Bakemonogatari/Bakemonogatari PL/Vol1/Ch4

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Krab Hitagi: Rozdział Czwarty[edit]

Wszystko zaczęło się podczas wiosennej przerwy.

Wtedy zaatakowała mnie wampirzyca.

Może i dziwnie to brzmi w erze samochodów, telefonów komórkowych i zamorskich wycieczek, ale to naprawdę była wampirzyca.

I to porażająco piękna.

Niemożliwie wręcz piękna bestia.


Na karku do tej pory noszę dwie maleńkie blizny. Zazwyczaj ukrywam je za kołnierzem, kiedyś też zastanawiałem się, czy warto zakryć je nieco dłużej zapuszczonymi włosami. Mniejsza o to.


Na co dzień słyszy się wiele historii o profesjonalnych łowcach wampirów, tajnych oddziałach kościoła katolickiego, czasem nawet o wampirach, które bronią ludzi przed swoimi pobratymcami. Mnie uratował zwykły przechodzień.

To dzięki niemu na powrót stałem się człowiekiem. Nie szkodzi mi słońce, krzyże ani czosnek.

Jednak coś mi po tym zostało - poprawiły się moje warunki fizyczne. Nie mam na myśli niczego wielkiego, jedynie przyspieszony metabolizm i regenerację. Cieszę się, że ominęło mnie cięcie nożykiem, ale rana zadana przez spinacz zniknęła po jakichś trzydziestu sekundach. Całkiem szybko, zwłaszcza w porównaniu z resztą żywych istot.


“Oshino... Oshino-san?”

“Dokładnie. Oshino Meme.”

“Oshino Meme… Jakie moe imię.”

“Bez przesady, facet jest po trzydziestce.”

“Rozumiem. Ale w młodości musiał być bardzo moe.”

“Nie osądzaj ludzi po samym imieniu. Poza tym co według ciebie znaczy moe?”

“Właśnie to, co znaczy.” - odpowiedziała z opanowaniem Senjougahara.

“O mnie, przez mój chłód, mówią tsundere, prawda?”

“…”


Bardziej pasowałaby tundra.

Jechaliśmy i dyskutowaliśmy o pierdołach.


Droga z liceum Naoetsu do szkoły przygotowawczej do egzaminów umieszczonej poza dzielnicą mieszkalną zajęła nam około dwudziestu minut.


Kilka lat temu nastąpił prawdziwy wysyp tego typu szkół, wskutek czego akuratnie ta placówka została zamknięta. Jeszcze przed moją pierwszą wizytą w tym czteropiętrowym budynku wiele słyszałem o jego stanie zwiastującym bliską i nieuchronną katastrofę budowlaną.


Niebezpieczeństwo.

Własność prywatna.

Wstęp wzbroniony.


Budynek był otoczony wysokim płotem obklejonym morzem plakatów, jednak dziur w nim było aż nadto. Wejście na teren szkoły było więc nie tylko możliwe, ale i dziecinnie proste.


A wewnątrz tej rudery mieszkał Oshino.

Sam sobie wybrał ten dom.

Włączając w to przerwę wiosenną, przebywał tam już jakiś miesiąc.


“Siedzenie mnie już boli. Patrz, spódniczka mi się pogniotła.”

“To akurat nie moja wina.”

“Skończ z tymi wymówkami. Zaraz to wszystko porąbię na kawałki!”

“Niby co chcesz porąbać?!”

“Mógłbyś być dla mnie milszy. Pierwszy raz wsiadłam z kimś na rower.”


Przecież sama mówiła, że nie życzy sobie żadnej litości.

To, co robi i mówi, wzajemnie sobie zaprzecza.


“Więc co według ciebie powinienem zrobić?”

“Może użyłabym twojego plecaka jako poduszki?”

“Przyznaj się, masz totalnie gdzieś innych.”

“Przecież zaczęłam od może, co?”


I co ja miałem jej odpowiedzieć?

Dobre pytanie.


“Przy tobie nawet Maria Antonina była skromniutka i uprzejma.”

“Zamknij się już.”

“Teraz już jestem tego pewien!”

“Mógłbyś się już przestać odzywać? Jeszcze ktoś pomyśli, że chodzimy do jednej klasy.”

“Bo przecież chodzimy!”


Aż tak bardzo wstydziła się naszej znajomości?

To dla mnie już za wiele...


“Wiesz, strasznie ciężko się z tobą dogadać.”

“To zabrzmiało, jakby przeszkodą był nie twój charakter, tylko ja.” - odpowiedziała Senjougahara.

“A gdzie twój plecak? Nigdzie go nie widzę.”


To mi uświadomiło, że właściwie na oczy nie widziałem jej z torbą czy plecakiem.


“Wszystkie podręczniki mam w głowie, dlatego zostawiam je w szafce. Przyrządy noszę ze sobą, strój na W-F jest mi niepotrzebny.”

“Rozumiem.”

“Poza tym zawsze muszę mieć wolne ręce, żeby być w gotowości do walki.”

“…”


Całe jej ciało to jedna wielka broń.


“Jedyny problem to kosmetyki do higieny intymnej. Nie chcę zostawiać ich w szkole, nie mogę też pożyczyć ich od przyjaciółek, bo ich nie mam.”

“Nie rozpowiadaj o tym tak swobodnie.”

“Niby czemu? Każda dziewczyna to przechodzi i nie ma co tego ukrywać, no nie?”


Ja jednak myślę, że czasem by się przydało.

Ale to akurat sprawa wybitnie indywidualna.

Nie będę się o tym wypowiadał.

Ale zauważyłem, że w ogóle nie narzeka na brak przyjaciół.


To tak jak ja.


Mniejsza o to. Jednak te uwagi o spódniczce i intymności przypomniały mi, że Senjougahara jest dziewczyną i z pewnością nie chciałaby się upaprać. By tak się nie stało, wyszukałem jak największą wyrwę w płocie. Potem odwróciłem się w jej stronę.


“Oddaj mi te wszystkie niebezpieczne przedmioty.”

“Co?”

“Po prostu mi je daj, przecież oddam.”

“O co ci chodzi?”


Patrzyła na mnie, jakbym prosił ją o jakąś niewyobrażalną niedorzeczność. No po prostu jakbym zwariował.


“Oshino to dziwny gość, ale to on mnie uratował.”


I Hanekawę też.


“Nie chcę, żeby stało mu się coś złego, więc oddaj mi cały swój sprzęt.”

“Tego się po tobie nie spodziewałam.” - powiedziała z dezorientacją. - “Nabierasz mnie, tak?”

“…”


Ona tak na poważnie?


Senjougahara zamilkła, jednak z twarzy dało się wyczytać, że w głowie szaleje jej prawdziwa burza. Wbiła wzrok w ziemię, czasem tylko zaszczycała mnie króciutkim spojrzeniem.

Już myślałem, że zaraz odwróci się i odejdzie, ale wtedy właśnie odezwała się - “Rozumiem.”


“Cofnij ręce.”


I wtedy sprzęt biurowy opadł z niej niczym tysiące płatków róż w magicznej sztuczce. To, co mi dotychczas pokazała, było jedynie przysłowiowym wierzchołkiem góry lodowej. Jej kieszenie to cholerny czwarty wymiar, szczyt technologii XXII wieku. Powiedziałem, żeby mi to dała, ale gdzie ja bym to wszystko pomieścił?


Może po prostu wyrwała się z jakiegoś rządowego ośrodka badawczego?


“Żebyś tylko sobie czegoś nie pomyślał – to wcale nie znaczy, że ci ufam.” - powiedziała, kiedy kończyła już pozbywać się sprzętu.

“O co ci chodzi z tym zaufaniem?”

“Jeśli sprowadziłeś mnie do tych ruin i odebrałeś broń tylko po to, żeby teraz odpłacić mi za tę zszywkę, popełniłeś wielki błąd.”

“…”


Teraz, gdy o tym myślę, to faktycznie mógł być błąd.


“Słuchaj uważnie. Jedna minuta i pięć tysięcy moich sług rzuci się na twoją rodzinę.”

“Nic takiego się nie zdarzy.”

“Więc myślisz, że pokonasz mnie w mniej niż minutę?”

“A wyglądam ci na boksera?!”


Co ważniejsze, jak ona śmiała grozić mojej rodzinie?


Pięć tysięcy sług, akurat uwierzę.


“Masz dwie młodsze siostry. Obie w gimnazjum, prawda?”

“…”


Skąd ona znała moją rodzinę?

Nawet jeśli kłamała z tym atakiem, to wszystko przestało być śmieszne.


Najważniejszy był fakt, że mi nie ufała, a wedle Oshina zaufanie jest w naszej sytuacji kwestią kluczową.

Cóż, co zrobić. To już akurat problem Senjougahary. Ja tu tylko robię za przewodnika.


Minęliśmy stalową siatkę i wkroczyliśmy do budynku. Był wczesny wieczór, ale wnętrze spowijał mrok. Na ziemi walała się cała kupa różnego śmiecia, bardzo łatwo można było się potknąć.

I właśnie wtedy zrozumiałem.


Gdybym zahaczył nogą o pustą puszkę, nie stałoby się nic strasznego. Ale w przypadku Senjougahary ta puszka była dziesięć razy cięższa.


Wszystko jest względne.


Życie to nie manga. Mniejsza masa to nie tylko większa prędkość. Do tego to ciemne, nieprzyjemne pomieszczenie – nic dziwnego, że Senjougahara zachowuje się jak dzikie zwierzę na nieznanym sobie terenie.

Była dziesięć razy szybsza, ale przy tym dziesięć razy słabsza.

Zrozumiałem, dlaczego tak bardzo nie chciała porzucić swojego uzbrojenia.

No i dlaczego nie nosiła plecaka.


“Tędy.”


Złapałem wyraźnie ociągającą się Senjougaharę za rękę i pociągnąłem ją ku wejściu. Ta mocno się zdziwiła, jednak bez protestów podążyła w ślad za mną.


“Nie myśl nawet, że ci za to podziękuję.”

“Wcale tego nie oczekuję.”

“Właściwie to ty powinieneś mi dziękować.”

“Jeszcze czego!”


“Wiesz, tę zszywkę specjalnie wbiłam od środka. Nie chciałam, żeby była widoczna.”

“...”


Brzmi jak klasyczne tłumaczenie się sprawcy pobicia. Mogło być gorzej – dostałeś w brzuch, a nie w twarz.


“Efekt końcowy byłby taki sam.”

“Na samym początku zauważyłam, że masz wyjątkową solidną skórę. Skądś wiedziałam, że wszystko skończy się dobrze.”

“Jakoś nie czuję się przez to szczęśliwszy. Zresztą skąd mogłaś wiedzieć?”

“Moje przeczucia sprawdzają się w dziesięciu na sto przypadków.”

“Czyli niezbyt często.”

“Cóż...” - wymamrotała, po czym na chwilę umilkła.


“Ale wygląda na to, że tym razem się udało.”

“Tak jakby.”

“Zaboli cię, jeśli powiem, że nieśmiertelność, to przydatny bajer?” - zapytała Senjougahara.

„Nie.”


Już nie.

Ale gdyby zapytała o to w czasie przerwy wiosennej... Mogłaby mnie tym zabić lub co najmniej poważnie zranić.


“To zależy, co przez to rozumiesz. Czasem jest przydatna, czasem nie.”

“Nie rozumiem.” - Senjougahara wzruszyła ramionami. - “To coś jak z domniemaniem popełnienia przestępstwa? Czasem się sprawdza, innym razem okazuje się być wyssane z palca?”

“Tak myślisz? W każdym razie już nie jestem nieśmiertelny. Mam przyspieszony metabolizm i moje rany goją się szybciej, ale to już wszystko.”

“Rozumiem.” - rzuciła Senjougahara wyjątkowo znudzonym tonem.

“A chciałam na tobie wypróbować tyle ciekawych rzeczy. Ech...”

“Dobrze, że raczyłaś mnie o tym poinformować.”

“Bez przesady. Planowałam tylko *** i ***, to wszystko.”

“Jakie *** i ***?!”

“No wiesz, takie tam...”

“Wytłumacz mi tę ocenzurowaną część!”


Oshino zazwyczaj przebywał na czwartym piętrze.

Mieliśmy przed sobą windę, ale, podobnie jak reszta wyposażenia, ta od dawna nie działała.

Mogliśmy wdrapać się na jej dach i dalej wspinać się po okablowaniu albo tradycyjnie użyć schodów. Ta druga opcja wydała nam się lepsza.

Tak więc, trzymając rękę Senjougahary, wspinałem się po schodach.


“Jeszcze jedna sprawa, Araragi-kun.”

“O co chodzi?”

“Domyślam się, o czym myślisz, ale pod moim ubraniem skrywa się ciało, za które jednak nie opłaca się trafić do więzienia.”

“...”


Senjougahara Hitagi podejrzliwa jak zawsze.


“Dotarło? Może powiem wprost. Jeśli nie powściągniesz swojego zwierzęcego instynktu i spróbujesz naruszyć moją nietykalność cielesną, zemszczę się w sposób swoją ohydnością dalece przekraczający gwałt homoseksualny.”

“...”


Zero dyskrecji, zero wstydu.

Ona jest okropna.


“Nie żeby to miało jakiś związek z twoją ostatnią przemową, ale uderza mnie nie tyle twoja pewność siebie, co przerośnięte ego. Uważasz, że nie ma chwili, kiedy nikt nie zamierza cię molestować?”

“Czyli co? Mam nie mówić tego, co myślę?”

“A przemyślałaś chociaż to, co do ciebie powiedziałem?!”


“Ten Oshino lubi takie zapadłe nory?”

“Jest nieco ekscentryczny.”


Trochę ciężko było to wytłumaczyć.


“Może już trochę za późno, ale nie powinniśmy się jakoś zapowiedzieć? W końcu idziemy prosić go o pomoc.”

“Dziwię się, że to padło z twoich ust. Niestety, Oshino nie posiada telefonu.”

“Ciekawe, a zarazem podejrzane. Z czego żyje?”

“Nigdy w to nie wnikałem. Ważne, że jest ekspertem od tego typu spraw.”

“Aha.”


Trochę pokrętne wyjaśnienie, ale Senjougahara nie drążyła tematu. Skupiła się na nadchodzącym spotkaniu albo uznała, że dalsze pytania są bezcelowe. Co za różnica?


“Araragi-kun, nosisz zegarek na prawej ręce, prawda?”

“Tak, co z tego?”

“Jesteś mańkutem?”

“Jak już, to leworęczny!”

“Dobra, czyli jesteś?”

“…”


Czwarte piętro.


Jak to w budynkach szkolnych bywa, całą kondygnację podzielono na klasy, jednak większość z nich była pozbawiona drzwi. Wyglądając Oshina, zajrzałem do pierwszego z pomieszczeń.


“Wreszcie jesteś. Spodziewałem się ciebie, Araragi-kun.”


Oshino Meme we własnej osobie.


Siedział po turecku na prowizorycznym posłaniu złożonym ze związanych ze sobą nylonowymi nićmi stołów.

Jak zwykle skądś wiedział, że się zbliżam.


Senjougahara napięła mięśnie w gotowości na atak. Starałem się przygotować ją do tego spotkania, ale widok poobdzieranego i żyjącego na starcie śmieci Oshina nie miał prawa wzbudzić zaufania w licealistce naszych czasów. Nawet ja tak uważałem.

Czarę goryczy przepełniała jego pstrokata, niemal psychodeliczna hawajska koszula.

Ciężko uwierzyć, że to właśnie mój zbawca.

Jedynie Hanekawa zdawała się nie zwracań na nic uwagi.


“O, znowu przyprowadziłeś dziewczynę. Co spotkanie, to nowsza. Słuchaj, to może się dla ciebie skończyć.”

“Daj spokój. Wiesz, że to nie tak.”

“Naprawdę?”


Oshino spojrzał na Senjougaharę, a chwilę potem przeniósł spojrzenie na przestrzeń kawałek za nią.

Jakby coś tam zobaczył.


“Miło mi cię poznać, mała. Jestem Oshino.”

“Senjougahara Hitagi.”


Prezentacja zakończona.

Nie rzuciła żadnych uszczypliwości. Widocznie nawet ona szanowała starsze pokolenia.


“Chodzę z Araragim-kun do jednej klasy. Opowiadał mi o tobie.”

“Ach tak?” - rzucił Oshino pełnym zrozumienia tonem.


Spojrzał w dół, wyjął papierosa i bez zapalania włożył go do ust. Potem obrócił się w stronę okna, w którym połyskiwały brudne fragmenty wybitej szyby.


Po ciągnącej się niemiłosiernie chwili ciszy spojrzał na mnie.


“Araragi-kun, podobają ci się dziewczęta z prostą grzywką?”

“Mówiłem ci, że to nie tak. Nie kręcą mnie proste grzywki ani małe dziewczynki! Nie te czasy, nie to pokolenie!”

“Oczywiście.” - zaśmiał się Oshino.


Senjougahara zmarszczyła brwi. Może obruszyła się za tą małą dziewczynkę?


“Ona pewnie opowiedziałaby to lepiej, ale nie ważne. Dwa lata temu ta dziewczyna...”

“Nie mów tak o mnie!” - przerwała mi stanowczo.

“No to jak mam mówić?”

“Senjougahara-sama.”

“…”


Mówiła poważnie?


“Sen-jou-ga-ha-ra-sa-ma.” - powiedziałem przeciągle i sarkastycznie.

“Niewłaściwie to wymawiasz. Trochę więcej czaru.”

“...Czaru? ….Chan? ...Senjougahara-chan.”


Z porażającą szybkością wystrzeliła palce w stronę moich oczu.


“Zaraz oślepnę!”

“To kara za brak ogłady.”

“A gdzie zasada równoważnej wymiany?!”

“40g miedzi, 25g cynku, 15g niklu, 5g zażenowania i 95kg złośliwości.”

“Skąd tam tyle złośliwości?!”

“Z tym zażenowaniem żartowałam.”

“Odjęłaś jeden z najważniejszych czynników!”

“Nie wrzeszcz już. Jesteś tak męczący, że zaraz zacznę cię nazywać bólem menstruacyjnym.”

“Od takich przezwisk ludzie popełniają samobójstwa!”

“O co ci chodzi? Menstruacja to całkiem naturalny proces, nie ma się czego wstydzić.”

“Ciągle czuję te 95kg złośliwości!”


Zadowolona z siebie Senjougahara odwróciła się w stronę Oshina.


“Jeszcze jedno pytanie.” - powiedziała tonem, który wskazywał, że zwraca się do nas obu. Potem wyciągnęła palec w stronę kąta .


W kącie tym siedziała, obejmując własne kolana, mała, bladziutka blondyneczka. Wyglądała na jakieś osiem lat, na głowie miała hełm lotniczy i gogle.


“Co to jest?”


Nie zapytała Kim ona jest ani Co tu robi to dziecko. To znaczy, że Senjougahara dostrzegła to dziwne coś tkwiące w osobie dziewczynki. W sumie nic dziwnego, zwłaszcza po tym, jak mała wbiła w Oshina swoje nieludzkie spojrzenie.


“Nią się nie przejmuj.” - rzuciłem, niem Oshino zdążył cokolwiek powiedzieć.

“Będzie tu sobie spokojnie siedziała. Nie rzuca cienia ani nie ma kształtu. Nie ma nawet imienia, jakby nie istniała.”


“I tu się mylisz, Araragi-kun.” - wtrącił Oshino. - “To prawda, nie ma kształtu, nie rzuca cienia i prawie nie istnieje, ale wczoraj nadałem jej imię. Wiesz, bardzo nam się przydała podczas złotego tygodnia, więc pomyślałem, że zasłużyła.”

“I jak ją nazwałeś?”

“Oshino Shinobu.”

“Shinobu?”


Klasyczne japońskie imię, ale to chyba nieistotne.


Miecz Ponad Sercem. Ładne, prawda? Dałem jej też swoje nazwisko. Tak się składa, że kanji z jej imienia wchodzi w skład mojego nazwiska. Tak więc jedno imię i tyle znaczeń. Całkiem zgrabnie mi to wyszło, co?”

“No w zasadzie...”


Nawet jeśli, to co mnie to obchodzi?


“Rozważałem kilka i po ostrej selekcji pozostały mi do wyboru Oshino Shinobu i Oshino Oshino. Wybrałem to pierwsze. Myślę, że wasza przewodnicząca doceniłaby powstałą grę słów.”

“Pewnie tak.”


Naprawdę miałem to gdzieś.

Ale ta odrzucona wersja była do bani.


“No więc?”


Z tonu Senjougahary dało się wyczytać, że miała już dość tej ody do imienia.


“Co to za dziecko?”

“Już ci mówiłem, ono tak jakby nie istnieje.”


Szczątki wampira.

Pozostałości po pięknej bestii.

Uznałem, że dalsze tłumaczenie nie ma sensu. To moja sprawa i będzie tak do końca mego żywota.


“Jakby nie istnieje? No dobra.”

“...”


Powiało obojętnością.


“Moja babcia mawiała, że obojętność buduje, niezdrowe zainteresowanie rujnuje.”

“Niezłą masz babcię.”


Moment, coś mi tu nie pasuje.

Jakbym już to słyszał, ale w tym przysłowiu było coś nie tak.


“Co ważniejsze,” - Senjougahara przeniosła spojrzenie z blond byłej wampirzycy o bladej cerze na Oshina Meme. - “słyszałam, że możesz mi pomóc.”

“Ja? Nie, to niemożliwe." - odpowiedział Oshino z przekąsem w głosie. - “Tylko ty sama możesz się uratować, mała.”

“...”


Aha...


Senjougahara zmrużyła oczy. Widocznie znów naszły ją jakieś podejrzenia.


“Jesteś piątą osobą, od której słyszę te słowa. Wszystkie poprzednie były szarlatanami. Z tobą jest tak samo, Oshino-san?”

“Energiczna z ciebie osóbka. Miałaś dobry dzień?”


Czemu, na Boga, Oshino starał się ją zdenerwować? Hanekawa może i by odpuściła, ale na pewno nie Senjougahara. Ona była typem wojowniczki.


“Tylko spokojnie.” - natychmiast przystąpiłem do mediacji.


Stanąłem między nimi.


“Nie wtrącaj się, bo zginiesz.”

“...”


Jak gdyby nigdy nic oznajmiła mi, że mnie zabije.

Dlaczego akurat mnie?

Ona jest niebezpieczna.

Po prostu brak mi słów.


“No dobra.” - powiedział Oshino bezceremonialnie, najwyraźniej chcąc złagodzić sytuację.

“Jeśli nie opowiesz mi o swoim problemie, nie zdołam ci pomóc. Kiepsko mi idzie czytanie w myślach. Nie masz się czego obawiać, wszystko zachowam w tajemnicy.”

“...”

“No to od początku...”

“Cicho, Araragi-kun.” - przerwała mi Senjougahara.

“Ja to zrobię.”

“Senjougahara.”

“Sama opowiem.” - odpowiedziała.


Wróć do Strony Głównej Wróć do 003 Przejdź do 005