Haken no Kouki Altina PL: Tom 2 Rozdział 2

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Rozdział 2: Posłuszeństwo czy rebelia[edit]

Część 1[edit]

W północnym mieście Thionville, leżącym 8 li (35 km) od fortecy Sierck, z luksusowej karocy wysiadło dwóch mężczyzn w wojskowych mundurach. Pierwszym z nich był szlachcic obwieszony medalami oraz biżuterią, uzbrojony w szablę , niski i chudy, o spojrzeniu tak przebiegłym, że można je porównać jedynie do lisiego – inspektor Becker. Towarzyszył mu wyposażony w długi miecz oficer polowy czwartego stopnia, Boislow, który miał 27 pa (2 metry) wzrostu. Jego budowę można opisać jako grubokościstą, a twarz jak wielki głaz.


Boislow, widząc rozmieszczone wzdłuż ulicy stoiska, położył rękę na brzuchu i powiedział:

– Wspaniale. Sir Becker, tam są kurczaki z rożna.

– Znowu tylko jedzenie ci w głowie! – Becker, mrużąc oczy, kopnął Boislowa, po czym tupnął w bruk. – Cholera, gdzie orszak powitalny ?!

– Powinni być w północnej części placu Thionville.

– Chcą, abym to ja do nich poszedł ? Co za koszmarne powitanie. Dlatego nienawidzę wsi. W takich dziurach nie mają za grosz manier.

Becker, żaląc się, wpadł na biegnące dziecko.

– Ach.

– Ughh.

Chłopiec mniej więcej w wieku sześciu lat spojrzał na niego, mrugnął parę razy i powiedział, opuszczając głowę:

– Prz-Przepraszam!

Jego ubiór sugerował mieszczańskie pochodzenie. Chłopak miał na sobie dobrze wyglądające buty, jego ubranie było schludne, jednak nie dało się go nazwać eleganckim.

Becker uśmiechnął się łagodnie, co stanowiło całkowite przeciwieństwo nieokrzesanego nastawienia, jakie prezentował jeszcze parę sekund wcześniej.

– Ojej, nic ci nie jest, chłopczyku? – Pytając, wyciągnął lewą ręką elegancką chusteczkę z kieszeni na piersi.

Chłopiec pokiwał głową i odpowiedział:

– Jestem cały.

– Na pewno? Nic cię nie boli?

– Na pewno, proszę pana!

– Naprawdę? Ja uważam inaczej… Przecież się zraniłeś.

– Gdzie?

Becker, wciąż trzymając chusteczkę w lewej ręce, prawą dłonią chwycił za rękojeść swojej szabli. Mimo utrzymującego się łagodnego uśmiechu na twarzy inspektora jego oczy aż zrobiły się czerwone z wściekłości . Przy okazji, Boislow ignorował całe zajście, wciąż wpatrując się w stoiska.

– Gdzie? Naprawdę nie wiesz? Pokazać ci? W szy…!

Kiedy miał już wyciągnąć miecz i zadać cios, usłyszał, jak ktoś go woła.

– Inspektorze Becker!

Był to blondwłosy chłopak, zmierzający w jego stronę w wojskowym wozie.

– Inspektor Becker?! Przyjechałem z fortu Sierck, by pana odebrać! Jestem Eric Michael de Blanchard z przygranicznego regimentu Beilschmidt.

Chłopak podjechał do niego wozem, a następnie zeskoczył z miejsca woźnicy prosto na ziemię.

Becker, spoglądając na przystojnego Erica, zacisnął mocno zęby (wciąż się jednak uśmiechał) i łagodnie zdjął dłoń z rękojeści szabli.

– Oj, jestem wdzięczny, jednakże umawialiśmy się na późniejszą porę. Inspektor wyjął z kieszeni złoty zegar, mimo że mógł po prostu spojrzeć na ten znajdujący się na kościele.

Eric stanął na baczność i zasalutował, kładąc prawą dłoń na lewej piersi.

-

Jej wysokość Marie Quatre rozkazała mi przybyć wcześniej.

Wyraz twarzy Beckera zmienił się dopiero po usłyszeniu imienia księżniczki.

– Och, jej wysokość poczyniła jakieś przygotowania względem mej osoby?

– Oczywiście, inspektorze. Jej wysokość pragnie usłyszeć wieści ze stolicy. Proszę wsiąść do wozu. Należy do wojska, a więc będzie trochę trząść, dlatego proszę, by wytrzymał pan te niewygody przez jakiś czas.

– Hmmm… Boislow, jedziemy.

– Ach tak… Co? Ale jestem głodny…

Kiedy inspektor i eskortujący go oficer wsiadali do wozu, z tłumu zgromadzonego na placu wyszła kobieta, która podbiegła do chłopca i mocno go objęła, po czym w geście wdzięczności pochyliła głowę przed Erikiem.

Na ten widok Eric westchnął z ulgą i odpowiedział jej kiwnięciem.

– Ten inspektor zdrowo przesadził!

Eric aż kipiał ze złości, co było do niego kompletnie niepodobne.


Część 2[edit]

Jakiś czas później w pokoju Regisa.

– Rozumiem. Odebranie go wcześniej było dobrym posunięciem. Żeby chcieć zabić niewinne dziecko... – powiedział Regis zmęczonym głosem podczas czytania książki.

Eric położył ręce na stole i pochylił się w jego stronę.

– Gdybym przyjechał chwilę później, doszłoby do tragedii. Przewidział pan takie zajście?

– Przez ostatnie dni była świetna pogoda, no i chociaż tutaj zbiera się śnieg, na drodze nie powinno być tak źle, dlatego pomyślałem, że wóz może przybyć wcześniej... Poza tym niżej urodzeni szlachcice wywyższający się podczas delegacji stanowią normę.

– Naprawdę?

– Tak. Czarny charakter z tej książki jest dokładnie taki jak on.

– Fufufu... Sir Regis jest taki skryty ze swoimi przewidywaniami.

Eric nie spuszczał z niego wzroku.

Chyba zyskałem jego szacunek. Cieszę się, ale... – Regis przeczuwał, że było w tym coś więcej .

– Nie próbowałem tego ukrywać.

– Księżniczka naprawdę chce się z nim spotkać?

– Hmmm?

– Nie powiedział mi pan tak?

– Aach, to była jedynie kwestia dobrych manier. Altina wie jedynie, że ma do nas przyjechać inspektor. W końcu nie potrafi delikatnie obchodzić się z takimi ludźmi.

– Czyli to dotyczy także mnie?

– Haha, wybacz.

– Nic nie szkodzi, spełniłem jedynie pańską prośbę. W każdym razie ten człowiek jest niebezpieczny, więc proszę zachować czujność.

– Wiem... Już czas.

Altina musiała otrzymać powiadomienie podczas kolacji.

Oczywiście można było jej przekazać list zaraz po przybyciu inspektora, ale arystokraci zawsze upierają się, aby przestrzegać manier i protokołów, co tylko utrudnia życie. Prawdopodobnie robią tak jedynie dlatego, że chcą poczuć się ważniejsi, niż są w rzeczywistości.

Regis, wstając, zrobił niezadowoloną minę – w końcu przez to wszystko jego cenny czas, jaki mógł poświęcić na czytanie, został znacznie zredukowany.


Część 3[edit]

Księżniczka nie mogła zawsze przyjmować gości na placu, dlatego Evrard rozkazał zamienić stary magazynek na pokój audiencyjny. Oczywiście dobrze go wysprzątano i udekorowano. Zawieszono tam wyciągnięty skądś żyrandol, a ściany przyozdobiono zasłonami. Najwyraźniej za przygotowanie tego pomieszczenia odpowiadał Eric, bo chociaż Jerome był szlachcicem, cała ta sprawa interesowała go tyle co zeszłoroczny śnieg, a gdyby już musiał skorzystać z takiego pomieszczenia, wykorzystałby jakiś pokój w swojej rezydencji.

Na prośbę księżniczki pierwsza sala audiencyjna w forcie Sierck nie została urządzona, jak to w zwyczaju bywa, z podwyższeniem dla gospodarza (wtedy goście musieliby unieść głowy, aby na niego spojrzeć), lecz jak zwykła jadalnia z wielkim stołem, przy którym zajęła honorowe miejsce na samym jego środku.

Lewa ręka Altiny wciąż była na temblaku, dlatego ponownie musiała zasłonić ją peleryną, aby zasiadający po jej prawej stronie Becker i Boislow jej nie dostrzegli. Nie oddzielali ich od niej strażnicy, ponieważ Regis przyznał, że są mniej groźni od Dietharta.

Clarissa bez słowa podała czerwoną herbatę.

– Oooch! – Becker obrzucił pokojówkę pożądliwym spojrzeniem.

Altina rozpoczęła rozmowę.

– To musiała być długa i ciężka podróż, inspektorze.

– Ach, tak. Po raz pierwszy wysłano mnie w tak odległe miejsce... Jednakże tutejsze krajobrazy są wręcz przepiękne.

– Hahaha... Nie musi pan tego ukrywać. Pewnie zszokowało pana, jak bardzo zacofane jest to miejsce.

Rozmowa przebiegała gładko. Becker w obecności członka rodziny królewskiej był posłuszny jak dobrze wytresowany piesek, a niewtrącający się do niej Boislow zajął się jedzeniem owoców podanych razem z herbatą.

W sali audiencyjnej znajdowali się także zasiadający po lewej stronie księżniczki Regis oraz aspirujący do roli oficera eskortującego Eric, jak również pełniący straż przy drzwiach Evrard wraz ze swoimi rycerzami. Przy stole powinien siedzieć także Jerome, ale nawet nie próbował wymyślić żadnej wymówki – po prostu powiedział, że ma to wszystko głęboko w poważaniu, i gdzieś zniknął.

Eric wyszeptał do Regisa:

– Powiedział pan księżniczce o tamtym incydencie?

– Źle by się to skończyło. Bez wątpienia rzuciłaby się na inspektora , a gdyby do kwatery doszło, że Beckerowi coś się stało, cała sprawa przybrałaby naprawdę zły obrót – odpowiedział cicho Regis.

– Wziął pan ze sobą list?

– Oczywiście. – Becker, robiąc wyniosłą minę, powoli go wyciągnął. – To korespondencja od generała Latreille.

– Od Latreille… – Altina momentalnie spochmurniała. W końcu to za jego sprawą znalazła się w swoim obecnym miejscu pobytu. Z drugiej strony, chociaż mieli inne matki, wciąż pozostawali rodzeństwem.

Księżniczka wzięła kopertę, ale jej nie otworzyła (zresztą to jeszcze bardziej pogorszyłoby jej humor); zamiast tego podała ją Regisowi, aby przeczytał wiadomość.

– Wedle rozkazu – powiedział chłopak, biorąc list.

Zaczynał się od długiego grzecznościowego paragrafu powitalnego, w którym nadawca dziękował siostrze za jej ciężką pracę w przygranicznym regimencie. Regis przejrzał na szybko całą zawartość, znajdując w nim skróconą wersję rozkazu, brzmiącą następująco: „Zająć należący do Księstwa Varden oraz Federacji Germanii Fort Volks”.

– To… – Regis westchnął głęboko.

Księżniczka pochyliła się w jego stronę.

– To wspaniały fort, tak? Rozkazy mówią, że mamy go zająć sami?

Eric nie wytrzymał.

– Mamy sami zaatakować Fort Volks?!

– Taki właśnie jest rozkaz.

– Proszą o zbyt wiele!

Altina spytała Erica:

– Czyli to takie trudne, jak myślałam?

– Wasza wysokość, to forteca nie do zdobycia! Atakowaliśmy ją już wielokrotnie, jednakże nie udało się jej przejąć nawet dziesięciu tysiącom żołnierzy!

– Skoro teraz o tym wspomniałeś... Diethart mówił chyba, że przez ten fort nie mogą napaść Varden.

Regis przypomniał sobie książkę o tej fortecy.

– O ile pamiętam, według kronik Cesarstwo czterokrotnie próbowało zdobyć ten fort. Po raz pierwszy z trzema tysiącami, drugi już z ośmioma i dwa razy z armią liczącą dziesięć tysięcy zbrojnych.

– Nie wygraliśmy?

– Eee… Nie, wasza wysokość. Polegliśmy.

Regis w obecności osób trzecich podczas rozmowy z księżniczką musiał używać formalnego języka, chociaż sama Altina upierała się, że nie ma to żadnego znaczenia.

– Jakich sił możemy użyć?

– Tysiąc żołnierzy musi zostać do obrony, więc możemy wysłać dwa tysiące ludzi.

– Tylko tylu?

– Tak. W dodatku rozkaz mówi, iż mamy uderzyć do dwunastego lutego, a więc brak nam czasu na zwiększenie naszych szeregów.

Zakłopotana mina księżniczki nikogo nie dziwiła.

– To w ogóle możliwe?

– Bardzo…

Eric wstał z krzesła.

– Ja też tak myślę! Ten rozkaz to czysty absurd!

Evrard i stojący obok niego żołnierze wymienili spojrzenia, a atmosfera zrobiła się tak gęsta, że dałoby się ją kroić nożem.

Jedynie Becker się uśmiechał; prawdę mówiąc, cała sytuacja go bawiła.

– Czyż uznanie rozkazu za absurdalny nie jest nieuprzejme? Został wydany przez feldmarszałka Latreille oraz zaakceptowany przez dowództwo, innymi słowy, można to uznać za wolę samego Cesarza. Dla żołnierza nie ma większego honoru niż wypełnienie jej.

Najprawdopodobniej bawiło go wydawanie niemożliwych do wykonania rozkazów w imieniu Cesarza.

Eric spojrzał na niego.

– Ugh. Skoro monsieur uważa, że nie ma większego honoru, to może poprowadzi natarcie na pierwszej linii! Otrzymanie kuli od przeciwnika z pewnością zmieni pańskie poglądy.

– Och? Śmiesz mnie znieważać, chociaż jesteś jedynie pachołkiem? Ty… Jak się nazywasz?

– Eric Michael de Blanchard. Nie słyszał pan, jak się przedstawiałem?

– Hmmp. Nie interesują mnie nazwiska rodowe, o których słyszę po raz pierwszy w życiu. Erica ponosiły nerwy, ale nie można mu się dziwić. W końcu trudno było prowadzić spokojną rozmowę z osobą odpowiedzialną za dostarczenie takiego rozkazu, nie mówiąc już o tamtym incydencie w mieście.

Regis uniósł rękę, żeby ich uspokoić.

– Otrzymaliśmy list, a jego zawartość jest dla nas jasna. To wszystko.

– Hmmm. O ile wykonacie rozkaz, nie powinno być żadnego problemu… jednakże inspekcja regimentu to już zupełnie inna sprawa.

– Nie marnujmy czasu księżniczki na rozmowy o sprawach administracyjnych. - Hmm? Racja. – Becker pokiwał głową, a potem dodał sarkastycznym tonem: – Podobno ten regiment ostatnio wzmocnił swe szeregi o nowych ludzi, dlatego też nie mogę się doczekać wieści o waszym chwalebnym zwycięstwie w imię Cesarza.

– Wzmocnił szeregi? Ostatnio zatrudniliśmy nowe pokojówki… Monsieur pragnie, byśmy dołączyli je do sił mających zaatakować fort? – Regis udał, że nie wie, o co chodziło inspektorowi.

Na tym zakończyło się zebranie, a Regis zaczął objaśniać Beckerowi dokumentację twierdzy.. W końcu inspektor nie został tam wysłany jedynie w roli kuriera, ale miał też dokonać audytu dokumentacji i zgłosić dowództwu wszelkie napotkane nieprawidłowości.

Regis pomyślał, że przejrzenie całej tej papierkowej roboty zajmie im wieki, jednak Becker w ogóle się tym nie interesował i zadziwiająco szybko wrócił do swojego pokoju.


Część 4[edit]

Jakiś czas później, późnym wieczorem.


Regis segregował dokumenty przy blasku świec, kiedy ktoś zapukał do jego pokoju.

– Hmmm? Proszę.

Przez drzwi weszła dziewczyna o ognistych włosach.

– Dobry wieczór, Regisie.

– Ach… Znowu przyszłaś o tak późnej porze…

– Co?

– Nic… Nic w tym złego, tylko uważaj, żeby ludzie nie zaczęli o tym plotkować.

– Hmm? – Altina przechyliła głowę ze zdziwienia, więc najwyraźniej nie wiedziała, co miał na myśli.

Regis postanowił nie wyjaśniać jej tego i powiedział jedynie: – Nie odwiedzaj zbyt często innych w środku nocy.

– Jak zawsze jest tu pełno papierów.

– Mam też takie, które musisz podpisać.

– Hm? Jeżeli jedynie o podpis chodzi, nie widzę w tym problemu.

– Naprawdę? Więc weź to, tamtą stertę i tamtą małą górę…

– Ale nie potrafię pisać zbyt szybko.

– Heh…

– Ten inspektor coś knuje.

– Zauważyłem. Podczas kolacji kilkukrotnie sprawdzał zegarek. To naprawdę niepokojące.

– Nie o tym mówię. Po prostu mam co do niego złe przeczucia.

– Cóż, pewnie masz rację.

– Wiesz coś?

– Eric powiedział mi, że kiedy przeglądał moje dokumenty, bardziej interesowała go łapówka niż sprawdzanie, czy kwestie administracyjne są zrobione poprawnie.

Altina otworzyła szeroko oczy.

– He? Co?

– Czyli nieważne, jak dobrze będzie napisany raport, znajdzie jakiś błąd i powie, że tę część trudno zrozumieć, ta mu się nie podoba albo że jakieś słowo jest zamazane.

– Więc szuka kłopotów!

– „Mogę przymknąć na to oko, jeżeli moją kieszeń obciąży trochę monet”. Przynajmniej takie wrażenie sprawia cała sprawa.

Jerome kiedyś oskarżył Regisa o łapówkarstwo, bazując jedynie na swoich doświadczeniach z urzędnikami.

Altina odwróciła się i chwytając za klamkę, powiedziała:

– Już ja go nauczę!

– Chwila! Coś takiego jest normalne! Może i to zgniłe jajo, jednak jest wielu mu podobnych.

– Dałeś mu łapówkę?! – Altina wlepiła w niego gniewne spojrzenie.

Regis, kręcąc głową, odpowiedział:

– To by cię rozgniewało, więc tego nie zrobię… chociaż uważam, że rozsądna łapówka ułatwiłaby sprawę.

– Nie wybaczę tego.

– Jemu? Czy mnie?

– Wam obu! Muszę naprostować ten jego podły charakter!

– To byłoby bardzo kłopotliwe. Ma znajomości w kwaterze, więc tak łatwo się nie wykpimy, jeżeli czymś go rozgniewamy. Możesz za to stanąć nawet przed komitetem dyscyplinarnym.

– Kogo to obchodzi?!

– Znaczy się, jesteś księżniczką, więc ciebie by nie wezwali… w takiej sytuacji to ja miałbym problemy.

– Ghh!

Trochę przesadziłem, odgrywając zakładnika – pomyślał Regis. Nie miał jednak wyboru, bo gdyby jej nie zatrzymał, zaprzepaściłaby wszystkie swoje dotychczasowe wysiłki.

– Inspektor ma znajomości w kwaterze, to dzięki nim ma tę pracę. Robienie sobie wrogów nie jest najlepszym posunięciem.

– Ma tak silne plecy, że może wprost prosić Erica o łapówki.

– Dokładnie.

Nawet śmiał obłapiać wzrokiem Altinę i Clarissę, chociaż księżniczka tego nie zauważyła.

Poza tym nie mogli dolewać oliwy do ognia.

Zaciśnięte w pięści dłonie Altiny zaczęły drżeć, bo nie mogła znaleźć niczego, na czym mogłaby wyładować gniew.

– Uuu!

Regis zmienił temat:

– Zostawmy to. Przyszłaś, żeby omówić rozkazy od księcia Latreille, prawda?

– No tak! Co zrobimy?

– Fort Volks…

– Co to za forteca? Nigdy jej nie widziałam.

– Ani ja. I gdybym miał wybór, wolałbym nigdy jej nie oglądać. Według książek fort stoi na łagodnym wzniesieniu, a jego ścianę stanowi pionowy klif mający 225 Co (100 m) wysokości. – Czyli sześć razy wyższy niż fort Sierck . – W dodatku na wysokości 100 Co (44 m) znajduje się platforma z działami.

– To więcej, niż ma jakikolwiek budynek w cesarstwie.

– Klif rozciąga się na jego południowej i wschodniej stronie, a po północnej i zachodniej są góry.

– Więc możemy go zaatakować od strony gór?

– Do zachodniej strony można podejść, nie wchodząc w zasięg dział, ale podczas budowy fortu wykopano głęboki rów, który należy pokonać, aby dotrzeć do fortecy, więc ta droga wcale nie stanowi lepszego rozwiązania… Z kolei na północy zbocze jest, co prawda, mniej strome i było tam wejście do starych kopalń, ale leżało w wąwozie, do którego wdarła się woda i obecnie stanowi jezioro.

– Nie możemy zignorować fortu i uderzyć bezpośrednio na stolicę?

– Z pewnością przegramy, jeśli ruszymy na przeciwnika mogącego z łatwością odciąć naszą linię zaopatrzenia. Oni nie będą mieli z nią najmniejszego problemu, podczas gdy my w końcu wyczerpiemy nasze zapasy i zostaniemy zmuszeni do wywieszenia białej flagi.

– Ach, no tak. To może zaatakować ich, kiedy będą poza fortem?

– Po prostu do niego uciekną? A ściganie ich nie różniłoby się niczym od frontalnego ataku, czyli zalaliby nas gradem kul z dział.

– Rozumiem.

– Podczas poprzednich czterech prób zdobycia tej twierdzy Cesarstwo próbowało ataku w nocy oraz oblężenia…

Ale znajdują się obecnie w takiej sytuacji, ponieważ wszystkie poprzednie kampanie przeciw fortowi poległy. Forteca sama w sobie była doskonała, a w dodatku jej dowódcy nie brakowało oleju w głowie.

Regis się poskarżył:

– Jeśli to możliwe, naprawdę wolałbym tego nie robić.

– To niemożliwe.

– Ach…

Książę Latreille zręcznie obrócił sytuację na swoją korzyść, co pokazywało, że potrafi dobrze adaptować się do sytuacji w starciach z przeciwnikami, których siła przekraczała jego wcześniejsze oczekiwania.

Altina powiedziała z pewnością w głosie:

– Musimy to zrobić! Latreille, wydając ten rozkaz, z pewnością był przekonany, że damy radę go wykonać.

– He?

– Co? Skoro dostaliśmy od niego taki rozkaz, to znaczy, że ma pewność, iż uda nam się zdobyć fort, prawda?

– Nie.

– He? – Altinę wyraźnie zszokowała odpowiedź Regisa.

Jest zbyt czysta i niewinna.

– Latreille chce… żebyś podczas ataku na fortecę nie do zdobycia poniosła jak największe straty, dzięki czemu stracisz nie tylko żołnierzy będących pod twymi rozkazami, ale także swoje wpływy, jakie dotychczas zyskałaś.

– Dlaczego? Plan się nie uda?

– W ten sposób znacznie osłabi przygraniczny regiment, który nieoczekiwanie zyskał na sile, prawda? Taki właśnie jest prawdziwy cel tego rozkazu.

– Co takiego?!

Altina zrobiła się czerwona ze złości i grzmotnęła ręką w stół, co sądząc po echu, jakie rozeszło się po pokoju, musiało być bolesne.

– Życie żołnierzy są dla niego nic niewarte?!

Pewnie tyle samo co pionki w szachach.

– Altino, uspokój się. Nie planuję poświęcać żołnierzy.

– To co zrobimy?! Ach, no tak, w końcu musimy wypełnić ten rozkaz.

– Skoro jest tu Becker, nie mamy innego wyboru.

– Nawet jeśli wyruszymy, to i tak pewnie napisze w raporcie, że nawet się nie staraliśmy.

– Dlatego właśnie musimy jakoś go udobruchać…

Altina głęboko się zamyśliła, szukając sposobu, aby ochronić swoich żołnierzy.

– Eee… A co będzie, jeśli zignorujemy rozkaz?

– To będzie akt zdrady. Zostaniemy uznani za rebeliantów, po czym wyślą pierwszą armię, żeby się nas pozbyć.

– Rebeliantów?!

– Przecież jesteś już na to przygotowana, prawda?

– No tak… Ale są silni, co nie?

– Oczywiście. Już wcześniej o tym wspominałem. Pierwsza armia składa się z najsilniejszych żołnierzy w całym kraju, dysponuje najlepszym wyposażeniem i ogólnie nie ma sobie równych w całym Cesarstwie. Są także obeznani z sytuacją na granicach, więc gdyby przyszło nam z nimi walczyć… Nie wyglądałoby to za ciekawie.

– Nie damy rady wygrać?

– Zdrowy rozsądek podpowiada, że to dla nas niemożliwe… No i nie mamy pewności, czy Jerome i Evrard stanęliby po naszej stronie. Nasi żołnierze nie są gotowi na starcie z księciem Latreille.

Altina zagryzła wargi.

– Też prawda. Więc co zrobimy?

– Trzeba zaatakować fort w taki sposób, aby zminimalizować nasze straty. Jednak aby to osiągnąć, musimy wywrzeć dobre wrażenie na inspektorze Beckerze, żeby później jego raport do kwatery miał o nas jak najlepszy wydźwięk.

– Frustrujące.

– Co za prosty komentarz. Też tak czuję, ale nie ma innego wyjścia.

Regis otworzył książkę leżącą na jego biurku.

– Cóż, już przyjrzałem się szczegółom dotyczącym fortu Volks, dlatego musisz jedynie jak najszybciej wyleczyć swoją rękę.

– Wiem… Hmm? – Altina spojrzała na biurko Regisa.

– Coś nie tak?

Czyżby w końcu zainteresowały ją książki?

To był stary tom, co z miejsca sugerowały jego wyblakłe kolory, w dodatku stworzony jeszcze techniką łączenia ze sobą stron za pomocą sznurków i wyrzeźbienia tytułu w twardej okładce – wyraźnie było widać, ile wysiłku włożono w jego wykonanie.

– To książka o forcie Volks?

– Wiedziałem, że może do tego dojść… Cóż, nie do końca. Po prostu zauważyłem ją, przechodząc ulicą. To kroniki historyczne, napisane przed czterdziestu laty.

Pięćdziesiąt lat wcześniej. Jest rok osiemsetny, obecny cesarz Liam XV jeszcze nie zasiadł na tronie. Rządził wtedy Vicente Winston, który dobierał swoich ministrów, bazując na ich talentach, jak poezja oraz literatura. Sam także był uzdolniony w tym kierunku, stworzył wiele wielkich dzieł wzbogacających kulturę Cesarstwa. Postęp technologiczny w produkcji papieru oraz druku był możliwy jedynie dzięki temu, iż przeznaczył on naprawdę sporą sumę na badania nad nimi.

Jednak z drugiej strony obciął wydatki przeznaczone na wojsko, co poskutkowało brakiem rekrutacji nowych żołnierzy, przez co Cesarstwo przegrywało walki na wszystkich frontach.

Tereny miasta Thionville także zostały przejęte przez Księstwo Verden i pozostawały w ich rękach przez długi czas.

Po tym, jak Vicente Winston odszedł w wyniku choroby, władzę przejął wtedy jeszcze piętnastoletni Liam.

Generała Corneille Arneala mianowano feldmarszałkiem, jednak był to pusty tytuł, ponieważ cesarz został głównodowodzącym armii. Ten jednak nie znał się na prowadzeniu wojny, przez co Cesarstwo utraciło wtedy trzydzieści procent terenów państwa.

Corneille Arneal przegrupował osłabioną armię i zaczął zwyciężać na wszystkich frontach, ponownie przesuwając linię frontu w stronę wroga. Północne tereny zostały wyrwane Księstwu Verden, ich siły zepchnięte w tył, a armia cesarska wyruszyła w stronę ich stolicy.

Wzgórza Księstwa Verden były bogate w złoża żelaza, dlatego utworzono tam kopalnię. Cesarskiej armii nigdy by nie przyszło do głowy, żeby przekształcać je w fortecę nie do zdobycia.

Dziesięć lat później feldmarszałek Corneille Arneal poległ w bitwie, siły zbrojne ponownie pogrążyły się w chaosie, Cesarstwo zostało zaatakowane ze wszystkich stron, a linie frontu przemieściły się do miejsca, gdzie znajdują się do dzisiaj.

W roku cesarskim osiemsetdwunastym księstwo w celach defensywnych zamieniło swoje kopalnie w fortecę, natomiast Cesarstwo odbudowało leżące w jej pobliżu miasto Thionville, a niedaleko postawiło twierdzę mającą opierać się najazdom z Volks, czyli Fort Sierck, w którym obecnie przebywał Regis.

– W każdym razie ta książka opisuje też detale tamtej fortecy.

– Jest z tamtych czasów?

– Dokładnie. Jak mówiłem, napisano ją jakieś czterdzieści lat temu i opisuje przekształcenie kopalń w fortecę. To część serii przedstawiającej odbicie północnych terenów oraz historię Thionville. To jedna z ośmiu istniejących kopii tej książki… No i chociaż techniki tworzenia papieru osiągnęły wtedy już całkiem wysoki poziom, nie można tego powiedzieć o introligatorstwie[1], więc ta książka jest na swój sposób unikatowa.

– Hmmmm. Musiała być droga.

Regis, słysząc to, aż cały zesztywniał, bo nie spodziewał się, że Altina zaatakuje go od tego frontu.

– Niezbyt…

– Gdzie twój miecz?

– Zrobiłbym sobie nim tylko krzywdę.

– Gdzie on jest?

– Zanim to zajdzie dalej, chcę, żebyś pamiętała, iż stanowił mój osobisty przedmiot i nie został mi przydzielony przez armię, dobrze?

– Aha. To gdzie on jest?

– W Thionville… w lombardzie. O ile nie został już sprzedany.

– Jaki żołnierz zastawiłby swój miecz?!

Altina, krzycząc, pochyliła się w stronę Regisa, podczas gdy ten odchylił się do tyłu, mało nie lądując na ziemi.

– No bo zaczął już rdzewieć przez zaniedbanie…

– Ile kosztowała ta książka?!

– Nie była taka droga… Dwieście.

– Fiu. Hmmm. Dwieście brązowych monet to wciąż strasznie drogo, ale powinien ci na to wystarczyć tygodniowy żołd.

– Nie… Chodziło mi o srebrne monety.

Jedna taka moneta miała wartość stu brązowych.

Ramiona Altiny zaczęły trząść się z gniewu.

Chwyciła swoją bladą jak jedwab prawą ręką głowę Regisa – jej druga ręka wciąż znajdowała się na temblaku, więc nie mogła jej używać.

– Jesteś głupi?! Heee?! Bez wątpienia jesteś!

– To jestem czy nie? Chociaż tego nie żałuję…

– Masz natychmiast pożałować!

– Ale to cenna książka. Wspaniale napisana, a jej wartość historyczna…

– Skąd wziąłeś dwieście srebrników?!

– No cóż, nie zdobyłem… ale po mieście rozeszło się, iż zostałem strategiem, więc sklepikarz zgodził się zapisać to na mój rachunek.

– No i jeszcze się zadłużyłeś!

Altina jeszcze mocniej zacisnęła palce na głowie.

– Nie, nie. To tylko jest wzięte na kreskę, to co innego niż dług…

– Słuchaj!

– Tak jest!

– Mama powiedziała mi, że zwykli ludzie żyją w ubóstwie, ale z samej biedy się nie umrze. O ile nie ma się żadnych długów.

– Cóż, Cesarstwo szybko się rozwija.

– Skoro to rozumiesz, nie pożyczaj pieniędzy na książki!

– To boli… Moja głowa…

– Jeśli potrzebujesz tak kosztownej książki, masz to wcześniej ze mną omówić! W końcu jesteś moim strategiem.

Spojrzała na niego z wyrzutem, przez co Regis poczuł się winny.

– Nie mogę tego zrobić.

– Dlaczego?!

– Bo ta książka… Nie kupiłem jej na potrzeby regimentu, tylko dla własnej przyje… Boli, boli, boli!

– Marnujesz pieniądze!

Regis nie mógł temu zaprzeczyć.

Altina w końcu puściła jego głowę.

Potrafiła władać tamtym gigantycznym mieczem jedną ręką, więc chociaż nie karała Regisa na poważnie, chłopaka i tak bolało to na tyle, że z oczu płynął mu strumień łez.

– Nie dostałem takiego wykładu, odkąd rozwścieczyłem siostrę, zapisując się do Akademii Wojskowej.

– Więc ona też miała ciężko… Trudno, pożyczę ci te pieniądze. Masz jak najszybciej spłacić tamten dług.

– Co? To trochę…

– Lepsze to niż plotki, że mój strateg zapożycza się na prawo i lewo, prawda?

– Cóż, tak…

– Coś nie tak? Nie hamuj się.

– Naprawdę? Skoro już pożyczam pieniądze, są dwie inne książki… A, nic, nic nie mówiłem!

– Rety, co za mol książkowy!


Część 5[edit]

Następnego dnia Regis spłacił swoje długi, jednak ponieważ wóz pomiędzy miastem a fortecą kursował jedynie raz dziennie, noc musiał spędzić w miejskiej strażnicy.

Kiedy po powrocie otworzył drzwi swojego pokoju…

– He?

– Ijaa?! – Siedzący na krześle Eric aż podskoczył.

Zapiszczał jak dziewczyna – pomyślał Regis.

– Eee… Coś nie tak? Czemu jesteś w moim pokoju?

– Ach, bardzo przepraszam. Wszedłem do środka, bo nigdzie nie mogłem pana znaleźć…

– Księżniczka nie powiedziała ci, że pojechałem do miasta?

– Aha. Jej wysokość nie jest osobą, z którą ktoś bez odpowiedniego statusu może swobodnie rozmawiać. Sir Regis jest tu wyjątkiem.

– Rozumiem…

Altina zachowywała się swobodnie, co czasem zbijało Regisa z tropu, ale mimo wszystko była księżniczką i dowódcą fortecy, a nie osobą, którą można spytać, gdzie podział się oficer administracyjny piątego stopnia.

W takich chwilach nieposiadanie oficera prowadzącego ani podwładnych było uciążliwe.

– Tylko skoro mnie szukałeś, to czemu siedziałeś na moim krześle?

– Uuu… To… Eee… Zastanawiałem się jedynie…co sir Regis zwykle myśli… – odpowiedział Eric z rumieńcem na twarzy. To i niepewne ruchy, jakie wykonywał, nie przypominały w niczym rycerza; zachowywał się zupełnie jak zwykła niewiasta.

Regis powiedział po chwili milczenia:

– Co za ciekawy sposób na szukanie kogoś…

– Najmocniej przepraszam.

– Nie szkodzi. Masz do mnie jakąś sprawę?

Eric wziął głęboki oddech, żeby się uspokoić, i kiedy na jego twarz zawitała ponownie typowa dla niego poważna mina, odpowiedział:

– Chodzi o fort. Może nie powinienem o to pytać, ale co planujesz zrobić?

– Uuuch. Najwyższy czas podjąć decyzję, ale i tak będziemy potrzebowali trochę czasu na przygotowania.

Wedle rozkazu księcia Latreille mieli jeszcze miesiąc na dokonanie ataku.

Regis musiał omówić całą sprawę ze wszystkimi, dlatego wydał Ericowi polecenie:

– Możesz przyprowadzić sir Jerome’a oraz monsieur Evrarda do sali konferencyjnej? Ja pójdę po księżniczkę.

– Przyjąłem. Obaj przeprowadzają ćwiczenia poza fortem, więc to trochę zajmie.

– Trening… Cóż za pasja.

– Atak na Fort Volks to poważna sprawa.

– Ta.

– Pójdę już.

Eric stanął na baczność, po czym szybko opuścił pokój.

Regis wziął niezbędne dokumenty i skierował się do komnaty Altiny, ale kiedy przechodził koło stołówki…

– Hiaaa!

Usłyszał cichy krzyk.

– Hmmm?


Regis skierował swoje kroki do stołówki.

Chociaż zegar na ścianie wskazywał drugą po południu, wewnątrz nie było żywej duszy, za co odpowiadał Jerome, który wezwał wszystkich oficerów na ćwiczenia. Wszystkie stoły jak zawsze stały równo i zostały dokładnie wyczyszczone, jednak na jednym Regis dostrzegł porzuconą szmatę. Za sprzątanie tam była odpowiedzialna Clarissa, a ona nigdy by nie zostawiła niedokończonej pracy... Zawsze można uznać to za wyjątek potwierdzający regułę, jednak odniesienie szmaty do kuchni zajęłoby dosłownie parę sekund.

Regis podniósł ją ze stołu.

Wciąż była mokra, co oznaczało, że jeszcze przed chwilą nią sprzątano.

– Co aż tak pilnego mogło się stać?

W tym momencie z kuchni dobiegł jakiś cichy dźwięk.

Ktoś zaczął już przygotowywać kolację? To pewnie Clarissa.

Regis ruszył w stronę drzwi prowadzonych do kuchni.

– Przepraszam, że przeszkadzam... – powiedział zaglądając do środka.

Kuchnia była półokrągła, a więc pewnie usadowiona przy zewnętrznej ścianie wieży. Stoły do gotowania ustawiono po obu stronach pieca, przy którym stali chudy mężczyzna o lisim spojrzeniu oraz drugi o budowie przypominającej wielki głaz. Na podłodze, tuż przed Beckerem i jego oficerem eskortującym Boislowem, leżała dziewczyna o brązowych włosach splecionych w kucyk.

Regis nie mógł uwierzyć własnym oczom.

– Co...?!

Dziewczyna uniosła głowę. Regis od razu rozpoznał Clarissę, jednak ta spuściła wzrok, jak tylko go zauważyła.

– Sir Regis... nie powinien tu przychodzić.

– Co wy robicie?!

Becker parsknął.

– Hmmmp. Nie dałeś mi tego, czego chciałem, więc poszedłem poszukać sobie zastępstwa. A może zmieniłeś zdanie?

– Ty... Słyszałem, że inspektorzy są podłymi ludźmi, ale... posunąłeś się o wiele za daleko!

– Ej, ej, jesteś tylko podrzędnym oficerem administracyjnym, a ja inspektorem, pamiętasz? Jesteś pewny, że chcesz, abym napisał nieprzychylny ci raport?

– Uuuch... Mademoiselle Clarisso, proszę tu podejść. Księżniczki raczej nie uszczęśliwi wieść, że wykonywałaś polecenia tej osoby.

– To... Rozumiem, ale...

Clarissa wstała i chwiejnym krokiem podeszła do Regisa, który mocno ją objął, jak tylko się do niego zbliżyła.

Haken no Kouki Altina - Volume 02 - NCP4.jpg

– Sir Regisie...

– Ach...

Trzęsła się.

Regis jeszcze nigdy nie widział Clarissy w takim stanie.

Becker prychnął:

– Miałem cię jedynie za podrzędnego stratega, a okazujesz się wielkim rycerzem! Bez grosza przy duszy i tak nie umoczysz! Ach, cóż za tragedia. Najwyraźniej ten regiment planuje rebelię!

– Proszę nie pleść bzdur. Pańskie czyny są pogwałceniem prawa. Złożę na pana doniesienie do sądu wojskowego.

– Cóż ja takiego zrobiłem? Nie rozśmieszaj mnie.

– Same żądanie łapówki i usiłowanie gwałtu powinny wystarczyć, ale podczas śledztwa dogrzebią się innych pańskich występków, których dopuścił się pan w innych miejscach, nieprawdaż?

Becker strzelił językiem i wskazał Regisa podbródkiem.

– Ucisz go.

– Wraaa!

Regis chwycił mocno Clarissę i rzucił się do ucieczki, a dokumenty, które miał ze sobą, upadły na podłogę.

– Haha! Już ja zatkam ci usta!

Regis wyczuł bijącą od niego żądzę krwi.

Becker wymamrotał pod nosem tonem, jakby cała sprawa go nie obchodziła:

– Aach, jaka szkoda takiej pięknej kobiety.


Regis wbiegł do stołówki ciągnąc za sobą Clarissę omijał stoliki, zmierzając w stronę wyjścia. Niestety, Boislow okazał się być szybszy, niż mogłoby to sugerować jego ciało, albo po prostu Regis był zbyt wolny, i osiłek zastawił uciekającym drogę do drzwi.

- Wahaha!

- Ghh...

Stołówka oficerska znajdowała się na parterze, a to wykluczało obecność w niej dużych okien, zaś przez małe okienka, które wpuszczały światło do środka, nikt by się nie przecisnął.

Boislow powoli wyciągnął miecz, oblizując usta.

Widząc to, Clarissa objęła obiema rękami dłoń Regisa i powiedziała:

– Sir Regisie... Muszę jedynie to wytrzymać, nic mi nie będzie. Nie mamy innego wyboru.

– Chcesz się dla mnie poświęcić? To okropne... Już wolę zginąć.

– Jesteś dla księżniczki kimś niezastąpionym.

– Mademoiselle Clarisso. Każdy spotka kiedyś swój koniec. Poza tym szczerze wierzę, że odrzucenie swoich zasad równa się ze śmiercią.

– Mimo to nadejdzie kiedyś chwila, kiedy monsieur będzie musiał zacisnąć zęby i znieść upokorzenie, żeby móc coś osiągnąć.

– Jeśli miałbym znieść upokorzenie, poradzę sobie z tym jakoś, jednak nie mogę pozwolić, żeby ktoś taki jak ty cierpiał.

– Sir Regisie... Kobieta taka jak ja... Takie słowa pod mym adresem są zakazane.

W tym momencie Boislow ruszył i w mgnieniu oka znalazł się tuż przed nimi.

– Hahahaha, możecie umrzeć razem!

Uniósł miecz, po czym ciął nim ku ziemi.

Regis objął mocno Clarissę, żeby ją obronić, ona zresztą także zacisnęła ręce wokół niego. Chłopak wściekł się na siebie, że jest tak bezużyteczny, iż nie może nawet posłużyć jako tarcza dla niej.

Boislow szczerzył kły jak jakaś bestia... nagle jednak zrobił przepełnioną bólem minę.

– Wghhh!

Na jego nogi polała się krew, a on sam padł na ziemię.

– He? – Regis nie wiedział, co się dzieje.

Za Boislowem stał Eric, trzymający w ręku zakrwawiony miecz.

– Hee, hee, hee... Sir Regisie, mademoiselle, nic wam nie jest?

Regis w odpowiedzi pokiwał głową, po czym spojrzał na leżącego na ziemi mężczyznę.

– Nie żyje?

– Ominąłem ważne organy.

Wielki mężczyzna wił się na podłodze, jęcząc. Z jego rany ciągnącej się od pośladka aż po koniec uda tryskała krew, jednak same obrażenia w żaden sposób nie zagrażały życiu. Nie był jednak w stanie sięgnąć ponownie po miecz.

Regis z ulgą położył rękę na piersi.

– Uratowani... Dziękuję, Ericu.

– Nie ma za co. Z radością pomogłem sir Regisowi.

– Skąd wiedziałeś, gdzie jestem?

– Monsieur nie był w sali narad, wiec poszedłem pana poszukać. Na całe szczęście jest pan bezpieczny. Teraz trzeba ukarać i jego. – Eric, mówiąc to, spojrzał w głąb stołówki.

Becker rzucił, krzywiąc się: – Atak od tyłu nie jest wbrew kodeksowi rycerskiemu?

Jego oczy płonęły, zupełnie jak ślepia jakiegoś demona wyciągniętego wprost z Biblii.

Eric przyjął postawę do walki.

– Nie będę się sprzeciwiać, jeśli wniesiesz przeciwko mnie zarzuty... ale to będzie dopiero po tym, jak wrzucę cię do lochu.

Regis podświadomie zerknął na niego.

Nie tylko jego wygląd, ale także i zachowanie przypominały rycerza z bajek dla dzieci. Oczywiście to porównanie jest przesadzone, jednak doskonale go opisuje.

Oczy Beckera zrobiły się czerwone z wściekłości, a z kącika jego ust zaczęła wypływać ślina.

– Ty... Ty... Ty plebsie! Mnie wtrącić do lochu?!

W tym momencie Becker wyciągnął broń. Nie był to jednak miecz uwieszony u pasa, lecz ukryty pod koszulą najnowszy model pistoletu, pochodzący z Wielkiej Brytanii. Po wystrzale należało załadować do niego pocisk, jednak nie wymagał podpalenia ląntu , a więc był gotowy do wystrzału zaraz po załadowaniu.

Eric zagryzł wargi.

Na otwartej przestrzeni miałby szanse, jednak drogę do Beckera zagradzały mu leżący na ziemi jego towarzysz oraz stoły, przez co nie mógł odpowiednio szybko natrzeć na przeciwnika. Pistolet po strzale wymagał przeładowania, ale Eric nie miał jak zasłonić się przed jego pierwszym wystrzałem, a przy tak małej odległości, jaka ich dzieliła, nie było żadnych wątpliwości, że zostanie trafiony. A po wyklinowaniu go Becker zabije także Regisa i Clarissę. Na szczęście inspektor nie zaatakował od razu po wyciągnięciu broni – najwyraźniej rozważał, jak może potoczyć się to starcie.

Regis, szukając wyjścia z zaistniałej sytuacji, przejrzał w myślach przeczytane książki.

– To chyba najlepsze wyjście.

– Sir Regis ma jakiś plan? – Clarissa trzymała się kurczowo za rękaw jego munduru.

– W szachach jeszcze nikt mnie nie pokonał. Zajmę się tym – odpowiedział, delikatnie odsuwając od siebie załzawioną pokojówkę.

W żaden sposób nie dało się wyjść z tej sytuacji bez ponoszenia ryzyka. Jednak w szachach, kiedy ważne figury są zagrożone, podstawową strategią jest wykorzystanie najsłabszego pionka jako przynęty. W tym przypadku to on nim był.

Regis zaczął krzyczeć i ruszył w stronę Beckera.

– Waaa!

Jego zachowanie wyraźnie zaskoczyło inspektora.

– He?! Nie lekceważ mnie!

Walka zakończyłaby się w jednej chwili, gdyby Becker wystrzelił, ale... Regis nie poprawił za bardzo swojej sytuacji, ponieważ nie radził sobie w walce na miecze.

Becker przerzucił pistolet do lewej ręki, prawą wyciągając szablę.

Szybki!

Regis zatrzymał się trzy kroki przed wymierzonym w niego ostrzem szabli i uniósł ręce.

– Nawaliłem... Powinienem czytać więcej książek nastawionych na akcję.

Wiedział, że Becker ma szablę, ale zaskoczyła go szybkość, z jaką jej dobył – strateg nie radził sobie także z oceną siły przeciwnika.

Inspektor uniósł miecz.

– Zacznę od ciebie!

– Dogadajmy się!

– He?!

Po słowach Regisa szabla Beckera zatrzymała się w powietrzu, a obserwujący zajście Eric i Clarissa wstrzymali oddechy.

Atmosfera była bardzo napięta.

– Dogadajmy się, inspektorze Becker. Monsieur uważa, że ujdzie mu na sucho zabicie całej naszej trójki? Po zabiciu mnie zastrzeli pan Erica, ale co po tym? Mademoiselle Clarissa w tym czasie bez wątpienia ucieknie.

– Ha! Złapanie jej zajmie mi parę sekund.

– A co powie pan żołnierzom, którzy usłyszą jej krzyki? Jej wysokość lubi mademoiselle Clarissę tak bardzo, że przywiozła ją tu ze sobą ze stolicy.

– Co?

– Inspektorze, może po prostu nas pan puści? Będziemy udawać, że nie widzieliśmy żadnego z czynów, których się pan tu dopuścił.

– I ja mam w to uwierzyć?

– Martwi się pan czymś takim? Jeśli nawet wniósłbym oskarżenie przeciw panu, wystarczyłoby jedynie wszystkiemu zaprzeczyć. Pańskim zdaniem nieużyty pistolet nie jest przypadkiem dobrym narzędziem do obrony?

– Będzie szybciej, jeśli was zabiję!

– Przy użyciu miecza i pistoletu? Jak pan udowodni swą niewinność mając w rękach zakrwawione ostrze i broń noszącą ślady wystrzału? Pańskim zdaniem swoim szlachetnym urodzeniem wywrze pan presję na dowodzącym? Na księżniczce?

– Nie.. To...

– Lepiej to przemyśleć. W tej chwili jestem zakładnikiem, więc Eric ma związane ręce, ale od udzielonej odpowiedzi może zależeć także pańskie życie. Jeżeli dobrze się pan zastanowi nad moją propozycją, to zrozumie, że stanowi najlepsze rozwiązanie. Były już zresztą podobne przypadki. Mogę wymienić kilka przykładów...

Regis opowiedział trzy historie, w których takie negocjacje się powiodły.

Kiedy już uniesione w górę ręce zaczęły go boleć...

– Co ty wyprawiasz?!

Do stołówki weszła dziewczyna o ognistych włosach, a zaraz za nią próg przekroczyli Jerome oraz Evrard.

Na ich widok Eric się uspokoił, a Regis westchnął z ulgą.

– W końcu jesteście.

– Eric długo nie wracał, więc postanowiłam sprawdzić, gdzie się podział... Co tu się dzieje? Becker zbladł, widząc spojrzenie Altiny.

- Nic... Nic takiego. To jedynie nieporozumienie!

Regis w końcu opuścił ręce.

– Napastował Clarissę, a kiedy powiedziałem, że złożę na niego doniesienie, rzucił się na nas.

– Ty mały... Nie chciałeś zawrzeć układu?! – wrzasnął Becker.

Regis pokręcił głową.

– Najmocniej przepraszam, ale powiedziałem tak jedynie po to, by kupić czas. Tacy jak ty łatwo tracą nerwy, kiedy sytuacja ulega zmianie. Dla przykładu, kiedy chcesz zabić troje ludzi, a jeden z nich nagle najpierw się na ciebie rzuca, a później oferuje zawarcie umowy, która może być jakąś pułapką. Ale zmieszanie w takiej sytuacji jest normalne, w końcu od podjętej decyzji zależą twoje losy... Cóż, wiedziałem, że ktoś przyjdzie, więc jedynie grałem na zwłokę.

Oczy Beckera ponownie zalały się krwią.

W szale mnie zastrzeli? – pomyślał Regis.

Jednak inspektor jedynie westchnął.

– Eeeech, czemu do tego doszło?! Mój podwładny został bez powodu zaatakowany od tyłu, więc musiałem w samoobronie wyciągnąć broń! A wy próbujecie zwalić całą winę na mnie?! To spisek! Usiłujecie mnie wrobić!

– Do czego monsieur zmierza?

– Chyba w swoim raporcie napiszę coś takiego... Regiment Beilschmidt jest doskonale zdyscyplinowaną i wyszkoloną armią. Uderzyli na Fort Volks i dzielnie walczyli, jednakże ponieśli ciężkie straty, przez co zostali zmuszeni do odwrotu. Fufufu, jak to brzmi? – Becker, spoglądając na Altinę, rzucił chytry uśmieszek.

Usiłował wyjść obronną ręką, strasząc złożeniem fałszywego raportu.

Strony się odwróciły.

O kolejnych wydarzeniach zadecydował czas reakcji.

Regis wpadł na pomysł, jak wyjść z tej sytuacji, i otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale Altina okazała się szybsza.

Złożyła dłoń w pięść, po czym uderzyła Beckera w sam środek jego uśmiechniętej twarzy, krzycząc:

– Kretyn!

Bum!

– Aiaa!

Becker został wyrzucony w powietrze i uderzył plecami o ścianę, a bronie, które trzymał w rękach, upadły na ziemię – na szczęście pistolet sam nie wypalił.

Inspektorowi zaczęła ciec krew z nosa.

– Ccc... Krew... z nosa... krew... z nosa?!

– Powiem ci coś.

Becker złapał się za nos. Spojrzał na stojącą przed nim i wskazującą go palcem Altinę.

Haken no Kouki Altina - Volume 02 - NCP5.jpg

– Wolę zginąć niż negocjować ze złymi ludźmi!

Becker ześlizgnął się po ścianie i upadł na ziemię, a Evrard wraz z Erickiem natychmiast wykorzystali okazję i obezwładnili inspektora oraz jego towarzysza.

Dopiero w tym momencie pojawili się strażnicy.

Wykończona psychicznie Clarissa została odeskortowana do swojego pokoju, a Erica wysłano razem z nią, żeby jej tam pilnował.

Becker i Boislow zostali związani przez żołnierzy, a następnie Evrard rozkazał wysłać ich do lochu.


I tak w stołówce zostali tylko Regis, Altina oraz Jerome.

– Niech trochę ochłoną... Odesłać ich do stolicy, jak tylko zagoi się rana oficera eskortującego. Wraz z nimi wyślemy także raport dyscyplinarny.

– Właśnie!

– Ha! Miejmy to z głowy i po prostu ich zabijmy.

– Sir Jerome, za mało ceni pan ludzkie życie.

Jerome wzruszył ramionami, a Altina tego nie skomentowała.

W powietrzu unosił się zapach krwi.

Jerome przyniósł z kuchni butelkę czerwonego wina, wyciągnął zębami korek, a następnie zaczął pić z gwintu.

– Fufufu... Ale w sumie propozycja tego inspektora nie była taka zła. Ten fałszywy raport rozwiązałby wszystkie nasze problemy.

– Żartujesz, prawda? – Altina rzuciła mu lodowate spojrzenie.

Jerome w odpowiedzi jedynie zachichotał.

Dawniej z pewnością przystałby na propozycję Beckera.

– W armii cesarskiej szerzy się łapówkarstwo i niesprawiedliwość, ale na szczęście niewielu jest takich jak on.

Jerome miał na ten temat inne zdanie.

– W porównaniu do wyczynów pozostałych była to zwykła drobnostka... Nie wiedzieliście?

– Cóż, wiem jedynie to, co przeczytałem.

Altina uderzyła pięścią w stół.

– Niewybaczalne!

– Księżniczko, proszę się uspokoić. Teraz mamy ważniejszy problem, który może zaważyć o naszym losie.

– Aaa. – Altina spojrzała na swoją dłoń. – To przez to, że go uderzyłam?

– Dokładnie. W dodatku w tym zajściu jego oficer eskortujący został ranny, a teraz nie możemy liczyć na przychylny raport, jeśli nie udałoby nam się zdobyć fortu.

– Wolałabym stanąć do walki z Latreille niż złożyć pokłon tamtemu śmieciowi!

Jerome zachichotał.

– Fufufu. Powiedziałaś to na głos.

– A czemu nie? Doniesiesz na mnie?

– Dobry pomysł. Po tym, jak zniknie nieznośny dowódca, forteca z miejsca stanie się o wiele lepszym miejscem. Jednak, niestety, drugi książę także i mnie działa na nerwy.

Nawet gdyby Jerome wiedział o planach rebelii Altiny, to biorąc pod uwagę jego charakter oraz osobowość, nigdy by jej nie wydał. Zresztą sam ukrywał swój budżet przed kwaterą główną. Plan Regisa przewidywał przeciągnięcie go na ich stronę, jednak na to było jeszcze za wcześnie.

Regis wyjaśnił najspokojniej, jak tylko mógł:

– Nie zetrzemy się z pierwszą armią. Jak już wcześniej powiedziałem, nie wystarczy nam sił na coś takiego.

– Więc co mamy zrobić?

– Zostało nam jedynie zaatakowanie Fortu Volks.

– Ale to nie ma sensu. Nawet jeśli damy z siebie wszystko, inspektor i tak nie złagodzi swojego raportu.

Jerome zachichotał posępnie:

– Fufufu. Dajmy się wybić. Jeśli żaden z żołnierzy wysłanych do ataku nie wróci, kwatera będzie musiała przyznać, że daliśmy z siebie wszystko.

– Nie możemy tego zrobić!

– Nawet ja nie wykonałbym takiego rozkazu. Co planujesz?

Altina i Jerome spojrzeli na Regisa.

Nie mam pewności, czy to zadziała... ale i tak nie mamy wyjścia.

– Zaatakujemy Fort Volks. Po tym, jak go zdobędziemy, dowództwo będzie zmuszone nas uznać. Altinę i Jerome'a aż wmurowało.

Spodziewając się bury, że to nie czas na żarty, Regis od razu przeszedł do wyjaśnień.

Poprowadził ich do wielkiego stołu i rozłożył na nim plany – efekt jego ciężkiej pracy. Papier, co prawda, był przesiąknięty i widniał na nim odcisk stopy, jednak dało się odczytać jego zawartość.

– Posłuchajcie. Ten fort jest uważany za nie do zdobycia, ale dlatego też stacjonuje tam zapewne niewielka liczba żołnierzy. Cały problem leży w ukształtowaniu terenu i strzegących twierdzy działach.

Altina pochyliła się w jego stronę tak bardzo, że dostrzegał w jej oczach odbicie swojej twarzy.

– Regisie...

– Księżniczko, proszę patrzeć na dokumenty, nie na mnie...

– Mówisz poważnie?

– A czy wyglądam, jakbym żartował albo postradał rozum?

– Mówisz poważnie czy nie?

– Byłbym naprawdę szczęśliwy, gdybyś mi teraz zaufała...

Trach!

Jerome uderzył ręką w stół, po czym spojrzał na dokumenty.

– Mów. Będę słuchać. W moich oczach jesteś jedynie śmieciem, ale za to takim, którego da się wykorzystać. Po twoim wyjaśnieniu ocenię, czy wrzucić cię do celi razem z tamtym cholernym inspektorem!

– Rozumiem...

Jerome spojrzał lodowato na Altinę.

– Księżniczko, nie ufasz w pełni swojemu strategowi?

– Nie mogę po prostu wszystkiego na niego zwalić. Wierzę w Regisa, który bierze mnie pod uwagę w planach.

– Fufufu... Rozumiem.

– Biorę także pod uwagę sir Jerome’a. Zwłaszcza jego umiejętności władania kopią.

– Hmmp. To zawsze możesz brać za pewnik.

Jerome kazał Regisowi kontynuować wyjaśnienia. Wzrok stratega ponownie padł na zalegające na stole dokumenty.



Wróć do Wtrącenie Strona Główna Idź do Rozdział 3
  1. dział przemysłu poligraficznego lub rzemiosło zajmujące się oprawianiem książek