Haken no Kouki Altina PL: Tom 2 Rozdział 4

From Baka-Tsuki
Revision as of 13:15, 5 May 2016 by Sacredus (talk | contribs)
(diff) ← Older revision | Latest revision (diff) | Newer revision → (diff)
Jump to navigation Jump to search

Rozdział 4: Piąta kampania przeciwko Fortowi Volks[edit]

Część 1[edit]

Generał Weingartner, piastujący funkcję dowódcy Fortu Volks już od dwunastu lat, był weteranem mającym pięćdziesiąt pięć wiosen na karku, chociaż przez siwe włosy wyglądał, jakby przekroczył już sześćdziesiątkę. Przez ten czas stoczył wiele bitew zarówno z cesarstwem Belgarii, jak i innymi krajami Germanii, zawsze wychodząc z nich zwycięsko. Dzięki doskonałym umiejętnościom przywódczym straty podczas starć były minimalne, co zaskarbiło mu zarówno przychylność przełożonych, jak i lojalność podległych mu żołnierzy.

Rutyna pochłonęła go już tak bardzo, że każdego ranka budził się o tej samej porze, jadł takie samo jedzenie, przeprowadzał codziennie tę samą inspekcję i trenował w taki sam sposób, a to wszystko trwało dokładnie taką samą ilość czasu, przez co odnosiło się wrażenie, iż jego poczucie czasu jest bardziej precyzyjne od zegarków. Budził się piętnaście minut przed wszystkimi, z łóżka wstając punkt piąta (nawet jeżeli obudził się wcześniej) i zawsze przepraszał za spóźnienie, co szerzyło panikę wśród pokojówek, które myślały, że zaspały do pracy.

Jednak jego rutyna zakończyła się wraz z nadejściem pewnego raportu.

– Cesarska armia atakuje od południa!


W Forcie Volks zapanowała pełna napięcia i ekscytacji atmosfera.

Większość żołnierzy, co prawda, pyszniła się długim pasmem zwycięstw i do walk podchodziła zwykle z aroganckim nastawieniem, jednak siła Cesarstwa Belgalii była wszystkim doskonale znana. Gdyby ściągnęło tam wojaków z innych frontów, z łatwością mogłoby posłać w sumie 100 000 zbrojnych. Co prawda, pierwsze raporty mówiły o grupie złożonej z ledwie dwóch tysięcy rycerzy, ale pamiętając poprzednie walki, nikomu z dowodzących nie mieściło się w głowie, aby mogły to być główne siły.

W pokoju na białej ścianie wisiała flaga Księstwa Varden, a na środku pomieszczenia stał prosty, długi, czarny stół. Weingartner naradzał się tam ze swoimi siedmioma towarzyszami.

Nowy szef obsady przeczytał ponownie raport.

– Cesarska armia dotrze tu jutro.

Młody generał wstał z krzesła i powiedział:

– Fort Volks jest niezwyciężony! Migiem wykopiemy ich tam, skąd przyleźli!

– Właśnie!

– Nieważne, ile tysięcy żołnierzy wyślą, nie postawią stopy w Forcie Volks!

Wszyscy podchodzili do sprawy optymistycznie, jedynie Weingartner siedział w milczeniu ze skrzyżowanymi rękami, słuchając opinii swoich podwładnych.

– Żaden z raportów nie wspominał, że cesarska armia zbiera siły, ani o rozbudowie Fortu Sierck. Biorąc pod uwagę jego wielkość, nie dadzą rady zebrać więcej niż 10 000 ludzi. Najwyraźniej to jakaś wewnętrzna rozgrywka w cesarstwie, najprawdopodobniej wynik starć pomiędzy szlachtą a rodziną królewską. Nie możemy tego lekceważyć, ale nie ma też powodu do paniki.

Jego podwładni pokiwali głowami, czując się jednocześnie trochę głupio. Na samą wieść o ataku tak potężnego państwa zaczęli rzucać wspaniałymi hasłami o zwycięstwie w wielkiej bitwie, podczas gdy stary generał ostudził cały ich zapał kilkoma krótkimi zdaniami.

Szef obsady spytał:

– Dowódco, co mamy zrobić?

– Najpierw należy dowiedzieć się, jakie siły posłał na nas przeciwnik.

– Tak jest, zaraz wyślę zwiadowców. Za jakąś godzinę będziemy znali przybliżoną wielkość armii wroga.

– Zostawiam to w twoich rękach.

Szef obsady wydał odpowiednie instrukcje stojącym za nim podwładnym.

Pozostali zebrani także wyrazili swoje opinie o tej sprawie.

– Powinniśmy przeprowadzić teraz inspekcję dział, która była zaplanowana na przyszły tydzień.

– Racja.

– Przygotuję ludzi do walki.

– Sprawdzę stan ścian.

Kiedy po przydzieleniu ról ludzie rozeszli się, aby wykonać powierzone im zadania, Weingartner spytał jednego z żołnierzy, który został w sali:

– Co się stało z jednostką kawalerii, która wyjechała parę dni temu?

– Wciąż brak wieści. Prawdopodobnie zostali zaatakowani przez dzikusów. Dwukrotnie wysłaliśmy pięćsetosobowe grupy na poszukiwania, jednak nie udało nam się znaleźć ich ciał.

– Rozumiem. Wielka szkoda. Wyślijcie ich rodzinom kondolencje wraz z informacją o śmierci i ich żołdem.

– Tak jest!

Żołnierz stanął na baczność, zasalutował, a następnie wybiegł z sali konferencyjnej.

Generał został sam.

– …

Do jego uszu dotarły wieści, że generał Jerome pod koniec zeszłego roku przegrał pojedynek z czwartą księżniczką, przez co to ona jest teraz głównodowodzącą w Forcie Sierck .. Czarny rycerz mógł być wielkim wojownikiem, jednak pozostawał przede wszystkim margrabią i nie było najmniejszych szans, aby podniósł miecz na kogoś z rodziny królewskiej. Jeśli podejść do tej historii w taki właśnie sposób, cała ta sytuacja nabierała sensu.

Pozostała sprawa tej kampanii wojskowej.

To ambicja pchnęła naiwną księżniczkę do ataku, czy może chodziło o coś zupełnie innego? Nieważne, jakie były tego powody, nie uważał, aby ta kampania jakoś specjalnie różniła się od wcześniejszych, którym stawił czoła.

Weingartner wstał z krzesła i jak zwykle udał się do stołówki, gdzie zjadł ten sam posiłek co zwykle.


Część 2[edit]

Następnego popołudnia.

Szef obsady, który był odpowiedzialny za zwiad, wbiegł do sali konferencyjnej.

– Jest już cesarska armia!

– Później, niż się spodziewaliśmy.

– To dlatego, że rozstawiali działa w lesie.

W tym momencie usłyszeli dźwięk eksplozji.

Weingartner się skrzywił. Natychmiast opuścił salę konferencyjną, a następnie przeszedł przez wykute w kamieniu przejście do mieszczącego się przy południowej ścianie punktu obserwacyjnego i wyjrzał przez wydrążoną w skale dziurę.

Kiedyś był tam las, jednak ponieważ używano go jako do ćwiczeń, obecnie nie ostało się tam za wiele drzew. Cesarska armia stała zaraz za nim , jakieś 42 Ar (3 km) od twierdzy.

Fort Volks posiadał najnowsze modele dział, zakupione w Wielkiej Brytanni , a w dodatku platforma z nimi została ulokowana wysoko, co dodatkowo zwiększało ich zasięg, a mimo to pociski z nich wystrzeliwane nie miały szans dosięgnąć pozycji carskiej armii. Ta natomiast, według raportu zwiadowców, posiadała działa średniej wielkości o zasięgu wynoszącym 28 Ar (2 km). Innymi słowy, żadna ze stron nie miała najmniejszych szans trafić przeciwnika.

– Co te cesarskie śmiecie sobie myślą? Żeby ustawić działa w takiej odległości...

W tym momencie nastąpiła kolejna salwa z dział.

Z armat uniósł się dym, a chwilę później dało się usłyszeć głośny huk, ale nic poza tym.

– Niewypały?

Nikt z obecnych nie odpowiedział.

Z kolejnych dział przeciwnika także wydobył się dym, tym razem jednak po huku nadszedł dźwięk eksplozji.

Weingartner się skrzywił.

– Zwiadowcy wspominali o czymś jeszcze? Mają jedynie kawalerię, piechurów i działa?

– Tak. A także wielkie zapasy jedzenia i zaopatrzenia.

– Zaopatrzenia?

– Potwierdziliśmy obecność dużej ilości skrzyń i wielkich namiotów.

– Planują długą kampanię?

– Na to wygląda.

Dziwne zachowanie cesarskiej armii nie mieściło się zebranym dowódcom w głowach.

Weingartner na dłuższą chwilę popadł w zadumę.

– Przez te ich działa trudno będzie wysłać w ich pobliże zwiadowców. Zwiększyć liczbę żołnierzy na platformie obserwacyjnej. Uważać w szczególności na możliwe nocne wypady.

– Tak jest!

– Wysyłać też co jakiś czas zwiadowców do Fortu Sierck. Być może to tylko grupa wypadowa mająca kupić czas i nas zająć, podczas gdy oni będą tam zbierać większe siły.

– A więc o to chodzi!

Bali się nieznanego.

Wniosek wyciągnięty przez generała uznano za jedyne możliwe wyjaśnienie nietypowego zachowania cesarskiej armii. Wszyscy zgodnie uznali, że utworzenie obozu tuż pod nosem przeciwnika, żeby w międzyczasie zebrać prawdziwą armię w innym miejscu, było strategią, na jaką ten przerażająco silny przeciwnik, cesarstwo, mógłby się odważyć. Z drugiej strony takie podejście pokazywało także, iż obrońcy Fortu Volks uważali go za twierdzę nie do zdobycia, chyba że wróg posłałby na nich niewyobrażalnie wręcz wielką liczbę żołnierzy.

– Cesarstwo planuje przysłanie tu dużych sił, dlatego musimy pokonać tę grupę wypadową, zanim dołączy do niej reszta armii. Przygotować ludzi na ewentualną bitwę poza fortem.

– Tak jest!

Podwładni generała stanęli na baczność i zasalutowali.

Tak skończył się pierwszy dzień bitwy.


Trzeciego dnia...

Działa strzelały bez przerwy, w dzień i w nocy. Oczywiście nie trafiały, jednak wybuchy oraz towarzyszące im wstrząsy ziemi były wyraźnie słyszalne.

Oficerowie zebrani w sali narad nie wyglądali najlepiej.

– Niektórzy żołnierze zgłaszają bezsenność i złe samopoczucie. Podniosły się także głosy mówiące, że od tych wstrząsów kopalnia może się zawalić.

Weingartner pokręcił głową i powiedział:

– Co za bzdury. Wydrążono je przy użyciu dynamitu, nie zawalą się przez jakieś wstrząsy. W dodatku podczas poprzednich bitew ściany twierdzy otrzymały bezpośrednie trafienia i nic, więc jak, do jasnej anielki, mają nam zagrozić pociski, które nawet w nas nie trafiają? Zakneblować pyski wszystkich szerzących te głupoty, a jeśli będą protestować, zamknąć w lochu.

– Tak jest!

Zebrani tam oficerowie podzielali tamte obawy, ale woleli zachować milczenie.

Jeden z zebranych dowódców wstał, mówiąc:

– Zwiadowcy wrócili z Fortu Sierck, ani śladu nadchodzących posiłków... jeszcze.

– Niech kontynuują rekonesans.

– Tak jest!

– Generale, zaatakujmy! Przecież to jedynie 2000 żołnierzy, a mamy ponad 4000! Bez cienia wątpliwości wyjdziemy zwycięsko ze starcia na otwartym polu!

– Jest z nimi Czarny Rycerz.

– Co niby może zrobić jedna osoba?!

Ten rwący się do walki młodzieniec zwał się Zechmeister.

Miał 20 lat, brązowe, kręcone włosy, czarne oczy oraz posiadał umiejętności walki, jakich oczekiwałoby się od osoby o tak masywnej budowie ciała. Brał wcześniej udział w walce z sąsiednim krajem, Beyerbergiem, a za odniesione tam sukcesy pochwalił go sam książę.

Weingartner zmrużył oczy.

– Brałem udział w bitwie pod Erstein. To była kampania prowadzona przez połączone siły św. Pruss , Królestwa Sturmgartu oraz nas, Księstwa Verden. Łącznie 20 000 piechurów oraz 3000 ciężkiej kawalerii.

– Wiem, ale...

– Więc powinieneś też wiedzieć, że nie należy go lekceważyć. Cała nasza kawaleria została zmieciona przez grupę 500 jezdnych Jerome’a, przez co kampania zakończyła się porażką.

– Ale, generale, my, brązowi rycerze, jesteśmy lepsi od tej bezużytecznej ciężkiej jazdy Pruss! Mamy też srebrne kopie, którymi obdarował nas sam książę!

Był to nowy metal sprowadzony z Wielkiej Brytanni, uważany za równie dobry co elfie srebro.

Jedynie członkowie rodziny królewskiej, generałowie oraz osoby powiązane z cesarstwem miały dostęp do broni stworzonych z elfiego srebra, więc było jeszcze okazji wypróbować nowego uzbrojenia przeciw niemu, jednak bez wątpienia nowe bronie były lepsze od tych standardowych.

Zechmeister dostał 100 sztuk takich kopii, którymi wyposażył później swoich podwładnych.

Nawet Weingartner zastanawiał się, czy Czarny Rycerz nie zawdzięczał swoich osiągnięć jedynie swojemu 'Le Cheveu D'une Dame'.

Jednak ostrożny, doświadczony generał pokręcił głową.

– Armaty cesarstwa nas nie dosięgną, a zewnętrzne mury są nieuszkodzone. Nie ma sensu opuszczać fortu. Zresztą czy nie tego właśnie chce przeciwnik?

– To, znaczy się...

– Zechmeisterze, naostrz tę swoją kopię od księcia, niedługo ci się przyda.

– ...

Młodzieniec zwiesił głowę.

Jest o wiele za młody – pomyślał Weingartner, wzdychając.

Ostrzał trwał przez całą trzecią noc walk.


Część 3[edit]

Rankiem czwartego dnia...

Przez ciągły ostrzał nawet Weingartner nie dał rady utrzymać stałej godziny, w której kładł się spać.

– Jeśli nie możecie zasnąć, po prostu się połóżcie i trochę odpocznijcie – nakazał wcześniej żołnierzom. Sam zresztą to właśnie robił, ponieważ nie mógł nawet zmrużyć oka.

Nagle ktoś zaczął walić do drzwi jego pokoju.

– Dowódco!

– Co się stało?

– Brązowi rycerze opuścili fortecę!

– Co?!

Weingartner wyskoczył z łóżka. Wciąż miał na sobie swój mundur, ponieważ uznał, że w razie nagłego wypadku nie będzie miał czasu się przebrać.

W biegu otworzył drzwi, po czym ruszył w stronę sali konferencyjnej, aby wysłuchać raportu.

Połowa jego podwładnych zgromadziła się na platformie obserwacyjnej – oczywiście Zechmeistera nie było wśród nich.

Szef obsady wskazał ręką dziurę pomiędzy skałami i powiedział:

– Walczą!

– Czemu do tego doszło...

Weingartner mógł już tylko się modlić o to, by brązowi rycerze pokonali Jerome’a.

Licząca 500 żołnierzy kawaleria, prowadzona przez Zechmeistera, pośród wybuchów armatnich pocisków i ostrzału z muszkietów natarła prosto na przeciwnika.

– Waaa!

Byli już 10 Ar (715 m) od tych nieznośnych dział, kiedy pojawił się Czarny Rycerz wraz z 300-osobową grupą jeźdźców.

Jerome powiedział po belgarsku :

– Hmmmp. Już zaczynałem się nudzić. Zabawcie mnie trochę, książęce kreciki!

Określenie „krety” wzięło się z tego, że Fort Volks wcześniej był kopalnią.

Zechmeister oczywiście o tym wiedział. Odpowiedział Jerome’owi po germańsku:

– Hmmp! Czarny Rycerz z tą swoją zardzewiałą piką wciąż szczeka o dawnej chwale! Zamknę ci pysk moją srebrną kopią!

– Kret, który wylazł z nory, jest gorszy nawet od szczura.

– Pysk!

Zechmeister postawił konia dęba, a następnie natarł.

Brązowi rycerze z Księstwa Varden oraz rycerze prowadzeni przez Jerome’a starli się w boju.

Zechmeister, ponaglając konia, uniósł kopię stworzoną z nowego metalu.

Haken no Kouki Altina - Volume 02 - NCP7.jpg

Czarny Rycerz zablokował cios swoim srebrnym Le Cheveu D'une Dame.

– He. Jedyne, co jest dobre w twojej kopii, to kolor?

– Nonsens! Ledwie się bronisz!

Zechmeister, wściekle atakując, nie dawał przeciwnikowi najmniejszej szansy na kontrę.

Jerome może i potrafił walczyć kopią, jednak ten nowy metal miał dorównywać elfiemu srebru i być w stanie zniszczyć w starciu zwykłą broń.

– Przewaga umiejętności jest po mojej stronie! – krzyknął Zechmeister.

Miał przewagę.

Jego przeciwnik ledwie nadążał z obroną.

– Mogę wygrać! Pokonać Czarnego Rycerza!

– Kukuku. To chyba jakiś nowy rodzaj kopii. Miałem ją za coś naprawdę wyjątkowego... ale nie mogę jej ocenić, skoro włada nią ktoś tak słaby. Wezmę ją sobie z twojego trupa i obejrzę dokładnie później.

– Co?!

– Ha!

Jerome wyprowadził pchnięcie prosto w kopię zmierzającą w jego stronę, odrzucając dzięki temu broń przeciwnika i o mały włos nie wyrzucając mu jej z rąk.

Zechmeister, próbując zapanować nad orężem, odsłonił się na atak, co całkowicie odwróciło losy starcia.

– Haaa!

– Ughh!

Ataki były tak szybkie, że ledwie dało się je dostrzec.

Zechmeister wstrzymał oddech, blokując kolejne ciosy, jednak dwa z nich go dosięgnęły, trafiając kolejno ramię oraz szyję.

Jak to możliwe?! – pomyślał przerażony Zechmeister, zdając sobie sprawę, że śmierć już ostrzy na niego swoją kosę.

Ataki Jerome’a były potwornie silne – po każdej obronie ręce Zechmeistera drętwiały – a także niewiarygodnie szybkie. Obserwował uważnie broń Czarnego Rycerza, dzięki czemu udawało mu się jakoś parować ciosy, ale każdą zasłonę przypłacał silnym bólem rozchodzącym się po całym ciele i wrażeniem, że zaraz złamią mu się ręce. W dodatku nie miał najmniejszej szansy na wyprowadzenie kontry.

– Kukuku. Zadziwiające. Wytrzymałbyś, gdybym przyspieszył jeszcze bardziej?

– Nie łżyj w żywe oczy! – W końcu Jerome powinien używać już pełni swoich sił.

Dopiero w tym momencie Zechmeister poczuł ciepło rozchodzące się z jego lewej ręki.

– Aaa!

Jerome wbił w nią swoją kopię.

Zechmeister spróbował wyprowadzić pchnięcie, aby odepchnąć go od siebie.

– Hmmp. Bezużyteczny śmieć. Jeśli nie obserwujesz przeciwnika…

Czarny Rycerz z łatwością zablokował cios i wyciągnął kopię z ręki Zechmeistera, a następnie wyprowadził kolejne pchnięcie.

Brązowy rycerz spróbował się wygiąć, aby uniknąć ciosu, jednak mu się to nie udało i kopia Jerome’a ponownie wbiła się w jego ciało.

– Ughhhh!

Zechmeister ześlizgnął się z konia, zawisając na jego boku, a rumak, czując brak jeźdźca, rzucił się do ucieczki.

Jerome uniósł rękę, dając sygnał swoim rycerzom, aby go nie ścigali.

– Jeśli ruszymy dalej, wejdziemy w zasięg armat! Odwrót!

Tuż po tym, jak czarni rycerze się wycofali , wystrzelono kolejną serię z dział.

Kiedy koń Zechmeistera wrócił do Fortu Volks, rycerz już nie żył.

Młody chłopak, pragnący z całego serca zostać bohaterem, już nigdy więcej nie otworzy oczu.

Stary generał walczył już na polach bitew, zanim ten jeszcze się urodził, jednak wciąż nie przywykł do widoku śmierci. Weingartner wraz z pozostałymi dowódcami zdjęli z wierzchowca ciało rycerza, na którego twarzy wciąż malował się okropny grymas bólu, i położyli je na noszach, a następnie zrobili znak krzyża i odmówili modlitwę ku jego pamięci.


Część 4[edit]

Jakiś czas później.


Weingartner rozkazał, aby ciało rycerza odesłać jego rodzinie z pełnymi należnymi mu honorami. Następnie pustym spojrzeniem zaczął wpatrywać się w zamknięte wrota, za którymi stała cesarska armia.

– Ostrzał ustał – powiedział.

Szef obsady uniósł głowę.

– Skończyła im się w końcu amunicja?

– Nie. Zaraz znowu zaczną. Do tej pory strzelali bez chwili przerwy, dopiero teraz przestali, więc to pewnie minuta ciszy dla poległych.

– He? Nie… No tak.

Kiedy generał ginął w bitwie, a jego wierzchowiec powrócił z ciałem, zwyczajem religijnym było odmówienie za niego modlitw..

Tylko skąd właściwie Belgarzy znają tak dobrze przeciwnika, skoro brama cały czas pozostawała zamknięta?

– Z tego, co wiem o Jerome, nie interesują go takie rzeczy. Być może takie polecenie wydała nowo dowodząca tam księżniczka Marie Quatre.

– Nie sądzę, aby powierzenie dowodzenia czternastolatce było dobrym pomysłem, ale może znać się na wojaczce lepiej, niż przypuszczałem. W takim razie… czemu ustawili działa tak, że ich ostrzał nie mógł nas dosięgnąć?

– Czyżby rzeczywiście chciała nas doprowadzić do skraju cierpliwości i wyciągnąć na zewnątrz jak Zechmeistera?

– Możliwe. Zakazać żołnierzom atakowania bez rozkazu. Natychmiast przekazać to wszystkim.

– Tak jest! – odpowiedział szef obsady, salutując.


Południe siódmego dnia bitwy.

Szef obsady składał raport:

– Posiłki ze stolicy powinny dotrzeć jutro rano. Dzięki nim będziemy w stanie wyeliminować przeciwnika.

– Hmm.

Marsz ze stolicy do fortu powinien zająć dwa dni, a minął już tydzień, odkąd pojawił się przeciwnik, przez co Weingartner zaczął myśleć, że w kwaterze za bardzo lekceważą ich sytuację.

– Nie odnieśliśmy żadnych ofiar, jednak wiele osób zgłasza problemy ze snem przez ostrzał z dział. Przed szpitalem nawet teraz stoi długa kolejka.

– Postaraj się znaleźć na to jakieś rozwiązanie.

– Tak jest. W dodatku żołnierze oprócz odgłosów związanych z ostrzałem zgłaszają, że zaczynają słyszeć różne dźwięki.

– Słyszeć dźwięki?

Szef obsady pokiwał w odpowiedzi.

Weingartner przechylił głowę, pytając:

– Ja nic takiego nie czuję. Dużo ludzi ma ten problem?

– Kilku pełniących służbę na pierwszym poziomie . Może wstrząsy po uderzeniach są tam bardziej odczuwalne.

– Robiąc obchód, nie zauważyłem nic takiego.

Coś w tym wszystkim nie grało.

Przeciwnicy mieli zbyt małe siły, aby mogły zaatakować fort, a jednak nie zbierali dodatkowych żołnierzy. Bez przerwy prowadzili ostrzał armatni, chociaż ich działa nie dosięgały celu. Mieli ze sobą sporą ilość zapasów jedzenia, wiele skrzyń, a także wielkie namioty. Być może zwiadowcy niedający znaku życia od momentu wysłania ich do lasu barbarzyńców są z tym jakoś powiązani. No i teraz jeszcze ludzie na pierwszym poziomie zaczęli słyszeć różne dźwięki.

Dźwięk.

Weingartner spojrzał na swoje stopy.

– Czyżby…?

– Coś się stało?

– Zbierz ludzi. Poziom ze zbrojownią…

W tym momencie w Forcie Volks rozległ się potężny wstrząs, tak silny, że wielu żołnierzy padło na kolana.

Weingartner krzyknął:

– Zbierz ludzi! Podziemia! Przeciwnik próbuje wtargnąć przez zbrojownię!

– Generale?

Nikt z obecnych nie zrozumiał od razu słów ich dowódcy.

Weingartner wstał i ruszył z osadzonego na wysokości 100 co (44 m) pokoju konferencyjnego na najniższy poziom. Z dołu schodów wydobywał się dym oraz straszny smród, a także było słychać dobiegające stamtąd odgłosy walki.

Jeden z żołnierzy krzyknął:

– Wróg!

Weingartner zdał sobie wtedy sprawę, że Fort Volks został już zinfiltrowany, a cesarska armia naprawdę dostała się do niego, wykopując tunel.


Część 5[edit]

Dwie godziny przed atakiem, na równinie w pobliżu lasu.

Ziemia pod stopami Regisa była sucha, twarda i w żadnym razie nie nadawała się pod uprawy. Koło niego stało kilka kamieni różnej wielkości, które posłużyły za stół do rozłożenia mapy.

Szef robotników przykucnął za nim.

– W końcu się udało, panie strategu.

– Gotowe?

– Gdybyśmy celowali w główną bramę, byłoby jeszcze wczoraj…

– Trudno. Dojście do samej bramy jedynie zwiększyłoby straty i byśmy przegrali. No i gdyby znaleźli tunel przed naszym wyjściem, ostrzelaliby go z dział, przez co bez wątpienia by się zawalił.

– No tak. Ale ziemia jest tam twarda, więc zawalenie się tunelu nam nie groziło, problem stanowiło samo kopanie przez nią. Naprawdę przepraszam, że zajęło to trzy dni dłużej, niż planowaliśmy.

– Jest tu po prostu za wiele głazów.

Podczas kopania natrafiali na wiele kamieni, przez co musieli je wysadzać z wykorzystaniem dynamitu; należało także wzmacniać przejście przy użyciu drewnianych pali. Wszystkie te prace były oczywiście strasznie głośne, dlatego Regis rozkazał bez przerwy strzelać z dział, aby je zagłuszyć. Tak na marginesie, narzędziami tej epoki dało się wykopać jedynie 40 Pa (296 cm) w pół godziny. Do kopania zatrudniono profesjonalną ekipę, która pracowała na zmiany, dzięki czemu prace mogły trwać bez najmniejszej przerwy.

Skrzynie, mające wyglądać jak zapasy jedzenia, tak naprawdę skrywały narzędzia do kopania, zresztą duże ilości pożywienia nie były im potrzebne, bo i tak nie planowali długiej kampanii. Natomiast w wielkich namiotach ukrywano ziemię pochodzącą z tunelu, której pozbywano się w nocy.

– No i w końcu wysadzimy ich podłogę. Wykopaliśmy pod nią dziurę, więc spadająca ziemia nie zablokuje tunelu.

– Według tych planów wystarczy przebić się przez podłogę zbrojowni... Ale ich skład amunicji jest w pomieszczeniu kawałek dalej.

– Dokładnie mówiąc, za drzwiami naprzeciwko.

– Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać… Najmniejszy błąd w obliczeniach i fort razem z czterema tysiącami osób wyleci w powietrze, łącznie z naszymi robotnikami i oddziałem mającym zdobyć twierdzę.

– Cesarstwo słynie na całym świecie z dokładności obliczeń. Proszę nam zaufać, panie strategu.

– Zostawiam to w waszych rękach.

Od schwytanych brązowych rycerzy dowiedzieli się, że umiejscowienie składu pozostało niezmienione, ale i tak nie mogli mieć co do tego stuprocentowej pewności.

Po tym, jak szef robotników wrócił do swojej pracy, ktoś podszedł od tyłu do zamyślonego nad planami Regisa.

– Znowu się przeziębisz.

– Ach, Altina.

– Tunel jest już chyba prawie gotowy.

– He?! Jak się o tym dowiedziałaś?

Regis aż zesztywniał.

Czyżby to jemu przypadkiem się wymsknęło?

Altina podeszła do niego i ciągnąc za policzek, powiedziała:

– No bo tak strasznie się wykrzywiasz.

– Uuch.

– Nie rób miny, jakbyś miał zaraz zginąć. Wszystko idzie po naszej myśli?

– Toook.

Altina puściła policzek Regisa.

– Wygramy, jeżeli wejdziemy tam przez zbrojownię?

– Tak myślę. Żołnierz, który pierwszego dnia jest w pełnej zbroi i dobrze przygotowany, siódmego będzie mieć przy sobie już tylko miecz.

– Prawda. Trudno jest spędzić cały dzień w pełnej zbroi.

– No i dodatkowo są raczej… niewyspani.

– Tu nie jest specjalnie lepiej. Chociaż jakoś sobie radzimy dzięki zatyczkom do uszu.

– Ta.

Ponieważ mieli w planach prowadzić ciągły ostrzał, odpowiednio się do tego przygotowali, rozdając wszystkim pracownikom i żołnierzom zatyczki do uszu. Natomiast na wypadek ataku z zaskoczenia opracowali system znaków służący do przekazywania informacji w nagłych przypadkach.

– Jeżeli wejdziemy przez zbrojownię, przeciwnik straci dostęp do zbroi i pik… My też nie będziemy mogli używać tej broni, ale tarcze oraz opancerzenie zapewni nam przewagę. No i, co najważniejsze, kompletnie ich tym zaskoczymy, więc w ich szeregach będzie panowało straszne zamieszanie.

– Nie będą nawet wiedzieli, skąd wzięła się tam cesarska armia.

– To teraz zostało podzielić siły na oddziały mające powstrzymać wroga oraz zdobyć główną bramę i działa – dzięki temureszta cesarskiej armii mogłaby bez przeszkód dostać się do wnętrza fortu.

– Ale mają po swojej stronie przewagę liczebną, prawda?

– Owszem. Jednak biorąc pod uwagę ich nieprzygotowanie do tego starcia i niskie morale, jakoś sobie poradzimy.

– Zostawiamy wrogiego generała w spokoju?

– Dowódca fortu bez podległych mu żołnierzy i dział nie ma najmniejszego znaczenia.

– No tak.

– Jeżeli zdobędziemy działa, bez cienia wątpliwości wygramy. Tutaj… – Regis wskazał palcem miejsce na mapie. – Jeżeli atak się powiedzie, w tym miejscu wywiesimy naszą flagę.

– A wygramy?

– Tak. Kiedy do twierdzy wejdzie reszta naszych żołnierzy, będzie już praktycznie po walce.

– A jeżeli nie damy rady wznieść tam naszej flagi?

– Wtedy poniesiemy klęskę, wycofamy się i zaczniemy modlić, aby nie skończyć przed sądem wojskowym.

– Hmmm. W takim razie muszę dołączyć do pierwszej fali.

– Co?!

– Przejęcie dział jest kluczową kwestią, zgadza się?

– Tak, ale…

– Więc muszę iść!

– Altino, nie bądź głupia, jesteś…

- Kim? Miałeś zamiar powiedzieć, że jestem dzieckiem?

– Nie jesteś ranna?

– Hmmp. Więc ze sprawną ręką mogłabym pójść, tak?

– Ach, tak. Ponieważ w tunelu jest ograniczona ilość miejsca, grupa wypadowa musi być odpowiednio mała. Osoby niemogące walczyć nie zostaną do niej włączone. Sir Jerome weźmie to na swoje barki. Ty, Altino, musisz zostać tutaj, a potem wjechać do środka wraz z kawalerią i wznieść naszą flagę na forcie.

Złamana ręka była oczywiście jedynie wymówką – Regis nie chciał powierzać księżniczce najbardziej niebezpiecznej roli w ataku. Godnym podziwu było, że dowódcy chcą poprowadzić atak na pierwszej linii, jednak taka możliwość i tak zawsze zależała od planu bitwy. Jeżeli ich strategia zawiedzie, grupa odpowiadająca za infiltrację twierdzy może zostać odcięta, pogrzebana żywcem czy nawet wylecieć w powietrze razem z całym fortem.

– Dobrze. Rozumiem.

– Naprawdę mnie to cieszy.

– Gdyby nie rana, nie byłoby żadnego problemu!

Altina chwyciła lewą ręką, która wciąż powinna być niesprawna, kamień wielkości ludzkiej głowy leżący u jej stóp, po czym uspokoiła oddech.

– Haaaa!

Księżniczka zdawała się ściskać go całą swoją siłą.

Żołnierze znajdujący się w pobliżu podeszli do nich, żeby zobaczyć, co to za zamieszanie.

– Haaaa! – krzyknęła głośno Altina.

W oddali po raz kolejny wystrzeliły działa, od czego zatrzęsła się ziemia. W tym samym momencie kamień w rękach księżniczki rozpadł się na kawałki.

– Wspaniale! – Altina zacisnęła radośnie pięść.

Zebrani żołnierze zaczęli wiwatować, prawdopodobnie uznając to za jakieś widowisko, Regisowi natomiast odebrało mowę. Nie chodziło już nawet o stan ręki księżniczki, ale o fakt, że dokonała czegoś przekraczającego po prostu ludzkie możliwości.

Altina spojrzała na niego z uśmiechem na twarzy.

– Już nie jestem ranna, tak?

– To zbyt lekkomyślne!

– Już się wyleczyłam.

Półtora miesiąca przed czasem?!

– Ale księżniczka obejmująca dowodzenie i atakująca przez tunel…

– Czyżbyś przed chwilą mnie okłamał?

– Uch. Nie…

– W takim razie zdecydowane. Zostawienie mnie na tyłach do czasu zakończenia bitwy byłoby naprawdę podłe!

– To ty jesteś tu podła, zaraz mój żołądek mnie zabije.

– Dbaj lepiej o swoje zdrowie, dobrze?

– Sama powinnaś lepiej troszczyć się o swoje… Cóż, w takim razie ja też dołączę do grupy infiltracyjnej.

– Hmmm? Też będziesz walczyć?

– Walka jest dla mnie niemożliwa. Będę koordynował działania na miejscu akcji, dzięki czemu łatwiej sobie poradzimy, jeśli napotkamy jakieś problemy, i zwiększymy szanse na wygraną. Mam też nadzieję, że będziesz cały czas przy mnie.

– Co?! – Altina się zarumieniła.

– Ja zajmę się planowaniem, a ty będziesz wydawać odpowiednie rozkazy. Tak powinien postępować dowódca, prawda?

– A, to. Racja.

– Rozumiesz?

– Tak. – Altina cały czas kiwała głową.

Regis westchnął z ulgą. Nie mógł wykluczyć jej z oddziału infiltracyjnego, ale…

– Wspaniale. W takim razie będziemy w drużynie czwartej.

– He?!

– Drużyna pierwsza zajmie się zajęciem wroga walką, druga zdobyciem dział, trzecia bramy, a czwarta będzie stanowić wsparcie na wypadek, gdyby któraś z innych grup napotkała problemy. Wszystkie są równie ważne, więc nie ma chyba powodów do niezadowolenia, prawda?

– Chcę wznieść flagę! Druga drużyna jest o wiele lepsza!

– Aaa, nie dotrzymasz danego mi słowa? Nie obiecałaś zostać u mojego boku?

– Ugh!

Regis na widok łez spływających po policzkach Altiny zaczął panikować, a dodatkowo dobiło go to, że księżniczka szybko przetarła oczy i uciekła, krzycząc: – Buuuu! Regis mnie zdradziiiiił!

– Co…?!

Regisa przewierciły na wylot spojrzenia żołnierzy. Bolesny sposób, w jaki go oskarżyła, mógł dodatkowo stać się źródłem niewygodnych plotek.

Kiedy został już sam i zastanawiał się, co teraz zrobić, podszedł do niego szef robotników.

– Przepraszam, panie strategu.

– Uch. Jeszcze jakieś problemy?!

– Nie. Chodzi o ten kawałek skały, mogę go wziąć?

– He? Ten zmiażdżony przez księżniczkę? Po co?

– Jako amulet! Taka piękna księżniczka jedną ręką zmiażdżyła kawałek rudy żelaza , to po prostu coś wspaniałego! Z pewnością dzięki jego błogosławieństwu będzie nam łatwiej kruszyć kamienie!

– Eeech.

Po raz kolejny zrodziła się dziwna, nowa religia, co przyprawiło Regisa o migrenę.


Wszyscy w tunelu wstrzymali oddech.

Po czole wciąż dąsającej się Altiny spływał pot, jednak miała poważną minę i zachowywała całkowitą ciszę.

„Cała ta wycieczka straci sens, jeśli nie dołączę do walki” – te słowa Erica sprawiły, że także i on został częścią grupy atakującej.

Żołnierze, wstrzymując oddechy, aby robić jak najmniej hałasu, pokonywali tunel jeden za drugim, a jedynym źródłem światła była pochodnia niesiona przez idącego przodem szefa robotników, tak więc panowały tam potworne ciemności.

Podzieleni byli na grupy po trzydzieści osób, czyli wliczając rezerwy w drużynie szóstej, grupa mająca zdobyć twierdzę liczyła stu osiemdziesięciu żołnierzy.

Szef robotników podpalił lont, a płomień powędrował po nim w kierunku sufitu.

Żołnierze zatkali uszy i zamknęli usta, przygotowując się na wybuch.

W końcu doszło do eksplozji, wraz z którą na dół zwaliła się duża ilość ziemi. Regis obawiał się, że zostaną zasypani żywcem, na szczęście jednak nie spotkało ich nic poza pobrudzeniem pyłem i ziemią.

– Do ataku! – krzyknął strateg.

– Do ataku!!! – wykrzyczała znajdująca się tuż za nim Altina.

Umiejętności odmierzania odległości Belgarii bez wątpienia zasługiwały na swą sławę. W podziemiach nie dało się swobodnie prowadzić pomiarów i trzeba było polegać jedynie na planach, ale i tak tunel wychodził tuż koło ich celu, zbrojowni – chociaż plan zakładał, że to właśnie przez nią wyjdą.


Część 6[edit]

Żołnierze z pierwszej grupy, wyposażeni w krótkie włócznie, wyszli przez dziurę, stając się jednocześnie pierwszymi Belgarami, który postawili nogę w Forcie Volks. Pod osłoną czarnego dymu szybko ustawili się w formacji.

– Ruszać się! Ruszać!

– Co się dzieje?!

– Haaaa!

– Aaaa!

Żołnierz fortu trafiony w pierś zginął na miejscu. Atak całkowicie go zaskoczył, zresztą myślał, że to nie atak przeciwnika, ale zawalenie się tuneli kopalni; w ręku miał nawet łopatę zamiast miecza.

Widząc, jak jego towarzysz pada, drugi żołnierz krzyknął:

– Wrogowie!

Jego też natychmiast uciszono ciosem włóczni.

Chwilę po tym, jak z przejścia wyszła drużyna pierwsza, podążyły za nią kolejno druga, trzecia oraz czwarta, w której skład wchodzili Regis oraz Altina.

– Hah!

Księżniczka po wyjściu z dziury wzięła głęboki oddech.

Co prawda, w samym tunelu było jej łatwiej od żołnierzy w pełnej zbroi z tarczami, jednak jej wielki miecz sprawił dziewczynie sporo problemów podczas wspinaczki po drabinie z lin.

Broń, o jakiej mowa, to Grand Tonnerre Quatre, czyli wielkie obusieczne ostrze, należące niegdyś do Ognistego Cesarza i będące skarbem narodowym Cesarstwa, które Altina otrzymała podczas mianowania na dowódcę Fortu Sierck. Wzięła go ze sobą, ponieważ miał długość krótkiej włóczni, więc mogła nim swobodnie walczyć w ciasnych korytarzach.

Księżniczka była ranna, więc miała tam służyć jedynie za symbol i dekorację, jednak… dzięki jej obecności morale żołnierzy poszybowało pod same niebiosa.

W końcu, jako ostatni, po drabinie wdrapał się Regis.

Eric stanął przed dziurą i wyciągnął rękę w jego stronę.

– Pomogę panu.

– Haa…

Regis poczuł, jak unosi się w górę.

– Nic panu nie jest?

– Dziękuję.

– Proszę trzymać głowę nisko.

– Wiem.

– Muuu – wydała z siebie nadąsana Altina.

Znajdowali się na głównym korytarzu Fortu Volks, na tyle szerokim, że można było używać tam krótkich włóczni. Na ziemi leżały tory, a więc zapewne wykorzystywano tam także wózki. Ściany przejścia oczywiście zostały wykute w skale, a korytarz oświetlały jedynie świece, jednak większość z nich została zgaszona przez podmuch wywołany wybuchem – na szczęście plan to przewidział i grupa infiltracyjna miała ze sobą pochodnie.

Altina pochyliła się w stronę Regisa.

– To co teraz robimy?

– Plan zakładał pomoc drużynom, które mają problemy, ale…

Ktoś spadł ze schodów z głośnym hukiem.

– Hiiaa!

Był to cesarski żołnierz w ciężkiej zbroi, w której widoczne było wielkie wgniecenie.

Zaraz po nim, jeden po drugim, ze schodów zaczęli spadać kolejni.

No i pojawił się jakiś problem – pomyślał Regis, wycierając brud z twarzy.

– Czyżby straże broniące dział były silniejsze, niż zakładaliśmy? – spytał Eric, sięgając po miecz. – Sir Regisie, proszę pozwolić mi wspomóc ich wraz z moją piątą grupą.

– Cóż…

Co prawda, bezpieczeństwo Altiny miało najwyższy priorytet, jednak Eric został mu powierzony przez Evrarda, więc Regis na widok wgnieceń na zbrojach i hełmach tamtych żołnierzy zaczął się wahać, czy powinien go posyłać do tej walki. Z drugiej strony, jeżeli zdobycie dział zajmie zbyt wiele czasu, ich ledwie dwustuosobowa grupa zostanie zmieciona przez czterotysięczną obsadę wrogiej fortecy.

– Drużyna czwarta, do walki!

– Co?! Alti… Księżniczko!

– Trzeba ich wesprzeć, tak?! Mamy w końcu pomagać innym drużynom w kłopotach! – z krzykiem ruszyła w górę schodów.

Żołnierze podążyli za nią, wznosząc okrzyki:

– Za księżniczką! Trzymać się blisko niej!

– Powiedziałem coś takiego, ale… Aaa, naprawdę to powiedziałem! – wykrzyczał Regis, trzymając się za głowę, po czym także i on, a wraz z nim Eric, ruszyli za Altiną.

– Wierzy pan?

– W co?

– Że księżniczka z nikim nie przegra.

– Obiecałem jej zaufać, jednak…

Wciąż się martwił.

Przeciwnik reagował szybciej, niż zakładał, a w dodatku panujący chwilę temu chaos przycichł – być może obrońcy twierdzy trenowali wcześniej zachowanie na wypadek takiej sytuacji. Co prawda, żołnierze Fortu Volks nie byli dobrze wyposażeni, jednak rozpoczęli już kontratak, co znaczyło, że Belgarzy nie mieli ani chwili do stracenia i musieli jak najszybciej zdobyć działa.

Kiedy Regis pokonał schody, docierając do nieco szerszego niż reszta przejścia miejsca, gdzie składowano zapasy, zobaczył Altinę gotującą się do walki. Otaczający ją żołnierze także mieli miecze oraz włócznie przygotowane do starcia.

– Czyżbyś był tutejszym dowódcą?

Przed nimi stał starszy mężczyzna w mundurze. Miał, co prawda, siwe włosy, jednak w jego oczach wciąż dało się dostrzec blask i pewność siebie niczym w ślepiach młodzieńca..

– Tak, ja dowodzę w Forcie Volks. Nazywam się Weingartner – powiedział płynnie po belgarsku.

– Nazywam się Marie Quatre Aljeantina de Belgaria i jestem głównodowodzącą w przygranicznym regimencie.

– Słyszałem wieści… Ale jesteś wyjątkowo młoda, belgarska księżniczko.

– Ojoj. Wiosną skończę piętnaście lat. Czyż wtedy nie będzie już można uznać mnie za wspaniałą damę?

Weingartner przed udzieleniem odpowiedzi westchnął.

– Dowodzenie armią w tak młodym wieku, a co więcej dostanie się tutaj i samo zaplanowanie infiltracji spod ziemi, są w rzeczy samej imponujące.

– Hmmp, oczywiście. Chociaż to nie był mój pomysł.

– Och?

Altina obejrzała się na nieuzbrojonego Regisa.

Weingartner pokiwał głową, mówiąc:

– Strateg?

– Zgadza się, to mój strateg!

– Dawniej kopanie tunelów było popularną strategią. Trudno obronić się przed czymś takim, nawet jeżeli wiesz, że taki atak niedługo nastąpi… Jednak uznano ją za przestarzałą i niepraktyczną, gdyż wstrząsy wywołane wystrzałami dział mogły zawalić przejście. Pomyśleć, iż użyliście ich jedynie do zagłuszenia prac…

– Hmmph! – Altina dumnie wypięła pierś z miną wręcz krzyczącą „mój strateg jest geniuszem”.

Weingartner zacisnął zęby i obrzucił Regisa spojrzeniem, od którego chłopak aż zaczął się trząść.

– Eee… Przepraszam.

– Powiem to raz jeszcze – naprawdę imponująca strategia, a ja zawiodłem, gdyż nie wykryłem waszego podkopu, jednakże… – Weingartner krzyknął na całe gardło, zaciskając jednocześnie pięść: – Nie pozwolę wam przejść! Albo wrócicie do swojej dziury, albo wyrzucimy stąd wasze trupy! – krzycząc, uniósł w powietrze żelazną laskę.

Jej końcówka nie miała ostrza jak włócznie, jednak polegli chwilę wcześniej dowodzili, że dowódca miał wystarczającą siłę, aby zmiażdżyć nią głowy osłonięte hełmami.

Altina trzymała oburącz swój miecz.

Regis zaś, kiwając głową, powiedział:

– Księżniczko, proszę działać z rozwagą. Chociaż to jedynie jeden człowiek, istnieje wiele sposobów, aby sobie z nim poradzić.

– Właśnie! Księżniczko, proszę pozwolić mi walczyć w twoim imieniu! – wtrącił Eric.

– Nie! Jeżeli teraz zrezygnuję z walki, później nikt nie będzie chciał za mną pójść. Aby osiągnąć cel, muszę demonstrować moją siłę!

Altina zrobiła krok przed siebie, natomiast żołnierze się cofnęli, aby być jak najdalej od wiru walki – w końcu wszyscy widzieli pojedynek sprzed półtora miesiąca, a tym razem nie byli jedynie obserwatorami.

Tak samo jak wierzyli w Jerome’a i Evrarda, postanowili zaufać Altinie i zostawić wszystko w jej rękach. Wiek, wygląd czy pozycja nie miały żadnego znaczenia. Tak jak w poprzednich bitwach, także i tym razem powierzyli swoje życie najsilniejszej osobie na polu bitwy.

Regis natomiast czuł się strasznie rozdarty. Z jednej strony był żołnierzem jak reszta, z drugiej jednak jego sposób myślenia i wartości różniły się od podejścia jego towarzyszy broni – całą sytuację widział na swój sposób. Dla niego Altina była księżniczką oraz czternastoletnią dziewczyną. Być może zarówno jej miecz, jak i osoba ucząca jej fechtunku nie mieli sobie równych, jednak nie zmieniało to faktu, że dowódczyni była dzieckiem. Naprawdę się o nią niepokoił, nie mogąc wyrzucić z głowy obrazu zmiażdżonych hełmów i martwych żołnierzy, którzy polegli chwilę temu.

– Księżniczko…

– Co? Już za późno, żeby mnie powstrzymać, jasne?

– Tak… ale nie przemęczaj się chociaż.

– Wiem. W końcu ci obiecałam – odpowiedziała stojącemu za nią Regisowi, jednocześnie cały czas skupiając wzrok na swoim przeciwniku. – Wygram, więc podążaj za mną! – Z krzykiem rzuciła się do przodu.

W odpowiedzi Weingartner zrobił zamach swoją laską.

– Ja też nie mam zamiaru przegrać! Nie oddam ziemi Księstwa Varden Belgarii!

– Mam zamiar zmienić cesarstwo, a ten fort jest mi do tego potrzebny!

– Ugh?

Altina uniosła miecz nad głowę, a ten zarył w sufit przejścia.

Weingartner prychnął:

– To było zbyt lekkomyślne, księżniczko!

– O czym ty mówisz?!

Miecz przeciął skały i powędrował w dół, prosto w stronę patrzącego na to z niedowierzaniem siwego mężczyzny.

– Ty dałaś…?!

– Haaa!

Altina wiedziała, że skała nie zatrzyma jej miecza. Zaryła w niej ostrze na chwilę, aby zaskoczyć przeciwnika i zakończyć walkę jednym uderzeniem. Gdyby Weingartner zaatakował ją od razu, mógłby wyprzedzić jej atak i mieć jakąś szansę, jednak doświadczony generał zbyt wolno reagował w nieznanych sobie sytuacjach, a ten ułamek sekundy zawahania wystarczył Altinie na wyprowadzenie ciosu.

Grand Tonnerre Quatre opadł na przeciwnika. Stary wyga, co prawda, zablokował je swoją żelazną laską, jednak nie dała ona rady zatrzymać miecza.

– He? Haaa?!

Ostrze najpierw zatrzymało się na broni generała, jednak już po chwili ją przepołowiło, a następnie przecięło jego klatkę piersiową i wbiło się w ziemię.

Weingartner padł plecami na ziemię.

Żołnierze księżniczki szybko do niego podbiegli i celując we wroga włóczniami, krzyknęli:

– Nie ruszaj się!

– Ach, co za hańba. Utraciłem kluczową dla obrony granic twierdzę… Po takiej porażce nie mogę już stanąć ani przed księciem, ani mymi rodakami… Zabijcie mnie.

– Przykro mi, ale to nie koniec! Muszę jeszcze coś zrobić!

Altina rzuciła się do biegu w stronę najwyższego piętra twierdzy.

W tym czasie Regis wydał szybko polecenia żołnierzom:

– Dziesięć osób ma tu zostać! Dwóch ma przekazać pozostałym grupom „pojmaliśmy wrogiego dowódcę”, reszta za księżniczką!

Zbrojni bez chwili zawahania wykonali jego polecenia.

Także i Regis ruszył za Altiną.

Biegnący obok niego Eric powiedział:

– To było wspaniałe… Księżniczka… przecięła skalny sufit.

– To było lekkomyślne.

– W dodatku z niesprawną ręką.

– Przecież jej ręka już się wyleczyła. Nawet zmiażdżyła nią skałę.

– Hmm? To nie ma nic do rzeczy, bo jej nadgarstek cały czas był sprawny… Nieważne, jak silny ma chwyt, siła wywierana na ramię podczas cięcia sprawiłaby jej wielki ból, prawda? Chociaż może jej złamanie już się wyleczyło.

– Co… takiego?

– Nie zauważył pan? Walczyła tylko przy użyciu prawej ręki, lewa służyła jedynie za podparcie.

– Jedynie prawą ręką?!

– No tak, sir Regis wspominał, że kompletnie nie zna się na szermierce.

– O… okłamała mnie?!

– To chyba… problem – zażartował Eric.

Gdybym wiedział, nigdy nie pozwoliłbym jej dołączyć do atakujących! – rzucił gniewnie w myślach Regis.


Po ciężkiej walce ze stopniami i ostatecznej pomocy Erica, który pociągnął go za rękę pod koniec schodów, Regis w końcu dotarł na platformę z działami.

Altina wraz z podległymi jej żołnierzami zdążyła już przejąć nad nią kontrolę. Obrońcy armat nie próbowali nawet stawiać oporu; stanęli w kącie platformy i podnieśli ręce na znak kapitulacji. Tuż przed nimi znajdował się mężczyzna w generalskim mundurze, podobnym do tego, jaki miał na sobie Weingartner.

– Jestem szefem obsady. Mam nadzieję, że jako jeńcy wojenni będziemy traktowani we właściwy sposób. Tortury oraz niepotrzebne zabijanie jest wbrew ósmemu punktowi…

– Regis, zajmij się tym! – Altina nie radziła sobie kompletnie z takimi rzeczami.

Ledwie łapiący oddech strateg księżniczki podszedł w ich stronę.

– Heeh. Heeeh. Heeh. Heeeeh.

– …

– Heeh. Heeee. Nie zabijemy cię – wyksztusił w końcu Regis, chociaż to on wyglądał, jakby miał zaraz umrzeć.

– Dziękuję.

Altina zachichotała:

– Tylko tyle? Nie zaczniesz recytować jakichś formułek?

– Heeh. Heeeh. Zaraz… umrę.

– Zacznij mniej czytać, a więcej ćwiczyć.

– Przemyślę to.

Naprawdę trudno było nadążyć za Altiną, zwłaszcza komuś bez formy jak Regis. Na szczęście platforma z działami znajdowała się na zewnątrz twierdzy, więc mogli odetchnąć tam świeżym, rześkim powietrzem. Wszyscy żołnierze na chwilę zamknęli oczy, rozkoszując się światłem słonecznym oraz orzeźwiającym chłodem wiejącego wiatru.

Haken no Kouki Altina - Volume 02 - NCP8.jpg

Regis rozpiął kołnierzyk, aby osuszyć trochę spocone ciało, Altina wyciągnęła przyszykowaną wcześniej flagę, a Eric podał jej włócznię.

– Proszę tego użyć, księżniczko.

– Dziękuję.

– Zabrałem ją przeciwnikowi.

– Fufu. Zupełnie jak na polu bitwy, co nie?

Altina przywiązała flagę do włóczni i wychyliła się na zewnątrz, przez co Regis znowu zaczął się o nią martwić.

– Wiatr jest silny i…

– Ahaha. Będzie dobrze!

– Ale jeśli spadniesz…

– Będzie dobrze! Za bardzo się zamartwiasz!

Altina zaczęła powiewać flagą z symbolem tarczy obywateli.

Mam nadzieję, że ta bitwa będzie pierwszym krokiem – pomyślał Regis.

Altina krzyknęła na całe gardło:

– Słuchajcie! Zdobyliśmy ją!

Czarni rycerze pod przewodnictwem Jerome’a ruszyli w stronę twierdzy. Brama otwarła się tuż przed nimi, co znaczyło, że drużyna trzecia także sobie dobrze poradziła.

Tak upadł ponoć niemożliwy do zdobycia Fort Volks, należący do Księstwa Varden.



Wróć do Rozdział 3 Strona Główna Idź do Rozdział 5