High School DxD - Tom 2 rozdzial 3

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Żywot 3: Trening czas zacząć[edit]

Część 1[edit]

Lekcja pierwsza: Nauka walki orężem z Kibą

– YO-HA.

– Oryaa! Oryaaa!

Wymachiwałem bokutou[1], co było częścią mojego treningu. Kiba, przeciwnik, z łatwością omijał moje ciosy i bez względu na to, ile siły włożyłem w atak, to nie miałem szans go trafić.

BRZDĘK

Kiba zablokował już któryś raz z rzędu moje bokutou.

– To wciąż nie to – powiedział. – Obserwuj więcej niż tylko ruchy broni przeciwnika, rozszerz swoje pole widzenia. Musisz obserwować zarówno oponenta, jak i otoczenie wokół was.

To nie takie proste. Im dłużej ćwiczyliśmy, tym bardziej widoczna stawała się dla mnie różnica sił pomiędzy nami. Jego zdolności były niesamowite, nie dziwiłem się już, że pełnił funkcję Skoczka. Pokonał mnie bez większego wysiłku. No cóż, w końcu miał większe doświadczenie ode mnie oraz umiał lepiej posługiwać się mieczem.

– To jeszcze nie koniec. Szykuj się!

Tego dnia doświadczyłem tego nieraz – Kiba był mistrzem w posługiwaniu się orężem.


Lekcja druga: Zajęcia z magii u boku Akeno-san

– Źle. Moc kumuluje się z aury, która otacza całe ciało. Musisz skoncentrować się i poczuć falę magicznej siły.

Mimo że była to Akeno-san, ubrana w czarny dres, nie byłem w stanie wykonać jej polecenia. Gununun… Skoncentruj się! Musiałem naprawdę mocno wytężyć umysł! Zebrać w swej dłoni magiczną moc za pomocą wyobraźni!

– Udało mi się! – Asia, ubrana w biały dres, wydała z siebie okrzyk radości, gdyż w jej dłoni uformował się blok z magii koloru zielonego. Zatem jej aura była zielona. Piękny widok.

– Ara-ara. Widzę, że Asia-chan jest uzdolniona w używaniu magii.

Na jej słowa Asia zaczerwieniła się. Nu… Niech to, byłem w tym do dupy. Chyba w ogóle nie miałem w sobie magii. Wprawdzie udało mi się uformować małą kulę, ale była ona o wiele mniejsza od tego, co udało się stworzyć Asi. Jeżeli jej dzieło było rozmiaru piłki do softballu, to moje miało rozmiary ziarna ryżu… No cóż, najwidoczniej była silniejsza ode mnie, no ok. Mimo wszystko to ja posiadałem potężny Sacred Gear, hahahahahaha!

– Teraz spróbujemy przemienić naszą magiczną kulę w ogień albo pioruny. Można to zrobić poprzez wizualizacje. Jednak na początek zalecam poćwiczenie na prawdziwym ogniu lub wodzie i wprawieniu ich w ruch. – Akeno-san posłała swoje magiczne moce do wody znajdującej się w butelce.

TRACH!

Woda, która została potraktowaną magią, przybrała kształt ostrza i rozerwała butelkę od środka. Wow, niesamowite.

– Asiu-chan, chciałabym, żebyś teraz spróbowała. Ise-kun, ty poćwiczysz jeszcze zbieranie magicznych mocy poprzez koncentrację. Pamiętaj, źródłem magii jest wyobraźnia. Najważniejszą rzeczą jest to, żeby rzecz, którą sobie wyobrazisz, przenieść w rzeczywistość.

Hmmmm, wyobraźnia. Sprawić, że to, co sobie wyobrażam, stało się prawdziwe…

– Najłatwiej jest uformować w to coś, w czym jesteś dobry lub też zawsze o tym myślisz.

Mówisz, Akeno-san, ale… Nnnn? Coś, w czym jestem dobry? O czym zawsze myślę? Czy było możliwym, żeby to przenieś w rzeczywistość?

– Akeno-san, pozwolisz na chwilkę?

Jeżeli mógłbym to zrobić… Stałbym się niepokonany! Wow, niesamowite! To byłoby coś!

– Fufufufufu. Cały Ise-san, właśnie tego można się po tobie spodziewać – zachichotała. Och! Zatem było to możliwe? Akeno-san poszła na chwilę w głąb domu i wróciła po chwili, kładąc przede mną mnóstwo marchewek, ziemniaków i cebuli. Czy nie były to typowe składniki curry? – No, Ise-san. Chcę, żebyś je obrał za pomocą swoich magicznych zdolności.

Och, już załapałem. Zrozumiałem, czego ode mnie oczekiwała. No cóż, najwidoczniej przede mną była jeszcze daleka droga.


Lekcja trzecia: Sparing z Koneko-chan

– Nugaaaaaa!

BĘC!

Gufu! To był już dziesiąty raz, kiedy przywaliłem w ogromne drzewo. Przywaliłem? Chyba bardziej zostałem na nie posłany przez cios Koneko-chan! N-niech to!

– …Jesteś słaby.

Loli shoujo, ubrana w żółty dres, skierowała w moją stronę naprawdę szorstkie słowa. Kurna, byłem tak zaskoczony, podobnie jak w przypadku z Raiserem, ale… bycie pokonanym przez małą dziewczynkę mocno mnie bolało. Koneko-chan była bardzo dobra w sztukach walki, wliczając w to różne rodzaje rzutów i trzymań. Będąc Wieżą, cechami której są niewyobrażalnie wielka siła oraz wysoka obrona, była nie do pokonania. Z powodu swojej drobnej budowy ciała była dosyć szybka i gdybym choć na chwilę stracił czujność, to z pewnością pojawiłaby się przede mną w mgnieniu oka.

BACH

Otrzymałem cios w brzuch. Byłem pewien, że nie uderzała z całej siły, ale mimo to wciąż bolało.

– …Musisz celować w środek ciała, kiedy przymierzasz się do zadania ciosu. Wszystko zależy od dokładności trafienia, a także siły, jaką w nie włożysz.

Łatwo mówić. Dla mnie niemożliwym było uderzenie przeciwnika, gdyż byłem totalnym nowicjuszem. Koneko-chan zakręciła ręką i wyciągnęła pięść w moją stronę.

– …Następna runda.

Chyba zginę.


Lekcja czwarta: Z Buchou!

– Ise! Dalej!

– Osu![2]

Wspinałem się po naprawdę stromym wzniesieniu. Na moich plecach spoczywał ogromny kamień, który był do mnie przywiązany liną. Jakby tego było mało, na nim siedziała Buchou. Wchodziłem na górę, by zaraz po tym z niej zejść, i tak w kółko. Było to naprawdę wyczerpujące, gdyż wspinałem się po surowej skale, nie znajdowała się tam żadna ścieżka. Powtarzałem to już z setny raz, a od dłuższego czasu nie czułem nóg. Buchou wreszcie się nade mną ulitowała i pozwoliła mi na przerwę.

– Okay, tę część mamy już za sobą. W kolejce czeka trening mięśni, zaczniemy od pompek.

– D-dobrze.

Istny diabeł. Diablica-buchou! Z racji, że miałem poważne braki w podstawach, musiałem ćwiczyć o wiele więcej niż inni. Piony były zmuszone również do biegania najwięcej po polu walki, tak więc kluczową dla nas rzeczą było poprawienie naszej kondycji i zwiększenie mocy.

– Guwaa! – Buchou położyła bez żadnego wahania kamień na moich plecach w chwili, gdy robiłem pompki.

W takim przypadku magia była naprawdę użyteczna, ponieważ była w stanie podnieść go z łatwością. Gdyby tylko używała jej do noszenia bagaży…

SIADA

– Unnnnn…

Usiadła na nim. Nawet tak niewielkie zwiększenie nacisku wywołało u mnie ból…

– No, trzysta pompeczek. Zaczynajmy.

– Osu!

Gdybym nie był demonem, zmarłbym już setki razy.

Część 2[edit]

– Uooo! Pyszne! Naprawdę wyborne!

Jedliśmy kolację po całym dniu treningu. Na stole były same smakołyki. Zioła, zebrane wcześniej przez Kibę, zostały użyte jako składniki, a mięso pochodziło z dzika upolowanego przez Buchou. Pierwszy raz jadłem dziczyznę i była wspaniała! Buchou nałapała także pełno ryb. Teraz leżały upieczone i posolone i również smakowały przepysznie! Oprócz tego znajdowało się tutaj wiele innych rzeczy. – Ara-ara, mamy jedzenia pod dostatkiem, więc jedzcie, ile tylko zapragniecie.

Akeno-san zaserwowała dokładkę ryżu. Wszystko zostało przyrządzone przez nią! Och!! Dobre! Było naprawdę świetne! Wszyscy wcinali z zachwytem, no bo w końcu każdy z nas był zmęczony po całym dniu intensywnego treningu. Właśnie z tego powodu byłem w stanie zapełnić cały swój żołądek pokarmem. Teraz zdałem sobie sprawę, że większość bagażu było rzeczami używanymi w kuchni. Cały ten ciężki trening był wart, jeżeli teraz miałem jeść takie pyszności. Chyba nie powinienem był mówić tego na głos, ale Koneko-chan była w stanie zjeść bardzo dużo.

– Akeno-san, jesteś najlepsza! Chyba zostaniesz moją żoną!

– Ufufufu, daj spokój, zawstydzasz mnie. – Uśmiechnęła się, jednocześnie zakrywając swoje policzki dłońmi. Wyglądała świetnie w japońskim fartuchu.

– …To ja zrobiłam zupę.

Co!? Asia, która była tuż obok mnie, wyglądała na smutną. Bardzo się nadąsała. A więc zupa cebulowa była zrobiona przez nią. Chyba zrobiło się jej smutno, gdyż wychwalałem tylko jedzenie przyrządzone przez Akeno-san. Nalałem sobie miskę zupy i wypiłem ją duszkiem. Tak, była świetna!

– Pyszne, Asiu! Najlepsza zupa! Proszę o dokładkę!

– Naprawdę!? Jestem taka szczęśliwa… A teraz mogę być również z… Iseiem-san…

– Hmmm? Wybacz, nie usłyszałem końcówki. Co powiedziałaś?

– N-nie, nic! – pomachała przecząco dłońmi, choć zaczerwieniła się. Hm? Co próbowała powiedzieć?

– Teraz, powiedz Ise – zaczęła Buchou, robiąc wcześniej łyk zielonej herbaty. – Czego nauczyłeś się dzięki dzisiejszemu treningowi?

Odłożyłem pałeczki i odpowiedziałem z powagą:

– Jestem najsłabszy.

– Tak, z pewnością.

Chciało mi się płakać po jej szybkiej odpowiedzi.

– Akeno, Yuuto i Koneko posiadają ogromne doświadczenie w walkach, choć nigdy nie uczestniczyli w tego typu rozgrywkach, jednak są w stanie walczyć. Ale ty i Asia nie macie żadnego doświadczenia, lecz mimo wszystko twój Sacred Gear i zdolność uzdrawiająca Asi nie mogą pozostać zignorowane. Nawet jeśli przeciwnik wie o nich. Chcę, żebyście byli przynajmniej w stanie uciec przed wrogiem.

– Uciec?… To naprawdę jest takie trudne?

Przytaknęła na moje pytanie.

– Ucieczka jest również częścią strategii. Powrót w celu utworzenia nowej formacji jest zawodowym sposobem walki. Istnieją przypadki, w których wygrano mecz dzięki temu sposobowi. Jednak uciekanie, mając na ogonie potężnego przeciwnika, jest trudną sztuką. Jeżeli wróg ma w przybliżeniu moc równą twojej, nie ma żadnego problemu, jednak okazywanie komuś, kto przewyższa cię o lata świetlne, tego, że uciekasz, jest równoznaczne z wypowiedzeniem „zabij mnie”. Zatem sam widzisz, że jest to istotna część strategii. Muszę nauczyć ciebie i Asi tej bardzo przydatnej sztuki. Oczywiście nauczę was też, jak radzić sobie z przeciwnikiem w otwartej konfrontacji.

– Zrozumiano.

– Tak jest.

Odpowiedzieliśmy zgodnie z Asią. Rzeczą nieuniknioną było to, że Asia wcześniej czy później zostałaby wciągnięta w walkę, w końcu należała do domu Gremory… Musiałem mieć siłę, by przynajmniej móc ją chronić. W najgorszym scenariuszu chroniłbym ją własnym ciałem. Właśnie podjąłem taką decyzję.

– Po posiłku czas na kąpiel. Łaźnie są na zewnątrz, więc będzie wspaniale.

! Wraz ze słowami Buchou w mojej głowie zaczęły kłębić się zboczone rzeczy. Kąpiel!? Na dworze!? Na zewnątrz z pewnością znalazłoby się miejsce do podglądania! Podglądanie to właściwy sposób na takie coś! Tak! To nie grzech podglądać, jeżeli jest się mężczyzną!

– Ja nie zamierzam podglądać, Ise-kun – powiedział Kiba z uśmiechem.

– Ty durniu! – odpowiedziałem wściekły.

– Ara. Ise, chcesz nas podglądać? – Na słowa Buchou wszyscy spojrzeli się na mnie.

A niech to… Czułem się niezręcznie… Odczuwałem żal z powodu tego, że byłem zboczkiem. Jednak Buchou zaśmiała się.

– A może wziąłbyś kąpiel z nami? – zapytała. – Nie mam nic przeciwko.

Co! Poczułem jak prąd przepłynął przez moje ciało! Ku! Jej mowa zawsze mnie zadziwiała! Chciało mi się płakać z powodu tak wspaniałej propozycji!

– Co ty na to, Akeno?

– Również nie mam nic przeciwko, jeżeli ma to być Ise-kun. Zawsze chciałam umyć mężczyźnie plecy. – Akeno-san dała mi zgodę, a na jej twarzy widniał szeroki uśmiech!

Tak, chciałem żeby umyła mi plecy! Absurd! Zatem było okay!? Naprawdę okay!? Jak jeszcze bardziej nieostrożne potrafiły być dziewczyny z tego klubu!?

– Co z tobą, Asiu? Jeżeli chodzi o twojego ukochanego, Iseia, to zgodzisz się, prawda?

Na jej pytanie zaczerwieniła się i nic nie odpowiedziała, jednak po chwili milczenia przytaknęła głową. Wow! Nigdy bym nie pomyślał, że przytrafi mi się coś takiego! Wow wow wow wow wow!! Co powinienem był zrobić!?

– I Koneko, jakie jest twoje zdanie?

– …Nie.

Odrzuciła mnie!? Na chwilę pogrążyłem się w marzeniach, jednak była to normalna odpowiedź, jakiej można było się spodziewać od normalnej dziewczyny! – Zatem nie. Szkoda, Ise – zachichotała.

Co do… Najpierw dały mi nadzieję, a potem strąciły prosto do otchłani… Doszedłem do tak szokującego wniosku i z tego powodu przed moimi oczyma rozpostarła się ciemność… Chlip… A było tak blisko… A więc spełnianie niemożliwego marzenia pozostawało wciąż niemożliwe… No cóż, zatem musiałem podglądać.

– …Jeżeli będziesz nas podglądał, nigdy ci tego nie wybaczę.

Guha! Koneko-chan zadała mi ostateczny cios! Jakby nie było, nie zgodziła się! A miałem nadzieję!

– Ise-kun, weźmy razem kąpiel. Umyję ci plecy.

– Zamknij się!!!!! Naprawdę cię zabiję, Kiba!!

Mojej złości dał upust krzyk, który rozległ się w całej posiadłości.

Część 3[edit]

Dzień drugi

Kiedy wstałem rano, zastał mnie ogromny ból mięśni. Trenowałem również w nocy.

「Przygotowałam ci specjalny program treningowy na noc.」

Buchou poinformowała mnie o tym, a trening ten był o wiele bardziej wyczerpujący niż dzienny. Wykonywałem więcej ćwiczeń i mimo to, że diabły w nocy były o wiele bardziej wytrzymałe, to i tak byłem na granicy swoich możliwości.

Już samo to, że musiałem dzielić pokój z Kibą, wprawiło mnie w zły nastrój. Kiedy z góry dobiegły mnie głosy dziewczyn, żałowałem, że byłem chłopakiem.

Poranek drugiego dnia był czasem nauki. Wszyscy zebraliśmy się w salonie i rozpoczęliśmy naszą edukację na temat diabłów. Mówili jakieś dziwne nazwy, toteż trudno było je wszystkie zapamiętać. Z powodu, że musiałem przyswajać rzeczy, których nawet nie rozumiałem, mój mózg smażył się. Kiedy wpompowali w nas nieskromną ilość informacji, Kiba zapytał mnie:

– Naszymi największymi przeciwnikami są aniołowie, którymi przewodzi Bóg. Jak w hierarchii nazywają się najwyżsi z nich? Jakie są ich imiona?

– Ummm, serafini, tak? Należą do nich Michał, Rafał, Gabriel oraz U-uriel?

– Poprawna odpowiedź.

Fu… Dobrze. Zapamiętałem, że ich imiona kończą się na „-ał” i „-el”, więc jakoś dałem sobie radę.

– Kolejną rzeczą jest nasz „Szatan-sama”. Jak się nazywają Yondai Maou-sama[3]?

– W porządku! Bułka z masłem! Zamierzam ich spotkać, kiedy tylko otrzymam parostwo! Zapamiętałem wszystkie ich imiona! Lucyfer-sama, Belzebub-sama oraz Asmodeusz-sama! I na koniec „żeńska Maou-sama”, którą naprawdę podziwiam, Lewiatan-sama!

– Poprawnie.

– Z pewnością spotkam się z Lewiatanem-sama!

Buchou powiedziała mi, że na czele diablic stoi Maou Lewiatan-sama. Powiedziała także, że jest to przepiękna Maou! Podobno będę miał szansę, żeby ją spotkać! Ku! Nie mogłem się doczekać! Jak piękna będzie? Pewnie przepiękna, w końcu była Maou-sama… Ha… Naprawdę chciałem ją zobaczyć.

– Teraz wymień imiona przywódców upadłych aniołów, których tak nie cierpisz.

Nadeszła ta pora. Imiona tych, których nienawidzę… W tym przypadku przywódców było najwięcej, upadli aniołowie mieli ich znacznie więcej niż pozostali. Ich imiona były bardzo skomplikowane, ale… udało mi się zapamiętać dwa z nich.

– Główna grupa nazywa się Grigori[4]. Ich wódz nazywa się Azazel[5], a jego zastępcą jest Szemhazaj[6]. Do tej pory byłem pewny w stu procentach. Imiona pozostałych to… Arearos[7], Barakiel[8], Tamiel[9]… i… Pene coś tam i Kokiane?

– Penemue, Kokabiel[10] i Samsiel[11]. Musisz zapamiętać je prawidłowo. To są podstawy podstaw. To tak jak z zapamiętywaniem nazwisk premiera i wicepremiera Japonii.

W jaki sposób!? Za dużo ich! Dwóch to wystarczająca ilość! Ciekawe czym się zajmowali pozostali przywódcy!? Rany, właśnie z tego powodu upadli aniołowie byli takim wrzodem na tyłku. Mimo wszystko pozostawali szumowinami. Dwadzieścia cztery na siedem obserwowali bacznie „Boże dzieci”, posiadaczy Sacred Gear. Właśnie z tego powodu zostałem zaatakowany, a Asia zabita. Upadli aniołowie utworzyli specjalną grupę, której zadaniem było wyszukiwanie Sacred Gear. Zapraszali wybranych posiadaczy do wstąpienia do nich, a w razie odmowy sami brali sobie Sacred Gear. Jeżeli nie miał on jakiegoś wielkiego znaczenia, zabijali posiadacza na miejscu. Naprawdę, byli największymi śmieciami na świecie. Pozbawiali życia nawet tych, którzy nie wiedzieli o istnieniu Sacred Gear. Tak było w moim przypadku. Byli największymi przeciwnikami diabłów, tak więc nie byłem w stanie się wycofać. Nie byłem w stanie przebaczyć tym, którzy zranili tak bardzo Asię!

W taki o to sposób uczono mnie o aniołach i ich upadłych braciach. Była to całkiem przydatna wiedza. Szczególnie musiałem zapamiętać rzeczy o stosunkach pomiędzy nami, a pozostałymi frakcjami. Następnie przyszedł czas na Asię, która zaczęła nas nauczać.

– Emm… Zatem ja, Asia Argento, wyjaśnię podstawy egzorcyzmów.

Och, klap-klap. Biłem brawo, a ona zaczerwieniła się. Rany, była taka śliczna.

– Um…ummmmm… W instytucji, do której należałam, wyróżniało się dwa typy egzorcyzmów.

– Dwa typy?

Asia przytaknęła na moje pytanie.

– Pierwszym z nich jest ten, który na co dzień spotykamy w filmach i książkach. Ksiądz czyta fragment z Pisma, a następnie używa wody święconej, żeby wypędzić nieczyste siły z ciała opętanego. Praktyki tego typu są znane jako „zwykłe egzorcyzmy”. A więc druga grupa, czyli „Inne” są tymi, które stanowią dla nas poważne zagrożenie.

Buchou przemówiła, gdy Asia przestała mówić:

– Ise, i ty go spotkałeś, jednak szczególnym zagrożeniem są Bóg oraz egzorcyści, którzy są pod skrzydłami upadłych aniołów. Walczymy z nimi od dawien dawna. Ich celem jest eliminacja nas, a z pomocą przychodzi im moc światła otrzymana od aniołów oraz tężyzna fizyczna ich ciał, które osiągnęły granice ludzkich możliwości.

Przypomniała mi o tym szalonym księżulku, którego miałem „przyjemność” spotkać. Zabijał nie tylko samych diabłów, ale także ludzi, którzy mieli z nami jakiekolwiek kontakty. Po prawdzie, nie chciałbym spotkać się z nim jeszcze raz.

Kiedy tak o tym rozmyślałem, Asia wyciągnęła ze swojej torby pewne rzeczy. Buchou chwyciła pewną buteleczkę z wodą i odnosiła się do tego tak, jakby trzymała coś naprawdę odrażającego.

– Teraz opowiem o właściwościach wody święconej i Biblii. Woda święcona, niezbyt rozważnym byłoby dotykanie jej przez diabła.

– Tak, zgadza się. Ty również nie możesz tego robić, Asiu. Twoja skóra zostałaby uszkodzona.

– Chlip… racja… Nie mogę dotykać już wody święconej. – Wyglądała na dość zaskoczoną na odpowiedź Buchou. No cóż, w końcu była diabłem. – Nauczę was, jak ją przyrządzać. Nie wiem, czy na coś się przyda, ale jest multum sposób na jej zrobienie.

Asia mówiła energicznie, gdyż znała się na tym najlepiej z nas. Yo, diabelska kapłanko! Gdybym coś takiego powiedział, z pewnością by się popłakała.

– Biblia. Już jako dziecko czytałam ją codziennie. Jednak teraz sprawia mi to wielki ból, więc czytam tylko po jednym zdaniu.

– To z powodu tego, że jesteś demonem.

– Jesteś diabłem.

– …Diabeł.

– Ufufufu, diabły doznają naprawdę mocnego uszczerbku na zdrowiu.

– Chlip… Nie mogę również czytać Biblii! – Oczy Asi zaszkliły się po tym, jak każdy jej to powiedział.

Słyszałem to już wcześniej od Buchou. Cierpieliśmy niezmiernie, gdy ktoś w pobliżu nas odczytywał na głos Biblię. Jeszcze tego nie doświadczyłem, jednak z pewnością doznałbym bólu z powodu nudów. Jednak Asia wciąż ją czytała, co oznaczało, że jeżeli będzie to robiła dalej, to umrze!

– Jednak to jest moja ulubiona fraza… O Boże. Odpuść takiej grzesznicy jak ja, która nie czyta Pisma… Auć!

Znów to zrobiła. Doznała bólu na skutek modlitwy do Boga. Och Boże, proszę nie wysłuchuj modlitw tego dziecka. Z takim akcentem zakończyliśmy naszą poranną naukę i rozpoczęliśmy trening.

Część 4[edit]

Było kilka rzeczy, które odkryłem podczas treningu. Byłem beztalenciem w walce mieczem. Nie miałem również talentu w sztukach walki ani w używaniu magii. A najbardziej bolesne było to, że byłem niesamowicie słaby. Im bardziej trenowałem z innymi, tym bardziej odkrywałem, jak bardzo byłem słaby.

Nie przydałbym się w grze. Nie miałem takich mocy jak Asia, a jedyne, w czym byłem dobry, było obieranie warzyw. No cóż, to też była niby część treningu. Byłem taki… słaby i bezużyteczny.


Część 5[edit]

Nocą. Leżąc w łóżku, spoglądałem na sufit. Minął już tydzień, odkąd przybyliśmy. Trenowałem i trenowałem każdego dnia. Powtarzaliśmy też różne bitewne formacje i kombinacje na nadchodzącą grę. Spojrzałem na Kibę, który spał spokojnie.

…Był naprawdę niesamowity. Im więcej razem ćwiczyliśmy, tym bardziej zauważałem różnicę występującą pomiędzy nami. Chyba nigdy nie dałbym mu rady w walce na miecze. Posiadał do tego umiejętność zdobytą dzięki talentowi i ciężkiemu treningowi, podczas którego prawie by zmarł z wycieńczenia. Ja również nie zmarłem. Jeżeli dawałbym z siebie wszystko, stałbym się silny jak Kiba? Ciekawe po ilu latach by to nastąpiło? A może raczej po ilu dekadach? Nie, może nigdy. A… w treningu magicznym, Asia rozwijała swoje umiejętności coraz bardziej. Opanowywała już żywioły ognia, wody i błyskawic. Jednak ja byłem w stanie stworzyć tylko magiczny blok wielkości ziarenka ryżu.

Ja… Kurwa! Nie mogłem tak leżeć bezczynnie! Wstałem i poszedłem do kuchni, napiłem się tam dużej szklanki wody.

– Ara? Nie śpisz? – głos Buchou dochodził z salonu. Kiedy się obróciłem, ujrzałem ją siedzącą za stołem.

– Ach, Buchou. Witaj.

– Co ty taki poważny? Mimo wszystko, dobrze wybrałeś sobie czas na nocną przechadzkę. Porozmawiajmy.

Wątłe światło świeczki trochę rozświetlało stolik. Diabły były w stanie widzieć w ciemności i dzięki temu mogliśmy trenować w nocy. Zatem świeczka ta była tylko do ozdoby.

Usiadłem naprzeciw Buchou. Ubrana była w czerwony negliż[12], na nosie miała okulary, a jej włosy były spięte.

– Hm? Buchou, czyżbyś miała problemy ze wzrokiem? – zapytałem.

– Och, to? To tylko taka ozdoba. Jestem w stanie myśleć bardziej racjonalnie, gdy mam założone okulary. Fufufufu, oto dowód, że przebywam w świecie ludzi zdecydowanie za długo – zachichotała.

Nawet w okularach wyglądała ślicznie… Jej negliż również prezentował się wspaniale! Na stole spoczywało mnóstwo papierów, które wyglądały na mapy i taktyki bitewne… Czyżby obmyślała po nocach plan?

Buchou zamknęła opasły tom książki, na okładce której widniał napis „STRATEGIA BITEWNA”.

– …Szczerze, czytanie tego nic mi nie pomoże – powiedziała robiąc głębokie westchnienie.

– Dlaczego tak mówisz?

– Gdy przeciwnikiem jest inny wysokoklasowy diabeł, moglibyśmy przystąpić do walki po lekturze tego. Ta książka jest napisana na podstawie wieloletnich obserwacji. Jednak problem jest inny.

– Co nim zatem jest?

– Sam Raiser. Naszym problemem jest to, że przeciwnik jest Feneksem. – Położyła przede mną otwartą książkę i wskazała palcem na jedną ze stronnic. Widniał na niej obraz przedstawiający ognistego ptaka z szeroko rozwartymi skrzydłami. – Od zarania dziejów mistyczna bestia, feniks, była postrzegana przez ludzi jako ptak, który reprezentuje życie. Jego łzy są w stanie wyleczyć każdą ranę, a krew daje wieczną młodość każdemu, kto się jej napije. Jest to swojego rodzaju legenda i tak też mówi się o tym w ludzkim świecie.

Jednak znajdował się dom, który był inny niż feniks. Byli oni diabłami, którzy dzierżyli rangę książęcą i byli wliczani do Siedemdziesięciu Dwóch Filarów. Diabelski feniks.

– Dla odróżnienia diabelskich feniksów od mitycznej bestii ludzie nadali im nazwę Feneks. Mimo wszystko domostwo Raisera ma takie same umiejętności, co feniks. Innymi słowy, nieśmiertelność. Właśnie z takim kimś przyszło nam się mierzyć.

Nieśmiertelność!? Z-zaraz! Zatem co!

– To oszustwo! – powiedziałem oburzony. – Nieśmiertelność! Przecież to jest jednoznaczne z byciem niepokonanym!

– Tak, są niepokonani. Nawet jeżeli zadasz im cios, ich rany od razu się goją. Ich płomienie nie pozostawią po tobie nawet kości. Osiem wygranych i dwie przegrane – oto wynik Raisera w Rating Game. Walczył dziesięć razy i wygrał osiem walk. Te dwie przegrał celowo w ramach przysługi dla domów, z którymi jest blisko. Można powiedzieć, że wygrał wszystkie swoje gry. Jest nawet kandydatem do tytułu w oficjalnych rozgrywkach.

…Co do… Zaniemówiłem. Już zrozumiałem, co miała na myśli mówiąc „problem”. Chodziło o Raisera! Myślała nad sposobem pokonania tego drania!

– Odczuwałam prawdziwy niepokój – mówiła dalej – kiedy się dowiedziałam, że Raiser został wybrany na mojego narzeczonego. Tak, naprawdę myślę, że otou-sama i reszta wybrała go w przypadku takim, przed jakim właśnie zostaliśmy postawieni. Wybrali Raisera nie pozostawiając mi żadnego wyboru. Wiedzieli, że kiedy doszłoby do walki, nie byłoby dla mnie ani cienia szansy.

Bez względu na to, jak silna była Buchou, jej rodzice wiedzieli, że nie było sposobu na to, żeby pokonała niepokonanego. To… to nie fair! Nie patrząc już na to czyją była córką, nie mogła uniknąć małżeństwa.

– Gdy Rating Game stał się popularny, najbardziej skorzystał na tym dom Feneksów. Przed wprowadzeniem gry diabły nie toczyły pomiędzy sobą tylu walk. Jednak gdy stały się one popularne, siła Feneksów wyszła na jaw. Ich domostwo reprezentuje najwyższą klasę, zajmuje czołowe miejsce w rankingu. Nieśmiertelność. Diabły po raz pierwszy zdały sobie sprawę z tego, jak bardzo straszna jest ta moc. – Gdy skończyła mówić, westchnęła głęboko.

Jeżeli naprawdę byli nieśmiertelni, to mogli powstać bez względu na to, ile razy odnieśliby porażkę. Pozostałe demony, w przeciwieństwie do Feneksów, miały ograniczone moce i kiedy tylko by się zmęczyły, Feneks wykorzystałby to i pokonał nas. Wow, mogli być naprawdę niesamowicie silni – to było nie fair!

I właśnie taki był nasz przeciwnik. Gdybyśmy nawet jakimś cudem zdołali pokonać armię bishoujo Raisera, to walka by się nie skończyła, dopóki nie pokonalibyśmy jego samego. Czy byliśmy w stanie tego dokonać? Czy aby na pewno nie będą oszukiwali?

Buchou zachichotała na widok mojej miny.

– Wiesz, że to nie jest tak, że w ogóle nie mamy z nim szans?

– Naprawdę!? – zapytałem z nadzieją.

– Tak. Są dwa sposoby na jego pokonanie. Pierwszy, standardowy, to pokonanie go za pomocą niesamowitej siły. Drugi to napieranie na niego tak mocno, aż straci wszelką wolę walki. Pierwsza metoda wymaga mocy Boga. Druga odnosi się do oszczędzania naszej wytrzymałości – jeżeli złamiemy w nim ducha, będzie to nasza wygrana. W takim przypadku nie zregeneruje się i przegra. Najłatwiejszym sposobem wydaje się pokonanie go mocą na równi bożej, która pozbawi go wszelkiej chęci do walki w jednym uderzeniu.

…Czy obie metody nie wymagały wiele wysiłku, aby je osiągnąć? Takie coś było w ogóle możliwe w naszej pierwszej walce? Nie, my musieliśmy to zrobić. Innymi słowy, przyjdzie nam walczyć tak długo, aż on sam powie: „Wskrzeszałem siebie już tyle razy, że straciłem wolę walki. Proszę, przebaczcie”. Oh yeah. Zastanawiała mnie tylko jedna rzecz.

– Buchou.

– Tak?

– Dlaczego nienawidzisz Raisera…? Dlaczego sprzeciwiasz się małżeństwu?

Na moje pytanie westchnęła. Raiser z pewnością był kobieciarzem i wyglądał na niezłą szumowinę. Jeżeli jednak pomyślało się o tym, co trapiło dom Buchou, to trudno było odrzucić takie małżeństwo.

– …Jestem Gremory.

– Co? Ummm, no tak…

– Nie, nie przedstawiłam się ponownie. Jestem osobą z domu Gremory, a nazwisko to będzie podążało za mną przez całe życie.

Och, chyba załapałem.

– Nie cierpisz tego? – zapytałem.

– To moja duma – odpowiedziała. – Jednak jest to dla mnie jednocześnie wielkim brzemieniem. Każdy patrzy na mnie jak na Rias z domu Gremory. Nikt nie traktuje mnie jako Rias. Właśnie z tego powodu tak bardzo lubię przebywać w ludzkim świecie – nikt tutaj nie zna mojej prawdziwej tożsamości, nikt nie wie, że jestem diablicą ze znanego rodu Gremory. Postrzegają mnie po prostu jako Rias. Naprawdę mi się to podoba. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam tego w diabelskiej społeczności i z pewnością nigdy nie będzie mi to dane. Kiedy jestem w ludzkim świecie, naprawdę czuję się sobą. – Miała zamyślone oczy, w których kryły się żal i rozpacz.

Właśnie opowiedziała mi historię, która nawet nie przyszłaby mi do głowy. Byłem Hyoudou Issei i nigdy nie odczuwałem niczego specjalnego do mojego imienia. Byłem po prostu sobą, synem mamy i taty. Bez względu na to gdzie bym się udał, wszyscy traktowali mnie jako Hyoudou Isseia. Nazwisko Gremory kroczyło cały czas tuż przy Buchou, co bardzo ją raniło. Mimo chwilowej odskoczni w ludzkim świecie, po małżeństwie z Raiserem wszystko byłoby znów takie samo.

– Chcę być z kimś – zaczęła znów mówić – kto będzie mnie kochał jako Rias. Takie moje małe marzenie… Niestety, Raiser postrzega mnie jako Rias z domu Gremory. I kocha mnie jako Rias Gremory. Właśnie z tego powodu go nienawidzę. Mimo wszystko, duma z bycia Gremory jest bardzo ważna. Może to wydawać się pokomplikowane, jednak nie chcę zapominać o tym małym marzeniu, które posiadam.

Zatem Buchou chciała być kochana jako Rias, a nie Rias z Gremory… Dziewczęce uczucia, hm. Jednak sytuacja była skomplikowana jeszcze bardziej z powodu sytuacji jej domu. Nie rozumiałem obu tych rzeczy – uczuć dziewczyn i funkcjonowania społeczności demonów. Nie wiedziałem też, co miałem jej powiedzieć. Ale…

– Ja lubię Buchou jako Buchou.

Powiedziałem to, co myślałem. Jednak ona spojrzała się na mnie ze zdziwieniem.

– Nie wiem nic na temat domu Gremory – mówiłem dalej z uśmiechem – czy też świata diabłów, jednak dla mnie Rias-buchou to po prostu Rias-buchou… Nnnuuu, nie rozumiem tego wszystkiego, ale dla mnie najlepsza Buchou to ta zwykła!

Hahaha, naprawdę byłem do dupy w rozweselaniu ludzi… Co? Buchou-sama? Nie miałem pojęcia czemu, ale zaczerwieniła się.

– B-Buchou, czy powiedziałem coś nie tak? – zapytałem.

– N-nie, nic! – powiedziała paniczne i potrząsnęła głową.

Co? Czy coś się stało? Cóż, nie będę w to wnikał.

– Jednak przeciwnik taki jak ten jest dla naszej genialnej Buchou dosyć trudną przeszkodą, prawda?

– Nie lubię tego słowa, genialna – odpowiedziała mi, wciąż zaczerwieniona.

– Dlaczego?

– Dar podarowany przez niebiosa… Dar w prezencie od Boga. Nie czuję się z tym dobrze. Mój talent pochodzi z korzeni rodziny Gremory i jest przekazywany z pokolenia na pokolenie. Odziedziczyłam go jako diabeł. Nigdy nie myślałam o tym jako o podarunku od Boga, bo i jest to niemożliwe. Moja moc należy do mnie i domu Gremory. Właśnie dlatego nie przegram. Jeżeli mam walczyć, wygram. Muszę. – Mówiła do mnie, jednak wyglądała tak, jakby mówiła do siebie.

Niesamowite. Była naprawdę silna. W porównaniu do niej…

– Buchou, jestem bezwartościowy. Na nic się nie przydaję…

Kiedy powiedziałem to, zrobiła zmartwioną minę.

– Ise?

– Zauważyłem, że stałem się silniejszy odkąd jestem przy twoim boku i trenuję ze wszystkimi, jednak jednocześnie… dostrzegam różnicę między nami. Kiedy trenuję walkę mieczem, zdaję sobie sprawę, jak silny jest Kiba i za nic nie będę taki jak on… W przypadku magii dostrzegam potęgę Akeno-san, a jednocześnie Asia staje się coraz lepsza w używaniu magii… A ja… A ja nie potrafię nic… Zachowuję się, jakbym był wszechpotężny, ale to tylko z tego powodu, że mam swój Boosted Gear… – Niespodziewanie z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Było mi bardzo przykro. Im więcej trenowałem, tym bardziej zdawałem sobie sprawę z tego, jakim słabeuszem byłem. Nie miałem za grosz talentu do walki. – Doszedłem do wniosku, że jestem najsłabszy… i najmniej użyteczny… Uważałem, że to nic, skoro jestem w posiadaniu takiego Sacred Gear. Właśnie z tego powodu śmiałem się prosto w twarz Raiserowi. „Nie rzucajcie pereł przed świnie” – świetnie do mnie to pasuje. – Rozpłakałem się na dobre. Płakałem żałośnie prosto przed Buchou. A ona wstała i usiadła obok mnie.

TULI

Buchou przytuliła mnie czule. Zaczęła mnie głaskać po głowie.

– Chcesz potwierdzenia, tak? Okay. Dam ci je. Jednak zanim to nastąpi, twoje ciało i dusza muszą odpocząć. Będę przy tobie, dopóki nie zaśniesz.

Wtedy nie wiedziałem jeszcze, o co jej chodziło. Jednak ciepło jej ciała koiło mojego ducha. To wystarczyło.

Część 6[edit]

Następnego dnia.

– Użyj swojego Boosted Gear, Ise – wydała mi rozkaz Buchou.

Pozwoliła mi na aktywację Sacred Gear, czego broniła mi odkąd tylko przybyliśmy w góry. A teraz mogłem go użyć… ale co powinienem był z nim zrobić?

– Twoim przeciwnikiem będzie Yuuto – powiedziała.

– Tak jest. – Kiba stanął przede mną po tym, jak Buchou go wezwała.

Co!? Miałem z nim walczyć!?

– Ise, aktywuj swój Sacred Gear. Tak… Zacznijcie walczyć za dwie minuty.

– T-tak! – Mój Boosted Gear pojawił się na lewej ręce tak, jak rozkazała Buchou.

– Boost!

[BOOST!!]

Sacred Gear wydał z siebie dźwięk, a ja poczułem nagły przypływ mocy. Właśnie została ona podwojona.

Po dziesięciu sekundach.

[BOOST!!]

Znowu została zwiększona. Czułem, jak mam coraz więcej siły. Wszystko było z tym w porządku, jednak nie mogłem zapomnieć o paru rzeczach. Myślałem, że nie było żadnych ograniczeń co do zwiększania mojej siły, jednak było zupełnie odwrotnie. Raz aktywowałem Sacred Gear by sprawdzić, jak długo mogę przyjmować kolejne dawki mocy, jednak już po paru minutach zemdlałem. A powód był prosty – moje ciało nie było w stanie przyjąć więcej. Po tym wszystkim zapytałem o to Buchou, a ona odpowiedziała:

「Załóżmy, że jesteś ciężarówką. Jeżeli załadują w ciebie towar o wiele cięższy, niż jesteś w stanie udźwignąć, co się stanie? Nie będziesz w stanie ruszyć, prawda? Właśnie tak to działa.」

Towar był odpowiednikiem mocy, która była podwajana. Jeżeli ilość załadowanych paczek będzie wzrastała, ciężarówka zacznie tracić prędkość, aż w końcu nie będzie w stanie się ruszyć. Innymi słowy, jeżeli moc przybierze zbyt dużą wartość, nałoży ona na mój organizm ogromne obciążenie. Właśnie z tego powodu mdlałem. Moje ciało, które było naczyniem, nie było w stanie pomieścić tej całej energii. Tak się działo, gdy trwało to przez kilka minut. Klejnot wydawał dźwięk [BURST], moje ciało robiło się strasznie ociężałe, a ja sam traciłem wszystkie zmysły. Mimo że na Sacred Gear nie było nałożonych żadnych ograniczeń, to sam użytkownik, którym byłem ja, stanowił ograniczenie. To była właśnie słabość mojego Sacred Gear. No, to była bardziej moja słabość, w końcu nie była to wina Sacred Gear.

Udało mi się zwiększyć moc już ponad dwadzieścia razy od momentu, kiedy Buchou mi to rozkazała. Po tym czasie kazała zatrzymać Sacred Gear i rozpocząć walkę.

– Naprzód, Boosted Gear! – krzyknąłem.

[EXPLOSION!!]

Ten dźwięk oznaczał zatrzymanie zwiększania mocy oraz służył jako swojego rodzaju stoper. Kiedy dublowanie ustawało, mogłem walczyć z tą mocą przez pewien okres. Jego czas trwania zależał od moich czynności – im więcej się poruszałem i atakowałem, tym czas ten ulegał skróceniu. Oddziaływało to również na moją wytrzymałość, a kiedy byłem zmęczony, czas ten był odpowiednio krótszy. Jednym ze sposobów używania tego Sacred Gear było nie przyjmowanie żadnych ciosów. Zatem kiedy nie doznałem jeszcze żadnych obrażeń, a moja kondycja była w najlepszym stanie, był to najbardziej odpowiedni czas na jego użycie. Moja energia wzrastała, jednak była ona bardzo niestabilna w porównaniu z tą, którą posiadałem po zatrzymaniu mojego Sacred Gear. Jeżeli poruszałem się zbyt dynamiczne, istniało ryzyko, że cała moc przepadnie i powrócę do normalnego stanu. Zatem lepiej było zastopować wzrost energii, by po chwili znów go wznowić. Rozsądnym posunięciem było także uciekanie i krycie się przed przeciwnikiem w chwili zwiększania energii.

Teraz moje ciało znajdowało się w stanie nie do pomyślenia, a to za sprawą tych dwóch minut ciągłego dublowania mocy. Siła, którą odczuwałem, nie była normalna.

– Ise, chcę, żebyś walczył z Yuutem w tym stanie. Yuuto, pozostawiam go tobie.

– Tak jest, Buchou. – Kiba, po wysłuchaniu rozkazu, wyciągnął swoje bokutou w moją stronę.

– Ise, chcesz walczyć mieczem czy też za pomocą gołych rąk? – Buchou zapytała mnie o mój styl walki. Ummmm, nawet gdybym miał bokutou, nie byłbym w stanie go wykorzystać…

– Będę walczył gołymi rękoma!

– Okay. Zatem zaczynajcie.

Również przyjąłem pozycję do walki. No cóż, była to w końcu pozycja nowicjusza.

ŚWIST

Kiba zniknął z zasięgu mojego wzroku! Cholera! Cechą Skoczka była szybkość! Niech to, miał boską szybkość! Gdy tylko straciłem go z widoku, to z pewnością zaatakuje…

BĘC!

Jego cięcie trafiło prosto we mnie, jednak odparłem je ramieniem. Tak! Byłem w stanie!

– ! – na twarzy Kiby zawitało zaskoczenie.

Uśpiłem jego czujność! Uderzyłem prosto w niego.

ŚWIST

Znów zniknął, a moja pięść przecięła powietrze. Niech to! Ominął mój cios! Zaraz, gdzie się podział? Starałem się go odnaleźć poprzez rozglądanie się dookoła, ale przepadł…! Jeżeli nie miałem go przede mną ani po bokach, to na pewno był z tyłu! Jednak kiedy się odwróciłem, nie było go.

! Nade mną!? Kiedy podniosłem głowę do góry, ujrzałem Kibę nacierającego wprost na mnie.

BĘC!

Usłyszałem nieprzyjemny dźwięk. Guhaaa! Oberwałem w głowę! Bolało!

– Auć…

Nie mogłem nadążyć za tym wszystkim. Nie zauważyłem momentu, w którym on mnie uderzył, a ja spróbowałem go kopnąć.

ŚWIST!

Znów ominął mój cios! Niech to! Jeżeli moim przeciwnikiem będzie Skoczek, to będę miał z nim niezłe urwanie głowy!

– Ise! Strzel blokiem magii! Kiedy go uformujesz, wystrzel kształtem, który najłatwiej ci sobie wyobrazić! – otrzymałem od Buchou kolejny rozkaz.

Bloczek magii? Ja? Teraz? Nie miałem pojęcia, czy trafię, ale nie miałem czasu na zastanowienie! Będę posłuszny rozkazom Buchou! Zebrałem energię przepływającą przez moje ciało w dłoni. Uformował się w niej mały blok, przypominający ziarenko ryżu. Mały jak zawsze! Wystrzeliłem go w stronę Kiby!

I nie mogłem uwierzyć własnym oczom.

GUOOOOOOOOOOOOOOOOO!

Ale olbrzymi! Magiczna kula rozmiarów ziarna ryżu przybrała na wielkości, gdy nią strzeliłem! Osiągnęła rozmiar ogromnego głazu! Co!? Już załapałem! Oto moc Boosted Gear! Ogromny blok magii zbliżył się do Kiby. Jego prędkość również była niczego sobie.

ŚWIST

Kiba z łatwością go uniknął. No cóż, żadne zaskoczenie. Jednak to nic nie znaczyło, jeżeli nie trafiłem. Tak przynajmniej myślałem, jednak po kilku sekundach zobaczyłem, jak bardzo się myliłem. Magiczna kula poszybowała dalej, prosto w górę, która znajdowała się za nami.

BUUUUUUUUUUUUUCH!

Góra wybuchła z ogromnym hukiem i błyskiem!! Cooo? Cooo!? Coooooooooooooo!?

… Ta magiczna kula, którą przed chwilą wystrzeliłem, właśnie spowodowała zniknięcie pojedynczej góry… Miała w sobie olbrzymią dziurę. Jej wygląd diametralnie się zmienił.

…Co? Serio? Wysadziłem ją w powietrze? No zaraz, przecież to góra… Skalista góra. Z powodu tego wszystkiego nie wiedziałem, co powiedzieć.

[RESET]

Rękawica wydała dźwięk, a ja poczułem jak energia wypływa ze mnie. Najwidoczniej czas dobiegł końca. Czułem, jak moje ciało traciło siły. Czułem wewnętrzną pustkę. Wyglądało na to, że zużyłem całą moją magiczną energię.

– Koniec.

Buchou zakończyła nasz pojedynek. Kiba opuścił swoje bokotou, a ja usiadłem na ziemi. Góra zniknęła… Moje serce biło jak szalone z powodu tego zajścia. Czy ja to naprawdę zrobiłem…? Wciąż nie mogłem uwierzyć. Tak potężny atak jak ten wyszedł z mojej dłoni…

– Dobra robota. Teraz wysłucham waszych wrażeń. Kiba, jak było?

– Mówiąc prawdę, jestem zdumiony. Chciałem zakończyć pojedynek w pierwszym natarciu.

Co? W pierwszym? To, które zablokowałem?

– Jednak nie mogłem przełamać się przez jego defensywę. Skupiłem się na jej złamaniu. Spróbowałem również znokautować go drugim uderzeniem, ciosem z powietrza, jednak to również zawiodło. Hahahaha – odpowiedział, śmiejąc się. Wyciągnął bokutou przed siebie, tak, by wszyscy je mogli zobaczyć.

… Było pęknięte na pół.

– Wzmocniłem je za pomocą magii – mówił dalej – jednak nie przyniosło to pożądanych rezultatów, gdyż ciało Iseia-kun było po prostu zbyt mocne. Jeżelibyśmy kontynuowali to, nie miałbym innego wyboru niż bieganie dookoła, gdyż moje bokutou pękło.

– Dziękuję, Yuuto. Teraz ty, Ise.

Jak było…? Co to ona mi wczoraj powiedziała? Że da mi potwierdzenie.

– Ise, powiedziałeś mi, że jesteś najsłabszy i nie masz żadnego talentu, tak?

– T-tak.

– Jest to tylko częściowo słuszne stwierdzenie. Ty, zanim nie aktywujesz swojego Sacred Gear, jesteś rzeczywiście słaby. Jednak stajesz się zupełnie inną osobą, kiedy używasz mocy Boosted Gear. – Buchou wskazała na górę, która przed chwilą znikła. – Ten atak jest jednym z cech rozpoznawczych wysokoklasowych diabłow. Jeżeli trafisz nim, większość istot po prostu wyparuje.

Naprawdę!? Tak, z pewnością ten atak wyglądał na taki potężny.

– Twoje ciało – ciągnęła dalej – które przeszło przez trening, stało się naczyniem, które jest w stanie obsłużyć tak potężny Sacred Gear. Nawet teraz potrafiło sprostać zwiększaniu mocy. Widzisz? Mówiłam ci o tym wcześniej, prawda? Możesz stać się najsilniejszy, jeśli tylko poprawisz swoje podstawowe umiejętności. Im wyższa jest twoja własna siła, tym bardziej będzie mogła ona wzrosnąć. Podstawowa kondycja wzrasta od „jednego” do „dwóch”. Nawet coś tak niewielkiego powoduje, że stajesz się silniejszy.

… Moja siła jest niesamowita? Wciąż nie mogłem uwierzyć w siebie, a Buchou powiedziała to do mnie z taką dumą i pewnością.

– Jesteś kluczowym elementem gry. Twój atak jest decydujący dla przebiegu bitwy. Jeżeli walczyłbyś w pojedynkę, mogłoby to być niezbyt przyjemne, ponieważ nie mógłbyś jednocześnie odpierać ataków i zwiększać swojej mocy. Jednak walka ta będzie walką drużynową. Będą osoby, które będą cię wspierać. Zaufaj nam, a staniesz się silniejszy. Damy radę. Zwyciężymy!

Silniejszy…? Ja?

– Pokażmy to tym, którzy tobą gardzili. Nie ma znaczenia, czy przeciwnikiem jest Feneks czy też nie. Musimy pokazać im potęgę Rias Gremory oraz jej podwładnych!

– Tak! – wszyscy odpowiedzieli jej silnymi głosami.

Tak! Miałem przy swoim boku Buchou i resztę! Stanę się silniejszy! Przy ich boku dam radę! Pokonam Raisera Feneksa!


Po wlaniu w moje serce nowego zapału, reszta treningu przebiegła szybko i sprawnie. Nadszedł wreszcie długo oczekiwany dzień.


Odnośniki tłumacza[edit]

  1. Drewniany miecz do ćwiczeń, zwykle o kształcie katany.
  2. Osu! jest odpowiedzią na rozkaz.
  3. Yondai Maō – Czterej Wielcy Szatanowie
  4. Jako aniołowie zostali zesłani na ziemię przez Pana, by opiekowali się ludźmi. Ostatecznie zawiedli oni jednak zaufanie Stwórcy. Karą za ich występki było zesłanie do Gehenny (Jud 1:6), co oznaczało degradację w anielskiej hierarchii (uznanie, iż są równi demonom).
  5. Jego imię oznacza "Bóg umacnia", a z hebrajskiego "ten, który się oddalił"
  6. Semyazza, Amezjarak, Amazarek, Semjaza, Szamjaza, Simchazi, Aza - pierwotnie przed buntem przeciw Bogu najpotężniejszy anioł w niebie, był Serafinem. Według Moïse Schwab Szemhazaj i Azazel to jeden i ten sam anioł
  7. Także Armaros, Armers, Farmaros, Abaros.
  8. Barakijal, Barakel.
  9. Tamel, Temel, Tamuel.
  10. Kakabel, Kochbiel, Kokbiel, Kabajel, Kawkabel, Kochab – „gwiazda Boża”.
  11. Samsapiel, Samsawiel, Szasiel
  12. Niekompletny ubiór, który ktoś ma na sobie, zwykle dzienna lub nocna bielizna.


Cofnij do rozdziału II Wróć do strony głównej Przejdź do rozdziału IV