrzała na mnie zmartwiona.

- Wstąpić do najgorszej szkoły i stać się introwertykiem, który tylko wypowiada imię Honmy Meiko. Oszalałeś?

- Matsuyuki, przestań już... Ach!

Nie musisz mi mówić! Obróciłem się i odszedłem.

- Jintan!?

Głos Menmy dobiegł z tyłu.

- Nienawidzę Yukiatsu, kiedy mówi złe rzeczy o Jintanie!! !

Nie pobiegłem. Przyspieszyłem tylko swój krok.

Nie chciałem, by mieli mnie za uciekiniera, ani nie chciałem, by widzieli moje trudności z odejściem. Skręciwszy na rogu ulicy, nareszcie uciekłem sprzed ich wzroku. Natychmiast zacząłem się pocić.

Nie, już pozwoliłem im zobaczyć moje trudności z odejściem. Środek nylonowej czapki był wypełniony potem i powodował niesamowite swędzenie. Nie tylko głowa, lecz całe moje ciało swędziało, skoro nie brałem kąpieli, nawet moje żyły…

- Jintan! Poczekaj na mnie!

Głos Menmy dobiegł z tyłu, ale nie obróciłem się. Zatrzymałem się i stałem spokojnie.

Gołe stopy Menmy nie miały żadnych zadrapań. Teraz rozumiem. Rozumiem, co chciałaś robić.

Młody ja karał teraźniejszego mnie.

Rzecz, która mnie bolała, która kompletnie mnie załamała, która pozwoliła wypełnić moje serce przeszłymi żalami… chciałeś zobaczyć mnie takiego, czyż nie?

Jednakże, Menma, po tym wszystkim...

- Po tym, jak to wszystko się stało, powinnaś zrozumieć. Wszyscy się zmienili... Nie.

Zachwiałem się, po czym kontynuowałem niskim głosem:

-Najbardziej zmieniłem się ja.

- Ech…?

- Dosyć. Daj mi spokój

- !!

Obróciłem się, byłem twarza w twarz z Menmą. Przez światło zachodzącego słońca nie mogłem dokładnie zobaczyć twarzy Menmy. Jednak mogłem zobaczyć jej stopę - małą i bez zadrapań.

Chciałem się uśmiechnąć, ale udało mi się uformować tylko dziwaczny grymas. Jednak nie mogłem się nie śmiać; gdybym tego nie zrobił, przeszły ja byłby nieusatysfakcjonowany.

Czy przeszły ja roześmiałby się, widząc mnie, mającego takie trudności ze śmiechem? To już się nie liczyło. Dalej, śmiej się. Ale…

- Daj mi spokój… Możesz nie rozumieć, ale miałem ciężkie życie…. po tym…

- Jintan…?

- Tak. Bardzo ciężkie... Więc nie chcę...

Nie wiedziałem co powiedzieć o czymś, co nie chcę by znów się stało, więc umilkłem, obróciłem się i uciekłem. Nawet, jeśli widziała moje samotne plecy, to już nie miało znaczenia.

Nie tylko dlatego, że była halucynacją, którą stworzyłem, nawet jeśli to naprawdę była Menma, to nic nie znaczyło, że mnie takiego zobaczyła.

Wtedy usiłowałem pokazać jej swoją najlepszą, najfajniejszą stronę.

Menma mnie nie goniła.



Wszedłem do mojego ciemnego pokoju, zapaliłem światła… Pat. Wszystkie rzeczy ukryte w ciemnościach ujawniły się.

Koc nadal tam leżał, wiatrak obracał się jak zwykle. Wyłączyłem go palcem u nogi, depcząc po włączniku.

Obrzydliwy ramen nadal był w lodówce. Nie był już jadalny, więc go tam zostawiłem.

- …

Westchnąłem i położyłem się na wznak.

Moim oczom ukazały się nagrody wiszące na ścianie pokoju: wystawa kaligrafii, bieg na wytrzymałość, konkurs pisarski… To był cmentarz mojej przeszłej chwały.

Dlaczego - dlaczego stałem się taki?

Oblałem testy i wstąpiłem do irytującego liceum… Nie, te rzeczy się nie liczą. To nie było źródło problemu.

W kapliczce stało zdjęcie mojej mamy. Mama spędzała dużo czasu w szpitalu; zmarła, gdy byłem w szóstej klasie. To było rok po śmierci Menmy. I choć starsze panie zawsze szeptały, „on stracił mamę w tak wrażliwym okresie”, mimo to nic nie wiedziały. To też nie był prawdziwy problem.

To było prawie niemożliwe znaleźć jedno źródło problemu.

Tylko jednej rzeczy byłem pewien.

Tego lata wszystko się zmieniło.

Byliśmy Super Obrońcami Pokoju.

Broniliśmy wszędzie pokoju. Ja byłem liderem, oczywiście, byłem numerem jeden we wszystkim.

Matsuyuki… Yukiatsu, Tsuruko, Anaru, Poppo, a także Menma się na to zgodzili. Wszyscy za mną podążali, truchtem - podążali za mną cały czas.

Tak. Ten dzień był taki sam.

- Jintan... czy ty... lubisz Menmę?

Wszystko zaczęło się wraz z pytaniem Anaru.

- Hah?

Cierpiałem przez ten nieoczekiwany cios.

To pytanie było dziwnie pyszna zanętą. Wszyscy zaczęli mnie nękać, „chcemy wiedzieć!” „Czy Menma też lubi Jintana?” Wszystkie przemyślenia wyskoczyły. Byłem wypełniony dziwną przyjemnością i odpyskowałem w gniewie, „idioci!”, myśląc, że to mnie uratuje…

- Powiedz prawdę, Super Obrońcy Pokoju nie powinni mieć przed sobą tajemnic.

Yukiatsu naciskał na mnie z poważną miną.

-Powiedz, powiedz... powiedz, powiedz?

Poppo także mieszał wszystko głupim głosem, głosem zsynchronizowanym z upałem i brzmieniem cykad. Menma zaczerwieniła się i powiedziała, „ehhhh! Jak to...”, zakłopotała się.

Jako lider, zostałem zmuszony przez nich do wyznania uczuć.

Byłem trochę zły. Jeśli sprawy pójdą za daleko, cały szacunek do mnie, jako lidera, zniknie. By skończyć ten bałagan, wypaplałem coś.

- Kto by chciał takie brzydactwo!

Chór natychmiast umilkł.

Cykkady nadal śpiewały… W momencie, w którym to wykrzyczałem, coś w głębi serca podpowiadało mi, że wszystko poszło nie tak, jak trzeba.

Myślałem, że się rozpłacze.

Ponieważ Menma była taką beksą, ale…

- …Hehe.

Menma uśmiechnęła się - lekko, z zakłopotaniem…

Co to był za rodzaj uśmiechu?

Wstyd schowany za maską gniewu zwiększył się, więc uciekłem.

- Ach... nie uciekaj, Jintan!

Menma biegła za mną. Nie! Nie idź! Jeśli przyjdziesz, czy nie będziemy bardziej podejrzewani? Więc nie przychodź!

Menma upadła, lecz to nie powstrzymało mnie od ucieczki. To nie była wina Menmy, lecz jej to dotyczyło, stąd moje zakłopotanie i gniew. To wtedy myślałem.

Ponieważ Menma... uśmiechnęła się.

Próbowałem rozgniewać ją i zranić.

Tak, wstydziłem się samego siebie.

Jednakże, nie mogłem ujawnić moich uczuć.Chciałem się tylko rozpłakać.

Tata powinien wrócić za chwilę, a potem jechać do szpitala, odwiedzić mamę. Na niskim stoliku, oświetlona przez zachodzące słońce, leżała torba z ramenem miso. Ubite jajka i pokrojona cebula były w dużej misce, pokryte konserwującą emulsją. Tak radzić sobie z kolacją - przykładać uwagę do detali - to było w stylu taty.

Włączyłem telewizor, pozwalając mu grać, ugotowałem makaron słysząc „Yooh” z tyłu, a także „ayoo, dziękuję wszystkim za czekanie”.

Próżnując i patrząc, jak jajko tonie w garnku, podjąłem decyzję.

Jutro zaskoczę Menmę od tyłu, otoczę jej szyję moimi dłońmi. Na pewno upadnie, a ja wtedy przytrzymam ją tak , by do tego wypadku nie dopuścić. Zrobię taki dowcip.

A potem wykrzyknę głośno: “Moja droga Menmo!”

Dostosowałem nawet ton krzyku i detale objęcia. Ta myśl była miła, nawet ja tak myślałem.

To było zabawniejsze niż żarty w telewizji.

Jednakże, po długich ćwiczeniach, nie mogłem tego zrobić. Nie mogłem przeprosić.

Menma była już martwa.

Super Obrońcy Pokoju.

Jak sugeruje nazwa, obroniliśmy idealny spokój, oddalając się od siebie, nawet o tym nie wiedząc.

Czy to z powodu śmierci Menmy?

Nie, nawet jeśli Menma nie miałaby wypadku, od początku byliśmy zupełnie różni. Hobby, ulubione kolory czy żarty - różniliśmy się.

Byliśmy zbyt mali, by zauważyć tą znaczną rozdzielność… i spotkaliśmy się przypadkowo. Więc oddalanie się było nieuniknione.

- …

Co ja mówiłem o „już dosyć, daj mi spokój”?

Jasne, miałem ciężkie życie. Pięć lat minęło od wypadku Menmy, ale kiedy o niej myślę, coś ściska mnie w żołądku.

Jednakże, nie przypuszczałem, że oczyściłem się z grzechów. Dlatego, że to z mojego powodu Menma… nawet jeśli moja trauma nie widziała problemu - nawet jeśli nie zostałem zganiony - nadal lepiło się do mnie pragnienie samozniszczenia.

Jednak, dlaczego widziałbym Menmę?

Jintan.

Wtedy zawsze wołała do mnie słodkim jak miód głosem. Była beksą, jednak wtedy się uśmiechała.

Tego dnia, naprawdę chciałem przeprosić…powiedzieć jej ”przepraszam”. Naprawdę.

Chciałem powiedzieć Menmie, że jest mi przykro.

- !!!

Prąd przeszedł mi po plechach. Nie mogłem dłużej czekać. Wybiegłem przez drzwi z poczuciem, że to nie może dłużej czekać.

W momencie, w którym włożyłem buty, drzwi się otworzyły. Tata wrócił z pracy.

- Ach, Ech. Jintan, dokąd idziesz?

- Tylko na chwilę!

Przeszedłem obok taty i wybiegłem na zewnątrz.

Iść… do sąsiedztwa.

Widok rozmazał się przez mój ciężki oddech.

Porównując do szybkości i przyjemności walczenia z wiatrem którą stworzył mój umysł, prawdziwy ja szybko się zmęczył, moje nogi stały się miękkie, niemal się przewróciłem. Po tym wszystkim, nie mogłem powstrzymać się od krzyku:

- Jeśli miałbym się potknąć, wolałbym odlecieć!

Miałem życzenie.

Zawsze życzyłem sobie dnia, od tamtej chwili - dnia, w którym mógłbym przeprosić Menmę.




Powrót do Rozdział 1 - Pierwsze wspomnienie Strona Główna Idź do Rozdział 3 - Noc curry