Haken no Kouki Altina PL: Tom 1

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Ilustracje[edit]


Rozdział 1: Dziewczyna o czerwonych włosach i ognistych oczach[edit]

Haken no Kouki Altina - Volume 01 - NCP1.JPG

Część 1[edit]

Chmury w kolorze ołowiu zakrywały całe niebo.

Taka sama pogoda była w dzień, w którym otrzymałem tu przydział – przez głowę Regisa przeszło wspomnienie tych wydarzeń.

Gdy ponownie spojrzał na ziemię, jego oczom ukazało się miasto w niczym nieprzypominające stolicy cesarstwa.

To nie tak, że tęsknił za widokiem dróg wyłożonych kostką, rzeźb czy lamp ulicznych. Budynki w tym mieście były wzniesione z błota i kamieni, przez co w pewnym sensie przypominało więzienie.

Przygraniczne miasto Thionville.

Leżało 100 li[1] (444km) od stolicy cesarstwa, przez co dotarcie do niego zajmowało całe pięć dni jazdy dyliżansem.

Jak na południe było strasznie ciemno, a zimny wiatr boleśnie kuł po twarzy. Taka pogoda nie wynikała tyle z samego faktu, iż była to tak odległa prowincja, lecz z jej ulokowana w północnej części kraju, w której panowała zima, co mogło być metaforą czekającej go przyszłości.

Zawiodłem.

Stracił mistrza, swoją pozycję, a tym samym przyszłość, w dodatku został wysłany na północną linię frontu.

– Jakoś to będzie… Wspinanie się po drabince stopni nie jest najważniejsze w życiu. Teraz będę mieć więcej czasu na czytanie.

Moment wjazdu dyliżansu do miasta zbiegł się w czasie z wybiciem południa na kościelnej dzwonnicy.

Podczas gdy jadące z nim wcześniej osoby zaczęły szukać miejsca, gdzie mogłyby coś zjeść, cel Regisa był kompletnie niepowiązany z obiadem.

Popchnął drewniane drzwi kamiennego budynku z rzędem książek wystawionych w oknie. We wnętrzu zastał go widok rzędów regałów wypełnionych tomiskami oraz zapach atramentu i papieru.

– Ach, jeśli są tu książki, to znaczy, że jestem wolny, a to miejsce stanie się moim domem.

Cytat z Dziennika Wypraw Bourgogna autorstwa Cuersa Romerosa. – dodał w myślach.

Regis twierdził, że jedynie bardzo lubi czytać, jednak w rzeczywistości był molem książkowymle rat de bibliothèque.

Z blaskiem w oczach spojrzał na półki z nowymi wydaniamic’est nouvelle.

Po chwili zaczęły trząść mu się usta.

– C-Co to ma znaczyć?!

– Coś nie tak, panie oficerze? – usłyszał głos dochodzący z drugiej strony pomieszczenia. Na brodatej twarzy tej osoby znajdowała się blizna, a umięśniona sylwetka potęgowała jedynie wrażenie, że bardziej pasuje do roli instruktora wojskowego niż sprzedawcy w księgarni.

Regisa trochę onieśmielał jego wygląd, ale przełamał się i powiedział: – Nie mogę znaleźć nowej książki Cuersa ani powieści hrabiego Ludocel i profesor Iluni… Tylko niech mi pan nie mówi, że je wyprzedano! Może i są popularne, ale to byłoby wprost zbyt okrutne.

– Pan wojskowy przyjechał ze stolicy?

– Tak, przed chwilą tu dotarłem.

– W takim razie pańska niewiedza jest usprawiedliwiona. Tu nie ma popytu na takie książki, więc rzadko je zamawiamy.

– C… o… ta… kie… go? – Regis wyrzucił z siebie niczym wędrowiec zagubiony na pustyni błagający o wodę.

Od razu wyschło mu w gardle.

Sprzedawca wzruszył ramionami, co mogło oznaczać, że nie żartuje.

– Tu toczy się wojna i schodzą jedynie opowieści o dzielnych bohaterach oraz świerszczyki. O, to się u nas najlepiej sprzedaje – jego palec wskazał książkę pod tytułem: „Jak napisać testament, żeby później tego nie żałować”.

Regis złapał się za głowę, myśląc: Nie chcę!

– Chwila… Chce pan powiedzieć, że nie sprzedają tu nowych książek wielkich autorów? To miejsce naprawdę należy do Cesarstwa Belgarii? Na pewno nie zabłąkałem się przypadkiem do wioski jakichś dzikusów?

– Cóż, to miejsce jeszcze przed pięćdziesięcioma laty do nich należało…

– Ku… I jeszcze po takich cenach? Przecież to dziesięć razy drożej niż w stolicy… – Regis żalił się po znalezieniu jakiejś książki, którą miał ochotę przeczytać.

Widząc, że jego klient jest bliski łez, sprzedawca wyjaśnił: - W końcu książki są ciężkie. Ostatnio na drogach grasuje sporo bandytów, więc nawet sprowadzenie ich stanowi spory problem. Poza tym tylko parę osób je kupuje… Dlatego w takich dalekich prowincjach stanowią dobro luksusowe dla klas wyższych.

– To absurd!

– Bardzo mi przykro.

Sprzedawca wyciągnął rękę w stronę książki trzymanej przez Regisa.

Ten jednak, panikując, ścisnął ją mocno.

– Chwila! Przecież nie powiedziałem, że jej nie kupię!

– Co?! Chce pan to zrobić? Wygląda pan na niskiego rangą oficera i to może być trochę dziwne, że to powiem, bo w końcu sam ustaliłem tę cenę, ale… Proszę mi wybaczyć, czy przypadkiem nie pochłonie całego pańskiego tygodniowego żołdu?

– Uuu… Prawdziwe piekło na ziemi – Regis zaczął się żalić.

Sprzedawca popatrzył w inną stronę i wydał z siebie okrzyk zdziwienia: – Ou?!

Regis obrócił się, żeby sprawdzić, w co sprzedawca tak się wpatruje.

W drzwiach stała dziewczyna oświetlona od tyłu przez lampy uliczne.

Była ładna, miała czerwone włosy i równie ognisty kolor oczu. Wyglądała na około trzynaście, czternaście lat. Jednak jeśli pominąć jej wciąż wyglądającą na dziecięcą twarz, kiedy już się ją zobaczyło, trudno było odwrócić od niej wzrok, przez co mogło skończyć się na bezmyślnym wlepianiu w nią spojrzenia.

Dziewczyna podniosła palec wskazujący i przyłożyła go do ust.

Haken no Kouki Altina - Volume 01 - NCP2.JPG

Każe mi być cicho? Dlaczego? I niby po co?

Widok klienta wchodzącego do księgarni nie był niczym dziwnym, jednak Regisa ożywiło to bardziej niż powinno.

Dziewczyna odezwała się czystym głosem: - Wielu nowych rekrutów zaraz po postawieniu stopy na polu walki, wypłakując łzy, nazywa je piekłem na ziemi, ale jesteś chyba pierwszą osobą, która mówi tak o księgarni – a następnie radośnie się uśmiecha.

– W końcu się spotkaliśmy! Pan oficer administracyjny piątego stopnia, Regis Auric, tak?

– Hę? Ach, ja?

– To nie ty?!

– A, nie, tak, to ja! Nazywam się… Regis.

– Co za ulga. A już zaczęłam się zastanawiać, co począć, gdybym trafiła na złą osobę.

Niewinny uśmiech ulgi na jej twarzy bez wątpienia pasował do jej wieku.

Regis się zarumienił.

Jednak powodem tego nie była uroda tej dziewczyny. Naprawdę. Prawdziwa przyczyna leżała w zakłopotaniu myślą, jaki to on jest żałosny, że spanikował, kiedy zagadała go młodsza od niego dziewczyna.

– Tak? Moje imię… Skąd wiesz, jak się nazywam?

– Potrafię przynajmniej zapamiętać imię osoby, którą mam odebrać. Nie obrażaj mnie z góry zakładając, że jestem jakimś małym, głupim dzieckiem.

– Och, nie, nie miałem takiego zamiaru. A więc wysłano cię po mnie.

Regis ponownie na nią spojrzał.

Miała na sobie brązowy płaszcz oraz skórzane spodnie i buty, czyli strój typowy dla woźnicy.

– Skoro przyjechałaś z fortecy, to jesteś żołnierzem?

– Och, a czy wyglądam na takiego?

– Nie, to oczywiste. Wciąż jesteś niepełnoletnia, prawda?

– Tak, dopiero skończyłam czternaście lat.

W Cesarstwie Belgarii dorosłość osiąga się w wieku piętnastu lat, a osób niepełnoletnich nie bierze się do armii, chyba że są ku temu jakieś wyjątkowe powody.

– Teraz wszystko jasne, a więc jesteś wynajętym woźnicą. Ale zamierzałem pojechać do fortecy dyliżansem. Z pewnością potraktowano mnie wyjątkowo, skoro wysłano kogoś, żeby mnie odebrać.

– Cieszy cię to?

– Raczej dołuje, bo mam wrażenie, że od razu rozkażą mi brać się do roboty.

– Fufu, jesteś bardziej szczery, niż myślałam.

– Nienawidzę kłamstw.

– Naprawdę? A nie jesteś przypadkiem strategiem?

Dziewczyna skupiła na nim swoje czerwone oczy.

Osoba cztery lata młodsza od Regisa zaczęła wywierać na nim presję, której nie był w stanie opisać słowami.

– …Cóż, parę osób tak mnie nazywa… ale ja chciałem zostać bibliotekarzem w wojskowej bibliotece.

– To wygląda na ciekawą historię. Może powinnam wysłuchać jej podczas naszej podróży.

– Oczywiście…

Regis z jakiegoś powodu czuł, jakby się dusił, przez co instynktownie włożył palce pod kołnierz swojej koszuli.

Dziewczyna ponagliła go do wyjścia. – Musimy jak najszybciej ruszać, bo pogoda jest paskudna i może w każdej chwili spaść śnieg.

– Racja… Rany, prawie zapomniałem!

Mający zamiar już wyjść Regis nagle wrócił do sprzedawcy i położył na ladzie pieniądze za książkę.

– Biorę ją. Hm? Coś nie tak? Nie wygląda pan za dobrze.

– Nic mi nie jest. Zapraszamy ponownie, panie oficerze.

Z jakiegoś powodu brodaty sprzedawca kiwnął głową, zasłaniając usta obiema rękami, przez co wydało się, jakby przed czymś się powstrzymywał.

Tamta dziewczyna podeszła do Regisa z surową miną.

– Czyżbyś pan postradał rozum?

– O co chodzi, czemu tak nagle…?

– W takich odległych prowincjach książki są dobrem luksusowym. Żeby za nie tyle zapłacić, trzeba być albo niewiarygodnie bogatym, albo mieć pustą głowę!

– Cóż, nigdy nie uważałem się za inteligentnego. Jednak dążenie do wiedzy czyni nas bardziej ludzkimi i należy być z tego dumnym, a czytanie książek jest moim celem w życiu. Nieważne, jakie przeciwności staną mi na drodze, porzucenie tego jest dla mnie równoznaczne z samobójstwem.

Regis zaczął się wstydzić tak dziecinnego zachowania w stosunku do dziecka.

Jednak dziewczyna zrobiła o wiele poważniejszą minę, niż się spodziewał, i kiwnęła głową.

– Równoznaczne z samobójstwem… Tak, masz rację. Jeśli ujmujesz to w sposób, dzięki któremu mogę zrozumieć, co chcesz powiedzieć, nawet ja…

– Nawet ty…?

– Nic takiego! Chodźmy już!

– Dobrze.

Regis wziął pod pachę książkę, którą kupił. Szybko ruszając, podniósł jednocześnie bagaż, co sprawiło wrażenie, jakby gonił tamtą dziewczynę.

Na zewnątrz stał wóz, a zaprzężony do niego chudy, brązowy koń wpatrywał się w nich.

Dziewczyna wskoczyła na miejsce woźnicy będące na wysokości mniej więcej grzbietu rumaka.

– Wsiadaj, szybko!

Regis spojrzał na dziewczynę i odpowiedział: – Dobrze. A tak przy okazji, jak się nazywasz?

Jej spojrzenie zrobiło się ostrzejsze i już z niższym tonem głosu niż wcześniej wypowiedziała kolejno każde ze słów oddzielnie: – Mam. Cię. Tu. Zostawić?

Regis w pośpiechu wdrapał się na wóz i usiadł obok niej.

Najwyraźniej spytał w nieodpowiednim momencie.


Część 2[edit]

Drewniane koła głośno skrzypiały, tocząc się po drodze.

Wóz przejechał przez północną bramę w kamiennym murze otaczającym najdalej położone miasto w prowincji.

Powoziła nim dziewczyna trzymająca w rękach cugle, Regis natomiast siedział po jej prawej stronie i kurczowo ściskał swój bagaż.

W tylnej, zakrytej płachtą części wozu znajdowały się prawdopodobnie drewno i cegły.

– Więc… chciałeś wiedzieć, jak się nazywam?

– Tak. Jak mam się do ciebie zwracać?

– Daj mi chwilę…

Dziewczyna przyłożyła dłoń, na której miała grubą rękawicę, do podbródka.

Ma się w ogóle nad czym zastanawiać? – pomyślał Regis.

W końcu dziewczyna się odezwała: – No dobrze, możesz mówić mi Altina.

– Czyżby to było jakieś przezwisko? – spytał Regis. Zbyt długo zastanawiała się nad odpowiedzią, więc wątpił w jej prawdziwość.

Nie udało mu się jednak poznać jej prawdziwego imienia, ponieważ dziewczyna nazywająca siebie Altiną uniosła brwi i powiedziała: – Jaki nieuprzejmy… Czyż to nie wspaniałe przezwisko? Przez moment myślałam, żeby pozwolić ci tak mnie nazywać, ale chyba będę musiała to jeszcze raz przemyśleć.

– Przepraszam! Pozwól mi nazywać cię Altiną!

– Skoro tak bardzo tego pragniesz, pozwalam ci tak się do mnie zwracać.

– Naprawdę chcę.

– Fiuu… Rzeczywiście nie przypominasz żołnierza.

– Haha, nie trzeba mi tego mówić.

Oboje się uśmiechnęli.

Drogę otaczały pola pszenicy, jednak wciąż trwała zima i można było dostrzec jedynie ziemię, z której dopiero miały wykiełkować rośliny.

Dlatego też świat wydawał się tonąć w szarości nieba oraz brunatnym kolorze ziemi.

Alitna, nie odwracając wzroku, spytała: – Nie jesteś tu z własnej woli, prawda?

– Jeszcze zanim dołączyłem do armii, chciałem być chciałem pracować w wojskowej bibliotece”?. Zresztą zostałem żołnierzem tylko dlatego, że nie zarabiałem wystarczająco wiele, żeby się utrzymać i jednocześnie kupować sobie książki… Tak przy okazji, w Fortecy Sierck jest biblioteka?

– Pewnie niedługo będą tak nazywać twój pokój.

– Czyżby w tym miejscu w ogóle nie było Boga?

– …Nie zastąpiłeś przypadkiem słowa książka wyrazem bóg? Ale nudne.

– Ni-Nic z tych rzeczy.

– Co robiłeś w poprzedniej jednostce?

– O co chodzi? Chcesz mnie przesłuchać, bo jestem żołnierzem?

– Nic z tych rzeczy. Zastanawia mnie tylko, co zrobiłeś, że wysłano cię do tak odległej prowincji.

– Najwyraźniej z mojej winy przegraliśmy bitwę.

– I zgodziłeś się na coś takiego? To dziwne, że taki młody podoficer ma ponieść odpowiedzialność za coś takiego, skoro nawet nie ma prawa wydawać rozkazów. Więc co się stało?

Regis spojrzał w stronę pola, na którym posiana była pszenica.

W oddali pojawiły się góry.

– Był dobrą osobą.

– Kto taki?

– Mój poprzedni przełożony. Nie radziłem sobie z mieczem ani z konną jazdą, ogólnie nie szło mi w akademii wojskowej. A markiz Théneze był łaskaw wziąć pod swoje skrzydła tak żałosnego ucznia jak ja.

– Żałosnego? Podobno w akademii ani razu nie przegrałeś na taktyce.

– Wiesz o wiele więcej, niż myślałem. Ciekawe, kto ci to wszystko powiedział… Cóż, czasem w plotkach jest ziarnko prawdy. Rzeczywiście zbierałem punkty na taktyce, ale to przypominało grę w szachy.

– Chyba jednak markiz Théneze nie zatrudnił cię w roli stratega, żeby mieć jakiegoś partnera do szachów?

– Akademię ukończyłem w wieku piętnastu lat i miałem najniższy stopień pośród wszystkich jego oficerów, więc można powiedzieć, że byłem jedynie czeladnikiem.

– Mniejsza o twój stopień i bycie czeladnikiem. Moim zdaniem to imponujące, że nie będąc arystokratą, w tak młodym wieku udało ci się dostać do samej elity dowództwa. Nie jesteś z tego dumny?

– Oczywiście, że jestem! Może i zatrudnienie mnie było jedynie zachcianką markiza, jednak… Nawet jeśli tak było, wciąż mam wobec niego ogromny dług wdzięczności. Nawet teraz.

Na wspomnienie ich rozstania w kąciku jego oczu pojawiły się łzy.

Regis ścisnął jeszcze mocniej swój bagaż.

– Markiz powiedział, że mnie potrzebuje. A ja… nie pomogłem mu i pozwoliłem umrzeć. – Regis sam nie mógł uwierzyć, że ten piskliwy ton głosu należał do niego.

– O ile pamięć mnie nie zawodzi, w lecie, podczas bitwy, markiz Théneze…

– Tak…

Jak na wynajętego woźnicę jest dobrze poinformowana – pomyślał Regis. – Interesuje ją to, bo przebywa na froncie, czy po prostu jest dziwna? A może ma jakiś inny powód…

– Co miałeś na myśli, mówiąc, że mu nie pomogłeś i pozwoliłeś umrzeć?

– Mogę ci to powiedzieć jedynie z mojego punktu widzenia…

– I z niego chcę to usłyszeć. Nie interesują mnie żadne plotki, chcę poznać tę opowieść z twoich ust, dlatego… To możesz mi o tym opowiedzieć?

Zaczął się zastanawiać: – Przed nami jeszcze długa droga, a nie mam nic do ukrycia. Zresztą opowiedziałem to już na radzie wojennej, a całą sprawę opisały gazety w stolicy.

– Tamtego letniego dnia…

Wciąż nie mogę zapomnieć tych wszystkich twarzy i rzucanych we mnie obelg. Tak nagle mnie o to spytano, że nie wiem, od czego zacząć.

– Potrzebuję chwili, żeby oczyścić umysł. …Podczas tamtej bitwy markiz Théneze postanowił użyć strategii opracowanej przez głównodowodzącego. Jej szczegóły nie mają znaczenia. Cesarstwo posiadało 3000 ludzi przeciwko 500 barbarzyńcom, a więc bitwa wydawała się już wygrana. Na naradzie, która odbyła się w twierdzy, rozmowa toczyła się głównie na temat kaczego mięsa, jakie miało być na kolację, a nie samej strategii walki…

– Więc czuliście się zwycięzcami jeszcze przed stoczeniem bitwy?

– Cesarstwo jest potężne, więc często tak się dzieje… Nie wzięli jednak w ogóle pod uwagę, że barbarzyńcy mogą zaatakować nas od flanki i to był główny problem.

– Walczyliście z barbarzyńcami, tak? Wątpię, czy użyliby takiej sprytnej taktyki.

– Z pewnością nie znają podstaw strategii i nie są do tego zdolni, dlatego też zwykle atakują frontalnie. Jednak już kiedyś mimo wielkiej różnicy w sile zadali Cesarstwo cios z zaskoczenia. Dwa razy sugerowałem… że powinni być ostrożniejsi. Ale głównodowodzący zaśmiał mi się w twarz, nazywając mnie tchórzem, a markiz Théneze kazał mi się trzymać na tyłach i patrzeć, jak wygląda wojna…

– Więc wypędzono cię z twierdzy?

– Tak…

To mi przypomina dyskusję podczas rady wojennej – Regis czuł się, jakby go wypytywano.

Regis ryzykował, że zostanie zbesztany, ale czuł, że gdyby po raz trzeci zaproponował im zachowanie większej ostrożności, może by go posłuchali i udałoby im się obronić przed tamtym atakiem z zaskoczenia.

Altina wyszeptała:

– A więc obwiniasz się za to wszystko?

– Bałem się, że może czekać mnie kara gorsza niż odesłanie na tyły… więc nie podjąłem tematu po raz trzeci.

– Głównodowodzący był arystokratą?

– Tak.

– W takim razie nieważne, ile razy byś go o to prosił, i tak by nie przystał na twoją sugestię. Markiz Théneze prawdopodobnie nie mógł zrobić nic, co naraziłoby na szwank wizerunek wysoko postawionego arystokraty.

– Aaa… - Regis pochodził z plebsu i nie orientował się, w jaki sposób funkcjonuje świat arystokracji, dlatego też nie był w stanie dostrzec, że markiz Théneze brał pod uwagę, jaki wpływ na reputację głównodowodzącego mogą mieć te działania.

Gdybym lepiej to przemyślał, pewnie bym do tego doszedł, bo wiem trochę o zwyczajach i układach panujących w kręgach arystokracji.

– A więc nie powinieneś się o to obwiniać – Altina próbowała go pocieszyć.

– Nie, teraz widzę, że jego zachowanie to sugerowało. Moim błędem było, że nie byłem w stanie dostrzec sytuacji zaistniałej pomiędzy arystokratami. Gdybym zasugerował to od razu markizowi gdzieś poza twierdzą… wtedy… – Regis zacisnął mocno zęby.

Mięśnie na brzuchu zaczęły mu się kurczyć, a w kącikach oczu zbierać łzy.

Altina nagle powiedziała dostojnym głosem: – Regis Auric!

– Ee?

Zdziwiło go nie tyle tak nagłe wywołanie pełnym imieniem, a intensywność jej głosu, przez którą trudno było uwierzyć, że jest jedynie woźnicą.

– To już przeszłość. Dałeś wtedy z siebie wszystko. Jasne?

– Tak, masz rację. Jednak trudno mi uwierzyć, że markiz zginął, bo przejmował się czymś tak bezwartościowym jak reputacja szlachcica… Byłem taki bezmyślny.

I zdaję sobie sprawę, że już na to za późno. – dodał w myślach.

Altina pokiwała głową.

Na jej twarz spadło coś białego, więc spojrzała w niebo.

Tam pojawiało się coraz więcej opadających, małych cieni.

– Zaczyna padać śnieg. – powiedziała.

Regis wzruszył ramionami.

– Naprawdę jestem tu mile widziany… W końcu zaczyna padać już w dniu mojego przyjazdu… Hahaha.

– Jeśli zrobi się z tego zamieć, nie będzie ci tak do śmiechu.

– Tak, wiem.

– Mieszkałeś wcześniej w jakimś północnym kraju?

– Było o tym w jakiejś książce.

– …Czyżby? …Musimy się pospieszyć, więc złap się mocno i nie spadnij z wozu! – Altina krzyknęła głosem, w którym było słychać jednocześnie złość i zdumienie, a następnie pogoniła konia.


Część 3[edit]

Z oddali dobiegało wycie wilków.

Ten dźwięk wzbudził grozę nie tylko w podróżnych, ale także w koniu ciągnącym ich wóz.

Zwierzę nagle podniosło głowę i rzuciło się biegiem przed siebie.

– Stój! – Altina zaczęła ciągnąć cugle.

Regis natomiast zesztywniał z przerażenia.

Wóz zaczął zjeżdżać na ośnieżone pobocze i przechylać się na jedną stronę.

Z jego tylnej części, gdzie znajdowało się drewno i cegły, zaczął dobiegać odgłos jakby wyginania się drzewa.

W pewnym momencie na coś najechali, przez co Regisa aż podrzuciło w górę: – Łaaa!

– Wytrzymaj! – Altina przytrzymała go na miejscu, kładąc rękę na jego ramieniu, dzięki czemu jakoś nie spadł z miejsca woźnicy.

Koń się zatrzymał i zarżał. Doszedłszy do siebie, chyba zdał sobie sprawę, co takiego zrobił, bo spojrzał na woźnicę, jakby chciał powiedzieć „Tym razem się doigrałem”. To przypominało trochę dziecko, które wie, że za chwilę zostanie skrzyczane.

Altina zsiadła z wozu, podeszła do zwierzęcia i pogłaskała je po szyi.

– Jesteś cały? Nic sobie nie zrobiłeś?

Koń odpowiedział rżeniem.

Regis oczywiście nie rozumiał, o co mu chodziło, ale zauważył, że Altina przejmuje się jego prawą nogą.

– Jest ranny?

– Będzie mógł dalej iść... o ile go do tego zmusimy. Ale jeśli jego stan się pogorszy i nie uda się jej wyleczyć, z pewnością go zabiją.

Westchnęła, głaszcząc jego szyję.

Następnie odwiązała go od wozu, by dać mu odpocząć, nie zdjęła jednak uprzęży, żeby się nie zgubił.

Regis zdał sobie sprawę, że śnieżna pokrywa sięga aż po horyzont.

– Jesteśmy daleko od Fortecy Sierck?

– Chyba jakieś 5 li (22 km). Ale raczej nie damy rady dojść tam pieszo.

– Dlaczego?

– Bo najwyraźniej zbliża się zamieć. Nie wzięłam ze sobą lantanu[2], więc w nocy nie będziemy nic widzieć. A jeśli zejdziemy z trasy i wkroczymy na pola, na pewno przed świtem nie dotrzemy do fortecy. O możliwości spadnięcia z urwiska nie wspominając.

– Trudno się mówi. I tak nie uśmiechało mi się dźwiganie bagażu przez 5 li.

– I ty nazywasz siebie żołnierzem?!

– Haha, musztra w górach to był prawdziwy koszmar. Zamiast ćwiczyć maszerowanie, byłem zmuszony trenować, co zrobić, kiedy zostawią cię w tyle.

Altina, wzdychając, zakryła oczy.

Regis uniósł głowę.

– To co teraz zrobimy?

– Wymyślenie wyjścia z takiej sytuacji nie jest przypadkiem obowiązkiem stratega?

– Czasem chwalono mnie za dobre kontrolowanie ludzi… Ale w takich sytuacjach biegli są raczej żołnierze, obwoźni handlarze i poszukiwacze przygód.

– Przecież jesteś żołnierzem, pamiętasz?!

– Ups, no tak.

– Nie przestajesz mnie zadziwiać.

– Cóż, uspokójmy się i chodźmy przed siebie. W takich sytuacjach ludzie są zdolni wykrzesać z siebie nawet ostatnie iskierki sił.

– Masz rację. Dlatego właśnie kończą zamarzając.

– Jesteś strasznie surowa.

– Naprawdę nic nie przychodzi ci do głowy?

– Hmm, tak. Sprawdzę, co tu takiego napisali – powiedział Regis, wyciągając książkę, którą kupił w mieście.

– Och, czyli masz książkę przydatną w takiej sytuacji? Więc jednak sobie poradzisz!

– Nie sądzę. To opowieść o chłopcu, który spotkał wróżkę i dzięki jej pomocy ożywił sześć pięknych dziewczyn z jakiejś książki.

– Zidiociałeś?! To nie czas na czytanie takich bredni!

– Nazywanie tak tej powieści jest nieuprzejme. Powinnaś przeprosić jej autora.

– Jak tak dalej pójdzie, do rana zamarzniesz i już nigdy nie będziesz mógł czytać żadnych książek! Chociaż kapłan odczyta nad tobą jeszcze jedną, Biblię.

– I właśnie dlatego chciałbym oddać się lekturze ostatniej powieści, jaką kupiłem.

– Za szybko się poddajesz!

– To był żart. Panikowaniem nic nie zdziałamy. Musimy się uspokoić i obmyślić jakiś plan. Najpierw wejdźmy na tył wozu. Jest zakryty płachtą, więc pewnie jakoś sobie poradzimy.

– …Masz rację.

Zanim Altina się tam schowała, na jej ramieniu i głowie leżała już mała czapa śniegu.

Drewno i cegły przesunęły się podczas jazdy na jedną ze stron wozu.

Regis usiadł w miejscu, gdzie było trochę wolnej przestrzeni.

Obok niego spoczęła także Altina.

– Dzięki Bogu, że tu tak potwornie nie wieje.

– Chociaż dalej jest zimno.

– Nic się na to nie poradzi. Po powrocie do fortecy wezmę gorącą kąpiel. Postanowione!

– Jak na kierowcę naprawdę dobrze cię traktują… Twój znajomy ma tam jakiś wysoki stopień?

– Eee… – z jakiegoś powodu Altina nie potrafiła na to odpowiedzieć.

– Czyli się pomyliłem, ale byłem blisko? Cóż, i tak się dowiem po dotarciu na miejsce.

– O ile nam to się uda…

Opady śniegu i wiatr przybrały na sile, zmieniając się w śnieżycę.

Mimo że Altina była w wozie przed nimi osłonięta, zaczęły drżeć jej ramiona.

– Uuu…

Regis przeszukał swoją pamięć w poszukiwaniu informacji z książki, którą kiedyś przeczytał.

– Tak jak myślałem, pozostanie na miejscu było najlepszym wyjściem.

– Naprawdę?

– Zamiast marnować siły i brnąć przed siebie, lepiej jest zostać na miejscu i poczekać na jakieś przejeżdżające wozy. Jak bardzo zależy na tobie ludziom w fortecy? Pamiętają w ogóle o wynajętym woźnicy? Czy może traktują cię jak przyjaciela i oczekują twojego przyjazdu?

– Nie jestem do końca pewna… Raczej o mnie nie zapomnieli, chyba. Martwią się o mnie… Przynajmniej powinni. Prawdopodobnie.

– W takim razie istnieje duża szansa, że przed nadejściem nocy wyjadą cię szukać. Fortecę i miasto łączy tylko jedna droga, więc jeśli wiedzą, że jadąc nią, na pewno cię spotkają, nie powinni zabrać zbyt wielu rzeczy ze sobą.

– Rozumiem… Z pewnością szybko myślisz.

– Po prostu to wiem. Czytałem książkę, w której była podobna sytuacja – dla Regisa to było oczywiste. – Teraz musimy jedynie wymyślić, jak do tego czasu nie zamarznąć.

Altina nagle wstała.

– Wiem!

– Hmm?

– Pod siedzeniem woźnicy był koc! Tyle że mały – mówiąc to, wyciągnęła go spod drewna.

– Naprawdę jest niewielki.

– Ale za to gruby, więc powinno być pod nim ciepło. Trzymaj.

– Dziękuję, ale ty go weź.

– Eee?

– Może nie przypominam żołnierza, ale nim jestem. Czy do obowiązków armii nie należy dbanie o cywilów?

– Przynajmniej oficjalnie.

– Ja nie żartuję.

– Z pewnością jesteś ciekawą osobą. To może zrobimy w ten sposób? – Altina wzięła koc, usiadła obok Regisa, przysunęła się do niego, a następnie prawą ręką objęła jego lewą.

– C–Co ty robisz?!

– W ten sposób oboje będziemy mogli ogrzać się jednym kocem, co nie?

– No tak, rozumiem. Chyba masz rację.

Regis zauważył, że ciało Altiny jest cieplejsze niż koc.

Serce zaczęło mu bić szybciej, a jego plecy zalał pot.

Zaczął mówić do siebie w myślach: – Uspokój się. Ma dopiero czternaście lat. Nie dość, że jest ode mnie młodsza, to jeszcze nieletnia. Co prawda może się pochwalić urodą, ale powinienem się wstydzić, że panikuję, chociaż tylko mnie objęła.

Altina przybliżyła swoją twarz do jego.

– Nic ci nie jest? Zrobiłeś się cały czerwony…

– To nic takiego.

– No dobrze.

Nastała cisza, w której Regis wyraźnie słyszał oddech Altiny.

– ….Regis.

– Ee? O co chodzi?

– Jesteś naprawdę ciekawą osobą.

– Haha… Często to słyszę.

– To, że obowiązkiem żołnierzy jest bronić cywilów, jest niczym więcej poza pustymi słowami. Wielu z nich uważa się za lepszych i o wiele cenniejszych od innych.

– Możliwe. Jednak osoby posiadające jakąś siłę powinny bronić tych, którzy jej nie mają. Dlatego właśnie ludzkość zbudowała swoje społeczeństwo w ten sposób. Silni zajmują się słabszymi. To tak samo naturalne jak dorośli dbający o dzieci… Dlatego uważam, że żołnierze muszą chronić cywilów.

– Czyli mówisz, że arystokraci muszą bronić niżej urodzonych, a cesarz wszystkich ludzi?

– Tak właśnie powinno być. Jednak obecna szlachta upiera się na ciągnięciu niepotrzebnej wojny, wykorzystując do tego majątki i zwykłych obywateli.

– Uważasz konflikt z barbarzyńcami za niepotrzebny? Nie da się z nimi zawrzeć pokoju, a po swojej wygranej zabijają wszystkich ludzi, prawda?

– Nie wątpię, że są przerażający. Jednak jeśli naprawdę chce się chronić patriotów i cywili, powinno się wycofać do rejonu, który jest łatwo bronić, a następnie postawić tam wysoki, długi mur obronny.

– Barbarzyńcy nie potrafią przypadkiem wspinać się na wysokie, długie mury?

– Wozy i ich jazda nie dadzą rady go pokonać, a to wystarczyłoby do powstrzymania inwazji.

– No tak, masz rację… Więc czemu generałowie nie wprowadzają tego w życie? Myślisz, że po prostu nie mogą na to wpaść?

– Coś takiego opisano już w wielu książkach. Arystokraci nie idą za tym pomysłem, ponieważ wojna jest dla nich dochodowym interesem. Jeśli zaciągną się do wojska i staną do walki z barbarzyńcami, ich rodzina zyska sławę. Można też oczywiście sprzedawać armii broń oraz jedzenie za wysokie ceny. Dla szlachty nawet akademia wojskowa jest źródłem dochodu. Wszyscy muszą za nią płacić, a jedynie wąska, wpływowa grupa czerpie z niej korzyści.

– Tego nie mogę wybaczyć! – Altina przybliżyła swoją twarz do Regisa, jakby połknęła przynętę, przez co ten zaczął odczuwać straszną presję.

Obejmowała go, więc nie mógł uciec.

– A–Altina, uspokój się… Nie powiedziałem przecież, że cała arystokracja jest taka. Właściwie to markiz Théneze był ich całkowitym przeciwieństwem.

– …Naprawdę?

– Tak. Kiedyś zaproponował cesarzowi, żeby zaniechać dalszej ekspansji terytoriów i skupić się głównie na bezpieczeństwie naszych granic. Nawet na jakimś zebraniu strategicznym zasugerował budowę murów.

– Wspaniale. Jeśli wojna się skończy, będzie o wiele mniej ludzi żyjących w ubóstwie i ofiar! – oczy Altiny wydawały się błyszczeć.

Zamilkła i przez chwilę miała poważną minę.

– … Chyba mi nie powiesz, że to z tego powodu?

– Hm? Coś nie tak?

– Nic, po prostu pomyślałam o czymś innym. Rzeczywiście tak było? A więc arystokraci czasem naprawdę sporo się od siebie różnią.

– Tak. Dlatego właśnie największy problem stanowi cesarz nie podejmujący wystarczających wysiłków – powiedział Regis z obrzydzeniem .

Drżenie. Ich ciała się dotykały, więc Regis wyraźnie poczuł, jak Altina zadrżała.

– …Myślisz że… obecny cesarz… jest zły?

– To byłaby obraza majestatulèse–majesté, gdybym powiedział coś takiego.

Nawet jeśli tym, co powiem, posunę się tym za daleko, dookoła szaleje zamieć i słucha mnie jedynie Altina i koń.

Regis zaczął mówić: – Obecny cesarz rządzi już za długo i jest zbyt stary, aby zajmować się sprawami politycznymi. Oczywiście w takiej sytuacji już przed pięciu laty tron powinien objąć pierwszy książę, ale jest słaby fizycznie, dlatego drugi stara się zademonstrować swoje umiejętności zarówno polityczne, jak i wojskowe. Wspiera go także więcej osób niż jego brata.

– To z pewnością kłopotliwe.

Pierwszy książę urodził się ze związku cesarza z jego drugą żoną.

Drugi natomiast był synem prawowitej małżonki władcy, a cesarzowa ma oczywiście wyższą pozycję w państwie. Dlatego właśnie w cesarstwie zrodził się problem z następcą tronu.

– Dwaj książęta walczący o władzę… Chociaż to raczej starcie pomiędzy wspierającymi ich frakcjami. Przez przeciąganie się tego konfliktu na tronie pozostaje stary cesarz, który pozwala robić arystokratom, co im się podoba i przez to właśnie ten kraj się rozpada.

– Ale przecież rodzina królewska jest liczniejsza.

– Tak, jest jeszcze trzeci książę. Ma dopiero piętnaście lat i wciąż się uczy, więc nie może nawet stanąć w szranki ze swoimi starszymi braćmi.

– R–Rany, jest jeszcze ktoś, pamiętasz?

– Co? A, no tak, teraz sobie przypomniałem, że w Fortecy Sierck przebywa jeszcze jeden członek rodziny królewskiej.

– No właśnie! T–To co o niej słyszałeś?! – Altina ponownie przybliżyła twarz do Regisa, więc odsunął się trochę na prawo, prawie wypadając przez to z wozu.

– Hmmm, „postrzelona wróblica”…

– Co takiego?

– Takie przezwisko w stolicy nadali księżniczce Marie Quatre. Jej pełne imię jest tak długie, że nikt nie jest w stanie go zapamiętać.

– Z pewnością jest długie…

– Marie Quatre Aljeantina de Belgaria, tak? Pamiętam opowieści o niej, ale samo imię ciężko wchodzi do głowy.

– Nie musisz się wysilać, żeby je zapamiętać. Przy okazji, czemu nazywają ją postrzeloną wróblicą?

– Miałbym problemy, gdyby doszło to do uszu osoby, pod której rozkazami będę… ale tak ją nazywają w stolicy.

– Dlatego właśnie pytam, czemu tak na nią mówią.

– To tylko zasłyszane plotki… A zresztą, mamy sporo czasu. Opowiem ci teraz o biednej księżniczce wysłanej do odległej prowincji.


Część 4[edit]

Piętnaście lat temu…

Zacznę od wcześniejszych wydarzeń, żeby opowiedzieć o matce Marie Quatre.

W stolicy cesarstwa, Wersalu, odbywało się wtedy przyjęcie urodzinowe naszego władcy.

Orkiestra grała walca, na stołach rozstawione były drogie potrawy, a generałowie przechwalali się swoimi zwycięstwami, kiedy tylko wyczuli do tego odpowiednią okazję.

Było to naprawdę wielkie przyjęcie, na które oprócz wpływowych arystokratów i różnych bogaczy zaproszono również niżej urodzonych szlachciców wraz z ich rodzinami.

Właśnie wśród nich siedziała kobieta o wręcz oszałamiającej urodzie.

Miała włosy tak czarne, jak nocne niebo i oczy o tej samej barwie, przez które jej blada cera przyciągała jeszcze większą uwagę.

W pewnym momencie cesarz wstał z tronu, przeszedł przez salę, omijając wszystkich zgromadzonych, i rozpoczął taką oto rozmowę z tą szesnastoletnią niewiastą.

– Mademoiselle, czy mógłbym prosić o taniec?

W oficjalnych dokumentach stoi, iż mademoiselle Claudette Barthélemy ukłoniła się grzecznie, a następnie odrzekła: – Tak, byłabym zaszczycona, monsieur. Czyż mógłbyś zdradzić mi swe imię?

Istnieje kilka teorii wyjaśniających, dlaczego go o to spytała. Tę, która mówi „Nie zdawała sobie sprawy, z kim rozmawia” można wręcz uznać za obelgę. Najpopularniejszymi są: „Wiedziała, że to on, ale zadała to pytanie z grzeczności” oraz „Ta kobieta była zdolna zażartować w obliczu jego wysokości”.

W każdym razie jedynie ona zna odpowiedź.

Podała mu rękę, a cesarz przyjął ją z uśmiechem na twarzy.

– Jakże nieuprzejmie z mojej strony. Nazywam się Lien Fernandi de Belgaria, jednak wszyscy nazywają mnie Lienem XV.

– A więc proszę, mów mi Claudette.

Na ruch batutą podobno najlepszego dyrygenta w całym cesarstwie w sali rozbrzmiała muzyka.

Później te wydarzenia nazwano sprawą Claudette.


Pół roku później, kiedy mademoiselle Claudette skończyła 17 lat, została czwartą królową.

Przybrała wtedy imię Mary Claudette de Belgaria i jak ludzie powiadają, była już w stanie błogosławionym.

Kiedy cesarz skończył 51 lat, królowa wydała na świat księżniczkę Marie Quatre Aljeantina de Belgaria, która zajmowała czwarte miejsce w kolejce do tronu.

Była prawowitą córką cesarza, jednak społeczeństwo uznało ją za nieślubne dziecko.

Kiedy Lien XV usłyszał o narodzinach swojego potomka, zadał głównemu szambelanowi następujące pytanie: – Czy dziecko ma czerwone włosy?

Pierwszy władca Cesarstwa Belgarii był wielkim mężczyzną o czerwonych włosach i oczach, czemu zawdzięczał przydomek Ognistego CesarzaL’Empereur Flamme. Pokonał barbarzyńców z sąsiednich krajów i stworzył na tych terenach własne państwo.

Lien XV, mimo że był chudy, także mógł poszczycić się wzrostem i ognistymi oczami oraz włosami.

Inaczej sprawa miała się z jego synami, którzy posiadali co prawda czerwone oczy, jednak kolory włosów – blond i brąz – odziedziczyli po matkach. Dodatkowo z pewnością nie można było uznać ich budowy ciała za potężną.

Główny kamerdyner ukłonił się z szacunkiem, a następnie odpowiedział: – Tak, wasza wysokość, dziecko ma czerwone włosy. Urodziła się jednak dziewczynka.

Wydawało się, że cesarz stracił wtedy wszelkie zainteresowanie księżniczką.

Dla arystokracji sam fakt, że niżej urodzona nie tylko została żoną cesarza, ale także poczęła mu dziecko, był jak splunięcie prosto w twarz.

Gdyby jednak Claudette urodziła wtedy chłopca, z całą pewnością od razu zostałby zabity. Tu dodam, że wedle jednej z plotek pierwszy książę był chorowity, ponieważ został otruty.

Na szczęście Marie Quatre była dziewczynką i do trzynastego roku życia nic jej się nie przytrafiło.

Wyróżniała się dzięki ćwiczeniom fechtunku oraz zgłębianiu wiedzy dotyczącej polityki, jednak było to także obiektem kpin na dworze cesarskim.

Kłopoty zaczęły się, kiedy osiągnęła wiek, w którym mogła pokazać się w wyższych sferach.


Marie Quatre była o wiele piękniejsza nawet od swojej matki.

Pewnego dnia popularność w wyższych kręgach zyskał pewien trubadur, który zachwycał ludzi swoją urodą oraz barytonowym głosem. Kiedy został zaproszony na dwór cesarski…

Mijając Marie Quatre, zaczął wychwalać w pieśni jej urodę: – Cóż za wspaniały dzień! Ujrzałem anioła, którego blask piękna przyćmić może samo słońce. Płomień jej włosów topi me serce, a błyszczące czerwone oczy sprawiły, że słowa zastygły mi w ustach.

To oczywiście rozwścieczyło cesarzową. Wyrzuciła go z cesarskiego dworu i zabroniła pokazywać się w wyższych sferach.

Na tym jednak się nie skończyło.

Jej synem był drugi książę, Allen Deux Latreille de Belgaria, znany ze swego ostrego jak brzytwa języka.

Co prawda oficjalnie przewodził jedynie pierwszej dywizji, jednak przez wiek cesarza oraz chorowitość swojego starszego brata w wieku 23 lat pod swoimi rozkazami miał już praktycznie całą armię cesarstwa.

Zaproponował wtedy: – Dowództwo tak pięknej księżniczki z pewnością podniesie ducha walki pewnych oficerów. Moim zdaniem powinniśmy powierzyć jej północny region, który znajduje się wręcz w patowej sytuacji.

– W takim razie będę oczekiwać pomyślnych raportów.

Już wtedy mówiło się, że miłość jego wysokości do królowej Claudette całkowicie wygasła.


I tak nastał rok 850.

Cesarz siedział na swym tronie, a po obu stronach prowadzącego do niego czerwonego dywanu stali arystokraci z chłodnymi uśmiechami na twarzach.

Nigdzie nie było widać czwartej królowej.

Marie Quatre ukłoniła się, potrząsając przy tym swymi ognistymi włosami.

– Dawno się nie widzieliśmy, wasza wysokość.

– … – Lien Piętnasty pokiwał jedynie głową.

Szambelan w imieniu cesarza odczytał dekret, w którym powierzył jego córce dowództwo nad regimentem stacjonującym w odległej prowincji Beilschmidt, chociaż była księżniczką i nie osiągnęła pełnoletności.

Arystokraci wybuchnęli śmiechem.

Nikt ze zgromadzonych nie wiedział, o czym pomyślała wtedy księżniczka.

Kiedy szambelan skończył odczytywać dekret, cesarz powiedział cicho: –…Pragniesz czegoś w ramach prezentu pożegnalnego?

Taki był zwyczaj, kiedy ktoś z rodziny cesarskiej opuszczał stolicę. Tradycyjną odpowiedzią było „Twe słowa, panie, są dla mnie największym z darów, jakim mogłeś mnie zaszczycić”, jednak Marie Quatre wypięła pierś i rzekła: – Chcę otrzymać jeden z mieczy 'L’Empereur Flamme!

Zgromadzeni spanikowali.

Arystokraci spojrzeli na nią z obrzydzeniem, a niektórzy nawet rzucili za jej plecami słowa, takie jak: – Ta żebraczka nie ma za grosz manier?

Po krótkiej chwili cesarz rzekł: – …Pierwszy cesarz posiadał siedem mieczy, a ty jesteś mym czwartym dzieckiem, dlatego też otrzymasz jego czwarty oręż. Kiedy nadejdzie dzień twego powrotu, złóż go ponownie w skarbcu.

Ostrze to było jednym z obusiecznych mieczy , którymi posługiwali się odziani w zbroję rycerze.

Nazywało się Grand Tonnerre Quatre.

Jednak zostało stworzone specjalnie dla pierwszego cesarza i było dopasowane do jego wzrostu, przez co miało długość 26 pa (192cm).

Marie Quatre była wysoka, jak na dziewczynę, jednak z powodu sporej długości i grubości tego miecza ludzie zaczęli naśmiewać się, iż jej wzrost na wiele się tu nie zda.

Arystokraci rzucali nawet szyderstwa pokroju: – Nie będzie w stanie go nawet unieść i odjedzie stąd okryta niesławą. – Tak zresztą uważała większość zgromadzonych.

Ona jednak się ukłoniła, złapała jedną ręką uchwyt miecza wystający z pochwy, a drugą go podtrzymała. Następnie rzekła: – Dziękuję z głębi serca , z przyjemnością go przyjmę.

Marie Quatre zebrała w sobie całą swoją siłę.

Marmurowa posadzka zaskrzypiała.

Księżniczka uniosła ten wielki miecz.

Arystokraci oniemieli i ze zdziwienia ich zamurowało.

Księżniczka zawiesiła miecz u biodra i rzekła: – Niniejszym przyjmuję tę wielką odpowiedzialność.

Ukłoniła się cesarzowi, a następnie rzuciła spojrzenie na patrzącego na nią z pogardą drugiego księcia oraz na przyglądającą się jej z nienawiścią cesarzową. Można jedynie spekulować, co chodziło jej wtedy po głowie.

Obróciła się i wyszła z sali audiencyjnej.


Część 5[edit]

– ...Tak właśnie głoszą plotki.

Zamieć uderzyła w wóz.

Regis chciał dokończyć opowieść, jednak Altina mu przerwała.

– Poczekaj chwilkę.

– Tak?

– To niby w którym miejscu ta opowieść wyjaśnia, skąd wziął się ten postrzelony wróbelek?

– A, to? Pamiętasz ten fragment, w którym księżniczka zawiesiła wielki miecz na biodrze?

– No i co w tym złego? Przecież tylko tam mogła go trzymać. Gdybym zawiesiła sobie coś takiego na plecach, na pewno musiałabym ciągnąć jego ostrze po ziemi.

– Widziałaś ją? A więc w fortecy też to robi.

– Co? Ach, tak… Widziałam.

– Więc tobie też to przyszło do głowy? No bo cywile, widząc drobną Marie Quatre z zawieszonym u biodra tym wielkim mieczem, powiedzieli „Wygląda jak wróbel trafiony strzałą”.

– Że co?!

Altina otworzyła szeroko oczy, a potem zamarła.

– Mimo że już wtedy mówiło się o jej urodzie, nie pokazywała się za często wśród ludzi i nie była zamieszana w żadne afery. Dlatego właśnie to przezwisko postrzelonej wróblicy do niej przylgnęło. Ja nie widziałem jej od wysłania na front.

– Nghh….

– Coś się stało? Strasznie się trzęsiesz. Aż tak ci zimno?

– Nic z tych rzeczy! Nie mam prawa narzekać, jednak nie podoba mi się to!

– Mogę cię prosić, żebyś jej tego nie mówiła? Znienawidziłaby mnie, gdyby to doszło do jej uszu.

– Nie musisz się o to martwić. Nie jest aż tak głupia, żeby znienawidzić kogoś tylko dlatego, że przekazał jej krążące plotki.

Regis wzruszył ramionami.

– Mam taką nadzieję. …A właśnie, jesteś głodna? Nie jadłaś obiadu, prawda?

– Masz coś do jedzenia?

– Zostawiłem sobie trochę chleba, bo chciałem przegryźć go podczas czytania.

Odłożył swój miecz na bok, otworzył torbę i wyjął z niej chleb.

– Niestety, nie mam do niego gorącego mleka.

– Podzielisz się ze mną?

– Przecież ci powiedziałem, jakimi zasadami się kieruję, prawda? Jednak jeśli nie chcesz, to nie będę go w ciebie wmuszać.

– …Chcę.

Regis uśmiechnął się, a następnie przełamał chleb i jedną z połówek dał Altinie.

– Proszę.

– Dziękuję… Nawet ten uśmiech jest zupełnie inny – powiedziała pod nosem Altina, patrząc na swoją część chleba.

– Co masz na myśli?

– …Wiele razy widziałam o wiele chłodniejsze uśmiechy.

– Hmm, gdzie?

– Na dworze cesarskim.

Altina ugryzła chleb.

W tym momencie koń zaczął hałasować.

Wydawał z siebie dźwięk przypominający krzyk osoby wołającej o pomoc.

Oboje wrócili na miejsce woźnicy.

– C–Co się stało…?

– To!

Altina wskazała miejsce znajdujące się przed wozem i stojącym dęba koniem.

Wśród śnieżycy było widać cienie.

W ciemności dostrzegli blask złotych oczu oraz pięć szczęk o kolorze krwi.

Regis poczuł się, jakby sama śmierć chwyciła go za serce.

– …Wilki.

– To szare wilkiloup gris.

– O–Ogień… Musimy rzucić w nie pochodnią. Masz krzesiwo?!

– Regis, uspokój się! Niby skąd miałabym je mieć?

– Usz… No racja.

– Jak tak dalej pójdzie, koń będzie w niebezpieczeństwie.

– A potem my dołączymy do niego w ich żołądku… Aghh…

Regis zszedł pod płachtę, gdzie znajdował się jego bagaż, wziął miecz do ręki i zeskoczył z tylnej części wozu.

Altina zamknęła oczy i westchnęła.

– Cóż, może i mówił, że będzie bronić cywili…

Ale bez względu na to, jak piękne poglądy głosi, i tak wszystkie tracą całkowicie na znaczeniu w obliczu niebezpieczeństwa – w taki sposób to odebrała.

– …Niczym się od nich nie różni.

Z tym że Regis obiegł wóz dookoła i stanął przed nim.

Nie uciekł.

Przyjął pozycję do walki, kierując swój miecz w największego szarego wilka z całej piątki.

– Uuu…!

– Co ty sobie wyobrażasz?! Przecież nawet rycerze mają problemy z zabiciem tych bestii!

– Wiem! Dlatego tylko to mogę zrobić.

Ręka Regisa, w której trzymał miecz, się trzęsła. Jednak powodem tego nie było jedynie zimno.

Po jego postawie można było poznać, że stał za tym kompletny brak doświadczenia.

Nie, sytuacja była gorsza.

Wyginał plecy jak kot, jednak nie przenosił w ogóle siły na biodra i w każdej chwili mógł się przewrócić.

Nawet dzieci bawiące się drewnianymi mieczami mogą z dumą przyjąć o wiele lepszą postawę.

Altina złapała się za głowę.

– Twoim zdaniem masz tak szansę z nimi wygrać?!

– Haha… Nie chcę się przechwalać, ale podczas ćwiczeń fechtunku nie wygrałem ani razu.

– Nie masz czym się szczycić!

– Altina, uciekaj… i zmuś konia do wysilenia nogi. Tutaj i tak skończyłby jako posiłek tych wilków…

– Mówisz poważnie?! Zdajesz sobie sprawę, że cię zabiją?! – krzyk Altiny przypominał pisk.

Regis się uśmiechnął.

Ale nie chciał w ten sposób sprawić, żeby poczuła się bezpiecznie. Nie była to też oznaka pewności siebie. Uśmiech po prostu pojawił się na jego twarzy.

Sam nie wiedział dlaczego.

– Możliwe, jednak… Odrzucenie swoich ideałów jest gorsze od śmierci.

– Hę?! – wydusiła z siebie Atlina.

Sam Regis poczuł się z tym dziwnie. Dlaczego się uśmiechnąłem? Czy tak zareagowałem na widok własnej głupoty? Nie, to negatywny sposób myślenia. Uznam, że to była pochwała za nieodrzucenie swoich wartości w tak poważnej sytuacji.

– Nawet ja… powinienem dać radę kupić trochę czasu. Wilki nie rzucają się od razu na cel, który zamiast uciekać pozostaje w miejscu. Najpierw muszą ocenić zagrożenie z jego strony. Zaatakują dopiero wtedy, kiedy będą stuprocentowo pewne wygranej. …Eee? Chwila, zbliżają się?!

– Tak. Bo z której strony nie patrzeć, twoja pozycja bojowa jest do niczego.

Z jakiegoś powodu głos Altiny jest weselszy. Chwila, czyżby właśnie się zaśmiała?

Podszedł do nich największy z grupy szarych wilków.

Otworzył pysk, pokazując swoje zęby, a następnie zawył.

Mimo że wciąż był daleko od Regisa, ten ciął mieczem powietrze, żeby to jego uznał za zagrożenie.

– C–Cholera!

Jednak przez ciężar ostrza się zachwiał. Czubek miecza wbił się w ziemię, a jego metalowa pochwa uderzyła go w kolano.

– Hę!?

– Regis, dziękuję. Bez wątpienia udało ci się obronić cywila. Znaczy się Altinę, która była woźnicą.

Regis odwrócił się, słysząc radośnie brzmiący głos. – Co?

Czerwone oczy Altiny aż płonęły.

Wyciągała z tylnej części wozu coś srebrnego, co w otaczającej ich zamieci wydawało się błyszczeć.

Odepchnęła drewno i cegły, a następnie swoją drobną ręką podniosła obiekt, który wcześniej był pod nimi ukryty.

Rozbrzmiał głośny zgrzyt.

Stało się coś wprost niewiarygodnego i trudnego do wyjaśnienia.

Przedmiot ten był ciężki, gruby i długi. Po prostu tak wielki, że Regisowi zajęło trochę czasu, zanim domyślił się, czym jest.

Jego całkowita długość była mniej więcej taka sama jak ta wozu, dzięki czemu mieścił się w nim na styk. Ciężar metalu, z jakiego wykonano tę broń, sprawiał wrażenie, że żaden człowiek nie dałby rady jej unieść.

Jednak mimo swoich rozmiarów wypolerowane ostrze nie miało na sobie ani jednego pyłku kurzu, a jego powierzchnia przypominała lustro.

Regisowi zadrżały usta. – …Grand Tonnerre Quatre.

Altina trzymała w prawej ręce miecz pierwszego cesarza.

Jej targany wiatrem płaszcz przypominał powiewającą cesarską pelerynę. Lewą ręką przytrzymywała swoje ogniste włosy.

Haken no Kouki Altina - Volume 01 - NCP3.JPG

– Teraz moja kolej, by obronić ciebie, Regisie. Cofnij się i patrz.

– Co…?!

– Po prostu patrz. Nieważne, czy na ten wielki miecz, wróblicę przebitą strzałą, czy jak największy z władców walczy tym ostrzem!

Altina zrobiła krok do przodu i stanęła na ziemi.

Ruszyła biegiem przez śnieżne zaspy.

Jej wielki miecz skierowany był w górę. Tnąc powietrze, wydawał z siebie wysoki dźwięk.

–Tjaaaaaaaaaaaa!

Ostrze powędrowało w dół.

Uderzenie rozdarło ziemię i wyrzuciło leżący na niej śnieg w powietrze.

To przypomina trafienie z armaty, a nie cięcie mieczem – pomyślał Regis, czując, jak ziemia pod jego stopami się zatrzęsła.

Nawet z szarych wilków nie będzie co zbierać. …O ile w nie trafił.

W powietrze powędrował jedynie leżący w miejscu trafienia śnieg, zaś grupa bestii uniknęła ciosu, odskakując do tyłu.

Altina wyjęła połowę chleba, którą schowała pod koszulą, i rzuciła ją w stronę wilków.

– Macie!

Chleb powędrował tuż pod łapy bestii.

– Dam wam go! A teraz odejdźcie!

Szare wilki powąchały chleb, który został rzucony w ich stronę, po czym jeden z nich chwycił go w psyk.

Bestie szybko się odwróciły i zniknęły gdzieś w śniegach zamieci.

Regisa opuściła cała siła i siadł na ziemi.


Część 6[edit]

Altina wbiła wielki miecz w ziemię i odwróciła się w stronę Regisa.

– Nic ci nie jest?

– Haha… boli mnie lewe kolano.

– Uderzyłeś się własnym mieczem?

– Byłem tak zdesperowany, że nie pamiętam.

Na twarzy Altiny pojawił się krzywy uśmiech.

Regis podrapał się po głowie.

– No więc… jesteś… znaczy się, mam przyjemność z jej wysokością czwartą księżniczką Marie Quatre Aljeantina de Belgaria… tak, wasza miłość?

– Nie jest na to trochę za późno?

– Haa… jesteś naprawdę okropna – nie mógł powstrzymać westchnięcia.

Altina uśmiechnęła się radośnie, zupełnie jakby jej plan się powiódł.

– Naprawdę się nie domyśliłeś?

– Oczywiście kolor włosów i oczu przykuł moją uwagę. Mam też wrażenie, że przezwisko Altina wywodzi się od Argentyny…

– Tak nazywała mnie mama.

– Imię Argentyna pochodzi od rodzinnego kraju mademoiselle Claudette Barthélemy i najwyraźniej skrótem od jego nazwy była Altina…

– Wiedziałeś aż tyle, a mimo to się nie domyśliłeś?

– Nie mieściło mi się to w głowie, więc od razu odrzuciłem tę myśl. W końcu jest członkiem rodziny cesarskiej i dowodzi fortecą, do której mnie wysłano, więc nie potrafiłem sobie wyobrazić, jak ktoś taki mógłby w przebraniu woźnicy witać niskiego rangą oficera.

– W księgarni serce biło mi jak oszalałe, bo bałam się, że od razu się zorientujesz.

– Teraz rozumiem, dlaczego tamten sprzedawca zachowywał się tak podejrzanie. Zawsze robisz coś takiego?

– Nie! Gdyby tak było, krążyłyby plotki, że księżniczka jest idiotką.

– …Chociaż mam wrażenie, że po mieście zaczyna krążyć podobna... Nazywająca cię Księżniczką z Wozu.

– Ciekawe, co będzie lepsze. To czy postrzelona wróblica – zaczęła się poważnie nad tym zastanawiać.

Regis przechylił głowę na bok.

– Powiadasz, że nie robisz takich rzeczy cały czas… Więc czemu to uczyniłaś? Masz do mnie jakąś urazę?

– Urazę?

– Nieważne, pod jak różowym szkiełkiem na to spojrzeć, popełniłem lèse–majesté. Nie chodzi mi tu o ton, w jaki się do ciebie zwracałem, gdyż ukrywałaś swą tożsamość, lecz o znieważenie cesarza, co jest poważnym przestępstwem.

– Skoro o tym wiesz, czemu te słowa opuściły twoje usta?

– Pomiędzy zwykłymi obywatelami to coś w rodzaju powitania.

Altina skrzyżowała ręce i uniosła brwi.

Nie wpadli w panikę, jednak ich sytuacja się pogarszała. Wciąż trwała zamieć śnieżna, a w dodatku słońce już zaszło, więc zrobiło się jeszcze zimniej.

– …Nie chcę, żebyś źle mnie zrozumiał. Nie mam do ciebie żadnej urazy ani nie chcę cię oskarżyć o lèse–majesté.

– W takim razie dlaczego?

– Usłyszałam plotkę o zdolnym strategu.

– Czyżby o mnie? Z pewnością była znacznie wyolbrzymiona.

– Istnieje taka możliwość… Jednak potrzebuję pomocy kogoś takiego… Ale to nie może być ktoś, kto posiada jedynie talent, więc musiałam jakoś poznać twój sposób myślenia i dowiedzieć się, jakimi wartościami się kierujesz.

– Więc przebrałaś się za woźnicę?

– Pewnych rzeczy nie można powiedzieć członkowi rodziny cesarskiej, prawda? Chciałam poznać prawdziwego ciebie, Regisie Auric.

– Bez wątpienia dowiedziałaś się, że moje zainteresowanie sprawami wojskowymi jest równe zeru.

– Podobnie jak twoje umiejętności walki mieczem.

Altina zaśmiała się wesoło, a Regis podrapał się w głowę.

Po chwili księżniczka spojrzała gdzieś w dal.

– Ach… Wygląda na to, że miałeś rację.

– W czym?

Altina zaczęła nasłuchiwać.

Regis poszedł w jej ślady.

Po chwili…

Do jego uszu doszedł dźwięk zbliżających się końskich kopyt uderzających o śnieg.

Musi mieć naprawdę dobry słuch, skoro usłyszała to podczas rozmowy ze mną – pomyślał Regis z podziwem.

– …Tylko mi nie mów, że to bandyci albo barbarzyńcy.

– Na pewno nie, bo słyszę szczękanie metalu.

– Z tak daleka?

Zgodnie z tym, co powiedziała, ze śniegów zamieci wyłoniło się pięciu rycerzy na koniach.

Ubrani w zbroje żołnierze zeszli ze swoich rumaków i uklęknęli przed Altiną.

– Księżniczko, nic ci nie jest?! – spytał mężczyzna w średnim wieku, z głową gładką niczym tafla zmarzniętego jeziora i czarną brodą.

Altina pokiwała głową.

– Dziękuję, że po mnie przyjechaliście. Jestem cała… ale przeze mnie koń się zranił.

– A więc dobrze. W takim razie do wozu zaprzęgniemy mojego konia.

– Dobrze, zrób tak.

Dokonali zamiany, dzięki czemu wóz znów mógł jechać, zranionego konia przywiązano lejcami do tylnej części pojazdu, na którym znalazł się także miecz Altiny, zaniesiony tam przez dwóch rycerzy.

Kiedy Regis, wciąż siedząc na ziemi, obserwował sprawne działanie żołnierzy, podeszła do niego księżniczka i podała mu swoją rękę.

– No już, pora ruszać.

– Eee… Księżniczko?

– Przestań. To byłoby dziwne, gdybyś teraz zaczął tak na mnie mówić.

– Ale przecież sądziłem, że byłaś woźnicą…

– Źle bym się z tym czuła. Już raz pozwoliłam ci używać mojego przezwiska, mam teraz wyjść na kłamczuchę?

Ale nie udawałaś wtedy woźnicy? – nie mógł jednak powiedzieć tego na głos.

Po jego szyi zaczął spływać zimny pot.

Samo wysłanie mnie na front uważałem za wystarczająco złą sytuację, a tu się okazuje, że trafiłem do o wiele bardziej niezwykłego miejsca, niż mogłem przypuszczać.

Spojrzał w górę i położył swoją rękę na wyciągniętej w jego stronę dłoni.

– …Z pewnością da się wyczuć atmosferę tego miejsca… Ale naprawdę mogę nazywać cię Altiną?

– Oczywiście! – odpowiedziała głośno. – Witam w mojej jednostce. Wycisnę z ciebie ostatnie poty, Regisie Auric!


Rozdział 2: Obietnica o świcie[edit]

Część 1[edit]

Regis spał głęboko.

Mimo to usłyszał żeńskie głosy w swoim pobliżu, nie był jednak pewien, czy było to we śnie, czy może na jawie.

– Nie budzi się! Czyżby umarł?!

– Fufufu… Pewnie jest zmęczony. Księżniczko, nie mamy do niego żadnej ważnej sprawy, więc dajmy mu odpocząć.

– Hmph. Mówi się trudno.

Nie obudził się jeszcze przez dłuższy czas.

Co prawda wcześniej słyszał żeńskie głosy, ale ze snu wyrwały go dopiero głośne krzyki. – Sorja!

– …..Eee?

Otworzył oczy.

Nad sobą miał proste, szare, kamienne sklepienie łukowe, na którym nie było żadnych dekoracji.

To miejsce przypomina jaskinię albo jakąś piwnicę – pomyślał.

Regis spał na łóżku stojącym w głębi pomieszczenia.

Stało ono na wyciągnięcie ręki od kamiennej ściany, w której znajdowało się małe, otwarte okno wpuszczające światło słoneczne do pomieszczenia.

Ponownie usłyszał męskie krzyki: – Sorja!

Do jego uszu dochodziły także dźwięki towarzyszące cięciu powietrza mieczem oraz odgłosy kroków, więc uznał, że to żołnierze muszą przechodzić musztrę.

– No tak, teraz pamiętam…

Zostałem przydzielony do Fortecy Sierck – dodał w myślach.

Miękkie lóżko jest o niebo lepsze w porównaniu ze spaniem w wozie, no i po wczorajszej nocy powinienem się cieszyć, że w ogóle żyję .

– …Więc już ranek.

– Ourjaa! – kolejny krzyk.

Regis zatkał swoje uszy.

– Oni tak zawsze? To z pewnością nie jest zbyt przyjemna pobudka…

Powoli podniósł się z łóżka.

Do fortecy dotarł w nocy, dostał gorącą wodę, a potem przydzielono mu ten pokój... Regis nie pamiętał jednak, co wydarzyło się później.

Ponownie rozejrzał się po pomieszczeniu. W jego centrum znajdowała się kolumna, zaś powierzchnia była na tyle duża, że zmieściłyby się w nim cztery zestawy łóżek ze stolikami. Powinno być wykorzystywane do zakwaterowania dziesięciu żołnierzy albo czterech podoficerów takich jak Regis, mimo to zostało tam umieszczone jedynie jedno posłanie.

Obok łóżka stało wspaniałe biurko oraz regał. Wolnego miejsca starczyło na postawienie jeszcze sześciu takich półek na książki, więc pomyślał, że musieli pomylić jego stopień.

Dlatego zamiast z cieszyć się z tego, zaczął się martwić.

– Mają wolne pokoje, bo znajdujemy się na prowincji? Ale przecież fortece nie są tak duże… Czyżby naprawdę pomylili mój stopień?

Licząc od góry, oficer piątego stopnia był dziesiątą najwyższą rangą. Hierarchia prezentowała się następująco: Marszałek, generał, generał broni, generał dywizji, generał brygady. Dalej w kolejności byli oficerowie podzieleni na wojskowych oraz administracyjnych: trzech starszych oficerów oraz tylu samo podoficerów. Regis był oficerem piątego stopnia, a więc przedostatnim w tej hierarchii.

Żołnierze dodatkowo dzielili się na dowództwo oraz ciężką i lekką piechotę. Jeśli tylko było się zawodowym żołnierzem cesarstwa, nawet przynależność do tej ostatniej grupy gwarantowała dobre traktowanie i żołd. Poborowi, czyli głównie farmerzy i niepełnoletni, musieli już pracować za darmo.

Dlatego przedzielenie mi tego pokoju, chociaż mam prawie najniższy stopień, musi być jakąś pomyłką – do takiego wniosku doszedł.

– Muszę spytać, gdzie znajduje się mój właściwy pokój. Ach, najpierw trzeba się dowiedzieć, kto ma być moim przełożonym.

Będzie nim tutejszy starszy oficer administracyjny. Chociaż jeszcze go nie spotkałem, z pewnością wiele się od niego nauczę.

Regis zdjął swój nocny strój.

Mimo że było południe i przebywał wewnątrz budynku, momentalnie poczuł chłód, co mu przypomniało, że jest w północnej prowincji.

Założył swój nowy mundur, który leżał na stoliku.

Cesarstwo Belgarii zwykle stosowało w nich jasne odcienie niebieskiego, czerwonego i białego, aczkolwiek na prowincjach były ciemnozielone, prawie podchodzące pod kolor czarny. Szyto je z grubego materiału, a dzięki dużej ilości kieszeni wyglądały na poręczne.

– Tego się można było spodziewać. Te mundury na linii frontu są naprawdę dobrze przemyślane.

Kiedy skończył się przebierać, osoba, którą po niego wysłano…

– …Przecież nikt taki nie przyjdzie. Cóż, chyba sam będę musiał go poszukać.

Wyszedł z pokoju i znalazł się w korytarzu.

Był strasznie wąski (przestrzeni starczyło ledwie dla dwóch osób idących obok siebie) oraz trochę zakrzywiony. Przy jednej stronie kamiennej ściany znajdował się rząd drewnianych drzwi, a po drugiej leżało podwórze.

Regis najpierw skierował się w lewo, a potem wyszedł na plac.

Część 2[edit]

– Hiiijaaa! – kolejny krzyk.

Na środku placu otoczonego kamiennymi budynkami odbywała się musztra.

Przed swoimi podwładnymi stał łysy żołnierz o gęstej, czarnej brodzie, zdający się mieć koło czterdziestu lat. Kiedy tak wymachiwał swoją wielką halabardą, wyglądał, jakby był zbudowany z samych mięśni.

Regis zmarzł już do tego stopnia , że po prostu marzył o jakimś szaliku, jednak tamten mężczyzna nie miał na sobie w ogóle górnej połowy ubrania. Jego ciało było pokryte bliznami i wydawało się parować.

Wyraz twarzy tego człowieka zmienił się, kiedy tylko spojrzał w stronę Regisa.

– Ngh! Więc się obudziłeś, młody! – rozbrzmiał niski głos.

Ćwiczący żołnierze, krzyczący ciągle „Ujias!” oraz „Doss!”, również byli nadzy od pasa w górę i także ich pot parował.

Łysy mężczyzna skierował swoją halabardę przed siebie.

– No dobra! Ty też sobie pomachaj! To zwiększy twojego ducha walki! Machaj, machaj i jeszcze raz machaj! Hahahaha!

Regis się cofnął.

– Eee… Jestem oficerem administracyjnym i nie dane mi radzić sobie z mieczami czy innymi włóczniami… To pan jest tym rycerzem, który nas wczoraj ocalił?

Mężczyzna pokiwał głową.

– Tak. Nazywam się Evrard de Blanchard, jestem oficerem wojskowym pierwszego stopnia oraz dowódcą zakonu rycerskiegoordres de chevalerie regionu Beilschmidt!

– Oficer administracyjny piątego stopnia, Regis Auric. Bardzo za tamto dziękuję, naprawdę nas pan ocalił.

– Hahaha! Pomyślałem, że dawno nigdzie nie widziałem księżniczki, a potem powiedziano mi o jej wypadzie do miasta w przebraniu woźnicy. A przecież ostatnio pełno tu bandytów! Mało nie posiwiałem ze strachu.

– Hahaha… Ja też.

Przecież nie mógł przewidzieć, że powożąca wozem dziewczyna była tak naprawdę księżniczką, a jednocześnie jego dowódcą.

– Chociaż ona bez trudu pozabijałaby tych wszystkich bandziorów!

– Ta… Jest naprawdę silna.

– W końcu jest boginią.

Podwładni Évrarda wydawali się z tym zgadzać: – W rzeczy samej!

Regis nie miał pojęcia, co się dzieje.

– Według mnie księżniczka jest… No wiecie, księżniczką, co nie?

– Nie jest boginią?

– No tak, o ile pamięć mnie nie myli, na północy panuje wiara wzwycięstwola victoire .

– Właśnie! Jest boginią!

– Rozumiem…

Kościół wyraźnie zakazał oddawania czci ludziom, ale widać jego surowe nauki nie sięgały do prowincji oddalonej od jego siedziby o 100 li (444 km).

Chociaż nie było niczym niezwykłym, że żołnierze na polu walki uznali za świętą dziewczynę, która takimi cienkimi rękoma potrafiła dzierżyć tak wielki miecz.

– Najwyraźniej wystraszyła grupę loup gris jej drogocennym mieczem! To bez wątpienia wyborne! Buhahaha, ekch, ekch, ekch.

Kiedy Évrard zaczął kasłać, na twarzach jego podwładnych pojawiły się uśmiechy i również wybuchnęli śmiechem: – Hahaha.

Są bez wątpienia męscy – mimo że Regis to w nich docenił, nie radził sobie w zbyt „męskiej” atmosferze.

– Haha… To ja już sobie pójdę.

Próbował odejść, jednak Évrard krzyknął: – Stój! – a następnie podszedł do niego, stanął mu na stopie, przyłożył halabardę do jego ramienia i gwałtownie oddychając, przybliżył swoją twarz do Regisa.

– Na wszelki wypadek o to spytam.

– O co?

– Nie zrobiłeś tam księżniczce nic dziwnego, co? – wysapał.

Na łysej głowie Évrarda pojawiły się pulsujące żyły.

Spojrzenia jego podwładnych się zmieniły.

Regis zrobił krok do tyłu.

– Dziwnego?

– Księżniczka od wczoraj dziwnie się zachowuje. Coś jej zrobiłeś?!

– Nie, jedynie rozmawialiśmy.

– O czym?!

– Eee, o plotkach krążących w stolicy…

To zmieszało trochę żołnierzy, którzy zaczęli mówić rzeczy typu: „Plotki ze stolicy”, „Pewnie coś o arystokracji”, „Na tym pustkowiu jedyne plotki, jakie słyszymy, mówią o tym, jakie kto miał zbiory ziemniaków, czy o nowo narodzonych krowach…”, „To przecież nie są plotki”, „Cholercia, ten typek ze stolicy mnie wpienia!” i „Kij mu w stolicę!”.

Regis zaczął wyczuwać płynącą od nich wrogość.

Évrard przybliżył swoją twarz jeszcze bliżej, na tyle, że ich usta o mało co się nie zetknęły.

– Fu~! Księżniczka jest cała w skowronkach, zupełnie jak moja córka po pierwszej randce z chłopakiem! Więc ja się pytam, co żeś jej zrobił?!

– Chwila! Jedynie opowiedziałem jej, co się mówi o “Marie Quatre” w stolicy. Przecież nigdy nie rozmawiałbym o takich rzeczach z dzieckiem! Zresztą zdajecie sobie sprawę, że ja jeszcze nigdy nawet nie trzymałem dziewczyny za rękę?!

Cisza.

Wszyscy się uspokoili.

Na twarzy Évrarda pojawił się błogi uśmiech przypominający te na malowidłach ze świętymi.

Podlegający mu rycerze także mieli równie anielskie miny.

– Bądź silny, młody.

– Pewnego dnia na pewno ci się poszczęści.

– Nie poddawaj się.

Nie potrzebuję waszego współczucia – pomyślał Regis, a następnie opuścił plac, czując się jak żołnierz, który przegrał bitwę, a mimo to za plecami słyszał wiwaty wykrzykiwane na swoją cześć.


Część 3[edit]

Regis wrócił do korytarza i skierował się w lewą, czyli w przeciwnym stronę niż po wyjściu ze swojego pokoju.

Usłyszał nucenie: – Fun ♪ Fun, fuun ♪

– Hm?

Zajrzał do pomieszczenia, do którego drzwi były otwarte. W tym dużym pokoju znajdowało się osiem długich stołów ze stojącymi przy nich łącznie pięćdziesięcioma krzesłami.

– Czy to kantyna oficerska...?

Także tam ściany wykonano z kamienia, jednak pomieszczenie było udekorowane czterema wazami stojącymi w jego rogach.

W środku przebywała jedynie pokojówka wycierająca jeden ze stołów szmatką.

To ona tak nuciła.

Miała na sobie ciemnoczerwoną sukienkę z fartuszkiem. Potrząsała głową, przez co jej związane włosy kołysały się rytmicznie.

Wydawała się być w takim samym wieku co Regis.

Miała piwne oczy oraz jak na służącą piękne włosy oraz gładką cerę.

– “Hmm~, fufuun♪ La, lalalalala~, pokojówka cała w sadzy rzekła do małej myszki~: Dziś będzie wielki bal~~ – podśpiewywała sobie, chociaż trochę przy tym fałszowała.

Zrobiła obrót, zrzucając przy tym jedzenie ze stołu, przez co można by się zastanawiać, czy sprząta, czy może jedynie sobie tańczy.

Ich oczy się spotkały.

Momentalnie przestała nucić i zamarła, przez co stojący w wejściu Regis poczuł się niekomfortowo.

– W–Witam... To była ładna piosenka.

– Naprawdę?! Aż tak cię poruszyła?!

– Nie powiedziałem nic takiego...

– Ostatnio jest bardzo popularna~.

– Możliwe, ale ja słyszę ją po raz pierwszy. Jest znana tutaj w fortecy, czy może ogólnie w Thionville?

– Tylko w mojej głowie!

– Więc jedynie ty ją lubisz!

– Sama ją przed chwilą wymyśliłam.

– A nie powiedziałaś, że ostatnio jest bardzo popularna?!

Haken no Kouki Altina - Volume 01 - NCP4.JPG

Pokojówka zignorowała komentarz Regisa i z uśmiechem na twarzy zaczęła wyjaśniać: – Ufufu, to opowieść o starej wiedźmie, która odwiedza bardzo źle traktowaną przez swojego pana pokojówkę. Jest naprawdę romantyczna~.

– Chyba znam tę opowieść – powiedział Regis, kiwając głową. – Później używa magii, żeby pokojówka mogła udać się na bal do zamku, tak?

– A co to za opowieść? W tej wiedźma przy pomocy czarów przerabia pana pokojówki na krwawą miazgę.

– I gdzie tu niby coś romantycznego?! To bez wątpienia bezpośredni sposób na używanie czarów. Czyżbyś przypadkiem nie była zadowolona ze swojej obecnej sytuacji?

Mogła oczywiście jedynie żartować, w końcu nic takiego jak magia nie istnieje, ale jej wersja z pewnością miała mroczny klimat.

Pokojówka zachichotała.

– Ahaha, nic z tych rzeczy, księżniczka jest dobrą dziewczynką. Boję się wojny, ale w twierdzy jest bezpiecznie. Jedyny problem leży w tym, że nie mam przed sobą zbyt świetlanej przyszłości.

– Ta...

Ta pokojówka z pewnością miała cięty język.

– Pozwól, że się przestawię – pokojówką ukłoniła się grzecznie. – Nazywam się Clarissa, jestem osobistą służącą księżniczki. Możesz wołać na mnie „Ej, ty” albo „Hej, cholero”.

– Jak mógłbym mówić do ciebie w tak okrutny sposób?! He~, będę nazywać cię mademoiselle Clarissa. Nazywam się Regis Auric.

– Niech będzie! Księżniczka wiele o tobie mówiła.

– Naprawdę? A co takiego?

– Jak to pozwoliłeś jej wziąć jedyny kocyk podczas zamieci, jak podzieliłeś się z nią chlebem i dzielnie stanąłeś do walki z grupą loup gris.

– Ojejciu, zakłopotałem się. Coś jeszcze?

– Że nawet dzieci lepiej radzą sobie z mieczem i że jesteś nieudacznikiem wydającym cały żołd na książki~.

– Przepraszam, nie powinienem był pytać.

Clarissa uśmiechnęła się, więc raczej nie miała żadnych złych intencji.

– Chcesz czegoś ode mnie? Zdajesz sobie sprawę, jaka jestem zajęta? Tak sobie tylko żartuję.

Nie miała żadnych złych intencji. Prawdopodobnie.

– Wiesz może, kto jest moim przełożonym? Słyszałaś coś o tym?

– Nie mam pojęcia.

– Tak myślałem. Więc może Altina... Znaczy się, wiesz może, gdzie jest księżniczka?

– Fufu, wiedziałam, że pozwoliła ci się tak nazywać, więc nic się nie stało. Jednak proszę, powstrzymaj się przed używaniem tego przezwiska w obecności innych osób.

– Rozumiem. Więc miałem rację, sądząc, że niewielu osobom pozwala go używać?

Będę musiał naprawdę uważać przy tamtych żołnierzach, którzy ćwiczyli na placu – pomyślał Regis.

– Mi pozwala tak się do siebie zwracać... a poza tym chyba jedyną osobą, która tak do niej mówiła, była królowa Claudette.

To było o wiele mniej osób, niż przypuszczał.

Regis zamiast się ucieszyć, poczuł się zmieszany.

– A... czemuż to?

– Dlaczego księżniczka ma tak niewielu przyjaciół? Cóż, w końcu ma ten swój charakterek~.

– Naprawę masz cięty język... Nie miałem przez to nic złego na myśli. Czemu tylko kilku osobom pozwala tak na siebie mówić? Może i jako członek rodziny cesarskiej nie była przyzwyczajona do pytania jej o imię, ale w końcu udawała wtedy woźnicę. No i chyba raczej nie byłem pierwszą osobą spoza wyższych kręgów, jaką spotkała...

Clarissa przechyliła głowę na bok.

– Nie wiem, co jej chodzi po głowie... Może pomyślała, że będziesz w stanie ją zrozumieć? Nawet jej zachowanie na to wskazuje. Niespodziewanie znalazła się w kłopotliwej sytuacji.

– Będę w stanie ją zrozumieć...

– Zgadza się. Tak samo dobrze jak jej matka.

– C-Coś takiego jest możliwe?

Regis spróbował sobie przypomnieć, jak spotkał tę czerwonowłosą dziewczynę.

– Spytała, czy postradałem rozum, kiedy kupiłem książkę po bardzo wysokiej cenie. To może mieć z tym coś wspólnego?

Clarissa uśmiechnęła się i pomachała ręką.

– Cóż, w końcu za młodu popełnia się wiele błędów~.

– Czyżbyś właśnie uznała obdarzenie mnie zaufaniem za wybryk młodości?! Nie mam jak temu zaprzeczyć, ale czy to nie aby za szybkie przejście do wniosków?

–Tylko sobie żartuję. Monsieur Regis odpowiada na wszystko, co tylko powiem, więc naprawdę warto mówić takie rzeczy!

– Przestań się ze mną droczyć...

– Cóż, gdyby to był monsieur Évrard, pewnie odrzekłby coś dziwnego w stylu: „Oczywiście! Bez wątpienia jest boginią!”.

– Tak, z pewnością byłby do tego zdolny.

Regis roześmiał się po przypomnieniu sobie oblanego potem przywódcy ordres de chevalerie.

Chwilę później ponownie spytał, gdzie może znaleźć Altinę.

Clarissa spojrzała na zegar wiszący na ścianie.

– W tej chwili jej nie ma, ale powinna niedługo wrócić.

– Jest poza fortecą? To byłby naprawdę szybki powrót z miasta, poza tym sądząc po jej szczerej osobowości, wątpię, żeby pojechała się zabawić... Więc udała się pewnie na polowanie albo patrol.

– W gruncie rzeczy się zgadza. Przy okazji skończyła się już pora na posiłek, monsieur Regis miał coś dzisiaj w ustach?

– Byłbym wdzięczny. Jestem tak głodny, że ledwie stoję na nogach.

– Naprawdę? Do obiadu jeszcze daleko, musi pan przeżywać trudne chwile~.

– Nie miałaś zamiaru zaproponować mi jedzenia?!

– Haha. Trudno się mówi, dla pana zrobię wyjątek .

Clarissa ciągle sobie żartowała, ale praca szła jej naprawdę szybko. Po chwili przed Regisem stała już potrawka z ptasiego mięsa i świeży chleb. Biorąc pod uwagę, że znajdowali się na linii frontu, były to naprawdę wyborne dania.

– Wspaniałe...

– Proszę się nie spieszyć.

Clarissa z uśmiechem na twarzy wróciła do sprzątania, ponownie nucąc sobie przy tym pod nosem, a Regis delektował się smakiem jedzenia.


Część 4[edit]

Akurat jak Regis kończył swój posiłek, do stołówki weszła Altina.

– Regis, wspaniale widzieć cię żywego.

– Dziękuję.

Tym razem nie miała na sobie stroju woźnicy, jej miecza także nie było widać.

Ubrana była w jednoczęściową sukienkę, lekką zbroję, ochraniacze na ramiona i rękawice.

Clarissa ukłoniła się, a następnie wzięła biały płaszcz, który Altina trzymała pod ramieniem.

– Witamy w domu, księżniczko.

– Dziękuję, Clarisso. Możesz zrobić mi herbaty?

– Jak sobie panienka życzy – pokojówka ponownie się ukłoniła, po czym wyszła. Co zaskakujące, zachowywała się z powagą, jak przystało na pokojówkę.

Altina usiadła naprzeciw Regisa.

– Heh, dzisiaj też nic.

– Podobno wyszłaś.

– Patrolowałam drogi, bo jakiś czas temu pojawili się tu bandyci napadający na karawany.

– Słyszałem o tym podczas podróży. Im dalej od centrum kraju, tym większe staje się prawdopodobieństwo ataku bandytów.

Słaba obrona miasta była jedną z przyczyn inflacji - ceny podnosiły nieudane dostawy oraz koszty wynajęcia ochrony.

– To taki sam kłopot dla karawan, jak i mieszkańców.

– Słyszałaś jakieś plotki o zbliżającym się ataku bandytów?

– Chcesz wiedzieć, jak wygląda sytuacja? Nie jestem w stanie znaleźć na to żadnych dowodów, więc nie wiem, czy to prawda. Poza tym stacjonujący tu żołnierze nie są w stanie ochronić wszystkich karawan.

– Dlatego właśnie głównodowodząca osobiście wykonuje poranne patrole. Od razu po podniesieniu się z łóżka, kiedy panuje jeszcze straszny ziąb.

– Wszyscy nienawidzą tej zmiany, więc jako głównodowodząca muszę dawać dobry przykład.

– Ho... Imponujące.

– Nie chcę tego robić; wolałabym, aby ci bandyci po prostu zniknęli!

– Mam podobne zdanie.

Jeśli miasto będzie bezpieczniejsze, spadną ceny książek.

W tym momencie Altina obrzuciła bandytów wszystkimi bluzgami, jakie tylko znała.

Kiedy już skończyła przeklinać, Regis zmienił temat rozmowy.

– Przy okazji chciałbym poznać starszego oficera administracyjnego. Kogo mam szukać? Już zdecydowano, czyim podkomendnym będę?

– Starszy oficer... Masz na myśli przełożonego oficerów administracyjnych?

– Tak.

– Nie ma żadnego.

– Żaden ze starszych oficerów mnie nie chciał?

– Hmmm. Jesteś tu jedynym oficerem administracyjnym.

Regis zamarł, nie mogąc pojąć jej słów.

Dopiero po chwili udało mu się wydusić: - Co proszę?

– Ten regiment zawsze był pod dowództwem generała margrabiego Jerome'a Jeana de Beilschmidt. Pół roku temu przegonił stąd wszystkich oficerów administracyjnych.

– Co się dzieje? Chcą prowadzić wojnę, mając jedynie dowódców bojowych? Kto zajmuje się budżetem i zaopatrzeniem? Pisaniem raportów? Zbieraniem podatków?

– Szambelan margrabiego.

Szambelani byli urzędnikami zarządzającymi dworami szlachciców. Zajmowali się zbieraniem podatków, sprzedażą dóbr, także wypłacaniem pensji sługom. Często byli księgowymi, dlatego powierzenie im dużej ilości papierkowej roboty nie stanowiło żadnego problemu.

– Co za wspaniały szambelan. Czyżby wcześniej służył jako oficer administracyjny?

Wojskowe dokumenty były specyficzne i skomplikowane. Nauka tego wszystkiego zajęła Regisowi całe dwa lata.

Podczas gdy on czuł podziw, Altina pokręciła głową.

– Co miesiąc dostajemy listy ze skargami, raz nawet przysłali inspektorów na kontrolę.

– Co?! Jak to możliwe? To na pewno Cesarstwo Belgarii?

– Wcześniej stacjonowała tu jedynie prywatna armia Jerome'a.

– Chyba o tym czytałem. Po otrzymaniu rozkazu przeniesienia wykorzystałem pozostały mi czas na przyjrzenie się temu miejscu.

– Naprawdę jesteś dziwny. Normalnie powinna cię irytować choćby myśl o miejscu zesłania.

– Irytuje cię ono?

– Ja... Mam cel – Altina się zacięła, co było dla niej nietypowe. Tak jak poprzedniego dnia, Regis wyczuł, że coś ukrywała.

Nie chce tego powiedzieć, ponieważ uznała to za nieodpowiednie – po tej myśli chłopak przestał drążyć temat.

– Dzięki książkom i krążącym plotkom znam chwalebne czyny Jerome'a, jednak wieści, że przegonił stąd oficerów administracyjnych, są najwyraźniej znacznie mniej rozpowszechnione. Co się stało?

– Spytałam go o to... Ale mi nie odpowiedział, bo mnie nie lubi.

– Nie lubi?

Altina posmutniała i pokiwała głową.

– Ty też chyba nie skakałbyś z radości, jeśli przez gierki polityczne, z którymi nie miałeś nic wspólnego, twoim szefem zostałaby młoda dziewczyna, prawda?

– Teraz rozumiem...

Niezbyt dobre stosunki pomiędzy nowo mianowanym dowodzącym a jego poprzednikiem nie były niczym nadzwyczajnym. W normalnych okolicznościach Jerome'a przeniesiono by gdzie indziej, jednak nie zrobiono tego, ponieważ Altina nie miała doświadczenia, a Forteca Sierck stanowiła punkt strategiczny na północy. Nawet jeśli tak zażyczył sobie cesarz, taki transfer nie byłby zbyt rozsądnym posunięciem.

– Skoro regiment normalnie funkcjonuje i broni obywateli, nie mam powodu, żeby się wtrącać.

– Nie miałem pojęcia, że nie ma tu oficerów administracyjnych.

– Jerome też nie należy do pracoholików.

Oboje westchnęli.

W tym momencie weszła Clarissa, niosąc porcelanowy dzbanek oraz dwie filiżanki. Postawiła je na stoliku, a następnie nalała do nich aromatycznej, czerwonej herbaty.

– Księżniczko, przepraszam, że musiałaś czekać. Życzy sobie panienka cukru?

Używali ich, jakby to było coś normalnego, jednak czerwone liście herbaty, cukier oraz porcelanowa zastawa stanowiły w cesarstwie towar luksusowy. W żadnym razie nie mogły wchodzić w skład wyposażenia fortecy, a więc bez wątpienia należały do księżniczki.

– Dziękuję, Clarisso.

– Nie ma za co. A pan, monsieur Regis?

– Dla mnie też przygotowałaś? Dziękuję.

– O czym pan mówi? Pytałam o pańskie plany na przyszłość.

– Eee...

Pokojówka mająca anielski wyraz twarzy dźgnęła go swoimi słowami prosto w serce.

– Haha, to ważne pytanie.

Jednak jego plany na przyszłość były trudnym pytaniem, dlatego Regis zamyślił się na chwilę, drapiąc się przy tym w głowę.

– Eee, czemu Jerome odesłał oficerów administracyjnych? Muszę to zrozumieć...

– Dobrze, ale pomożesz mi przy okazji z moją pracą?

– A mogę na coś się przydać?

Przypomniał sobie, jak wcześniej powiedziała, że ma zamiar wycisnąć z niego siódme poty.

– W pewnej bardzo ważnej kwestii! Znalezieniu tych bandytów!

– Dlatego właśnie patrolujesz drogi.

– Tak, ale to przeszkadza zarówno kupcom, jak i zwykłym obywatelom. O żołnierzach już nie mówiąc. Da się jakoś rozwiązać ten problem? Regis, w końcu jesteś strategiem, prawda?

– Nie. Nie jestem strategiem.

– Nie dasz rady?

– Znaczy się nie jestem strategiem, ale plan posiadam. Ile mamy czasu i jakimi siłami dysponujemy?

Altina, mówiąc, złączyła palce wskazujące: - Jeśli chodzi o czas - jak najszybciej. Napady bandytów zaczęły się pół roku temu, jednak nie sprawiali za dużo problemów, więc nie było z tym pośpiechu. Główny problem stanowią żołnierze.

– Obecnie jest dostępna tylko drobna część sił?

– Tylko ja ci wystarczę?

– Słucham? O czym...?

– Jestem pewna swoich umiejętności.

– Znam twoją siłę, ale bandytów jest naprawdę wielu. Nawet jeśli uda ci się zabić dwóch, cała reszta da radę uciec.

– Uuuu... Masz rację.

– Tak bardzo chciałabyś sama ich schwytać?

– Nie, po prostu niewielu żołnierzy słucha moich rozkazów.

Powiedziała coś, czego nie można było w żadnym razie zignorować.

– Dlaczego?

– Ech. Przecież powiedziałam ci, że Jerome mnie nie lubi, prawda?

Altina zrobiła zakłopotaną minę, zupełnie jak zwykła czternastolatka.

Poprzedni, ale zasłużony dowódca nie przepada za swoim następcą, dlatego niewielu żołnierzy będzie wykonywać jej rozkazy.

– To doprawdy niespodzianka. Evrard i jego ludzie, kiedy ich spotkałem, wydawali się cię ubóstwiać. Nawet nazwali cię boginią.

Regis przywołał sobie grupę, którą zobaczył wcześniej na placu; wyglądali na niebezpiecznych.

Altina się zarumieniła.

– To trochę krępujące, że tak na mnie mówią. Parę osób jest mi posłusznych i jestem im za to wdzięczna.

– Ilu? Chodzi mi o innych.

– Jeśli pominąć codzienną rutynę i skupić się na polu bitwy, słuchaliby jedynie poleceń Jerome'a.

– Cóż, jeśli w grę wchodzi twoje życie, podczas walki lepiej powierzyć je doświadczonemu generałowi niż bogini.

– Właśnie.

Niektórzy żołnierze lubili Altinę, jednak ponieważ nie zaskarbiła sobie ich zaufania jako dowódca, traktowali ją po prostu jak zwykłą księżniczkę. Co było oczywiście czymś normalnym, ponieważ nie miała żadnych osiągnięć bojowych na swoim koncie.

– Z tego, co pamiętam, regiment Beilschmidt stanowi pięćset jednostek kawalerii, tyle samo łuczników oraz dwa tysiące piechurów.

– To... Dobrze odrobiłeś swoje zadanie domowe.

– Ile osób jest ci posłusznych? Przeprowadzenie mojego planu wymaga jedynie trzystu jednostek.

– Jedynie... Trzystu? – odpowiedziała Altina skruszonym głosem.

Regis, siedząc, przeciągnął się, unosząc ręce i wyginając plecy do tyłu.

– Nie powiedziałaś, że to twój regiment? – spytał nieśmiało.

W oczach Altiny zaskrzyły się łzy.

– To... Co prawda, teraz to jedynie pusty tytuł... Ale pewnego dnia coś osiągnę.

– Do zebrania żołnierzy potrzebujesz tytułów i pieniędzy, jednak na popularności zyskasz jedynie poprzez udowodnienie swoich możliwości.

– Udowodnić możliwości... – Altina powtórzyła te słowa jak uczeń zastanawiający się nad pytaniem nauczyciela.

Regis mimo tego, że poczuł się nieswojo, mówił dalej.

– Nie jestem pewny, jak dobrze władasz mieczem, jednak mam pewność, że w innych kwestiach posiadasz spory talent. Niestety nic z niego nie przyjdzie, jeśli ludzie będą porównywać cię do twoich podwładnych, którzy są lepsi od ciebie. Dowódca potrzebuje o wiele więcej niż samej siły, jednak to ona jest najprostszym sposobem na udowodnienie, że nie masz sobie równych.

– Jerome jest ode mnie lepszy?

– Bez wątpienia. W końcu jest „bohaterem Erstein”.

– Bohaterem? - Altina ze zdumienia aż przechyliła głowę.

Regisa to naprawdę zaskoczyło.

– Naprawdę nie wiesz? Jerome zyskał tytuł generała i sławę podczas wojny z sąsiednimi państwami.

– Naprawdę?

– Sam tego nie wiedziałem.

Clarissa, aby popędzić Regisa, postawiła przed nim filiżankę aromatycznej herbaty, którą zaczął popijać podczas opowiadania o Jerome.

– Jerome Jean de Beilschmidt jest najstarszym synem rycerza. Swoje pierwsze zwycięstwo odniósł w wieku czternastu lat, co jedynie dodało mu sławy na salonach, a ciąg jego chwalebnych starć długo się nie kończył. Pośród nich znajdowała się też interesująca nas bitwa pod Erstein, w której starł się z wojskami sąsiedniej Federacji Germanii. Przed czterema laty...


Na równinie Erstein starło się 30 000 żołnierzy Cesarstwa wysłanych, aby przechwyciło dwudziestotysięczną armię Germanii, która przekroczyła jego granice.

Federacja Germanii była sojuszem wielu mniejszych państw pod przywództwem księstwa Pruskiego. Bez przerwy toczyły się w niej wewnętrzne konflikty i równie często najeżdżała sąsiadów, dlatego mimo że wchodzące w jej skład państwa były biedne, ich armie stanowili doskonale wyposażeni weterani.

Stojące na czele ich wojsk 3000 jednostek ciężkiej kawalerii w zbrojach w żółtym kolorze, mającym podkreślać ich rangę, utworzyło formację przypominającą włócznię i ruszyło do ataku.

Natarcie uderzyło pomiędzy armie dwóch arystokratów Belgarii. Ten pokaz siły przeraził ich do tego stopnia, że chcieli jak najszybciej zejść kawalerii z drogi, czym rozbili formację cesarstwa.

Była to niebezpieczna sytuacja z wielu powodów. Pojawia się wtedy ryzyko ataku sił przeciwnika od flanki i uderzenie w centrum dowodzenia, które w takich okolicznościach jest łatwym łupem, a jeśli armia straci dowódców, może dojść do dezercji jednostek z pola bitwy. Innymi słowy, Belgaria była bliska przegranej.

Mający na sobie czarną zbroję Jerome wraz z jego kawalerią złożoną z 500 jednostek natarł prosto na czoło formacji przeciwnika.

Ludzie zaczęli zastanawiać się, czy chce się poświęcić, aby kupić czas dla dowództwa na wycofanie się, jednak byli w błędzie.

Czarny Rycerz Jerome rozgromił ciężką kawalerię przeciwnika, a następnie poprowadził natarcie na formację przeciwnika.

Federacja Germanii przesunęła swoje jednostki na flankę, aby się przed nim obronić, jednak zbyt wolno, żeby zatrzymać wściekły atak jazdy.

– I w ten oto sposób sir Jerome dopadł dowództwo przeciwnika, Belgaria wygrała bitwę, a on sam zdobył przydomek „bohatera Erstein”. Za ten wyczyn dostał awans z oficera bojowego pierwszego stopnia na generała brygady. W dodatku miał wtedy jedynie dwadzieścia lat.

– Był aż tak silnym rycerzem?! Trudno w to uwierzyć... – Altina zmarszczyła czoło ze zdziwienia. – W ogóle nie wygląda na taką osobę.

Regis spytał: - Naprawdę? A jakie wrażenie sprawia w fortecy? Nigdy go nie widziałem, ale jest popularny wśród dam, które uważają go za eleganckiego i przystojnego mężczyznę.

Słysząc to, Clarissa zamarła, a Altina jęknęła.

– Hmm, lepiej będzie, jeśli monsieur sam się przekona.

– Zdaje się, że nie wiedzie mu się za dobrze. Widać ten awans na generała nie wyszedł mu na dobre.

– Coś się stało?

– Żołnierze awansowani dzięki swoim zasługom stali się obiektem zazdrości osób przy władzy. Ci tak zwani bohaterowie zdali sobie sprawę z istnienia Jerome'a, który dorobił się rangi generała w pół roku. Skończyło się na tym, że nadano mu tytuł margrabiego oraz przyznano te ziemie... Tym sposobem przepędzając go z jego rodzinnych stron na północną granicę.

Na pierwszy rzut oka ta nagroda była prawdziwym zaszczytem, nawet nazwano te ziemie Beilschmidt od jego nazwiska, jednak w rzeczywistości w ten sposób usunięto go na bok, przez co nazwisko bohatera szybko popadło w zapomnienie.

Altina skończyła pić już zimną herbatę.

– Rozumiem, takie sytuacje często się zdarzają – Altina się zamyśliła i zaczęła jeździć palcem po krawędzi filiżanki. Widać musiała uznać jego sytuację za podobną do swojej.

– Naprawdę nie wiedziałaś?

– Nie. Widać jest tak silny, jak sądziłam. Nikt, łącznie z Evrardem, nie opowiedział mi o nim.

Clarissa powiedziała spokojnym głosem: - To dlatego, że wszyscy w fortecy troszczą się o księżniczkę i nie mówią ci rzeczy, które mogłyby cię zdenerwować.

– Och, aż tak się o mnie martwią? Co prawda, nie układa mi się z Jerome, ale opowiedzenie jego historii by mnie nie zdenerwowało.

– Księżniczko, może nie jesteś tego świadoma, ale tutejsi żołnierze myślą o tobie jak o bardzo ważnym gościu.

– Clarisso, to nie było miłe. Bez względu na okoliczności nie dystansowaliby się tak ode mnie... Prawdopodobnie.

– Doprawdy? Tutejsi żołnierze opowiedzieli mi już to samo, co monsieur Regis przed chwilą.

Mimo że Clarissa wypowiedziała te słowa spokojnym głosem, wprost zszokowały one Altinę.

– Co takiego?

Pokojówka z uśmiechem na twarzy powiedziała: - W końcu łatwo się do mnie zbliżyć.

– Innymi słowy, to znaczy, że do mnie się nie da?

– Jakby mogło być inaczej. Księżniczka jest księżniczką. Tak po prostu.

– Cóż... Masz rację, ale... Uuuuu.

– Proszę się uspokoić. Nawet jeżeli żołnierze w fortecy cię odrzucili, ja zawsze będę u twego boku. Jestem twoją jedyną towarzyszką. Księżniczka jest tylko moja... Fufufu... - Clarissa pocieszała Altinę, jakby rzucając na nią jakieś zaklęcie.

Chociaż jej słowa były nieodpowiednie, znając jej naturę, prawdopodobnie jedynie żartowała.

Regis wrócił do tematu.

– Cóż, tylko tyle wiem o sir Jerome. To normalne, że stacjonujący tu żołnierze ufają mu bardziej niż księżniczce, w końcu nie miał dowodzić pogranicznym regimentem, a całą dywizją, albo nawet armią.

– Uuu... Rozumiem. Nie wydaje mi się, żebym zyskała większy szacunek u żołnierzy niż on, ale niedługo się to zmieni!

– To wspaniały tekst na pocieszenie się, jednak w książkach, które czytałem, używały go jedynie postacie drugoplanowe...

Altina spojrzała na niego ze smutkiem w oczach.

– To tyle, jeśli chodzi o autorytet dowódcy. Teraz wymyśl jakiś sposób na pozbycie się bandytów!

– Eee... Do tego potrzebuję większej liczby żołnierzy. Wolałbym też piechurów niż kawalerię, dlatego... Jerome musi wyrazić na to zgodę.

Regis głęboko westchnął.

Sądząc po tym, że Jerome przepędził oficerów administracyjnych, i po jego stosunkach z Altiną, bez wątpienia trudno będzie się do niego zbliżyć.

Prawdę mówiąc, Regis się załamał.

Część 5[edit]

Altina wstała energicznie.

– Teraz jest dobra okazja! Porozmawiajmy z sir Jerome, jego pewnie też niepokoją bandyci.

– Aż tryska od ciebie entuzjazmem.

– Oczywiście! W końcu to lepsze niż cały czas płakać – powiedziała z uśmiechem.

Altina, ciągnąc Regisa, opuściła stołówkę oficerską w centralnej wieży i skierowała się w stronę pokoju Jerome.

Clarissa nie poszła z nimi, ponieważ musiała zająć się innymi sprawami.

Pośród odgłosu kroków odbijającego się echem w korytarzu Altina zaczęła radośnie gawędzić z Regisem.

– Naprawdę cię polubiła.

– Kto?

– Clarissa. Nie zauważyłeś?

– Coś ci się nie pomyliło? Przecież cały czas sobie ze mnie żartuje.

– Ludzie żartują sobie jedynie przy osobach, które lubią. To dowodzi, że jest przy tobie szczęśliwa. Normalnie mało co się odzywa i całymi dniami siedzi w swoim pokoju.

– Cicha? Nie wychodzi z pokoju?!

– Tak. Wyprana z emocji, zupełnie jak lalka.

– Mamy na myśli inną pokojówkę, ale o tym samym imieniu? Czy może z ciebie też sobie tak żartuje? Nie mogę już niczemu ufać.

– Ahaha! – wchodząca po krętych schodach Altina zaśmiała się dziecinnie.

Cel ich podróży, pokój Jeroma, znajdował się na trzecim piętrze. Kiedy już do niego dotarli, zapukali kilka razy w proste, drewniane drzwi, jednak nikt im nie odpowiedział.

Altina powiedziała niezadowolona: – Musiał wyjść.

– W końcu to de facto dowódca, więc jest prawdopodobnie zajęty.

– Hmmm, nie sądzę, żeby praca go za bardzo obchodziła... Nieważne. Szukając go, oprowadzę cię po fortecy!

– To byłaby wielka pomoc.

– Regis, tędy! Szybko! – dziewczyna popędzała chłopaka.

Ponownie weszli na schody; tym razem dotarli nimi na najwyższe piętro wieży.

Regisowi zaparło dech.

Znajdowała się tam sala konferencyjna z czarnym stołem, wiszącymi na ścianie mapą regionu i flagą cesarstwa oraz surową, kamienną ławą, przez które pokój przypominał o wojnie.

Nienajlepszy stan stołu konferencyjnego przypomniał mu, że znajduje się tuż przy samej linii frontu.

– Tutaj!

Altina przeszła przez pokój, a następnie otworzyła wielkie okno.

Z powodu powiewu wiatru, który przez nie wpadł, wiszące flaga i mapy głośno zaszeleściły.

Dziewczyna, pozwalając, aby rozwiał jej włosy, wskazała palcem w dal.

– Zobacz!

– Uważaj, mogę cię przypadkiem wypchnąć.

– Ta, jasne.

Kiedy Regis podszedł do balkonu, od razu poczuł silny zapach lasu, który niósł się z wiatrem.

Widok, jaki roztaczał się przed jego oczami, odebrał mu oddech.

Piękna, słoneczna pogoda, bez najmniejszej chmurki na niebie oraz pokryte śniegiem góry były naprawdę pięknym krajobrazem, a dodatkowo znajdowały się na wyciągnięcie ręki, przez co Regis poczuł się jak ptak szybujący w przestworzach.

– Wspaniałe – powiedział z podziwem.

Wyglądająca na zadowoloną Altina pokiwała głową.

– Co nie?

– W końcu po przetrwaniu burzy na tych odległych ziemiach odnalazłem prawdziwy skarb. Co prawda, nie mogę schować go do kieszeni, ale ten widok wypalił się w mym sercu i widzę go za każdym razem, kiedy zamknę oczy.

– Co to?

– Cytat z autobiografii Fergusona. W Cesarstwie był bardzo popularnym malarzem, jednak na początku jego obrazy nie sprzedawały się za dobrze, przez co musiał pracować jako roznosiciel. Po przetrwaniu silnej burzy u celu swojej podróży ujrzał naprawdę piękne niebo, dzięki czemu targające nim wątpliwości oraz zmęczenie momentalnie zniknęły i ze łzami w oczach wypowiedział te słowa. Niedługo później skupił się na malowaniu nieba, a jego „Niebo Fergusona” szybko stało się niezwykle znane.

– Aha. To znaczy tylko, że nie można dobrze wykonywać swojej pracy, jeśli siedzi się całymi dniami w domu.

– Co? Nie, mówiłem o tym, jak bardzo poruszył go tamten widok...

Regis spojrzał w dół, dzięki czemu mógł dokładnie dostrzec całą fortecę. Nic w tym dziwnego, ponieważ punkt obserwacyjny miał służyć temu, aby dowódca mógł lepiej zorientować się w sytuacji i na tej podstawie obmyślić plan działania.

Forteca Sierck stała pośrodku północnego, łagodnego zbocza góry.

Otaczało ją sześć ścian z wieżyczkami obserwacyjnymi, a po jej środku stała wieża centralna przeznaczona dla głównodowodzącego – Regis i Altina stali na balkonie jej najwyższego piętra.

Budynki znajdujące się wewnątrz były prostymi, ceglanymi konstrukcjami.

W zachodniej części fortecy leżał blok przeznaczony dla podoficerów, a budynki dla użytku zwykłych żołnierzy po zachodniej, a ponieważ to tam przebywała większość jej rezydentów, zajmował sporo miejsca i stworzony był z połączonych ze sobą dwudziestu budynków.

Plac, na którym Regis spotkał Evrarda, leżał pomiędzy centralną wieżą i wschodnią częścią fortecy.

Natomiast na północy, czyli od strony wrogich terenów, znajdował się plac parad oraz główna brama.

Magazynu na żywność, zbrojowni oraz stajni nie było widać z tego miejsca, dlatego Altina jednak wyjaśniła, że znajdują się w południowej części fortecy.

Regis spojrzał na prace konstrukcyjne trwające na zewnętrznej ścianie, przy której ustawione było rusztowanie.

– Trwa tam odbudowa?

– Tak. Republika Waltonu zaatakowała przed trzema miesiącami. Zniszczył ją ich ogień armatni. Zwykle radzi sobie w takich sytuacjach, ale użyli wtedy jakichś bardzo potężnych dział, więc tym razem trochę ucierpiała.

– Potężnych dział? Proszę, powiedz więcej.

– Eee... To było zaraz po moim objęciu dowództwa. Nic nie wiedziałam, bo kazano mi wtedy nie wychodzić z pokoju.

– Ale jesteś przecież głównodowodzącą...

– Nie mogłam nic zrobić! Jak tylko się pojawiłam, powiedzieli „Księżniczko, zostaw to nam” i odeskortowali mnie do pokoju.

– Cóż, mogę to sobie wyobrazić. Ataki sąsiednich państw są częste?

– Zwykle mają miejsce co jakieś trzy miesiące. Jednak podróż przez las podczas zimy jest trudna, więc tym razem chyba odpuszczą.

Regis wyczytał kiedyś, że Cesarstwo i Republikę Walton dzieliło jedynie 30 li (133 km), jednak między nimi znajdował się las zamieszkiwany przez barbarzyńców.

– A co z barbarzyńcami?

– Sama jeszcze ich nie widziałam, ale podobno podczas ataku w lecie wdrapali się na zewnętrzną ścianę. To była podobno naprawdę zaciekła bitwa.

– Uuch...

Podczas walki ze słabo wyposażonymi barbarzyńcami wszystko zależy od położenia. Cesarska kawaleria miała nad nimi zdecydowaną przewagę na otwartym terenie, jednak czasem kontratakowali w lasach, gdzie górowali już oni.

Przypadki, w których gołymi rękami wdrapywali się zewnętrzne ściany, także się zdarzały i nie należało ich lekceważyć.

Altina się obróciła.

– To by było na tyle. Chodźmy sprawdzić kolejne miejsce.

– Naprawdę dziękuję. Pokazałaś mi naprawdę piękny widok.

– To fajnie. Gdzie on mógł poleźć?

W centralnej wieży nie było Jeroma.

Altina i Regis sprawdzili plac parad i wschodni blok, a potem skierowali się do stajni położonych w południowej części fortecy.

Znajdowały się w niej zarówno konie robocze, jak i sześćset bojowych.

Dochodził stamtąd naprawdę silny odór.

– Zaskakujące.

– Co takiego?

– Jesteś księżniczką... A nie skarżysz się na taki smród.

– Od lekcji muzyki czy tańca wolałam uczyć się jazdy i walki. Dlatego potrafię też się nimi zajmować.

– Imponujące.

Altina podbiegła do jednego z koni.

– Dobry wieczór! Jak noga? Przepraszam za wczoraj.

Chudy koń zarżał w odpowiedzi.

Trudno było je od siebie odróżnić, ale sądząc po zabandażowanej nodze, to on poprzedniego dnia ciągnął wóz.

Altina pogłaskała go po łbie i nakarmiła jakimś warzywem.

Miał naprawdę spore rozmiary, ale widok, jak spokojnie przeżuwał swoje jedzenie, był naprawdę uroczy.

– Nie jest słodki? Chcesz go nakarmić?

– Podziękuję. Mam wrażenie, że przy okazji odgryzłby mi rękę, więc sobie odpuszczę...

– Hahaha, to maleństwo by tego nie zrobiło. Konie są naprawdę mądre, prawda?

– Jeśli tak jest, to po prostu mnie nie lubią. Podczas zajęć jazdy zawsze mnie z siebie zrzucały.

– Co? Więc nie potrafisz jeździć konno?

– To nie jest powód do dumy. Nigdy nawet nie doszedłem do szybszej jazdy.

– Rzeczywiście, żaden powód do dumy – Altina się uśmiechnęła. – W takim razie ja cię nauczę!

– Nie chcę sprawiać ci kłopotów.

– Jakiego chcesz konia? Małego i miłego?

– Ej, ej. Nie mam nic do powiedzenia? Mogę odmówić wykonania rozkazu przekraczającego moje możliwości. Poza tym w takim przypadku hierarchia...

Altina udała się w głąb stajni, ignorując protesty Regisa.


Część 6[edit]

Kiedy dotarli do składu siana, z cienia nagle wybiegła jakaś kobieta niosąca koszyk jabłek. W żaden sposób tam nie pasowała, ponieważ zamiast munduru czy stroju pokojówki miała na sobie zwykłe, miejskie ubranie. W dodatku dostrzegając Altinę, szybko odwróciła wzrok ze strachu.

– Księżniczka?

– Hmm? Kim jesteś?

– Ja... To znaczy... Przepraszam! – krzyknęła, po czym uciekła.

Altina odprowadziła ją wzrokiem. – To był jakiś cywil z miasta?

– Po co przyszłaby do stajni?

– Miała koszyk jabłek.

– Ach, no tak, wciąż jest dzień, więc to na pewno nie była kurtyzana.

Regisowi omsknął się język.

Stojąca za nim dziewczyna spytała: – Kto to taki?

– Hmm?

– Ta kurtyzana, o której wspomniałeś.

Całkowicie zapomniał, że towarzyszyła mu nieletnia Altina.

Chociaż miała czternaście lat, pełnoletniość osiągało się w wieku piętnastu, więc mogła już wiedzieć, o kogo chodzi. Jednak wątpliwą kwestią było, czy jako księżniczka posiadała jakichś podejrzanych znajomych albo chociaż spotkała osoby zajmujące się tym fachem.

Czemu sprawy tak się potoczyły? Jak tak dalej pójdzie, zostanę tą złą osobą, która uczy młodą, niewinną dziewczynę o takich rzeczach! – Regisa wystraszyła ta myśl.

Altina jednak naciskała: – Regisie, czemu nic nie mówisz? Wyjaśnij mi.

– Uuuu... To była... To... oznacza handlarkę pracującą w nocy...

– Hmmm? Rzeczywiście, normalne sklepy są otwarte jedynie za dnia.

– Zgadza się.

Kiedy Regis przekonywał Altinę ,z miejsca, z którego wybiegła tamta kobieta, wyszedł mężczyzna, więc najprawdopodobniej to on się z nią spotkał.

Nosił mundur generalski, spod którego wyraźnie wystawały mięśnie. Jego czarne włosy były związane z tyłu, a opaloną twarz przyozdabiał wielodniowy zarost. Na oko miał mniej więcej dwadzieścia lat.

Co prawda, różni ludzie mają różne gusta, jednak Regis obiektywnie stwierdził, że ten mężczyzna mógł uchodzić za przystojnego.

W lewej ręce trzymał jabłko, a w prawej butelkę piwa, którym strasznie cuchnął.

Haken no Kouki Altina - Volume 01 - NCP5.JPG

– Ech, zastanawiałem się, kto to taki, a to jedynie nasza mała dziewczynka.

– Unikasz uczestnictwa w patrolach, aby móc kupować jabłka od kupców? Sir Jerome, traktuj swoją pracę bardziej poważnie.

Zaskoczony Regis wskazał mężczyznę palcem i dla pewności spytał: – Nie powiesz mi chyba, że ten pijaczyna to sir Jerome? Jerome Jean de Beilschmidt?! Bohater Erstein?! Mężczyzna przychylił butelkę i wlał sobie do ust ciemny płyn. Następnie jego bystre, rubinowe oczy skierowały się na Regisa.

– Fuuuu... A ty kto?

– A, tak. Regis Alric, oficer administracyjny piątego stopnia.

– Wracaj.

– Wedle rozkazu. Natychmiast przygotuję rozkaz przeniesienia, będę potrzebować jedynie pańskiego podpisu.

– Regis?!

– Tylko żartuję. Jestem podkomendnym jej wysokości.

Regis zmienił sposób, w jaki się do niej zwracał, ponieważ był tam obecny Jerome – chociaż i tak już wcześniej się spalił.

– Nigdy, przenigdy tak nie żartuj! – Z jakiegoś powodu jego dowcip zmartwił Altinę.

Strasznie go to zaskoczyło, ponieważ nie uważał się za kogoś wartościowego. Uznał w końcu, że po prostu nie chciała stracić kolejnego oficera administracyjnego, a poza tym mieli razem rozwiązać problem bandytów.

Rozumiem. To dlatego, że nie zakończyłem jeszcze zadania, jakie mi zleciła – pomyślał.

– W obecnej sytuacji... Niestety, nie mogę powrócić do stolicy bez zezwolenia jej wysokości.

– Hmph... Dla bezużytecznych urzędasów nie ma jedzenia. Możesz wziąć sobie trochę sianka.

– O to też chciałbym spytać... Mogę wiedzieć, czemu pan generał przepędził moich poprzedników? Nie chciałbym popełnić tego samego błędu.

– Nie mów mi, co mam robić. To powinno wystarczyć.

– Rozumiem. Zdaje się, że pański szambelan zajmuje się całą papierkową robotą? Mógłby mi pan to zostawić? Jedna nieobeznana w temacie osoba nie poradzi sobie z całą tą rachunkowością, a chciałbym pomóc...

– Rób, jak uważasz. Ja i tak będę wykorzystywać pieniądze, jak mi pasuje.

W tym momencie Regisowi przyszła do głowy potworna myśl, albo raczej sam Jerome chciał, żeby na to wpadł.

Altina, nie mogąc zrozumieć, o co chodzi, zrobiła zdziwioną minę.

Regis spytał z powagą w głosie: – Proszę wybaczyć, czyżby mój poprzednik stracił posadę, ponieważ zakwestionował sposób, w jaki wykorzystuje pan budżet?

– Kukuku... Zgadza się. Fundusze przeznaczam na alkohol i hazard. Ciągle mi to wypominał, więc go stąd przegoniłem.

– Och. Toż to malwersacja – rzucił Regis, spoglądając w górę.

Wprost przyznał się do przestępstwa, za które mógłby zostać skazany na śmierć, gdyby stanął przed sądem.

– Co w tym złego? Sąsiednie kraje i dzikusy nie mogą wedrzeć się na tereny cesarstwa, bo na ich drodze stoi ta forteca. Dostajemy pieniądze dlatego, że po prostu tu jest, więc mam prawo wykorzystać je, jak tylko chcę. – Po wypowiedzeniu tych słów Jerome wziął łyk piwa i zagryzł jabłkiem.

Altina zrobiła zdziwioną minę.

– Regis...

– Tak?

– To prawda, że dopóki broni się cesarstwa, można wykorzystywać fundusze wedle woli? Naprawdę?!

– Oczywiście, że nie. Minister finansów przeznacza na armię dwadzieścia procent całego budżetu państwa. Ponieważ pieniądze są zbierane, aby uczynić cesarstwo bezpieczniejszym, w żadnym razie nie należy wykorzystywać ich na niepotrzebne rozrywki.

– To oczywiste, jeśli się nad tym zastanowi. Mylisz się, sir Jerome – skrytykowała Altina.

– Hmmpf – powiedział skorumpowany oficer. – Nawet jeśli prawisz takie morały, wewnątrz wszyscy jesteście tacy sami.

– Mogę spytać, co ma pan na myśli?

– Kukuku... Chcesz powiedzieć "Za drobną kwotę przymknę oko", prawda? Wszystkie urzędasy są takie same. – Jerome zaśmiał się w przerażający sposób.

Regis ponownie uniósł głowę.

– Och, czyli to nie tylko malwersacja, ale i przekupstwo... Tego już za wiele...

– Kłamca! Regis, nigdy byś tego nie powiedział, prawda? – Altina spojrzała na niego z obawą.

Ciągle mu powtarzano, że dobrzy ludzie zawsze dostają po głowie, jednak Regis cieszył się, że jest praworządną osobą. W końcu dzięki temu mógł rozwiązać tę kwestię bez zasmucenia księżniczki.

Powiedział z pewnością w głosie: – Nie chcę mieć nic wspólnego z malwersacją.

– Nie chcesz pieniędzy? Kuku… Przestań tak udawać. Skoro nie one, pewnie chciałbyś coś innego.

Pragnął wielu rzeczy.

To oczywiste.

Jednak nie miało to nic wspólnego z tym przestępstwem.

W tym momencie Regis ujrzał przed oczami cenę pewnej książki.

– Nie mam zamiaru robić czegoś tak niegodziwego. Prędzej odebrałbym sobie życie.

– Haha. Nie powiesz prawdy przy tej dziewczynce? Nie martw się, ona i tak nie może nic zrobić.

– Mu... – Altina wydęła policzki, zostawiając wszystko Regisowi.

– Sir Jerome, chyba doprowadziłem do nieporozumienia.

– Co takiego?

– Nie ma żadnego znaczenia, kto jest tu obecny. Czemu? Ponieważ wszyscy muszą sami decydować o tym, w jaki sposób żyją.

– Haha, udajesz kapłana?

– Nie. To kwestia zysków i strat moralnych. Jeśli ktoś zrobi coś złego, trudności z tym związane spadną na innych. Pojawi się także silne poczucie winy. Osoby zyskujące dzięki niecnym uczynkom nigdy nie będą w stanie się od niego uwolnić. Nieważne, w jakim blasku będzie się żyło, serce pozostanie spowite mrokiem. Takie życie jest doprawdy okropne. – Jerome milczał, Altina przysłuchiwała się z uwagą. – Natomiast ci, którzy zyskują w legalny sposób, mogą cieszyć się owocami swojej ciężkiej pracy, nawet jeśli nie będą wielkie. Osoby mające coś na sumieniu, bez względu na to, jak ekstrawaganckie życie prowadzą, nigdy nie doświadczą tego uczucia spełnienia i będą musieli dźwigać w sercu poczucie winy do końca swych dni. Sir Jerome, skoro tak się przysłuchiwałeś, to odpowiedz. Kto osiągnie w życiu prawdziwe szczęście?

– ...

Jerome zaciskał mocno zęby, wlepiając w Regisa ostre spojrzenie, które przywodziło na myśl pewną mistyczną postać mogącą wzrokiem zamieniać ludzi w kamień.

Regis miał wrażenie, że jego serce się zatrzymało, jednak powstrzymał się od ucieczki.

Altina spojrzała na generała. – Sir Jerome, nie możesz odpowiedzieć?

Mężczyzna odrzucił butelkę na bok, jednocześnie sięgając po widły wbite w siano.

Regis poczuł nagły powiew wiatru.

Kolce wideł, na które nabiło się jabłko, znajdowały się tuż przed jego nosem.

– Łaaa!

– Kukuku... Wypowiedziałeś wielce imponujące słowa, jednak to już koniec!

Regis przyjął postawę obronną, która jednak niewiele pomogła, ponieważ różnica w ich sile była nazbyt widoczna i Jerome dałby radę zabić Regisa nawet bez wideł. Po plecach chłopca spłynął zimny pot.

Czyżby źle ocenił generała? Mimo jego prostackiego i agresywnego zachowania Regis postanowił traktować go jak osobę, z którą da się rozmawiać. Jego ocena bazowała ledwie na kilku zdaniach, jednak Jerome nie powinien być osobą uciekającą się do przemocy. W takim razie czemu zareagował w ten sposób?

Regis przejrzał w umyśle wszystkie przeczytane do tej pory książki. Przyszło mu do głowy kilka teorii i zaczął zastanawiać się, jak ma zareagować, jednak w tym momencie wkroczyła Altina.

Stanęła między nim a Jerome'em, lewą ręką odepchnęła widły, a prawą położyła na rękojeści miecza.

– Nie zachowuj się jak dziecko, uciekając się do przemocy, bo zabrakło ci argumentów.

– Myślisz, że przegrałem?! Traktujesz mnie jak przegranego? – Jerome szybko obrócił widły, celując nimi w klatkę piersiową Altiny. Rozległ się metaliczny odgłos, po którym na ziemię upadł jeden z dekoracyjnych guzików z ubrania dziewczyny.

Altina zmarszczyła brwi.

– Mu...

– Dziewczynko, gdyby to było pole bitwy, już leżałabyś martwa.

– Gdybym wyczuwała od ciebie żądzę krwi, to...

– Heee...

Przez chwilę stali nieruchomo, mierząc się wzrokiem.

– Chcesz zastraszyć mnie czymś takim?

– Hmph, co za nieznośna smarkula.

Chociaż groził Altinie, nie zrobił jej krzywdy.

Regis w milczeniu obserwował sytuację.

Nie skrzywdzi dziecka w przypływie emocji. Inaczej walka między nimi już by się wywiązała. Może i gniewnie wymachuje tymi widłami, ale cały czas zachowuje trzeźwość myśli. Jeśli przejmowałby się swoją reputacją, próbowałby ukryć jakoś fakt, że unika pracy i pije na służbie, a gdyby był skorumpowany, starałby się jakoś zatuszować malwersację, jednak tego nie robi. Niczym się już nie przejmuje? Nie byłoby to nic dziwnego, biorąc pod uwagę jego sytuację, ale w takim przypadku zakończyłby już tę rozmowę. Musi mieć jakiś powód, dla którego wysłuchał tego wszystkiego.

– Testuje mnie pan?

– Tcz.

Słysząc to, Jerome zmrużył oczy.

Regis obmyślił plan.

Zamiast szukać prawdziwego motywu margrabiego, postanowił skupić się na tym, co było jego celem. Znaleźli norę w krzakach, jednak nie byli gotowi wypędzić z niej węża.

Uspokoił się i wyrównał oddech.

– Wasza wysokość, nie mam więcej pytań. Już wiem, czemu ta forteca nie ma oficerów administracyjnych.

– Rozumiem. Nie przyszłam tu szukać sobie wrogów. – Altina pokiwała głową.

Jerome zrobił zdziwioną minę.

– Nie? Czyżbyś chciała wydać mi jakiś rozkaz?

– Chodzi o bandytów. Nasze obecne metody nie przynoszą rezultatów i musimy znaleźć inne wyjście. Dlatego potrzebuję żołnierzy.

– Inne wyjście?

– Dlatego cię szukaliśmy, sir Jerome.

– Pff. Bezużyteczne.

– Co takiego?

– Nie wiem, jakie bajki opowiedział ci ten urzędas, ale to teorie dobre jedynie na papierze. Zastanawiałem się, co ci chodzi po głowie, ale uderzyć na bandytów? Zostaw ich, kupcy nie ponoszą wielkich strat.

– Co ty mówisz? Przecież żołnierz ma obowiązek bronić cywilów!

– Nie trzymaj się tak tych ideałów, dziewczynko. Żołnierze z fortecy nie dadzą rady tego zrobić, więc nie wydawaj rozkazów tylko po to, żeby się nad nimi znęcać!

Jerome odrzucił widły i ruszył w stronę wyjścia, a Altina zdjęła dłoń z rękojeści swojego miecza.

Nie wyciągnęła go podczas całego tego zajścia. Być może przestraszyła się swojego przeciwnika i nie mogła nic zrobić, jednak Regis nie był w stanie tego ocenić.

Księżniczka zatrzymała Jerome. – Gdzie ty się wybierasz?

– Do miasta, zrelaksować się w kasynie.

– Skoro tak, to rozkaż najpierw żołnierzom, aby słuchali się moich poleceń.

– Odmawiam. Nie chcę, żeby ich wysiłek poszedł na marne.

– Nie pójdzie!

– Kuhahahaha! To daremne, kompletna strata czasu! Założę się, że nie znajdą w ogóle tych bandytów.

– To nie strata czasu! Mam tu stratega!

Regis się skrzywił, ponieważ oczekiwania księżniczki wobec niego ciągle rosły.

– Hmph. Testujesz tego urzędasa? Skoro tak, w żadnym razie nie dostaniesz moich żołnierzy.

– Nie wyprzedzaj faktów. Najpierw wysłuchaj jego planu!

Jeśli Regis nadal będzie milczeć, to Jerome pojedzie do miasta, a w najgorszym możliwym scenariuszu mogłoby dojść nawet do rozlewu krwi.

Nie miał innego wyjścia, chociaż nienawidził odgrywania roli stratega.

Najwyższa pora wziąć się do roboty.

Milczący do tej pory Regis dołączył do rozmowy.

– Sir Jerome'owi skończyły się pomysły i nocami włóczy się bez celu po ulicach, podczas gdy jego żołnierze muszą w tym czasie odbywać patrole. Naprawdę mi ich szkoda.

– Co powiedziałeś? Skończyły mi się pomysły? Żal ci żołnierzy? Szkoda ci ich, bo są moimi podwładnymi? Nie prowokuj mnie, kretynie. Powtórz to, a skręcę ci kark.

W tym momencie konie w stajni głośno zarżały.

Jerome rzucał ostre spojrzenie i roztaczał wokół siebie przerażającą aurę, przez które wydawał się być zupełnie inną osobą.

To gniew? Żądza krwi? Czy może jedynie demoniczna aura?

Nieważne. Regis przekonał się już, że tamto grożenie widłami było jedynie grą.

Altina spróbowała zatrzymać generała idącego w jego stronę: – Sir Jerome, stój!

– Hmph! To linia frontu. Kolejne dwa trupy to nic wielkiego.

– Jeśli nie żartujesz, ja też... – Regis urwał.

Nie bój się tej jego aury! Przestań się trząść! Nawet jeśli nie radzi sobie z mieczem, nie potrafi jeździć konno, a podczas walk do niczego się nie przydaje, w takiej chwili nie może dać się zastraszyć.

– Sir Jerome... Znam wiele metod na pozbycie się bandytów. Niewypróbowanie żadnej z nich i upieranie się na nieefektywne patrole... Nie szkoda panu swoich żołnierzy?

– Hmmp. Kuku. Twierdzisz, że znasz wiele metod?

– Zgadza się.

Jerome do niego podszedł.

Regis poczuł, że przerażająca aura, która otaczała generała, nagle zniknęła, jednak ten złapał chłopca mocno za koszulę.

– Ty imbecylu! Odważysz się postawić swoje życie na plan, a nie masz pewności, czy zadziała?

Altina stanęła między nimi.

– Uspokój się!

– Hmmp!

Księżniczka spytała Regisa:

– Nic ci nie jest?

– Nie uważam się za stratega, który spełniłby twoje oczekiwania, jednak w tej kwestii nie widzę żadnych problemów. Wiem, jak rozwiązać tę sprawę.

Część 7[edit]

Na rozkaz Jerome'a na placu parad zebrało się 600 żołnierzy. Przed nimi stał Regis mający po swoich bokach księżniczkę i generała.

– Hmmp... Tylu wystarczy? Nie ma tu przecież kawalerii, sami piechurzy.

– Tak, a kawaleria do tego zadania nie jest potrzebna. Jednak jednym rozkazem zebrać tylu żołnierzy... Jeszcze w żadnej jednostce, w jakiej służyłem, nie widziałem takiej dyscypliny, treningu i silnego dowództwa.

– Skończ już te niepotrzebne pochlebstwa, masz do tego za łagodne podejście. Dlatego właśnie nikt nie lubi oficerów administracyjnych.

– Naprawdę?

Te komplementy były szczere.

Jerome był generałem pijącym za dnia, który nie mając żadnego innego pomysłu, kazał swoim ludziom odbywać niepotrzebne patrole, podczas gdy sam szlajał się w tym czasie bez celu po ulicach. Regis niepokoił się, co będzie, kiedy stanie przed żołnierzami, jednak jego obawy okazały się bezpodstawne.

To zasługa jego dawnych heroicznych czynów czy umiejętności bojowych? A może tak się go słuchają, bo dobrze ich traktuje?

– A to nie dlatego, że jeśli nie będą posłuszni, Jerome zdobi im coś strasznego?

– Haha...

To jak oswajanie zwierząt – pomyślał Regis. Nie odpowiedział jednak księżniczce.

W tym momencie padło na niego przerażające spojrzenie Jerome'a.

– Ej, zdajesz sobie sprawę, że stracisz głowę, jeżeli się nie powiedzie? Podczas następnego najazdu barbarzyńców umieszczę cię w pierwszym szeregu, gdzie będziesz mógł w bohaterski sposób poświęcić swoje życie.

Przód formacji składał się z najlepszych żołnierzy, więc starcia zawsze rozpoczynały się od walki najsilniejszych wojowników. Słabsi od nich, tacy jak Regis, mogliby nie nadążyć nawet za ich tempem marszu i zostać stratowani na śmierć.

– Przerażające... A co, jeśli plan się powiedzie?

– Kukuku... Jakie to słodkie. Wtedy cię zaakceptuję i pozwolę żyć.

– Cóż za hojna nagroda.

Po tym Regis objaśnił swój plan żołnierzom. Był do bólu prosty, ponieważ chłopiec doszedł do wniosku, że przy tak dużej grupie większy poziom skomplikowania operacji zwiększał ryzyko porażki.

Część 8[edit]

Odprawa dobiegła końca i chociaż wszyscy żołnierze powinni rozumieć plan, po jego wysłuchaniu zrobili zakłopotane miny.

– Więc mamy... stworzyć karawany?

– Tak. Jednak dla doprecyzowania: nie będziemy tworzyć karawan, a jedynie udawać, że nimi jesteśmy.

– Nigdy nie słyszałem o czymś takim!

– Miejmy nadzieję, że bandyci też nie. Weźcie wozy i dorożki z końmi pociągowymi, a następnie ruszcie wzdłuż drogi. Nie zakładajcie ciężkich zbroi, jedynie lekkie, skórzane, które da się schować pod ubraniami. Stracicie, co prawda, przewagę, jednak to nie powinien być większy problem, skoro macie walczyć z bandytami, których możecie łatwo pokonać, prawda?

Jerome odpowiedział głośno na słowa Regisa:

– Oczywiście! Zbroje i tak są jedynie na pokaz! Nie odpuszczę wam, nawet gdybyście musieli walczyć gołymi rękoma! Jeśli ktoś choćby wspomni o przegranej, skręcę mu kark i poślę do domu w trumnie. Chętni na to wystąp!

– Tak jest! Wygramy! – odpowiedzieli żołnierze z pewnością w głosie.

Regis w jednostce markiza Théneze nie wyczuwał takiej atmosfery. Tam wojsko strzegło jedynie stolicy i pilnowało posiadłości arystokratów, a po śmierci ich dowódcy to właśnie u nich większość żołnierzy znalazła zatrudnienie.

Ciekawe, czy radzą sobie z nowymi zadaniami. – Myśli Regisa zaczęły odpływać w stronę domu, więc pokręcił energicznie głową, żeby je z niej wyrzucić i skupić się na zadaniu.

Musi wydać teraz dokładniejsze polecenia.

– Chodzi o to, żebyście upodobnili się do zwyczajnych karawan, więc musimy wozić drewniane skrzynie wyglądające na pełne drogich towarów. Jednak jeśli ładunek będzie za lekki, może nas wydać to, że konie będą iść za szybko, więc włóżcie coś do środka. Mogą być nawet kamienie. Bronie schowajcie w schowku na bagaże.

Chociaż szlachetnie urodzeni rycerze byli nieobecni, to i tak pośród tej grupy żołnierzy znajdowało się kilka osób bardzo dbających o swoją reputację.

– To nie do pomyślenia! Przecież wprost każesz nam zostać służbą kupiecką! Niby jak my, żołnierze broniący chwały cesarstwa, mamy zaakceptować coś takiego?

– Cóż, nie zmuszam was do wzięcia w tym udziału. Kto waszym zdaniem zyska większą chwałę? Obnoszący się w piórka rycerze czy żołnierze przebierający się w łachmany, by bronić pokoju w Cesarstwie?

– Eee... No... Nie, ale...

– Tutaj założenie jest takie samo jak w przypadku oczekiwania podczas zastawienia pułapki. Czyż chwila, kiedy ich znajdziecie i wykrzyczycie, kim naprawdę jesteście, nie będzie wspaniała?

Jerome powiedział do milczących żołnierzy:

– Nawet o tym nie myślcie. Nabiję na moją włócznię serce każdego kretyna, który ujawni się podczas zasadzki.

– No tak. Śmierć przez coś takiego nie przyniosłaby żadnej chwały.

Nikt już więcej nie protestował. Skoro Jerome chciał to zrobić, nie mieli żadnego innego wyboru – musieli za nim podążyć.

Altina spytała:

– Co ja mam robić?

– Słucham?

– Znowu przebrać się za woźnicę?

– Oczy i włosy waszej wysokości za bardzo się wyróżniają, więc proszę zostać tutaj.

– Co? Mam tu zostać?!

– Tak... Znaczy się nie.

– To które w końcu?

– Nie chcę, żeby bandyci zauważyli, że zmieniamy taktykę, więc proszę kontynuować swoje patrole.

– Chcesz, żebym dalej je prowadziła, chociaż są stratą czasu?

– Tak. Proszę je kontynuować, aby nasz plan nie wyszedł na jaw. Poza tym nie chcę, żeby cywile zaczęli myśleć, że wojsko się obija.

– Uuuu... Rozumiem. – Mimo tych słów zrobiła zawiedzioną minę, bo nie takiej roli oczekiwała.

Żołnierze po zakończeniu przygotowań opuścili Twierdzę Sierck.


Część 9[edit]

Wysiłek opłacił się po mniej więcej tygodniu.

Co prawda, Jerome był na początku sceptyczny, jednak nieoczekiwanie z jakiegoś powodu także przebrał się za pracownika wozu przewożącego towary i dołączył do wyprawy.

Widać miał ku temu jakieś swoje powody.

Na jego szczęście, oraz nieszczęście rabusiów, to właśnie jego karawanę zaatakowano.

– Kuhahaha! Oddawać ładunek, a ocalicie skórę! – krzyknął bandzior, pchając włócznią przed siebie.

Jednak stojący przed nim mężczyzna złapał palcami ostrze jego broni.

– Tak się swawolić na mojej ziemi… Cholerne szkodniki!

Bandyta, orientując się, że ten robotnik jest tak naprawdę „bohaterem Erstein”, czarnym rycerzem Jerome, z zaskoczenia stanął jak wryty.

W tym momencie żołnierze wyciągnęli broń ze schowków na bagaże.

Ktoś krzyknął z rozpaczy.

Starcie było tak jednostronne, że nie zasługiwało nawet na miano walki.

Jerome'a i jego żołnierzy po powrocie do Turnvale powitały wiwaty mieszkańców miasta, a w nocy…

– Kuhaha! Zezwalam! Pijcie i jedzcie, ile tylko dusza zapragnie! – zaśmiał się trzymający w ręku butelkę Jerome.

Oficerowie biorący udział w starciu oblewali zwycięstwo w stołówce oficerskiej.

Altina też tam była, ale ponieważ nie miała szansy się popisać, siedziała na samym końcu stołu. Mimo to była naprawdę szczęśliwa, że plan się powiódł.

Znajdował się tam także dowódca rycerzy, Evrard, który nie przejmując się swoim szlacheckim statusem, aktywnie pomagał w wyprawie przebrany za robotnika.

Uczta trwała w najlepsze.

Wszyscy się śmiali, krzyczeli i ze sobą gawędzili.

Niżsi stopniami żołnierze pewnie rozmawiali ze sobą na placu parad o ich bohaterskich czynach. Wśród nich powinien znajdować się także Regis, jednak zaproszono go na ucztę w stołówce oficerskiej, ponieważ to on opracował plan działania. Siedział pomiędzy Jerome'em a jego grupą bojową, czując się jak szczeniak pośród wilków.

Jerome krzyknął gniewnie:

– Hej, Regis!

– E… Pan mnie woła?

– W moim regimencie jest tylko jeden Regis!

– Ach, rozumiem… Przy okazji, jestem podwładnym księżni…

W tym momencie Altina pokiwała głową.

– Nieznośny. Zamilcz.

– …

Jak zawsze nieracjonalny.

– Hej, Regis. Jak to wymyśliłeś?

Jak mam odpowiedzieć, skoro kazał mi pan milczeć? – Regisowi przyszła do głowy ta dziecinna myśl, jednak pewnie za ten żart straciłby głowę, więc postanowił nie ryzykować.

– Przeczytałem książkę o czymś takim.

– Ha… Istnieje jakaś książka o polowaniu na bandytów?

– Nie. Nie widziałem też raportów mówiących o użyciu takiej metody. Zresztą ci, którzy spisują swoje dokonania wojenne dla przyszłych pokoleń, z pewnością nigdy nie pomyśleliby nawet o czymś tak niekonwencjonalnym. Zainspirowała mnie opowieść o piratach, którzy napadali na mniejsze statki i porty, udając handlarzy. Wiele książek opowiada historie o podobnych podstępach. Może są obecnie trochę stare, ale klasyki…

– Zamilcz.

– Eee…

Regis po raz pierwszy od dłuższego czasu miał okazję porozmawiać o książkach, więc nieświadomie zapędził się w wyjaśnieniach.

Jerome pogrążył się w myślach.

W tym momencie Clarissa postawiła na stole talerz pełen mięsa.

– …

Była bardzo cicho, nawet się nie uśmiechała.

Jeden z żołnierzy krzyknął z radości na widok jedzenia.

Altina podziękowała jej słowami „Dziękuję, Clarisso”, po których służąca się ukłoniła i wróciła do kuchni.

Czyżby to była jakaś jedynie do niej podobna dziewczyna? – Regis nie mógł uwierzyć własnym oczom.

Jerome wziął łyk wina.

– Hmmp… Zapomnij. Hojnie nagrodzę każdego, kto się wykaże. Nieważne, jak bardzo gra mi nerwach ani czy jest urzędasem.

Regis pomyślał, że chyba powinno go to ucieszyć, chociaż z drugiej strony jednocześnie poczuł się, jakby go zrugano.

– Hej, Regis! Nie jesteś jedynie mistrzem jednej sztuczki, prawda? Jeśli nie przyjdzie ci do głowy więcej takich pomysłów, skończysz jak kura nieznosząca jajek.

– A, chodzi panu o strategie? Przychodzą do głowy pod wpływem chwi…

– Kura znosi jajka podczas śnieżycy?

– Wątpię, żeby ktokolwiek zabił kurę znoszącą jajka w dobrą pogodę.

– Kuhaha! W głowie mi się kręci. No dobrze, zaakceptuję cię. Możesz żyć.

– Naprawdę… Dziękuję.

Jerome już więcej nie niepokoił Regisa.

Ten nie potrafił zrozumieć, o co mogło chodzić generałowi , ale od tamtej rozmowy zaczęli podchodzić do niego oficerowie, którzy do tej pory go ignorowali.

Jednak czuł się podle, ponieważ Altina straciła należne jej miejsce na tym bankiecie.

Część 10[edit]

Regis wrócił do swojego pokoju dopiero o świcie.

Zdjął ubranie, a następnie powiesił je na oparciu swojego krzesła.

– To była naprawdę długa noc.

Mając wrażenie, jakby nawet jego włosy śmierdziały alkoholem, pomyślał, że do usunięcia tego zapachu będzie potrzebne naprawdę solidne przetarcie się mokrym ręcznikiem.

– Eeeech. Kąpiel może poczekać do rana, w końcu i tak nie zostało mi wiele czasu na sen – powiedział do siebie, ziewnął, po czym położył się na łóżku.

Kiedy zamknął oczy, ktoś cicho zapukał do drzwi jego pokoju.

Kto to może być?

Naprawdę chciało mu się spać.

Drzwi nie były zamknięte, więc jeśli ktoś chciał wejść, mógł po prostu to zrobić.

Regis zaczął zastanawiać się, czy wstać i otworzyć, czy może spać dalej, kiedy ponownie rozległo się pukanie.

Nie miał wyjścia.

Wstał z łóżka, podszedł do drzwi i je otworzył, zanim płukanie rozległo się po raz trzeci.

Na korytarzu stała dziewczyna o ognistych włosach.

Na jej widok Regis zaczął się zastanawiać, czy nie śni.

Miała na sobie tę samą jednoczęściową sukienkę, co na bankiecie, jednak zdjęła z siebie rękawice i inne elementy zbroi. Gdyby zapukała, mając je na sobie, pewnie hałas rozszedłby się po całym korytarzu.

– Eee... Dobry wieczór, Regisie. Chociaż chyba powinnam już powiedzieć dzień dobry?

– Altina... Ja śnię?

– Wątpię. Mogę wejść? – Rozejrzała się po korytarzu.

Regis nie wiedział, po co do niego przyszła, ale nie miał powodu, żeby jej nie wpuścić.

– Coś się stało? Jest środek nocy... albo raczej zbliża się poranek.

– Zaczyna już świtać. Jeśli chcesz spać, możemy porozmawiać później. Chodzi o coś ważnego.

– Żaden problem. Byłem śpiący, ale szok spowodowany twoją wizytą mnie rozbudził.

– Ta, typowe dla ciebie. Jak zawsze owijasz w bawełnę zamiast powiedzieć wprost.

– Przyszłaś naprostować mój charakter?

– Nie... Jeśli jesteś pijany i bredzisz, miałabym spory problem.

– Nie piję za wiele. Co jest takiego ważnego?

– Pamiętasz naszą rozmowę na wozie? To, o czym rozmawialiśmy podczas naszego pierwszego spotkania?

– Po tak długim czasie przyszłaś mnie ukarać za znieważenie jego wysokości?

– Ja nie żartuję.

Przez okno wpadły pierwsze promyki słońca, dzięki którym Regis zobaczył powagę w ognistych oczach dziewczyny.

W jego pokoju nie było dodatkowych krzeseł dla gości, więc postawił swoje przy łóżku dla Altiny, a sam usiadł na łóżku.

– Tak może być?

– Dziękuję.

Biorąc pod uwagę ich status społeczny, to ona jako księżniczka, a nie Regis, mieszczanin, powinna siedzieć na łóżku. Jednak nie wzięła ze sobą swojej pokojówki, więc nie na budowie takiej relacji jej zależało.

Kobieta zakradająca się do pokoju mężczyzny... Typowa scena w powieściach popularnych w stolicy. To, co następuje po niej, może mieć miejsce jedynie wtedy, gdy w pobliżu nie ma żadnych innych osób.

Regis spojrzał z powagą na Altinę, a ta w odpowiedzi zrobiła zdziwioną minę.

– Hmmm? O co chodzi? Mam coś na twarzy?

– Nie. Przyszło mi na myśl coś głupiego, ale wyrzuciłem to już z głowy.

– Cóż, może dobrze zgadłeś.

– Co takiego?

– Powiedz, o czym pomyślałeś.

– Nie.. To nie... uchodzi... no i... jesteś niepełnoletnia...

– To nie ma nic wspólnego z moim wiekiem. Mówię poważnie.

– Ha?!

– Podjęłam już decyzję. Nieważne, co stanie mi na drodze... Nawet jeśli brak mi doświadczenia, i tak chcę to zrobić.

– Co takiego?

Regis miał mętlik w głowie, a jego serce zaczęło bić jak oszalałe.

Altina zrobiła zdziwioną minę i wyjaśniła:

– Kiedy byliśmy na wozie, powiedziałeś, że arystokraci prowadzą niepotrzebną wojnę, marnując jedynie ludzi i surowce.

– Było blisko. A więc jednak się myliłem! Chodzi o politykę! Tak, Masz rację. Pamiętam, co wtedy powiedziałem.

– Kłamałeś?

– Nie.

W końcu zrozumiał, o czym chciała z nim porozmawiać.

Regis się uspokoił, kiwnął głową i skupił się na dyskusji.

– Szlachta wciąż cię irytuje?

– Tak. Barbarzyńcy dalej będą bać się napaść na twierdzę bronioną przez słynnego Jerome, ale sytuacja w innych miejscach wygląda o wiele gorzej. Szlachta traci tereny podczas bitew, a potem odbija je, przeprowadzając całe kampanie wojskowe. Ich straty ciągle jedynie rosną. Połowa moich kolegów z akademii wojskowej wysłana na front straciła życie. Wszyscy byli wspaniałymi...

Naprawdę coś jest nie tak z kierunkiem, jaki obrało cesarstwo.

– Ja też uważam kroki cesarstwa za niewłaściwe. Rodzina królewska i szlachta, które powinny starać się uczynić ten kraj lepszym, są pochłonięci walką o wpływy.

– Zgadza się. Ulżyło mi, kiedy usłyszałem coś takiego od osoby o takim statusie.

– Czemu?

– W obecnym systemie opinia ludzi nie ma żadnego wpływu na politykę. Niektóre państwa używają systemu narodowego głosowania do podejmowania kluczowych decyzji...

– To brzmi ciekawie. Myślisz, że będzie lepiej, jeśli go przyjmiemy?

– Nie, jest na to za wcześnie. Prości ludzie nie znają się na prawie, polityce i ekonomii, dlatego mogliby poprowadzić państwo na jeszcze gorszą drogę. W barach nie da się uprawiać polityki.

– To rzeczywiście niepokojąca wizja.

– Dlatego ludzie byliby wdzięczni, gdyby ktoś z tak wysokim statusem chciałby pokazać im właściwą drogę.

– Naprawdę tak myślisz?

– Większości obywateli nawet nie mieści się w głowie, że rodzina królewska może mieć taką opinię.

Wartości, jakie ceniła sobie Altina, były normalne dla pospólstwa, jednak u osób wyższego statusu wyjątkowo rzadko spotykane. Szlachta natomiast upiła się poczuciem wyższości i pragnęła wyjątkowego traktowania.

– Mama mi opowiadała, jak wygląda życie zwykłych ludzi.

– Cesarzowa Claudette pochodziła z ludu. Czyżby wnosiła jakieś propozycje zmian w państwie?

– Nie, ona nie myśli w ten sposób. Zawsze akceptuje wszelkie smutki i trudności, nigdy na nic się nie skarży ani nie ma żadnych ambicji. To zwyczajna osoba, która nie żyje wedle własnej woli.

– To w rzeczy samej normalne...

Cesarstwo utworzono, ponieważ prości ludzie nie protestowali, a to przez nierówność systemu arystokratycznego.

Altina jakby posmutniała i zacisnęła dłonie w pięści.

– Chcę zmienić cesarstwo. Tylko że jeśli wszystko będzie iść tak jak do tej pory... Nie uda mi się nic osiągnąć.

W tym momencie wypowiedziała imię drugiego księcia: Latreille.

– Ma silne wsparcie. Niedługo pierwszy książę, Augusto, zostanie zmuszony do oddania swojej pozycji jako pierwszego w kolejce do tronu.

– Tak. O ile nic się nie zmieni.

– A kiedy tamten mężczyzna zostanie cesarzem, będzie mógł decydować o moim losie... Bez wątpienia wykorzysta w pełni swoją władzę i zmusi mnie do małżeństwa z kimś pochodzącym z klanu cesarzowej.

– Tak pewnie będzie...

Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jaka przyszłość ją czeka.

To smutne, ale nigdy nie będzie miała nawet szansy podzielenia się jej punktem widzenia na obecny stan cesarstwa.

– Stanę się zwykłym więźniem.

Altina zacisnęła mocno zęby.

Chciała zmienić cesarstwo, jednak straci nawet wolność, jeśli książę Latreille dojdzie do władzy.

Regis pokręcił głową.

– Rozumiem, co czujesz, bo mi też się to nie podoba, ale co możemy zrobić? Mieszczanie prowadzą życie typowe dla mieszczan. To samo tyczy się czwartej księżniczki.

– Tak. O wszystkim decydują inne osoby... Jeśli będę czekać, nic nie osiągnę.

– Zgadza się.

– Mimo to chcę zmienić cesarstwo. Nie będę tak siedzieć z założonymi rękami i czekać, aż wtrącą mnie do celi.

Regis spróbował uspokoić Altinę:

– Poczekaj chwilę. O tym, czy Latreille obejmie władzę, a także o twojej przyszłości decyduje potężny strumień zwany cesarstwem. Chcesz... popłynąć pod jego prąd?

– Jeśli to będzie konieczne. – Miała spokojny głos, ale jej serce wciąż rozpalała pasja. Regis zaczął się trząść.

– To zbyt lekkomyślne. Czasem zbytnia determinacja ogranicza horyzonty, a pamiętaj, że to może kosztować cię życie.

Jednak w oczach Altiny nie było widać nawet śladu wątpliwości, a jej mina mówiła Regisowi, że już podjęła decyzję.

– Moją wolę życia podtrzymuje jedynie wizja zmiany cesarstwa. Prędzej odebrałabym sobie życie, niż się poddała.

– Ach.... – Regis przełknął głośno ślinę.

Nie spodziewał się usłyszeć słów, które kiedyś sam wypowiedział.

W tym momencie poczuł, że zaczyna rozumieć, czemu Altina pokłada w nim takie nadzieje.

– Mogę jedynie wyrazić moje uczucia poprzez czyny.

– Nie podejmuj tak szybko decyzji... Musisz to dobrze przemyśleć.

– Już to zrobiłam. Obywatele cierpią i muszę zmienić tak wiele rzeczy, ale największym problemem jest czas. Nie możemy stracić ani chwili.

Regis, zdając sobie sprawę z tego, że nie da rady jej powstrzymać, załamał się i zwiesił ramiona.

– Altina, jesteś naprawdę bystra. Gdyby nie ta inteligencja, mogłabyś wieść naprawdę szczęśliwe życie. Z twoim pochodzeniem i urodą bez problemu znalazłabyś mężczyznę, który zakochałby się w tobie bez opamiętania. Mogłabyś słuchać wspaniałych pieśni, pić najlepsze wina, chodzić do opery, na wiosnę odpoczywać na wzgórzach, latem nad rzekami, jesienią chodzić sobie po lasach, a zimą nie wychylać nosa z zamku. Miałabyś przepiękną biżuterię i suknie. Cieszyłabyś się życiem szlachetnej damy, która dostawałaby wszystko, czego tylko zapragnie.

– Nieważne, jak ekstrawaganckie byłoby moje życie, nie mogłabym uciec od poczucia winy za to, że szlachta tak wykorzystuje obywateli.

– Ha... To też moje słowa.

– Odpowiedziałeś na moje wątpliwości.

– Naprawdę jestem... okropny. "Wiedza nie przyniesie szczęścia" – to cytat z mojej ulubionej książki.

Regis nie mógł nic zrobić, po prostu się na nią patrzył.

Z jej twarzy biła determinacja, co sugerowało, że podjęła już decyzję.

– Jeśli mam zasiąść na tronie, potrzebuję wiedzy.

Regisowi zapadło dech.

To były wielkie słowa jak na czternastoletnią dziewczynkę.

Zdawała sobie sprawę, że na tej ścieżce czeka na nią wiele trudności, a mimo to ją wybrała.

Czy ludzie myśleli podobnie o pierwszym cesarzu Belgarii?

Jeśli jego dłonie dzierżą moc mogącą zmienić świat, to Regis z całego serca chce pomóc księżniczce zrealizować jej marzenie.

– Ale, Altina... Nie sądzę, aby moje umiejętności spełniały twoje wymagania.

– Regis, już przed trzema miesiącami słyszałam plotki o tobie.

– Plotki? Co takiego mówiły?

– Strateg intelektualista o wyjątkowo celnych spostrzeżeniach.

Kto rozpowiada takie rzeczy?

Regis tak się zawstydził, że najchętniej schowałby głowę do jakiejś dziury.

– Plotki z czasem robią się coraz bardziej wyolbrzymione. Nie ma w nich prawdy.

– Ta twoja słaba strona też może być. Już rozmowa z tobą po naszym spotkaniu wystarczyła, aby upewnić mnie w decyzji. Nie twierdzę, że poznałam cię od podszewki, ale moim zdaniem jesteś godny zaufania. Nieważne, czy chodzi o umiejętności, charakter czy twoje wartości.

– To zbyt proste...

– Nieprawda. Nawet udawałam woźnicę, żeby lepiej cię poznać.

– Och, to też.

– Dlatego właśnie mam powody, żeby ci ufać. A na to, że ktoś ci ufa, chyba nie można marudzić, prawda?

– Naprawdę?

– Naprawdę!

– Eee... Ale... Ale... – Regis nie wiedział, co ma powiedzieć.

Oboje umilkli.

W pokoju zapadła głucha cisza.


Część 11[edit]

Ciszę przerwało pukanie do drzwi, któremu towarzyszył głośny krzyk.

– Hej! Regis! Śpisz?! Musimy coś omówić!

– Jerome mnie szuka?!

– Co?!

Altina cała zzieleniała. Przed chwilą wyznała coś, co miało zaważyć na całym jej życiu. Dlatego nagle zrobiła się strasznie poddenerwowana i nic nie wskazywało na to, aby była w stanie się uspokoić.

Regis pochylił się w jej stronę i żeby mieć pewność, że jego słowa nie dotrą za drzwi, wyszeptał:

– Altina, spokojnie. Ukryj się gdzieś.

– Czy on... słyszał moje słowa?

– Wtedy by nie pukał.

– Och...

– W tej sytuacji bardziej niebezpiecznie byłoby, gdyby ktoś zobaczył, że jesteśmy ze sobą na osobności o tej porze.

– He?

– Nieważne. Ukryj się.

– Gdzie? Pomiędzy regałami nie ma żadnej przerwy, a pod łóżkiem się nie da.

– By-Byle gdzie.

Ponownie rozległo się głośne pukanie i krzyk.

– Jesteś?! Hej! Wchodzę do środka!

– Hiaaa. Proszę poczekać! Przecieram się i jestem teraz nagi...

– Hah! Nie szkodzi. Twoje chuderlawe ciało mnie nie interesuje. Wchodzę!

Drzwi się otworzyły.

Jerome zastał Regisa w łóżku, do połowy przykrytego kołdrą.

– Przepraszam, jestem naprawdę wstydliwy.

– Hmmp, nieważne. Możesz tam jeść czy się przebierać, po prostu mnie wysłuchaj.

– Rozumiem... uuugh.

Pod jego kołdrą coś się poruszyło, a przez cienką koszulę poczuł ciepło innego ciała oraz oddech.

– Haa…

Leżący w łóżku Regis zalał się zimnym potem.

Ukrywająca się pod jego kołdrą Altina zmieniła pozycję. Przysunęła się do niego bliżej i go objęła, żeby pozostać niewidoczną dla Jerome'a.

Serce Regisa zaczęło bić jak oszalałe.

Lewa ręką dziewczyny leżała na jego brzuchu, prawa była wsunięta pod jego plecy, a głowa wtulona w bok. Gdyby była tam lampa, od razu by ją zauważono, więc Regis położył na swojej piersi otwartą, wielką książkę.

Chociaż jego pozycja wydawała się nienaturalna, Jerome w żaden sposób tego nie skomentował.

– Regis, wysłuchaj mnie.

– Dobrze.

– Nie lubię cię. Wszystkie urzędasy potrafią jedynie gadać i są całkowicie bezużyteczne.

– Innymi słowy, chce mnie pan odesłać do stolicy?

– I tak byś mnie nie posłuchał.

– W końcu jestem podwładnym księżniczki... Uuugh.

Altina założyła swoją nogę na nogę Regisa.

Wiedział, że chciała jak najbardziej się do niego zbliżyć, żeby pozostać niewidoczną, ale ta myśl nie była w stanie uspokoić jego szalejącego serca.

Regis wyraźnie czuł oparte o niego udo Altiny. Jeszcze nigdy nie był w sytuacji, w której noga jakiejś dziewczyny leżała na jego własnej, dlatego serce biło mu jak oszalałe, zupełnie jakby dopadła go jakaś choroba.

Jeżeli ta sytuacja będzie się przeciągać, istniało ryzyko, że go zawiedzie i umrze na zawał.

Cóż za wspaniała przyczyna śmierci… Nie, śmierć w taki sposób byłaby naprawdę tragiczna! – Regis zagubił się w myślach.

Jerome podszedł do niego.

– Ach, margrabio, proszę poczekać…

– Słuchaj!

– Dobrze.

Trach! Jerome postawił energicznie but na krześle przy łóżku.

– Jesteś śmieciem, ale użytecznym śmieciem, a ja używam wszystkich użytecznych osób, nawet jeśli warci są tyle co zeszłoroczny śnieg.

– Haha…

– Ale każdy, kto nie słucha moich rozkazów, nie jest moim podwładnym. Rozumiesz?

– Czyli jest pan niezadowolony z tego, że nie chcę wykonywać pana rozkazów.

– Ta, wpienia mnie to! Jestem bardzo niezadowolony! Kiedy powiedziałeś, że jesteś podwładnym tamtej smarkuli, mało nie wybuchłem!

– Eee… Margrabio, ty też jesteś podwładnym jej wysokości.

– Nigdy tego nie zaakceptuję!

– Tak myślałem.

– Dlatego pójdziesz do tej smarkuli prosić, żeby pozwoliła ci przejść pod moje dowództwo.

– Aha, rozumiem…

Margrabia podczas służby łamał zasady i ignorował protokoły, jeśli uznał to za stosowne. Gdyby Jerome został przełożonym Regisa, ten musiałby wykonywać jego rozkazy, jednak jednocześnie wciąż pozostałby podwładnym księżniczki… Tylko że najważniejszym tu byłby fakt, że wybrałby Jerome'a ponad Altinę.

– Kuku… Chcę, żebyś dla mnie pracował.

– Jeśli chodzi o to…

Dziewczyna leżąca pod kołdrą w akcie protestu objęła chłopca mocniej. Regis wiedział, co czuje, jednak jeśli sprawy potoczyłyby się dalej tym torem, zostałaby zauważona. Dlatego mając nadzieję, że to ją uspokoi, uderzył księżniczkę rogiem książki w głowę.

Altina przestała po tym się poruszać.

Jerome powiedział szczerze, co było rzadkością:

– Ja… Nie zamierzam wiecznie tkwić na północy.

To oczywiste, że się buntował, jednak wielki system zwany cesarstwem nie był czymś, co zwykły śmiertelnik mógłby pokonać.

– Masz jakiś plan?

– Oczywiście, że… nie. Moje plany nie mają z tobą nic wspólnego. Nie bądź zbyt pewny siebie, oficerze administracyjny piątego stopnia.

– Cóż, ma pan rację.

– Mówię jedynie, że nawet jeśli jesteś zwykłym śmieciem, możesz okazać się przydatny. Powinieneś być za to wdzięczny.

– Będę wykonywać moje zadania w stopniu wystarczającym, żeby zarobić na mój żołd. Jeśli chodzi o oficera prowadzącego, będę musiał spytać księżniczki…

– Chcesz powiedzieć, że wolisz ją ode mnie?

– No więc… Nie mogę tak nagle podjąć takiej decyzji.

– Niech będzie. Przemyśl to sobie. Chociaż nie ma nad czym w ogóle główkować.

Jerome zdjął nogę z krzesła i ruszył w stronę drzwi.

Regis spytał z powagą w głosie:

– A… A jeśli odmówię?

– Jestem litościwym człowiekiem. Będziesz mieć bezbolesną śmierć.

Altina w odpowiedzi na te słowa zadrżała.

Regis szybko przycisnął jej głowę do łóżka.

– To… bardzo litościwe.

Jerome, będąc pewnym, że jego propozycja zostanie przyjęta, uśmiechnął się i wyszedł.

– Fuuhaaa!

Altina odrzuciła kołdrę i usiadła. Cała jej twarz zdążyła się zaczerwienić, bo pod kołdrą było jej o wiele za gorąco.

– Nic ci nie jest?

– Ha… Ha… Nie!

– Ciszej.

– Hmmp.

Altina usiadła na Regisie i przybliżyła swoją twarz do jego.

Ona zdaje sobie sprawę, że to wygląda dość jednoznacznie? Prawdopodobnie nie wie zbyt wiele o tych rzeczach, więc pewnie nie miała pojęcia, co robi.

Regis, wyraźnie odczuwający jej ciężar na swoim brzuchu, zaczął się rumienić ze skrępowania.

– Eee, Altino… Proszę, uspokój się i ze mnie zejdź…

– Chcesz służyć pod Jerome'em?

– W żadnym razie!

– Nie powiedział, że cię zabije, jeśli odmówisz?

– To była jedynie groźba…

– Ale… go nie odrzuciłeś.

– Nie, bo tu byłaś.

Gdyby z miejsca mu odmówił, Jerome mógłby chcieć zastraszyć go siłą, a wtedy z pewnością odkryłby, że Altina ukrywała się pod jego kołdrą.

Musiała naprawdę się zdenerwować, skoro nie zdawała sobie z tego sprawy.

Księżniczka wyglądająca, jakby za chwilę miała się rozpłakać, złapała mocno koszulę Regisa.

Żaden klejnot nie równa się z jej pięknem. – Regis pomyślał coś niewłaściwego.

Haken no Kouki Altina - Volume 01 - NCP6.JPG


Po jej policzkach zaczęły spływać łzy.

– Pomóż mi! Jesteś mi potrzebny!

– …?!

Regis przełknął głośno ślinę.

Altina wpatrywała się w niego z powagą.

Czuł, jak krew zaczyna napływać mu do policzków.

Chyba żadne z nas nie może się uspokoić ¬– pomyślał, robiąc głęboki oddech, a następnie powiedział, jak najspokojniej był tylko w stanie:

– Altina, posłuchaj… Nie odrzuciłem od razu propozycji margrabiego, bo istniało ryzyko, że mógł cię znaleźć.

– Ach, dlatego. Przepraszam.

– Poza tym zabicie mnie w przypadku odmowy było jedynie pustą groźbą. Chyba już udało mi się go rozgryźć.

– Ale nie minął już cały tydzień od twojego przybycia do fortecy?

– Jak przystało na kogoś wyjątkowego, ma trudny charakter.

– Naprawdę? A ja?

– Ty… Ciebie jeszcze nie rozgryzłem.

– Co to ma… Kłamiesz?

– Ja nigdy nie kłamię.

– Cóż, chyba mówisz prawdę. W takim razie odpowiedz szczerze. Chcesz mi pomóc w tym, o czym ci powiedziałam?

Jej twarz wyrażała jednocześnie niepewność i oczekiwanie.

Byli tak blisko siebie, że Regis czuł na sobie jej oddech i widział własne odbicie w czerwonych oczach dziewczyny.

Nigdy wcześniej nikt go tak bardzo nie potrzebował.

Nigdy wcześniej nikt go tak nie cenił.

Jednak wciąż nie był przekonany.

– W takim razie powiem ci, co naprawdę o tym myślę. Chcesz zbuntować się przeciwko systemowi cesarstwa. Wiele osób przy władzy będzie traktować cię jak wroga i zaatakuje. Nawet gdyby musieli przy tym zignorować wolę samego cesarza. Może i masz prawo do tronu… Nie tylko sami obywatele, ale i główne rodziny szlacheckie nie udzielą ci wsparcia.

– Czyli nie pomożesz mi w czymś tak niebezpiecznym?

– Wręcz przeciwnie. Chcę ci pomóc właśnie dlatego, że tak trudno zrealizować to marzenie.

– Naprawdę?!

Altina się rozweseliła, a Regis spróbował ją uspokoić.

– Poczekaj chwilę. Nie… Nie wiem, jak w ogóle mogę ci się przydać.

– Czemu? Twoja propozycja dla markiza Théneze, przekonanie Jerome'a i rozwiązanie problemu bandytów dowodzą twoich umiejętności, prawda? Wcześniej też dokonałeś wiele rzeczy.

– To tylko dzięki odpowiedniej wiedzy. Jestem jedynie miłośnikiem książek. Nie będę w stanie pomóc w sytuacjach, o których nic nie wiem. Zaufanie mi jest zbyt ryzykowne, nawet dla kogoś tak ambitnego jak ty. Nie chcę tej posady, ponieważ doskonale znam swoje umiejętności. Co będzie, jeśli zawiodę w jakiejś kluczowej kwestii? Twoje plany oznaczają narażanie swojego życia i nie dostaniesz drugiej szansy, dlatego musisz być o wiele bardziej krytyczna, jeśli chodzi o dobór swojego personelu. Naprawdę cieszę się, że cię poznałem. Może pewnego dnia spotkasz prawdziwego stratega… Na mnie po prostu trafiłaś na początku swojej drogi.

Altina zwiesiła ramiona i oparła czoło o głowę Regisa.

Ten przełknął ślinę, ponieważ ich usta prawie się stykały.

– Regis… – powiedziała, jakby zabrakło jej sił.

To z zawiedzenia? Trudno, nic się na to nie poradzi.

– Tak?

– Naprawdę chcesz być moim strategiem?

– Zostawmy już tego stratega. Naprawdę chcę ci pomóc… jednak nie gwarantuję, że będę w stanie dobrze wykonywać obowiązki.

Ciepło ciała Altiny przechodziło na niego przez stykające się czoła – czuł także, że miała o wiele wyższą temperaturę od niego.

– Więc co powiesz na to? W kwestiach, w których sam w siebie nie wierzysz, ja będę wierzyć w nie za ciebie. Po połączeniu pewności wyjdzie jak za jedną osobę, prawda? Był to bardzo pokrętny argument.

Jednak zamiast wierzyć w siebie, wolał wierzyć w Altinę.

– Ty będziesz wierzyć we mnie, a ja w ciebie. Może być?

Altina się podniosła.

Regis wciąż czuł jej ciepło na swojej głowie.

Jednak jedynie ich czoła się rozdzieliły; dziewczyna dalej siedziała na jego brzuchu.

– Tak, zaufaj mi… To chciałam powiedzieć. Ale to mnie nie można ufać.

– Dlaczego?

Nagle się rozmyśliła, a jeszcze przed chwilą obwieściła, że chce zostać przejąć włądzę. W jej oczach nie było widać śladu rezygnacji, wręcz przeciwnie, płonęły determinacją.

– Sir Jerome chce, żebyś dla niego pracował, prawda?

– Ach…

To miało miejsce zaraz po jej obwieszczeniu. Pewnie porównywała się do Jerome'a i faktem było, że miał nieporównywalnie więcej dokonań.

– To jemu większość żołnierzy bardziej ufa. Proszenie jedynie ciebie, żebyś we mnie uwierzył… jest zbyt aroganckie.

– Moim zdaniem to Jerome jest bliższy odniesienia sukcesu. Może podnieść się na nogi i wrócić do stolicy.

– Żeby zostać cesarzem?

– Nie…

Przejęcie władzy jest naprawdę trudne.

Jerome ma wielką siłę, ale to nie znaczy, że jego żołnierze są równie uzdolnieni, a broniąca stolicy pierwsza armia nie tylko składała się z elitarnych wojowników, ale miała także najlepsze możliwe wyposażenie.

Co ważniejsze, samymi zwycięstwami nie zapewni się sobie wsparcia ludności, dlatego podczas wojny należy mieć sprawiedliwość po swojej stronie.

Regis przestał się nad tym zastanawiać.

– Nie, nie mogę go wspierać. Nawet jeżeli zostałby dyktatorem, to nie zatrzymałoby wojny. Chociaż z pewnością powiększyłby nasze terytoria.

Altina się z nim zgodziła.

– Tak. Nie mogę mu tego zostawić. Żeby osiągnąć moje cele, sama muszę najpierw się zmienić.

– Naprawdę? Chyba jednak nie ma mowy, żebyś się poddała – omsknęło się Regisowi.

Altina najwyraźniej wzięła sobie do serca jego słowa, ponieważ ostro na nie zareagowała:

– To nieuprzejme! Wyznając ci moje zamiary, byłam tak zdenerwowana, że serce prawie mi stanęło! Myślałeś, że powiedziałam coś takiego w przypływie chwili i mogę tak łatwo z tego zrezygnować?!

Altina wyprostowała się, przez co cały jej ciężar skupił się na brzuchu Regisa.

– Uuugh!

– Przeprośśś.

Altina zaczęła podskakiwać po jego brzuchu, co sprawiało mu okropny ból.

Łóżko przy tym strasznie trzeszczało.

– Zaraz zwymiotuję, wymiotuję… Zaraz zwrócę całe jedzenie z bankietu… Przepraszam! Naprawdę przepraszam!

– Dobrze.

Atak na jego brzuch ustał.

Chwilę później Altina powiedziała:

– Zyskanie zaufania jest moim obowiązkiem. Na razie wystarczy mi wiedza, co obecnie czujesz.

– Niedobrze mi.

– Nie o takie uczucie mi chodziło.

– Co teraz planujesz?

– Strateg nie może pokazać swoich umiejętności bez wojska, prawda?

– To oczywiste.

– Zostaw to mnie. Załatwię to.

– Altina… Jestem przeciwny robieniu czegokolwiek w pośpiechu.

– To twoja sugestia jako stratega? Czy może towarzysza o podobnych poglądach? Przyjaciela? A może…?

– Eee, cóż… oficera administracyjnego piątego stopnia.

– Rozumiem.

Wyciągnęła rękę i delikatnie złapała Regisa za nos.

– Hmmm?!

Altina, puszczając nos chłopaka, zwinnie jak kot zeskoczyła na ziemię i zanim ten zdążył się zorientować, stała już przy drzwiach.

– Dobranoc, Regisie – powiedziała, wychodząc. Jej twarz zdobił uśmiech sugerujący, że nabrała pewności co do jakiejś sprawy.

Regis się podniósł, ale chwilę później całkowicie wyczerpany ponownie padł na łóżko.

Zza okna dobiegał śpiew ptaków. Nie był zbyt głośny, ale i tak wystarczył, aby nie pozwolić na sen.

– Co… jest…?

Regis próbował ogarnąć sytuację w regimencie, jaka nastała po załatwieniu problemu bandytów. Następna kwestia, którą należało się zająć, to system dowodzenia jednostki, a w nim najistotniejsze było rozwiązanie problemu relacji pomiędzy Altiną i Jerome'em.

W najlepszym wypadku uznałby ją za głównodowodzącą, a gdyby to okazało się niemożliwe, Regis miał zamiar przekonać księżniczkę do zaakceptowania roli figuranta. Nie mógł sobie jednak wyobrazić, żeby przyjęła to wiadomości. Wolałaby pewnie odebrać sobie życie, niż zostać zwykłą ozdobą jak jakaś waza.

Oboje dowodzący mieli wielkie oczekiwania wobec prostego oficera administracyjnego, co stanowiło problem, tym bardziej że walczyli ze sobą, a Jerome patrzył na niego z góry.

Regisowi zachciało się płakać.

– Co jest grane? Czyżbym to ja wszystko pogorszył? Jakim sposobem sprawy potoczyły się w tę stronę? Przecież chcę jedynie czytać sobie w spokoju…

Właśnie, poczytam.

Był zbyt pobudzony i za nic nie mógł zasnąć, więc wziął z półki nową książkę i ją otworzył.

– Kocham czytać. Dzięki temu mogę wyrzucić z głowy wszystko inne.

Ta książka powinna pozwolić mu zapomnieć o kłopotach, jednak już po chwili zdał sobie sprawę, że jedynie jeździ wzrokiem po tekście, podczas gdy jego myśli błądzą zupełnie gdzie indziej.

Ponieważ to on odpowiadał za obecny stan relacji pomiędzy Altiną i Jerome'em, jego obowiązkiem było naprawienie całej sytuacji. Poza tym sam konflikt dwóch osób o pozycję głównodowodzącego w jednostce oznaczał kłopoty.

Naprawdę jestem… totalnie bezużyteczny. – Po tej jakże smutnej myśli Regis zamknął książkę i natychmiast zasnął, zupełnie jakby nagle stracił przytomność.



Rozdział 3: Rozwiązanie Altiny[edit]

Część 1[edit]

W dniu, w którym Altina obwieściła, że ma zamiar zdobyć tron, wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Ministerstwo obrony rozkazało im od tej pory poprawnie archiwizować oraz przesyłać raporty. Regis uznał to za bardzo poważną sprawę, mogącą nawet zaważyć nad dalszym istnieniem całego Regimentu. Odpowiedzialnego za tę sytuację, Jerome’a, mało to jednak obchodziło.

– Hmmmph. Skarżyć się na takie błahostki jak błędy w dokumentacji. Może sami ruszyliby tu tyłki i bronili granic? Pewnie żadnemu z nich nawet nie widzi się wycieczka na daleką północ.

– Nie mogę udzielić im takiej odpowiedzi...

– Jak się nie podoba, to sam coś z tym zrób.

– Heh...

I tak cała papierkowa robota została zrzucona na Regisa.

Altina wyglądała na zmartwioną.

– Już przed trzema miesiącami, kiedy tu przyjechałam, wiedziałam, że nie można tego tak ciągnąć. Zrobiłam wszystko, co w mojej mocy.

– Ale przecież nic się nie zmieniło...

– Ooo? A sprowadzenie cię tutaj? W końcu wyraźnie zaznaczyłam sztabowi, że chcę, aby to właśnie ciebie tu przydzielono.

– To wyjaśnia, czemu nikt w sztabie nie chciał udzielić mi żadnej informacji o nowej jednostce. Teraz wszystko jasne.

Gdyby wiedział wcześniej, że będzie jedynym oficerem administracyjnym, bez wątpienia zacząłby się tym strasznie stresować.

Altina spytała zmartwionym głosem:

– Sprawiłam ci kłopot?

– Nie. O moim zesłaniu zadecydowano już wcześniej i mógłbym trafić na linię frontu, gdzie toczą się ciężkie walki. Tu nie jest tak źle. Chociaż brak innych oficerów administracyjnych stanowi pewien problem.

– Jedna osoba raczej sama sobie z tym nie poradzi.

– A mamy jakieś inne wyjście? Nie możemy zignorować tych wszystkich problemów, więc przynajmniej spróbuję to ogarnąć.

Po tym zaczął przeglądać dokumentację.

Chciał, by Altina pragnąca zostać przejąć władzę miała z niego jakiś użytek. Zresztą on także chciał zmienić cesarstwo. Stojące przed nim wyzwanie przypominało jednak grubą warstwę śniegu zalegającą na dachu. Gdyby nie zachował należytej ostrożności, mogłaby spaść na niego i go przygnieść.

Zaczął powoli rozwiązywać problem z dokumentacją. Pogrzebany pod górą papierów nie zauważył, że Altina także zaczęła działać, żeby zapanować nad sytuacją w jednostce.


Część 2[edit]

Rankiem dwa tygodnie później...

Kiedy Regis po raz pierwszy zobaczył swój pokój, podejrzewał, że popełniono jakiś błąd, ponieważ uznał go za zbyt duży, teraz jednak wypełniały go po brzegi stosy dokumentów i nie było gdzie stopy postawić. Nawet na biurku, oczywiście rozmiarami niepasującym do kogoś jego stopnia, brakowało już miejsca.

Regis przejrzał raport trzymany w ręce.

– Rozumiem. A więc to dlatego.

Było w nim kilka problematycznych kwestii, jednak szybko poradził sobie z nimi, dzięki czemu poczynił kolejny krok w stronę zakończenia inspekcji dokumentacji.

Nagły podmuch wiatru poruszył płomieniem świecy, przez co cienie zatańczyły na ścianach.

Chociaż w cesarstwie powszechnie używano lamp olejnych, transport paliwa do nich stanowił spory problem, przez co na obrzeżach państwa o wiele częściej korzystano ze świeczek.

Kiedy Regis sięgnął po kolejny dokument, rozległo się pukanie do drzwi.

– Hmmm? Kto tam? Drzwi są otwarte.

– Dzień dobry, monsieur Regis.

W wejściu stała trochę starsza od niego dziewczyna w stroju pokojówki o czarnych włosach i brązowej skórze wyglądającej, jakby była opalona. Ukłoniła się grzecznie, a potem weszła do środka.

– Ach, mademoiselle Elin. Przyszłaś wcześniej niż zwykle.

– Dziś w mieście urządzają targowisko, więc postanowiłam przy okazji zajrzeć i się przywitać. Martwiłam się, że monsieur Regis będzie jeszcze spać, jednak jak widzę, już pan wstał.

– Nie...

Co prawda, zdrzemnął się trochę, ale poza tym w ogóle nie zmrużył oka. Zresztą funkcjonował w ten sposób przez cały ten tydzień.

Elin była pokojówką pracującą w posiadłości Jerome’a.

Po tym, jak wszyscy oficerowie zostali wypędzeni, cała praca papierkowa spadła na szambelana posiadłości margrabiego.

Elin pochodziła z innego kraju, jednak szybko przyswajała wiedzę, dzięki czemu po rozpoczęciu pracy szybko nauczyła się obcego języka, w którym obecnie biegle zarówno mówiła, jak i pisała.

Do pokoju za nią wszedł chłopak ubrany jak kamerdyner o czarnych oczach oraz skórze takiego samego koloru jak Elin.

Miał w rękach dużą, drewnianą skrzynię.

– Wnoszę to.

Rzucił ją jakby od niechcenia na łóżko Regisa.

Elin uderzyła chłopaka w głowę.

Haken no Kouki Altina - Volume 01 - NCP7.JPG

– Gösta! Uważaj na maniery!

– Boliii... Nie bij... Czemu ja w ogóle mam przy tym pomagać? Przecież to praca dla żołnierzy. Poza tym to zwykły mieszczanin, nie mówiąc już, że urzędas piątej kategorii. Nikt waż... Auuuć! – Ponownie dostał po głowie.

– Co ty mówisz? Jeśli będziesz nieuprzejmy dla innych ludzi, to może odbić się negatywnie na reputacji pana Jerome’a. Monsieur Regis, proszę się nie gniewać. Mój brat dopiero rozpoczął pracę.

– Nie szkodzi...

– Siostra, mam już szesnaście lat! Jestem też asystentem szambelana! Wcale nie...

– Cisza!

Gösta był młodszym bratem Elin i pracował jako asystent szambelana w posiadłości Jerome’a. Musiał pomagać Regisowi, ponieważ szambelan miał tyle obowiązków na głowie, że rzadko kiedy opuszczał posiadłość.

Regis nie spodziewał się jednak odwiedzin jego siostry.

Przejrzał na szybko dokumenty przyniesione przez chłopaka.

– Gösta ma rację. Nie pracuję dla mademoiselle Elin ani nie jestem panienki gościem – powiedział po sprawdzeniu ilości raportów.

– Proszę tak nie mówić. Sama praca jako żołnierz to wielki zaszczyt. Monsieur nie broni naszego życia?

– Siostra, to urzędnik, nigdy nie był na froncie.

– Przestań!

– Haha. Ma rację. Mimo że jestem żołnierzem, nie radzę sobie ani z mieczem, ani z włócznią.

Przyjmować komplementów także nie potrafił.

Elin posłała mu spojrzenie pełne pasji.

– Monsieur Regis jest zbyt skromny. Moim zdaniem u mężczyzny najważniejsza jest inteligencja.

W tych czasach do przetrwania niezbędna była siła fizyczna, dlatego kobiety oceniały mężczyzn po wielkości mięśni. Czy Elin się od nich różniła, czy może chwalenie innych było częścią jej pracy? Według Regisa chodziło raczej o to drugie.

Nie mogę wyobrażać sobie nie wiadomo czego przez parę komplementów. Zajmij się pracą, a nie myśleniem o niebieskich migdałach – pomyślał, przeglądając dokumenty.

– No dobrze... Liczba stron się zgadza. Przejrzę je później. Tutaj jest list dotyczący poprawnego formatu dokumentów, proszę, dostarczcie go panu McClanowi.

– Dostarczymy.

Elin grzecznie przyjęła wiadomość, a potem uderzyła brata, który zaczął marudzić.

Regis sam nie dałby rady poprawić całej dokumentacji regimentu, więc pomagał mu szambelan z posiadłości margrabiego, który był doskonale obeznany w podatkach i dokumentacji handlowej. W tych kwestiach dokumenty nie zawierały żadnych błędów. Problem stanowiły raporty z działań wojennych oraz prośby o zaopatrzenie, ponieważ wojsko używało w nich unikatowych zwrotów i formatów, a z tymi już sobie nie radził. Stąd właśnie wzięły się te wszystkie skargi na raporty.

Regis był zmuszony je wszystkie przejrzeć, a następnie poprawić błędy oraz napisać od nowa te bardziej wymagające fragmenty. Siedział nad tym od tygodnia, jednak większość pracy miał już za sobą.

– Chciałby m, aby monsieur McClane zajął się dokumentami. Jak dla mnie jest w nich za dużo liczenia oraz rzeczy do opisania. – Mówiąc to, włożył do skrzyni dokumenty dla szambelana.

– Tak dużo? Pan McClane ma też swoje obowiązki!

– Jestem mu naprawdę wdzięczny za pomoc. To dla dobra sir Jerome’a, więc proszę, użycz nam pomocnej ręki.

– Hmph! Nie musisz mi tego mówić! – Gösta podniósł skrzynię. Chłopak mimo drobnej budowy był wyjątkowo silny i łatwo uniósł bez wątpienia naprawdę ciężki ładunek.

Regis zgasił świeczki na biurku i ostrożnie, aby nie potrącić żadnej ze stert papierów, podszedł do drzwi, żeby mu je otworzyć.

– Odprowadzę was do powozu. Poza tym i tak mam kilka spraw do załatwienia.

Gösta nic nie powiedział, Elin natomiast cała się rozpromieniła.

– Dziękuję bardzo, monsieur Regis.

– Niestety, odprowadzenie was to jedyna rzecz, w jakiej mogę wam pomóc.

Regis miał zamiar przynieść sobie kawę ze stołówki. Była ogólnie dostępnym towarem jak wino czy piwo i nawet zwykli obywatele mogli sobie na nią pozwolić.

Prawdę mówiąc, Regis nie potrzebował kawy, tylko większej ilości snu, ale musiał tego dnia skończyć przeglądać kilka dokumentów, bo kurier kursował do stolicy jedynie co dwa tygodnie, a bez niej w żaden sposób by sobie z tym nie poradził.

Wyszedł na korytarz.

Było w nim ciemno, ponieważ dopiero świtało, a więc przez okna nie wpadało jeszcze wystarczająco dużo światła, aby go oświetlić. Przejścia w domach szlachciców ze stolicy były oświetlone świecami... Regis jednak przywykł do mroku i szedł spokojnie przed siebie, trzymając jedną dłoń przy ścianie.

Ich kroki rozchodziły się echem po korytarzu.

– Powóz stoi przy południowej bramie?

– Tak. Nie tak łatwo jest otrzymać pozwolenie na otwarcie głównej.

– Zgadza się.

Potrzeba było wielu osób, aby otworzyć główną bramę będącą przejściem dla wojska. Południowa natomiast leżała na tyłach fortecy i do jej obsługi wystarczyło jedynie dwóch strażników. Powóz ledwie się w niej mieścił, jednak stanowiła najkrótszą drogę do miasta, gdzie leżała posiadłość Jerome’a.

To przez Thionville przepływali ludzie, towary, a także informacje, dlatego zarządzanie regionem z twierdzy byłoby po prostu niepraktyczne.

Kiedy Regis opuścił centralną wieżę i skierował się w stronę placu, gdzie stał powóz, zobaczył Clarissę idącą od strony spichlerza i pchającą wózek wypełniony jedzeniem.

– ...

Ukłoniła im się – jak zawsze, kiedy ktoś był w pobliżu, nie mówiła ani nie uśmiechała się za wiele.

Gösta nagle się wyprostował.

– Ach. Mademoiselle, mademoiselle, mademoiselle Clarissa? Jak, jak, jak się masz? Dzień dobry!

– ...Dzień dobry.

– Wspaniałą mamy dziś pogodę!

Regis i Elin unieśli głowy. Co prawda, niebo na wschodzie się przejaśniało, ale było raczej pochmurnie.

Clarissa jedynie przytaknęła.

Regis spytał cicho Elin:

– Gösta nie zachowuje się dziwnie?

– Mhm. Zabujał się w mademoiselle Clarissie.

– He?

Chociaż Clarissa pracowała jako pokojówka, to służyła księżniczce, więc roztaczała wokół siebie inną aurę niż pozostałe pomoce domowe. Poza tym miała naprawdę piękną twarz, ładną fryzurę, zadbaną cerę, no i duże piersi, których rozmiaru nie ukrywał nawet fartuszek pokojówki.

Jednak rozmawiając z Göstą, była jak lalka, jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Odpowiadała chłopakowi, używając jedynie "tak", "nie "doprawdy".

Piękne kobiety o nie najlepszym nastawieniu były źle postrzegane i po jakimś czasie stawały się nielubiane – jakby były nieposkromionym koniem.

Elin westchnęła.

– Mój brat ma naprawdę dziwny gust. Zaczynam się o niego martwić.

– Cóż, jest pewien trend nakazujący respektowania osobowości innych osób.

– Ja chciałabym wyjść za delikatnego intelektualistę ze stałym źródłem dochodu i pracą, w której nie groziłaby mu śmierć na polu bitwy.

– Aha, rozumiem. Stałe zarobki i brak ryzyka śmierci to dobre warunki. – Regis pokiwał głową.

Elin nagle wlepiła w niego spojrzenie pełne pasji.

Co jest z nią?

Clarissa grzecznie się ukłoniła.

– Mam pracę do wykonania. Pójdę już.

– Ach... haha, no tak! Przepraszam, że cię zatrzymałem!

– ...

Niestety, Gösta nie miał szans zwrócić na siebie jej uwagi.

Po przerwaniu tamtej rozmowy Clarissa spojrzała na Regisa i w jednej chwili się rozpromieniła – jakby była zupełnie inną osobą. Przez tę nagłą zmianę zachowania ktoś mógłby zacząć podejrzewać, że została opętana przez jakieś wróżki.

– Dzień dobry, monsieur Regis.

– Hm? Dzień dobry.

– Planuje pan później gdzieś wyjść?

– Nie. Jedynie ich odprowadzam. Wciąż mam kilka niecierpiących zwłoki dokumentów do przejrzenia.

– Rozumiem. Mogę zaparzyć panu kawy w stołówce?

– E? Cóż, to chyba ja powinienem prosić o przysługę...

Regis nie wiedział, jak ma obchodzić się z tą dziwnie miłą Clarissą.

– Hmmm. Fufu. Wybrał pan odpowiedni moment. Właśnie otrzymaliśmy dostawę świeżych ziaren. Proszę mi pozwolić przygotować sobie pyszną kawę. – Pokojówka wskazała swój wózek.

Regis był szczęśliwy, że Clarissa chce mu zaparzyć kawy... Ale spojrzenie Gösty przewiercało go na wylot, Elin także zrobiła przerażającą minę. Dlatego zmarszczył czoło i spytał cicho:

– Chcesz sobie ze mnie zażartować?

– O czym mówisz?

Twarz Clarissy przypominała maskę, widoczny na niej promienny uśmiech nie zmienił się nawet o milimetr .

Gösta natomiast zaczął mocno zaciskać zęby, a ręce, w których trzymał skrzynię z dokumentami, drżały, co oznaczało, że cała ta scena raczej go nie cieszyła.

Regis zalał się zimnym potem.

– Clarisso, nie pogarszaj moich warunków pracy.

– Nie rozumiem, o czym monsieur Regis mówi.

– Bez wątpienia robisz to celowo.

– Hufufufu...

Skończyło się na tym, że Gösta pobiegł w stronę dorożki, krzycząc: "Nie myśl sobie, że wygrałeś!". Chociaż kiedy Elin żegnała Regisa, na jej twarzy widniał uśmiech, to w jej oczach nie widać było żadnego blasku.

Regis zgodnie z obietnicą odprowadził ich do wyjścia.

– Clarisso, proszę, nie żartuj tak sobie. Bez ich pomocy praca nad dokumentacją się przedłuży.

– Mademoiselle Elin cię nie oczarowała?

– Hmmm? Co masz na myśli? Chodzi o to, że Gösta... Cóż, chyba nie powinienem tego mówić.

– Elin przez cały ten czas się do ciebie zalecała.

– Co?

– Nic takiego. Monsieur Regis nie naje się samą kawą. Przysłali nam też szynkę i ser. Chciałby pan je zjeść na śniadanie?

– Och, jestem naprawdę wdzięczny.

– Jesteś naprawdę głodny.

– Tak.

– Będę musiała zrobić trzy kursy pomiędzy spichlerzem a stołówką.♪

– Wiedziałem, że tak będzie... Naprawdę.

Po tym Regis i Clarissa przewieźli jedzenie dla kilku osób.

W rezydencjach arystokratów pokojówki wykonują wiele prac za swojego pracodawcę. Przygotowują śniadania przed świtem, sprzątają dom, piorą, no i wieczorem przyrządzają kolacje. Jednak w fortecy większość z tych zajęć spoczywa na barkach żołnierzy, więc przebywało tam jedynie kilka pokojówek. Jeśli chodzi o Clarissę, jej głównym zadaniem była opieka nad księżniczką, więc miała o wiele więcej swobody niż jej koleżanki po fachu.

Kiedy one przygotowywały śniadanie dla żołnierzy, ona w rogu stołówki oficerskiej kroiła szynkę i ser specjalnie dla Regisa.

– Przeszkadzam?

– Czemu monsieur Regis mówi coś takiego?

– Ponieważ to stołówka oficerska... a ja jestem jedynie podporucznikiem.

– Na to już za późno. Wielokrotnie jadł pan w tym miejscu i ani księżniczka, ani margrabia się na to nie skarżyli. Innymi słowy, nikt nie zaprotestuje, jeśli będzie pan korzystać z tego miejsca.

– To dobrze... Ale mademoiselle Clarissa nie ma innych zajęć? – Regis czuł się jednocześnie wdzięczny Clarissie i miał poczucie winy za to, że mimo wielu zajęć pokojówki zatrzymał ją, aby przygotowała mu jedzenie.

– Moją pracą jest opiekowanie się księżniczką, przy innych zadaniach jedynie pomagam. Pracę osobistej pokojówki można było określić jako asystenta zajmującego się zachciankami swojego pracodawcy.

W tym momencie Regis przestał czuć się winien.

Przeżegnał się, a potem sięgnął po ser.

– Ta pozycja ma też swoje wady.

– Tego się nie spodziewałam. „Co za suka. Tak pysznić się swoją wspaniałą pozycją i swobodą”. Jak pan mógł w ogóle tak pomyśleć?

– Nie myślałem o czymś tak wulgarnym! Cóż... chociaż z pewnością sporo osób będzie tak myśleć. Dlatego właśnie trudno jest mieć lżej niż inni. Ludzka zazdrość to coś naprawdę okropnego.

– ...

Clarissa na niego spojrzała.

Cały ranek ciągle ktoś wlepiał w niego spojrzenia, przez co zaczynał mieć wrażenie, że ma coś na twarzy.

Regis podążył za jej wzrokiem zawieszonym na jedzeniu w jego ręce.

– Hmmm? Chcesz trochę sera?

– Nie odmówię.

Clarissa wzięła ser podany przez niego, odłamała od niego mały kawałek i włożyła do ust. Na talerzu zostało jeszcze sporo jedzenia. Regis pomyślał, że jej zachowanie jest dziwne.

Zarówno szynkę, jak i ser poddano konserwacji, aby można było je jak najdłużej przechowywać, jednak świeże bez wątpienia były naprawdę smaczne. Kawa także smakowała lepiej, niż oczekiwał.

Clarissa spytała:

– Monsieur Regis, zastanowił się pan już w tamtej kwestii?

– Nad czym?

Do głowy przyszła mu Altina. Jak może jej pomóc w drodze na tron?

Powiedziała w końcu niemającemu zbyt wiele pewności siebie strategowi: „W kwestiach, w których sam w siebie nie wierzysz, ja będę wierzyć w nie za ciebie”. Jej słowa nie sprawiły, że chciał przyjąć rolę, jaką pragnęła mu powierzyć… ale i tak zastanawiał się, jak może ją wesprzeć.

– Cóż, nie ma co zawracać sobie tym głowy. Sam do niczego nie dojdę.

– Nie planuje pan działać?

– To... Nie warto snuć planów nad marzeniem nie do zrealizowania.

– Rozumiem, że nie ma pan pewności siebie, ale coś tak trywialnego wcale nie jest marzeniem nie do zrealizowania.

– Jest. W końcu dzięki temu można nawet zmienić bieg historii.

– Aż tak?

– Oczywiście. Zszokuje całe cesarstwo i udokumentują to w tysiącach ksiąg.

– A więc bez wątpienia będzie wspaniałe.

– Zgadza się, to coś aż tak wielkiego.

– Monsieur Regis, wesele...

– Tak... Co?!

Regis nagle zesztywniał, a Clarissa zmrużyła oczy.

– Spytałam się jedynie, czy zastanowił się pan nad tematem wcześniejszej rozmowy. O czym monsieur w takim razie mówił?

– O cholera...

Stracił czujność, bo Altina jej ufała. Nie mógł powiedzieć ani słowa więcej i musiał bardziej uważać.

– Monsieur Regis nie planuje się ożenić?

– Ja... niby... jak mógłbym.

– W cesarstwie pełnoletność osiąga się w wieku piętnastu lat, a większość osób bierze ślub jeszcze przed dwudziestką.

– Rzeczywiście. Moja siostra zrobiła to w wieku dziewiętnastu lat. Ach, niedługo sam będę mieć tyle. To trochę kłopotliwe.

– Ma pan starszą siostrę?

– Tak. Wyszła za mąż przed trzema laty. Mieszka teraz w Luen. Ma chyba już dwoje dzieci.

– Chyba?

– Jeszcze nie widziałem mojego siostrzeńca. Zaszła w ciążę zaraz po ślubie, a dalekie podróże z dzieckiem są niebezpieczne. Mógłbym do niej pojechać... ale byłem wtedy zatrudniony u pewnego szlachcica. Rekrut nie ma możliwości uzyskania zezwolenia na tak dłuższą nieobecność.

– Arystokraci często podróżują ze służbą. Moim zdaniem, gdyby pan odpowiednio się z nimi umówił, to dałby radę ich odwiedzić. Luen nie leży w końcu tak daleko od stolicy.

– To dlatego że markiz Théneze był w dość podeszłym wieku, więc podróżował jedynie wtedy, gdy było to naprawdę niezbędne.

– Rozumiem.

– Ale do siebie piszemy. Oj, obiecałem wysłać jej list, jak tylko dotrę do fortecy... Niedobrze.

– Jeszcze pan tego nie zrobił? Monsieur Regis, przecież od pańskiego przyjazdu minął już prawie miesiąc...

– Jedynie dwa tygodnie. Dziś do niej napiszę.

– W takim razie dobrze. Jaka jest pańska siostra?

Regis wziął głęboki oddech i zagłębił się we wspomnieniach.

Jego siostra miała opinię spokojnej oraz bardzo dojrzałej damy, kiedy się nie odzywała. Jednak Regis, jej brat, wiedział, że siedziała cicho jedynie podczas snu.

– To typ osoby, która sama podejmuje inicjatywę. Przed trzema laty wciąż jeszcze mieszkaliśmy razem w stolicy.

– Kiedy jeszcze pan studiował.

– Tak. Moja siostra była wtedy pokojówką – z tym że dochodziła do pracy z domu. Pewnego dnia na pobliskim targowisku kowal z Luen rozstawił sklep z nożami. To za niego wyszła.

– Pokojówka ze stolicy i kowal z Luen… Nie wydają się mieć ze sobą wiele wspólnego.

Clarissę widać zainteresowała ta historia, ponieważ przysłuchiwała się jej i ani razu nie zażartowała.

– Przełożona wysłała ją na targ kupić nożyczki krawieckie. Tam się spotkali.

– Ale czy nie jest to wciąż jedynie relacja sprzedawca-klient?

– Zwykle tak… ale ona z miejsca mu się oświadczyła.

Słysząc o tym nietypowym zachowaniu jego siostry, Clarissa otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.

– Zaskoczył mnie pan. Kowal pewnie też musiał być w szoku… Powszechnie wiadomo przecież, że to mężczyzna oświadcza się kobiecie, i to dopiero po kilku spotkaniach.

– Haha… Tak, z pewnością go to zaskoczyło. Chociaż kobiety w stolicy są bardziej liberalne, to musiał być dla niego szok, kiedy nagle usłyszał oświadczyny.

– Jednak jej nie odrzucił, prawda?

– Był podejrzliwy. Zastanawiał się, czy nie jest to jakiś żart albo próba oszustwa…

– To oczywiste.

– Żeby potwierdzić swoją tożsamość, zaprowadziła go do rezydencji, w której pracowała. Szokując tym samym swoją przełożoną.

Wysłała swoją pomoc domową po nożyczki, a ona wróciła zaręczona z kowalem.

– Czegoś takiego pewnie jeszcze nie było.

– Ta. Posunie się do wszystkiego, byle tylko zrealizować swój cel.

– Bez wątpienia jesteście rodzeństwem.

– Co masz na myśli? Mnie przecież nie brak zdrowego rozsądku. W każdym razie wyszła za tego uzdolnionego kowala z Luen i tam odbył się ich ślub. Mój szwagier posiada dużą kuźnię i pięciu czeladników.

– Rozumiem… Czyli dobrze mu się powodzi.

– Ta metoda oświadczyn wydaje się dziwna, ale chyba każdy by się ucieszył, gdyby ktoś mu się oświadczył.

Clarissa pokiwała głową i bez wahania powiedziała:

– Kocham cię, monsieur Regis. Wyjdź za mnie.

– Aha, żartujesz sobie. Nie mam co do tego wątpliwości.

– Jaki nieuprzejmy. Odrzuciłam cały zdrowy rozsądek świata i się panu oświadczyłam.

– Tylko że to dziwne, kiedy dziewczyna jest tą oświadczającą się osobą.

Regis zazdrościł siostrze inicjatywy.

Clarissa się uśmiechnęła, a potem powiedziała:

– To zależy od osoby. Według mnie chęć wyjścia za pana jest wbrew wszelkiemu zdrowemu rozsądkowi.

– Czyli to normalne, że żadna dziewczyna nie chce się ze mną ożenić? Nie mam zbyt wiele pewności siebie, ale moja pensja nie jest aż tak niska…

– Uważasz się za aż tak złą partię?

– Wciąż muszę odłożyć trochę pieniędzy na przyszłość. - Regis westchnął.

Clarissa wzięła kawałek sera z talerza.

– Czemu twoja siostra nie zostawiła ci chociaż jednej dziesiątej jej entuzjazmu?

– Nie mam pojęcia…

– Może przejąłby pan czasem inicjatywę?

– Moim zdaniem podchodzę z entuzjazmem do mojej pracy.

Clarissa spojrzała na zegar i powiedziała:

– Księżniczka wciąż śpi. Najwyższy czas ją obudzić.

Altina zawsze wstawała wcześnie i jadła śniadanie, zanim w stołówce zaczął robić się tłok.

– To chyba twoja praca. Chcesz mnie wpuścić do jej pokoju?

– Jestem zajęta. Całkowicie zapomniałam o pracy do wykonania.

– Nie miałaś jedynie przy nich pomagać…

– Rozumiem. Przekażę wszystkim oficerom, że dostali śniadanie później, ponieważ wcześniej musiałam zająć się monsieur Regisem…

– Od początku to planowałaś?! – rzucił Regis. Szybko jednak uznał swoją porażkę i wstał z krzesła.

– Aby księżniczka obudziła się z głębokiego snu, musi pocałować ją książę. Chce pan spróbować?

– Chcesz, abym popełnił obraza majestatulèse–majesté. Poza tym i tak jestem zwykłym mieszczaninem.

– W takim razie proszę budzić ją przez drzwi.

– Taki miałem zamiar.

– Niech pan zwraca się do niej „skarbeńku♪”.

– Przecież z miejsca by mnie ścięli za znieważenie majestatu! Masz do mnie jakiś uraz?! Regis spojrzał gniewnie na wydającą się dobrze bawić Clarissę, a potem opuścił stołówkę.


Część 3[edit]

Drugie piętro centralnej wieży dzięki dużej ilości szerokich okien było znacznie lepiej oświetlone niż parter.

Regis zapukał w czarne, zdobione drzwi prowadzące do pokoju Altiny i nieoczekiwanie usłyszał natychmiastową odpowiedź księżniczki.

– Aj, przepraszam. Zaspałam. Jesteś w samą porę, pomożesz mi z tym?

Chce, żebym wszedł?

Regis zaczął się wahać.

Chciał uniknąć plotek, że z samego ranka odwiedza księżniczkę, jednak nawet pozostanie za drzwiami mogło stanowić problem, ponieważ głosy doskonale rozchodziły się po korytarzu, a na tym piętrze znajdowała się także kwatera Jerome’a.

– Nie mam wyjścia – powiedział Regis do siebie, po czym wszedł do środka.

W pokoju znajdowało się wielkie łóżko oraz kilka skrzyń wypełnionych ubraniami.

Altina stała skierowana plecami do drzwi , czesząc prawą ręką swoje włosy. Była odsłonięta od szyi aż po linie piersi, ponieważ miała na sobie gorset, czyli zakrywającą całą klatkę piersiową bieliznę z wiązaniami (przypominającymi sznurówki od butów) na plecach.

Altina, przygotowując się do zawiązania tych sznurków w gorsecie, położyła lewą rękę na piersi, żeby przytrzymać go na miejscu.

Haken no Kouki Altina - Volume 01 - CP3.JPG

– ...?!

Regis nie rozumiał kompletnie, co się dzieje.

Altina powiedziała, ciągle stojąc odwrócona do niego plecami:

– To kłopotliwe. Robi się coraz ciaśniejszy. Czyżbym przytyła? Chociaż może to dlatego, że ciągle rosnę, w końcu dziś rano też wydawał się nieprzyjemnie za ciasny... Pomóż mi zawiązać te wiązania.

– Te w gorsecie, tak?

– He?

Dopiero w tym momencie zdała sobie sprawę, że to nie jej pokojówka przyszła ją obudzić. Odwróciła się szybko ze strachu, otworzyła szeroko oczy i zrobiła minę, jakby trafił ją piorun.

Regisa także wmurowało i nie mógł wydusić z siebie ani słowa, a po głowie zaczęły mu chodzić słowa takie jak oskarżenie o napaść i obraza majestatu.

– Ach... No... Przyszedłem cię obudzić... Nie wiedziałem, że coś takiego może mieć miejsce!

– Iiiiaaaaaa! – Krzyk Altiny był na tyle głośny, że mógł rozsadzić bębenki w uszach.

A więc to tak zginę? – Regis już się poddał.

Po chwili na korytarzu rozległy się kroki i zza drzwi dobiegły męskie głosy.

– Księżniczko, co się stało?

– Czyżby jakiś złodziej?! Zaraz go zaszlachtujemy, księżniczko!

Regis już zaczął sobie wyobrażać śmierć z rąk barczystych strażników. Po prostu go zadźgają, wyrzucą przez okno na głowę, czy może spalą żywcem? Osobiście preferowałby jakąś bezbolesną metodę opuszczenia tego świata, no i byłoby miło, gdyby jego czyn nie odbił się w żaden sposób na jego siostrze.

Altina powiedziała:

– Prze–Przepraszam. To tylko jakiś robak wypełzł z kufra. Taki naprawdę duży!

– Rozumiem! Zaraz go rozgnieciemy!

– Nie! Przebieram się! Jeśli wejdziecie, oskarżę was o znieważenie majestatu, molestowanie oraz wtargnięcie, a po tym nie czekają was szczęśliwe dni, jasne?!

– Przebiera... Rozumiem! Nie wejdziemy do środka!

– Proszę pozwolić nam strzec się od zewnątrz!

– Nie trzeba, już dobrze. Krępuje mnie, jak tak tam stoicie. Wracajcie na swój posterunek, już!

– ...Wedle rozkazu.

– Prze... Przebiera się.

– Lepiej szybko wracajmy.

– Dobry pomysł.

Kiedy kroki ucichły, Regis otrząsnął się z rozpaczy, jaka go ogarnęła, jednak wciąż był w szoku i nie mógł trzeźwo myśleć.

Spojrzał na Altinę, pytając:

– D–Dlaczego?

– Nie patrz na mnie, głupku!

– Ach, przepraszam.

Przerażony Regis szybko się odwrócił i chciał wybiec przez drzwi... ale na zewnątrz mogli czaić się jacyś żołnierze, więc musiał się powstrzymać.

Altina wymamrotała:

– Krzyknęłam instynktownie. Ale to w końcu i tak była moja wina, bo nie sprawdziłam, kogo wpuszczam do środka.

– A ja nie wiedziałem, że się przebierasz.

– Też prawda. Masz do mnie jakąś sprawę?

– Mademoiselle Clarissa poprosiła mnie, żebym cię obudził.

– Tss... Ta dziewczyna naprawdę... Przecież wie, że w takie dni proszę ją o pomoc w ubraniu się.

– Naprawdę?

– Od czasu do czasu. Kiedy mi się spieszy albo jak mam na sobie gorse... Nieważne! To babskie sprawy!

– Chodzi ci o to, ze przytyłaś?

– Mam zawołać straże?

– Eee?!

– Masz natychmiast o tym zapomnieć albo rozkażę skrócić cię o głowę!

– Tak jest!

Altina nie powinna nadużywać swojego autorytetu dla załatwienia prywatnych spraw, ale to był wyjątek. – Strach się bać tych babskich spraw.

Księżniczka zarumieniła się i zakryła rękami piersi i biodra.

– Czemu patrzysz w tę stronę?!

– Aaaj, przepraszam! Rozmawialiśmy i po prostu...

– Naprawdę wszedłeś, nie wiedząc, co takiego robię?

– Przysięgam na Boga.

– Odkąd cię tu przeniesiono, nie byłeś na ani jednym nabożeństwie!

– Ale z kapłanem się przywitałem.

– Powiedziałeś mu cześć i uważasz, że możesz składać przysięgi na Boga? Stój tam i ani drgnij. Niech nawet do głowy ci nie przyjdzie, żeby się odwrócić.

– Dobrze. Nie spojrzę za siebie.

Regis skupił całą swoją uwagę na drewnianych drzwiach przed nim. Za plecami słyszał ciche stękanie i szelest ubrań.

Fu, fu.

Po chwili stękanie ustąpiło miejsca szczękaniu metalu, więc zapewne Altina zakładała zbroję.

– Skończyłam. Już możesz się odwrócić.

– Fuuu. – Regis otarł się z potu.

Altina miała na sobie typowe dla niej sukienkę i zbroję, jednak przed oczami wciąż widział ją stojącą w samej bieliźnie, przez co się zarumienił.

Księżniczka natomiast zachowywała spokój, chociaż wciąż miała czerwone uszy.

– Fuuu, aaaa!

– C-Coś się stało? Wszystko dobrze?

– Rety. To dlatego, że jesteś głupi.

– Nie zrobiłem tego celowo, to tylko wypadek.

– Wiem. Inaczej już bym przepołowiła cię mieczem.

– To byłby chyba najgorszy możliwy powód śmierci spod tego cennego ostrza w całej historii. Oszczędź.

– Haaa… Planowałam dziś z tobą porozmawiać, ale teraz wstydzę się nawet spojrzeć ci w oczy.

– Chciałabyś rozmówić się o czymś niezręcznym?

– Nie!

– Cóż, dla nas obojga będzie lepiej, jeżeli o tym zapomnimy.

– …Chyba nigdy nie uda mi się wyrzucić tego z pamięci.

– Przepraszam.

Kiedy już trochę się uspokoili, Altina wyszła z pokoju, żeby sprawdzić, czy droga jest wolna. Regis podążył za nią dopiero po chwili.

Zupełnie jak para kochanków bojąca się nakrycia – pomyślał.

Spotkali się na korytarzu i ruszyli w stronę stołówki.

– Więc o czym chciałaś porozmawiać? Możesz mówić, nie patrząc mi w twarz.

– Eee… Oni przybiegli mi wtedy na pomoc, prawda?

– Hmmm? Ach, tamci żołnierze?

– Jestem tu bardzo dobrze traktowana, ale wszyscy mają mnie po prostu za księżniczkę.

– Ja też tak uważam.

– Pamiętasz, co ci powiedziałam tamtej nocy? Jak mogę być prawdziwym dowódcą, skoro nie mam poszanowania pośród żołnierzy?

– Niestety, muszę się z tym zgodzić.

Nie tylko z powodu wstydu nie patrzyła na Regisa. Coś musiało chodzić jej po głowie.

– Jeśli chcę być uznana za dowódcę tego regimentu, muszę zyskać u ludzi szacunek większy niż ten, jakim cieszy się czarny rycerz Jerome, tak?

– Ach… Planujesz coś? Mam naprawdę złe przeczucie…

Altina nie odpowiedziała na pytanie Regisa.

Po chwili namysłu stwierdziła:

– Nie powiem, bo i tak byś zaoponował.

– Altina… Planujesz coś, czemu się sprzeciwię? Proszę, przestań.

– Ale to bez wątpienia poskutkuje. Sam to zagwarantowałeś.

– Znowu wypaplałem coś niepotrzebnego?

Altina spojrzała na Regisa, już się przy tym nie rumieniąc, i jedynie uśmiechnęła się do niego w odpowiedzi.

Kiedy w końcu dotarli do stołówki, zastali tam niemal pustą salę; siedziała w niej jedynie odpoczywająca sobie Clarissa. Regis rzucił spojrzenie w kierunku zegara wiszącego na ścianie.

– Powinna być teraz… pora na śniadanie.

Widocznie nikt nie nastawił tego zegara, o ile był sprawny. W końcu o tej porze to miejsce powinno być wypełnione po brzegi żołnierzami.

Clarissa wstała z miejsca i się ukłoniła.

– Dzień dobry, księżniczko.

– Mmm, dzień dobry, Clarisso. Wydajesz się radosna.

– Ponieważ przed chwilą usłyszałam taki słodki krzyk… Coś się stało? Możecie opowiedzieć ze szczegółami?

– Ughhh… Nie, nic się nie stało.

– Doprawdy?

Clarissa miała przewagę w tym starciu, dlatego Altina szybko zmieniła temat:

– Wszyscy dziś zaspali czy my się spóźniliśmy?

– W pewnym sensie chodzi o to drugie.

– Coś się stało?

Clarissa zrobiła nagle zakłopotaną minę. To była subtelna zmiana, jednak naprawdę wyjątkowo rzadko wahała się w obecności Altiny.

– Wrócili zwiadowcy.

– He?

– Chodzi o północny oddział zwiadowczy?

Altina, słysząc pytanie Regisa, pokiwała głową.

– Tak. Ta twierdza odpowiada za rekonesans tamtych terenów. Mamy obserwować granicę z innymi państwami i barbarzyńców. Taka wyprawa zajmuje im około miesiąca.

Na północ od ziem Beilschmidt leżało księstwo Varden, część federacji Galmani. Teren ten był bez przerwy rozrywany konfliktami wewnętrznymi i zaangażowany w ciągłe wojny, zarówno domowe, jak i z innymi państwami. Ich siły już wielokrotnie starły się z regimentem Jerome’a.

Te dwa państwa rozdzielały lasy zamieszkałe przez barbarzyńców. Ich mniejsze plemiona liczyły po kilkaset osób, liczebność tych większych szła jednak w tysiące. Stanowili mieszankę tubylców oraz zostawionych samym sobie obywateli zarówno cesarstwa, jak i federacji.

Regiment graniczny bacznie obserwował obie te grupy, a dowódca miał obowiązek wysłuchać raportu zwiadowców, nawet jeżeli byłby zmuszony odłożyć na bok inne niecierpiące zwłoki sprawy.

Altina zagryzła wargi.

– Jerome odbiera ich raport?

– Tak, jacyś żołnierze przyszli tu, aby powiadomić go o powrocie zwiadowców, jednak go nie zastali, więc udali się do jego kwater. Teraz wszyscy oficerowie wysłuchują raportu na placu parad.

To nie Altiny szukali. Nawet nie próbowali udawać, że pomylili głównodowodzącego. To strasznie rozwścieczyło Altinę, chociaż nie dawała tego po sobie poznać.

– Zjem później! – rzuciła, po czym wyszła.

Clarissa ukłoniła się głęboko na pożegnanie, a Regis ruszył za księżniczką na plac parad.


Część 4[edit]

Przed główną bramą na placu parad zgromadziło się wielu żołnierzy, którzy utworzyli okrąg. Ta gruba, ludzka ściana przyglądała się z pewnej odległości będącym w samym sercu ich kręgu Jerome’owi oraz pięciu innym osobom.

Margrabia stał spokojnie ze skrzyżowanymi rękoma, wysłuchując składanego mu raportu.

Przed nim klęczeli mężczyźni wyglądający jak jacyś awanturnicy. Najwyraźniej nie golili się od tygodni, byli chudzi, a na plecy mieli zarzucone płaszcze. Jedynie ich oczy sprawiały dobre wrażenie bystrości jak u orła. Byli to zwiadowcy, których przywódca właśnie składał raport.

Ustawiono przed nimi piwo i strawę, jednak nawet ich nie tknęli. To pokazywało jedynie, jak poważnie traktowali swoją ciężką misję, trwający cały miesiąc zwiad na terenie wroga.

– To podsumowuje najważniejsze informacje o Księstwie Varden.

– Hmm… Wszystko wskazuje na to, że zbierają armię.

– Też tak uważam.

– Planują nas zaatakować… Czy może szykują się do wojny domowej… Hmmm?

Jerome spojrzał na Altinę, dla której żołnierze robili przejście w otaczającym go kręgu. Regis natomiast, nie chcąc zostać uznanym za pieska księżniczki i pragnąc uniknąć oceniających go spojrzeń, zatrzymał się zaraz po dotarciu do jego zewnętrznej części.

Członkowie oddziału zwiadowców spojrzeli na nią, robiąc poważne miny. Altinę od dnia jej przybycia traktowano jako dekorację, jednak wciąż to ona była oficjalnym głównodowodzącym – chociaż nie zrobiła jeszcze nic wartego nawet wzmianki. No i zawsze istniała szansa, że naciśnie się jej na odcisk, dlatego dowódca zwiadowców zasugerował:

– Pani dowódco… Proszę pozwolić mi powtórzyć rapo...

– To nie będzie konieczne, kontynuuj. Sir Jerome streści mi w raporcie, co mu wcześniej przekazaliście, czyż nie?

– Haha, mam ci składać raporty, smarkulo? Wracaj do stołówki jeść kleik.

– Załatwimy to po odebraniu raportu. – W głosie Altiny było słychać zdecydowanie.

Może i nie ugięła się pod próba zastraszenia ją przez Jerome’a, jednak zapanowała po tym atmosfera, jakby za chwilę mieli się rzucić sobie do gardeł. Zebrani żołnierze, a nawet nieustraszeni zwiadowcy, słuchając toczącej się rozmowy, aż wstrzymali oddechy.

Altina nakazała kontynuować składanie raportu.

– Eee… W takim razie przejdę do kwestii barbarzyńców w lasach. Podczas rekonesansu ustaliliśmy, że zaangażowani są w wielką, międzyplemienną wojnę.

– Starcia wewnętrzne? Wzajemne napady małych plemion są czymś naturalnym, ale wielka, międzyplemienna wojna to już coś wyjątkowo niespotykanego.

– Zgadza się. Udało nam się ustalić, że trzy grupy plemienne zawarły ze sobą koalicję.

– Dzikusy potrafiące jedynie zabijać i grabić łączą siły? To naprawdę byli barbarzyńcy?

– Ich ekwipunek i sposób walki nie pozostawiał wątpliwości. Wśród nich zauważyliśmy wyjątkowo silnego mężczyznę poruszającego się zwinnie jak małpa, który parł na przeciwników i zabijał ich bez najmniejszych problemów. Prawdopodobnie samemu jest w stanie przechylić szalę całej bitwy na ich korzyść.

– Och…

Jerome uśmiechnął się na samą myśl o walce z tak silnym przeciwnikiem – to pewnie ta część jego charakteru sprawiła, że został bohaterem i cieszył się wielkim szacunkiem wśród swoich ludzi.

Altina słuchała w milczeniu; gdyby oboje zaczęli zalewać zwiadowców pytaniami, zwiadowcy nie mieliby szansy dokończyć składania raportu. Jerome jednak się nie wahał i wypytywał dokładniej o bandytów. Interesował go zwłaszcza tamten przypominający małpę przeciwnik.

Kiedy składanie sprawozdania z patrolu dobiegło końca, Altina spytała w końcu:

– Oddział zwiadowców przed wymarszem liczył dwanaście osób, zgadza się?

– Tak.

– Gdzie jest reszta?

– Trzech zginęło z rąk dzikusów, dwóch weszło w kontakt z chorymi, zaraziło się i zmarło, jeden podczas podróży przez góry stracił stopę i jeden został pogrzebany przez lawinę.

– Rozumiem. – Altina pokiwała głową z zamkniętymi oczami.

Wszyscy zebrani na placu, zarówno prości żołnierze, jak i oficerowie, całkowicie zamilkli, aby upamiętnić poległych.

Po krótkiej chwili grobowej ciszy, jaka zapanowała w całej twierdzy, księżniczka otworzyła oczy.

– Dziękuję wam za szczegółowy raport i oddaną służbę. Teraz idźcie porządnie wypocząć.

– Tak jest… wasza wysokość… Uuuu.

Wszystkich pięciu na wspomnienie o poległych towarzyszach i trudach podróży zalało się łzami.

Zasalutowali, a następnie odeszli. Żołnierze, których mijali, witali ich pochwałami.

Raporty zwiadowców były niczym latarnia pośród ciemności. Wrogowie mogli zarówno wzmacniać swoje szeregi, jak i uderzyć z wykorzystaniem zamieci śnieżnej. Dzięki wiedzy dostarczonej przez rekonesans cesarstwo miało możliwość zareagować na ruchy przeciwnika, odpowiednio zmieniając trasy oraz przegrupowując siły przeznaczone do obrony.

Jerome odwrócił się, chcąc wrócić do centralnej wieży.

– Hmmp… Ta smarkula może jedynie stać sobie z boku i się przyglądać.

Altina odpowiedziała, kładąc rękę na mieczu:

– Zatrzymaj się.

Regis, widząc to, otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.

Księżniczka błyskawicznie wyciągnęła swój miecz, czemu towarzyszył głośny szczęk.

– Co?! – krzyknął zrozpaczony Regis.

Dookoła niego rozległy się szepty. Żołnierzy tak to zszokowało, że aż cała ludzka ściana cofnęła się z okrzykiem zaskoczenia.

Altina kierowała w stronę Jerome’a czubek ostrza, co mogła łatwo przypłacić życiem - dla takiego bohatera pokonanie dzielących ich pięciu kroków w mgnieniu oka nie stanowiło żadnego problemu. Mimo to zachowywała spokój.

– Za punkt honoru postawiłeś sobie, żeby za nic mnie nie uznać, sir Jerome.

– Ej, smarkulo, to nie jest śmieszne.

– Ja nie żartuję. Musi strasznie cię boleć, że jakiś tam członek rodziny królewskiej chce ci rozkazywać, czyż nie? Najwyższa pora rozwiązać tę kwestię.

– Hmmp. Tu nie ma nic do gadania. Ten regiment należy do mnie.

– Coś takiego powiedziałby ktoś z jakiegoś małego państewka wewnątrz federacji Germanii. Wszyscy w tej armii – prości żołnierze, rycerze, a nawet ty – należą do cesarstwa Belgarii, a zatem do mnie.

– Tak, zgadza się. Ale widzisz, smarkulo, twoja pozycja dowódcy jest tylko na pokaz. To nie pałac. Żaden ryzykujący życiem żołnierz nie będzie wykonywać rozkazów figuranta.

– Wiem. Przekonałam się o tym w kwietniu. Dlatego właśnie muszę udowodnić, że jestem godna powierzonej mi pozycji.

– Kukuku… A cesarz jeszcze cię na nią nie mianował?

– Żartujesz sobie?

Altina odwróciła nieznacznie wzrok, zerkając na Regisa. Nie było widać po niej nawet śladu zdenerwowania, wręcz przeciwnie, emanowała spokojem i pewnością siebie, a miecz trzymany w jej rękach nawet nie drgnął.

Spojrzała ponownie na swojego rozmówcę i obwieściła:

– Sir Jerome, wyzywam cię na pojedynek.

Jeśli to koszmar, chcę jak najszybciej się obudzić – pomodlił się Regis.

Jedną dziesiątą żołnierzy wmurowało, drugie tyle nie wiedziało kompletnie, co się dzieje, większość jednak potraktowała to jak żart, kilku nawet wybuchło śmiechem. Nawet Jerome nie uznał tego za poważną deklarację.

– Ej, smarkulo…

Jednak Altina swoimi kolejnymi słowami uciszyła wszelkie śmiechy:

– Jeżeli wygram, zmienisz sposób, w jaki mnie traktujesz. Po pierwsze, zaakceptujesz mnie jako głównodowodzącą i będziesz wykonywać moje polecenia. Poza tym zostaniesz moim generałem i wykorzystasz w tej roli swój pełen potencjał. Nie plotę od rzeczy ani nie żartuję. Jeżeli nie potraktujesz tego na poważnie, uznam to za zwykłą, tchórzowską ucieczkę.

Altina postawiła wszystko na szali, żeby Jerome nie mógł jej w żaden sposób zignorować.

Jej słowa zmazały uśmiech z twarzy generała i sprawiły, że zaczął roztaczać wokół siebie przerażającą aurę żądzy krwi, która wystraszyła jego żołnierzy – kilku nawet próbowało uciec.

– Tcz. Tylko tego później nie żałuj, smarkulo. W walce nigdy się nie hamuję, nawet gdyby moim przeciwnikiem miałby być sam cesarz!

– To oczywiste. Gdybyś szanował status innych osób, od razu oddałbyś się pod moje rozkazy i ten pojedynek nie byłby potrzebny.

– Zbyt spokojnie do tego podchodzisz. Czyżbyś znalazła jakiegoś czempiona mającego walczyć w twoim imieniu? W tej fortecy jedynym rycerzem zdolnym stanąć ze mną w szranki jest Evrard…

Dowódca rycerzy, który nagle znalazł się w centrum zainteresowania, zrobił zakłopotaną minę.

Może i służył pod Jerome’em, jednak jednocześnie traktował Altinę jak własną córkę, wnuczkę, albo nawet swoją boginię. Z pewnością miałby twardy orzech do zgryzienia, gdyby księżniczka poprosiła go o walkę w jej imieniu.

Altina zrobiła zamach mieczem.

– Nie potrzebuję żadnego czempiona. Sama będę z tobą walczyć. Powtórzę to jeszcze raz, jeśli nie przyjmiesz wyzwania, uznam to za ucieczkę!

– Kukuku.. Dobrze. Może i jesteś księżniczką, ale przegrałaś wszystko w walce o władzę, więc nic się nie stanie, jeśli zakończę tu twój żywot.

Dziewczyna skrzywiła się na te słowa.

Altinie nadano także przydomek "przegrana księżniczka". Chociaż nie był niczym więcej jak zwykłym przezwiskiem, bez problemu mógłby zostać uznany za zniewagę. - Jeśli wygram, uznasz moje zwierzchnictwo?

– Oczywiście. Przestanę traktować to jako pusty tytuł i zaakceptuję cię jako głównodowodzącego. O ile wygrasz! Więc… Co ja dostanę? W końcu jak by nie patrzeć, to ja dowodzę tym regimentem, więc żaden pojedynek nie jest mi potrzebny. A tak, oddanie mi oficjalnego tytułu głównodowodzącego byłoby miłe.

– Chcesz, abym potraktowała cesarski dekret jak jakiś śmieć, tak?

– Możesz?

– Nawet gdybym przedstawiła taką propozycję, książę Latreille z miejsca by to odrzucił.

– Hmmp… Więc w żaden sposób nie jesteś w stanie zmotywować mnie do walki.

Altina pokiwała głową – najwyraźniej wszystko potoczyło się po jej myśli.

– Wiedziałam, że to powiesz. W końcu po co się przejmować, skoro nie można nic na tym zyskać. Zastanawiałam się nad tym od paru dni. Jeżeli żołnierze zaczną myśleć, że „odpuszczą sobie, bo i tak nie ma po co się starać”, cały ten pojedynek straci na znaczeniu.

– Haa… Czyli jednak masz coś, czym mogłabyś mnie zachęcić?

– Nie tylko zrezygnuję z tytułu głównodowodzącego, przywrócę także chwałę rodowi Beilschmidt.

– Co takiego?

– Nie zostałeś przypadkiem odsunięty na bok przez generałów ze szlachty?

Jerome wyszczerzył zęby.

– Smarkulo… Posunęłaś się za daleko. Lepiej dobrze przemyśl swoją propozycję, bo jeśli wyskoczysz teraz z czymś głupim, to żaden pojedynek nie będzie potrzebny. Zaszlachtuję cię tu i teraz! No więc?

Było już za późno, żeby ich powstrzymać. Regis nie miałby w obecnej sytuacji najmniejszej szansy zatrzymać tego pojedynku. Poza tym gdyby w ogóle spróbował, odbiłoby się to negatywnie na wizerunku księżniczki. Dowódca, którego musi bronić jakiś tam oficer administracyjny piątej kategorii, stałby się pośmiewiskiem. Dlatego też chłopiec mógł jedynie przyglądać się całemu zajściu i powstrzymywać chęć stanięcia między nimi.

Szlachetna dama dysponowała tylko jednym sposobem, aby potraktować cesarski dekret jak zwykły śmieć, odejść z armii i jednocześnie podnieść status rodziny Jerome’a pośród szlachty.

– Przestań – powiedział cicho Regis, jednak oczywiście przez wrzawę jego słowa nie miały najmniejszej szansy dosięgnąć księżniczki.

Altina ponownie skierowała czubek ostrza w stronę Jerome’a, którego oczy były całe czerwone z wściekłości, i powiedziała:

– Jeśli wygrasz, zostanę twoją żoną.

Jerome zesztywniał.

– Rzeczywiście… Atrakcyjny warunek.

– Co nie?

Po wyjściu za szlachcica Altina przestałaby być księżniczką, a zarazem utraciłaby pozycję głównodowodzącej, przez co niecny plan księcia Latreille ośmieszenia go spaliłby na panewce. Ród Beilschmidt sam w sobie by się nie zmienił, jednak znacząco zyskałby na statusie. Innymi słowy, Jerome miał już wystarczająco dużo powodów, aby zacząć poważnie traktować ten pojedynek.

– Hmmp. Smarkulo, nie jesteś w moim typie, ale warunki same w sobie są przyzwoite. Lepiej przygotuj się psychicznie, bo mam zamiar wysługiwać się tobą. Będziesz niczym więcej jak sługą.

– Chyba moje warunki są do zaakceptowania.

– Oczywiście. Stawianie swojego życia na szali także jest ekscytujące. Przyjmuję wyzwanie. – Jerome uśmiechnął się, jakby już wygrał.

Altina schowała miecz do pochwy.

– W takim razie ustalone. Jeszcze jedno, tak na wszelki wypadek. Jeśli coś sobie źle pomyślałeś i przystąpisz do walki, mając jakieś zberezeństwa w głowie, to bez chwili zawahania roztrzaskam ci ją o ziemię.

– Pilnuj swojego nosa, smarkulo. Lepiej idź już ćwiczyć zachowanie przykładnej żony.

– Co?! – Altina gniewnie wyszczerzyła zęby.

To była zwykła zaczepka, ale księżniczka słabo sobie z nimi radziła, więc okazała się wyjątkowo efektywna.

Jerome strzelił kostkami.

– To kiedy zaczynamy? Jak dla mnie możemy walczyć tu i teraz.

– Żartujesz? Nie pozwolę, żeby pojawił się chociaż cień wątpliwości albo możliwość wykręcenia się. Za późno wstałeś, za dużo dzień wcześniej wypiłeś albo któraś ze stron miała więcej czasu na przygotowanie się. Dlatego nie poproszę o walkę na miejscu.

– Hmmp…

Jerome wiedział, że regiment jest podzielony na dwa obozy – jeden wspierający jego i drugi będący za Altiną. Bez względu na wynik starcia pozostawienie pola na jakiekolwiek wymówki byłoby bardzo złym pomysłem.

– W takim razie za trzy dni na placu parad.

– Tyle ci wystarczy?

– Za kogo ty mnie masz?

– Zrozumiałam. Ja tez nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że spiskuję przeciwko tobie, więc…

– Nie bądź taka do przodu! Czternastoletnia smarkula nie ma szans ze mną wygrać nawet gdyby posunęła się do brudnych zagrań. Bez względu na to, kto wygra, nie będę szukać żadnych wymówek po walce, a jeśli ktoś będzie śmiał się skarżyć na wynik, będzie to znaczyć, że pluje mi w twarz i straci za to głowę!

– Doprawdy…

– Pozwól, że cię ostrzegę. Nie mam zamiaru się hamować bez względu na przeciwnika, więc lepiej dobrze się przygotuj – powiedział Jerome, a następnie ruszył po schodach do centralnej wieży.

Na placu rozległy się jęki rycerzy uważających Altinę za boginię, jednak sama księżniczka zachowywała spokój.

– Nie mam zamiaru zabijać moich podwładnych.

– Planujesz wygrać? – spytał Regis, kiedy Jerome zniknął już we wnętrzu wieży. W tym momencie nie splamiłby w żaden sposób swojej reputacji, rozmawiając z nią.

– Oj, Regis, czy ktokolwiek wyzywa kogoś na pojedynek z zamiarem przegranej?

– Istnieje zaskakująco dużo opowieści o bezradnych księżniczkach wyzywających ludzi na niemożliwe do wygrania pojedynki w imię miłości i reputacji… Nie sądziłem, żebyś była tak głupia. Wybacz, źle cię oceniłem.

Regis miał wrażenie, że postarzał się o jakieś dziesięć lat.

Żeby wyzwać bohatera Erstein na pojedynek…¬ – Regis czuł się, jakby zaczynał tracić przytomność.

Altina zrobiła lekceważącą minę.

– Nazywanie mnie głupią jest niemiłe. Nieznanie takich opowieści to powód do wstydu? Historyjki o pojedynkach nie do wygrania…

– Nie o to chodzi! Wyzwanie do walki Jerome’a jest głupie!

– Ale nie ma innego wyjścia. Dzięki tej wygranej zyskam pozycję najsilniejszej osoby w twierdzy. Sam powiedziałeś, że mięśnie nie wystarczą, żeby dowodzić, ale to ich użycie jest najprostszym sposobem na pokazanie innym swoich umiejętności.

– Znowu coś wypaplałem…

Regis pomasował czoło palcem. Jeśli ta rozmowa potrwałaby dłużej, bez wątpienia ból głowy doprowadziłby go do utraty przytomności.

Ona w ogóle rozumie swoją sytuację? Czy może coś knuje?

Jej postawa zdradzała, że była całkowicie spokojna.

– Nic nie wypaplałeś. To był naprawdę wspaniały pomysł.

– Planujesz to wygrać?

– Oczywiście! – odpowiedziała Altina, dumnie wypinając pierś.



Rozdział 4: Grzmot miecza[edit]

Część 1[edit]

Forteca aż huczała od plotek o zbliżającym się pojedynku. Oczywiście wedle zdania większości Altina nie miała szans w starciu z Jerome'em i ludzie zachodzili w głowę, czemu w ogóle go wyzwała. Czyżby liczyła na to, że margrabia będzie się hamować, ponieważ jest szlachetnie urodzona?

Żołnierze wymieniali między sobą zasłyszane pogłoski:

– Margrabia planuje odegrać iście teatralną rolę i poddać się po przyjęciu kilku uderzeń? W końcu za napaść na członka rodziny cesarskiej grozi kara śmierci, co nie?

– Mówisz tak, a żeś nie widział zajścia na placu. Był tak potwornie wściekły, że o mało co nie zlałem się ze strachu.

– Księżniczka ma szansę z tego wyjść?

– Margrabia powiedział, że weźmie ją sobie za żonę, więc raczej nie planuje jej zabić.

– Hahaha. Co za pokrętny sposób na oświadczyny!

– Wahahaha!

Całe to starcie widziano jako "księżniczka całe życie zamknięta w złotej klatce nagle wyzywa bohatera". Z której strony by nie patrzeć, Jerome miał stuprocentową szansę na wygraną, dlatego żołnierze zastanawiali się, czy to nie przypadkiem jakaś szopka i co zrobi z Altiną, jeżeli ta walka jednak nie jest żadną farsą. Wszystkich interesowało, jak margrabia do niej podejdzie i czy naprawdę po zwycięstwie ożeni się z księżniczką.

Regis obszedł zachodnią część fortecy, słuchając uważnie ludzi.

– No cóż, nikt nie daje Altinie najmniejszych szans na zwycięstwo.

Większość żołnierzy widziało się jako postacie drugoplanowe, a margrabiego i księżniczkę jako gwiazdy przedstawienia. Nie oni interesowali jednak Regisa, tylko ta mniejsza grupa, która z wielkim entuzjazmem komentowała zaistniałą sytuację, wymieniając się plotkami. Altina wyzwała bohatera, aby zyskać zaufanie ludzi, a Jerome przystał na walkę jedynie dlatego, że żołnierze wszystkiemu się przyglądali. Dlatego Regisa interesowało, jak oni sami widzą tę zaistniałą sytuację.

Nie zachęcił jej celowo , ale to jego słowa pchnęły Altinę do działania, dlatego czuł się odpowiedzialny za całą tę sytuację i chciał jakoś pomóc, jednak musiał najpierw poznać opinię żołnierzy o całej tej sprawie.

Po obejściu większej części twierdzy Regis wrócił do centralnej wieży i skierował się do komnaty Jerome'a.

Kiedy stanął pod pomalowanymi na czarno drzwiami, serce mało nie wyskoczyło mu z piersi, jednak bez chwili namysłu w nie zapukał.

– Kto tam? - usłyszał niski głos.

Regis przełknął ślinę i odpowiedział:

– Regis. Przyszedłem coś z panem omówić.

– Hmmp... To będzie pewnie coś nudnego.

– Zapewne...

– Wejdź.

Regis otworzył drzwi.

Pokój margrabiego był mniej więcej tej samej wielkości co Regisa. Wewnątrz znajdowała się druga para drzwi, prowadząca do jego sypialni, naprzeciw wejścia stało biurko, a w rogu pomieszczenia półka wypełniona książkami o prawie i ekonomii.

Jerome stał na środku pomieszczenia z ciężką lancą w rękach.

Nie miał na sobie koszuli, a jego ciało całe było zlane potem.

Na czubku lancy nie widniało ostrze, tylko wyglądająca na ciężką, metalowa kula.

Regis, przytłoczony aurą Jerome'a, nie mógł wydusić z siebie ani słowa.

– ...

– Kukuku. Jesteś tu, by na rozkaz tamtej smarkuli mnie otruć?

– Jeśli martwi się pan o coś takiego, to radzę raczej uważać na mademoiselle Clarissę.

– Ach, to ta straszna. Rzeczywiście byłaby do tego zdolna... Wygląda na miłą dziewczynę, ale ma naprawdę podłą osobowość. Co za strata.

– Chciałbym porozmawiać o pojedynku.

– Już na to za późno.

– Ma pan rację.

Regis westchnął.

Gdyby Jerome'owi nie zależało na tej walce, być może wciąż istniałby sposób, żeby do niej nie dopuścić, jednak margrabia wydawał się nią podekscytowany. Tak bardzo, że od razu zaczął do niego trenować.

Haken no Kouki Altina - Volume 01 - NCP8.JPG

– Fu… Takie otwarte wyzwanie mnie nie mieści mi się w głowie. Sądziłem, że będzie jedynie siedzieć na tyłku i marudzić, aż w końcu wydadzą ją za jakiegoś wielmożnego szlachcica, który marnowałby jej czas na coś innego… Widocznie się myliłem.

– Miałbym trochę spokoju, gdyby mogła prowadzić takie beztroskie życie.

– O co chodzi? Czyżbyś sądził, że nie jest w stanie mnie pokonać?

– Nie tylko ja, do tego konsensusu doszli wszyscy żołnierze. Jedynie sama księżniczka uważa inaczej.

Jerome pokręcił głową.

Margrabia zrobił poziomy zamach swoją treningową lancą, przy którym zadrżały mięśnie na całym jego ciele, a pot zaczął skapywać z jego ciała.

– Fu… Błąd.

– To znaczy…

– Ja nie lekceważę jej siły. To byłoby naprawdę głupie, w końcu potrafi swobodnie wymachiwać tamtym masywnym mieczem.

– Rozumiem.

Podchodzi do całej sprawy na poważnie - pomyślał Regis, wzdychając.

Chłopak nie potrafił ocenić siły margrabiego, ale nie potrafił nawet nadążyć wzrokiem za ruchami, jaki tamten wykonywał swoją treningową bronią.

Jerome, wykonując pchnięcie swoją lancą , powiedział:

– Ten miecz stanowi problem… Miecze i włócznie mogą się złamać przy zablokowaniu ciosu. Podczas bitwy mogę zmienić broń, jednak jej zniszczenie podczas pojedynku będzie oznaczać moją przegraną.

– Prawda.

– Ta dziewczynka pewnie to miała na myśli, mówiąc, że może ze mną wygrać. Dlatego prawdopodobnie będzie walczyć swoim Grand Tonerre Quatre.

– Słyszałem, że sir Jerome ma kopię dorównującą temu mieczowi.

– Tak, ale jest przeznaczona do walki na koniu. Korzystanie z niej podczas pieszego starcia byłoby naprawdę trudne.

– Margrabia nie planuje wziąć konia?

– Na plac parad? Śmiechu warte. Kawaleria powinna walczyć na równinach… Musiała to dobrze przemyśleć. Nie mogę użyć swojej lancy ani wyznaczyć zastępstwa do starcia, a w dodatku nie w takich bitwach się specjalizuję. Ta smarkula naprawdę może to wygrać.

– Nie sądzę, aby taka przewaga mogła zaważyć na wyniku pojedynku.

Regis zaczął mieć wrażenie, że tak naprawdę jej szanse na wygraną topnieją coraz bardziej. Widział jakąś nadzieję w ewentualnym lekceważącym podejściu Jerome’a, jak dla przykładu upiciu się przed walką, jednak margrabia nie zostawił niczego losowi, a przez tę niewielką przewagę Altiny stał się jedynie bardziej czujny. Intencje księżniczki nie były do końca jasne, ale ze strategicznego punktu widzenia sprawy nie wyglądały najlepiej.

– Ej, Regisie… Liczysz na moją przegraną?

– Czemu pan tak uważa?

– Nie przyszedłbyś, gdybyś chciał, abym wygrał. Pewnie teraz plotkowałbyś z innymi żołnierzami. Nie masz czego się obawiać. Zapewne i tak skończysz, wykonując swoją ukochaną pracę z papierkami.

– Chciałbym poprawić pana w dwóch punktach.

– Jakich?

– Liczę na rozwiązanie tego w pokojowy sposób. – W wypadku wygranej Altina byłaby o krok bliżej od zrealizowania swojego planu, jednak jednocześnie znalazłaby się na skraju niebezpiecznego urwiska. Regis czuł, że skoro nie udało mu się jej powstrzymać, to powinien chociaż zapewnić jej łatwą wygraną.

– Kukuku. Nie sądzę, aby coś takiego jak pokój istniało na linii frontu.

– Po drugie… Nie lubię pracy administracyjnej. Czyja to niby wina, że przez ostatnie dni praktycznie w ogóle nie sypiam?! – Regis nieświadomie zapomniał o grzeczności. Chciał stłumić w sobie emocje, jednak język mu się omsknął i wykrzyczał, co takiego leżało mu na sercu.

Jerome na początku przyglądał mu się ze zdziwieniem, jednak po chwili zaśmiał się głośno.

– Hahahaha! Przepraszam za to! Proszę zatem pozwolić mi się poprawić. Bez cienia wątpliwości to wygram i zrzucę na ciebie papierkową robotę, której tak nie cierpisz!

– To podłe. – Regis zwiesił ramiona.

Jerome zmienił swój ton; jego głos stał się niższy.

– Regisie, zauważyłeś już, prawda?

– Chodzi panu o budżet?

Jerome w odpowiedzi pokiwał głową.

Regisowi przeszły ciarki po plecach.

Przeglądając stosy dokumentacji, udało mu się coś odkryć.

– Prawdziwy powód przegonienia moich poprzedników… i dla którego jedynie osoby potrafiące dochować sekretu są dopuszczane do ksiąg rachunkowych.

– Tak.

– Czemu mi pan ufa?

– Bo… nie muszę ci tego mówić.

– Przy pierwszym naszym spotkaniu próbował pan mnie przekupić, a potem groził widłami. Wszystko przez to?

Informacja o wykorzystaniu części funduszy przygranicznego regimentu Beilschmidt u nie została przekazana działowi administracji, nie sprecyzowano też przeznaczenia tej sumy. Jednak biorąc pod uwagę sytuację, w jakiej znajdował się Jerome, nietrudno było do tego dojść.

Na twarzy margrabiego pojawił się uśmieszek.

– Fu… Tę sprawę odłożyłem na później, bo byłeś zajęty papierkową robotą.

– To dlatego moim oficerem przewodzącym jest…?

– Nie musisz o tym mówić tamtej smarkuli. Za trzy dni ta drama między nami się skończy, a ty zaczniesz pracować dla mnie.

Regis zrobił niezadowoloną minę.

– Nie jestem aż tak ważny, żeby sam margrabia musiał się mną przejmować.

– Nie schlebiaj sobie, jesteś tylko dodatkiem. Pozbędę się głównodowodzącego bez realnej władzy, do rodu Beilschmidt dołączy członek rodziny królewskiej… Jesteś jedynie wisienką na torcie.

– He… więc jestem wisienką.

Być może Regis stanowił jedynie dodatek, ale nie podobało mu się, że jest jedną z motywacji do walki margrabiego. Jerome miał swoje własne aspiracje, dlatego poważnie podszedł do przygotowań. Uważał także, że uda mu się wyjść zwycięsko z tego starcia.

Regis ze wszystkich sił starał się nie okazać w żaden sposób swoich wątpliwości.

Będzie ciężko. Altino, czemu go wyzwałaś?

Czekała na niego praca do wykonania, a tego nie zmieni wynik pojedynku. Kiedy do tej jednostki zostaną wysłani audytorzy i sprawdzą księgi rachunkowe, oberwie się pewnemu podwładnemu dowódcy, nawet jeżeli ten głównodowodzący nie ma realnej władzy w jednostce.

To zwiększy także ryzyko odkrycia pewnych sekretów.


Część 2[edit]

Po powrocie z komnaty Jerome’a Regis w pośpiechu dokończył zaległą pracę papierkową. Parę razy poległ w starciu ze snem , jednak udało mu się jakoś dokończyć przeglądać dokumenty.

Kiedy wyszedł ze swojego pokoju, słońce wisiało już wysoko nad horyzontem. Niebo tego poranka było trochę zachmurzone, ale temperatura na tyle wysoka, że stopniały pozostałości śnieżnej pierzyny, a ciepły płaszcz stał się niepotrzebny.

Południową bramę oblegał tłum ludzi, ponieważ tego dnia przyjechał kurier. Najwięcej osób cieszących się z otrzymanej poczty znajdowało się wśród rycerzy, zwykli żołnierze przeważnie nie potrafili czytać, a nieliczni posiadający tę umiejętność rzadko kiedy wysyłali listy.

– Wóz odjeżdża! – rozbrzmiał głośny krzyk.

– Chwila! Proszę poczekać! Będę mieć kłopoty, jeśli tego nie wyślę!

Regis rzucił się biegiem, ponieważ poczta odwiedzała ich jedynie raz w tygodniu, a potem podał pakunek zdumionemu kurierowi.

– Czy to nie… ma trafić do wojskowego działu administracji? Armia nie dysponuje przypadkiem własnym kurierem do przesyłania dokumentacji?

– Te dokumenty są wyjątkowo ważne. Trzeba je pilnie wysłać, bo będziemy mieli wielkie kłopoty. Wiem, jaka to odpowiedzialność, ale zostawiam je w twoich rękach.

– Chwila! Jesteśmy cywilnymi kurierami, nie wojskowymi! Skoro to takie ważne, wyślij je poprzez posłańca.

– Sir Jerome nie lubi wykorzystywać swoich ludzi do doręczania poczty, co jest dla mnie naprawdę wielkim problemem.

– Hmm, wojskowy dział administracji jest w stolicy, chyba mogę o niego zahaczyć.

– Naprawdę wielce by mi pan pomógł.

Dał kurierowi brązową monetę w ramach napiwku, a doręczyciel z uśmiechem na twarzy schował przesyłkę do swojej torby.

Odliczę sobie te pieniądze w ramach niezbędnych wydatków - pomyślał Regis, który nie był przy groszu.

Kurier wyjechał przez południową bramę, a mol książkowy w końcu mógł się zdrzemnąć.

Kiedy ziewnął szeroko ze zmęczenia, usłyszał dochodzący zza pleców chichot. W jego stronę szła Clarissa, niosąca wielką stertę prania.

– Wydajesz się zmęczony.

– Ach… Papierkowa robota potrafi wykończyć człowieka, a dodatkowo wyskoczyły inne sprawy, których nie mogę zignorować.

– Chodzi o księżniczkę? Nie musisz zawracać sobie tym głowy.

– Możesz poświęcić mi chwilę?

– Zastanawiam się, skąd pomysł, że mam teraz czas . – Twarz trzymającej w rękach stertę prania dziewczyny przyozdobił promienny uśmiech.

W stolicy prało się ubrania z użyciem detergentów, jednak na prowincji stanowiły one towar luksusowy, więc w fortecy w ruch szła tradycyjna deska do prania.

– Najmocniej przepraszam, masz chyba ręce pełne roboty… Ale rzadko zdarza się widzieć, że robisz pranie o tej porze. Chyba zwykle zajmujesz się tym z samego rana.

– Mleko wylało się na obrus, więc muszę go szybko uprać, bo inaczej zacznie śmierdzieć.

– Aha, rozumiem. Ty je rozlałaś?

– Nie. Miałam wtedy wolne. Jeżeli nie przeszkadza ci, abym robiła pranie w trakcie rozmowy, to z chęcią wysłucham, co masz do powiedzenia.

– Oczywiście. Pozwól mi, proszę, wziąć połowę prania.

Kiedy Regis wyciągnął ręce, na twarzy Clarissy pojawił się chytry uśmieszek.

– Na pewno?

– Może i nie jestem najsilniejszy w twierdzy, ale dam radę pomóc damie w niesieniu połowy prania.

– Nie o to mi chodziło. Jest przecież przesiąknięte mlekiem.

– Trudno. Wytrę je później mokrą szmatą.

– Fufufu…

Clarissa oddała z radością część prania Regisowi, po czym razem udali się do pralni.

Dla pomocy domowej pranie było równie żmudne (ale jednocześnie ważne) jak gotowanie czy sprzątanie.

Pralnia znajdowała się w zachodniej części fortecy, gdzie mieszkali zwykli żołnierze, trochę poniżej poziomu gruntu. Za pomocą systemu rur doprowadzano tam wodę z topniejącego śniegu, którą wykorzystywano do napełnienia 10 balii.

Clarissa wrzuciła pranie do jednej z nich, a następnie docisnęła je, żeby wycisnąć z niego jak najwięcej brudu.

Delikatne, blade dłonie dziewczyny prawie od razu po zetknięciu z lodowatą wodą zrobiły się czerwone.

– Uch…

– Pozwól mi pomóc.

– Nie trzeba. Chcesz porozmawiać o księżniczce?

– Tak… Ale czułbym się źle, jeśli wykonywałabyś tak ciężką pracę, a ja jedynie mówił.

– Cóż za dziwne słowa. To właśnie jest różnica w statusie społecznym.

– Idąc tą logiką, mój status społeczny nakazuje mi pomagać, kiedy tylko jestem w stanie. Mam jedynie zrobić coś takiego?

Regis wyciągnął z prania obrus, a potem, naśladując Clarissę, włożył go do wody.

– Uaaa!

Jego dłonie przeszył ostry ból.

– Naprawdę jesteś… Podczas prania co jakiś czas wyciągaj ręce z wody. Jeśli zostaną w niej za długo, możesz nabawić się odmrożeń.

– Aha, dobrze. A ty?

– Już do tego przywykłam.

– Rozumiem.

– Podczas porannego prania zwykle gotuję sobie garnek gorącej wody. Można w niej ogrzać dłonie, no i plamy schodzą w niej o wiele łatwiej.

W rogu pomieszczenia stał wielki gar.

Nawet totalnie początkujący Regis, który miał kłopot z doczyszczeniem jednej rzeczy, rozumiał, o co chodzi. Bez niego nie byłoby możliwe upranie większej ilości ubrań.

– Nie gotujesz jej dziś?

– Przecież do uprania jest tylko kilka rzeczy. Jedynie o tym chciałeś porozmawiać?

– Nie, już przechodzę do tematu… Khh…

Regis zaczął masować swoje obolałe od zimna palce, żeby choć trochę je rozgrzać.

Plamy na obrusie jednak nie chciały zejść, dlatego musiał aż trzykrotnie powtarzać próbę jego doczyszczenia i masowanie dłoni.

– Jak idzie?

– Ughhh. Czemu Altina wtedy go wyzwała?

– Księżniczka pewnie w ogóle nie myślała o właściwej na to chwili. Najprawdopodobniej wpadła na ten pomysł dopiero rano.

– To jednak zbyt nagłe.

Regisowi w końcu udało się usunąć zapach mleka, jednak duża część obrusu przeżółkła, a jego brązowe fragmenty wyblakły.

– To jednak pomysł księżniczki, więc będzie dobrze.

– Wiem, że już za późno, żeby z tego zrezygnowała… Ale wątpię, czy powinnaś być tak optymistycznie do tego nastawiona.

– Nie ufa pan księżniczce, monsieur Regis?

– Nie potrafię ocenić, jak dobrze ktoś walczy, ale obiektywnie na to patrząc, Altina nie ma szans.

Gdyby sir Jerome był osobą, która nie potrafi wygrać z czternastoletnią dziewczyną, to już dawno poległby w jakiejś bitwie.

– Rozumiem. Niektórzy z pewnością tak myślą.

– Proszę, podziel się ze mną swoją opinią…

Clarissa wyjęła obrus z lodowatej wody, a po pralni rozległ się głośny plusk.

– W końcu księżniczka powiedziała mi „to żaden problem”♪.

– Po prostu przestałaś o tym myśleć. Wiara w coś i fakty to dwie zupełnie różne rzeczy.

– Więc co planujesz zrobić?

– Prawdopodobnie nie ma żadnego dobrego wyjścia z tej sytuacji.


Część 3[edit]

Regis skończył pomagać Clarissie w pracy, po czym skierował się do swojego pokoju. Miał chwiejny krok, jednak nie wiedział, czy jest to spowodowane brakiem snu, czy może zbyt dużą ilością problemów na głowie.

Po drodze usłyszał z placu dźwięk wymachiwania mieczem. Gdy udał się tam, zobaczył Altinę, dzierżącą wielki fauchard[3]. Wymachiwała nim swobodnie jedną ręką, mimo że zwykle walka nim jest możliwa jedynie przy użyciu obu.

Normalne dziewczyny nie są do tego zdolne.

Altina posiadała wielką siłę, która w żaden sposób nie pasowała do budowy jej ciała.

Księżniczka zauważyła Regisa i posłała mu uśmiech.

– Też chcesz sobie trochę pomachać?

– Nie chcę i nie potrafię. Nie mam zamiaru się przechwalać, ale…?

– Nie dasz rady go unieść?

– Najprawdopodobniej nie.

Regis wzruszył ramionami, a Altina uśmiechnęła się chytrze, po czym wróciła do ćwiczeń.

– Jesteś… wspaniała.

– Tylko moja siła… Od dziecka potrafiłam wymachiwać mieczami przeznaczonymi dla dorosłych.

– Cóż, nie chodzi tylko o to… Ale walka z Jerome’em będzie… Znaczy się…. Nie będzie zbyt wielkim wyzwaniem?

– Raczej. Nasi wrogowie nie mieliby aż tak ciężkiego życia, gdyby można było łatwo go pokonać.

– Masz jakiś plan? Musisz być pewna swego, skoro go wyzwałaś.

To był promyk nadziei Regisa, jednak Altina spojrzała na niego ze zdziwioną miną.

– Jaki plan? Pojedynków nie wygrywa silniejsza osoba?

– Uch… Ty naprawdę nic a nic tego nie przemyślałaś. Przed walką można się odpowiednio przygotować, aby zwiększyć swoje szanse.

– Ej, nie jestem głupia.

– Więc jednak to przemyślałaś?!

– Halabarda zada pierwszy cios, a po jego zablokowaniu będę musiała uważać na ataki ciałem, żeby nie stracić równowagi przez ciężar mojego miecza. Kopnięcie go w kolano, jak tylko się zbliży,

złamie jakieś zasady?

Regis zwiesił głowę.

– Ty… naprawdę chcesz stanąć z nim do równej walki…?

– Inaczej nie miałoby to sensu. W końcu to nie wygrana jest moim celem.

– Co?

– Chcę dowieść, że jestem silniejsza. Jeżeli nie stanę z nim do równej walki, nie uda mi się zdobyć zaufania żołnierzy… ani twojego – powiedziała Altina spokojnie.

Regis zdał sobie sprawę, że miała rację.

– Ale nie wygrasz z nim bez obmyślenia jakiegoś planu.

– Gdybym miała jakiś, to też mijałoby się z celem.

– Uch. Więc…?

– Zaczynasz myśleć o czymś dziwnym?

Altina wlepiła w Regisa podejrzliwe spojrzenie, a on odwrócił wzrok.

– Istnieje wiele sposobów na zrobienie czegoś tak, żeby inne osoby tego nie dostrzegły. Jak odbicie światła słonecznego jakimś kawałkiem szkła czy zastawienie pułapek na ziemi.

Po tych wypowiedzianych spokojnym głosem słowach zapadła cisza.

Pojawił się silniejszy podmuch wiatru.

Ostrze halabardy uderzyło nagle w ziemię u stóp Regisa, zostawiając w niej głębokie wcięcie.

– Nie żartuj sobie!

– Ej, ej, Altina?!

– Ach, przepraszam. Poniosło mnie.

Mnie też. - Regis odpowiedział:

– Wybacz. Nie chciałem cię zdenerwować.

– Wiem.

– Rozumiem, że chcesz stoczyć uczciwą walkę, jednak celu nie osiąga się jedynie po serii samych zwycięstw; czasem trzeba użyć też jakichś tylnych drzwi.

Jednak dla czternastolatki byłoby to zbyt okrutne, czego zresztą się spodziewał.

Altina zajmowała czwarte miejsce w kolejce do tronu i nie miała żadnych szans na jego objęcie. Władzę mogła przejąć jedynie poprzez rewolucję, jednak czyste, sprawiedliwe serce nie pozwoliłoby jej wejść na tę wypełnioną brudem oraz śmiercią drogę. Było to wyraźnie widoczne w jej oczach. Dlatego właśnie Regis musiał zostać tym złym…

Zacisnął mocno pięści.

W tym momencie znalazły się na nich drobne dłonie.

– He?

Palce Altiny były rozgrzane po treningu.

Zanim Regis zdążył się zorientować, ta stała tuż obok i patrzyła prosto na niego swoimi pięknymi, czerwonymi oczami.

– Wiem. Martwisz się o mnie. Rozumiem także, że posiadasz o wiele większą wiedzę od mojej.?

– Tak, martwię… Ale wcale nie mam jakiejś specjalnej wiedzy…?

– Wcześniejsze przemyślenie taktyki wcale nie jest złe, ale czasem trzeba po prostu z marszu stanąć do bitwy.

– Czyli jesteśmy w takiej właśnie sytuacji?

– A nie?

Regis zamknął oczy i przejrzał w myślach przeczytane książki, szukając w nich jakiejś przydatnej wiedzy.

Jednak w końcu postanowił z niej nie korzystać.

– Jeżeli pomogę ci jakimś swoim planem, zboczysz ze swej drogi, drogi prawości. Nie ma nic gorszego niż utrata własnego sposobu na życie i zostanie czyjąś marionetką.

– Ech. Nie rozumiem za bardzo, o co ci chodzi, ale instynkt podpowiada mi, że każesz mi wygrać w uczciwej walce!

– Powinienem ci zaufać?

– Udowodnię, że jestem godna twojego zaufania!

Altina stuknęła swoją pięścią o rękę Regisa.

Ten pokiwał głową na ten znak przyjaźni, jakiego od dawna nie widział.

Użycie jakiegokolwiek planu nie przyniosłoby pożądanego skutku, a w dodatku niosłoby za sobą negatywne konsekwencje.

Nie mógł jednak jedynie wszystkiemu się przyglądać z założonymi rękoma.


Część 4[edit]

Regis, wchodząc do stołówki oficerskiej, przetarł zaspane oczy. Niestety, nie znalazł tam osoby, której szukał, więc udał się do stajni, co było strzałem w dziesiątkę, ponieważ już po chwili usłyszał, jak ktoś głośno woła jego imię.

– Och, sir Regis!

– Tu pan jest, monsieur Evrard…

– Szukałem cię!

– Chodzi… o księżniczkę?

– Hmm? Mówisz o pojedynku? Wahaha! Wiedziałem, że prędzej czy później do tego dojdzie, ale rzucenia wyzwania w takiej chwili się nie spodziewałem! Tu akurat mnie zaskoczyła!

– Wiedział pan?

– W końcu musiała jakoś zmienić to panujące, niezręczne status quo.

– He…

– A do głowy mógłby jej przyjść jedynie pojedynek!

Regis złapał się za głowę.

To oznaczało, że myślała tak samo jak ten mięśniogłowy rycerz, a przynajmniej podczas dzierżenia miecza.

Właśnie dlatego potrzebowała stratega. Kiedy to zrozumiał, aż rozbolała go głowa.

– Jakim cudem mogło do tego dojść… Przecież wynik tego starcia jest jasny jak słońce na niebie.

– Wahaha! Sir Regis z pewnością potrafi dobierać słowa! Doprawdy godne stratega!

– Nie jestem żadnym strategiem.

– O? A kto obmyślił ten wspaniały plan pokonania bandytów?

– Nie, to… Księżniczka poprosiła, bym powiedział jej, co takiego wiem. Nie nadaję się do obmyślania strategii bojowej.

– Coś w tym nie tak? Używanie wiedzy, jakiej nie posiadają inni, jest niewiarygodnie pomocne.

– He…

Tylko co, jeśli zabrakłoby mu wiedzy w jakimś kluczowym momencie? Wtedy potrzebowaliby wiedzy prawdziwego stratega. Zresztą tak właśnie wyglądała ich obecna sytuacja.

Pac!

Evrard poklepał mocno Regisa po plecach, co natychmiast go rozbudziło.

– Boli!

– Dzięki tobie przynajmniej jedna osoba ocaliła życie.

– He?

– Mój wnuk! Służył w armii markiza Théneze. Mimo tamtej porażki uszedł z życiem.

– Cóż, wszyscy w kwaterze zostali wybici podczas tamtego ataku z zaskoczenia, jednak większości naszych sił udało się uciec. Nie sądzę jednak, by to była moja…

– Mówisz o tych ludziach, którzy ledwo ocalili życie podczas ataku dzikusów?

– Tak.

– Mój wnuk wraz z tobą został przydzielony do sił rezerwowych na tyłach.

– Ach, więc to były siły rezerwowe.

– Skończyło się na tym, że nie okryła go hańba pokonanego. Wręcz przeciwnie, dostał pochwały za pomoc uciekającym towarzyszom.

Regis przypomniał sobie, co takiego miało wtedy miejsce. Samo wspomnienie tych wydarzeń było dla niego męczące.

– Po tym, jak zauważono atak z zaskoczenia, a kwatera stanęła w płomieniach… Zasugerowałem, żeby zaatakować zamiast iść im z odsieczą… Tylko że wtedy było to jedyne możliwe rozwiązanie.

– Nie bądź taki skromny. Kwaterę rozbito, armię otoczono. Nie zostali wybici do reszty jedynie dzięki temu, że siły rezerwowe dowodzone przez oficera administracyjnego piątego stopnia, Regisa Aurica, zatrzymały marsz barbarzyńców.

– Nikomu nie przewodziłem. Prowadzili ich wysocy rangą oficerowie, to jedynie ich zasługa.

– To mówi co innego.

Evrard podał Regisowi list.

Wnuk Edward opisał mu w nim zadziwiająco formalnym językiem to, co przed chwilą on powiedział Regisowi. Jak dzięki niemu ocalił życie, kiedy armia markiza Théneze została otoczona, jak Regis uratował wielu jego towarzyszy. Dowiedział się, że jako jedyny ocalały z kwatery głównej został obarczony całą winą za porażkę i zesłano go na wygnanie pod same granice państwa, dlatego…

– Aby spłacić swój dług u ciebie, mój wnuk z własnej woli dołączy do tego regimentu! Dobrze! To także jest dobra życiowa droga!

– Niby jak?! Szansa na przetrwanie w stolicy jest dziesięciokrotnie wyższa niż tu, a i tak tutaj jest jedynie marginalnie wyższa niż na samej linii frontu … W stolicy ma dziesięciokrotnie większą szansę na przeżycie. Czemu pragnie się tu zaciągnąć z własnej woli?

– Pewnie chce bronić cię w tym niebezpiecznym miejscu.

– Nie jestem godzien.

– Wahahaha! Prawisz dziwne rzeczy. Tylko on sam wie, z jakiego powodu chce ryzykować życie! Regis czuł, że stwierdzenie Evrarda było jak najbardziej prawdziwe, jednak w swoich oczach nikogo nie ocalił ani nie był godny, żeby ktokolwiek go chronił.

– Monsieur Evrard, akceptuje pan, że pański kochany wnuk chce stacjonować w tak niebezpiecznym miejscu?

– Skoro taka jego wola, nie mogę nic na to poradzić.

– Jestem niby godny jego ochrony?!

– Hmm. Ja tam nie mam na co się skarżyć, przynajmniej jeśli o niego chodzi.

Zadowolony Evrard się uśmiechnął, a Regis przechylił głowę, nie wiedząc, o co tamtemu chodziło .

– To znaczy?

– Że jeśli zginie przez twoją niekompetencję, porozmawiam z tobą o odpowiedzialności przy użyciu mojej halabardy!

– Jest pan zły?!

– Nie zły.

– Pańskie zdania przestają mieć sens!

Ktoś z jego starej jednostki jest mu wdzięczny. Regis powinien być z tego powodu szczęśliwy, jednak przyjazd wnuka Evrarda przysporzył mu dodatkowych zmartwień i skrócił życie o ładnych parę lat. W końcu postanowił wrócić do pierwotnego tematu.

– Na razie to zostawmy. Chcę porozmawiać o księżniczce.

– Hmmm?

– Uważa pan, że ma szansę?

– Byłoby wspaniale, gdyby wytrzymała dziesięć ciosów.

Evrard uznał, że Jerome wygra jedynie dziesięcioma uderzeniami, co znaczyło, że właśnie taka różnica w sile dzieliła margrabiego i Altinę.

– Być może postąpię wbrew kodeksowi rycerskiemu… Ale czy mógłbym prosić, abyś jej pomógł, jeśli będzie mieć kłopoty?

– Och? Zamieniam się w słuch.


Część 5[edit]

Trzy dni później.


Dźwięk dzwonu oznajmił nastanie południa.

Na placu już wcześniej zgromadziła się spora grupa żołnierzy.

Pogoda nie była najlepsza, jednak mimo padającego śniegu, który mógłby zmienić się w zamieć, gdyby wezbrał wiatr, żadna ze stron nie chciała przełożyć pojedynku.


Regis siedział w komnacie Altiny.

Ta w ciszy, jakby incydent sprzed kilku dni nie miał miejsca, siedziała na krześle przy stoliku z herbatą, czekając na rozpoczęcie walki. Jej pancerz składał się jedynie z osłon na ręce i kolana oraz napierśnika, założonego na zwykłą, jednoczęściową sukienkę.

– Regisie, nie wyglądasz najlepiej.

– Jeśli rozchoruję się przez nadmiar zmartwień, będzie to tylko i wyłącznie twoja wina, Altino.

– Uspokój się. Przecież to nie ty się pojedynkujesz, prawda?

– Uważasz, że masz szansę? Przeciwko „bohaterowi Erstein”?

– Oczywiście. Powtarzałam ci to już kilka razy. Chyba nikt z was nie uwierzy, dopóki nie zobaczy tego na własne oczy.

– W dodatku warunki tego zakładu w ogóle ci nie sprzyjają…

Altina wstała.

Była o głowę niższa niż Regis, jednak przez jej spojrzenie chłopak poczuł się, jakby patrzyła na niego z góry.

– Skoro w takim miejscu jestem bezużyteczna, to niby jak mam przejąć władzę?

– Nie dałabyś rady… Ale w tym świecie istnieje coś takiego jak szacowanie ryzyka.

– W tym świecie jest wiele rzeczy, których nie da się osiągnąć bez odniesienia zwycięstwa.

– Za bardzo uprzedzasz fakty.

– Po prostu bez względu na wszystko we mnie nie uwierzysz. – Na twarzy księżniczki pojawił się smutny uśmiech.

Regisa to uderzyło.

Powinienem uwierzyć w Altinę, nawet jeśli jako jedyny?

– Możesz stracić coś nie do zastąpienia, jeśli postąpisz zbyt pochobnie.. Nie mogę wciąż popełniać tego samego błędu.

Regis przypomniał sobie markiza Théneze. Nigdy nie zapomni, jak to nie zabrał głosu po raz trzeci ani tego, że nie dostrzegł dumy, jaka kierowała szlachcicami.

Sama wiedza nie wystarczy – wyrył to sobie wtedy głęboko w sercu.

– Chcesz mnie powstrzymać? Czy może porwiesz mnie i uciekniesz? To byłoby bardzo romantyczne.

– Nie mogę tak postąpić. Zastanawiałem się nad taką możliwością, ale jesteś na tyle silna, że sam Jerome bierze pojedynek na poważnie. Ucieczka bez podniesienia wrzawy nie byłaby możliwa. Poza tym, gdybyś miała zamiar uciec, po prostu odwołałabyś ten pojedynek.

– Masz rację. Co za szkoda, że ani krzty w tym romantyzmu.

– Chociaż przygotowałem coś na wypadek twojej przegranej…

Altina zmarszczyła brwi.

– A cóż to takiego?

– Ja zatrzymam Jerome’a, a ty uciekniesz w międzyczasie z pewnym rycerzem jak najdalej od twierdzy. Nie mogę jednak powiedzieć, o kogo chodzi.

Regis był przygotowany na to, że Altina rozzłości się za to, że wcześniej poczynił przygotowania na wypadek jej przegranej. Jednak księżniczka złapała się za brzuch i głośno roześmiała.

– N-Nie mogę… Hahaha… Re-Regisie, jesteś niesamowity! Ahahaha! Myślałeś, że przegram! Haha, dosyć już tych żartów, dobrze?!

– Nie czuję się z tym dobrze, ale relacje między nami a mój chłodny osąd to dwie zupełnie różne sprawy. Musiałem przygotować się na najgorszy możliwy scenariusz.

– Ahahaha, no tak! Właśnie przez ten chłodny osąd stratega jesteś mi tu tak niezbędny!

– To żaden chłodny osąd stratega, tylko… jak to powiedzieć…

Zbyt wielka odpowiedzialność jak na prostego oficera piątego stopnia.

Czy może jak na przyjaciela Altiny?

Kiedy w ogóle zaprzyjaźnił się ze swoim głównodowodzącym? Uważanie jej za kogoś bliskiego tylko dlatego, że pozwoliła mu używać jej przezwiska, było lekkomyślne.

Regis milczał, pogrążony w takich myślach, a księżniczka śmiała się do rozpuku.

– Haha… ha. Myślałam, że przegram pojedynek, bo padłabym wcześniej ze śmiechu. Nie musisz nic przygotowywać na czarną godzinę… Ach, naprawdę, to było świetne.

– Nie mam zamiaru szukać wymówek. Nie wierzę, że to wygrasz – powiedział szczerze Regis. Altina nie zezłościła się, zareagowała jedynie kiwnięciem głowy.

– Wiem. Tylko jedna osoba wierzy w moje zwycięstwo.

– Masz na myśli Clarissę?

– Tak. Ale żeby osiągnąć mój cel, muszę mieć przy sobie także osobę, która nie obdarza mnie takim bezgranicznym zaufaniem.

– Chodzi o mnie?

– Teraz mam co do tego pewność. Wygram i w ten sposób zyskam twoje zaufanie.

Altina wyzwała Jerome’a, aby żołnierze w regimencie jej zaufali.

Wliczając w to Regisa.

– Odwołałabyś pojedynek, gdybym był nastawiony inaczej?

– Hmmmm. Możliwe?

– Ugh.

Jego zmęczenie natychmiast wzrosło o jedną trzecią.

Altina wyciągnęła rękę w stronę Regisa, a następnie dotknęła jego piersi, tuż nad sercem.

– Hmmm?

– Chcę zdobyć tron… Bez cienia wątpliwości zginę, jeśli nie uda mi się tego osiągnąć. Ten sam los czeka mojego stratega.

Nieważne, jak na to patrzeć, Altina nie będzie jedyną osobą pociągniętą do odpowiedzialności za jej plany.

Serce Regisa przyspieszyło.

Księżniczka jednak nie skończyła mówić.

– Oczekuję od ciebie, mojego stratega, także tego, że będziesz w stanie oddać za mnie życie.

– Właśnie…

Regis zrozumiał.

Dlatego właśnie się wahał.

– Ponieważ oczekuję, że postawisz swoje życie na szali, oczywiste jest, iż także ja będę ryzykować moje. Nie chcę być władcą oczekującym lojalności za samo grzanie tronu.

Zimna dłoń Altiny przejechała z piersi Regisa po jego szyi, aż w końcu zatrzymała się na twarzy chłopaka.

– Obserwuj uważnie, pokażę ci, jak silna jest moja wola… Możesz też przemyśleć sobie dyskusję z tamtej nocy.

– Chodzi o to, że skoro sam w siebie nie wierzę, to ty mnie w tym zastąpisz, a ja mam za to zaufać tobie, tak?

Altina pokiwała głową, zabrała rękę z jego twarzy, po czym sięgnęła po wielki miecz wiszący na ścianie i mocno ściskając jego rękojeść, powiedziała:

– Już czas.


Część 6[edit]

Altina i Jerome stali pośrodku żywej ściany otaczających ich naokoło widzów, oddaleni od siebie o dziesięć metrów. Pod nogami mieli już sporą warstwę śniegu, a szalejąca zamieć pokrywała wszystko jego grubą pierzyną, jednocześnie znacznie pogarszając widoczność.

Księżniczka miała na sobie zbroję na ręce , kolanach i klatce piersiowej. Do walki wybrała swój Grand Tonerre Quatre – w ogóle niepasujący do jej drobnej sylwetki.

Margrabia natomiast nie założył żadnej osłony. Był ubrany jedynie w czarną koszulę i wojskowe spodnie. Do starcia zabrał krótką włócznię, używaną przez piechurów w lasach. Miała 27 Pa (2 metry) i długością dorównywała wielkiemu mieczowi Altiny.

Mający założoną pełną zbroję Evrard podszedł do stojącego wśród gapiów Regisa.

– Oboje zachowują spokój.

– Tak… Jak przygotowania?

– Bez problemu. Mademoiselle Clarissa już czeka w wozie.

– Dziękuję.

Na tym zakończyła się ich rozmowa na temat planu awaryjnego.

Evrard podrapał się w głowę.

– Margrabia odpuszcza. Nie wziął miecza, żeby mieć przewagę w szybkości, ani długiej lancy, aby zyskać na zasięgu. Ta broń nie daje mu żadnej przewagi.

– Nie wiem za wiele o różnicach pomiędzy mieczami i lancami. Ta krótka włócznia stawia go w niekorzystnej sytuacji?

– Nie jest ani lekka, ani długa. W dodatku złamie się po kilku ciosach tamtego wielkiego miecza.

– Nie chce chyba tego użyć… jako wymówki w razie przegranej?

– Kazał ją przygotować dużo wcześniej, więc nie mógłby się tym zasłonić. Pewnie chce to wykorzystać w inny sposób.

– Żeby to księżniczka nie miała powodu, aby skarżyć się po przegranej?

– Tak! Podobnie jak ona nie dała markizowi miejsca na wymówki, wyznaczając taki termin walki, że miał trzy dni na przygotowania. Używa tej broni, aby uciszyć jej wszelkie ewentualne skargi...

Zaczynają.

– ...!

Rozbrzmiał dźwięk dzwonu, jakby specjalnie dając sygnał na rozpoczęcie walki.

Z placu dobiegł głośny hałas uderzenia o siebie stali.

– Ora, ora, ora!

Większość osób uważała, że to księżniczka przejdzie do natarcia, a margrabia będzie jedynie robić uniki, jednak to Jerome zaatakował jako pierwszy.

Wystrzelił przed siebie jak strzała, podczas gdy Altina stała bez ruchu. Albo być może nie mogła się poruszyć.

Jerome błyskawicznie pokonał dzielące ich dziesięć metrów i wyprowadził pchnięcie włócznią.

– Ha!

Żołnierze byli zszokowani. Pomyśleli wtedy, że wszystko może zakończyć się już po pierwszym ciosie.

– Taki atak…! – krzyknęła Altina i błyskawicznie użyła płaskiej części miecza do zatrzymania czubka włóczni.

Jerome jęknął.

Metale uderzyły o siebie.

Margrabia westchnął.

– Uch… Normalna włócznia nie jest w stanie nawet go zarysować!

– Jest zrobiony z elfiego srebra? – rzucił Regis.

Według legend krążących podczas wojen, jakie dały początek cesarstwu, Ognisty Cesarz otrzymał swoje miecze w jako podarunek. Prawdopodobnie stworzono je ze zwykłych metali, a raczej ich stopów, ponieważ już wtedy wiedziano, że tą metodą da się uzyskać materiały twardsze od stali. Nikomu jednak nie udało się otrzymać niczego, co mogłoby chociaż dorównać elfiemu srebru, dlatego wytrzymałość tych mieczy przypisano błogosławieństwu nałożonemu przez same elfy.

Wielki miecz posłużył drobnej Altinie za tarczę.

Po tym, jak atak Jerome’a został zablokowany, ten chciał cofnąć swoją włócznię, żeby zachować równowagę, jednak księżniczka nie pozwoliła mu na to i prawie natychmiast po placu rozszedł się głuchy dźwięk uderzenia.

– Ughhh…

Margrabia otrzymał silny cios w kolano, przez co aż się zachwiał.

Księżniczka krzyknęła:

– Jerome, walcz na poważnie!

– Waa?!

Miecz Altiny nie dotknął ziemi, jednak podmuch powietrza powstały podczas zamachu wyrzucił w powietrze leżący na niej śnieg. Był tak silny, że odczuli go wszyscy obserwujący walkę żołnierze.

Jerome, żeby uniknąć tego potwornego ciosu, musiał odturlać się do tyłu. Gdyby próbował go zablokować, bez wątpienia przypłaciłby to nie tylko złamaną włócznią, ale i kilkoma kośćmi.

Widzowie, widząc tę scenę, zaczęli wiwatować. W końcu nikt wcześniej nawet nie pomyślał, że księżniczka doprowadzi do sytuacji, w której margrabia będzie musiał odturlać się po ziemi. Ba, a przy tym ubrudzi w śniegu i błocie swoje ubranie, żeby w ogóle uniknąć jej ciosu.

– Może da radę wygrać? – powiedział Regis z nadzieją, jednak Evrard szybko sprowadził go na ziemię.

– To dopiero początek!

Na twarzy wstającego z ziemi Jerome’a wciąż widniał uśmiech.

– To było naiwne, dziewczynko. Jeszcze pożałujesz, że nie zakończyłaś tego w pierwszym ciosie.

– Chcę pokazać, że jestem silniejsza od ciebie, a nie pociąć podwładnego na kawałeczki.

– Możesz sobie w ogóle pozwolić na takie hamowanie się?

– Sam celowałeś w moje ramię. Czyżbyś się bał, że gdybym umarła, to ze ślubu byłyby nici?

– Kukuku… Przeszło mi to przez myśl.

– Walcz ze mną na poważnie!

– Fu, ciekawe!

Ruszyli na siebie.

Haken no Kouki Altina - Volume 01 - CP4.JPG

Jerome wyprowadził serię ciosów, które Altina zablokowała swoim mieczem.

Widok księżniczki o rękach cienkich jak patyki, wymachującej tak gigantycznym mieczem, wydawał się wręcz wyjęty z tandetnej powieści skierowanej do nastolatków.

Po chwili Altina zaczęła coraz częściej przechodzić do ofensywy, zmuszając margrabiego do parowania jej ciosów.

– Czyżby Jerome miał kłopoty?! – pojawił się krzyk spośród tłumu.

Dłonie Evrarda zaczęły drżeć.

– Och, pomyśleć, że księżniczka jest aż tak silna… To prawdziwa bogini!

– Da radę wygrać?

– Uch… Eee… Margrabia powstrzymuje się podczas pchnięć, bo nie chce przypadkiem zabić księżniczki. Musi też uważać na swoją siłę podczas tych ataków. Jeśli nie przestanie przykładać siły w cios, kiedy ten zostaje zablokowany, to może złamać swoją włócznię. Dodatkowo podczas obrony nie może przyjąć bezpośrednio ciosu miecza.

– Bo jego broń tego nie wytrzyma?

– Dokładnie. Uważa na jej stan zarówno podczas ataku, jak i obrony, więc księżniczka ma przewagę.

– Więc czemu nie może wygrać?

– Wielka szkoda, że nie jest mężczyzną.

– E? Co…

Kiedy prowadzili tę rozmowę, Jerome przeszedł do ofensywy.

Wciąż miał sporo siły i co jakiś czas kręcił włócznią w dłoniach, żeby pokazać, że nie daje z siebie wszystkiego. Altina natomiast z coraz większym trudem łapała powietrze.

Brakowało jej wytrzymałości.

Może i posiadała siłę potrzebną, aby swobodnie walczyć tak wielkim mieczem, jednak pod względem wytrzymałości nie mogła dorównać Jerome’owi, który był wyćwiczony, aby zachować energię podczas długich starć.

W końcu gigantyczne ostrze księżniczki przestało nadążać za szybkimi pchnięciami włóczni i jeden z ciosów rozdarł fragment jej sukienki.

Jerome wciąż jednak musiał zachowywać czujność. W końcu ta walka była jak spacer po linie - jeden niewłaściwy ruch, a jego broń się złamie. Mimo to powoli przechylał starcie na swoją korzyść.

Kolejny cios rozdarł sukienkę księżniczki, całkowicie odsłaniając jej ramię i zostawiając po sobie krwawy ślad.

– Haah… haaa….

– Jesteś całkiem niezła. Chociaż zaraz padniesz ze zmęczenia, dziewczynko.

– Nie poddam się jedynie dlatego, że mój oddech trochę przyspieszył.

– Hmmp. Uznam się zatem. Niewiele osób w tej fortecy byłoby w stanie tak długo ze mną wytrzymać.

A w dodatku wciąż jesteś dzieckiem. Za jakieś trzy lata będzie z ciebie świetny szermierz.

– Haaah, haaah… Uznasz mnie za dobrego szermierza? Wymroziło ci mózg? Chcę, abyś uznał mnie za swojego dowódcę.

– Skoro jesteś taka silna, to żołnierze i tak będą ci bardziej posłuszni. Do mnie sporo ci brakuje, ale na pozycję drugiego dowódcy w pełni zasługujesz.

– Doprawdy… W takim razie… Nie mogę się teraz poddać!

Altina uniosła miecz.

Ruszyła przed siebie, unosząc przy tym śnieg w powietrze.

Ostrze opadło w dół.

– Hiaaa!

– Oj, oj… Taka zachłanność może cię drogo kosztować.

Miecz z hukiem przypominającym grom uderzył w ziemię, unosząc w powietrze jeszcze więcej śniegu.

Jerome natychmiast po uniknięciu ciosu wyprowadził pchnięcie.

– Haa!

– Hee… Hia!

Altina uniosła wbity w glebę miecz, a potem wyprowadziła pchnięcie, celując w zmierzające w jej stronę ostrze włóczni.

Tuż przed tym, jak bronie się starły, Jerome odskoczył do tyłu.

Zamarkował jedynie tamten cios, ponieważ przewidział, jak księżniczka na niego zareaguje.

Pchnięcie, w które Altina włożyła całą swoją siłę, nie trafiło w cel, przez co się zachwiała, a Jerome nie zamierzał zmarnować tej okazji i natychmiast wyprowadził kolejny atak. Księżniczka nie miała jak go uniknąć - oberwała włócznią w lewą rękę i została odrzucona na bok.

– Ugh!

Cios był tak silny, że roztrzaskał zbroję osłaniającą rękę dziewczyny.

Regis wychylił się do przodu, krzycząc:

– Altina?!

Kiedy dziewczyna przetoczyła się po pokrytej śniegiem ziemi, wszyscy pomyśleli, że walka właśnie dobiegła końca. Księżniczka nie puściła jednak rękojeści miecza i wlepiając spojrzenie swoich ognistych oczu w margrabiego, natychmiast wstała.

– Heh, heh, heh, heh, heh.

Lewa ręka Altiny mocno krwawiła, barwiąc rękaw jej sukienki na czerwono, i zwisała bezradnie, więc albo była złamana, albo bolała ją tak bardzo, że nie mogła w ogóle nią poruszyć.

Miecz trzymała jedynie w prawej dłoni.

Było oczywiste, że nie ma szans na wygraną. Mimo to nie zamierzała się poddać.

Jerome zwiększył dzielący ich dystans, wbił włócznię w ziemię, rozluźnił swoją postawę, mimo to zachowując jednak czujność, i spytał:

– Wciąż chcesz to kontynuować?

– Oczywiście… Heh… haha, nigdy się nie poddam.

– Wiesz, że masz do dyspozycji już tylko jedną rękę?

– Ty… uuu… poddałbyś się, gdybyś… heh… na polu bitwy stracił rękę?

– Hmmmp. Twoja wola walki jest godna podziwu. Co jednak planujesz po objęciu pozycji głównodowodzącego? Dziewczynko, jesteś w stanie wziąć na swoje barki życie tych trzech tysięcy żołnierzy w regimencie?

– Heh… heh… Uważasz, że wyzwałabym cię, gdybym nie była w stanie podjąć takiej decyzji? Uuu… Patrzysz na mnie z góry? Więc patrz, wezmę na swoje barki nawet całe cesarstwo!

Altina uniosła swój gigantyczny miecz jedną ręką.

Przed oczami Regisa stanął obraz legendarnego wojownika, który tak jak ona w tym momencie dzierżył ten potężny miecz w jednej dłoni.

Żołnierze zaczęli wiwatować.

Jerome jednak nie przyjął pozycji do walki. Spytał głosem tak ostrym jak ostrze jego włóczni:

– Uważasz… że taka amatorka lepiej nadaje się na dowódcę niż ja? To nie jest problem twojego postanowienia! Pytałem, czy masz do tego odpowiednie umiejętności! Jeden twój błąd może zaważyć na życiu tysięcy żołnierzy! Rozumiesz?!

– Tcz!

Altina, mimo że była wycieńczona oraz odczuwała straszliwy ból, to jednak zachowywała przytomność umysłu, a to pytanie okazało się dla niej wielkim ciosem. Wyraźnie było widać w jej oczach, że miała co do tego wątpliwości.

Zaczęła rozglądać się dookoła, po chwili zawieszając spojrzenie na jednym punkcie.

Jerome podążył za jej wzrokiem, podobnie jak obserwujący walkę żołnierze.

Regis, na którego zwróciły się nagle setki par oczu, także stojącego obok niego Evrarda, poczuł się przytłoczony.

Czuł na sobie ciężar tych wszystkich spojrzeń.

Wszystkie dźwięki dookoła nagle umilkły.

Położył rękę na swojej piersi.

Słyszał jedynie bicie swojego serca, które wydawało się nieznośnie wręcz głośne.

Czemu do tego doszło? Dlaczego? Przez tamtą noc, kiedy Altina powiedziała, że we mnie wierzy, a ja od razu jej nie zbyłem? Na pewno! To dlatego musi tak bardzo polegać na takim nieudaczniku jak ja! Nie znam takiej sytuacji. Nie rozumiem jej. Nigdy nie czytałem o czymś takim. Widzisz? Jestem bezradny. Nawet oddychanie sprawia mi trudności. Zaraz chyba zemdleję.

Osłupiały Regis wpatrywał się w Altinę.

Jej usta się poruszały, jednak było tak głośno, że nie słyszał jej słów. Mimo to po ruchach warg był w stanie odczytać, co chciała mu przekazać.

Wierzę. W. Ciebie.

Doprawdy…

– Trudno. Jest księżniczką, ale naprawdę…

Regis zrobił krok przed siebie.

– To nie wiara. Po prostu nie myślisz, jesteś nierozsądna albo bez względu na okoliczności pokładasz w coś ślepą wiarę. Takie pobudki, pchające ludzi do czynów będących poza ich możliwościami, zawsze kończą się tragedią. Historia pełna jest takich przypadków.

Opisano tysiące historii, kiedy ktoś zrzucił na inną osobę swoje ideały, a ta podjęła się wyzwania, mimo że nie posiadała odpowiednich do tego umiejętności, co zawsze prowadziło do tragedii.

Regis westchnął, a potem powiedział z jękiem, jakby wypowiedzenie każdego jednego słowa sprawiało mu trudności:

– To… takie dołujące… Ja też muszę podjąć się wyzwania, które jest ponad moje siły. Zaraz chyba rozpłaczę się przez własną głupotę.

Regis wystąpił z kręgu i podszedł do Altiny.

Ta uśmiechnęła się i powiedziała chrapliwym głosem:

– Dziękuję, Regisie.

– Na to jeszcze za wcześnie.

Od Jerome’a dało się wyczuć niezwykle silną żądzę krwi. Margrabia spytał głosem tak ciężkim, że mogłaby od niego zadrżeć ziemia:

– Co ty tu robisz?! Jesteś jedynie marnym dodatkiem!

– Najmocniej przepraszam. Dla pana, margrabio, mogę być jedynie płotką, jednak ktoś tu myśli o mnie inaczej… Proszę pozwolić mi złożyć obietnicę. Pomogę ci. Jeżeli księżniczka wygra walkę, ja, Regis Auric, zostanę jej strategiem!

– Strategiem?

Wśród żołnierzy rozeszły się szepty.

Po tym, jak jego plan przyczynił się do pokonania bandytów, nikt już nie traktował go jak piąte koło u wozu. Niektórzy nawet myśleli, że należy mu się najwyższy możliwy stopień, jednak ci stanowili mniejszość - w końcu najwyższa rangą była tam księżniczka.

Jerome wycelował swoją włócznię w Regisa.

– Dasz radę? Nie masz chęci, odwagi, ani nawet zapału.

– Zgadza się. Brak mi wiary w swoje umiejętności. Mimo to jest tu ktoś, kto we mnie wierzy. Tak długo jak będzie pokładać we mnie nadzieję, ja będę dawać z siebie wszystko.

Regis nie był kimś, kto odrzuciłby możliwość objęcia pozycji po złożeniu takiej deklaracji. Nie traktował pomocy Altinie jako środka do osiągnięcia jakiegoś osobistego celu, po prostu z głębi serca chciał użyczyć jej swojej siły.

– Przyjmę tę rolę. Co więcej, sir Jerome, ty także przyrzekłeś pracować pod rozkazami księżniczki, jeśli wygra. Dlatego przejęcie przez nią dowództwa nie zaburzy dotychczasowej struktury dowództwa regimentu.

– Hmmmp. Jak zawsze mocny w gębie. Wiem, co takiego chcesz powiedzieć, więc się odsuń. Walka jeszcze się nie skończyła.

Regis powoli wrócił pośród widzów, a Jerome przyjął pozycję do walki.

– Koniec przerwy na odpoczynek, dziewczynko.

– Co sugerujesz? Nie miałam zamiaru tego wstrzymać, żeby złapać oddech. To przecież ty przedłużałeś, bredząc ciągle coś o dowództwie.

– No tak, nie spodziewałem się takiego rozwoju wydarzeń… Osobiście wolałbym rozstrzygnąć to pokojowo… Ale na to za późno. Masz wolę, postanowienie, a także stratega. Uznam, że dysponujesz potencjałem na dowódcę, jednak przegrać nie mogę!

– Nie miałam zamiaru demonstrować mojej woli ani postanowienia, tylko siłę!

Krzyknęli jednocześnie.

Atmosfera zrobiła się tak gęsta, że można byłoby kroić ją nożem.

Mimo chwili odpoczynku Altina dalej nie mogła ruszać lewą ręką, więc uniosła miecz prawą i zaatakowała jako pierwsza.

– Hiaaa!

Broń opadła z siłą mogącą przeciąć dosłownie wszystko na swojej drodze. Cięcie w dół po chwili przeszło w poziomy cios wymierzony prosto w klatkę piersiową Jerome’a. Taki atak był trudny zarówno do zablokowania, jak i do uniknięcia.

Jerome pokiwał głową.

– Tak. To twoja jedyna opcja ataku. W końcu nie masz już siły, żeby móc nim swobodnie wymachiwać.

Gdy cięcie miało już przeciąć margrabiego na pół, ten wykazał się nadzwyczajną siłą nóg, unikając ciosu podskokiem w górę. Gdyby spróbował wygiąć się w tył, Altina mogłaby użyć ciężaru broni i zmienić kierunek ciosu w dół, ale nie miała już sił, żeby wyprowadzić cięcie w górę.

Po spudłowaniu księżniczka była zmuszona zatoczyć koło, żeby zatrzymać ostrze, wtedy zaś odsłoniła swoje plecy.

To już koniec - pomyślała większość żołnierzy.

Podobnie zresztą jak sam Jerome.

Żeby zakończyć walkę, musiał jedynie wyprowadzić pchnięcie w plecy Altiny. Kiedy wszyscy to pomyśleli…

Altina stanęła do margrabiego plecami, jednak się nie zatrzymała.

– Aaaa!

– Co?!

Po tym, jak chybiła w pierwszym uderzeniu, zamiast zatrzymać ostrze wykorzystała siłę odśrodkową do wyprowadzenia drugiego cięcia, o wiele szybszego niż to pierwsze, które wycelowane było w bok margrabiego.

Jerome zacisnął zęby.

– Tch!

Wyprowadził pchnięcie pod kątem, żeby zatrzymać zmierzające w jego stronę ostrze.

Na placu rozbrzmiał głośny dźwięk uderzenia o siebie metali.

Margrabia dał radę zablokować cios. Miecz uderzył we włócznię i zaczął się po niej ześlizgiwać.

Coś strzeliło w prawej ręce Altiny; wyglądała na trochę wygiętą, więc zapewne księżniczka nadwyrężyła ją przez nadmierny wysiłek.

– Złam się!

Wielki miecz nie złamał włóczni, jedynie po niej zjechał. Co prawda, czubek broni Jerome’a został złamany i odpadł, ale dalej można było używać jej do walki.

Altina straciła równowagę i upadła twarzą do ziemi, rozwiewając przy tym śnieg na boki.

Jerome uniósł swoją uszkodzoną broń w górę.

Musiał już jedynie zrobić zamach i zatrzymać go tuż przed głową księżniczki. Leżała plackiem na ziemi, więc cios pozbawiający ją przytomności nie był w ogóle potrzebny.

Widzowie nerwowo przełknęli ślinę.

W tym momencie…

Krótka włócznia po uniesieniu jej w powietrze złamała się jak zapałka.

– He?

Margrabia nie był w stanie wyksztusić z siebie ani słowa.

Zresztą wszystkim widzom odebrało mowę.

Jerome miał w rękach dwa patyki długości krótkiego miecza każdy. Dałoby się, co prawda, dalej tym walczyć, jednak włócznia została złamana.

Altina dalej leżała na ziemi.

– Fu… fu… ughh…

Próbowała wstać, ale nie mogła ruszyć lewą ręką, a prawa była już zbyt słaba, żeby ją unieść. Nogi i ramiona księżniczki się trzęsły, nie dawała rady nawet dłużej ściskać rękojeści miecza.

Żołnierze przyglądali się temu z szeroko otwartymi oczami, nie mrugając przy tym ani razu.

Jerome odrzucił resztki włóczni na bok.

– Fu... Stracić broń podczas pojedynku. To najgorszy możliwy sposób na przegranie walki.

Po tym, jak margrabia uznał swoją przegraną, wśród tłumu rozeszły się szepty.

Generał przegrał?

Księżniczka wygrała?

Leży praktycznie nieprzytomna w śniegu, w ogóle zdaje sobie sprawę ze zwycięstwa?

Evrard podszedł do Jerome'a, żeby poprosić o potwierdzenie.

– Sir Jerome... zwycięstwo należy do księżniczki.

– Nie drażnij mnie.

Dowódca rycerzy po usłyszeniu słów margrabiego zwiesił głowę.

Żołnierze zgromadzeni wokół walczących po tak nieoczekiwanym zakończeniu starcia zaczęli krzyczeć i wiwatować, niektórzy nawet klaskali. Było tak głośno, że zatrzęsły się mury fortecy.

Regis podbiegł do Altiny.

– Księżniczko, wygrałaś. Proszę, wstań... to bardzo ważna chwila.

– Ughhh...

Altina pokiwała głową i zebrała w sobie resztki sił. Jej lewe ramię wciąż krwawiło, ale jeśli poddałaby się w takim momencie, to cały jej dotychczasowy wysiłek poszedłby na marne.

Po chwili dziewczynie udało się podnieść.

– He... he.. racja... Jerome przegrał, a wciąż stoi... Uuuch... podczas gdy ja, zwycięzca, leżę na ziemi... Zostanę pośmiewiskiem.

– ...

Regis pokiwał głową.

Czuł, jak od silnej woli, która biła od Altiny, rozgrzewa się jego pierś.

Może i dopiero co zdecydował się w nią uwierzyć, jednak wyrażenie swoich uczuć w kluczowym momencie walki wyszło jedynie na dobre. Teraz musiał dalej jej ufać i nie przestawać w nią wierzyć.

Regis przetarł oczy, które zaczynały robić się wilgotne.

Altina wstała, uniosła rękę i wyciągnęła palce ku niebu.

Była to cicha, jednak zarazem piękna deklaracja zwycięstwa.

Po tym geście księżniczki wrzawa panująca na placu jeszcze się zwiększyła. Altina, będąca w samym centrum wiwatującego tłumu, zagadnęła stojącego obok niej Regisa:

– Hej.

– Hmmm?

Księżniczka złapała ramię chłopaka swoją drżącą, prawą ręką.

Haken no Kouki Altina - Volume 01 - NCP9.JPG

– I co powiesz? Teraz jesteś w stanie mi zaufać?

Regis nie musiał ponownie się nad tym zastanawiać, z miejsca pokiwał głową.

– Tak. Będę w ciebie wierzyć. Obiecuję.

– Dobrze. To obietnica - odpowiedziała Altina z uśmiechem i miną przywołującymi na myśl blask słońca w ciepły, wiosenny poranek.

Adrenalina widzów nie opadała ani trochę, przez co miało się wrażenie, że na placu trwa jakiś festyn. Wydawało się, że raczej nieprędko cokolwiek zatrzyma tę wrzawę.

Nagle rozbrzmiał dzwon na najwyższej wieży obserwacyjnej i nie przestawał dzwonić.

Żołnierzy zamurowało, przez chwilę kompletnie nie mieli pojęcia, co się dzieje. Dzięki temu na placu ucichło, a krzyki z wieży w końcu stały się słyszalne.

– ...nas! Atakują nas! Barbarzyńcy nadciągają od północy!

Dzikusy wykorzystały zamieć, aby uderzyć z zaskoczenia.

Żołnierze poczuli się niepewnie. Wszyscy spojrzeli na Jerome'a.

– Margrabio! - krzyknął Regis.

Stosunki pomiędzy Jerome’em a Altiną przed chwilą uległy zmianie. Jeśli w takim momencie tego nie uszanują, cały wcześniejszy pojedynek nie miałby sensu.

– Spokojnie, wiem.

Jerome podszedł do Altiny, a potem uklęknął na jednym kolanie.

– Księżniczko, wróg atakuje! Czekamy na twe rozkazy!

Żołnierzy zaskoczył ten widok. Poszli w ślady margrabiego i po chwili wszyscy widzowie otaczający Altinę klęczeli ze spuszczonymi głowami, wyrażając tym samym, że zmienili o niej zdanie.

Ciężka praca księżniczki przyniosła efekt.

Evrard, klęczący pośród żołnierzy, uśmiechał się z satysfakcją.

Altina, będąca w centrum zainteresowania, ledwie stała na trzęsących się nogach. Dalej kurczowo ściskała ramię Regisa w obawie, że padnie na ziemię, jeżeli je puści.

Ten wyszeptał jej coś do ucha.

Księżniczka pokiwała głową, a potem wydała żołnierzom rozkazy, które jej zaproponował:

– Sir Jerome, rozkazuję ci wziąć setkę kawalerzystów i przechwycić wroga. Masz poznać liczebność oddziałów przeciwnika i związać ich walką, jeżeli to możliwe. Jeśli ich siły będą za duże, twoim priorytetem ma być bezpieczny powrót do fortecy!

– Zrozumiałem!

Generał pokiwał głową, po czym wstał.

– Słuchać, otrzymaliśmy rozkaz wymarszu. Siodłać konie! I przynieście moją lancę! Skręcę komuś kark, jeśli będę czekać na nią za długo!

Żołnierze rozbiegli się, aby wykonać rozkazy.

Udało się.

Księżniczka publicznie ugruntowała swoją pozycję.

Regis wsparł chwiejącą się Altinę.

– No dalej, jeszcze chwila. Dasz radę dojść do centralnej wieży?

– O-Oczywiście...

Po raz kolejny była zmuszona zaprezentować swoją siłę woli, ponieważ nie mogli dopuścić do sytuacji, w której przegrany w pojedynku poprowadził atak na wroga, a zwycięzca został wyniesiony na noszach.

Podbiegł do nich Evrard.

– Mam zaprowadzić księżniczkę do medyka?

– W tej sytuacji wizyta w szpitalu odbiłaby się negatywnie na jej wizerunku... Zaprowadzimy ją do jej kwatery pod wymówką zmiany ubrania. Proszę, każ medykowi przyjść i to tam opatrzyć rany księżniczki.

– Rozumiem.

– Ach, jeśli nie weźmiemy miecza...

– Moi ludzie się tym zajmą.

– Dziękuję. Wróg atakuje, wykorzystując zamieć do ukrycia swoich ruchów, więc liczba przeciwników nie powinna być zbyt duża. W dodatku odpowiedzieliśmy błyskawicznie, więc jeśli dobrze pójdzie, kawaleria powinna wystarczyć, żeby ich przegonić.

– A co ja mam robić?

– Niech pan przygotuje się na drugą falę. Dwustu kawalerzystów ma czekać w pogotowiu.

– Czekać? Nie atakujemy od razu?

– Sytuacja na polu walki jest zmienna. Być może kawaleria zostanie zmuszona do odwrotu albo sama walka stanie się strasznie chaotyczna. Proszę zaatakować dopiero po dobrej ocenie sytuacji, inaczej możemy jedynie wprowadzić zamieszanie w szeregi jazdy margrabiego.

– Rozumiem. Zajmę się tym!

Evrard zebrał rycerzy.

Konieczne będzie także zorganizowanie trzeciej fali złożonej z piechoty, ale z kolei sytuacja nie wymagała organizowania grupy do obrony samej twierdzy.

Prawdę mówiąc, Regis chciał skonsultować się z Jerome’em, ponieważ ten posiadał doświadczenie w walce w tym regimencie, jednak aby zademonstrować zmianę stosunków pomiędzy nim a księżniczką, strateg był zmuszony do wysłania go do boju w pierwszej fali.

Tym razem wydał rozkazy, mając na uwadze także politykę.

Z taktycznego punktu widzenia najlepiej byłoby zostać za murami, ocenić siły przeciwnika i dopiero wtedy wysłać odpowiednio przygotowane oddziały do walki z nimi. Jednak w prawdziwej bitwie nie można ślepo używać taktyk opisanych w książkach czy zagrywek znanych z szachów.

Kawaleria Jerome’a wyjechała przez główną bramę.

Żołnierze z bronią w ręku popędzili na swoje posterunki.

Kilku rycerzy, zgodnie z wydanymi im rozkazami, wbiegło do centralnej wieży, niosąc tam wielki miecz.

Jedynymi osobami na całym placu, które poruszały się powoli, byli ranna Altina i podtrzymujący ją Regis.

Księżniczka wykrztusiła z trudnością:

– Nic mi nie jest... Idź… Skup się... na regimencie...

Jej twarz wyglądała okropnie. Nie tylko wyrażała zmęczenie, była też strasznie blada przez utratę krwi.

Regis wymusił uśmiech, a potem, chcąc ją uspokoić, powiedział:

– Spokojnie, nie będę mieć z tym problemów. Znam się na takich sprawach, więc nie musisz się martwić.

– Zdajesz się raczej pewny siebie.

– Oczywiście.

– To do ciebie niepodobne.

– Ach, eee...

Od razu go przejrzała. Widać nie miał za grosz talentu aktorskiego.

Nieważne - pomyślał.

– Cóż. Chciałbym mieć czas, aby lepiej poznać nasze siły i wysłać je dopiero po ocenieniu skali ataku barbarzyńców... Posłanie Jerome’a dopiero po wcześniejszym ostrzelaniu przeciwnika z łuków też nie byłoby złym pomysłem. Jednak jakoś to będzie. Z pewnością uda nam się obronić przed tym atakiem... Prawdopodobnie.

– Rozumiem. To dobrze.

– Zostawmy ten temat. Jak się czujesz?

– Dobrze. Naprawdę. Ej, Regisie...

– Tak?

– Dziękuję. Gdy Jerome wypytywał mnie podczas pojedynku... kiedy wyraziłeś swoją wolę, aby zostać moim strategiem, to... naprawdę mnie uszczęśliwiło.

– To ja powinienem ci dziękować. Cały czas chciałem ci powiedzieć... Altino, dziękuję, że we mnie uwierzyłaś.

W tym momencie rozległ się głośny huk, powstały przy otwieraniu głównej bramy, a towarzyszyły mu dźwięk rogu dający rozkaz wyjazdu dla drugiej fali żołnierzy oraz ich bojowe okrzyki.

Regis i Altina obserwowali, jak rycerze wyruszają na pole bitwy.



  1. Lieu - jednostka miary sprzed rewolucji Francuskiej
  2. http://en.wikipedia.org/wiki/Lanthanum - Niestety na polskiej stronie Wikipedii nie ma zbyt wielu informacji na ten temat.
  3. http://en.wikipedia.org/wiki/Fauchard



Wróć do strony głównej