Haken no Kouki Altina PL: Tom 2 Wtrącenie

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Wtrącenie[edit]

Rok cesarski 851.

– Regiiis. Reegis. Ach, znalazłam cię.

Szukająca go Altina wbiegła do kantyny oficerskiej, podeszła do jego stołu, a następnie usiadła naprzeciw Regisa .

Jako że była już trzecia, sala świeciła pustkami.

– Nie biegaj, wykrzykując moje imię. Masz mnie za jakiegoś kota czy psa?

– Nie. Koty i psy odpowiadają, po czym biegną do wołającego je właściciela.

– Zgadza się. - Regis nie odpowiedział, mimo że usłyszał, że Altina go szuka. - W każdym razie, skoro jestem gorszy od kota czy psa, możesz nie wykrzykiwać podczas biegu mojego imienia?

– Dlaczego?

– Bo to kłopotliwe? Przecież zwykle i tak siedzę w moim pokoju.

– Będzie lepiej dla twojego zdrowia, jeśli czasem chociaż trochę poćwiczysz.

– Tak, dla szlachty, która choruje z braku ćwiczeń, być może, ale mieszczuchów to nie dotyczy. Dla mojego zdrowia o wiele lepiej sprawdziłaby się większa ilość snu.

– Bezsenność?

– Nie dokończyłem jeszcze prac z zeszłego roku.

– Oj, musi być ci ciężko.

– Skoro mi tak współczujesz, to może sprowadzisz więcej oficerów administracyjnych? - wydusił Regis zmęczonym głosem.

Altina, słysząc to pytanie, jedynie wzruszyła ramionami.

– Złożyłam już podanie, ale to nie będzie takie proste. Rozeszły się już wieści, że w Beilschmidt nie ma ani jednego oficera administracyjnego. Wszyscy odmawiają transferu, bojąc się zapracowania na śmierć.

– W takim razie przekaż do kwatery wieści, że jeszcze żyję, więc ta praca nikogo nie zabije. Jedynie nie ma gdzie nogi postawić przez lawinę zaległych dokumentów i brakuje czasu na sen.

– Mam przekazać dokładnie to, co właśnie powiedziałeś?

– …W podaniu napisz jedynie, że jest tu bezpiecznie, praca prosta, a w dodatku dobrze za nią płacą.

– Cóż, załatwię to jakoś . Zostawmy to na razie. Słuchaj! Dostałam list od przyjaciela ze stolicy!

Altina wyciągnęła zaadresowaną do niej elegancką, białą kopertę.

Regis wprost nie mógł w to uwierzyć.

– Co?!

– Nie powiedziałam przecież nic tak zaskakującego, prawda? W każdym razie napisał...

– Ty masz przyjaciół? - Właśnie to najbardziej zszokowało Regisa.

Altina zmarszczyła czoło.

– Za... kogo ty mnie uważasz?!

– Ach, nie. Sądziłem, że wszyscy w pałacu cię odtrącili.

– Ugugu. Z arystokratami mi się nie układało...

Kiedy tak sobie rozmawiali, Clarissa przyszła z herbatą. Pokojówka Altiny była dojrzałą, młodą damą, trochę starszą niż Regis.

– Proszę o wybaczenie. Księżniczka życzy sobie herbaty?

– Tak! Dziękuję.

– Nie ma za co. A pan, monsieur Regis?

Już wcześniej prowadzili podobną rozmowę. Chłopak pomyślał wtedy, że pokojówka proponuje mu filiżankę czerwonej herbaty, ale ona zabawiła się nim, mówiąc „Pytałam o pańskie plany na przyszłość”.

Żeby nie popełnić drugi raz tego samego błędu, Regis spytał ostrożnie:

– Pytasz o moje plany na przyszłość?

– Ojej, jestem taka szczęśliwa. Monsieur Regis chce omówić ze mną

przyszłość? Ale zbyt krępuje mnie mówienie o takich rzeczach przy księżniczce.

– He?!

– Otrzymać ofertę małżeństwa podczas proponowania filiżanki herbaty... Księżniczko, co mam zrobić? - Clarissa była cała w skowronkach, zupełnie jak całkowicie zatracona w miłości niewiasta.

Altina otworzyła szeroko oczy.

– To były oświadczyny?!

– Nie! Nie o to mi chodziło!

– No tak, racja. Co za niespodzianka.

– Fufu. Mam nadzieję, że herbata będzie smakować. Przy okazji, księżniczko, to list od sir Baltasara?

– Tak.

Jakiś szlachcic ze stolicy? - Regis słyszał już to imię, jednak nie potrafił sobie przypomnieć, kim właściwie była ta osoba, przez co zaczął panikować.

– To przyjaciel Altiny?

– Tak. Ma ponad sześćdziesiąt lat, jednak kiedyś był znanym szermierzem. Słyszałeś może o nim?

– Hmm. Czyżby chodziło o Baltasara Basila de

Balzaca?! Najlepszego żołnierza w całym Cesarstwie?

– Tak. Pochodzi z klanu, któremu powierzono jeden z mieczy Ognistego Cesarza. Baltasar, co prawda, odszedł już na emeryturę, jednak wciąż czasem zagląda do pałacu.

– Jak go poznałaś?

– Wymachiwałam mieczem na dziedzińcu, a on krzyknął "Źle!". Jej zachowanie było tak niestosowne i można było je skomentować na tak wiele sposobów, że Regisa aż wmurowało, a Clarissa w milczeniu pokręciła głową.

– Księżniczka... wymachiwała mieczem na pałacowym dziedzińcu?

– Ahaha. Miałam wtedy dziesięć lat.

– Ale nie robiłaś tego tylko tamtego dnia, prawda?

– Ćwiczyłam tak prawie codziennie.

Więc to nie miało nic wspólnego z wiekiem. - pomyślał Regis.

– A sir Baltasar, który krzyknął na młodą księżniczkę, kiedy zobaczył, jak ćwiczy, też...

– Powiedział wtedy, że kiedy dzierży się miecz, płeć i pochodzenie nie mają znaczenia. Jest się wtedy po prostu szermierzem.

– Cóż za ekscentryk.

Jednak gdyby taki nie był, nie zacząłby rozmawiać z wykluczoną z pałacu Altiną.

– Od tamtego czasu uczył mnie szermierki podczas każdej jego wizyty w pałacu.

– Uczył? Sir Baltasar?

– Tak. Co prawda, oficjalnie nie bierze uczniów, ale pomagał mi w nauce jako bratni szermierz. Właśnie dzięki temu się zaprzyjaźniliśmy.

– W podręczniku szermierki była mowa, że klan sir Baltasara nigdy nie bierze żadnych uczniów i przekazuje swoje techniki jedynie członkom rodziny.

– Aha, rozumiem.

Regis nie dowierzał, że mogła mówić to z takim spokojem.

Clarissa przypomniała tamte wydarzenia:

– Oboje radośnie wymachiwali sobie mieczami. Często przynosiłam im wodę.

– Doprawdy...

– Mnie też chciał uczyć. To było bardzo kłopotliwe...

– Ahahaha, racja. Może po prostu mu się nudziło.

– Ale jego techniki nie są przekazywane jedynie innym członkom ich klanu?!

Być może nauczał jej jedynie podstaw, nawet nie ocierając się o rodzinne techniki, zresztą podeszły wiek mógł uniemożliwiać mu ich wykonanie. Mimo to sam tytuł uczennicy najsilniejszego wojownika w Cesarstwie był godny podziwu. Poza tym wyjaśniało to także tajemnicę kryjącą się za siłą Altiny, która przecież nie posiadała żadnego realnego doświadczenia na polu walki.

Dlaczego ten stary żołnierz postanowił nauczać księżniczkę, z którą nie był w żaden sposób spokrewniony? Ze zwykłego kaprysu, czy może postąpił tak, ponieważ zrobiło mu się jej szkoda?

Chciałbym go spotkać i zamienić parę słów - pomyślał Regis.

Altina otworzyła list.

– Hmmm. Baltasar słyszał pewne plotki o tym granicznym regimencie.

– Plotki?

– To...

Altina położyła list na stole.

Papier wysokiej jakości był wypełniony tekstem zapisanym surowym pismem.

List ten powinnaś otrzymać już po zakończeniu świętowania nadejścia nowego roku. Co prawda, staram się unikać plotek i afer ze świata, ale wspaniałe wieści, jakie doszły do mych uszu, skłoniły mnie, by sięgnąć po pióro. Podobno barbarzyńcy z północy przeszli na naszą stronę, zwiększając dwu, a nawet trzykrotnie liczebność waszych sił. Słysząc o tym, przypomniałem sobie legendę o Ognistym Cesarzu, a wizja szlachty panikującej na wieść o tych nowinach na długo poprawiła mi humor. Chciałem od razu popędzić do was z cesarskim mieczem w ręku, jednakże niestety żona mi tego zabroniła, a wiedzieć musisz, iż jest silniejsza niż największy z wojowników dzierżący jedną z legendarnych broni.

W zaświatach także chciałbym być twoim seniorem, więc postaraj się nie trafić tam przede mną.

Mojej przyjaciółce – Baltasar.

– Hmmm. Więc o to chodzi…

Regis pokiwał głową, a Altina się uśmiechnęła.

– To wspaniałe. Wieści o nas rozchodzą się po całym Cesarstwie.

– A prosiłem, żeby zrobić wszystko, aby nigdzie nie wyciekły… Wszystko na marne. Jeżeli on ma tyle informacji, to dojdą nawet do zwykłych żołnierzy.

– Czy to źle, że inni ludzie wiedzą o naszym sojuszu z barbarzyńcami?

– Decyzja o tym leży w jurysdykcji pana tych ziem, sir Jerome’a, oraz dowódcy fortu, Altiny. Jednak stanowi ostrzeżenie, że sprawy mogą przybrać zły obrót.

– Naprawdę? To chyba dobrze, że inni wiedzą, jak jesteśmy silni…

– Kluczem do wygranej podczas bitwy jest sprawianie wrażenia słabszego niż w rzeczywistości. Baltasar się o to martwi.

– Mówisz o tym fragmencie, żebym nie trafiła do nieba? Mogę umrzeć przed nim?

Nie tylko o to chodziło, dlatego Regis wskazał palcem list, mówiąc:

– Barbarzyńcy dla obywateli cesarstwa są jedną wielką zagadką, więc kwatera nie potrafi ocenić efektu ich wsparcia. Dlatego właśnie w liście jest napisane, że nasze siły wzrosły dwa, albo nawet trzykrotnie. To oczywiście kwestia czysto militarna, ale wspomniał też o panikującej szlachcie, więc raczej nie są zadowoleni z twojej decyzji.

– Naprawdę?

– Arystokraci patrzą z góry na innych, kochają to robić tak samo jak pić czerwone wino, a w dodatku nie mają z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Jednak jeśli obiekt ich kpin chwyta za miecz, zaczynają wspominać swoje wcześniejsze czyny… i się bać. Obecnie jesteś dla nich niczym innym jak wcieleniem szatana.

– Według mnie to te pijawki, chłepczące krew obywateli, nimi są… Altina dzięki matce pochodzącej z pospólstwa była świadoma nastrojów panujących pośród osób o niższym statusie.

– Tak w skrócie – Regis martwi się, że szlachta nas znienawidzi, tak?

– Można tak powiedzieć. Dokładnie to samo przydarzyło się sir Jerome’owi.

– Ach. – Altina pokiwała głową.

Jerome zdobył zbyt wielką chwałę na polu bitwy, a w dodatku nigdy wcześniej nie przegrał żadnego pojedynku i świetnie radził sobie z dowodzeniem, przez co został odtrącony przez resztę szlachty, a potem zesłany do tego przygranicznego regimentu, leżącego daleko od stolicy.

– Mieli nadzieję, iż po zesłaniu bohatera i księżniczki na linię frontu sprawy się uspokoją, ale ci zyskali jeszcze większą siłę, i to z tak nieoczekiwanego źródła… Co byś zrobiła na miejscu arystokracji?

– Nakazała powrót?

– To byłaby idealna metoda, w końcu łatwiej jest zajmować się sprawami, na które ma się bezpośrednie oko, jednak w obecnej sytuacji to wykluczone. Szlachta działa, bazując na emocjach, więc nie każą wracać do stolicy osobie, która w ich oczach stanowi zagrożenie.

– Racja. Zakażą nam sojuszu z barbarzyńcami?

– Z tym łatwo byłoby sobie poradzić. W końcu żaden z raportów o tym nie wspomina, więc dopóki będziemy ukrywać fakt zawarcia sojuszu, jesteśmy kryci.

– Ale na pewno coś szykują, prawda?

– Miejmy nadzieję, że nic drastycznego.

Rozwiązać regiment można było na wiele sposobów, a książę Latreille miał opinię bardzo inteligentnego człowieka. Bez cienia wątpliwości będzie chciał jakoś rozwiązać problem z nieoczekiwanymi posiłkami dla przygranicznej fortecy.

– Będziemy musieli się jakoś na to przygotować.



Wróć do Rozdział 1 Strona Główna Idź do Rozdział 2