High School DxD - Tom 5 Odyn

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Żywot 3: Smok i kot![edit]

ODYN[edit]

– Ale siara.

Słowa te padły z ust mojego zastępcy, Semyazzy. Znajdowaliśmy się w pomieszczeniu konferencyjnym na terytorium Maou.

Mówiąc w myślach „To nieporozumienie”, napiłem się herbaty.

Dnia, kiedy została zorganizowana impreza, uderzyła Brygada Chaosu. Mówiąc dokładniej, lepiej byłoby powiedzieć, że „tak się wszystko zakończyło”.

Nikt się nie spodziewał, że wygnany diabeł klasy SS, Kuroka, która jest poszukiwana w całych Zaświatach, pośle na przeszpiegi swojego chowańca.

Następnie rodzina Rias Gremory i diabeł najwyższej klasy, Tannin, spotkali się z nią i ją przegonili.

Sprawę udało się rozwiązać jak najmniejszymi kosztami, jednak bezproblemowe wkroczenie na przyjęcie niechcianej istoty wzbudziło w innych wątpliwości co do oceny bezpieczeństwa przez diabły.

Wszyscy mogli zobaczyć wkurzenie Semyazzy-kun i Serafinów od aniołów. Cóż, nie mogłem im niczego zarzucić. Nigdy bym również się nie przyznał, że ja, Naczelnik Upadłych Aniołów, byłem wtedy pochłonięty trwonieniem gotówki w kasynie. Naruszenie wcześniej ustalonego traktatu było istnym gwoździem do trumny – stanowiło ono poważny problem.

Semyazza zdał mi raport:

– Napastnikami byli członkowie specjalnej niezależnej jednostki Brygady Chaosu, Drużyny Valiego, która składa się z Son Goku „Bikou”, nekoshou Kuroki, a także posiadacza Świętego Królewskiego Miecza Collbrande’a. Pojawienie się tej trójki z zespołu ludzi o straszliwych mocach jest czymś… A, zdolność zarządzania diabłów jest…

Ach, kiedy on zacznie po kimś jeździć, to nie widać końca. Cóż zatem, chyba skończyliśmy.

Wszystko udało się opanować. Rias i Koneko zostały wystawione na działanie silnej trucizny, ale szczęśliwie udało się ją usunąć z ich organizmów i obecnie obie wracały do siebie. Pomyślną rzeczą okazało się być osiągnięcie przez Iseia Łamacza Ładu, w końcu to właśnie przez to wszyscy byli cali. Każdy zdawał się to rozumieć.

Młodszej siostrzyce Maou, Rias, nic się nie stało. Sekiryuutei zrobił pierwszy krok naprzód. Przyjęcie zostało co prawda przerwane, ale jeżeli popatrzeć na to przez pryzmat całości zajścia, to zyskaliśmy więcej, aniżeli straciliśmy.

Z dala ode mnie, Tannin, będąc w postaci minismoka, wyczekiwał wraz ze starszyzną pojedynku między Rias, a Soną Sitri, który miał się niebawem odbyć.

– Jestem za panną Rias. Nie ma szans, by przegrała, w końcu jest z nią Sekiryuutei, którego trenowałem. Kukuku, jest z niego interesujący dzieciak. Ach, żeby w taki sposób macać piersi…

– Wiedza, która pojawiła się wraz z Azazelem, zdaje się rewolucjonizować Rating Game. Jeżeli zostanie źle wykorzystana, to w ciągu najbliższych sześciu miesięcy można spodziewać się ogromnych zmian na szczycie rankingu.

– To byłoby czymś dobrym. W końcu nic się nie zmieniało na przestrzeni parunastu lat, a może dzięki temu obejrzymy wreszcie jakieś ciekawe mecze.

Hahahaha, po opanowaniu sytuacji wszystko powróciło do normy. Czy Trzy Potęgi naprawdę się godziły na takie coś?

Nagle ktoś otworzył drzwi. Do pokoju wkroczyła osoba, której pojawienie się wprawiło wszystkich w niemałe zaskoczenie.

– Hmm, jak widzę obecne pokolenie nie jest już w stanie przywitać starca? – powiedział nasz gość.

Był to jednooki mężczyzna w starym kapeluszu. Jego biała broda była tak długa, że zdawało się, że sięgała aż do podłogi. Jego ubranie, o którym nie można było powiedzieć, że było wyszukane, składało się z pojedynczej szaty. Podpierał się kijem, ale nie miał go dlatego, że cierpiał na bóle pleców.

– Odyn.

Tak, ten mężczyzna był królem nordyckich bogów! Tuż obok niego stała walkiria w pełnej zbroi.

– Och, och, kopę lat, starcze z północnego zadupia – przywitałem go.

Odyn chwycił się za brodę.

– Tak, kopę lat, dzieciaczku upadłych aniołów – odpowiedział. – Widzę, że zakumplowałeś się z tymi, z którymi jeszcze nie tak dawno toczyłeś bój na śmierć i życie, ale… Wciąż chodzi ci po głowie coś przebiegłego?

– Hah! My młodzi, w przeciwieństwie do wiejskich bogów, którzy pokój osiągają jedynie tradycyjnymi metodami, posiadamy otwarte umysły. Przykładamy większą wagę do rozwoju, niż do trzymania się przeżytych sposobów myślenia, które sprawiają jedynie problemy.

– To charakterystyczne nastawienie przegranego, typowe dla osób o słabej woli. Zresztą czego się spodziewałem, jesteście zbieraniną bachorów, którzy utracili swojego Boga i Maou.

Ten staruch… jego usta, jak zawsze, nie zamykały się.

– Mówi się na to stawaniem się niezależnym i samodzielnym, starcze.

– Wybaczcie, ale na widok tylu dzieciaków, które udają, że robią coś ważnego, nie mogę powstrzymać się od śmiechu.

Tch. Przy takiej rozmowie nigdy nie dojdziemy do porozumienia.

Nagle Sirzechs powstał i przywitał naszego gościa.

– Minęło dużo czasu od naszego ostatniego spotkania, Boże Bogów Północy, Odynie-dono – powiedział diabeł.

– Sirzechsie, przybyłem z powodu twojego zaproszenia do wspólnego obejrzenia gier – odrzekł starzec. – Jednak wy również nie mieliście łatwo. Potomek pierwszego Lucyfera jest teraz Hakuryuukou i co więcej, stał się terrorystą. Przyszłość diabłów nie rysuje się zbyt kolorowo.

Odyn powiedział to, by mu dopiec, ale Sirzechs uśmiechnął się.

Wzrok starca powędrował z Sirzechsa na Serafall, która siedziała tuż obok.

– Przy okazji, Serafall – powiedział. – Jak ty wyglądasz?

Miała na sobie strój czarodziejki z jakiegoś anime. Co się dziwić, w końcu starzec również był miłośnikiem cosplayu.

– Ara, Odynie-sama! To ty nie wiesz? To strój magicznej dziewczyny! – Obróciła się dookoła, po czym zapozowała z pacyfą.

Hej, zdajesz sobie sprawę, że właśnie rozmawiasz z Bogiem Północy?

– Hmm, zatem takie coś jest teraz modne wśród młodych. Niezłe. Tak, tak, całkiem dobre.

Pieprzony zboczony staruch. Łapiąc się za podbródek, jego wzrok powędrował na majtki i nogi Serafall.

Jednak ktoś nie stał bezczynnie i zainterweniował. Była to wcześniej wspomniana walkiria.

– Odynie-sama, nie wolno ci robić takich rzeczy! Reputacja Vallhali legnie w gruzach!

– Rajuśku, ale z ciebie sztywniaczka. Właśnie z tego powodu nie możesz znaleźć sobie chłopaka wśród legendarnych bohaterów.

Na jego słowa walkiria zalała się łzami. Hej, hej, co z nią?

– W każdym razie, jestem starą wojowniczką, która ani razu nie miała chłopaka! Ja także chcę go mieć! Auuuuuu!

Nie tylko Odyn westchnął. Starcze, jedna rzecz powinna wprawiać w płacz młodą kobietę i to tylko w łóżku.

– Przepraszam za nią – powiedział. – Jest ona moją obecną pomocnicą. Mimo swojej urody nie jest zbytnio przebojowa. A, i nie potrafi znaleźć sobie faceta.

Nie byłem w stanie pojąć, w jaki sposób wybierał sobie pracowników. Jakim cudem taka osoba mogła stanowić jego ochronę? Cóż, w sumie niczym złym nie było dowcipkować o sprawach innych osób.

Nagle Odyn powiedział do Sirzechsa:

– Sirzechs, Serafall, słyszałem, że członkinie waszych rodzin będą ze sobą walczyć, nieprawdaż? Rany, każecie mierzyć się swoim kochanym młodszym siostrzyczkom, ignorując fakt, że obie są dla siebie przyjaciółkami. Naprawdę źli z was ludzie. Istne diabły.

– Jeżeli nie będzie mogła poradzić sobie w takim starciu, to można zapomnieć o jej przyszłości jako diabłu – odpowiedział Sirzechs.

– I tak z góry wiadomo, że to moja Sona-chan wygra – wtrąciła się Serafall.

Cóż, każde z nich wierzyło w zwycięstwo swojej siostry.

Odyn usiadł na wolnym fotelu, po czym rzekł:

– Cóż zatem. Kwestia Brygady Chaosu jest naprawdę bardzo istotna, ale przybyłem na Rating Game. Na kiedy został wyznaczony termin?

Rozmowa o incydencie z dnia przyjęcia została odstawiona na bok i zaczęto dyskutować na temat gry, która miała się wkrótce odbyć. W końcu zostało na nią zaproszone wielu ludzi z każdej frakcji.

Wstałem, aby zrobić sobie przerwę od tego wszystkiego. Poszedłem wypocząć na sofie na korytarzu. Od tej całej rozmowy i konferencji VIP-ów zesztywniał mi kark.

Gdy tylko usadowiłem się na kanapie, pojawił się Sirzechs. No co jest, czyżby również się ukradkiem wymknął? Usiadł przy mnie, po czym przemówił:

– Azazel, zanim nie rozpoczęła się gra, mogę cię o coś spytać?

– O co chodzi?

– Gdyby przyszło ci stanąć do walki z Rias, kogo usiłowałbyś za wszelką cenę wyeliminować z jej grupy?

– Iseia, rzecz jasna. Każdy z nich odczułby jego stratę. Bo to właśnie on podtrzymuje nastrój i ducha całej rodziny.

Atmosfera podczas walki była istotna. Często zdarzało się, że zostawała ona zachwiana i było to powodem przegranej z jednej ze stron.

Ise stanowił emocjonalną podporę Rias i reszty. Powód takiego stanu rzeczy wydawał się być zrozumiały – parł naprzód bez poddawania się, bez względu na wszystko. Jego zachowanie stało się źródłem energii innych. Polegała na nim nawet jego pani.

Normalną rzeczą dla smoka było to, że przyciągał innych. Ise nie stanowił tutaj żadnego wyjątku. W końcu udało mu się wybrnąć z ślepego zaułka właśnie dzięki tej mocy.

Sirzechs splótł dłonie i powiedział poważnie:

– Sona będzie chciała właśnie tak zrobić.

Martwił się o swoją siostrzyczkę.

– Tak, jednak prawdziwy kłopot zacznie się dopiero wtedy, gdy im się to uda – odpowiedziałem szczerze. – Czy siła woli grupy Rias wzrośnie, czy też zmaleje? Bowiem na ich oczach Ise, jako Sekiryuutei, zostanie pokonany.

Cofnij do rozdziału III Powróć do strony głównej Przejdź do rozdziału IV