Tom 3 - Szkolna Wycieczka w Promieniach Słońca

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search
Diabły, upadłe anioły i nawet smoki są moimi towarzyszami, a to wspaniała rzecz.
A ja, Oppai Smok, jestem zarówno diabłem, jak i smokiem.
Pokonam wszystkich, którzy narażają dzieci na niebezpieczeństwo!

Walijski Smok kontra Smok Półksiężyca[edit]

Wydarzyło się to podczas meczu pomiędzy drużynami Sekiryuuteia Płonącej Prawdy oraz Rias Gremory.

Legendarny, Walijski Cesarski Czerwony Smok Ddraig, stanął naprzeciwko Legendarnego Smoka Zła Crom Cruacha. Obaj udali się do miejsca leżącego daleko od kopii Akademii Kuou, gdzie powinni obecnie przebywać Królowie ich drużyn, Rias Gremory i Hyoudou Issei. Obaj rozpostarli swoje skrzydła i polecieli w niebo, wpatrując się w siebie nawzajem. W przeciwieństwie do ciała Ddraiga, które należało do olbrzymiego smoka, Crom Cruach pozostał w swojej ludzkiej formie. Ddraig pomyślał, że w odległej przeszłości, jego przeciwnik pojawiłby się w swojej wspaniałej, smoczej formie. Jednak przez długie przebywanie w świecie ludzi uznał, że jego obecna postać jest najlepsza.

– Będzie ci łatwiej, jeśli wrócę do mojej pierwotnej postaci? – zapytał nagle Crom Cruach, zupełnie jakby odczytał myśli Ddraiga.

Ddraig był zaskoczony jego słowami i wyszczerzył w uśmiechu swoje kły.

– Z pewnością mówisz wspaniałe rzeczy, Legendarny Smoku Zła.

Obaj nadal się w siebie wpatrywali, gdy pozostawali na niebie. Skończyli wymawiać swoje imiona, co znaczyło, że pozostało im już tylko jedno. Obaj ruszyli na siebie jednocześnie i starli się ze sobą. Ich głowy zderzyły się!

BUUUUUUUUUUUUUUUUUUM!

Fala uderzeniowa była tak silna, że przebiła się przez niebo, a nawet dotarła do zabudowań pod nimi. Dachy i okna domów zostały zniszczone.

– Nadchodzę, Smoku Zła!

– A więc chodź, Niebiański Smoku!

Ich starcie przerodziło się w intensywną walkę na pięści. Nawet jeśli Ddraig zadawał ciosy pięściami, które były tak wielkie, jak ludzkie ciało Crom Cruacha, Legendarny Smok Zła nie odnosił żadnych obrażeń. Nie słabł, nie wycofywał się, a nawet nie został odepchnięty. Był całkowicie sprawny. Crom Cruach nawet nie zadrżał po otrzymaniu ciosów od najsilniejszego Niebiańskiego Smoka. Po prostu cieszył się z tego, uśmiechając się szeroko i zadając ciosy. Po tym jak Ddraig oberwał w twarz, rozniósł się nieprzyjemny dźwięk.

Ich policzki, nosy, usta, oczy, czoła i szczęki, musiały znosić lawinę straszliwych ciosów! Za każdym razem gdy Ddraig wyprowadzał cios, używał Wzmocnienia, będącego atrybutem Longinusa Daru Wzmocnienia. Niebiański Smok był naprawdę poruszony widokiem Crom Cruacha, który trwał niezłomnie, pomimo jego licznych, wzmocnionych ataków. Wprawdzie podczas pojedynku z Fafnirem Crom Cruach złamał rękę, ale zadawał ciosy tak, jak gdyby nic mu się nie stało. Liczne fale uderzeniowe, wywoływane przez ataki obu smoków, sprawiały że niebo się trzęsło, a budynki na ziemi waliły się, jakby je zbudowano z kart.

– Ha ha ha ha ha ha ha! – podczas tej walki Ddraig roześmiał się.

– Heh, podoba ci się to! Ale to w końcu zabawne!

Crom Cruach też był szczęśliwy, gdy odpowiadał na proste uderzenia, które trafiały w jego ciało. Obaj zaczęli broczyć krwią z nosów i ust. Ddraig uśmiechnął się, gdy przypomniał sobie swoje złote lata, sprzed czasów zapieczętowania w Boskim Darze. W tamtych odległych czasach smok, z którym teraz walczył, był silny ale słabszy od niego. Jednak kiedy Ddraig został zapieczętowany, Crom Cruach wmieszał się w świat ludzi, obserwował ich, trenował, wzmacniał i rozwijał samego siebie. Nagle Ddraig chwycił ciało Crom Cruacha w dłoń i zamierzał cisnąć nim o ziemię…. – Hmph. Crom Cruach w jednej chwili zwiększył swoją siłę i rozwarł palce Ddraiga. Nawet on był zaskoczony tą niedorzeczną mocą. Ten legendarny Smok Zła zdobył siłę, która pozwoliła mu przerosnąć samego siebie! Ddraig ponownie próbował uderzyć go głową, ale Crom Cruach uniknął tego ataku i zadał swojemu przeciwnikowi kopniaka w brzuch.

Buuum!!!!!!! Trzask!!!!!!!!!!!!

Kopniak Smoka Zła wbił się głęboko we wnętrzności Ddraiga. Na jego twarzy pojawił się wyraz bólu, kiedy zgiął się wpół. Crom Cruach poszedł za ciosem i uderzył przeciwnika w szczękę, przez co ten prawie stracił przytomność.

„Niedobrze, jeśli stracę teraz przytomność, to Crom Cruach spełni swoje plany!”

Ddraig, którego ciało trzęsło się z powodu urazu, zacisnął zęby i wziął się w garść. Zaraz potem zacisnął pięści i zadał cios. Smok Zła skrzyżował ramiona i próbował się bronić, ale w momencie uderzenia atak nie zranił jego rąk, a rdzeń ciała.

– Gaha!

Crom Cruach wypluł krew i oddychał głęboko z powodu brutalnego ataku. W momencie uderzenia, Ddraig użył mocy Przeniknięcia, która była jedną z jego specjalnych zdolności. Przesłał uderzenie z rąk przeciwnika do samego rdzenia jego ciała. Ta technika zadawała poważne obrażenia większości przeciwników już przy pierwszym ataku. Jednak Ddraig musiał zachować czujność, ponieważ jego przeciwnik był nadprzyrodzoną istotą, która pomimo tego, ataku doznała tylko lekkich ran.

Zaatakuję w najlepszym momencie, kiedy przeciwnik sam będzie chciał uderzyć i zaprezentuje lukę w obronie!

Crom Cruach nie zapomniał o Przeniknięciu. Atakował Ddraiga i wreszcie poczuł odpowiedź. Dlatego właśnie Przeniknięcie stało w sprzeczności z jego oczekiwaniami. Podczas walki, chęć do kontrataku sprawia, że traci się czujność i opuszcza gardę. Przeniknięcie było efektywne właśnie dlatego, bo niespodziewanie trafiało przeciwnika. Ddraig nauczył się tego ze swoich niezliczonych bitew. Zaraz potem napompował swój brzuch powietrzem i zionął ogniem w stronę Crom Cruacha! Oczywiście Smoka Zła nie stał w miejscu jak głupi, tylko szybko pozbierał się po ataku zadanym przez Przeniknięcie i zmienił swoją prawą rękę w smoczą, owijając ją jednocześnie potężną ilością aury.

– Nie pozwolę ci!

Crom Cruach żwawo wymachiwał na boki owiniętą aurą ręką, dzięki czemu potężny ogień Ddraiga został rozproszony. Tym razem to Smok Zła próbował napompować swój żołądek i zionąć ogniem. Z drugiej strony Ddraig też próbował to powtórzyć!

Naprzóóóóóóóóóóóóóóóóóóóóóóóóóóóóóód!

Oba smoki zionęły tak potężnymi płomieniami, że wszystko dookoła stanęło w ogniu. Ich moc była taka sama… Nie, Crom Cruach był potężniejszy, gdyż jego płomienie zaczęły powoli spychać ogień Ddraiga!

Styl walki, który wykorzystuje tylko jego własną wytrzymałość, aurę i ogień. Dzięki temu ten Zły Smok może się w ogóle ze mną mierzyć. Dodatkowo siła jego ognia jest większa i nawet musiałem użyć wzmocnienia. Jedyne co mogę powiedzieć to to, że jestem zaskoczony.

Obaj posiadacze Boskich Darów, Hyoudou Issei i Vali Lucyfer, walczyli już przeciwko Crom Cruachowi. Kilka razy walczył też z Niebańskimi Smokami, więc to oczywiste że stał się silniejszy. Ddraig użył nagle mocy Przeniknięcia i znacząco wzmocnił jej siłę, dzięki czemu jego płomienie zaczęły przebijać się przez ogień Crom Cruacha i zbliżać do ciała Smoka Zła. Jednak on to najwyraźniej przewidział, gdyż przestał ziać ogniem i próbował zrobić unik. Ddraig natomiast dalej atakował i ścigał Smoka Zła. Płomienie których Crom Cruach unikał, spadały na ziemię oraz budynki i podpalały je. Zabudowania topiły się i nawet ziemia ulegała zeszkleniu…

Kiedy Crom Cruach nadal robił uniki, lecąc jednocześnie po niebie z olbrzymią szybkością, szukał także luki w obronie swojego przeciwnika, gdyż zebrał już dostateczną ilość aury. Ddraig uniknął ataków wroga, nadal zionąc ogniem, a pociski aury które go nie trafiły, uderzyły w ziemię, wywołując duże eksplozje. Jeśli poleci jeszcze klika takich pocisków, to pole gry zostanie poważnie uszkodzone. Masa aury, która uderzyła w grunt, utworzyła w nim olbrzymi krater. Co gorsza, na tym się nie skończyło, a ich ilość dalej rosła. Pewnie będzie to trwało, póki jeden z nich nie zostanie pokonany, pole gry nie zniszczone, albo… zakończy się pojedynek pomiędzy Rias Gremory i Hyoudou Isseiem?

Ddraig vs Crom Cruach.jpg

Ddraig zamknął paszczę i przestał ziać ogniem, gdy zobaczył że jego atak daje niewiele i tylko niszczy pole gry. Zaatakował Croma z przodu, używając Przeniknięcia, i posłał go na dół. Natychmiast ruszył za nim i próbował wdeptać w palącą się ziemię. Crom Cruach w ostatniej chwili umknął spod stóp Ddraiga i zadał mu szybkiego kopniaka w prawe ramię. Ddraig odpowiedział, przyjmując obronną postawę, ale…

Pęknięcie…

Ddraig usłyszał nieprzyjemny dźwięk, co oznaczało że jego prawa ręka została złamana. Nie miał jednak czasu się tym przejmować! Natychmiast odpalił ze swojej ręki kulę aury, podobnej do Smoczego Strzału, którym posługiwał się jego partner, Hyoudou Issei. Jednak korzystanie z tego typu ataków było dla Ddraiga normą w czasach, kiedy jeszcze żył. Crom Cruach odbił ją jednak za pomocą prawej ręki. Gdy to zrobił, odbity pocisk pomknął prosto w niebo. Ddraigowi to jednak nie przeszkadzało i dalej atakował Croma kolejnymi pociskami, które on odbijał obiema rękami… Jak się można było spodziewać, z powodu rany lewej ręki nie mógł czasem nadążyć i kule aury trafiały w jego ciało, jednak on nie zwracał na to uwagi i zmniejszał dystans dzielący go od Ddraiga. Odbijane pociski Walijskiego Smoka leciały we wszystkie strony, wywołując potężne eksplozje i demolując okolicę. Dla Ddraiga były to zwykłe kule aury, ale dla ziemi było to ucieleśnienie zniszczenia. Były dostatecznie potężne, aby unicestwić grupę wysokoklasowych diabłów. Dodatkowo, Ddraig używał czasem Przeniknięcia na niektórych swoich pociskach, kiedy atakował jednocześnie normalnymi. Robił to naturalnie, więc przeciwnik nie miał o tym pojęcia. Nagle rozległa się potężna eksplozja.

– O choler…!

Smok Zła oddychał ciężko, przygnieciony tymi atakami. Kule aury obdarzone mocą Przeniknięcia dosięgły Crom Cruacha. Wymieszanie jednego takiego pocisku z mnóstwem innych było bardzo skuteczne. Wprawdzie doświadczony wojownik rozpoznałby różnice po sposobie w jaki przeciwnik odpala pociski, co pokazywało, że zdolność obserwacji była bardzo przydatna. Dlatego Ddraig każdą kulę aury posyłał w taki sam sposób. Gdyby ktoś był amatorem, zostałby rozgryziony przez doświadczonego przeciwnika, dzięki sposobowi w jaki używa swojej siły, jak porusza oczami lub źrenicami, albo w jaki sposób przepływa aura w jego ciele, podczas korzystania z mocy. Jego partner, Hyoudou Issei, nie opanował tego jeszcze, gdyż podczas korzystania z Przeniknięcia, używał dużej ilości aury i siły. Jednak walka z potężnymi istotami, takimi jak Crom Cruach czy bogowie, to już inna historia. Pociski aury połączone z Przeniknięciem, które niczym nie różniły się od zwykłych, dawały Crom Cruachowi nieźle popalić, ale… w końcu jednej z nich uniknął. To nie był zresztą przypadek, bo następnych też uniknął, mimo że ruchy Ddraiga, podczas odpalania pocisków z Przeniknięciem, niczym się nie wyróżniały. W końcu ilość kul aury których unikał była większa niż ta, która w niego trafiała!

– ….!

Ddraig nie potrafił ukryć zdumienia. Był zaskoczony zdolnością Crom Cruacha do adaptacji i reagowania. Istniała możliwość, że rozpoznał ataki Ddraiga dzięki samemu instynktowi i dopasował do niego swoje ruchy. Ale nawet jeśli by go o to zapytał, to pewnie otrzymałby tylko odpowiedź w stylu „Moje ciało po prostu samo zareagowało w ten sposób”.

Zmysł który miał od urodzenia.

Rozumiem, więc osiągnął już poziom Niebiańskiego Smoka.

Tak właśnie pomyślał Ddraig. W takim razie, nawet taki geniusz jak Vali Lucyfer nie byłby go w stanie pokonać, gdyż ten facet ciągle doskonali swoje zmysły podczas walki.

– Ostrzegałeś mnie, Ddraig! Więc jak? Nie mam nic przeciwko, abyś użył swojego Spopielającego Ognia Piekielnego! – oznajmił szczęśliwym głosem Smok Zła, którego twarz była pokryta krwią.

To był zakazany ogień Ddraiga, zdolny do spalenia wszystkiego. Kiedy coś podpalił, nie można było tego ugasić i palił wszystko na popiół. Ddraig nigdy go nie używał, jeśli nie było to naprawdę konieczne, gdyż wywoływał ogromne zniszczenia. Niebiański Smok uśmiechnął się.

– Nie mam nic przeciwko użyciu go na jakimś idiocie którego nienawidzę! Nie jest to jednak coś, z czego można korzystać w uczciwej walce! – oznajmił.

Crom Cruach roześmiał się, gdy usłyszał te słowa.

– Ha! Więc nie darzysz mnie nienawiścią! Sądzę że uznam to za komplement!

– Tak, po prostu jesteś głupkiem!

Crom Cruach roześmiał się szczerze.

– Ha ha ha ha ha! Temu nie mogę zaprzeczyć!

Crom Cruach śmiał się jak dziecko. Smok Zła, który zwykle nie okazywał żadnych uczuć, wył teraz ze szczerego śmiechu pośrodku pola bitwy. Jednocześnie jednak zmniejszył dystans dzielący go od Ddraiga i zadał mu cios prosto w twarz, mimo że zasypywał go deszcz pocisków! Kilka kłów, które Ddraig nosił z dumą, zostało złamanych i wypadło z jego paszczy na ziemię. Smok Walijski odpowiedział, zadając pięścią cios w głowę Croma. Wprawdzie Smok Zła zachwiał się na nogach, ale dalej stał wytrwale w miejscu i nie padł na ziemię. Jednak najwyraźniej też stracił kilka kłów, gdyż wypluł je na ziemię. Mimo tego zachował spokój i nie zmąciło to jego zadowolenia. Nagle zerwał z siebie swój czarny płaszcz.

– Wprawdzie nie chcę zniszczyć pola gry, ale potrzebujemy mocy do walki – oznajmił.

Gdyby w ogóle nie dbali o otoczenie, mogliby walczyć swobodniej. Dodatkowo, gdyby toczyli ze sobą walkę na poważnie w Podziemiu, albo świecie ludzi, bez trudu zrównaliby z ziemią całe miasto. Olbrzymie ilości aury, które emanowały z ich rąk, bez trudu unicestwiłby wszystko dookoła. Co nie znaczy, że nie mogliby walczyć bez niszczenia terenu, tak jak teraz.

– Cóż, powinniśmy się więc tym cieszyć, próbując jednocześnie nie zniszczyć pola gry.

Gdy Ddraig zionął ogniem, Crom Cruach próbował przedrzeć się przez płomienie i zaatakować przeciwnika. Smok to najsilniejsza istota na ziemi. Ci dwaj byli potężnymi potworami nawet wśród swojego gatunku i właśnie odnaleźli równego sobie przeciwnika. Od tego momentu kontynuowali swoją walkę za pomocą ognia, aury i pięści….

– Gaaaaaaaaaaaaaaaa!

– Haaaaaaaaaaaaaaaa!

I kiedy pojedynek pomiędzy nimi trwał dalej…..

– Król oraz Goniec Drużyny Rias Gremory zostali wyeliminowani z gry! Drużyna Sekiryuuteia Płonącej Prawdy odnosi zwycięstwo!

Komentator ogłosił taką wiadomość, i to tuż przed tym, jak Crom Cruach i Ddraig trafili się nawzajem pięściami w twarze. Obaj cofnęli cicho swoje ręce. Komunikat oznaczał zwycięstwo partnera Ddraiga, Hyoudou Isseia.

– A więc przegraliśmy, hmm? – powiedział Crom Cruach, biorąc głęboki wdech. – Która drużyna by nie wygrała, oznacza to koniec walki z Niebańskimi Smokami?

Jego słowa odnosiły się do Białego Cesarskiego Smoka, Valiego Lucyfera. Fakt że jest zarejestrowany w drużynie i bierze udział w Turnieju oznaczał, że nie miało znaczenia czy nadal jest w stanie walczyć, skoro mecz skończył się wraz z klęską Króla. Mimo tego zarówno Crom Cruach jak i Ddraig zostali ciężko ranni. Nawet jeśli nadal byli w stanie walczyć, doznali rozległych obrażeń. Ich kości były połamane, lub popękane, a w skrzydłach mieli pełno dziur. Ddraig dawno się tak nie namęczył. Całe jego ciało było pokryte ranami, a serce waliło tak, jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi. Siła Crom Cruacha z pewnością nie była żartem. Jeśli chodziło o surową moc, to był on najsilniejszy ze wszystkich uczestników Turnieju. Czy na widok tej walki pomiędzy najsilniejszymi smokami, bogowie i inne niższe istoty wezmą udział w następnym Turnieju?

– „On” nie jest jeszcze dostatecznie dorosły, prawda? – zapytał Crom Cruach, podnosząc z ziemi swój płaszcz.

Smok Zła patrzył w stronę miejsca, gdzie rozegrał się pojedynek pomiędzy Hyoudou Isseiem i Rias Gremory. „On”, musiał oznaczać Hyoudou Isseia.

– Ten dzieciak to cud, stworzony przez połączenie mocy Ophis i Wielkiego Czerwonego. Niezwykła istota. Jednak najwyraźniej tylko moc Ophis się zamanifestowała – dodał Crom Cruach.

– A ty nadal chcesz z nim walczyć? – zapytał Ddraig.

Smok Zła uśmiechnął się odważnie.

– Tak, chcę z nim walczyć. Jednak coś, co musi być waszym wpływem, każe mi mieć na niego oko.

Ddraig pokręcił głową.

– Nie, inne potężne istoty, świadomie lub nieświadomie, też gromadzą się wokół partnera.

Poczynając od Azazela, Ajuka Belzebub, pierwszy Sun Wukong, a nawet Śakra. Ci silni ludzie przyglądali się z zainteresowaniem początkom Isseia i jego wzrostowi.

– Jeśli mam się z nim zmierzyć, zrobię to wtedy, gdy obudzi się to, co nadal jest w nim ukryte. Pomóż przebudzić mu moc Wielkiego Czerwonego – powiedział Crom Cruach, po czym ruszył w swoją stronę.

– Co zamierzasz teraz robić? – zapytał Ddraig.

– Nadal jestem dłużnikiem Tannina, księżniczki Gremory i pani Fafnira. Pojawię się, jeśli zaczną się jakieś kłopoty – odparł Crom Cruach, nie odwracając się za siebie.

Kiedy Ddraig to usłyszał, zamyślił się.

„Najwyraźniej kobiety partnera mają coś, co przyciąga silne istoty, takie jak on sam.”

Dodatkowo Ddraig uznał że fajnie jest, kiedy najsilniejszy Smok Zła jest dłużnikiem kilku osób.

Żywot 0[edit]

– Ise-kun, czy będzie w posządku jeszli poroszpiesczasz mnie pszed wysieszką do Kioto…?

Pewnej nocy, przed naszą wyprawą do Kioto i premierą „Chichiryuuteia Oppai Smoka” w świecie tamtejszych youkai, leżałem na moim olbrzymim łóżku i konfrontowałem się z małym problemem! Rossweisse-san, której ubrania były w nieładzie, zbliżyła się do mnie! Przez rozpiętą bluzkę widziałem jej wielkie piersi, które kołysały się przed moimi oczami! Byłem zakłopotany tą sytuacją, a Rossweisse-san…

– Iszeee-kuuunn! Będę taka samooooooooootna, gdy zosztaniemy rozszdzieleniiiii!!

Była naprawdę pijana, kiedy się do mnie przytuliła! Wprawdzie uczucie jej miękkich piersi na mojej twarzy było wspaniałe, ale jednocześnie zalatywało od niej wódą…! Najwyraźniej jako formę zapłaty za wykonanie diabelskiej pracy, dostała od jednego ze swoich klientów ciasto z alkoholem… kiedy skończyła pracę i wróciła do domu, zjadła je i straciła nad sobą kontrolę. Nagle uśmiechnęła się szeroko.

– To było barzoooooo dobre ciasto! – powiedziała.

Sądząc po stanie w jakim się znajduje… Myślę że wypiła sporo alkoholu po tym, jak już zjadła ciasto… Jeśli chodzi o to „rozdzielenie”, to inaczej niż w zeszłym roku, jadę do Kioto wziąć udział w pewnym wydarzeniu, podczas gdy Rossweisse-san będzie miała pod opieką obecnych drugoklasistów, takich jak Koneko-chan i inni.

– Ale już uzgodniliśmy, że spotkamy się w Kioto, prawda? W końcu jesteś moją podwładną i powiedziałem, że będziemy mogli się spotkać poza wycieczką – powiedziałem do Rossweisse-san.

– Ale i tak będę szamotna!

W swoim pijackim stanie jednocześnie śmiała się i płakała. Naprawdę była z niej kłopotliwa onee-san… Cóż, jest jednocześnie słodka, więc nie mam nic przeciwko. Kiedy westchnąłem, Rossweisse-san pocałowała mnie! Byłem na to kompletnie nieprzygotowany i całkowicie mnie tym obezwładniła! Byłem szczęśliwy, ale ten smród alkoholu… Kiedy skończyła mnie całować, była w bardzo dobrym nastroju.

– He he he he, opuściłeś swoją gardę.

Pomyśleć, że upicie się dodało jej odwagi. Sądzę że na swój sposób było to urocze! Nagle Rossweisse-san zaczęła się rozbierać i próbowała nawet zdjąć majtki.

– To normalne. Jesteszmy zaręszeni, więcz poróbmy coś zboszonego! – powiedziała.

Po tych słowach stworzyła na moich rękach i nogach małe magiczne kręgi, które mnie całkowicie unieruchomiły! Uwaaa, byłem całkowicie unieruchomiony na swoim własnym łóżku! Zaraz potem Rossweisse-san zbliżyła się do mnie i próbowała się przytulić. Jej piersi latały tymczasem we wszystkie strony. Ona uśmiechała się jednak jak jakiś zboczeniec, a w jej oczach pojawiły się symbole miłości!

– He he, terasz nie uciekniesz. To nie problem, jeszli to twój pierwszy raz. Szprawię że będzie ci barzo pszyjemnie… He he he he he…..

Naprawdę zachowywała się teraz jak jakiś zboczeniec! Zaraz, przecież sama była dziewicą! Wow, pijana Rossweisse-san była jednocześnie seksowna i straszna!

– Teraz sztań szę ojszem dla naszych dzieci!

Rossweisse-san przytuliła się do mnie! N-nie, zostanę ojcem! Nagle przypomniałem sobie o kilku rzeczach. Cóż, nawet jeśli powiedziałem że jestem wdzięczny, za erotyczne rzeczy które mnie spotykają, to oboje jesteśmy wskrzeszonymi diabłami, więc tak szybko dzieci się nie doczekamy. Dodatkowo już obiecałem, że mój pierwszy raz będzie ze wszystkimi dziewczynami naraz, ale sądzę że nie ma to znaczenia, skoro było tyle dziewczyn nie dbających o zasady!

Kiedy Rossweisse-san próbowała zerwać ze mnie ubranie i uznałem że co ma być, niech będzie, rozległ się czyjś głos:

– Rozumiem… więc muszę przejść przez coś takiego, jeśli sama chcę mieć dziecko z Czerwonym Cesarskim Smokiem-dono.

Słyszałem ten czarujący głos już wcześniej! Mimo że byłem skrępowany, odwróciłem głowę i spojrzałem w kierunku z którego dobiegł! Zobaczyłem wtedy złotowłosą piękność, ubraną w białą szatę, która siedziała na moim łóżku! Za plecami miała też dziewięć lisich ogonów!

– Y-Y-Y-Y-Y-Yasaka-san!? – wymówiłem jej imię zaskoczonym głosem.

To Yasaka-san, przywódczyni youkai z Kioto, lisica o dziewięciu ogonach, a także matka Kunou! Nie spodziewałem się, że przybędzie do mojego domu! A może to iluzja wywołana przez magię Rossweisse-san!? Była pijana, więc mogło jej coś nie wyjść z czarami! Jednak ona sama też wyglądała na zaskoczoną, mimo swojego stanu. Nagle przetarła oczy.

– Czcigodna przywódczyni Kyuubi!? …Ach, to pewnie delirium. Chyba za dużo wypiłam.

W tym ostatnim masz rację. Jednak to oznacza że Yasaka-san nie jest iluzją i naprawdę przyjechała do mojego domu! Nagle Yasaka-san zakryła dłonią usta i wydała z siebie elegancki śmiech.

– Ho ho ho ho. Kunou i Czerwony Cesarski Smok przyjeżdżają do Kioto, więc przybyłam tutaj pomimo mojego wieku, za pomocą teleportu, z którego korzysta moja córka.

Mówisz poważnie!? To prawda że w trzeciej piwnicy naszego domu znajdował się specjalny pokój, z wielkim magicznym kręgiem transportowym… Nie pomyślałem jednak, że przybędzie tutaj za jego pomocą! C-cóż, biorąc pod uwagę fakt, że był połączonym ze światem youkai z Kioto, Urakioto, przybycie tutaj za jego pomocą powinno być możliwe, ale… i tak byłem zaskoczony nagłym pojawieniem się Yasaki-san! Nagle spojrzała na mnie z zainteresowaniem, gdy leżałem przykuty do własnego łóżka.

– Więc Czerwony Cesarski Smok-dono lubi tego typu rzeczy…

Pomyślała że to jakiś rodzaj erotycznej zabawy! Nie, nie! Jestem normalną osobą! Muszę jednak powiedzieć, że w przyszłości chciałbym robić takie rzeczy nie tylko z Rossweisse-san, ale też z Akeno-san. Mimo tego nadal jestem normalnym licealistą! Yasaka-san pokiwała głową.

– Nauczycielko-walkirio, proszę, nie przeszkadzaj sobie i kontynuuj. Będę patrzyła i uczyła się.

U-uczyła! Mama Kunou będzie się na mnie gapiła podczas jakiejś zabawy sado-maso z Rossweisse-san! Ale erotyczne rzeczy z pewnością są najlepsze! Moje serce waliło jak szalone, kiedy Rossweisse-san zbliżyła się do mnie…

–… Wypiłam… za dużo… Ja… Ja… – wybełkotała, po czym padła jak martwa na łóżko.

Najwyraźniej kiedy zobaczyła Yasakę-san, uznała ją za iluzję i zrozumiała że wypiła za dużo, po czym przeszła z trybu seksownego, do uśpionego.

– Wow. Najwyraźniej nauczycielka-dono poszła spać – powiedziała Yasaka-san, która się temu przyglądała.

Jednocześnie wyglądała na trochę rozczarowaną. Wprawdzie ja też byłem trochę, a nawet bardzo, rozczarowany, ale z drugiej strony tak będzie lepiej, gdyż nie wiedziałem co Rossweisse-san byłaby mi w stanie zrobić. Mimo tego nadal byłem przykuty do łóżka. Gdy westchnąłem z ulgą, Yasaka zaczęła się nagle rozbierać!

– Nie mam wyboru. Skoro przerwałam twoją ceremonię płodzenia dziecka, Czerwony Cesarski Smoku-dono, w ramach rekompensaty będę musiała teraz zostać twoją partnerką.

Jej biała skóra i olbrzymie piersi znalazły się na widoku!

– Ja też chcę urodzić dziecko Niebiańskiego Smoka – powiedziała Yasaka-san, kiedy się do mnie zbliżyła.

Przełknąłem gwałtownie ślinę! Usta Yasaki-san zaczęły się zbliżać do moich…! Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wparowała mała, lisia księżniczka! To Kunou! Dodatkowo towarzyszyła jej Rias. Kunou była zaskoczona i zła, kiedy zobaczyła mnie z Yasaką-san i Rossweisse-san (która spała)!

– Mamo! C-co to ma znaczyć!?

Wskoczyła na łóżko i wspięła się na plecy Yasaki-san.

– Ho ho ho. Chciałam ci wreszcie dać młodszego braciszka, albo siostrzyczkę.

– Mamo, jesteś zbyt odważna, a przy tym niegrzeczna wobec mieszkańców tego domu!

– Rozumiem, masz rację, Kunou.

Zaraz potem Yasaka-san spojrzała na Rias, której wyraz twarzy mówił, że nie była pewna jak ma zareagować.

– Dobry wieczór czcigodna przywódczyni Kyuubi. Może zejdziemy na dół i napijemy się herbaty?

Yasaka-san poprawiła swoje ubranie i zeszła z łóżka.

– Legalna żono Cesarskiego Czerwonego Smoka, przepraszam za moje zachowanie. Nie miałam wolnego od pracy od ładnych kilku lat i dlatego tu przyjechałam. Ho ho ho, nadal jestem młoda – oznajmiła.

– To prawda! Mama nadal jest młoda! – dodała Kunou.

– Dziękuję ci córeczko. Sądzę że teraz powinnam wypić filiżankę herbaty z legalną żoną-dono i wracać do Kioto – powiedziała Yasaka-san, głaszcząc Kunou po głowie.

Zaraz potem matka i córka opuściły mój pokój.

– R-Rias… Możesz coś zrobić z tymi więzami? – zapytałem Rias, która też wychodziła.

Ona uśmiechnęła się jednak wrednie.

– Sam znajdź jakiś sposób. Pewnie przez to, że Rossweisse była pijana, jej zaklęcie zostało rzucone bardzo topornie. Dodatkowo, jesteś przecież jej Królem, prawda?

Racja! Jest tak jak mówi! To naturalne że przełamię to zaklęcie, skoro jestem Królem Rossweisse-san! Z drugiej strony, ona….

– …zzz… Ise-kun… jesteś taki zboczony… Zobaczysz, uczynię cię ojcem…

Najwyraźniej flirtowała ze mną w swoim śnie… Naprawdę tak bardzo chciała urodzić mi dziecko…? Gdy występy Oppai Smoka w Kioto się zbliżały, w mojej sypialni doświadczyłem czegoś, co mnie jednocześnie cieszyło i zamartwiło. …Zastanawiałem się teraz, czy nasza wycieczka przebiegnie spokojnie w tym roku?

Żywot 1: Tak, w tym roku też jedźmy do Kioto.[edit]

Część 1[edit]

Dzień po nagłej wizycie Yasaki-san (wróciła do Kioto po tym, jak napiła się herbaty z Rias i resztą dziewczyn mieszkających w moim domu), my, członkowie Klubu Okultystycznego, mieliśmy po lekcjach zebranie, aby ustalić jaką atrakcję przygotujemy podczas tegorocznego szkolnego festiwalu, który będzie miał miejsce wkrótce po tym, jak wrócimy ze szkolnej wycieczki.

– Tak więc, ponieważ zostało mało czasu, musimy zdecydować co przygotujemy na następny szkolny festiwal – powiedział stojący przed tablicą Kiba do reszty członków klubu, którzy siedzieli na kanapie.

Irina podniosła rękę.

– A może urządzimy Okultystyczny Pałac, tak jak rok temu? Był bardzo popularny – powiedziała.

– Robienie po raz drugi tego samego jest nudne – odparła Xenovia, która pełniła funkcję przewodniczącej Samorządu Szkolnego.

– Od kiedy zostałaś przewodniczącą, stałaś się bardzo surowa – odparła Irina.

– Oczywiście.

Xenovia kiwnęła głową. Wygospodarowała sobie trochę czasu z zajęć samorządu, aby wziąć udział w naszym zebraniu. Okultystyczny Pałac, o którym wspomniała Irina, urządziliśmy podczas zeszłorocznego festiwalu, wykorzystując cały budynek starej szkoły. Zorganizowaliśmy wtedy takie atrakcje jak kawiarenka, którą obsługiwały nasze dziewczyny ubrane w urocze stroje, nawiedzony dom w którym straszyliśmy ja, Kiba i Gasper oraz przepowiadanie przyszłości, czym zajmowały się Akeno-san i Koneko-chan. Nasz pomysł okazał się być strzałem w dziesiątkę i bilety sprzedawały się jak świeże bułeczki. Ostatecznie sprzedaliśmy ich absurdalną ilość. Pewnie dlatego Irina uznała, że ponowne urządzenie tej atrakcji byłoby świetnym wyjściem.

Wprawdzie Rias oraz Akeno-san skończyły już liceum i poszły na studia, ale dalej byliśmy bardzo popularni, skoro mieliśmy w naszych szeregach dużo ładnych dziewczyn, a także dwóch przystojniaków, Kibę i Gaspera, którzy byli popularni wśród płci przeciwnej. Dodatkowo mieliśmy nowe, ładne członkinie, takie jak Le Fay, Bennia, Tosca-san, Kunou (zapasowa członkini), no i Ingvild. Mieliśmy więc więcej ludzi niż rok temu. Jednakże, tak jak powiedziała Xenovia, urządzanie po raz drugi tego samego jest nudne. Rias uważała zresztą podobnie.

– Może być trudno, jeśli chcemy zrobić coś lepszego niż rok temu – powiedziałem.

Wszyscy jednak zgodzili się z tym, że nie powinniśmy urządzać tego samego co ostatnio i zgłaszali własne propozycje.

– Może odegramy jakieś przedstawienie? – zaproponował Gasper.

Mamy jednak w szkole Klub Teatralny, więc wszyscy by uznali, że ich naśladujemy… Dodatkowo, nawet jeśli niektórzy z nas mają doświadczenie sceniczne dzięki występom w „Oppai Smoku”, to jakiego rodzaju przedstawienie miałby dać Klub Okultystyczny…?

– Może więc gotowanie? – zaproponowała Koneko-chan.

–W gotowaniu ja mogłabym pomóc – dodała Tosca.

Są już kluby które się tym zajmują. Dodatkowo, rok temu mieliśmy już kawiarenkę.

– A może po prostu zaprezentowalibyśmy efekty pracy naszego klubu? – zaproponowała Asia.

Niezły pomysł, ale nie jestem pewien co do zdjęć, prezentujących styl życia diabłów, aniołów oraz youkai. Jednak nie będzie to tak atrakcyjne, jak rok temu.

– A może nakręcimy film o okultystycznej tematyce? – zaproponowała Le Fay.

Na pewno jakiś klub powiązany z filmem przygotowuje już coś takiego, więc znów byłoby to kopiowanie…

– A może będziemy sprzedawać ciasteczka Ponurych Żniwiarzy z Królestwa Zmarłych? – zaproponowała Ponura Żniwiarz Bennia.

Była Skoczkiem Sony Sitri-senpai i córką potężnego Ponurego Żniwiarza Orkusa oraz ludzkiej kobiety. Wprawdzie te ciastka to ciekawy pomysł, ale… najwyraźniej składniki do nich były niebezpieczne. Nagle lisia dziewczyna, Kunou, uniosła rękę.

– A może nawiedzony dom z prawdziwymi youkai? …Co wy na to?

Zamyśliliśmy się nad tą propozycją. Tak, oprócz Kunou, mieliśmy wiele powiązań z nadprzyrodzonymi istotami, potworami oraz ludźmi, obdarzonymi supermocami…. Mimo tego, sprowadzenie ich wszystkich do zwykłej szkoły i pilnowanie, mogłoby być kłopotliwe.

– …

Tymczasem Ingvild przysnęła. Oczywiście nadal była leczona, ale pewnie jej senność osiągnęła szczyt, z powodu relaksującej atmosfery naszego zebrania. Mimo że na tablicy zapisano wiele propozycji, na nic nie potrafiliśmy się zdecydować… Prawdę mówiąc nie mogliśmy zapytać o radę poprzedniej przewodniczącej klubu, Rias, gdyż jej charyzmatyczne słowa mogłyby skonsolidować nasze opinie. Dlatego sądzimy, że o programie na szkolny festiwal powinni zdecydować wszyscy. Co więcej, sądzę że gdybyśmy wypytywali o to Rias, to pewnie powiedziałaby nam coś w stylu „Sami się nad tym zastanówcie”.

Zajęcia klubowe prawie dobiegły końca i ciągle nie osiągnęliśmy żadnego kompromisu. Kiba odłożył flamaster, którym pisał na tablicy.

– Wygląda na to, że na nic się dzisiaj nie zdecydujemy. Zakończmy to więc – powiedział.

– Proszę, przemyślcie to wszyscy do czasu następnego spotkania – poprosiła Asia.

Wszyscy odpowiedzieliśmy „Dobrze”, a Kiba spojrzał nagle na Xenovię.

– Pamiętajcie że Samorząd Uczniowski zacznie nas gnębić, jeśli nie podejmiemy decyzji – powiedział.

Xenovia skinęła głową.

– Racja. Będę was gnębiła bez litości, ale oczywiście też pomyślę, co powinniśmy zorganizować.

– Mamy coś do zrobienia, zanim zajmiemy się diabelską robotą, prawda? – powiedziałem do Ravel, kiedy zajęcia klubowe dobiegły końca.

– Zgadza się. Najwyraźniej Rias-sama też przyjdzie.

Ravel i ja musieliśmy się gdzieś udać, zanim zaczniemy codzienną pracę.

– Rozmawiacie o „tym”? – zapytała Xenovia.

– Tak, chodzi o Ryuuteimaru – odparłem.

Miejscem które odwiedziliśmy ja, Rias i Ravel, był instytut w Zaświatach, należący do Grigori. Prowadzono tu badania nad mobilną bronią, a także samolotami i czołgami z ludzkiego świata, mającymi na celu stworzenie własnych maszyn bojowych. Udaliśmy się do pewnego hangaru, gdzie zwykle przechowywano samoloty, więc był bardzo obszerny. Obecnie był tu jednak tylko mój chowaniec, magiczny okręt Ryuuteimaru, skíðblaðnir. Był niezwykle rzadkim przedmiotem, stworzonym przez plemię krasnoludów z nordyckiej mitologii, które stworzyło też Mjolnira Thora. Dostałem go od Surtra Drugiego, Wieży starszego brata Rias, Maou Sirzechsa Lucyfera.

Początkowo wyglądał jak zabawka, ale jest nazywany żywym okrętem, więc będzie rósł, wykorzystując jako źródło mocy, aurę swojego pana. Dodatkowo, w zależności od siły swojego właściciela, rosnąc, mógł przybierać najróżniejszą formę i ewoluować. Kiedy osiągnąłem Smoczą Deifikację, stał się olbrzymim statkiem, który mógł na swoim pokładzie pomieścić wszystkich członków mojej drużyny. Przybrał też smoczą postać. Jednak obecnie, Ryuuteimaru przechodził kolejną zmianę. Przed naszymi oczami znajdował się statek, poryty cienką, czerwoną błoną. Mój Ryuuteimaru owinął się nagle czymś, co przypominało kokon. Było tutaj pełno naukowców, którzy starali się znaleźć powód, dlaczego stało się coś takiego. Sam odkryłem to podczas treningu, kiedy wraz z ludźmi z mojej drużyny, zastanawialiśmy się czy uda się wykorzystać Ryuuteimaru w naszej strategi, i kiedy go przyzwałem, okazało się że znajduje się w takim stanie, co było zaskoczeniem dla wszystkich. Zaraz potem szybko skontaktowałem się z Grigori i poprosiłem ich, aby zbadali Ryuuteimaru. Dzisiaj przyszliśmy sprawdzić jego stan. Przyjrzałem mu się i zauważyłem że zmniejszył się, od kiedy owinął się tym kokonem! Był znacznie mniejszy niż ostatnio!

– Troszeczkę zmalał… – Ravel powiedziała na głos to, co sam myślałem.

To szokujące, że dotąd Ryuuteimaru powoli rósł, a teraz zaczął maleć!

– Ale przez ten kokon widać, że zachodzą w nim zmiany – powiedziała Rias, gdy przyglądała się okrętowi.

Tak, przez tą cienką czerwoną błonę było trochę widać… Że jego kształt bardzo się zmienił. …Nie przypominał już latającego okrętu, a raczej…

– Witajcie wszyscy – nagle ktoś nas pozdrowił.

Kiedy się odwróciliśmy, zobaczyliśmy obecnego naczelnika Grigori, Semyazza-san. On też brał udział w badaniach nad Ryuuteimaru.

– Co z nim? – zapytałem, patrząc na mojego chowańca.

– Z pewnością przechodzi jakieś transformacje, wewnątrz tego jakby kokona.

– Jak myślisz, w co stara się zmienić?? – zapytałem wprost.

– O to najlepiej zapytaj ekspertki… ta dziewczyna też bierze udział w badaniach.

Kiedy to powiedział, dołączyła do nas piękna dziewczyna o bladozielonych blond włosach. To Seekvaira Agares-san! Jest spadkobierczynią Rodu Agares, oraz obiecującą młodą diablicą, która wraz z Rias, Soną-senpai i Sairaorgiem-san, należy do Czwórki Nowicjuszy! Seekvaira-san uśmiechnęła się do nas.

– Witajcie, Rias-san, Hyoudou Isseiu-kun i Ravel Feneks-san.

– Seekvaira-san! Dołączyłaś do grupy badawczej! – powiedziałem, kiedy wymieniliśmy się już powitaniami.

– Tak, Dowiedziałam się czegoś ciekawego – odparła, bo czym dała znak abyśmy poszli za nią. – W każdym razie pozwólcie tutaj.

Poszliśmy za nią w stronę jednego z boków Ryuuteimaru. Seekvaira-san wskazała coś palcem.

– Sądzę że już to zauważyliście przez ten kokon, ale tutaj, tutaj, tutaj i z tyłu, pojawiły się wypukłości w kształcie dysz. Sądzę że mają pompować demoniczną moc… aurę i zwiększać prędkość – powiedziała.

Miała rację, faktycznie, przez cienki kokon dawało się dostrzec takie urządzenia. Wprawdzie poprzednio na jego kadłubie były już podobne rzeczy, ale tym razem ich rozmiar był znacznie większy…

– Co się z nim stało? Zamiast latającym okrętem… Chce stać się czymś innym…? – zapytałem.

– Sądzę… że nadal będzie w stanie latać. Jednak najwyraźniej zmieni się z latającego statku w obiekt latający – odparła Seekvaira-san.

– Czym on próbuje się stać? – mruknąłem.

Magiczny okręt. Jego cechy statku uległy zmianie… Także bandera z nazwą „Ryuuteimaru”, którą napisałem, zniknęła wraz z masztem i żaglami.

– Chodźmy na drugie piętro hangaru – powiedziała Seekvaira-san.

Odnosiłem wrażenie że jest szczęśliwa z tego powodu… To chyba nieuniknione, skoro lubi roboty i mechanikę, które są jej specjalnością, a może raczej hobby. Gdy już weszliśmy na drugie piętro, mogliśmy spojrzeć z góry na owiniętego kokonem Ryuuteimaru. Seekvaira-san znów wskazała coś palcem.

– Po obu bokach pojawiły się działa. Z pewnością będą strzelały olbrzymimi ilościami aury.

Seekvaira-san wyjęła tablet i pokazała nam zmiany które zaszły w Ryuuteimaru na trójwymiarowym modelu. Gdy dotykała palcami ekranu, wyraźnie mogliśmy zobaczyć działa na obu burtach statku. Potem dotknęła kilku innych miejsc.

– Na całym jego ciele są włazy które się mogą otwierać i zamykać. Przedyskutowałam to z ludźmi z Grigori i doszliśmy do wniosku, że może w nich być przechowywana broń.

…Olbrzymie dysze, działa i broń na całym jego ciele…

– Z pewnością staje się bojową maszyną – powiedziała Rias.

– Jeśli dalej będzie się tak rozwijał, to w przyszłości sam jeden w pojedynkę może bronić naszej bazy – dodała Ravel.

…Był uzbrojony po zęby hmm. Ryuuteimaru, o czym ty myślisz u licha? Nagle Seekvaira-san wskazała pewną część. Wszyscy skupiliśmy się na tym. Tam… było coś, co wyglądało jak dziura. Seekvaira-san zrobiła zbliżenie na ten fragment.

– Tu pośrodku jest jakaś dziura, w sam raz aby zmieścił się tutaj jeden człowiek. Jest twoim chowańcem, więc to miejsce musi być…

– Niesamowite…. – nagle czyjeś słowa przerwały wywód Seekvairy-san. Gdy spojrzeliśmy w tamtą stronę, zobaczyliśmy małą dziewczynkę, Ophis. Obok niej stało jej drugie ja, Lilith. Obie dziewczynki trzymały się za ręce. Zaskoczyło nas to ich niespodziewane przybycie do instytutu Grigori!

– Ophis! Dlaczego tu jesteś!?

– Przyszłam tutaj, ponieważ wyczułam wymieszaną energię Isseia i Wielkiego Czerwonego – odparła.

Na szyjach Ophis i Lilith znajdowało się coś cienkiego i długiego, co emanowało tęczowym światłem. Smok o długim, wężowym ciele. – Ophis, czy to coś na twojej szyi, to smoczątko Widmowego Smoka?

Zgadza się. Były Smoczy Król, staruszek Tannin, poprosił nas abyśmy przechowali jajo Widmowego Smoka, dopóki się ono nie wykluje. Wszystko poszło dobrze i z jaja wykluły się dwa bliźniacze smoczątka. Były one naprawdę małe, w porównaniu do rozmiarów jaja. Nazywano je też Tęczowymi Smokami, gdyż ich łuska lśniła siedmioma kolorami. Były piękne, nawet jeśli nadal były dziećmi. Najwyraźniej bardzo przywiązały się do Ophis, która dbała o jajo, dopóki się nie wykluło. Ophis pogłaskała po główce smoczątko, które owinęło się wokół jej szyi.

– Powiedziały że chcą się iść pobawić, ponieważ trochę podrosły.

Nadal uważam że są bardzo małe. Cóż, w dorosłej formie będą znacznie większe, więc sądzę że od teraz zaczną rosnąć. Dodatkowo te smoki brały czasem swój ogon w zęby i tworzyły wtedy symbol Ophis-Uroborosa, nieskończoność[1]. Czy to z jej powodu? Cóż, małe smoki to ciekawy temat, ale wróćmy do tego, co właśnie powiedziała.

– Czy on wykorzystuje twoją nieskończoność i ciało Wielkiego Czerwonego, dzięki któremu wróciłem do żywych? – zapytałem Ophis.

– Twoja czarna zbroja to najsilniejsza forma. Teraz jedyne co musisz zrobić, to zdobyć więcej doświadczenia i zwiększyć swoją własną moc. Dzięki temu staniesz się bardzo silny. Co innego jednak, jeśli poza sobą masz ucieleśnienie podobnej mocy. Wtedy moc Wieczności i Marzeń stanie się silniejsza – odpowiedziała Ophis, po czym zrobiła z dłoni pistolet i wymierzyła w Ryuuteimaru.

Zrobiła tak samo, kiedy po raz pierwszy spotkałem ją i Wielkiego Czerwonego. Nagle uśmiechnęła się.

– Moc Wielkiego Czerwonego. Oto odpowiedź na to coś.

—.

…Moc Wielkiego Czerwonego… Ta która znajduje się wewnątrz mnie…?

– Ophis, chcesz powiedzieć że….

Kiedy chciałem ją o coś zapytać, pojawił się nagle Semyazza-san i zaczął energicznie mówić:

– Ooch, Ophis, co za wspaniała okazja. Będzie w porządku, jeśli poproszę cię o opinię? Wydarzyło się coś podobnego do opisu z „Apokalipsy”…

Instynkt naukowca Semyazza-san-san płonął żywym ogniem i zaczął szybko mówić. Może dlatego, że spotkał tutaj Ophis. Rzadko można zobaczyć tą jego stronę. Jednak wszyscy szefowie Grigori byli naukowcami. Nawet poprzedni naczelnik, Azazel-sensei, lubił tego typu rzeczy, więc obecny też jest pewnie taki sam.

– Gdyby był tu Azazel-sensei, pewnie usłyszelibyśmy więcej szczegółów… Jednak to co powie Ophis, też może być dobrą wskazówką – powiedziałem.

– Masz rację. Szkoda że nie ma tutaj Azazela-sensei. Czy Belzebub-sama został o tym poinformowany? – zapytała Ravel.

– Tak, sądzę że jego eksperci dadzą nam znać, jeśli coś odkryje – odparła Seekvaira-san.

Wprawdzie nadal nie wiemy dokładnie co dzieje się z Ryuuteimaru, ale sądzę że możemy być spokojni, skoro zajmują się tym Grigori i Belzebub-sama. W końcu ja sam nic o tym nie wiem. Spojrzałem na Ophis, która była zasypywana pytaniami przez Semyazza-san-san. …Czarna Zbroja Boskiego Smoka była manifestację mocy wieczności Ophis. A to co zachodziło w Ryuuteimaru, było powiązane z Wielkim Czerwonym…

Podczas ataku olbrzymich potworów na Zaświaty, moje ciało zostało zniszczone przez truciznę Samaela, Pożeracza Smoków i ich najsilniejszego zabójcę. Jednak udało się je odtworzyć, dzięki pożyczeniu mocy Ophis i ciała Wielkiego Czerwonego. Dzięki temu moje ciało stało się czymś niesamowitym, skonstruowanym w ten sam sposób co cielsko Wielkiego Czerwonego, ale z użyciem mocy Ophis.

Smok Apokalipsy, Wielki Czerwony, Smok Uroboros, Ophis. Moc tych dwóch smoków przepływała przez moje ciało. Belzebub-sama powiedział mi poprzednio, że moc Wielkiego Czerwonego nadal była uśpiona. Kiedy zostanie przebudzona, awansuję na kolejny poziom…? Spojrzałem na moje ręce i zamyśliłem się nad tym.

Część 2[edit]

– Skoro mowa o Kioto, to wizyta w restauracji „Aoi” jest obowiązkowa, prawda? Ich pieczony leszcz jest naprawdę wyśmienity.

– Ara, ale smażony kurczak z restauracji „Ooraku” też jest pyszny. Dodatkowo, to miejsce polecała Serafall-sama.

– Pokażę wam ciekawe miejsce, gdzie potajemnie chodzą ludzie z Urakioto!

Noc przed wyjazdem. Dwie onee-san, Rias i Akeno-san, które skończyły się już pakować, rozmawiały w salonie z Kunou o Kioto. …Obie dziewczyny całkowicie weszły w tryb wycieczkowy i planowały gdzie pójdą zjeść, przeglądając jednocześnie przewodnik. Kunou była podekscytowana powrotem do domu. Nawet jeśli jedziemy dać tam przedstawienie „Oppai Smoka”, to i tak będzie to atrakcja, jakiej już dawno nie mieliśmy. Zwłaszcza dla Rias, która uwielbia Kioto. Chociaż jeździła tam z różnych okazji, jak na przykład Nowego Roku, albo ukończenia liceum. Jednak naprawdę kochała to miasto, więc musiała być bardzo szczęśliwa. Właściwie to lubiła wszystkie japońskie miejscówki turystyczne. Zapewne cieszyło ją też to, że jedzie tam ze wszystkimi, gdyż zwykle wszyscy byli zajęci swoimi sprawami i nie mieli na to czasu… Tymczasem Koneko-chan przeglądała szkolny przewodnik, siedząc na kanapie w salonie.

– Koneko-chan, do którego miejsca pójdziesz najpierw?

– Do Uji.

Ach, no tak, można się tego było po niej spodziewać.

– Masz zamiar spróbować tamtejszych słodkości, prawda?

Koneko-chan pokiwała energicznie głową w odpowiedzi.

– Tak. Przedyskutowałam już to z Ravel i planujemy spróbować japońskich słodyczy, kiedy jednocześnie będziemy odwiedzać świątynię Mimuroji.

Ravel planowała zwiedzać Kioto w towarzystwie Koneko-chan.

– Planujemy też odwiedzić tak znane miejsca jak Kiyomizu-dera i Kinkakuji, ale myślę że zrobimy to ostatniego dnia, skoro zobaczyliśmy już tyle podczas wakacji i Nowego Roku – powiedziała Ravel, która dołączyła do nas ubrana w piżamę.

Tak, odwiedziliśmy Kioto w Nowy Rok i wakacje. My, Klub Okultystyczny, dość często składamy wizytę w tym mieście. Nagle twarz Ravel przybrała zaniepokojony wyraz.

– Jednak się martwię. Czy to w porządku że mam się bawić, podczas gdy Ise-sama, Rias-sama i pozostali będę pracowali i mogą mnie potrzebować…

Zgadza się, podczas tej wycieczki, trwającej cztery dni i trzy noce, Koneko-chan, Ravel, Ingvild, Gasper, Nakiri i inni drugoklasiści, mieli zasadniczo taki sam grafik jak nasze występy Oppai Smoka. Można powiedzieć, że nasze harmonogramy nie były takie napięte i zmieszczono w nich zarówno wycieczkę jak i pracę, a i o czasie na zwiedzanie nie zapomniano. Dlatego Ravel, która zarządzała naszym grafikiem, mogła cieszyć się swoją wycieczką. Koneko-chan też planowała wziąć udział w przedstawieniach jako Piekielna Kocica.

Kiedy Rias usłyszała słowa Ravel, uśmiechnęła się.

– W porządku Ravel. Powinnaś cieszyć się swoją wycieczką. Wiesz że to jedyna taka twoja wyprawa podczas szkoły? Przygotowania do przedstawienia się skończyły, więc wszystko pójdzie gładko i sprawnie, a ty nie musisz się niczym martwić.

Akeno-san roześmiała się.

– Ufufu, Ravel-chan, nie powstrzymuj się i ciesz swoją wycieczką razem z Koneko-chan, Gasperem-kun, Ingvild-chan i pozostałymi. Sami też planujemy się pobawić po pracy.

– Zgadza się Ravel. To twoja cenna, szkolna wycieczka. Baw się dobrze z Koneko-chan i Gasperem-kun. Chciałbym ci też powierzyć Ingvild, która nadal nie przywykła do Japonii. Uważaj to za rozkaz od swojego Króla – dodałem.

Skoro Ingvild należy do mojego parostwa, została uczennicą drugiej klasy w Akademii Kuou. Mimo tego nie przyzwyczaiła się jeszcze do Japonii i bałem się, jak sobie poradzi w obcym miejscu. Dlatego chciałem aby Ravel i Koneko-chan miały na nią oko.

– Fufu. Och, Ise-sama, sądzę że nie mam innego wyboru, niż wykonać rozkaz mojego Króla. Skoro mam się jednak bawić w Kioto razem z Shirone, Ingvild-sama i innymi, to nie będę ci jednak mogła pomóc, jeśli nie będziesz mógł znaleźć chusteczki, albo sprawdzić grafiku.

– Hej, nie jestem dzieckiem!

Nagle do rozmowy wtrąciła się Kunou.

– Zostawcie Iseia mnie. Znam Kioto jak własną kieszeń!

Ravel skinęła głową w odpowiedzi.

– Ufufu, powierzam ci go więc. Ise-sama, skontaktuj się ze mną, jeśli coś będzie nie tak.

– Zrozumiałem – odparłem, po czym zwróciłem się do Ingvild, która siedziała w rogu pokoju. – Ingvild, ciesz się swoją wycieczką. Nie musisz się o nic martwić, dopóki jesteś z Ravel i Koneko-chan.

Ingvild uśmiechnęła się w odpowiedzi.

– Tak, nie mogę się doczekać. Ravel-san, Koneko-san, będę pod waszą opieką.

– Pozostaw to nam – odparły obie dziewczyny jednocześnie.

– Co, poważnie!? – nagle, zaskoczony krzyk Rossweisse-san przerwał naszą rozmowę.

Kiedy spojrzałem w tamtą stronę, niespodzianka, zobaczyłem Roygun Belfegor-san w białym kitlu i minispódniczce! Jej olśniewająco białe nogi były na widoku! Miała nawet okulary na nosie i naprawdę wyglądała jak lekarz!

– R-Rias-san, wiedziałaś że Roygun-san będzie tymczasowo pełniła rolę szkolnej pielęgniarki w Akademii Kuou!? – zapytała Rossweisse-san.

Nawet mnie zaskoczyły te słowa! Co!? Roygun-san będzie częścią szkolnego personelu medycznego!? Nasza szkoła była w końcu własnością Rodu Gremory, więc Rias powinna wiedzieć, że jakieś diabły są częścią personelu. Jak się można było spodziewać, kiwnęła głową.

– Tak, to była nagła decyzja. Cóż, długo byłoby o tym mówić, ale przez jakiś czas Roygun-san będzie wchodziła w skład naszego personelu medycznego.

T-to…...świetnie! Taka piękność będzie naszą pielęgniarką! Na pewno trafią się dranie, którzy będą do niej latali z byle skaleczeniem… Może sam się nawet celowo zranię, aby tylko trafić do gabinetu pielęgniarki! Nagle Roygun-san położyła mi dłoń na plecach z urzekającym wyrazem twarzy, zupełnie jakby wiedziała o czym myślałem.

– Jeśli będziesz czegoś potrzebował, to zapraszam. Zajmę się każdą twoją raną. Wiesz że nawet wyleczę cię z dziewictwa? – powiedziała erotycznym tonem.

Mówisz poważnie!? W takim razie ulecz mnieeeeee! Zaraz, więc cnota to choroba!? C-cóż, chyba nie ma sensu się tym przejmować.

– Ehem – nagle Rias kaszlnęła, co było też ostrzeżeniem dla mnie. – Przy okazji, przepraszam że proszę cię o to, mimo że dopiero co zostałaś zatrudniona, ale też pojedziesz z nami do Kioto jako personel medyczny.

Ach, rozumiem, więc ona też pojedzie. Nagle Roygun-san uśmiechnęła się.

– Nie mogę się już doczekać – oznajmiła.

– Jednakże – powiedziała Rias wskazując na jej głowę. – Nie zapomnij o swoich rogach, Roygun-sama.

Racja, nadal miała rogi na głowie. Z czymś takim nie mogła się pokazać uczniom.

– Ach, masz rację.

Roygun-san pstryknęła palcami i rogi zniknęły. Teraz naprawdę wyglądała jak atrakcyjna lekarka.

Jednak pomyśleć, że została pielęgniarką w Akademii Kuou, i to teraz, kiedy już niedługo kończę szkołę! Cholera, chyba zawalę egzaminy, aby powtarzać klasę!

Kiedy tak sobie myślałem, usłyszałem czyjąś rozmowę.

– Ponownie odwiedzimy Złoty Pawilon w Kioto. Chodź z nami, Lint! To bardzo piękne miejsce!

– Zrozumiałam, Xenovia-paisen!

– Och, naprawdę polubiłaś to miejsce, prawda Xenoviu.

– W końcu jest pokryta złotem.

– Zastanawiam się czy wampirzyca czystej krwi może zwiedzać japońskie świątynie.

Kościelne Trio, Xenovia, Irina i Asia, fantazjowały wraz z Lint-san i Elmenhilde-san, o Kioto i Złotym Pawilonie. Potem zaczęliśmy rozmawiać, jak spędzimy tam wolny czas.

Myślę że to może być nasza najspokojniejsza wycieczka.

Część 3[edit]

Dzień wyjazdu

My, ludzie związani z programem „Oppai Smok” (ja, Rias, Asia, Akeno-san, Xenovia, Irina, Kiba) oraz ci, którzy nam towarzyszyli (Elmenhilde, Lint-san), a także Kunou, która wracała do domu, zebraliśmy się na dworcu tokijskim. Wyruszaliśmy do Kioto dzień przed drugoklasistami (Koneko-chan, Ravel, Ingvild, Gasperem, Nakirim, Miraką Vordenburg-san oraz Nimurą Ruruko-san z Parostwa Sitri). Kuroka i Le Fay udały się do drużyny Valiego, więc były nieobecne.

Ponieważ zamierzaliśmy spotkać się w Kioto z Ravel i pozostałymi, dobrze byłoby pojechać tam razem, jednego dnia. Nie zrobiliśmy tego jednak. Wszyscy uznali, że dla drugoklasistów, jazda Shinkansenem do Kioto wraz z innymi uczniami jest koniecznością, a ja się z tym zgodziłem. Tak oto zaczęła się nasza wyprawa. Jego eminencja Strada i Bova nie jadą z nami. Zostają w Kuou, aby podczas naszej nieobecności, mieć na oku miasto i nasz dom. Tak oto my, ludzie biorący udział w występach, korzystaliśmy z Shinkansenu z dworca tokijskiego. Tak przy okazji, to był pomysł Rias. Uważa że podróż pociągiem do Kioto jest najlepsza.

– Wyjeżdżamy jako pierwsi. Cieszcie się waszą szkolną wycieczką z całych sił – powiedziała Rias do drugoklasistów, Koneko-chan, Ravel, Ingvild i Gaspera.

– Tak!

– Skontaktujcie się z nami, jeśli będzie coś nie tak – powiedziałem do Rossweisse-san, Nakiriego i Roygun-san.

– Dobrze.

– Zrozumiałem.

– Tak jest.

– A ty trzymaj się z daleka od alkoholu – szepnąłem Rossweisse-san do ucha.

Gdy to usłyszała, zrobiła się cała czerwona.

– P-przecież wiem!

Pamiętałem incydent sprzed roku no i ten wczorajszy. Będzie problem, jeśli wypije za dużo i zacznie wymiotować…

– Ciesz się swoją wycieczką – powiedziałem do Invild.

– Tak.

Następny był Nakiri.

– Cóż, jadę do Kioto jako pierwszy.

– Dobrze. Tak przy okazji, jestem z Klanu Nakiri, więc dobrze znam to miasto.

Nakiri uśmiechnął się kwaśno. Z pewnością darzył głębokim uczuciem dawną stolicę Japonii, skoro należał do Pięciu Wielkich Rodzin. Kioto było największym japońskim źródłem mocy oraz ogromnym magicznym miastem. Uśmiechnąłem się lekko.

– Kurczę, mam wielu przyjaciół powiązanych z Kioto.

– Wiesz że wszystkie nadprzyrodzone istoty i japońskie potwory są powiązane z Kioto? – zapytał Nakiri. – Będzie dobrze, jeśli tym razem nic się nie stanie. Słyszałem że rok temu mieliście trochę problemów.

Oj tak, z pewnością. Zaatakowała nas Frakcja Bohaterów, a Yasaka-san została porwana.

– Tym razem Pięć Wielkich Rodzin będzie z nami współpracowało, jeśli zajdzie taka potrzeba, prawda? – zapytałem.

Rok temu, gdy Frakcja Bohaterów zaatakowała, ludzie z Pięciu Wielkich Rodzin, którzy byli obecni w Kioto i okolicach, nie wsparli nas, chociaż wyglądało na to, że pomagali nam pośrednio…

– Zgadza się. Z powodu szkód wywołanych przez Brygadę Chaosu i sojuszu zawartego przez Trzy Frakcje, Pięć Wielkich Rodzin postanowiło wziąć pod uwagę swoje dalsze postępowanie. Obecnie, wraz z frakcją youkai, są na etapie zawierania sojuszu. Poprzedni przywódcy naszych klanów byli bardzo uparci i sprzeciwiali się jakiejkolwiek współpracy, co było bardzo kłopotliwe… – powiedział Nakiri.

Biorąc pod uwagę fakt, że to rody z tradycjami, nie mogli się pewnie zdecydować jak zareagować na atak Frakcji Bohaterów. Jestem pewien, że kuzynce Akeno-san, która obecnie szefowała rodzinie, Suzaku-san, też było ciężko… Cao Cao i reszta byli teraz po naszej stronie, więc myślę że nie ma się czym martwić. A skoro o tym mowa…

– Świetnie, widzę że jeszcze nie odjechaliście.

– Wychodzi na to, że zdążyliśmy.

Drużyna Slash Doga, której przewodził Ikuse-san, a także Cao Cao wraz z resztą Frakcji Bohaterów, zebrali się na peronie dworca.

– Ikuse-san! I ty, Cao Cao! – powiedziałem głośno.

Co za niespodzianka! Myślałem o Klanie Himejima oraz Frakcji Bohaterów, a powiązani ludzie (babcia Ikuse-san pochodziła z Rodu Himejima, więc jest kuzynem Akeno-san) pojawili się! Ikuse-san i Cao Cao podeszli do mnie.

– Dlaczego tu jesteście? – zapytałem.

– Będziemy twoją eskortą. Dodatkowo mamy w Kioto pewne sprawy do załatwienia, więc jedziemy z wami – odparł Ikuse-san.

– Powierzono mi ochronę Kioto oraz jego tajnej strony – dodał Cao Cao.

Rozumiem, są więc naszą eskortą i ochroniarzami Urakioto! W końcu ostatnio atakowały nas podejrzane, nieznane diabły z Królestwa Zmarłych. Nie mieliśmy żadnych gwarancji, że nie spróbują zaatakować Urakioto. Zwłaszcza jeśli będzie z nimi ktoś w typie Bogini Nocy, Nyks. Coś takiego może nam przysporzyć kłopotów. Nagle Kunou nawiązała kontakt wzrokowy z Cao Cao.

– …

Jej twarz miała skomplikowany wyraz. …Z powodu zeszłorocznego incydentu, panowała między nimi napięta atmosfera. Mimo tego, Kunou najwyraźniej nie żywiła wobec niego nienawiści… Nie da się jednak przemilczeć faktu, że z powodu swoich czynów, Cao Cao i Frakcja Bohaterów nie byli lubiani. Posiadacz Świętej Włóczni najwyraźniej jednak zorientował się w sytuacji.

– Dodatkowo chcę formalnie przeprosić księżną Yasakę oraz obecną tutaj księżniczkę – powiedział dostatecznie głośno, aby usłyszała to Kunou.

—.

Rozumiem, więc będzie miał okazję formalnie przeprosić. Skoro należał do Góry Meru, to był pewnie bardzo zajęty, ale Śakra, albo pierwszy Sun Wukong, musieli wziąć pod uwagę jego uczucia, gdy powiedział coś w stylu „Zadośćuczynię moim przewinom i szybko ją przeproszę”. Kiedy takie rzeczy wydarzyły się na peronie….

– Pociąg do Kioto wkrótce odjedzie – rozległ się komunikat.

– Ruszajmy więc – powiedziała Rias do wszystkich.

Tak więc zaczęła się nasza tegoroczna wycieczka do Kioto…


Żywot 2: Jawna strona Kioto i tajna strona Kioto[edit]

Część 1[edit]

– Czekałyśmy na was. Kiedy przybyliśmy do Kioto, na dworcu pozdrowili nas ludzie z jego tajnej strony. Były to lisie dziewczyny ubrane w garsonki! Wprawdzie ich uszy i ogony były ukryte bo przebywały w swojej ludzkiej formie, ale duchowo były lisicami. Następnie zabrały nas do odizolowanego miejsca, gdzie zbudowano bramę torii.

– Wchodźcie proszę, Yasaka-sama i pozostali już na was czekają – powiedziały dziewczyny.

Gdy przeszliśmy przez bramę, otaczający nas świat uległ gwałtownej zmianie. Popołudniowe Kioto wyparowało i zostało zastąpione przez mroczny świat. Budynki wyglądały jak z epoki Edo, a z okien, drzwi i ulicy, obserwowało nas wielu youkai. Były tu dziewczyny z długimi szyjami w kimonach, olbrzymi jenot, papierowy parasol na jednej nodze oraz wiele innych istot z legend, które nas pozdrawiały.

– Wooooooow! Przecież to Oppai Smok!

Witali nas szczerze i wesoło! Wszyscy youkai zebrali się wokół nas z błyszczącymi oczami! Rok temu tylko patrzyli na nas z ciekawością, ale nie pozdrawiali tak ciepło.

Z drugiej strony Kunou była zasypywana pozdrowieniami.

– Witaj z powrotem, księżniczko!

– Aleś ty wyrosła, Kunou-sama. Czyżby już minęło sto lat?

– Kunou-sama, przywiozłaś pamiątki, przywiozłaś?!

Kunou uśmiechnęła się kwaśno, gdy to wszystko usłyszała.

– Przestańcie już! Spotkaliśmy się przecież podczas wakacji…

Kunou była szczęśliwa, że mogła porozmawiać z ludźmi ze swojego rodzinnego miasta. Kiedy byliśmy otoczeni przez tych wszystkich youkai….

– Hej, uspokójcie się wszyscy.

Rozległo się klaśnięcie dłońmi i głos kogoś, kto był w stanie kontrolować tłum. Gdy spojrzeliśmy w tamtą stronę, zobaczyliśmy Yasakę-san i jej świtę! Youkai zamilkli i rozstąpili się na boki, aby zrobić dla niej przejście.

– Naprawdę was przepraszam za moją nagłą, wczorajszą wizytę. Dodatkowo, ponownie witam was w Urakioto – powiedziała, kiedy przed nami stanęła.

Byłem naprawę zaskoczony jej niespodziewaną wizytą, ale… jak się spodziewałem, sceneria Urakioto bardzo do niej pasowała. Kunou natychmiast wskoczyła jej w ramiona.

– Wróciłam… Wprawdzie widziałyśmy się wczoraj… Ale mimo tego wróciłam przecież do domu!

– Umu, umu, witaj z powrotem, moja ukochana córeczko. Chociaż faktycznie widziałyśmy się wczoraj.

Poruszające spotkanie matki z córką… A może raczej nie. Widziały się przecież niedawno. Dodatkowo Kunou przyjechała tu podczas letnich wakacji. Yasaka-san popatrzyła nagle na nas.

– Proszę, chodźcie wszyscy ze mną.

Yasaka-san oraz jej świta ruszyli przed siebie. Podążyliśmy za nimi, pozdrawiając jednocześnie tłum. Urakioto, świat o mrocznym niebie. Racja, kiedy minęliśmy zabudowania, przeszliśmy pewną rzeczkę i weszliśmy do lasu… Wow, to takie nostalgiczne. Dokładnie rok temu szliśmy tą samą trasą. Gdy wyszliśmy spomiędzy drzew, zobaczyliśmy olbrzymią, czerwoną bramę torii. Za nią stała wielka, tradycyjna rezydencja, w której zapewne mieszkały Kunou i Yasaka-san, przywódczyni Urakioto oraz Kyuubi.

– Właściwie mamy już gości, którzy na was czekają – powiedziała nam Yasaka-san, gdy mijaliśmy bramę.

Gości? Kiedy to usłyszałem, przypomniały mi się wydarzenia sprzed roku. Wtedy do Kioto przyjechała Serafall Lewiatan-sama, aby załatwić sprawy związanie z zawarciem sojuszu. Sądzę że Azazel-sensei też przyjechał wtedy przed nami. Ludźmi, którzy czekali na nas w rezydencji, byli: dziewczyna w eleganckim kimonie, która wyglądała jak Akeno-san, oraz nieduży staruszek, wyglądający jak małpa, ubrany w kamizelkę i mający okulary przeciwsłoneczne na nosie. Piękna dziewczyna to Himejima Suzaku-san, kuzynka Akeno-san oraz obecna przywódczyni swojego rodu, zaś staruszek to Zwycięski Walczący Budda, pierwszy Sun Wukong-jiisan! Cóż, to także było zaskakujące towarzystwo… Pierwszy Sun Wukong-jiisan wydmuchnął ze swojej fajki kłębek dymu.

– To już rok, od kiedy spotkaliśmy się w cesarskiej stolicy, Kioto – powiedział.

– Witajcie wszyscy, czekałam na was – Himejima Suzaku-san przywitała się z nami grzecznie, mimo że się znaliśmy.

Akeno-san zrobiła krok naprzód i uśmiechnęła się.

– Nie spodziewałam się ciebie tutaj, Suzaku-neesama.

Suzaku-san uśmiechnęła się krzywo w odpowiedzi.

– Ufufu, cóż, mam kilka spraw do załatwienia.

– Suzaku-dono przyjechała tutaj jako reprezentantka Pięciu Wielkich Klanów. Zwycięski Walczący Budda natomiast… jest tu, gdyż chciał nam o czymś powiedzieć – wyjaśniła Yasaka-san.

…Pierwszy Sun Wukong uśmiechał się tak jak zawsze, ale… czułem że jego uśmiech coś znaczy. Tak więc w takim gronie zaczęliśmy zebranie podczas naszego pierwszego dnia w Urakioto.

Ludźmi którzy zebrali się w sali zebrań, byli Rias, ja, Akeno-san, a także Yasaka-san, Kunou, przywódca tengu[2], Himejima Suzaku-san i pierwszy Sun Wukong, a także przywódca Drużyny Slash Doga, Ikuse Tobio-san

Ludzie którzy byli nieobecni, odpoczywali właśnie w przydzielonych nam pokojach gościnnych. Nasze zakwaterowanie podczas występów w Kioto/Urakioto, będzie się znajdowało w tej rezydencji, którą uprzejmie udostępniła nam Yasaka-san. To miejsce będzie także naszą bazą w razie jakiegoś incydentu. Jako siedziba przywódczyni Kyuubi, dom był otoczony silnymi barierami. Teraz jeśli chodzi o zebranie… Cao Cao nie pojawił się na tym spotkaniu i patrolował okolicę rezydencji. Najwyraźniej zamierza potem przeprosić, więc… wygląda na to, że nadal byli w złych stosunkach. Po powitaniach, wszyscy zaczęli zdawać sprawozdanie pozostałym. Najpierw zrobiła to Himejima Suzaku-san z Pięciu Wielkich Rodzin.

– Jeśli chodzi o występy Domu Gremory w Urakioto, my, Pięć Wielkich Rodzin; Nakiri, Himejima, Kushihashi, Shinra i Doumon, niniejszym deklarujemy nasze pełne wsparcie. …Zasadniczo jednak nie możemy nic zrobić, ale nie będziemy się wtrącać do waszych występów.

Pięć Wielkich Rodzin, grupa użytkowników nadprzyrodzonych mocy, od bardzo dawna chroniło potajemnie ten kraj i dlatego mieli pewien wpływ na dawną stolicę[3]. Najwyraźniej ich przedstawiciele obiecali nam swoje wsparcie i nie będą ingerowali w występy Oppai Smoka. Suzaku-san wyglądała na zmieszaną.

– Przepraszam że brzmi to jak rozkaz od starszyzny… To bardziej tradycja… Nadal są hałaśliwi ludzie, którzy powiedzieli mi „Idź i powiedz im o tym” – powiedziała.

Roześmieliśmy się wszyscy, słysząc jej przyjacielskie słowa.

– Jednak wsparcie jest prawdziwe. My, klany, zapewnimy ochronę Kioto i Urakioto. Cóż, przynajmniej tyle możemy zrobić.

– O czym ty mówisz? Nawet nie mogłam marzyć, że dostanę taką ofertę od Pięciu Wielkich Rodzin. Obecni przywódcy naprawdę zmienili swoje klany. Zrozumiałam, z radością przyjmujemy wsparcie od Pięciu Wielkich Rodzin – powiedziała Yasaka-san.

– Słyszałam że obdarzeni nadprzyrodzonymi mocami ludzie z Pięciu Wielkich Rodzin, często walczyli z istotami z Urakioto – dodała Kunou.

– Kunou.

W odpowiedzi na zbędne słowa Kunou, Yasaka-san uniosła nieświadomie głos. Dziewczynkę przeszły ciarki, gdy otrzymała ostrzeżenie od swojej matki. Z drugiej strony Suzaku-san, do której te słowa były skierowane, zachichotała.

– Czy Pięć Wielkich Rodzin zrobiło coś podczas ataku Frakcji Bohaterów? – zapytałem.

– Tak… zrobili coś w prawdziwym świecie… W Kioto, gdzie mieszkają ludzie. Chroniliśmy miasto na swój własny sposób, więc zwykli ludzie nie ucierpieli. …Z tego powodu nie mogliśmy brać udziału w incydencie, który rozgrywał się w Urakioto. Dlatego tym razem namówiliśmy byłe głowy rodów, aby udzielić wam pełnego wsparcia – odparła Suzaku-san.

– Ja słyszałem, że tym razem te wiedźmy i staruchowie zostali zmuszeni, aby ustąpić – dodał pierwszy Sun Wukong.

Suzaku-san kaszlnęła.

– Po prostu „przekonaliśmy ich”, że czas zrobić miejsce młodszym – oznajmiła.

…C-cóż, były to konserwatywne rodziny, więc musieli wiele przejść… Po otrzymaniu wsparcia od Pięciu Wielkich Rodzin, Rias zapytała o coś Sun Wukonga:

– A co z z twoim raportem, Pierwszy-sama?

Wraz z tymi słowami, wszyscy zwrócili uwagę na staruszka.

– Cóż, najwyraźniej na świątynie w Kioto oraz jego okolice, rzucono dziwne zaklęcia magiczne.

– Dziwna magia… w świątyniach? – zapytała zmieszanym głosem Rias.

– Zaklęć nie rzucono na przypadkowe świątynie a tylko na te, które poświęcono królowi Enmie. Obecnie są badane, ale jedno jest pewne, rzucono je aby rozzłościć króla Enmę – oparł Pierwszy Sun Wukong.

– Król Enma nie dołączył do sojuszu władców Królestwa Zmarłych, który stworzył Hades, więc sądzę że mają wobec niego jakiś plan – powiedział Ikuse-san.

– Przebiegli są – stwierdziłem.

Zrobili zamieszanie w świątyniach boga, który odrzucił ofertę dołączenia do ich sojuszu. Sun Wukong roześmiał się odważnie, gdy usłyszał moje słowa.

– Kakaka! O czym ty mówisz? Nie wiesz że bogowie są istotami, które, niestety, łatwo stają się zazdrosne i nigdy nie wybaczają urazów? Zwłaszcza ci olimpijscy, którzy mają tendencję do bycia irracjonalnymi i dogmatycznymi.

Rias najwyraźniej zwróciła uwagę na coś, co powiedział Pierwszy Sun Wukong.

– …Jeśli są z Olimpu, to ich magia…

Pierwszy Sun Wukong pokiwał głową, jakby wiedział o czym myśli Rias.

– Zgadza się. To stara olimpijska magia. Jestem pewien, że maczał w tym palce jeden z ich pierwotnych bogów.

Rias oparła brodę na dłoni i westchnęła. Ja też zakryłem twarz dłońmi. …Pierwotni bogowie, hmm. Podczas incydentu z Ingvild, walczyliśmy już z Boginią Nocy, Nyks. A teraz znów czekała nas walka z kolejną istotą boskiej klasy. …C-cóż, w turnieju też biorą udział jacyś bogowie… Nagle Ddraig odezwał się:

[Sądzę że powiedziałem to już wcześniej, ale to znaczy że ty i twoi przyjaciele osiągnęliście taki poziom, że bogowie będą chcieli z wami walczyć. Incydent z Lokim mógł być przypadkiem, ale teraz sami was szukają.]

…Prawdę mówiąc, to ja i moi towarzysze tylko próbowaliśmy się bronić. Cholera, naprawdę trudno nam było żyć w pokoju.

– Król Enma jest bogiem buddyzmu oraz hinduizmu, i nie należy wyłącznie do Japonii. Pomimo tego wybrali Kioto i okolice, aby go rozzłościć. Ponieważ DxD… sojusz Trzech Potęg, został zawarty w tym kraju… – powiedział Ikuse-san marszcząc brwi. – Naprawdę wygląda też na to, że próbowali też rozzłościć nas.

[…]

Wszyscy mieli poważne miny, gdy to usłyszeli. Yasaka-san, której twarz wyrażała zaniepokojenie, pogłaskała Kunou po głowie i odezwała się:

– Urakioto trudno jest zinfiltrować o ile nie próbuje tego zrobić bóg. Nakażę strażnikom, aby zachowali szczególną czujność.

Słyszałem że Urakioto nie zostanie zaatakowane, chyba że w ekstremalnych okolicznościach. Pomyśleć jednak, że przeciwnik był istotą boskiej klasy… Jeśli zaatakują i przebiją się przez barierę ochronną, to wtedy nawet Urakioto…

– Z tego powodu, nasza drużyna, członkowie Pięciu Wielkich Rodzin, a także drużyny Zwycięskiego Walczącego Buddy i Cao Cao, będę pełnić funkcję ochroniarzy – oznajmił Ikuse-san.

– To całkiem niezły skład – powiedziała Akeno-san ze zmartwionym wyrazem twarzy.

– Widzicie, przywódcy Piekła też mają swoich kłopotliwych poddanych. Dodatkowo, Kioto jest ważnym miastem dla tego kraju, ze względu na swoją historię, kulturę, ekonomię oraz duchowość. W zależności od okoliczności, nawet nasz obecny skład może nie wystarczyć – powiedział Ikuse-san.

Cóż, w końcu mieli masę wysokoklasowych diabłów, których stworzyli dzięki matce wszystkich diabłów, Lilith… Nawet jeśli pojedynczo byli słabsi od nas, to w dużej grupie byli trudnym przeciwnikiem. Pierwszy Sun Wukong roześmiał się.

– Nie martwcie się. Możecie się w pełni cieszyć swoim przedstawieniem. Będziemy chronić Kioto, kiedy wy będziecie się bawić. Ten staruszek spuści porządne lanie każdemu draniowi, który spróbuje mącić, więc możesz być spokojna – powiedział pierwszy Sun Wukong do Kunou.

– Skoro Sun Wukong-dono mówi coś takiego, to czuję się spokojna – odparła z uśmiechem Kunou.

– Program „Oppai Smok” jest także emitowany w Urakioto i cieszy się dużą popularnością wśród dzieci, które nie mogą się doczekać przedstawienia. Pomimo tych niepokojących wiadomości, mam nadzieję że podczas przedstawienia dacie z siebie wszystko – powiedziała Yasaka-san do mnie, Rias i Akeno-san,

– Zrozumiałem! Będę ciężko pracował, aby wszyscy tu obecni mile spędzili czas! Dodatkowo, kto by nas nie zaatakował, ja i moi towarzysze będziemy chronić Kunou, Yasakę-san i wszystkich youkai! – powiedziałem, wypinając pierś.

– Umu. A więc będę… – zaczęła Kunou

– ….będę pod twoją opieką – przerwała jej matka.

Kunou wyglądała na trochę niezadowoloną z faktu, że nie pozwolono jej dokończyć zdania.

– Później zabiorę was na scenę. To otwarty plac, na którym zwykle odbywają się festiwale i tym podobne imprezy – powiedziała Yasaka-san.

Według tego co słyszałem od personelu (ludzi z Rodu Gremory) przyjechali do Urakioto już wcześniej i skończyli przygotowywać scenę, waz ze wszystkimi efektami specjalnymi i dźwiękowymi. Kiedy rozmowa zaczęła się uspokajać, Pierwszy Sun Wukong spojrzał na drzwi.

– Myślę że nadszedł już czas – powiedział. – Możesz wejść.

Gdy wszyscy podążyli za jego oczami, drzwi odsunęły się na bok i do pokoju weszli wszyscy członkowie Frakcji Bohaterów, poczynając od Cao Cao, Georga, Jeanne i innych, którzy usiedli na podłodze.

– Czcigodna przywódczyni Kyuubi. Oto idioci, którzy rok temu wywołali całe zamieszanie – oznajmił Pierwszy Sun Wukong, po czym zwrócił się do Cao Cao. – No dalej, masz chyba coś do powiedzenia, prawda?

Cao Cao, który został skarcony, ukłonił się głęboko.

– Rok temu przysporzyliśmy wam wielu kłopotów i ponownie chcielibyśmy za to przeprosić. Proszę więc, przyjmijcie więc nasze najgłębsze przeprosiny.

Reszta członków jego drużny postąpiła podobnie i ukłonili się głęboko, pokazując, że chcieli przeprosić. To była dobra okazja na przeprosiny, skoro byli tutaj ci, którzy najbardziej ucierpieli, Yasaka-san, Kunou, przywódca tengu, a także Suzaku-san z Pięciu Wielkich Rodzin oraz my, którzy chroniliśmy Kioto… Skoro Pierwszy Sun Wukong, tak jak Cao Cao, był podwładnym Indry, musiał zwrócić na to uwagę i zapewnić mu możliwość przeproszenia wszystkich. W przeszłości Śakra także pokazał, że ma zamiar przeprosić za złe rzeczy, które zrobił Cao Cao i pozostali, ale najwyraźniej chcieli przeprosić osobiście. Atmosfera stała się ciężka.

– Nie sądzę aby ponownie zrobił coś takiego. A nawet jeśli spróbuje, powstrzymam go. Sądzę że pozostawienie im ochrony Kioto będzie bezpieczne – powiedziałem do Yasaki-san i Suzaku-san.

Chciałem powiedzieć coś więcej, ale powstrzymałem się. Wielu moich obecnych towarzyszy było poprzednio moimi wrogami. Co ciekawe, Xenovia, z którą pierwsze spotkanie było wyjątkowo nieprzyjemne, była obecnie moją narzeczoną. To samo tyczy się Ophis, która mieszkała teraz ze mną, mimo że poprzednio była przywódczynią Brygady Chaosu. Odwołując się do tych przykładów, chciałem powiedzieć coś w stylu „Teraz są moimi towarzyszami, tak jak one, więc proszę, przebaczcie im!”. Jednak to do nich należała decyzja, czy im wybaczą, czy też nie. Jeśli powiedzą coś w stylu „Wybaczamy wam, ponieważ Czerwony Cesarski Smok nas o to prosi i nie mamy innego wyboru….”, będzie to trochę…. Dlatego wstrzymałem się z wyrażeniem moich myśli. Spojrzałem dyskretnie na Rias i Akeno-san a one skinęły mi głową, jakby chciały powiedzieć „Dobrze to powiedziałeś”.

– Zrozumiałam. Przyjmuję twoje przeprosiny – oznajmiła Yasaka-san, głaszcząc Kunou po głowie.

– …

Kiedy Cao Cao to usłyszał, wyglądał na bardzo zaskoczonego, że tak łatwo mu wybaczono. Jego towarzysze też byli niemniej zdziwieni.

– To prawda że sprawiliście mnóstwo kłopotów w Urakioto i Kioto. Gdyby spełniło się wasze marzenie i pojawiłby się Wielki Czerwony Smok, nie wiadomo co mogłoby się stać. Wiem jednak co zrobiliście potem… walczyliście u boku Czerwonego Cesarskiego Smoka-dono i Zwycięskiego Walczącego Buddy przeciwko złośliwości. Ponadto jesteśmy towarzyszami, którzy wspólnie walczyli przeciwko Trihexie (666).

To prawda, że kiedy Trihexa najechał Japonię, my, członkowie Klubu Okultystycznego, Yasaka-san oraz inni japońscy youkai, a także ludzie obdarzeni nadprzyrodzonym mocami z Pięciu Wielkich Rodzin, którym przewodziła Suzaku-san, walczyli ramię w ramię.

– Skoro Yasaka-san, która jest najbardziej poszkodowaną osobą, wybaczyła ci, to my nie mamy innego wyboru. Będziemy cię jednak mieli na oku, bo niektórym może to być nie w smak – powiedziała śmiało Suzaku-san.

– Nawet jeśli wam wybaczyliśmy, to nadal są youkai, którzy nie mogą tego zrobić. Musisz to wziąć pod uwagę. Tak więc powierzam ci ochronę tej imprezy – dodała Yasaka-san.

Cao Cao skinął głową, kiedy to usłyszał.

– Oczywiście. Będziemy chronić to miejsce ze wszystkich sił.

Ooch! Yasaka-san i Suzaku-san wybaczyły im! Ikuse-san, który przyglądał się temu wszystkiemu, uśmiechnął się lekko.

– A co z tobą, Kunou? – zapytała Yasaka-san.

– Z powodu zeszłorocznego incydentu, nadal żywię niechęć wobec Frakcji Bohaterów. Jednakże spotkałam ich kilka razy w Rezydencji Hyoudou, więc jest za późno, aby powiedzieć nie – odparła Kunou, po czym zbliżyła się do Cao Cao. – Chcę abyś bronił Kioto i Urakioto wraz z Iseiem i pozostałymi, jeśli zacznie się coś dziać.

– Zrozumiałem, księżniczko. Obiecuję że będę walczył wraz z Oppai Smokiem i pozostałymi – odparł poważnie Cao Cao.

– Będę więc pod twoją opieką!! – powiedziała szybko Kunou.

– Wreszcie udało ci się to powiedzieć – oznajmiła Yasaka-san rozbawionym tonem.

Roześmieliśmy się wszyscy. Fajnie, wszyscy wybaczyli Cao Cao. Zaraz potem pogadaliśmy jeszcze trochę o przygotowaniach do przedstawienia i skończyliśmy zebranie. Następnie odpoczęliśmy trochę w rezydencji i udaliśmy się na miejsce naszego występu. Zastanawiam się jednak, co pierwotni bogowie planują tu zrobić….

Część 2[edit]

– Wow, jaki piękny, popatrz tylko Asiu.

– Ach, to naprawdę ładny wachlarz.

– Wszystkie są bardzo pięknie zdobione.

– Jednak cena jest trochę za wysoka.

Rias, Asia, Xenovia i Irina, które były w starym sklepie z wachlarzami, z podekscytowaniem przyglądały się jego towarom. Kiedy zebranie w Urakioto dobiegło końca, przyjrzeliśmy się scenie, na której będziemy występować i obecnie mieliśmy trochę wolnego czasu. Towarzyszyłem więc Rias i innym dziewczynom we włóczeniu się po Kioto. Najwyraźniej chciały coś kupić w starym sklepie z pamiątkami. Grupa składała się ze mnie, Rias, Asi, Xenovi, Iriny i Kiby, który był naszych ochroniarzem, a także tragarzem. …Cóż, ja też musiałem dźwigać torby z zakupami. Akeno-san poszła gdzieś ze swoją kuzynką, Himejimą Suzaku-san, więc nie było jej z nami. Miejsce które odwiedziliśmy, było tradycyjnym japońskim budynkiem, ze sklepem na parterze.

– Musisz naprawdę lubić mój sklep, Gremory-san – powiedział sprzedawca do Rias.

Rias nie była w tym sklepie po raz pierwszy i była tu dobrze znana. Podobnie było w wielu innych tradycyjnych sklepach w Kioto. Słyszałem że zamówiła coś tutaj i teraz chciała odebrać. Ja i Kiba jej towarzyszyliśmy, a Asia i inne dziewczyny były ciekawe, co kupiła. Jak się okazało, Rias zleciła wykonanie pięknego, szkarłatnego wachlarza, ozdobionego motywem kwiatów, które rosły tylko w Zaświatach.

– Jest taki jak chciałam. Mamie też się na pewno bardzo spodoba – powiedziała Rias, gdy przyjrzała się przedmiotowi.

Och, więc zamierzała dać go swojej mamie.

– Może też sobie jakieś kupicie? – powiedziała Rias do Asi i reszty dziewczyn.

– Wszystkie są piękne, ale… Ceny są trochę… – odparła skromnie Asia.

– Biorąc pod uwagę nasze wynagrodzenie, jeśli coś tutaj kupimy, to będziemy mogli zapomnieć o dalszych zakupach – powiedziała Irina.

– Przez resztę pobytu tutaj musiałybyśmy jeść tynk ze ścian – dodała Xenovia.

Gdy Rias to usłyszała, spojrzała na mnie.

Zrozumiałem co chciała przez to powiedzieć.

– Wybierzcie co tylko chcecie, zapłacę za was – powiedziałem do dziewczyn.

Kiedy Xenovia i Irina to usłyszały, były tak szczęśliwe, że prawie skakały w miejscu. Z drugiej strony Asia wyglądała na trochę zakłopotaną tymi słowami.

– Cz-czy to naprawdę w porządku? – zapytała.

– W porządku, więc pozwólcie mi zrobić przynajmniej tyle. Dostałem kartę kredytową od Domu Gremory, której mogę użyć w krytycznym momencie, oraz pozwolenie od Ravel – odparłem z uśmiechem.

Wyjąłem z portfela kartę kredytową. Krótko mówiąc, była to „Karta Kredytowa Haremu”, wyrobiona dla mnie przez Grayfię-san, która zarządzała moimi finansami, oraz Ród Gremory, do którego należała marka „Oppai Smok”. Tej karty mogłem używać na potrzeby moich przyszłych żon. Oczywiście była połączona z moim kontem bankowym w Zaświatach, na które trafiała też część należnych mi pieniędzy z tytułu „Oppai Smoka”. Zastanawiam się jednak, w jakiej kategorii mieszczą się prezenty dla narzeczonych? Jako rozrywka, czy wydatki? Myślę że najlepiej będzie zapytać o to doradcę podatkowego Gremorych… C-cóż, w każdym razie kupmy Kościelnemu Trio jakieś wachlarze. Wydaje się jednak, że powinienem też kupić jakiś dla Rias.

– A co z tobą Rias? Nie chciałabyś kupić czegoś dla siebie?

On wzruszyła tylko ramionami

– Nie, po prostu kup coś dla Asi i pozostałych.

Czy starała się stworzyć atmosferę, w której mógłbym kupić prezenty dla Asi i reszty dziewczyn? Nagle przypomniały mi się słowa Ravel:

– Jako twoja legalna żona, Rias-sama musi się zachowywać jako przywódczyni twoich pozostałych narzeczonych/żon. Można powiedzieć, że musi brać po uwagę ich uczucia bardziej, niż ty, Ise-sama. Dodatkowo musi zbalansować uczucia swojego męża wobec pozostałych żon.

Ravel podkreśliła, że legalna żona ma większy ciężar do udźwignięcia niż ja sam. Nagle moja przyszła legalna żona zaczęła mi doradzać szeptem:

– Nie musisz teraz kupować prezentów dla pozostałych dziewczyn.

– Ech, naprawdę?

– Widzisz, dla dziewczyn otrzymanie prezentu od chłopaka jest czymś wyjątkowym. To dla nich specjalny czas, który mogą z tobą spędzić. Dlatego powinieneś im coś kupić, kiedy będziecie gdzieś razem.

R-rozumiem… Jak się można było spodziewać po mojej dziewczynie i pani, udzieliła mi bardzo pożytecznej rady. Tak więc kupiłem wachlarze dla Asi, Xenovi i Iriny, a Kiba dla Tosci-san (która została w Kuou). Nagle usłyszeliśmy znajomy głos:

– Mamo! Ise i dziewczyny są tutaj!

– Umu. To naturalne że wybrałaś to miejsce.

Kiedy się odwróciliśmy, zobaczyliśmy Yasakę-san, ubraną w elegancką, długą, jednoczęściową sukienkę oraz Kunou, mającą na sobie bluzkę i spódniczkę! Wyglądało to, jakby piękna mama zwiedzała Kioto ze swoją córką! W każdym razie przez chwilę byłem zaskoczony, gdyż był to mój pierwszy raz, gdy widziałem Yasakę-san ubraną w zachodnie ubrania. W przypadku Kunou było to co innego, gdyż w Rezydencji Hyoudou zwykle nosiła normalne ciuchy…

– Słyszałam że poszliście powłóczyć się po Kioto, więc pomyślałyśmy że pójdziemy was poszukać! – powiedziała Kunou, wypinając dumnie pierś.

– Interesy dobrze idą? – zapytała Yasaka-san sprzedawcę.

– Oczywiście. Jak zwykle wyglądasz pięknie, Yasaka-sama.

Najwyraźniej dobrze znała ten sklep i jego właściciela.

– Mama od bardzo dawna dobrze zna stare sklepy – powiedziała Kunou.

Naprawdę! Więc to jest sklep który otrzymał znak jakości od przywódczyni Kyuubi, huh…

– Ty też przyszłaś na zakupy, Kunou? – zapytała Rias.

– Kiedy usłyszałam że Ise i Rias-dono poszli powłóczyć się po sklepach, ja i mama postanowiłyśmy do was dołączyć.

– W każdym razie chciała, żeby tak to wyglądało. Zaczęła strasznie narzekać i mówiła że nie chce siedzieć w domu, tylko pochodzić z Sekiryuuteiem-dono, więc musiałam ją tutaj przyprowadzić. Kunou poczerwieniała, gdy usłyszała słowa Yasaki-san.

– M-mamo! T-to nie tak, ja…

– Dawno nie widziałam, żeby Kunou tak tupała ze złości. To było bardzo zabawne.

– M-MAMOOOOOOO! – wrzasnęła Kunou, podczas gdy jej twarz przybrała odcień najciemniejszej czerwieni.

To było tak zabawne że wszyscy się roześmieliśmy.

– Chodźmy więc wszyscy razem – powiedziała Rias, nadal się uśmiechając.

Tak więc kontynuowaliśmy zakupy wraz z Kunou i Yasaką-san.

– Wiedziałam, że tutejsze słodkości są najlepsze!

Kunou zajadała się parfaitem i wyglądała na bardzo zadowoloną. Po zakupie wachlarzy, odwiedziliśmy inne stare sklepy, sprzedające grzebienie, spinki do włosów i tym podobne japońskie dobra. Kiedy nasze zakupy dostarczono do Rezydencji Hyoudou za pomocą magicznego kręgu, postanowiliśmy zrobić sobie przerwę i odwiedziliśmy kawiarnię, podającą słodkości z matcha[4].

– Coś słodkiego po zakupach to dobra rzecz.

– Mhm.

– Tak, to wspaniałe.

Xenovia, Irina i Asia też zajadały się słodkościami z matcha.

Sam zamówiłem zenzai[5] i gorące mleko z matcha. Zjedzenie czegoś takiego po zakupach z dziewczynami było najlepsze. Kondycja mojego ciała zmieniała się za każdym razem, gdy uzyskiwałem przyrost mocy dzięki piersiom, a jedzenie produktów związanych z nimi, przywracało mi siły. Moja energia wracała też wtedy, gdy jadłem gulasz mojej mamy, makaron Rias, albo sernik Kiby.

– Następnym razem zrobię dla ciebie sernik z matcha, powiedział Kiba tak, jakby czytał mi w myślach.

Najwyraźniej wiedział coś o mnie. Gdy odpoczęliśmy, wyszliśmy z kawiarni, a wtedy….

– …Kunou, Yasaka-san.

Dałem każdej z nich po paczce zawiniętej w papier. Obie wyglądały na zakłopotane tym gestem.

– To spinki do włosów. Kupiłem je potajemnie w sklepie, w którym byliśmy wcześniej. Wybrałem te, które uznałem za ładne, więc nie wiem czy wam się spodobają… – powiedziałem.

Znaczy się, skoro robimy zakupy, a ja jestem pod opieką Yasaki-san i Kunou, to... Na twarzy Kunou odmalowało się głębokie wzruszenie.

– D-dziękuję!

To zawstydzające, że dziękujesz mi za prezent, mimo że nie zajrzałaś jeszcze do środka! Z drugiej strony Yasaka-san…

– ….

Była kompletnie oszołomiona, gdyż nie spodziewała się czegoś takiego. Kunou uznała to za dziwne i zerknęła na nią z dołu.

– Coś nie tak, mamo?

To pytanie najwyraźniej otrzeźwiło Yasakę-san.

– T-to nic! Nic takiego! Hohohohoho!

Yasaka-san próbowała obrócić całą sytuację w żart, ale czułem że zarumieniła się, albo była to tylko moja wyobraźnia.

– Chodźmy teraz gdzieś indziej – powiedziała Rias

Gdy dałem prezenty Kunou i Yasace-san, stanąłem obok Rias. Teraz mogliśmy kontynuować nasze zwiedzanie Kioto. Przez cały czas ja i Rias szliśmy obok siebie.

Nagle Rias zachichotała cicho, ale wymownie.

– Ja, Akeno, Rossweisse, Roygun-sama i wreszcie Yasaka-sama. Możliwe że jesteś typem, który pociąga starsze kobiety.

– Zauważyłaś to? – zapytałem.

Rias kiwnęła z przekonaniem głową.

– Powiedziałam już to wcześnie, prawda? Że obserwuję cię przez cały czas. Najwyraźniej nadal dobrze nie znasz swojej dziewczyny.

Ach, więc zauważyła to… zakryłem twarz dłońmi. Prawdę powiedziawszy, planowałem tyko dać te upominki Kunou i Yasace-san. Nie miały wyrażać ukrytych uczuć, czy coś…

– To miał być symbol wdzięczności, prawda? – powiedziała Rias, jakby wiedziała o czym myślę.

– Tak, w końcu się nami opiekują. Nawet tym razem.

– Wręczając te prezenty stworzyłeś „specjalny czas”… Naprawdę szybko wcieliłeś w życie rady, które ci dałam, hmmm.

Tak, masz rację. Z głębi serca czułem, że nie mam innego wyboru, niż paść przed nią na kolana. …Nie ma między nami porównania… Nagle Rias przyłożyła palec do brody i zamyśliła się nad czymś.

– …Czyżby przez moje nauki, mój chłopak stał się kobieciarzem? Ale jest chyba zbyt późno, aby się nad tym zastanawiać…

Najwyraźniej Rias się nad czymś zamyśliła….

Nagle pojawiła się Akeno-san!

– Ara, ara, nawet Yasaka-sama i Kunou-chan są tutaj.

– Wow, Kioto pełne jest ciekawych miejsc!

– ……Ze względu na obecną tu moc, jest jeszcze trudniej chodzić po ulicach w trakcie dnia.

Lint-san i Elmenhilde-san też tu były.

– Najwyraźniej twoja praca dobiegła końca – powiedziała Rias do Akeno-san.

Akeno-san westchnęła.

– …To miłe że pozwolono mi wejść do rezydencji Klanu Himejima, ale fakt że musiałam postępować według rodzinnej tradycji, był… naprawdę męczący.

Rias, Akeno, Lint, and Elmenhilde at Kyoto.jpg

Cieszyłem się, ze została uznana przez swoją rodzinę, ale najwyraźniej i tak czekają ją pewne trudności… Podążanie za tradycjami musi być do bani.

– Pozwiedzajmy jeszcze trochę przed występem. Chodźmy jeszcze coś zobaczyć, skoro jesteśmy w moim ukochanym Kioto – powiedziała Rias, gdy zebraliśmy się wszyscy razem, po czym pociągnęła mnie za sobą i kontynuowaliśmy zwiedzanie miasta wraz z Akeno-san, Kościelnym Trio, Kibą, Kunou, Yasaką-san, Elmenhilde i Lint-san…

Chodziliśmy sobie po mieście, odwiedzając też kilka tajnych miejsc, które znała Yasaka-san. Odwiedziliśmy również świątynię Nishi Honganji, która była powiązana z byłym mistrzem Kiby, Okitą Soujim. Moje szczęście sięgało zenitu, skoro mogłem spędzić czas razem z Rias i Akeno-san, gdyż rok temu było to niemożliwe. Dodatkowo była tu też Yasaka-san! Jakiegoś powodu czułem że ubiegłoroczny atak Frakcji Bohaterów miał miejsce teraz. Gdy przyglądaliśmy się Złotemu Pawilonowi…

– Lint, Elmenhilde, popatrzcie, to Złoty Pawilon!

– Wow! Aż lśni się od złota! Piękny!

– Jak się można było spodziewać, w każdym kraju kolor złota jest czymś wyjątkowym.

Xenovia, Lint-san i Elmenhilde były podekscytowane. Bycie wampirzycą czystej krwi sprawiało jednak, że Elmenhilde obawiała się wszelkich świątyń, co ja i Rias uznawaliśmy za urocze. Najwyraźniej każdy cieszył się Kioto na swój własny sposób. Zaczęło się jednak ściemniać, zupełnie jakbyśmy dostali znak, że zabawa dobiegła końca.

– Spotkajmy się tutaj przed obiadem.

– Dobrze.

Zgodnie z poleceniem Rias, rozdzieliliśmy się na dwie grupy i poszliśmy na ostatnie zakupy. Ja byłem z Rias, Akeno-san, Kibą, Kunou i Yasaką-san, natomiast Kościelne Trio z Lint-san i Elmenhilde-san.

– Już prawie zaszło słońce! Wiecie że są miejsca, w których zbierają się z tego powodu duchy! – powiedziała Kunou.

– Nie powinniśmy przeszkadzać youkai. W rezydencji przygotowano ucztę dla naszych gości – oznajmiła Yasaka-san

– Rozumiem! Nie mogę się jej doczekać!

Pomyślałem że Yasaka-san i Kunou wyglądały słodko, gdy trzymały się za ręce.

„Cieszę się, że rok temu byliśmy w stanie ją ocalić.”

Kiedy pomyślałem coś takiego…..

—.

Wszyscy poczuliśmy nagle ciśnienie! Ktoś nas obserwował!

Gdy spojrzałem w tamtą stronę, zobaczyłem że z chodnika po przeciwnej stronie ulicy, ktoś na nas patrzył. Miał kaptur na głowie, więc nie mogłem zobaczyć jego twarzy, ale… po przepełnionej wrogością aurze mogliśmy powiedzieć, że nie był człowiekiem! Jego ciało było pokaźnych rozmiarów. Ciśnienie wyczuli też Rias, Akeno-san, Kiba i Yasaka-san. Wszyscy spojrzeliśmy w stronę gościa w kapturze.

– Kim jesteś? Czuję, jakbyś był wrogiem – powiedziała podejrzliwie Yasaka-san.

Facet w kapturze wkroczył nagle na ulicę! Nie zwracał uwagę na nadjeżdżające samochody, gdy szedł przed siebie! Jego ciało emanowało aurą, która mówiła że chce walczyć! Gdy przechodził przez ulicę, jeden z samochodów prawie go przejechał, ale on wyciągnął tylko rękę i zatrzymał auto siłą!

Odgłos kraksy rozniósł się po całym obszarze! Gość w kapturze był nawet nie draśnięty, natomiast cały przód samochodu został zmiażdżony! Jednak nie zatrzymało to tego podejrzanego typa i dalej szedł w naszą stronę! Cholera! Było tu pełno ludzi turystów, którzy przyglądali się z ciekawości całemu temu zamieszaniu!

Nie mogliśmy pozwolić, aby zwykli ludzie zostali wplątani w bitwę nadprzyrodzonych istot! Nie powinniśmy im nawet pozwolić, aby to wszystko widzieli, a oni właśnie robili zdjęcia swoimi telefonami!

– Nie możemy użyć naszych mocy. …Za dużo tu ludzi – powiedziała ponurym tonem Rias.

Kiba, który był naszym ochroniarzem, także nie mógł sięgnąć po swoje miecze. Zwłaszcza że dookoła było pełno gapiów… Ja również nie mogłem przywołać mojego Daru Wzmocnienia, ale… jeśli zrobi się gorąco, to będę musiał to zrobić. To lepsze, niż pozwolić, aby moi towarzysze, lub postronni ludzie, zostali ranni. Przygotowaliśmy się i… Nagle, za naszymi plecami, poczułem kolejne ciśnienie! Kiedy spojrzałem w tamtą stronę, zobaczyłem kolejnego faceta w kapturze, który siedział wewnątrz restauracji.

Jeszcze jeden!?

Nowy przeciwnik nawet nie przejmował się tym, że w restauracji jest pełno innych klientów i zaczął zbierać aurę w swojej dłoni! Niedobrze!

– Uwaga, tam z tyłu jest kolejny! – oznajmiłem.

Dzięki mojemu ostrzeżeniu, wszyscy zauważyli zagrożenie! Nowy przeciwnik wystrzelił kulę aury! Jego atak był spontaniczny i zadany bez wahania. Pocisk pędził w naszą stronę, niszcząc restauracyjne stoły i krzesła! Nie mogliśmy go uniknąć, gdyż wtedy ucierpieli by niewinni ludzie!

– Co on wyprawia!? Cholera!

Byłem na niego wściekły! Gdy pocisk rozbił okno, zareagowałem natychmiast i przyzwałem moją rękawicę, po czym odbiłem kulę aura, która następnie eksplodowała na niebie! Gapie zaczęli krzyczeć na widok eksplozji i fali uderzeniowej! Cholera! Zostałem zmuszony do użycia mojej rękawicy! Wprawdzie zwykli ludzie ją zobaczyli, ale to lepsze wyjście, niż gdyby któryś z nich miał zostać ranny! A tak, co z tą restauracją!? Z zewnątrz było widać, że wewnątrz panował spory bałagan, ale na szczęście nikt nie zginął. Gdy odetchnąłem z ulgą, wielki zakapturzony gość dalej szedł przed siebie i w końcu stanął przed Rias i Akeno-san. Wtedy próbował zadać im cios pięścią, okrytą złowieszczą aurą! Gdy obie dziewczyny zauważyły zagrożenie, uwolniły ze swoich ciał aurę, mimo że znajdowały się na ulicy!

– Nie pozwolę ci!

Kiba nie mógł tego znieść i postanowił dołączyć, tworząc miecz na chodniku, w miejscu w którym stał zakapturzony gość. On jednak złamał to ostrze! Wprawdzie była to awaryjna sytuacja, ale nie spodziewałem się że miecz Kiby zostanie tak łatwo zniszczony!

– Rany!

Ruszyłem naprzód, nasycając moją nogę aurą i zadając mu kopniak w twarz, ale… zamaskowany gość nie odniósł żadnych obrażeń, nawet jeśli oberwał bezpośrednio! W momencie gdy moja stopa go trafiła, byłem w stanie zrozumieć poziom jego mocy. Był co najmniej diabłem klasy ostatecznej!

Poprawiłem moją postawę i przygotowałem się do chronienia Kunou i Yasaki-san. Rias i Akeno-san też musiały być chronione, ale matka i córka były moim priorytetem. Gdybym najpierw chronił Rias i Akeno-san, mogłyby się rozzłościć. Nagle na mój policzek spadło kilka kropel wody, po czym rozpadał się deszcz, mimo że na niebie nie było nawet jednej chmurki.

– Słoneczny deszcz…[6]? – powiedziała Rias.

Wszyscy spojrzeli na Yasakę-san. Utworzyła pieczęć za pomocą swoich rąk, uwalniając jednocześnie touki z ciała.

– Stworzyłam barierę, która odizolowała zwykłych ludzi.

Gdy się rozejrzałem, zauważyłem że wszyscy zwyczajni ludzie zniknęli. Zniszczony samochód także wyparował. Najwyraźniej trafiliśmy do innego wymiaru, skoro nie nie było tu innych ludzi, nawet jeśli sceneria pozostała ta sama.

– Słoneczny deszcz jest też nazywany Lisim Weselem. W końcu zwodzenie ludzi było naszą specjalnością – powiedziała Kunou.

Rozumiem! Więc dzięki temu deszczowi, który stworzyła swoimi nadprzyrodzonymi mocami, przeniosła nas do innej przestrzeni mającej tą samą scenerię! Zupełnie jakbyśmy trafili do innego świata!

– Stworzyłam tą przestrzeń pośpiesznie, więc długo nie wytrzyma – powiedziała Yasaka-san.

Cieszyłem się jednak, gdyż to zmniejszało ryzyko na straty w ludziach! Dodatkowo mogliśmy dzięki temu walczyć z pełnią mocy. Zrobiłem palcami znak nieskończoności i pokazałem go Yasace-san, pytając w ten sposób „Czy bariera wytrzyma, jeśli użyję tej mocy?” Ona jednak pokręciła głową. Rozumiem, więc moc Smoczej Deifikacji zniszczy tą przestrzeń. W końcu stworzyła ją na szybko. Nagle zakapturzony przeciwnik z restauracji (był niski i drobno zbudowany) stanął obok wielkiego gościa w kapturze.

– Sądząc po waszej aurze, jesteście diabłami, prawda? – zapytała Rias.

Miała rację, ci dwaj bez wątpienia emanowali diabelską aurą. Obaj zarechotali paskudnie i ściągnęli kaptury z głów. Wielki był młody i miał czarne włosy, a ten mniejszy był chłopcem o ciemnoszarych włosach. …Ponieważ byli diabłami, ich wygląd mógł nie odpowiadać faktycznemu wiekowi… Tak przy okazji, znałem ich! Rias, Akeno-san i Kiba też.

– Jesteście z drużyny Ponurego Żniwiarza Zeno, prawda? – zapytała Rias.

Tak, ci dwaj byli diabłami należącymi do drużyny o długiej nazwie, Czarnego Szatana Mrocznego Smoczego Króla! …Było w niej wielu cholernie silnych diabłów, w tym dwa na zupełnie innym poziomie, chłopak o imieniu Balberith i dziewczyna nazywana Verrine. Tych dwóch też wcześniej spotkałem. Ten wielkolud to Gressil, a niski to Sonneillon. Oglądałem ich mecze, a ich siła była większa niż pozostałych. …D-dlaczego są w Kioto i nas atakują…? Kiedy byliśmy zaskoczeni, oni uśmiechali się wrednie.

– To tylko małe powitanie – powiedział bezczelnie Gressil.

– Teraz chcę ich bardzo, ale to bardzo pokonać – powiedział Sonneillon, śmiejąc się jak świr.

– Widzisz, Oppai Smoku, dla nas turniej się już skończył i nie mamy nic do roboty. Pozwól więc że pokonamy cię w ramach treningu, przed naszą walką z Królem Enmą! – powiedział Gressil, formując w dłoni kulę aury.

Następnie odpalił pocisk w moją stronę!

Natychmiast zmieniłem się w moją Szkarłatną Królową i uniknąłem ataku Gressila, a następnie zadałem mu cios pięścią w twarz! Rozległ się przyjemny dźwięk, a mój przeciwnik, mimo że nie został pokonany, poleciał w tył, ryjąc bruzdę w ziemi. Fala uderzeniowa, która powstała od tego ciosu, była tak duża, że przeszła nawet przez moją zbroję! Teraz moja kolej…. Z kącika ust Gressila, który oberwał moim ciosem, ciekła krew, ale on wydawał się tym być podekscytowany. Splunął krwią i zwiększył swoją aurę, a jego twarz przybrała podniecony wyraz.

– Ponieważ jesteśmy diabłami, powiedziano nam abyśmy nie lekceważyli najsilniejszych członków DxD, zwłaszcza Dwóch Niebiańskich Smoków, posiadacza Świętej Włóczni i Vasco Strady. Teraz rozumiem dlaczego. Nie poczujesz siły tego ciosu, oglądając tylko nagrania – powiedział Gressil, po czym ruszył na mnie jak dziki!

„Nie jest taki szybki… Ale w takim razie!”

Sprawnie zrobiłem unik przed szarżującym na mnie Gressilem, który przywalił następnie w dwupiętrowy budynek, burząc go kompletnie! Racja! Ten gość był typem mięśniaka. Zrozumiałem to, gdy oglądałem nagrania meczów. Jest typem, który wkłada w pojedynczy atak niesamowitą ilość aury i przebijał się przez obronę wroga. Prawdę mówiąc byłem taki jak on, skoro walczyłem z takimi ludźmi jak Sairaorg-san, którzy byli dumni ze swojej mocy. Problemem było jednak to…..

– C-co powinnam zrobić? – zapytała nagle Kunou.

– Kunou, stój u boku swojej matki i chroń ją oraz wspieraj swoimi zaklęciami! – odparła Rias.

– Kunou, wspieraj Yasakę-san! Jeśli to miejsce zostanie zniszczone, to ucierpi miasto. Chcesz spełnić swoje marzenie, którego nie mogłaś zrealizować rok temu, prawda? Chronić swoją matkę – dodałem.

Kunou zaczęła emanować aurą Kyuubi z całego swojego ciała i przybrała odważną minę.

– Umu. Ochronię mamę!

Yasaka-san uśmiechnęła się w odpowiedzi na rezolutne słowa swojej córki.

– Dziękuję, Kunou.

– Pozostaw to mnie!

Wspaniałe! Mogłem wyczuć silną więź pomiędzy matką i jej córką!

Zaraz potem wdałem się w walkę wręcz z Gressilem. Miał pełno luk w obronie, gdy atakował, co wykorzystywałem i zadawałem kopniaki oraz ciosy przepełnione aurą! Obrywał raz po raz, ale… jego ataki też zaczynały mnie dosięgać. Liczba moich celnych trafień też zaczęła maleć. Wreszcie, w momencie gdy moja pięść trafiła go w twarz, on jednocześnie trafił mnie w pierś! Moja szkarłatna zbroja została zniszczona, a szok przeszedł przez moje ciało. …! Poczułem niewyobrażalny ból… ale najwyraźniej żadna z moich kości nie została uszkodzona!

– Ise-kun!

Akeno-san próbowała mi pomóc, zwiększając aurę błyskawic i uwalniając ją z palców!

– Gu!

Błyskawica trafiła Gressila i poraziła całe jego ciało, które zaczęło dymić. Błyskawice Akeno-san były nasycone światłem, które było szczególnie zabójcze dla diabłów. Nawet te najsilniejsze nie przetrwałyby uderzenia błyskawicą Akeno-san bez szwanku… Jednak patrząc na Gressila, można było odnieść wrażenie że nie odniósł żadnych obrażeń… …Ten gość przywykł do błyskawic i śmiał się, mimo że z nosa ciekła mu krew, po tym jak oberwał moim ciosem.

– Więc plotki mówiące, że możesz sobie poradzić z istotą będącą w klasie Maou były prawdziwe – oznajmił.

– A ty próbujesz mi powiedzieć, że jesteś w klasie Maou? – zapytałem.

– Cóż, kiedy się urodziłem, powiedziano mi że jestem równie utalentowany – odparł Gressil, ścierając krew cieknącą z nosa.

…Tak jak powiedział, wzrost jego mocy podczas bitew był dziwny. Czarny Szatan Mrocznego Smoczego Króla… Ta nazwa jest zbyt długa, więc skróćmy ją do Drużyny Ponurego Żniwiarza. W tym zespole, ten gość był osobą, której wzrost mocy był oszałamiający. Angażował się w walkę z wrogiem, wystrzeliwując olbrzymie ilości aury. Na początku jego przeciwnik unikał wielu ataków, jednak w miarę jak mecz trwał, dostosowywał się do stylu walki wroga i opracowywał ataki przeciwko niemu.

Geniusz, hmm. Pewnie nie jest na tym samym poziomie co Vali, czy Cao Cao, ale ludzie tacy jak on szybko zdobywają moc podczas bitew, więc przeciąganie tej walki może nam tylko zaszkodzić. Walka z genialnym mięśniakiem była naprawdę kłopotliwą rzeczą. Nie wspominając o tym, że ten gość miał kłopotliwe zdolności… Dodatkowo, Gressil nie był jedynym geniuszem, z którym musieliśmy się mierzyć. Spojrzałem na Rias, Kibę i Kunou, którzy walczyli z innym diabłem z Drużyny Ponurego Żniwiarza, Sonneillonem. Kiba próbował zadać mu cios swoim Świętym Demonicznym Mieczem, zbliżając się do niego, ale on okrył się złowieszczą aurą i przemówił cichym głosem:

– Zmiażdżenie.

Zaraz potem Kiba zaczął czuć niesamowite ciśnienie i sprawił że z ziemi wysunął się miecz, którego użył do odbicia się od wroga. Zaraz potem ten miecz został zgnieciony przez niesamowitą siłę, która czyniła go coraz mniejszym, aż zmniejszył się do rozmiarów piłki.

– Zmiażdżenie – powiedział ponownie Soneillon.

Kiba natychmiast odskoczył w tył, a miejsce w którym stał zostało zmiażdżone. Sonneillon dalej powtarzał „Zmiażdżenie, Zmiażdżenie, Zmiażdżenie”. Wprawdzie Kiba szybko uciekał, ale z powodu niewyobrażalnej siły, dziury pojawiały się jedna po drugiej.

– Zmiażdżenie.

Ponieważ oczy Sonneillona świeciły się w tajemniczy sposób, Kiba musiał wyrzucić Święty Demoniczny Miecz, który trzymał w dłoni i wycofać się. Upuszczony przez niego miecz został natychmiast zmiażdżony do rozmiarów piłki. Ten drań dostroił się do ruchów Kiby i celował w jego dłonie! Diabelską zdolnością Sonneillona było Miażdżenie. Nie została ona nazwana oficjalnie, ale Rias i Ravel nazywały ją tak dla wygody. Ta zdolność pozwalała mu zaatakować dany przedmiot, poprzez wywieranie na niego niesamowitej siły. Wprawdzie były diabły, których specjalnością było Ciśnienie, ale Rias i Ravel nazwały zdolność Sonneillona Miażdżeniem, z powodu jego ofensywności i niszczycielskiej mocy. …Był złym przeciwnikiem dla ludzi, którzy chcieli walczyć z nim wręcz. Najlepiej poradziłby sobie z nim ktoś w typie Kiby, będący szybkim, technicznym typem, albo ktoś, używający ataków dystansowych.

– …

Ponieważ ręce Kiby zostały obrane za cel, jego aura stopniowo zgęstniała. To znaczyło, że planował poważną walkę. Fakt że Sonneillon dostroił się do ruchów Kiby po krótkiej walce, oznaczał że jego talent był na zupełnie innym poziomie.

– A co powiesz na to!

Rias, której ciało było okryte szkarłatną aurą, skondensowała swoją Moc Zniszczenia w kuli, którą rzuciła w Sonneillona.

– I Zmiażdżenie – powiedział Sonneillon, aktywując swoją moc.

Wprawdzie kula nie została zmiażdżona, ale zmieniła swoją trajektorię i uderzyła w słup, niszcząc go wraz ze wszystkim w pobliżu. Ale czy to w ogóle możliwe, że Zmiażdżenie wpłynęło nawet na Moc Zniszczenia Rodu Bael?

Nawet Zmiażdżenie zostało do pewnego stopnia Zniszczone?.. Gdyby Rias użyła czegoś tak silnego, jak jej najlepszy atak, Zgaszona Gwiazda.... Nie, gdyby zmienił jego trajektorię i obrócił przeciwko nam, mielibyśmy przerąbane. Zniszczenie i Zmiażdżenie nie pasowały do siebie.

Gdy atak Rias trafił, Kiba ruszył do ataku, tworząc w dłoni kolejny Święty Demoniczny Miecz. Sonneillon wiedział, że nie nadąży za nim wzrokiem i dlatego wzmocnił swoją aurę.

– I Zmiażdżenie, Zmiażdżenie, Zmiażdżenie!

Zgodnie z jego słowami, wszystko wokół Sonneillona zostało zmiażdżone przez złowieszczą siłę. Tak przy okazji, pamiętam że na nagraniach widziałem, jak używał swojej mocy do zniszczenia wszystkiego wokół siebie! Sądzę że mógłby sięgnąć nimi na dłuższą odległość, gdyby tylko chciał. Mimo tego nie wyczułem, aby Kiba został zmiażdżony… Sonneillon spojrzał w górę, gdy wyczuł obecność. Jednak zobaczył tylko powidok po Kibie.

– Za moimi plecami!? – powiedział zaskoczonym tonem.

Zaraz potem Kiba pojawił się z tyłu i z niesamowitą prędkością zadał trzy ciosy! To specjalny ruch jego mistrza, Skoczka Sirzechsa Lucyfera-sama, Okity Soujiego-san, sandan-zuki[7].

– Fru – mruknął Sonneillon

Zaraz potem niesamowita siła odepchnęła go bardzo daleko! Ten gość użył potężnej mocy, która sprawiła że znalazł się poza zasięgiem ciosów Kiby! On jednak szybko zareagował i zaczął ścigać Sonneillona!

– Fru!

Sonneillon użył niewidzialnej siły na nadgarstku Kiby, przez co zakłócił jego postawę i wytrącił mu miecz z dłoni. Kibie to jednak nie przeszkodziło i szybko stworzył nowy miecz, z którym kontynuował pościg za wrogiem.

– Fru i Fru! Fru! Fru Fru! – wypowiadając te słowa, Sonneillon dalej atakował nadgarstki Kiby i dzierżone przez niego miecze.

Dzięki temu, Kiba zbliżył się do wroga, nie mając broni w ręku.

– Miecz! – wrzasnął na całe gardło Kiba, gdy stał przed Sonneillonem z pustymi dłońmi.

Pod stóp Sonneillona wyłoniło się kilka mieczy! On jednak szybko zareagował.

– Zmiażdżę was pstryknięciem! – powiedział.

Święte Demoniczne Miecze pod jego stopami zostały zmiażdżone do rozmiarów piłek, ale dopiero teraz zrozumiał prawdziwe intencje Kiby i zwrócił uwagę na to, co dzieje się za jego plecami. Powietrze zadrżało od pękającego dźwięku i z innej przestrzeni wyłonił się Demoniczny Cesarski Miecz, Gram, który znalazł się w dłoni Kiby i odpowiedział na wolę swego pana. Kiba zamachnął się mieczem, naładowanym demoniczna energią, ale…..

– Fru!

Sonneillon zrobił unik i wziął na cel stopę Kiby, przez co ten się potknął i stracił równowagę, a jego miecz o włos minął głowę Sonneillona. Gram uwolnił złowrogą aurę, która poleciała przed siebie i burząc kilka budynków! Gram z pewnością jest potężny!

Jednakże…

– …Urgh…

Yasaka-san, która stworzyła tą pseudoprzestrzeń, jęknęła, utrzymując pieczęć. Niszczycielska moc Grama musiała uszkodzić to miejsce. Kiedy Kiba to zauważył, osłabił falę uderzeniową Grama. To oznaczało, że nie będzie mógł tu walczyć na całego. Rias również, chociaż ona pewnie o tym wiedziała. Kiba poprawił swoją postawę i odskoczył od Sonneillona. Gdy to zrobił uśmiechnął się odważnie i spojrzał na spanikowanego wroga.

– Wreszcie wziąłeś za cel moje stopy.

– …

– Szybko zareagowałeś na moje ruchy i obrałeś na cel moje nadgarstki. Nie rozumiem, dlaczego nie próbowałeś atakować moich stóp, skoro wiedziałeś że moją bronią jest szybkość. Mogłeś mnie trafić, gdybyś chciał, ale tego nie zrobiłeś.

– Zamknij się.

– Skoro o tym mowa, to na nagraniach widziałem, jak bawisz się ze swoimi przeciwnikami i teraz zapewne robisz coś takiego.

– Jesteś irytujący.

– Więc po prostu patrzysz na mnie z góry. Dlatego prawie zginąłeś. Nie tylko ty możesz się przystosować do czyichś ruchów – powiedział Kiba do Sonneillona, który był zły po tym, jak zrozumiane zostały jego prawdziwe uczucia.

– ZAMKNIJ SIĘ! WKURZASZ MNIE!

– Nie, sam sobie strzelasz w stopę.

– ZABIJĘ CIĘ!

Sonneilon, wściekły przez Kibę, który go wyraźnie prowokował, emanował z całego ciała niebezpieczną aurą, ale… była ona brutalniejsza niż przedtem. …Kiba wyczuł że jego przeciwnik ma dziecięcy temperament i celowo go zdenerwował, aby nie mógł kontrolować swoich mocy jak należy. I faktycznie, niewidzialna moc którą uwolnił Sonneillon była mniej dokładna i ominęła miecz oraz dłoń Kiby. Ponieważ precyzja jego zdolności zmalała, nie mógł powstrzymać szybkości Kiby, nawet gdy wziął za cel jego stopy.

– Cholera! Cholera! CHOLERAAAAAAAAAAAA!

Sonneillon, którego ataki chybiały celu, był coraz bardziej zły. Z drugiej strony Gressil, który walczył ze mną wręcz, śmiał się z tego.

– KAKAKA! Ech, Sonneillon. Nawet jeśli jest zwykle spokojny, to staje się największym bachorem wśród nas, kiedy sprawy nie idą zgodnie z jego planem!

– Wśród was? Mówisz o Balberithcie i Verrine z twojej drużyny?

– Tak, w końcu jesteśmy dziećmi! Staruszek Zeno zawsze mówił, że mamy dużo talentu, ale brakuje nam doświadczenia!

– Więc zaatakowaliście nas, aby zdobyć więcej doświadczenia?

– Zgadza się! Nawet wśród wszystkich mocarstw i mitologii, jesteście główną siłą armatnią Drużyny DxD, prawda? Najsilniejsza grupa bojowa, z którą nawet istoty boskiej klasy boją się zadzierać!

– To nie tak, że walczymy bo lubimy. Walczymy, gdyż są takie dupki jak wy, które ciągle sprawiają wszystkim kłopoty!

– Dlatego rzuciliśmy wam wyzwanie! Chcemy sprawdzić, jak daleko mogą nas zaprowadzić nasze talenty!

Walczyliśmy, więc nie wiedziałem jak zareagować… Nie, byłem wściekły. Rany, rok temu też pojawili się podobni do nich ludzie, którzy rzucili nam wyzwanie, prawda Cao Cao? Wysłucham tego gościa później, teraz czas na kolejny ruch!

[Ostrze!!]

[Ostrze 2!!]

Wraz z dźwiękami z moich klejnotów, z obu rękawic wysunęły się Ascalony. Gressil roześmiał się na ten widok.

– Wiem co to jest! Święte Miecze będące zabójcami smoków! Przesiąkły aurą Czerwonego Cesarskiego Smoka!

Kilka razy korzystałem z nich podczas meczów, więc z pewnością widział nagrania. Zacząłem atakować Gressila mieczami, które wysunęły się z moich rękawic, ale on zręcznie unikał moich ciosów, nie tracąc przy tym czujności.

– Och, masz takie rzeczy w rękawicach, ale nie zadziałają na mnie, skoro o nich wiem! Jeśli chcesz mnie pokonać w tej postaci, lepiej użyj Szkarłatnego Podmuchu, albo czegoś podobnego! – powiedział.

Gressil znał moje ataki z nagrań i patrzył teraz z góry na mnie i moją zbroję. Ale to właśnie dlatego jej użyłem! Zamachnąłem się mocno moim Ascalonem II z mojego prawego ramienia, ale Gressil uniknął ciosu. Gdy obróciłem ciało o 180 stopni, Gressil musiał zauważyć lukę w mojej obronie.

– JESTEŚ NIEUWAŻNY! – wrzasnął głośno.

Zwiększył aurę w swojej dłoni i próbował zadać mi cios…. A więc teraz!

[Ostrze z Ogona!!!!]

Wydłużyłem ogon sterczący z tyłu mojej zbroi i sprawiłem że z końca wyłoniło się ostrze, które szybko zaczęło zbliżać się do Gressila!

– —!?

Był zaskoczony tym ruchem i ostrze trafiło, wbijając się głęboko w jego ramię. Dzięki temu jego ofensywna postawa została zachwiana, a ja skupiłem moją aurę w lewej ręce.

[Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie!Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie!Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie!!!]

Dźwięk który oznaczał, że coś w moim klejnocie zostało zwiększone. Odpaliłem w stronę wroga mój atak, olbrzymi Smoczy Strzał.

BUUUUUUUM!

Rozległa się potężna eksplozja.

– Arghhhhhhhhh!

Gressil poleciał wysoko w powietrze, wrzeszcząc przy tym. Z drugiej strony, mój Smoczy Strzał zniszczył drogę i scenerię przede mną! Ostrze z mojego ogona było prototypowym modelem Ascalonu II. Wprawdzie nie miał takich zdolności jak II, ale nadal był silny. Po meczu z Rias dostałem go od watykańskich naukowców, którzy badali i tworzyli święte miecze.

„To prototypowy model, stworzony dla ciebie, a inni nie mogą korzystać z niego jak należy. Dlaczego więc go nie wypróbujesz?

Taka była sugestia i przysługa. Po dyskusji z Ddraigiem, Rias i Ravel, doszliśmy do wniosku, że będzie to zaskoczeniem dla wroga, a także trzecią ręką, więc najlepiej go będzie scalić z ogonem i tak też zrobiliśmy. Machnąłem moim ogonem i spojrzałem przed siebie. Duży gość stał pochylony, a z jego ciała wydobywał się dym. Wyglądał jakby doznał poważnych obrażeń, ale… najbardziej dostało się ramieniu, w które trafił Ascalon.

Szybko spojrzałem na Yasakę-san. …Chciałbym użyć na niej Podarunku, aby wzmocnić jej moce. Sądzę że dzięki temu udałoby się jej utrzymać ten wymiar. …Będę miał szansę, aby to zrobić? Kiedy o tym myślałem, Gressil ruszył w moją stronę. Uśmiechał się w podekscytowaniu.

– Ostrze w ogonie! To pierwszy raz, gdy to widzę. Czy to coś, co dopiero stworzyłeś? Cholera, pomyśleć że jako pierwszy posmakowałem na własnej skórze techniki, którą właśnie stworzył Czerwony Cesarski Smok – powiedział, po czym naprężył mięśnie i tym samym zaleczył pokrywające jego ciało rany. – Jednak moje ciało to „zapamiętało”.

Po tych znaczących słowach, ruszył na mnie agresywnie! Zamierzał uderzyć mnie swoim ciałem, które było spowite ofensywną aurą. Będzie po mnie, jeśli oberwę i nawet zadraśnięcie może mieć poważne konsekwencje. Nie był wyjątkowo szybki, ale na krótkim dystansie to wystarczyło! Jest taki sam jak ja! Próbowałem zrobić unik tuż przed ciosem, ale natychmiast zmienił kierunek i ruszył za mną w pościg! Jego chwilowa moc była niesamowicie szybka! Stworzyłem w dłoni małe pociski z aury i zasypałem wroga deszczem mini Smoczych Strzałów! Gressil, który na mnie pędził, nawet nie próbował robić uników i rozbijał je siłą swojej szarży!

– O jejku, najwyraźniej tego typu pociski już na mnie nie działają! – powiedział z uśmiechem.

A więc spróbujmy jeszcze raz!

Rozciągnąłem mój ogon z Ascalonem i zadałem kolejny potężny cios! Trafiłem go w brzuch, a w każdym razie tak to wyglądało, gdyż Ascalon nie był w stanie wbić się w jego ciało i tylko go nieszkodliwie dziabnął!

– To moje ciało też zapamiętało! Jeśli te ataki nie przekraczają klasy Maou, to nie zadziałają na mnie! – powiedział Gressil z zadowoleniem.

Zamierzał zadać mi potężny cios, więc skrzyżowałem ramiona, aby się obronić. Zostałem jednak przyparty do muru, a mój przeciwnik zmierzał przebić się przez moją obronę… żartowałem. Nie pozwolę ci! Kiedy zrozumiałem, że ufa swojej potężnej mocy, utrzymałem moją obronną postawę do ostatniego momentu. Gdy nie mógł już zmienić kierunku swojego ataku, odskoczyłem na bok i jednocześnie odpaliłem Smoczy Strzał!

[Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie!!!]

Był większy niż poprzednie pociski!

– Gu!

Po oberwaniu moim Smoczym Strzałem, Gressil poleciał daleko w tył. Próbował jednak ponownie stanąć do walki, gdyż odniósł tylko niewielkie obrażenia. Nagle pomogła mi Akeno-san, która zasypała przeciwnika gradem błyskawic.

– Błyskawice!

Akeno-san wystrzeliła swoją demoniczną moc, spowitą dużą ilością błyskawic. Gressil najwyraźniej nie zamierzał unikać tego ataku i przyjął wszystko na siebie… Mimo że całe jego ciało iskrzyło, uśmiechał się. Błyskawice Akeno-san nie działały na niego.

– Twoje błyskawice to za mało, Onee-san. Moje ciało je „zapamiętało”. Jeśli chcesz zadać mi poważne obrażenia, powinnaś zwiększyć moc wyjściową, albo użyć innej techniki!

Akeno-san zmarszczyła brwi, gdy to usłyszała.

– Więc taka jest twoja zdolność.

Zgadza się, specjalnością Gressila jest Odporność. Gdy oberwie jakimś atakiem od wroga, jego ciało natychmiast nabierze odporności na tego typu ataki. To wyjaśnia czemu właśnie nie doznał obrażeń, po oberwaniu błyskawicami Akeno-san. Dodatkowo, pewnie wykształcił też Odporność na pioruny. Jego ciało najwyraźniej przyzwyczaiło się też do moich ataków, Smoczego Strzału i Ascalona w ogonie.

Nie była to jednak zdolność zastrzeżona dla diabłów. Gdyż władały nią także potwory i nadprzyrodzone istoty. Jednak w przypadku Gressila, ta moc działała wyjątkowo szybko. Dodatkowo nie było ograniczeń co do atrybutów, więc mógł się uodpornić na wszelkiego rodzaju obrażenia.

Taką nazwę nadały tej zdolności Rias, Ravel, Rossweisse-san, kiedy oglądały nagrania meczy i analizowały zdolności Gressila. Chociaż ich opinie różniły się nieco od siebie, to na podstawie tego co widziałem, mniej więcej były one takie same. Naprawdę nie rozumiałem, jak działała ta Odporność, jest fakt że stał się nietykalny dla moich ataków był niezaprzeczalny. Jedną ze zdolności Ddraiga, który mieszkał w moim Boskim Darze, było Przeniknięcie, które byłoby w stanie przebić się przez Odporność. Powiedział mi nawet o tym:

[Tak, jestem pewien że twój atak przejdzie przez tą Odporność, jeśli wzmocnisz ją Przeniknięciem. A w każdym razie powinien.]

…Zaraz, Ddraig, to zabrzmiało tak, jakby Gressil był w stanie wykształcić Odporność także na Przeniknięcie.

[To niemożliwe. Z drugiej strony, może być w stanie przebić się przez jego Odporność niezliczoną ilość razy. Biorąc jednak pod uwagę szybkość jego wzrostu, talentu oraz tego co widzieliśmy na nagraniach i przed chwilą, jest geniuszem. Byłoby zbyt strasznie, gdyby potrafił oprzeć się Przeniknięciu. Zamiast jednak używać Przeniknięcia w tej niestabilnej przestrzeni, gdzie nie możesz dać z siebie wszystkiego, sądzę że lepiej będzie poczekać do decydującej bitwy, a wtedy zaatakuj go w swojej Smoczej Deifikacji, korzystając z Przeniknięcia.]

…Więc powinniśmy poczekać, aż będziemy walczyć w bardziej stabilnym miejscu.

[Dłuższa walka w takiej sztucznej przestrzeni to kiepski pomysł.]

Im dłużej walczyliśmy w tym miejscu, tym bardziej byłoby to korzystne dla przeciwnika. …Cholera, dotychczas nie walczyłem z takim wrogiem, przeciwko któremu musiałbym użyć Smoczej Deifikacji już podczas pierwszej walki z nim. Im dłużej walczyliśmy, tym silniejszy się stawał.

– Rany, nawet w tej szkarłatnej zbroi jesteś silny. Temu chłoptasiowi z mieczem też niczego nie brakuje. Sądzę że jesteście ludźmi, których można nazwać doświadczonymi wojownikami – powiedział Gressil.

– Mówisz coś takiego, ale tak naprawdę powstrzymujesz się od walki z pełną mocą, prawda? – zapytałem.

Gressil pomachał swoją niezranioną ręką.

– Obecnie nadal mamy ograniczenia. Gdyby je jednak usunięto, wtedy ja i Sonneillon bez trudu zniszczylibyśmy tą barierę i całe miasto. Dlatego wszystko zależy od pozwolenia szefów.

Szefów?

Więc byli ludzie, którzy traktowali ich jako swoich podwładnych, hmm.

– Gressil! Pozbądźmy się naszych ograniczeń! Ci ludzie doprowadzają mnie do szału! Darują nam, jeśli nie zniszczymy całego Kioto! Miasto nie ucierpi, jeśli straci tylko dzielnicę! – wrzasnął Sonneillon, kiedy walczył z Rias i Kibą.

Ten niski bachor z pewnością powiedział coś okrutnego! Sądząc ze sposobu w jaki walczył oraz nagrań z poprzednich meczów, ci goście bez trudu byliby w stanie zniszczyć całe miasto, gdyby walczyli na poważnie! Kiedy Gressil usłyszał słowa swojego kompana, westchnął.

– Cóż, masz rację. To tylko kwestia czasu.

Nagle Gressil zaczął stopniowo zwiększać poziom swojej aury do takiego stopnia, że cała ta przestrzeń się zatrzęsła! Sonneillon poszedł w jego ślady i zaczął emanować złowieszczą aurą!

– Planują pokazać nam pełnię swojej mocy, którą widzieliśmy w turnieju – powiedziała ponuro Rias.

– Ku! Nie dam już rady!

Touki Yasaki-san zaczęło być niestabilne, a jej ręce, w których trzymała pieczęć, zaczęły drżeć. Ta przestrzeń także osiągnęła swój limit, z powodu Sonneillona i Gressila, którzy zwiększyli swoje aury. Wszystko dookoła zaczęła się rozpadać i zaczęliśmy już widzieć prawdziwe miasto. W tym tempie, obaj przeciwnicy, którzy zaczęli walczyć na poważnie, wrócą do rzeczywistego świata. Jeśli się to stanie, to wtedy zwykli ludzie…! Pomyślałem o najgorszej opcji! W takim razie będzie lepiej, jeśli też zacznę walczyć z całą mocą! Kiedy już przygotowałem się na to, że zobaczą mnie zwykli ludzie, zacząłem przygotowania do mojej inkantacji Smoczej Deifikacji.

Nagle, przestrzeń która miała już zniknąć, została pokryta mgłą, która ją wsparła, i wróciła do normalności. Znałem tą mgłę…!

– Najwyraźniej przybyliśmy na czas – powiedział nagle ktoś.

Tym kto wyłonił się z mgły, był Cao Cao oraz inni członkowie Frakcji Bohaterów! Obok Cao Cao stał użytkownik mgły, posiadacz Longinusa, Zatracenia Wymiaru, Georg, który aktywował swój Boski Dar, aby wesprzeć Yasakę-san w utrzymaniu tej przestrzeni. Cholera! Przybyliście w ostatniej chwili! Cao Cao postukał drzewcem włóczni w ramię i ruszył w naszą stronę. Gressil patrzył na Cao Cao i jego broń.

– Święta Włócznia, hmm. Ostrzegano nas, żebyśmy trzymali się od ciebie z daleka.

– Miło mi was poznać. Jesteście Gressil i Sonneillon, prawda? Ja jestem Cao Cao. Potomek tego Cao Cao, z historii o Trzech Królestwach – powiedział Cao Cao, wpatrując się w Gressila i Sonneilona.

– Nie wiem co zamierzcie, ale proszę, nie róbcie czegoś co sprawi, że przypomną nam się nasze własne wyczyny sprzed roku – powiedziała szermierz Frakcji Bohaterów, Jeanne.

– Nie mów takich niepotrzebnych rzeczy – ostrzegł ją Cao Cao, po czym zwrócił się do Gressila i Sonneillona. – Nie jesteśmy tylko posiłkami. Siły główne zaraz tu będą. Macie dość odwagi, aby walczyć z całą Drużyną DxD?

Gressil uśmiechnął się w odpowiedzi… Z drugiej strony Sonneillon był wściekły, kiedy to usłyszał, a jego aura stała się jeszcze bardziej złowroga.

– Tak mi się wydaje. Nawet jeśli tu zaczniemy, to nie znaczy…. – oznajmił Gressil, gdy zobaczył jak Sonneillon nabiera ochoty do walki.

Nagle przy uszach obu naszych przeciwników pojawiły się małe magiczne kręgi komunikacyjne. Najwyraźniej ktoś im coś powiedział i nie wyglądali z tego powodu na zadowolonych, ale… jednocześnie ich zapał bojowy opadł. Następnie pod ich stopami pojawiły się kręgi magiczne, pokryte starymi wzorami.

– Niedługo się spotkamy.

– Zmiażdżę was wtedy.

Po tych słowach obu ich pochłonęło światło teleportacyjne. Gdy zniknęli, ja, Rias, Akeno-san, Kiba, Yasaka-san i Kunou odsapnęliśmy z ulgą. Pozbyłem się zbroi i zacząłem dziękować Cao Cao:

– Uratowałeś nas.

– Cóż, takie jest nasze zadanie. Jednakże... – odparł Cao Cao, patrząc w miejsce, w którym zniknęli Gressil i Sonneillon. – Te magiczne kręgi były z Olimpu, prawda?

– Tak. Dodatkowo starego typu. Jak się można było spodziewać, pomagają im pierwotni bogowie.

Pierwotni bogowie…..

Ten raport o dziwnych zaklęciach rzuconych w Kioto. Też miały być stare, więc pierwotni bogowie musieli w tym maczać palce. Nie ma wręcz co do tego wątpliwości, skoro Gressil i Sonneillon użyli do teleportacji kręgów magicznych pierwotnych bogów. „Szefowie” o których wspominali nasi przeciwnicy, to zapewne pierwotni bogowie z sojuszu Bogów Piekieł.

– Przedyskutujmy to w Urakioto – powiedziała Yasaka-san, głaszcząc po głowie Kunou, która wyglądała na zmartwioną.

Przytaknęliśmy jej słowom.

Najwyraźniej w tym roku też nie będziemy mieli spokoju w Kioto. Ale jak zwykle, to co musieliśmy zrobić było proste.

Trzeba po prostu skopać tyłek kretynom, którzy szukają z nami zwady!


Żywot 3: Drużyna DxD kontra grupa Mrocznych Bogów.[edit]

Część 1[edit]

Następnego dnia po południu…

Odwiedziliśmy Hotel Sirzechs w Kioto, w którym zatrzymała się grupa szkolnej wycieczki (Ravel, Koneko-chan, Gya-suke, Ingvild, Nakiri, Miraka Vordenberg, Nimura Ruruko-san). Rok temu, w tym samym hotelu zatrzymaliśmy się my. Obecni drugoklasiści zebrali się w hotelowym lobby, gdzie nauczyciele przekazywali im ważne rzeczy.

Ja i Rias przebraliśmy się i poszliśmy do kawiarni umiejscowionej w pobliżu lobby, gdzie przebywali obecnie Ravel i pozostali. Przez przebranie się, mam na myśli to, że mieliśmy na sobie zwykłe ubrania, a także kapelusze i okulary przeciwsłoneczne, gdyż oboje byliśmy bardzo dobrze znani wśród uczniów Akademii Kuou. Jednak szkarłatne włosy Rias mogły ją zdradzić, więc za pomocą demonicznych mocy zmieniła ich kolor na blond. Powiedziałbym, że jej zachodnia uroda i styl, idealnie pasują do blond włosów! Nie, myślę że to było najlepsze! Rias-blondynka była naprawdę ładna! W tym hotelu jest sporo zagranicznych turystów, więc dzięki okularom i kapeluszowi nie będzie zwracała na siebie uwagi… Chociaż, ze względu na swoją urodę, i tak będzie się rzucała w oczy, ale nie sądzę aby ją rozpoznano, skoro zmieniła kolor włosów. Kilku uczniów z naszej szkoły już ją minęło i nie poznali nawet kim jest.

Powodem dla którego spotkaliśmy się z Ravel i pozostałymi, był oczywiście wczorajszy incydent. Zeszłej nocy przekazaliśmy wszystkim poprzez Ravel to, że zaatakowali nas Sonneillon i Gressil. Wprawdzie drugoklasiści zastanawiali się, czy w takich okolicznościach powinni w ogóle brać udział w wycieczce, ale powiedzieliśmy im, by się niczym nie przejmowali. Jednak nauczycielka, pełniąca funkcję opiekunki, Rossweisse-san, a także Roygun-san, która była tymczasową pomocą medyczną, były nieobecne, gdyż czuwały nad uczniami. W takich okolicznościach my, członkowie Klubu Okultystycznego, zaczęliśmy zebranie.

– Jakie są w ogóle zamiary Sonneillona i Gressila? – zapytał Nakiri.

– Planują dokuczyć nam, skoro jesteśmy w Kioto, oraz Królowi Enmie-sama, a w każdym razie tak mi się wydaje. Niewątpliwie są oni zagrożeniem dla grup, które wspierają DxD – odparłem.

Uważałem tak, ponieważ Gressil mówił coś o walce z Królem Enmą-sama. …Możliwe, że skoro urodziłem się w Japonii, odruchowo dodawałem sufiks „-sama” do jego imienia. Kiedy byłem mały, rodzice mówili mi, „Jeśli będziesz niegrzeczny, Enma-sama porwie cię do piekła”.

– Są naprawdę irytujący, skoro robią coś takiego właśnie teraz – powiedziała Koneko-chan.

– Więc… za postępowaniem wroga stoi pierwotny olimpijski bóg, prawda? – zapytał Gasper.

– Tak, gdy zbadaliśmy zaklęcia rzucone na Kioto a także magiczne kręgi użyte podczas ataku Gressila i jego przyjaciela, odkryliśmy że są powiązani z Bogiem Ciemności, Erebem – odparła Rias.

Racja, wniosek drużyny badawczej był taki, że zaklęcia i kręgi magiczne należały do Boga Ciemności, Ereba. Gressil i Sonneillon musieli działać pod jego przywództwem.

– Myślałam o tym już wcześniej, ale władcy Piekieł to banda rozwydrzonych bachorów, a może raczej wkurzających marudów? – powiedziała Nimura Ruruko-san, Pion Parostwa Sitri i uczennica drugiej klasy.

Jak zwykle mówisz wszystko wprost! C-cóż, w pewnym sensie są marudami, którzy ciągle na wszystko narzekają.

– Różne mitologie mają różne sposoby myślenia oraz poglądy. Co więcej, sądząc po mitach, oprócz świata w którym miłość i nienawiść mieszają się ze sobą, olimpijscy bogowie są wyjątkowo niegrzecznymi ludźmi. To nie jest coś, co możemy dostrzec – powiedziała Rias.

Z drugiej strony, wobec istot chrześcijańskiego pochodzenia z systemu biblijnego, aniołów, diabłów i upadłych aniołów, inne frakcje miały opinie typu „Sami wiecie jacy oni są…”, albo „Anioły z Biblii są…” lub „Co do diabłów, to…”. Tak więc to prawda, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, no i kultury, do której należy dana osoba.

…Cóż, pomimo tego, nadgorliwa akcja misyjna chrześcijaństwa sprawiła, że bogowie z wielu mitologii nadal byli głęboko uprzedzeni (mimo że zawarliśmy sojusz), więc to nie było tak, że władcy Piekieł nie mieli z tym nic wspólnego…

…Ponadto System Boskich Darów, który został stworzony przez biblijnego Boga, a zwłaszcza Longinusy, były uważane przez wszystkich bogów za zagrożenie. Bogini Nocy Nyks, która zaatakowała nas poprzednio, zamierzała wykorzystać nowego Longinusa Ingvild do swoich celów.

– Więc co zamierzamy dalej zrobić z tym incydentem? – zapytał Nakiri mnie i Rias.

Ja i Rias spojrzeliśmy na siebie i skinęliśmy głową.

– Chcemy skorzystać z tego – powiedziała Rias do osoby siedzącej za nią, bez odwracania głowy.

– Dobrze, zrozumiałem – odparł ten ktoś i pstryknął palcami.

Zaraz potem pokój wypełnił się mgłą, która pochłonęła nas wszystkich. W następnej chwili byliśmy w kawiarni ze wszystkimi, ale zwykli ludzie zniknęli. Połowa grupy ze szkolnej wycieczki była zaskoczona, ale Ravel szybko zrozumiała co się dzieje i zachowała spokój. Ten chłopak siedzący za plecami Rias, ubrany w kapelusz i okulary przeciwsłoneczne, to użytkownik mgły, Georg, posiadacz Longinusa z Frakcji Bohaterów. Używając Zatracenia Wymiaru, stworzył tą pseudoprzestrzeń, która przypominała prawdziwy świat, a następnie nas do niej przeniósł.

…To budziło wspomnienia. Rok temu ta moc też nas pochłonęła, tylko że wtedy byliśmy wrogami. Pamiętam że wtedy trafiliśmy do takiej pseudoprzestrzeni z mostu Togetsu i dworca.

– Nie ma tu nikogo poza nami i nikt nie będzie tu w stanie wejść. O ile nie ma odpowiednich zdolności – powiedział Georg do Rias.

– Dziękujemy – odparła Rias.

– Umm, co to ma być? – zapytała Nimura-san, przypatrując się wszystkiemu z niepokojem, ponieważ byliśmy tu tylko my.

Z tego co słyszałem, tę mgłę mogli wyczuć jedynie ludzie z nadprzyrodzonymi zdolnościami, lub potwory. Na zewnątrz tej przestrzeni były nasze iluzje, przez co wszystko wyglądało tak, jakbyśmy nadal siedzieli przy naszych stolikach.

– A więc pozbyliście się stąd ludzi, hę? – powiedziała cicho Ravel.

– Tak, szpiedzy mogą przecież infiltrować ten hotel – przytaknęła Rias.

Kiedy Nakiri to usłyszał, rozejrzał się podejrzliwie.

– To plotka, czy prawda? – zapytał.

– To jasne, że we wszystkich mitologiach ukrywają się członkowie Tajnej Brygady Chaosu – odparła Rias.

[—]

Koneko-chan, Gasper, Nakiri i Nimura-san byli tak zaskoczeni, że nie mogli nic powiedzieć. Ravel wiedziała już o tym, ale nadal miała ponurą minę. Z drugiej strony Ingvild, która nic nie rozumiała, przekrzywiła uroczo głowę. Miraka-san, gdy zauważyła że ciast nie przeniesiono do tej przestrzeni, westchnęła tylko ze smutkiem, wpatrując się w pusty talerz. Tak przy okazji, była ona czystej krwi wampirzycą i księżniczką Rodu Vordenburg, z Frakcji Carmilla, jednej z dwóch wampirzych nacji. Była uczennicą drugiej klasy Akademii Kuou i skarbnikiem Samorządu Uczniowskiego.

Skoro jednak była wampirzycą czystej krwi, miała awersję do słońca i podczas dnia nosiła grube ubrania, aby ukrywać swoją skórę przed jego promieniami. Była z tego powodu znana w Akademii Kuou. Była inna niż wampiry dzienne, takie jak Gasper i Valerie, które mogły się poruszać swobodnie podczas dnia. Pracowała razem z Nakirim Ouryuu, a Ajuka Belzebub-sama poprosił ją o śledztwo w sprawie Przynosiciela Oczyszczenia i Telosa Karmy. Wydawała się też być blisko Elmenhilde, skoro obie były wampirzycami z tej samej frakcji.

A teraz wróćmy do głównego tematu, do tej Tajnej Brygady Chaosu.

– Brygada Chaosu oraz jej następca, Qlippoth, nie mogą istnieć bez swoich charyzmatycznych członków, Shalby Belzebuba, Cao Cao i Rizevima Livana Lucyfera. Jednak nadal istniej spora grupa ludzi, która przejęła ideologię tych organizacji i poświęciła się jej, a liczba ich członków powoli rosła. W końcu, nim ktokolwiek to zauważył, ta grupa stała się znana jako Tajna Brygada Chaosu – oznajmiła Rias.

– Powód dla którego podejrzanym osobom udało się dostać do Kioto i innych ważnych miejsc ze wszystkich mitologii jest taki, że istnieją ludzie, którzy przekazali ważne informacje wrogowi. …Problemem jest to, że wolą się ukrywać, zamiast działać jawnie – dodała Ravel.

– Mówisz, że w rodach Sitri i Gremory też może ktoś donosić wrogowi? – zapytała Nimura-san,która miała ponury wyraz twarzy.

– Obawiam się że tak – odparła Ravel.

– Zastanawiam się, czemu ludzie wstępują do tej organizacji… – mruknął Nakiri.

– Zazdrość i wątpliwości dotykają nawet najsilniejszych. Ci którzy wątpią, nadal szukają odpowiedzi i znajdują ją, kiedy dowiadują się o terroryzmie Brygady Chaosu. W ten sposób powstała Tajna Brygada Chaosu – powiedziała Rias.

– Dlaczego Brygada Chaosu, która była naszym wrogiem, walczy z DxD? Czy nie mieli czasem racji? Zapewne ci, którzy wątpili w nasze moce, doszli do takiego wniosku. Jest to zgodne ze wzrostem naszej potęgi i sławy – powiedziała Ravel, mrużąc oczy.

Ostatniej nocy, pośrednio dowiedziałem się o takiej możliwości od Ravel. Cao Cao, a także Drużyna Slash Doga, składająca się z Ikuse Tobio-san i jego przyjaciół, którzy wkradali się do różnych miejsc i badali je, powiedzieli że Tajna Brygada Chaosu nie jest czymś, co można by lekceważyć.

Prawdziwa forma sprawiedliwości, hmm… W mangach i filmach często padały teksty typu „Sprawiedliwość to sprawa względna”, lub „Wróg też ma swoją własną sprawiedliwość”… Pomyśleć że przypadkowi ludzie będą się nas bali, albo nawet uważali za wrogów tylko dlatego, bo ryzykowaliśmy własne życia… Nie wiedziałem co powiedzieć… Czyżby niektórych przerażały cuda do których doprowadziłem…? Cholera, nie czas o tym myśleć. Musieliśmy się skoncentrować na walce z obecnym wrogiem! W końcu gdybyśmy nie walczyli, zginęlibyśmy. I właśnie dlatego wierzyłem, że powinienem walczyć.

– Czy to więc oznacza, że ta Tajna Brygada Chaosu… szpieguje dla Władców Piekieł oraz boga Ereba? – zapytała Nimura-san.

– Więc udało im się przedrzeć przez bariery stworzone przez szefów każdej frakcji; obecnego Maou Belzebuba, technologię Grigori oraz magię nordycką dlatego, ponieważ ktoś szpieguje? To jakieś błędne koło, wzmacniamy barierę, a szpiedzy donoszą o jej konstrukcji terrorystom, którym udaje się przebić, po czym znowu ją wzmacniamy, a oni dzięki szpiegom znów dostają się do środka – powiedział Nakiri do Rias.

– Słyszałam od Ajuki-sama, że ktoś jest to w stanie zrobić – oznajmiła poważnie Rias, po czym spojrzała na Georga.

Georg przyłożył palec do ust.

– Proszę nie powtarzajcie nikomu tego, co teraz powiem. Wolałbym aby pozostało to wyłącznie pomiędzy obecnymi tutaj osobami i nie rozeszło się w szerszym gronie, dobrze?

Wszyscy przytknęliśmy prośbie Georga, a on zaczął wtedy mówić:

– Istnieje duże prawdopodobieństwo, że tym kto pomógł złamać barierę wokół miasta Kuou, był ktoś z Rodu Nebiros, który popierał dawnych Lucyferów.

Twarz Koneko-chan przybrała ponury wyraz, gdy usłyszała nazwisko Nebiros.

– …

Ród Nebiros. Był jedną z sześciu rodzin, które bezpośrednio służyły poprzedniemu Maou Lucyferowi, tak jak Ród Lucyferiusz, z którego pochodziła Grayfia-san. Dawno temu doszło do wojny domowej pomiędzy frakcją Maou i opozycją polityczną (która wygrała i obecnie sprawowała władzę). Niektóre z tych sześciu rodów, popierających dawnych Maou, wymarło, a inne dalej istniały, a o niektórych nic nie było wiadomo. Nebiros była właśnie rodem, o którym przepadł słuch. Ta rodzina była też powiązana z narodzinami Koneko-chan i Kuroki, gdyż ich ojciec był człowiekiem i naukowcem, który dla nich pracował.

– Ludzie z Rodu Nebiros byli powszechnie znani w Zaświatach ze swoich technik i nadal są uważani za zaginionych. Poprzednią głową rodu był Zaoroma Nebiros i uważa się, że przeżył wojnę. Dodatkowo miał dzieci i uczniów, którzy mogliby odziedziczyć jego badania lub wiedzę – kontynuował Georg.

– To dość niejasne. Trzeba by to jeszcze zbadać – powiedziałem niepewnie.

Georg wzruszył ramionami.

– Informacje o nich najczęściej nie wychodziły na światło dzienne. Wydają się być bardzo ostrożni. Niektóre poszlaki prowadzące na ich trop, pojawiły się dopiero po sojuszu Trzech Frakcji i stworzeniu DxD – powiedział, po czym spojrzał na Koneko-chan i znów zaczął mówić. – To coś, o czym ciężko mówić przed osobą, która ma z tym związek, ale można powiedzieć że fakt, iż Nebiros był powiązany z narodzinami sióstr Toujou, był bardzo pouczający.

– Mnie to nie przeszkadza, możesz mówić dalej – odparła Koneko-chan.

– Potem drużyny nasza i Slash Doga udały się do Nebiros, ale nie udało nam się nic dowiedzieć. Nie znaleźliśmy prawie żadnych śladów. Nie zdobyliśmy też żadnych szczegółów na temat informacji, które dostarczyliście Belzebubowi-sama, choć słyszałem że były bardzo przydatne – kontynuował Georg.

Przekazaliśmy Belzebubowi-sama spinkę Koneko-chan, która zawierała dane na temat badań, prowadzonych przez jej ojca. …Badania mające na celu stworzenie transcendentalnych istot… Gdyby się powiodły, mogłoby być źle, jeśli ktoś wykorzystałby je do złych celów.

– Powiedziałeś „prawie”, prawda? Więc coś chyba jednak znaleźliście…? – zapytała Ravel.

Georg skinął głową.

– Tak, incydent z siostrami Toujou to jeden ślad, zaś drugi pochodził od starszyzny Frakcji Starych Maou, z którą kontaktował się Nebiros. Najwyraźniej jednak, ich negocjacje zostały potem odwołane. Dodatkowo, kiedy Sellzen zmienił się w chimerę, to najwyraźniej zrobił to za pomocą techniki pochodzącej właśnie od Nebirosa.

Pamiętam! … Freed był wygnanym egzorcystą, z którym kilkakrotnie walczyliśmy w przeszłości. Tak jak Lint, pochodził z tego samego instytutu i w pewnym sensie był jej bratem, skoro mieli te same geny. Freed był wojownikiem Watykanu, ale sprawiał problemy i został ekskomunikowany oraz wygnany. Ostatecznie dołączył do Brygady Chaosu i zmienił się w chimerę, przyjmując nowy wygląd, ale… ostatecznie zabił go Kiba. …Kto by pomyślał, że ta technika transformacji oraz technika zmiany kogoś w transcendentalną istotę, będą miały coś wspólnego z Rodem Nebiros.

– Dodatkowo przypuszczamy, że może on być pośrednio związany z synem Lucyfera, Rizevimem, i dawał mu rady, jak otworzyć bramę do innego świata – oznajmił Georg.

– Więc ten drań, Euclid, nic nie powiedział? – zapytałem.

Euclid Lucyferiusz był młodszym bratem Grayfi-san i pełnił funkcję prawej ręki Rizevima Livana Lucyfera. Cóż, zdecydowanie był złym gościem. Właściwie to on zmobilizował Rizevima do działania. Rossweisse-san uważała go za siscona, gdyż żywił zakazane uczucie wobec swojej siostry i z tego powodu sprawił kłopoty jej samej. Kiedy go pokonałem, został tak uwięziony, że nie mógł już więcej uciec.

– Najwyraźniej tylko Rizevim o tym wiedział. Mogła to być jego własna decyzja, albo warunek Nebirosa. Słyszałem jednak, że Euclid Lucyferiusz nie wykluczył możliwości, iż Rizevima i Nebirosa mogło coś łączyć – odparł Georg.

N-nie sądzisz że ta rozmowa staje się coraz bardziej tajemnicza?

– Czy to możliwe że on był tym, który potajemnie pociągał za sznurki wszystkich incydentów, które miały z nami coś wspólnego? – zapytałem Georga o Nebirosa, który najwyraźniej potajemnie maczał palce w wojnie domowej diabłów, incydencie z Koneko-chan i Kuroką oraz działaniach Brygady Chaosu i Rizevima. Czyżby to ona potajemnie wszystkim kierował?

Georg pokręcił jednak głową.

– On nie jest odpowiedzialny za wszystkie dotychczasowe incydenty. Bardziej prawdopodobne, że pewnie chcieli kontrolować wszystko z cienia i mieć wpływ na świat. …Możliwe że nadal mają takie zamiary – powiedział, po czym poprawił okulary na nosie i kontynuował. – Nadal jednak nie wiemy, jaki jest ich cel, nawet jeśli pomagają nam dobrze poinformowani ludzie. Pewne jest jednak to, że „mózgi” Nebiros pojawiły się pośrednio przed DxD oraz innymi mitologiami i stały się dla nas przeszkodą.

Rozumiem, innymi słowy uczestniczyli w wielu incydentach, począwszy od narodzin Koneko-chan i Kuroki, a skończywszy na współpracy z Rizevimem. To nie tak, że naukowiec z Rodu Nebiros chce zrobić coś, związanego bezpośrednio z nami, ale przez złych ludzi stało się to dla nas kłopotliwe.

– Więc to znaczy, że dostarcza też magiczne techniki władcom Piekieł. Dlatego byli w stanie przedostać się przez barierę, nawet po jej odnowieniu… – powiedziała Rias, wzdychając.

– Tak. Ich badania są naprawdę niesamowite, skoro byli w stanie pokonać magię Asgardu, zdolności Ajuki Belzebuba-sama i technologię Grigori. To kompletnie zdumiewające – oznajmił George.

Fundusze badawcze musieli im zapewnić Brygada Chaosu, Qlippoth i sojusz władców Piekieł. A teraz prowadzą jakieś nowe badania… Więc to znaczy, że będą nas tak długo nienawidzić, póki będziemy tutaj przebywać, a Nebiros będzie istniał dalej… hmm? Zaraz, tak w ogóle to w jakich badaniach specjalizuje się Nebiros? Czynienie kogoś transcendentalną istotą, przemiany w chimerę… Techniki służące do łamania bariery… Najwyraźniej, na zlecenie Rizevima, miał też coś zrobić z równoległym światem…

– Innymi słowy bariera chroniąca miasto Kuou, jest gówno warta – Nimura-san powiedziała wprost, co myślała o całej sytuacji.

To chyba zbyt dosadne! A-ale cóż, to prawda że wrogowie raz po raz nas atakowali i nawet nasi towarzysze się skarżyli! Przypomnijmy jej, że nie może tego powiedzieć Rossweisse-san, która była jedną z osób odpowiedzialnych za barierę.

– Cóż, to prawda że Kioto jest miastem magii, ale duchy gór i rzek są potężne od bardzo dawna, więc opinię o barierze popieram. To dlatego, ponieważ istnieje wiele punktów mocy, które wywołują zniekształcenia w barierze i ułatwiają jej przełamanie. Dlatego Pięć Wielkich Rodzin zawsze patroluje tereny wokół miasta i naprawia wszelkie uszkodzenia – powiedział Nakiri.

– Czy to znaczy że samo Kioto nie myśli o tym jak trzeba, ponieważ tutejsza starszyzna stworzyła wiele punktów mocy, aby zapewnić dobrobyt miastu? – zapytała Nimura-san.

Nakiri przekrzywił głowę, a jego twarz przybrała skomplikowany wyraz.

– Decyzję o tym podjęli już dawno temu… – oznajmił, po czym zmienił temat. – Rozumiem że ta pseudoprzestrzeń jest niezbędnym środkiem, a także to, że zapewne są tacy, którzy potajemnie dostarczają tę technologię. Wróćmy jednak do tematu. A więc jak Bóg Ciemności Ereb i jego grupa wkurzają Króla Enmę? Udało się nam to rozgryźć?

Rias skinęła głową i spojrzała na Georga.

– Georg, możesz kontynuować swoje wyjaśnienia?

– Tak. Ci goście, Ereb i jego grupa, zostawili magiczne kręgi w różnych świątyniach, które są poświęcone Królowi Enmie. Badania zostały zakończone, ale magię już aktywowano.

[—!]

Wszyscy drugoklasiści byli zaskoczeni (oprócz Ingvild, która zasnęła), gdy to usłyszano. Musieli być zaskoczeni tym, że aktywowano zaklęcia wtedy, gdy przyjechali do Kioto. – Jednak ta magia nie jest kompletna, gdyż do pełnej aktywacji wymaga ona, aby zaklęcia umieszczono w kilku ważnych miejscach – dodał Georg.

– Można temu jakoś zapobiec? – zapytał Gasper.

– To raczej niemożliwe, gdyż magia przesiąkła już żyły ziemi biegnące pod nami. Możemy tylko czekać, aż zaklęcia same z czasem osłabną – odparł Georg wskazując na podłogę.

– Żyły? Co oni planują? Kioto jest pełne punktów mocy i żył ziemi. Czy oni chcą zniszczyć całe miasto? – zapytał Nakiri.

– Ze śledztwa kogoś, kto zna się na zaklęciach i jest powiązany z DxD, odkryliśmy że jest większy powód. Ksitigarbha[8]. W Japonii nazywają go Jizo-sama[9] i jego miejsca kultu są obecne w całym kraju. Jest bogiem, który chroni ludzi przed wszelkim złem a także opiekuje się ziemią. Był taki sam jak Król Enma – oznajmił Georg.

Kiedy Ravel, która miała dobrą intuicję, to usłyszała, pobladła.

– …Żartujesz, nie, to niemożliwe…

– …Tak samo jak Feniks, ja też myślę o najgorszym scenariuszu – powiedział Nakiri wrednie.

Georg stworzył w swojej dłoni magiczny krąg, z którego wyłoniła się trójwymiarowa mapa Kioto. Kiedy pstryknął palcami lewej dłoni, w różnych miejscach pojawiły się słupy światła. Najwyraźniej były to popularne atrakcje turystyczne oraz miejsca mocy.

– Kioto to miasto Magii oraz potężny punkt mocy. Dlatego wierzymy, że użyli magii Ereba na Kioto i okolicach, aby służyło jak źródło mocy. Potem użyją żył ziemi aby przesłać złą moc do wszystkich Ksitigarbha w Japonii i zniszczyć je.

Niezliczone słupy światła, które służyły jako punkty mocy na mapie Kioto, zmieniły się w tak dużą masę światła, że zakryła całe Kioto i zaczęła płynąć poza miasto, do innych miejsc. Gasperowi odebrało mowę. Z drugiej strony Rias zmarszczyła brwi na ten widok.

– Gdyby wszystkie miejsca kultu Jizo-sama w Japonii zostały zniszczone jednocześnie… – mruknęła.

– Zła moc rozprzestrzeni się jednocześnie po całej Japonii. Zaraz potem energia Piekieł wystrzeli w górę i wpłynie na wszystkie żywe istoty. Jeśli do tego dojdzie, to z pewnością będzie to miało wpływ na wszystkie rośliny, zwierzęta i ludzi… W wielu ważnych miejscach w tym kraju używa się energii podczas ceremonii, różnych świąt, tworzeniu barier, czy rzucania szczęśliwych uroków. Miasto Kuou nie jest wyjątkiem skoro jest tam wiele miejsc poświęconych Jizo-sama.

W tym momencie drugoklasiści w pełni zrozumieli powagę tego, co zamierzali zrobić Ereb, Gressil i Sonneillon. Ja i Rias również byliśmy wstrząśnięci, gdy w Urakioto wysłuchaliśmy wyjaśnień pierwszego Sun Wukonga, Georga i Lavini Reni-san. Gdyby jeden, drugi, albo i nawet dziesięciu Jizo-sama zostało zniszczonych, nie miałby to większego wpływu, ale to zupełnie inna historia, gdyby unicestwiono wszystkie.

Ci dranie próbowali ściągnąć nieszczęście i pech na Japonię. Nimura-san wstała od swojego stołu i podeszła do nas, jakby była w transie.

– T-to bardzo poważna sprawa, prawda? – zapytała.

Ja, Rias i Georg uśmiechnęliśmy się ponuro.

– Buddyjskie Piekło, którym zarządza Król Enma, ma obecnie kłopoty i zastanawiają się, co powinni zrobić. Jednocześnie bogowie czczeni w Kioto także przestali stać bezczynie i zaczęli współpracować z Trzema Frakcjami i innymi mitologiami, które kooperują z DxD – powiedział Georg.

Fakt że bogowie, którzy podczas ubiegłorocznego incydentu nic nie zrobili, a teraz zaczęli współpracować, oznaczał że nawet oni dostrzegli niebezpieczeństwo.

– Nyks użyła Longinusa Ingvild i wywołała małe zamieszanie w Kuou, ale jej brat Ereb planuje coś znacznie poważniejszego. Jego złe zamiary zostały wymierzone w cały kraj i są o wiele bardziej złowieszcze niż to, co zamierzał zrobić Loki – powiedziała Rias.

– Przypomina mi to incydent, który miał miejsce cztery, czy pięć lat temu, ale tylko o tym słyszałem – dodał Nakiri.

– Jako odniesienia, muszą używać planu w stylu czarnoksiężnika z krainy Oz. Rok temu zrobiliśmy coś podobnego – oznajmi Georg.

Nakiri spojrzał na trójwymiarową mapę, stworzoną za pomocą magii.

– Więc jaki jest nasz plan? Co dokładnie zamierzamy zrobić? W końcu jesteśmy w tej odizolowanej barierze właśnie dlatego, gdyż Hyoudou-senpai, Rias-senpai i DxD mają już przygotowany plan, prawda? – zapytał.

Rany, mój kouhai naprawdę ma niezłą intuicję. Tak przy okazji, to dobrze że szybko zmienił temat.

– Oczywiście że do tego nie dopuścimy. Pokonamy władców Piekieł, którzy mają z tym coś wspólnego – oznajmiłem.

Kiedy mój kouhai to usłyszał, jego twarz przybrała odważny wyraz.

– Mamy też kilka informacji, które wyciekły z Królestwa Zmarłych – powiedziała Rias.

– Słyszałam że Królestwo Zmarłych nie jest jednolite, ale to dobrze że udało się je zdobyć – oznajmiła Koneko-chan.

Skoczek Parostwa Sitri, Bennia-san, była córką Ponurego Żniwiarza klasy ostatecznej, Orkusa, który należał do frakcji umiarkowanej, mającej wątpliwości co do działań Hadesa. Już poprzednio dostarczał nam informacji. Najwyraźniej w Królestwie Zmarłych było więcej takich ludzi jak on.

– Nawiązałem wiele znajomości, gdy Śakra zesłał mnie do Królestwa Zmarłych – powiedział Georg, kiedy poruszyliśmy ten temat.

Po incydencie z atakiem gigantycznych potworów, posiadacze potężnych Longinusów, Georg i Leonardo zostali osobiście zesłani przez Śakrę do Królestwa Zmarłych. Najwyraźniej nie tylko prowadził tam badania, ale też zaprzyjaźnił się z kilkoma Ponurymi Żniwiarzami.

– Tym razem tajna rozmowa z Ponurymi Żniwiarzami, będącymi w opozycji wobec Hadesa, dotyczyła nawet powojennego traktowania Królestwa Zmarłych – powiedziała Rias do naszych kouhai.

– P-powojennego? – zapytał Nakiri zaskoczonym głosem.

– Starszyzna najróżniejszych mitologii uznała ten incydent za wypowiedzenie wojny. W związku z tym antyterrorystyczna Drużyna DxD, która jest podstawą współpracy pomiędzy różnymi frakcjami oraz odstraszaczem dla różnych mącicieli, dostała rozkaz aby zlikwidować Hadesa i jego popleczników – oznajmiła Rias.

[—!!]

Zlikwidować. Nasi kouhai zaniemówili, kiedy to usłyszeli.

– A więc wojna, hmm…? – powiedział poważnie Nakiri.

– To będzie pierwsza bitwa tej wojny. Wprawdzie dziwnie jest tak to nazywać, biorąc pod uwagę fakt, że ciągle jesteśmy atakowani. W każdym razie musimy szybko załatwić sprawy z Hadesem, skoro sprawiają nam tyle problemów – powiedziała Rias.

Jej oczy świeciły się niesamowicie. W końcu dotąd byliśmy ciągle atakowani. Zrobili to nawet podczas Turnieju. Narazili nawet moich rodziców na niebezpieczeństwo, więc dla dobra pokoju nie mieliśmy innego wyboru, niż załatwić z nimi sprawy.

– Operację zaplanowano na jutro. Najlepiej zacząć jak najszybciej i zepsuć im plany. Dokładniejszych informacji udzielę wam później – powiedziała Rias.

– Co do operacji, to dzięki informacjom znamy już mniej więcej kryjówkę wroga. Przed rozpoczęciem działań, większość z nich wyślemy do pseudoprzestrzeni, której specjalnością jest zmniejszanie zdolności bojowej – wyjaśnił Georg, po czym znów aktywował magiczny krąg w dłoni.

Pojawiła się kolejna trójwymiarowa mapa, która bardzo przypominała Urakioto.

– Ta pseudoprzestrzeń przypomina Urakioto – powiedziała Koneko-chan na ten widok.

– Youkai współpracują z nami, więc stworzyliśmy przestrzeń przypominającą miejsce, które dobrze znają. Dzięki temu łatwiej będzie nam wiedzieć, jaką strategię przygotować – oznajmił Georg.

Racja, miejsce w którym będziemy walczyć z grupą Ereba, było wzorowane na Urakioto. Rok temu było to normalne Kioto, ale w tym roku jest to jego „druga” wersja.

– Wrogowie to diabły będące w klasie Maou oraz pierwotni bogowie, prawda? Dodatkowo są to nieznani… niezliczona ilość diabłów urodzona w Królestwie Zmarłych. Teleportacja takiej dużej grupy będzie… – Gasper wyraził swoje wątpliwości.

Georg uśmiechnął się lekko i poprawił okulary.

– Dostałem pozwolenie na użycie moich zdolności. Najwyraźniej będę w stanie pokazać wam prawdziwą moc mojego wysokoklasowego Longinusa.

Ponieważ Longinusy Georga i Leonarda były zbyt potężne, w zależności od tego jak zostały użyte, mogły nawet zniszczyć kraj. Nie, mogły nawet wpłynąć na świat. Z tego powodu były one ograniczone. Georg mógł używać swojej mocy do pewnego stopnia, ale niedojrzałe zdolności Leonarda były tak ograniczone, że niemalże całkiem zapieczętowane. Jeśli chodzi o wykorzystanie zdolności Georga, to Śakra, który jest ich szefem, a także starszyzna Trzech Frakcji oraz VIP-y ze wszystkich mitologii, dali mu pozwolenie. Właśnie tyle prac przygotowawczych było potrzebnych, aby Georg mógł użyć swoich mocy. W końcu to oni wywołali ten zamęt z gigantycznymi potworami (chociaż Shalba Belzebub też maczał w tym swoje brudne paluchy). Jednak teraz mu na to pozwolono. To pokazywało, że sposób postępowania władców Królestwa Zmarłych, nie był tolerowany przez żadną z mitologii.

– Tak więc będziemy walczyć z grupą Ereba z parostwami moim i Gremory, wraz z Frakcją Bohaterów, drużynami Podróży na Zachód i Slash Doga oraz siłami zbrojnymi Urakioto. Dodatkowo potrzebna nam do czegoś pomoc drugoklasistów oraz Rossweisse-san – powiedziałem do naszych kouhai.

Rias spojrzała nagle na Koneko-chan i pozostałych.

– Chciałabym aby Koneko, Gasper, Ravel, Nakiri i pozostali, chronili Kioto wraz z Roygun-sama, Rossweisse-san i Pięcioma Wielkimi Rodzinami. Istnieje opcja, że kiedy będziemy zajęci siłami głównymi wroga, wyślą mniejszy oddział aby zaczął mącić. Chciałabym, abyście wtedy zrobili z nimi porządek – oznajmiła.

– Zrozumieliśmy! – odparli nasi kouhai.

Spojrzałem na Królową mojego parostwa, Ingvild. Wprawdzie spała, ale nagle otworzyła oczy i nasze oczy się spotkały.

– Ingvild.

– O co chodzi, Ise?

– Czeka nas zaciekła walka, więc jeśli uważasz że to dla ciebie za dużo, możesz zostać w hotelu.

Wprawdzie nauczyła się kontrolować swoją demoniczna moc, ale jej doświadczenie bojowe było bliskie zeru. Istniało wysokie ryzyko, że z powodu presji bitwy, nie będzie w stanie dać z siebie wszystkiego. Dlatego nikomu by nie przeszkadzało, gdyby nie wzięła udziału w bitwie, ale… Ingvild pokręciła jednak głową.

– Nie, wezmę udział w walce. Czuję że taki jest los twojego parostwa.

—.

Wybacz mi że jestem Królem, który zawsze pakuje się w kłopoty. Zastanawiam się jednak, czy naprawdę czeka mnie taki los, jak powiedziała Ingvild…

– Dobrze więc, w takim razie słuchaj się Ravel. Ravel, powierzam ci Ingvild – oznajmiłem.

– Dobrze. Jeśli jednak uznam że jest niebezpiecznie, będziesz się musiała wycofać – odparła Ravel.

To była najlepsza odpowiedź. Georg ponownie się odezwał:

– Tak to mniej więcej wygląda. Chciałbym omówić szczegóły, ale kończy się nam czas

Georg spojrzał na swój zegarek. Musiał to zrobić, aby sprawdzić czas na zewnątrz. Nagle wyjął z kieszeni list.

– Tu opisano strategię. Przeczytajcie to proszę w swoich pokojach. Kiedy zamkniecie kopertę z powrotem, ulegnie samozniszczeniu, więc wszelkie dowody znikną.

Ravel zachowała się jako reprezentantka i odebrała od niego kopertę.

– Proszę, powiedz o wszystkim Rossweisse-san i Roygun-san – powiedziałem do niej.

– Zrozumiałam – odparła.

– Zaraz rozproszę tą przestrzeń. Zachowujcie się tak, jakby nic się nie stało – powiedział Georg, po czym pstryknął palcami.

Zaraz potem całe to miejsce zatrzęsło się i nagle wróciliśmy do hotelowej kawiarni. Zauważyliśmy że inni klienci i obsługa nie zwrócili na nic uwagi. Georg wrócił do swojego przebrania i usiadł na swoim miejscu jak gdyby nigdy nic.

– Tak więc cieszcie się swoją szkolną wycieczką! Jeśli coś się stanie, powiadomię was o tym – powiedziała Rias, po czym wstała z miejsca. Nagle o czymś sobie przypomniałem. – Ach, zapewne Rossweisse-san udzieli wam wykładu na temat sklepów „Wszystko po sto jenów”, a skoro nie ma z wami Azazela-sensei, to może on być naprawdę długi – oznajmiłem moim kouhai.

Drugoklasiści uśmiechnęli się krzywo, kiedy to usłyszeli. Skoro powiedzieliśmy im o planie, musieliśmy się przygotować na jutro. Ja i Rias wróciliśmy do Urakioto i przedyskutowaliśmy nasz plan z innymi towarzyszami.

Część 2[edit]

Noc, po tym jak odbyliśmy potajemne spotkanie z naszymi kouhai….

Po tym jak ja i Rias wróciliśmy do Urakioto, główni członkowie zebrali się w rezydencji Yasaki-san, aby przedyskutować plan bitwy z grupą Ereba. Aby nie dopuścić do wycieku informacji, rozmawialiśmy w przestrzeni Georga. Wprawdzie wątpiłem, aby w domu Yasaki-san znaleźli się jacyś szpiedzy z Tajnej Brygady Chaosu, ale musieliśmy zachować ostrożność. Gdy rozmowa dobiegła końca, wszyscy się rozdzielili i czekali aż jutro przystąpimy do realizacji planu. Gdy przespacerowałem się w ogrodzie, pomyślałem, że mógłbym przejść się po Urakioto, zachowując przy tym ostrożność, aby nie dostrzegli mnie youkai.

Nagle, dostrzegłem w ogrodzie sylwetkę człowieka, stojącą na wzniesieniu. To był Cao Cao. Najwyraźniej cieszył się widokiem Urakioto, które rozciągał się u jego stóp. Podszedłem i stanąłem obok niego. Miasto youkai, które rozciągało się pod nami, było pełne świateł, które oświetlały mroczne niebo.

– Świat youkai. Te istoty mają swoje własne życia i rodziny, hmm. Ty też masz rodzinę – powiedział Cao Cao.

– Z twoją głową na pewno jest wszystko w porządku?

Byłem zakłopotany, ponieważ powiedział coś, co do niego nie pasowało. On nie miał mi jednak tego za złe i kontynuował:

– Diabły i youkai… nadprzyrodzone istoty są wrogami ludzi i powinny zostać przez nich pokonane. Rok temu tak właśnie myślałem.

– Powiedziałeś że to marzenie i ambicja zwykłych ludzi.

– A ty przekonałeś do siebie nas, swoich wrogów… i walczysz dla dobra swoich towarzyszy i ludzi o których się troszczysz.

Pamiętałem ubiegłoroczną walkę z Frakcją Bohaterów w Kioto… i atak olbrzymich potworów, który nastąpił wkrótce potem.

– Człowiek nie jest „zwykłą” istotą. Nawet diabły, anioły i youkai nie są „zwykłe”, ponieważ wszyscy żyją. Wprawdzie to co powiedziałem było banałem, ale jest prawdą. Ale ty też nie jesteś „zwykły”, Cao Cao. Chociaż muszę przyznać, że musisz się zastanowić nad tym co zrobiłeś – powiedziałem.

Cao-cao wzruszył ramionami.

– Jestem „zwykły”. Nie mam nic, poza tą włócznią. Chociaż mam też moich towarzyszy – oznajmił.

– Ale tą włócznią możesz kogoś bronić, prawda?

– ……...

Cao Cao spojrzał na mnie w odpowiedzi. Miał minę jak mucha złapana w sieć.

– Chronienie kogoś, kogo znasz, to niesamowita rzecz. …Wprawdzie wielu chciałoby kogoś bronić, ale nie mogą, z powodu braku mocy… Kiedy stałem się diabłem, byłem bardzo słaby… i kilka razy zawiodłem, kiedy trzeba było kogoś chronić. Dlatego tak ciężko pracowałem. Widzisz, Cao Cao… posiadanie mocy, która umożliwia ci chronienie kogoś, to niesamowita rzecz – powiedziałem.

Gdybyś nie miał mocy, nie byłbyś w stanie chronić ludzi, na których ci zależy. To dlatego… gdyż doświadczyłem wielu frustrujących sytuacji, że szkoliłem się ze wszystkich sił, abym mógł wygrać i chronić kogoś następnym razem. Miałem tyle szczęścia, że otrzymałem pomoc od różnych ludzi, co zaowocowało moją obecną mocą. Cao Cao spojrzał na mroczne niebo.

– Może gdybyśmy ja i Zygfryd spotkali cię wcześniej, wszystko potoczyłoby się inaczej – mruknął.

Jego oczy zdawały się być przepełnione smutkiem, żalem i skruchą, gdy wpatrywał się w niebo. Nagle wyraz jego twarzy zmienił się.

– Hej, Hyoudou Isseiu, zostaniesz moim przyjacielem? – zapytał.

—!

O-o co ten gość pyta!? Zaskoczył mnie!

– P-po co ta poważna rozmowa? Nie mów rzeczy, które do ciebie nie pasują! Przez ciebie przeszły mnie ciarki!

– He, he, bez konkretnego powodu – odparł, kiedy cały panikowałem.

Twarz Cao Cao z powrotem przybrała chłodny wyraz i na moment obaj zamilkliśmy.

– Cóż, sądzę że taki przyjaciel jak ty może się przydać – powiedziałem w końcu.

Między nami wydarzyło się wiele rzeczy, ale teraz jest dla mnie jak towarzysz. Poza tym w DxD nie było niczym dziwnym, że były wróg stawał się druhem. Nie jako wróg, ale jako rywal…

– A więc ja…. – kiedy Cao Cao zamierzał coś powiedzieć.

– Gah! Myślicie że możesz pokonać Generała Smoków Zła, Vabo!

– Waa~!

Olbrzym z Frakcji Bohaterów, Herakles i dzieci youkai, pojawili się na tym wzniesieniu. Herakles miał na twarzy maskę wroga Oppai Smoka, Generała Smoków Zła Vabo i najwyraźniej zabawiał dzieci, które miały maski mojej postaci oraz Mrocznego Rycerza Kła. Herakles zdjął maskę, gdy zobaczył mnie i Cao Cao.

– Och, przeszkodziłem wam? Hej, dzieciaki, oddaję wam waszą maskę i bawcie się dalej sami!

Kiedy Herakles oddał dzieciom maskę, pobiegły gdzieś indziej, a on spojrzał na nas.

– Dzięki temu że pracuję w przedszkolu w Zaświatach, nauczyłem się jak radzić sobie z dziećmi – oznajmił.

Po ataku olbrzymich potworów, został pojmany przez rząd Zaświatów, a na jego ciało rzucono wiele zaklęć, aby powstrzymać go przed robieniem złych rzeczy. Spłonie, jeśli zrobi coś niewłaściwego. Dodatkowo, starszy brat Rias, Maou Sirzechs Lucyfer-sama, dał Heraklesowi pracę opiekuna i ochroniarza przedszkola w stolicy diabłów, Lilith. Zasadniczo pracował tam, gdy nie brał udziału w meczach, nie został wezwany przez Śakrę, albo nie pomagał DxD. Również jedyna kobieta we Frakcji Bohaterów, Jeanne, została odesłana do Watykanu w celu osądzenia. Zgodnie z wyrokiem papieża, trafiła do ośrodka treningowego wojowników i pracowała tam jako kucharka. Najwyraźniej oboje zmienili się dzięki temu w zupełnie innych ludzi. Słyszałem że Herakles dobrze się spisywał na swojej nowej posadzie i wszystkie dzieciaki za nim przepadały. Pewnie bawił się z dziećmi youkai, bazując na swoim doświadczeniu z pracy. Nagle spojrzał na mnie:

– Hej, Oppai Smoku.

– O co chodzi?

– Niech twoje przedstawienie się uda. Wiesz jaką cenę osiągnęły bilety, prawda?

Bilety na pokazy „Oppai Smoka” stały się rarytasem, który trudno było zdobyć. Być może dlatego, że ten program stał się bardzo popularny nie tylko w Zaświatach, ale też wśród innych mitologii. Dodatkowo ja, Rias, oraz wielu innych ludzi, braliśmy udział w Turnieju, który zwiększył naszą popularność. Z tego powodu bilety na przedstawienie stały się w Urakioto czymś, o co toczyły się nawet walki.

– Waszym zajęciem jest dostarczenie niezapomnianego widowiska dzieciom, które zdobyły bilety, a my Frakcja Bohaterów, będziemy was ochraniać. Myślcie o tym jako o zadośćuczynieniu za ubiegłoroczne zamieszanie – powiedział Herakles, po czym odwrócił się i odszedł.

– Zmienił się, prawda? Rozkazy przywódców Zaświatów oczyściły go z jadu. Nie tylko zresztą jego, bo Jeanne i wszystkich moich towarzyszy też – powiedział Cao Cao.

Obecna Frakcja Bohaterów pełniła rolę awangardy Śakry, a czasem pomagali Górze Meru oraz DxD. Dodatkowo, każdy z nich pracował w świecie ludzi. Pieniądze które zarabiali, wraz z wynagrodzeniem od Śakry, przekazywali jako dotację na odbudowę miast, które zniszczyli, gdy należeli jeszcze do Brygady Chaosu. Zadośćuczynili na swój własny sposób.

– Ty też się zmieniłeś – powiedziałem.

Cao Cao uśmiechnął się, kiedy to usłyszał.

– Tak sądzę. Tak poruszyła mnie nasza walka. Nie, może to tylko wpływ trucizny, którą mnie wtedy potraktowałeś.

Zaciekawiło mnie, co Cao Cao chciał przez to wyrazić.

– Hej, Cao Cao, co chciałeś powiedzieć….

Kiedy miałem już zapytać….

– Więc tutaj jesteś, Ise-kun.

Pojawił się Kiba.

– Czyżbym przeszkodził wam w poważnej rozmowie? – zapytał, patrząc na mnie i Cao Cao.

Cao-cao pokręcił głową.

– Nie, tak sobie tylko gawędziliśmy. Jeśli masz do niego sprawę, to proszę – powiedział, po czym sobie gdzieś poszedł.

Zostaliśmy tylko ja i Kiba. Ostatecznie nie wiedziałem, co Cao Cao chciał powiedzieć, ale co tam.

– Więc o co chodzi, Kiba? – zapytałem.

– Rias-neesan powiedziała że czas na próbę.

Rozumiem. Przedstawienie pójdzie gładko, skoro wszystko dobrze przygotowaliśmy, ale… Rias musiała uznać, że powinniśmy poćwiczyć nawet w takiej sytuacji jak obecna. Jak się można było po niej spodziewać, niezależnie od sytuacji, nie uznawała żadnych kompromisów. Planowała pokonać Ereba, zwiedzić Kioto, zakończyć występy sukcesem i wszystko to urzeczywistnić. Z powodu jej zapału nawet ja, główny aktor, poczułem chęć do czynu!

– Dobrze, a więc ruszajmy!

Ja i Kiba poszliśmy na miejsce występów razem. Nagle zaciekawiło mnie coś.

– Tak przy okazji, kiedy walczyłeś z Sonneillonem, denerwowałeś go. Dlaczego? – zapytałem.

Twarz Kiby zaczerwieniła się, przez co wyglądało to, jakbym się z nim drażnił.

– W końcu byliśmy w stanie cieszyć się naszą wycieczką. Myślałem że w tym roku będziemy mieli spokój, więc…

Rozumiem. Rok temu mieliśmy ten incydent. Dodatkowo, Rias i Akeno-san też brały udział w tegorocznej wycieczce. Kiba musiał naprawdę wypatrywać tegorocznej wyprawy do Kioto.

– Spełnijmy to wszystko! Pokonajmy Ereba, zwiedźmy Kioto i dajmy wspaniałe przedstawienie! Tak właśnie rozwiązuje sprawy Parostwo Gremory, prawda? – powiedziałem do Kiby.

– Racja! – odparł dzielnie Kiba.

Część 3[edit]

Noc przed rozpoczęciem operacji.

Przyszedłem do wielkiej łaźni w rezydencji Yasaki-san. Była tu ogromna, japońska wanna wykonana z drewna. Dodatkowo znajdowała się ona na powietrzu! …Czyżby to były gorące źródła Urakioto? Kiedy tak myślałem, umyłem moje ciało i ruszyłem w stronę wanny. Była tak wielka, że pomieściłaby z pięćdziesięciu ludzi. Niebo było… jak zwykle ciemne, ale uważałem że dzięki temu jest takie eleganckie. …Rany, dzięki temu że byłem sam, coś zauważyłem. Kto by pomyślał, że przez dwa lata z rzędu wmieszam się w jakieś zamieszki w Kioto. …Nie, zawsze jest tak, że gdzie byśmy nie pojechali, zaraz natykamy się na wroga… Zupełnie jakby ktoś nie dawał nam spokoju.

„Oznacza to, że istnieją tacy, którzy cierpią z powodu tego, co ty nazywasz pokojem.”

Przypomniały mi się słowa Valiego. Przychodziły mi na myśl zawsze wtedy, gdy atakował nas wróg. Frakcja Starych Maou Shalby Belzebuba, Qlippoth Rizevim Livana Lucyfera, a teraz władcy Królestwa Zmarłych… Wszyscy oni atakowali nas, uważając za swoich wrogów. Byli jednak i tacy, z którymi byłem się w stanie zaprzyjaźnić, a może raczej walczyliśmy razem, mimo że byliśmy wrogami. Na przykład z Valim, Cao Cao i Frakcją Bohaterów, a także Crom Cruachem. Z drugiej strony Władcy Piekieł… Nie chciałem myśleć, że wszyscy oni dalej będą nas uważali za wrogów. …Ale wreszcie zrobimy z nimi porządek. W końcu… moi rodzice już zostali wzięci na cel. Jeśli dalej będziemy kontynuować ten spór, mogę stracić kogoś ważnego dla mnie. Dotąd mieliśmy szczęście… Jednak wreszcie wszystkie mitologie postanowiły, że trzeba powstrzymać Hadesa i jego popleczników. Lepiej ich pokonać, zanim poniesiemy większe straty.

To dla dobra naszego spokoju. Nawet jeśli mamy inny pogląd na sprawiedliwość. Zanurzyłem połowę twarzy w gorącej wodzie. …Ale też o tym myślałem. …Jak długo będę walczył, poza meczami Królewskich Gier…?

…Diabły żyły dziesiątki tysięcy lat, a to był drugi rok mojego życia w tym świecie. Biorąc pod uwagę ten fakt, moje bojowe doświadczenie było… Czy tak będzie przez całe moje diabelskie życie? Nie, ale czy przez te dziesiątki tysięcy lat ciągle ktoś będzie nas uważał za wrogów? Mam nadzieję że po tym, jak już pokonamy Hadesa, nie spotkamy więcej przeciwników. …Gdyby nam się udało, wtedy zapanowałby… prawdziwy pokój, a każdym razie tak bym chciał… Kiedy myślałem o tego typu rzeczach, poczułem na moim ciele, miłe, miękkie uczucie! Ktoś się przytulił do moich pleców!? Kiedy spojrzałem przez ramię, zobaczyłem twarz Yasaki-san!

– O czym tak myślisz?

– Aaaaaaaaach!

Byłem zaskoczony jej nagłym pojawieniem się i próbowałem się od niej oderwać, jednak ona złapała mnie za ramię i przyciągnęła do siebie.

~*munyun*!

Moja twarz wylądowała w jej gigantycznych piersiach! Ta elastyczność jest wspaniała! Są takie miękkie, jędrne, delikatne i gładkie! To bezkonkurencyjne uczucie na mojej twarzy rozeszło się po całym moim ciele, przez co cała ta sytuacja była niesamowita!

– Pomyślałam ze wezmę kąpiel, zanim udam się twojego pokoju, ale okazało się że tutaj jesteś – powiedziała Yasaka-san, kiedy się do mnie tuliła.

Z-zaraz, więc to koedukacyjna łaźnia!? Służąca (lisia dziewczyna) powiedziała mi że łazienka jest tutaj, więc wszedłem!

– T-to jest koedukacyjna łaźnia? – zapytałem.

– Ta jest dla kobiet. Korzystamy z niej ja, Kunou i nasze służące – odparła Yasaka-san z uśmiechem.

T-tylko dla kobiet!? Dlaczego więc służąca wskazała mi to miejsce!? Chociaż przyznam że cieszę się, że tutaj trafiłem!

– Moje służące pewnie słyszały, że masz w zwyczaju brać kąpiel ze swoimi narzeczonymi, więc uznały że powinieneś wykąpać się tutaj, gdzie możesz je zastać – wyjaśniła Yasaka-san.

Naprawdę!? Ktoś nawet wziął pod uwagę coś takiego!? Nagle zauważyłem co właśnie powiedziała Yasaka-san… Mówiła że szła do mojego pokoju….

– U-uhm… – zacząłem.

– O co chodzi?

– Powiedziałaś, że szłaś do mojego pokoju i…..

Zanim skończyłem, Yasaka-san zbliżyła się do mnie. Próbowałem się cofnąć, ale wpadłem na krawędź wanny. Byłem do niej przyciśnięty, ale Yasaka-san nie zwróciła na to uwagi i dalej się do mnie zbliżała, aż przyparła mnie do kamiennej podłogi! Jej niesamowicie wielkie piersi zatrzęsły się przed moimi oczami!

– Tak, zamierzałam zwiększyć twoje morale, zanim wyruszysz na wojnę i zostać twoją kobietą na tę noc – powiedziała Yasaka-san romantycznym tonem.

– M-moją kobietą?

– Ponieważ będziesz walczył dla Kioto ludzi oraz Urakioto youkai, pomyślałam, że powinnam nagrodzić cię za to moim ciałem.

N-nagrodzić mnie…! O czym ona myśli, przed realizacją naszego ważnego planu!? Nagle Yasaka-san zaczęła się na mnie powoli kłaśććććććććć! Jej piersi, brzuch i uda, całkiem się do mnie przykleiły! Jej idealnie miękka skóra przylgnęła do mnie… i zagotowała mój mózg! Krew z nosa ciekła mi jak z odkręconego kranu! J-jeśli dalej tak będzie… Nie będę się w stanie powstrzymać!

– Kunou często mi mówiła, że chciałaby mieć młodszego brata, albo siostrę. Ja też myślę, że dobrze byłoby mieć jeszcze jedno dziecko. Skoro jesteśmy już w takiej sytuacji, to zróbmy to teraz. Będę nosiła twoje dziecko, dobrze? – szepnęła mi Yasaka-san do ucha.

Zaniemówiłem z powodu tej szokującej sytuacji… Mój mózg przestał normalnie funkcjonować z powodu seksownego głosu i odważnych słów Yasaki-san! Nagle pocałowała mnie! Robiła to agresywnie i nawet wsunęła język do moich ust, który zaczął zaplątywać się z moim!

Nie wykazując żadnej chęci do zaprzestania, Yasaka-san dalej bawiła się moim językiem, w długim, namiętnym i agresywnym pocałunku. Mój mózg całkowicie się przez to rozpuścił. Czułem się jak w niebie…! Jednak trzeźwość mojego umysłu wróciła z powodu pewnego incydentu.

– Mam-mo? – nagle rozległ się czyjś głos.

K-K-K-K-K-K-K-K-Kunou!? Właśnie teraz!? Zobaczyła że ja i jej matka całujemy się ze sobą! Yasaka-san nareszcie wyjęła język z moich ust i oderwała się ode mnie. Pomiędzy naszymi ustami pojawiło się pasmo śliny. Mój wzrok był tak rozbiegany, że nie mogłem wstać, ani nawet dostrzec Kunou. Nagle usłyszałem jak biegnie po kamiennej posadzce.

– M-mamo! Dlaczego Ise tu jest!? Co ważniejsze, co robisz!?

– Uspokój się Kunou. Właśnie zamierzam uprawiać seks z Sekiryuuteiem-dono.

– … – Kunou na chwilę zaniemówiła, ale potem wybuchła. – N-N-nie masz wstydu, mamo!

– … Mama jest samotna. Przewodzę youkai, więc też chcę być rozpieszczana przez mężczyznę. To źle że szukam jakiegoś? Dodatkowo mogę ci wreszcie urodzić braciszka, lub siostrzyczkę. Nie chcesz tego? – oznajmiła Yasaka-san smutnym głosem.

– T-to… Chcę tego, ale…

– Wiedziałam!

Be żadnego „Wiedziałam”! Kto by się spodziewał że powiesz coś takiego przy swoim dziecku! C-cóż, nie przeszkadza mi to, że mam ci zrobić dziecko! To wręcz zaszczyt! A-ale robienie czegoś takiego na oczach Kunou jest niemożliwe, prawda…? Tak w każdym razie myślałem, ale Yasaka-san uznała inaczej!

– Kunou, podejdź bliżej. Przyjrzyj się, jak mama i Sekiryuutei-dono uprawiają seks, gdyż w przyszłości sama możesz zostać jego żoną.

Powiedziała swojej córce, aby przyjrzała się wszystkiemu z bliska! Yasaka-san, jesteś niesamowitaaaaaaaaaa! Jesteś odważna i seksowna!

– A-ale mamo, jeśli ty i Ise będziecie mieli dziecko, to wtedy zostanie on też moim ojcem, prawda? – powiedziała Kunou zakłopotanym głosem.

– To co innego. To tylko romans pomiędzy diabłem i youkai, więc nie musisz się tym przejmować.

NIE POWINNAŚ TAK MYŚLEĆ ! W-wiesz jak to skomplikuje stosunki rodzinne!? Nagle…

„Ise, wiesz że nic tak nie smakuje jak oyakodon?[10]

Poczułem się, jakby w głowie rozbrzmiały mi słowa Azazela-sensei! Kiedy miałem takie myśli, Yasaka-san usiadła na mnie okrakiem.

– A teraz, Sekiryuuteiu-dono, zostaniesz ojcem Kunou – powiedziała w pobudzający sposób.

Z-zostanę ojcemmmmm! Po incydencie z Rossweisse-san, dziewczyny naprawdę chciały zrobić ze mnie ojca! B-będę miał dziecko, jeszcze jako licealista!? Z-zupełnie jak w jakimś serialu…?

– To jest….!

– Racja, natychmiast przestań.

Usłyszałem znajome głosy! Gdy spojrzałem w stronę, z której dobiegły, zobaczyłem Rias i Akeno-san (obie nagie)! Co za niespodzianka! Moje narzeczone przyłapały mnie na zdradzie (?)! Yasaka-san była zaskoczona ich pojawieniem się.

– Jejku, kiedy wy dwie…? W ogóle nie wyczułam waszej obecności.

Racja! Zdolności Rias i Akeno-san w skradaniu, były niesamowite! Zwłaszcza w tego typu sytuacjach pokazywały pełnię swoich umiejętności! Fakt że ich obecności nie wykryła nawet przywódczyni youkai, oznaczał chyba, że stały się mistrzyniami tej techniki! Rias oparła dłoń na brodzie i westchnęła.

– Przyszłam tu, ponieważ wyczułam że coś jest nie tak…

– Ja też wyczułam, że pewnie mój mąż zdradza mnie z inną kobietą – dodała Akeno-san.

W tym też są lepsze! Nie sądzicie że wasze kobiece instynkty też się wyostrzyły!? Jednak pojawiły się nie tylko Rias i Akeno-san…

– Wow, ta łaźnia ma naprawdę wspaniałą atmosferę. Hej, Xenovia, Asia-san! Chodźcie tu szybko, to niesamowite!

– O co chodzi, Irina? Czy łaźnia jest taka wspaniała… zaraz, to niesamowite!

– Ci się sta…. Haaaa! Ise-san robi coś niesamowitego!

Yasaka seducing Issei to have children with her.jpg

Pojawiły się Irina, Xenovia oraz Asia, i cała trójka z zaskoczeniem patrzyła na tą sytuację. Yasaka-san mogła się tylko uśmiechnąć krzywo, gdy zobaczyła, że przybyły moje przyszłe żony.

– Hohoho, rozumiem. Więc dziewczyny które kochają Sekiryuuteia-dono, mogą wyczuć takie rzeczy, hmm – oznajmiła.

Po tych słowach zaczęła ze mnie schodzić, ale zanim to zrobiła, szepnęła mi coś cicho do ucha:

– Pewnego dnia z pewnością będziemy uprawiać seks, dobrze?

—.

…Mój mózg ponownie się roztopił, kiedy to usłyszałem, a z nosa ponownie strzeliła fontanna krwi… Rias westchnęła, na znak że nie mogła tego więcej znieść.

– Zastanawiam się, czy przywódczyni też by się mnie słuchała.

Rias, która przewodziła moim narzeczonym, uśmiechnęła się krzywo. Ostatecznie wszyscy cieszyliśmy się razem naszą kąpielą. Najwyraźniej z powodu tego incydentu, mój umysł był jasny i nie myślałem już więcej o bezużytecznych rzeczach!

Dobrze! Urzeczywistnijmy jutrzejszy plan!

Część 4[edit]

Dzień bitwy z grupą Ereba….

Byłem w moim pokoju i przygotowywałem się do walki. Założyłem strój, który nosiłem w Turnieju.

– Dobrze.

Kiedy skończyłem się ubierać, wyszedłem z pokoju i w holu natknąłem się na Kunou. Jej wyraz twarzy mówił, że była zaniepokojona, ale zmienił się na odważny, kiedy mnie zobaczyła.

– Ise, powierzam ci Kyoto i Urakioto – powiedziała.

– Oczywiście! Pokonam pierwotnego boga, a potem damy przedstawienie – odparłem, głaszcząc ją po głowie.

– Umu! Zgadza się! – oznajmiła energicznie Kunou.

Nagle zauważyłem naszyjnik, który nosiła. Wyglądał jak wąż, mający kolor tęczy. Gdy spostrzegła moje spojrzenie, dotknęła ozdoby.

– To talizman który dostałam od Phis-dono.

Och, więc to amulet od… Ophis. Wygląda jednocześnie jak Widmowy Smok i Uroboros. Po tej rozmowie zebraliśmy się przed domem. W walce z grupą Ereba miało wziąć udział Parostwo Gremory (a także moje), Drużyna Slash Doga, Frakcja Bohaterów i youkai z Urakioto, którzy byli dumni ze swojej siły (włącznie z Yasaką-san). Dodatkowo miał nas też weprzeć pierwszy Sun Wukong i inni ludzie z Drużyny Podróży na Zachód, jednak nie było ich tutaj z nami, gdyż czekali w innym miejscu. Mieliśmy też, Ravel, Koneko-chan, Gaspera, Nakiriego i innych drugoklasistów, wraz z Rossweisse-san, Roygun-san, użytkownikami specjalnych mocy z Pięciu Wielkich Rodzin i wszystkich frakcji, które postanowiły przysłać odsiecz, gdy usłyszały jakie zagrożenie czyha na ludzi w Kioto.

W drużynie ofensywnej znajdowały się Parostwo Gremory, Drużyna Slash Doga, Frakcja Bohaterów i youkai z Urakioto. Wsparcie mieli zapewnić Drużyna Podróży na Zachód, a także drugoklasiści. Drużyna ofensywna uda się do pseudoprzestrzeni i stoczy tam walkę z głównymi siłami Ereba. Drużyna defensywna wkroczy, jeśli w międzyczasie zaatakują inne oddziały Ereba i będą bronili Kioto i Urakioto. Tak przy okazji, tym razem Lint-san, na swoje własne życzenie, została przydzielona do Frakcji Bohaterów.

Ponieważ istniała szansa, że władcy Królestwa Zmarłych mogli przeniknąć ns tereny innych członków DxD, takich jak Bael i Agares, Dulio wraz ze swoimi Dzielnymi Świętymi czekali, aby w razie potrzeby wkroczyć do akcji. Miasto Kuou, będące najważniejszym miejscem, było chronione przez Parostwo Sitri, Bovę, jego eminencję Vasco Stradę, Drużynę Valiego i wielu innych sojuszników, którzy mieli zareagować w razie jakiegoś zagrożenia. To bardzo silny skład! System obronny był prawie idealny. Pozostawało tylko ruszyć do ataku.

W ogrodzie rezydencji, Georg, który stworzy pseudoprzestrzeń w innym wymiarze i będzie ją kontrolował, przywołał magiczny krąg, aby sprawdzić obecną sytuację wroga. Georg miał też mieć oko na tą pseudoprzestrzeń i zamknąć w niej wrogów, aby nie mogli uciec. Elmenhilde miała zostać w Urakioto, aby wspierać Georga.

– Życzę wam powodzenia – powiedziała do nas Elmenhilde.

Miejscem którego grupa Ereba używała jako kryjówki (najwyraźniej stworzyli specjalną przestrzeń, tak jak Georg, w której ukrywali się Sonneillon, Gressil oraz inne diabły), zostało już odkryte. Zanim wyślemy ich do naszej pseudoprzestrzeni, dokładnie zbadaliśmy miejsce, którego używali.

– Są tam dwie istoty silniejsze od diabła klasy ostatecznej i niezliczona liczba istot z mocą wysokoklasowych diabłów… Och, a tam jest nasz cel – powiedział Georg, powiększając magiczny krąg

– Czy to Ereb? – zapytał Cao Cao.

– Tak wyczuwam aurę… starego olimpijskiego boga, co znaczy że Ereb musi tam być – oznajmił Georg.

Rozumiem, więc to znaczy że wszyscy są tam obecni. Rias i Yasaka-san spojrzały na siebie.

– Zrozumiałam. Zacznijmy więc nasz plan. Wszyscy są gotowi? – zapytała Rias.

W odpowiedzi na jej słowa, my, Parostwo Gremory, Drużyna Slash Doga, Frakcja Bohaterów a także youkai z Urakioto i co ważniejsze, Yasaka-san, skinęliśmy głowami.

– A więc zaczynajmy.

– Tak.

Nagle wyraz twarzy Georga się zmienił.

– Ereb mnie zauważył!

[—!]

Wszyscy byli zaskoczeni! Więc Ereb zauważył, że go obserwujemy!

– GEORG, NIE RÓB TEGO! – wrzasnął Cao Cao.

W odpowiedzi, Georg poprawił okulary i uśmiechnął się nihilistycznie.

– Nie patrz z góry na użytkownika Zatracenia Wymiaru! – oznajmił.

W następnej chwili jego magiczna moc zwiększyła się i osiągnęła „ten” poziom.

– Łamacz Ładu!

Wraz z jego krzykiem, magia Georga zwiększyła się do granic możliwości i stworzyła niezliczoną ilość magicznych kręgów, które zakryły całe niebo nad Urakioto! Niesaaaamowite!

Całe niebo było pełne magicznych kręgów! Są nawet większe niż magia Rossweisse-san, wzmocniona przez jej różdżkę, Mistilteinn! Tak przy okazji, jeśli się nie mylę, to magia i magiczne kręgi należą do magi nordyckiej, diabelskiej, aniołów i ich upadłych braci, czarnej, białej i wróżek, a on potrafi sobie poradzić ze wszystkimi jej gatunkami! Użyto niezliczonej ilość zaklęć! Oto prawdziwa potęga Longinusa użytkownika magii, Georga!

Georg klasnął dłońmi. Gdy to zrobił, to miejsce zaczęła wypełniać mgła. Gdy rozdzielił powoli dłonie, pojawiło się pomiędzy nimi coś, co wyglądało jak prostokąt. To będzie podstawą pseudoprzestrzeni. Po tym jak Georg użył na nim kilku zabezpieczeń, uniósł go w stronę nieba. Kiedy zobaczyliśmy jak unosi w górę trójwymiarowy obiekt, zaczął on emitować boskie światło, a następnie został teleportowany przez magiczny krąg. Dzięki temu ta pseudoprzestrzeń zaczęła się rozszerzać wewnątrz innego wymiaru. Pomyśleć że będzie równie wielka co Urakioto…

Łamaczem Ładu wysokoklasowego Longinusa, Zatracenia Wymiaru jest Twórca Wymiaru, który umożliwiał swojemu użytkownikowi stworzenie bariery, która dodatkowo mogła być obdarzona różnymi efektami. Tym razem miała solidną cechę dzięki której nawet pierwotny bóg, albo diabeł będący w klasie Maou, nie mogli łatwo uciec. To była ochronna rzecz, którą dodano wcześniej. Liczne bariery rozmieszczono wokół pseudoprzestrzeni. Ich funkcją miało być wsparcie przestrzeni, aby wróg nie mógł zwiać, ani wedrzeć się do środka. Jednak to miejsce miało swoje słabości, nawet pomimo silnych barier. Był to jej rdzeń, Boski Dar, który znajdował się w środku. Jeśli zostanie zniszczony, to ta zdolność także przepadnie. Podczas testu na średnioklasowego diabła, też umieszczano nas w pseudoprzestrzeń i musieliśmy zniszczyć urządzenie, odpowiedzialne za jej istnienie. Wprawdzie było ona bardzo solidne, ale istniało ryzyko, że nie wytrzyma ataku istoty klasy Maou, albo boskiej. Dlatego zapewniliśmy temu urządzeniu eskortę.

Nagle w ciele Georga nastąpiła zmiana. Po utworzeniu pseudoprzestrzemi, wokół Georga zaczęła się pojawiać mgła, która następnie rozprzestrzeniła się aż do nieba. Następnie pochłonęły ją magiczne kręgi. Zapewne została wysłana do miejsca pobytu wroga. Ilość emitowanej mgły ciągle się zwiększała, a magiczne kręgi nadal ją pochłaniały.

– Zacząłem teleportację, ale Ereb stawia opór! Istnieje duża szansa, że nie będę w stanie teleportować was wszystkich do miejsca przeznaczenia, tylko gdzieś obok, ale postaram się abyście trafili jak najbliżej przeciwnika! Przepraszam. Gdy traficie na miejsce, znajdźcie wroga i pokonajcie go! Niech ktoś pilnuje też urządzenia odpowiedzialnego za utrzymanie bariery – powiedział Georg.

– Zrozumieliśmy! – odpowiedzieliśmy wszyscy razem.

Jednocześnie, magiczne kręgi teleportacyjne pojawiły się pod naszymi stopami i zaczęły emanować światłem! Za chwilę trafimy do pseudoprzestrzeni, w której stoczymy walkę z grupą Ereba! Nadszedł czas, aby pozbyć się kolejnego boga, Ddraig! Mój partner roześmiał się:

[Czyli musimy zrobić to co zwykle. Pokażmy więc wszystkim, ile jesteśmy warci.]

Co za wspaniały partner! Zaraz potem magiczne kręgi zaczęły emanować jeszcze większą ilością światła i wybuchły……..


Drugoklasiści[edit]

Tuż przed wykonaniem planu uknutego przeciwko Władcom Piekła, grupie Ereba, Nakiri Kouchin Ouryuu, wraz z innymi drugoklasistami, a także z Rossweisse-san, która była opiekunką uczniów a także z pielęgniarką Roygun Belfegor-san, zebrali się wszyscy razem w niezamieszkanym lesie znajdującym się w pobliżu sanktuarium Boga Wojny, Iwashimizu, leżącym w „pechowej dzielnicy (południowo-zachodniej)” Kioto. Nadal mieli na sobie mundurki, jako że znajdowali się w środku swojej szkolnej wycieczki. Była to jednak ich letnia wersja, gdyż łatwiej się było w nich poruszać. Gdyby wróg zaatakował Kioto, musiałby przejść przez „zły północny-wschód”, gdzie znajdowała się góra Hiei oraz świątynia Enryakuji, albo przez „zły południowy-zachód”, gdzie była świątynia Boga Wojny Iwashimizu. Himejima Suzaku i magowie z Pięciu Wielkich Rodzin zebrali się w świątyni Enryakuji na górze Hiei. „Zły południowy-zachód”, miał być broniony przez ludzi z Akademii Kuou. Realizacja planu miała nastąpić po południu. Rozmieszczono ich tutaj, od kiedy DxD zaczęło działać. Wróg musiał z nimi walczyć, ale mieli drugi oddział który też działał. Biorąc pod uwagę przeszłość Kioto, złe duchy i tym podobne istoty, zebrały się głównie w świątyni Enryakuji, lub miejscu, gdzie byli obecnie Ouryuu i pozostali.

Każdy z członków grupy relaksował się na swój własny sposób, czekając na przybycie wroga. Ouryuu czuł się samotny, skoro nie było tu jego partnera, Bovy. Wprawdzie kłócili się za każdym razem, gdy się spotkali, ale nie znaczyło to, że się nienawidzili. W końcu obaj uwielbiali Hyoudou Isseia, więc to było naturalne, że mieli ze sobą wiele wspólnego.

Podobno Bova chciał stać się silniejszy dla swojego pana, Hyoudou Isseia, i poprosił Crom Cruacha, aby ten wziął go na swojego ucznia. Crom Cruach wydawał się zaś być zainteresowany szkoleniem syna byłego Smoczego Króla, Tannina, więc zgodził się. Wszyscy zaś byli zaskoczeni zachowaniem Crom Cruacha, ale Ouryuu chciał wspierać życzenie swojego partnera, Kłów Sekiryuuteia, aby stać się silniejszym. Ponieważ głęboko żałował, że „Podczas turnieju nie był w stanie pokazać swojej najlepszej części”... Nagle pion Parostwa Sitri, Nimura Ruruko, odezwała się do niego:

– Hej, Kouchin, przepraszam że ci teraz przeszkadzam, ale...

– O co chodzi, Nimura?

– Jesteś potem wolny? Może chciałbyś gdzieś ze mną pójść?

Kiedy Nakiri to usłyszał, zakrztusił się wodą którą pił. Miraka powiedziała „O jejku” i otarła mu usta chusteczką.

– Ha? Dlaczego tak nagle mówisz coś takiego? Myślałem że podkochujesz się w Saji-senpaiu? – Odparł Ouryuu.

Racja, ta dziewczyna była zakochana w osobie z Parostwa Sitri, trzecioklasiście z Akademii Kuou, a także wiceprzewodniczącym Samorządu Uczniowskiego i Pionie, jak ona sama, Sajim Genshirou-senpaiu. A w każdym razie tak Ouryuu słyszał od innych ludzi.

– Raaaaaaaaaaaaany. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Postanowiłam zostawić go dla Momo-san. Wprawdzie nadal długa droga przed nią, ale myślę że jakoś sobie poradzi. Musi w końcu ustalić, czy ją lubi, a mnie nie chce się już dłużej czekać – odparła Nimura z na wpółprzymkniętymi oczami, zupełnie jakby miała mieszane uczucia.

Ouryuu nie wiedział co odpowiedzieć. Koneko Toujou, Ravel Feneks i Gasper Vladi, także byli zaskoczeni. Momo-san była trzecioklasistką, a także Gońcem Parostwa Sitri. Była też byłą członkinią Samorządu Uczniowskiego. Według plotek, Hanakai Momo-senpai także podkochiwała się w Sajim-senpaiu. Sęk w tym, że on sam był zakochany w Królu swojego parostwa, a także poprzedniej przewodniczącej samorządu, Sitri Sonie-senpai. Dodatkowo nie był świadomy uczuć Hanakai Momo-senpai i Nimury. To zapewne dlatego Nimura-san miała już dość czekania. Ouryuu westchnął.

– ...J-jesteś naprawdę elastyczną osobą, ale… To dla mnie niemożliwe. Mam już narzeczoną z rodziny Kushihashi, która należy do Pięciu Wielkich Rodzin. Nie mam nic przeciwko niej i sądzę że małżeństwo z nią będzie dobrą rzeczą. Dodatkowo…. – powiedział Ouryuu, po czym wziął Mirakę na ręce, niczym jakąś księżniczkę. – Planuję też poślubić Mirakę.

– Tak! Zostanę poślubiona!

Miraka zrobiła palcami obu dłoni znak pokoju, kiedy Ouryuu trzymał ją na rękach. Nimura cofnęła się.

– Co!? Coś takiego jest możliwe!? Przecież to Japonia, a ty jesteś Japończykiem!

Ouryuu postawił Mirakę z powrotem na ziemi i zaczął wyjaśniać:

– To żaden problem dla mężczyzny, który jest następnym przywódcą Pięciu Wielkich Rodzin. Ponieważ muszę odziedziczyć moją moc, tajna strona pozwoli mi na trzy żony. Chociaż formalnie moja narzeczona będzie moją żoną.

Wpływ Hyoudou Isseia-senpaia na Ouryuu był duży. Był uwielbiany przez wiele dziewczyn i tolerował każdą z nich. One same też się ze sobą dogadywały, dzięki czemu cały harem prosperował jak należy. Wprawdzie czasem kłóciły się ze sobą o Hyoudou Isseia, ale nie było między nimi nienawiści. Dla Ouryuu był to kulturowy szok. „Może celem mężczyzny powinno być posiadanie haremu…” Tak właśnie myślał Ouryuu, gdy zobaczył jak żyje senpai, którego ubóstwiał.

– Wiesz że Hyoudou-senpai jest niesamowitą osobą? – oznajmił Ouryuu, unosząc kciuki w górę.

– Mówisz to tak odważnie i unosisz kciuki w górę! Ale co ze mną!? – zapytała Nimura, wskazując na siebie palcem.

– Osobiście nienawidzę cię jak morowej zarazy – odparł natychmiast Ouryuu.

Naprawdę jej nienawidził… Nimura była tak zaskoczona, że oczy prawie jej wyskoczyły jej z orbit.

– Natychmiast mnie odrzucono!? Hej Shirone, Ravel, słyszałyście to!? Czy ten chłopak nie jest zbyt okrutny!?

Ravel Feneks i Toujou Koneko też były zaskoczone.

– N-nawet jeśli pytasz nas tak nagle...

– Chłopaka, który będzie chodził z Rurukichi, czekają ciężkie czasy.

Nimura była zszokowana odpowiedzią Toujou Shirone.

– ...Doprawdy…

Nimura została zmiażdżona. Według plotek, gdy trafiła pod skrzydła poprzedniej przewodniczącej samorządu, Sitri Sony-senpai i jej zastępczyni, Shinry Tsubaki-senpai, musiała utemperować swój charakter i działać inaczej, niż miała w zwyczaju. Jednak gdy rozdzieliła się z tymi dwiema surowymi osobami i trafiła pod komendę nowej przewodniczącej, żywiołowej Xenovi, znów zaczęła zdradzać swoje prawdziwe oblicze. Tak mówiło Parostwo Sitri.

Second Year Students.jpg

Potem Nimura zaczęła szczerze rozmawiać ze swoimi kolegami, Toujou Koneko (Shirone), Ravel Feneks i Gasperen Vladi.

– ...Hej, tak przy okazji, ile kobiet ma Hyoudou-senpai? – zapytała nagle Nimura Ravel Feneks.

– Obecnie wiemy o ponad dziesięciu, ale od czasu do czasu trafi się ktoś nowy… Zaraz, chyba nie zamierzasz…

Ravel Feneks spostrzegła co się dzieje, ale Nimura przyłożyła dłoń do brody i zamyśliła się.

– Cóż, też wygląda to nieźle… Hmm, Kiba-senpai jest dla niego za słodki… Ingvild, ty też jesteś kochanką Hyoudou-senpaia? Ech, śpi na stojąco.

– Zzz… Zzz…

Ingvild potrafiła zasnąć nawet na stojąco. Nimura spojrzała nagle na Gaspera Vladiego zmrużonymi oczami.

–A co z tobą, Gyasuke-kun?

– Co? J-ja?

– ...Gya-kun ma już dziewczynę, którą lubi – oznajmiła natychmiast Koneko Toujou.

– He, więc jednak masz jakieś męskie instynkty, ty transwestyto! A NIECH CIĘ! – wrzasnęła Nimura.

– Bądźcie wszyscy cicho! – rozkazała im Rossweisse-sensei

Ubiegłoroczni drugoklasiści, Hyoudou-senpai i pozostali, mieli ciężkie przeżycia z powodu działań przewodniczącej Xenovi Quarty, a Ouryuu czuł, że obecni drugoklasiści wcale nie są lepsi, a zwłaszcza Nimura.

Tak jak sądziłem, Nimura jest niemożliwa. Tylko sprawia kłopoty…

Ouryuu wiele razy nachodziły takie myśli. Pielęgniarka Roygun Belfegor-sensei uśmiechnęła się.

– Wprawdzie trzecioklasiści są interesujący, ale uczniowie z drugiej klasy też są na swój sposób niesamowici – powiedziała.

Rossweisse-sensei westchnęła.

– To dlatego, gdyż trzecioklasiści, tacy jak Ise-kun i Xenovia doświadczyli wielu rzeczy, dzięki którym są w stanie spokojnie się zachowywać. Można powiedzieć, że ich energia przeniosła się na obecnych drugoklasistów – oznajmiła.

Gdy nauczycielki rozmawiały w ten sposób, atmosfera się rozluźniła, jakby nikt nie spodziewał się walki. Zmieniło się to jednak w jednej chwili. Zmianę wyczuł Gasper Vladi, który miał bardzo wyczulone zmysły. Spojrzał najpierw w niebo, a potem w pewnym kierunku.

– Są tutaj.

Zaraz potem wokół Gaspera Vladiego pojawiła się ciemność, która pokryła jego ciało. Wszyscy popatrzyli na niezwykle wyglądające niebo. Zaczęły strzelać błyskawice, a przestrzeń zdeformowała się. Ravel Feneks uśmiechnęła się odważnie, a z jej pleców wyłoniły się ogniste skrzydła.

– Gdy to się skończy, kontynuujmy nasze zwiedzanie.

– Nie chcę wracać do domu bez spróbowania słodkości z matcha.

Toujou Koneko ujawniła swoje kocie uszy i ogon, okrywając jednocześnie swoje ciało Touki. Ouryuu zrobił to samo. Na szczęście byli w Kioto, mieście magii. Żyły ziemi i czerpana z nich moc, były na zupełnie innym poziomie. Mógł zaszaleć trochę bardziej niż zwykle. Było to miejsce, gdzie w pełni mógł wykorzystać moc bestii, z którą zawarł kontrakt. Rossweisse-sensei też dobyła swojej różdżki i stworzyła wiele magicznych kręgów. Roygun Belfegor-sensei również okryła swoje ciało demoniczną aurą.

– Dobrze, a więc ruszajmy!

Miraka, ubrana w grube ubrania, też weszła w dziwny tryb bojowy. Ouryuu ponownie pomyślał, że to wpływ tej bitewnej gry. Z drugiej strony Nimura stworzyła na swoich nogach buty, które były sztucznym Boskim Darem.

– ...Ech? Zaraz, zaraz, więc jestem jedyną singielką wśród nadprzyrodzonych drugoklasistów? Shirone i Ravel są kochankami Hyoudou-senpaia, prawda? Miraka jest z Kouchinem, a Gyasuke-kun też ma sympatię… A nawet jeśli Ingvild nikogo obecnie nie ma…! – powiedziała nagle zakłopotanym głosem.

– Och, daj już sobie spo...!

Ouryuu nie mógł dokończyć zdania, gdyż zobaczył jak za plecami rozbudzonej Ingvild pojawia się olbrzymi wodny smok. Miał ze trzydzieści metrów wzrostu. Chłopak szybko zrozumiał, że został stworzony z niesamowitej demonicznej mocy. Wszyscy zaniemówili z powodu przytłaczającej aury, którą emanował wodny smok. Była kilka razy większa od tej, której używała Ingvild jeszcze kilka dni temu, podczas obozu treningowego.

– Hej, co powinnam zrobić? – zapytała Ingvild Lewiatan Ravel Feneks, kiedy używała tak potężnej, demonicznej mocy.

– Ingvild-sama, powinnaś utrzymywać swoje demoniczne moce właśnie w taki sposób, aby nie wymknęły się spod kontroli, i zaatakować nimi wroga. Tak przy okazji, jak myślisz, ile takich smoków byłabyś w stanie stworzyć? – odparła spokojnie Ravel Feneks, mimo że sama była przytłoczona widokiem tego wodnego smoka.

– Hmm, nie wymagają zbyt wiele aury, więc sądzę że ponad dziesięć – odparła Ingvild.

Nie wymagają zbyt wiele aury.

Żartowała sobie? Ouryuu zaniemówił i mógł tylko uśmiechać się krzywo w odpowiedzi. Nagle pojawiły się niezliczone magiczne kręgi i zaczęły się z nich wyłaniać człekokształtne istoty. Wszyscy skinęli sobie głowami i ruszyli do miejsca, w którym wylądował wróg. Wkrótce dotarli do miejsca, gdzie pojawiła się grupa diabłów o złej aurze, którą posiadały te diabły, które zostały stworzone przez władców Piekieł podczas eksperymentów. Gdy wrogowie spostrzegli ich obecność rozochocili się.

– Najwyraźniej ich siły główne są potężne, ale z tymi tutaj poradzimy sobie raz dwa, a potem zrównamy miasto z ziemią, prawda?

– Tak, wreszcie będziemy mogli sobie zaszaleć, kakaka!

– Zabijemy wszyst...

Zanim sztuczny diabeł dokończył swoje zdanie, on i jego towarzysze zostali pochłonięci przez atak wodnego smoka, który kompletnie ich połknął! Gdy Ouryuu i pozostali odwrócili się, zobaczyli że Ingvild Lewiatan przekrzywiła głowę.

– Uhm, nie powinnam, jeszcze atakować? – zapytała, tworząc kolejnego wodnego smoka.

Sztuczne diabły też były zaskoczone, ale gdy zrozumiały, że zostały zaatakowane…

– Nie darujemy wam tego!

– Wy bydlaki!

– Nie patrzcie na nas z góry!

Zaczęli atakować wraz z tymi brutalnymi słowami! Dodatkowo pojawiały się kolejne sztuczne diabły, które wychodziły z magicznych kręgów na niebie! Ouryuu po cichu tupnął dwa razy w ziemię. Zaklęcie Ouryuu było jak uderzenie, które wysyłało fale przez las, z nim pośrodku. Chwilę później z podłoża zaczęły się wyrywać olbrzymie bryły ziemi! Jedna, druga, trzecia… łącznie dziesięć uniosło się w górę i poleciało na sztuczne diabły! Całkowicie je pochłonęły, a zaraz potem Ouryuu ponownie tupnął w ziemię, a wtedy diabły zostały otoczone przez klatkę z ziemi i zaczęły kaszleć krwią.

– Twoje ataki jak zwykle są bezlitosne – powiedziała Toujou Koneko, rzucając swoją Kashą, zrobioną z oczyszczających płomieni, która unicestwiła sztuczne diabły.

Moc oczyszczenia była podobna do pewnego zabójczego dla diabłów ataku. Gdyby przyjmowali go bezpośrednio, nie obyłoby się bez bólu. Ouryuu też myślał, że oczyszczający atak Toujou Koneko był bezlitosny, ale nie mówił tego na głos.

– A masz!

– Dobrze, teraz kolej na mnie!

Rossweisse-sensei stworzyła niezliczone magiczne kręgi, za pomocą których zaczęła atakować magią żywiołów, podczas gdy Roygun Belfegor-sensei niszczyła aurę sztucznych diabłów za pomocą swojej specjalnej mocy.

– Cios Wampirzej Księżniczki!

Tuż obok Miraka tłukła sztuczne diabły swoimi pięściami. Jej moc nie była czymś, co można było lekceważyć.

– Więc mój atak to Cios Półwampira?

Kiedy Gasper Vladi to powiedział, zmienił się w Bestię Ciemności, Łamacza Ładu swojego Longinusa i ciosami swoich potężnych ramion powalał kolejne sztuczne diabły. Zaraz potem oko Bestii Ciemności zabłysło i zatrzymało w czasie przeciwników. Rossweisse-san ruszyła wtedy do ataku i pokonała ich wszystkich na raz. Kiedy wszyscy walczyli, coś poruszającego się z olbrzymią prędkością unicestwiło sztuczne diabły.

To była Nimura. Zbroja na nogach dawała jej szybkość, i to nie tylko nogom, ale też innym częściom ciała. Co więcej, ta prędkość była tak przytłaczająca, że nawet Ouryuu ledwie był w stanie podążyć wzrokiem za jej ruchami. To był Łamacz Ładu jej sztucznego Boskiego Daru. Od czasu do czasu Nimura zatrzymywała się.

– Będę dawała z siebie wszystko, więc w końcu znajdę chłopaka! – oznajmiała wtedy.

Żaden ze sztucznych diabłów nie mógł się równać z Nimurą, która przemieszczała się bez żadnego hałasu. W końcu to im się się najbardziej dostawało. Hyoudou Issei-senpai powiedział, że szybkość Nimury była bardziej wyrafinowana w porównaniu do czasów, gdy poznał Parostwo Sitri i teraz mogła być nawet szybsza niż Kiba-senpai. W końcu mówiła czasem ludziom ze swojego otoczenia, że poruszają się powoli, w porównaniu do niej, co oznaczało że poruszała się w innym czasie niż oni. Ouryuu pomyślał, że nikt nie może się równać z Nimurą.

– Hej, Kouchin, zmień się w smoka! – powiedziała nagle Nimura.

Nie mogę uwierzyć, że mnie o to prosi!

Ouryuu uwolnił ze swojego ciała olbrzymie ilości touki i za jego pomocą zmienił swój wygląd. Złoty Człekokształtny Złoty Smok --- Ryuukijin/Człekokształtny Ogrowaty Smok. Jednakże, z powodu używania Smoczych Żył magicznego miasta, których użył do zmiany postaci, jakość touki która pochłonęła jego ciało była inna niż zwykle. Gdy wystrzeliło ono dookoła, Ouryuu podskoczył i natychmiast kopnął dziesięć sztucznych diabłów. Wszystkie zostały rozerwane na strzępy z powodu jego szalonego touki.

– Nie dam wam uciec. Pokonam wrogów, którzy powinni zostać pokonani, skoro atakują! – oznajmił Ouryuu, emanując swoją złotą aurą.

Ouryuu energicznie stanął na ziemi. Jednocześnie podłoże na którym stały sztuczne diabły, zaczęło się szybko unosić wraz z nimi. W lesie pojawiły się ziemne podpory, a Ouryuu używał ich jako odskoczni. Kiedy znalazł się wysoko na niebie, owinął obie ręce touki i strzelał do diabłów, które uniosły się do góry! Coś takiego zaskoczyło przeciwników, którzy nie byli w stanie zachować równowagi, dzięki czemu Ouryuu bez trudu ich likwidował.

– Ty skurwy……...!

Był jeden sztuczny diabeł, który zachował równowagę, uniknął pocisków Nakiriego i próbował się do niego dostać, ale został pożarty przez wodnego smoka Ingvild Lewiatan. Ouryuu spojrzał w dół i pokazał Ingvild uniesionego w górę kciuka, a ona odwzajemniła się tym samym. Zaraz potem wskoczył na głowę wodnego smoka i wraz z nim ruszył na wroga. Gdy Ravel Feneks zobaczyła, jak toczy się bitwa na „złym południowym-zachodzie”, pochłonęła sztuczne diabły swoimi ognistymi skrzydłami i mruknęła:

– Robimy to po to, aby chronić Kioto.

Racja, dzięki temu Hyoudou-senpai i reszta DxD mogli bez obaw zaangażować się w walkę z głównymi siłami wroga.

Oni też wygrają swoją bitwę, a my będziemy mogli wtedy w spokoju kontynuować naszą szkolną wycieczkę.

Ouryuu i pozostali wierzyli w to……………..

Żywot: Bohaterowie Najsilniejszej Włóczni, Mężczyzna który nie mógł zostać Wodzirejem.[edit]

Grupa Cao Cao, Frakcja Bohaterów, jako pierwsza weszła w kontakt z głównymi siłami wroga, po tym jak została przeniesiona do tej pseudoprzestrzeni, która przypominała Urakioto. W pobliżu małej rzeki na wschodzie, zarówno Frakcja Bohaterów jak i grupa Ereba, wpatrywały się w siebie z przeciwnych brzegów. Cao Cao szybko zidentyfikował przywódcę wrogiej drużyny.

Sonneillon, były członek Drużyny Czarnego Szatana Mrocznego Smoczego Króla.

Miał potężną zdolność, opierającą się na nacisku, Zmiażdżenie (najwyraźniej to Hyoudou Issei i pozostali wymyślili tą nazwę, więc używano jej dla wygody). Wprawdzie aura którą emanował była pełna nienawiści, ale miała też dziecinną naturę. Jednak jej siła przewyższała diabły klasy ostatecznej i była mniej więcej na poziomie Maou. Nawet gdyby użył swojej brutalnej aury tylko dla żartu, to typowa istota zostałaby zniszczona. Cao Cao, który uderzał włócznią w swoje ramię, myślał sobie „Zastanawiam się co powinienem zrobić”.

Wrogowie byli liczniejsi, niż grupa Cao Cao i wszyscy mieli poziom wysokoklasowych diabłów. Cóż, oni sami też byli dość potężni. Reszta członków miała za zadanie bronić Urakioto. Brązowowłosy młodzieniec, Perseusz, zadał pytanie:

– Więc co zrobimy z wrogami? Jak będziemy z nimi walczyć?

– Wróg też nie ma planu. Musimy się z nimi po prostu uporać i mieć pewność, że wszyscy zostali pokonani.

– Och, więc idziemy na róbta co chceta?

– Tak, ale nie zostawcie żadnego wroga przy życiu. Ja zajmę się przywódcą.

– Widzę że naprawdę się zmieniłeś.

Nagle poczuli coś nostalgicznego, czyjąś znajomą obecność. Gdy się odwrócili, zobaczyli że obok nich stoi Lint Sellzenm. Z jakiegoś powodu, przez chwilę przypominała im Zygfryda.

– Wow, grupa diabłów jest w pełnym składzie, Cao Cao-sensei – powiedziała Lint Sellzen.

– ...Hmph.

Cao Cao nie potrafił powstrzymać uśmiechu.

– Ohoho, czyżbym powiedziała coś dziwnego?

– Nie, ale chcę cię najpierw o co coś zapytać. Dlaczego chcesz walczyć u naszego boku?

– Chcę być zastępczynią Zigiego-sensei! Chociaż wiem, że w pełni go nie zastąpię, ale dam z siebie wszystko! – powiedziała Lint Sellzen, unosząc kciuki w górę.

– Cóż, na pewno go nie zastąpisz, ale… dzięki tobie przez chwilę poczuliśmy nostalgię

Lint Sellzen przekrzywiła głowę w odpowiedzi na słowa Cao Cao… Gdy ta rozmowa dobiegła końca, diabły stojące po drugiej stronie rzeki zaczęły krzyczeć:

– Co do cholery? Mieliśmy rozwalić występy bohatera, a wylądowaliśmy w tej pseudoprzestrzeni…

– Miałem nadzieję zobaczyć przerażone miny tych dzieciaków, które uwielbiają Oppai Smoka…

– Krzyczą chyba coś w rodzaju „Oppaaaaaai” czy jakoś tak?

[Gyahahahahaha!]

Sztuczne diabły śmiały się wulgarnie. Najwyraźniej urodzili się w idealny sposób, ale nie mieli żadnego wykształcenia. Cao Cao pomyślał, że Balberith i Verrine jako jedyni otrzymali edukację jako pierwsi, a Gressil i Sonneillon byli następni. Resztę wychowano pobieżnie… Nie, taki był pewnie cel. Nagle Herakles wystąpił naprzód, ze wściekłym wyrazem twarzy.

– Żaden bydlak nie będzie niszczył przedstawienia dla dzieci.

Ta rozmowa musiała być dla niego tabu. Do zeszłego roku było to coś niewyobrażalnego. Żeby ten gość, który lubił walczyć z nadprzyrodzonymi istotami, tak bardzo się zmienił… Kiedy nad tym myśleli, Sonneillon wymierzył swój palec w Frakcję Bohaterów. Był to sygnał dla reszty sztucznych diabłów, które ruszyły do ataku...

– OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOH!

Cao Cao w ciszy wysunął rękę przed siebie. Na ten widok potężni członkowie Frakcji Bohaterów również ruszyli naprzód. Obie grupy starły się ze sobą pośrodku rzeki! Grupa Cao Cao zwiększyła swoją moc i jednocześnie aktywowała Łamacze Ładu!

[Łamacz Ładu!]

Jeanne, Herakles, Perseusz i inni potężni członkowie Frakcji Bohaterów aktywowali Łamacze Ładu jednocześnie.

– Dobrze, ruszajmy!

Smok zrobiony ze świętych mieczy pojawił się obok Jeanne, którego używała, aby zadać poważne rany sztucznym diabłom, których słabością były święte miecze. Podgatunek jej Łamacza Ładu, Smok Ofiarnej Stawki (Kowal Ostrza), był w stanie tworzyć święte miecze, które miały najróżniejsze zdolności. Sztuczne diabły wyły w agonii, albo obracały się w pył, po otrzymaniu ataku od smoka zrobionego ze świętych mieczy, które nie były czymś, co diabły mogłyby łatwo znieść, nawet jeśli ich moce były na wysokim poziomie. Zwłaszcza Kowal Ostrza był w zupełnie innej lidze. Sama Jeanne, ze świętym mieczem w dłoni, pokonywała jednego sztucznego diabła po drugim. Z pewnością nie byli oni dla niej żadnym przeciwnikiem. Tymczasem…

– Oryaaaaaaaaaaaa! W góręęęęęęęęęęę!

Na całym ciele Heraklesa pojawiły się wypukłości. Zmieniły się one w pociski, które znokautowały grupę sztucznych diabłów. To był Łamacz Ładu jego Boskiego Daru, Żywa Detonacja Potężnej Komety. Jego pierwotna umiejętność niszczyła i eksplodowała w momencie uderzenia, ale zdolność jego Łamaczu Ładu pozwalała mu tworzyć na własnym ciele eksplodujące obiekty, wyglądające jak rakiety, które można było wystrzelić w stronę wroga. Poszedł na całość i odpalił ze swojego ciała olbrzymią ilość pocisków. Dzięki temu ginął jeden sztuczny diabeł za drugim.

– A macie! Nie ważcie się przysparzać kłopotów mieszkańcom Kioto!

Tym który walczył jak rycerz, z mieczem i tarczą w dłoniach, był Perseusz, który opuścił Frakcję Bohaterów przed ubiegłorocznym atakiem na Kioto. Po tym jak odszedł z powodu różnicy poglądów, powrócił i chciał zacząć wszystko od nowa po tym, jak Cao Cao stał się awangardą Śakry. Brał też udział w Turnieju, jako członek Frakcji Bohaterów, gdyż przyświecał mu jasny cel; Jako ktoś, kto odziedziczył krew i duszę bohatera, chciałbym się zmierzyć z nadprzyrodzonymi istotami. Jego Boskim Darem była olbrzymia tarcza z twarzą Meduzy, Mineralizacja Egidy. Kiedy oczy Meduzy otworzyły się, wydobyło się z nich światło, które zmieniało w kamień każdego, na kogo padło. Jeśli osoba która weszła w zasięg tarczy była słabsza od niego, to nie było szansy na walkę z tą śmiercionośną zdolnością. Dodatkowo Perseusz zamierzał aktywować Łamacza Ładu.

– O Królowo Węży, liczę na ciebie!

Wyrzeźbiona na tarczy twarz Meduzy poruszyła się, jakby miała własną wolę, po czym... oderwała się od tarczy! Następnie zaczęła szybko rosnąć i przybrała olbrzymie rozmiary. Niezliczone węże na jej głowie wiły się i syczały. Nagle olbrzymia głowa uniosła się w górę i zaczęła strzelać dookoła promieniami z oczu, zmieniając każdego trafionego diabła w kamień. Węże wyrzeźbione na mieczu Perseusza także ożyły i zaczęły emanować złą aurą. Głowa meduzy unosząca się w powietrzu oraz Perseusz, który walczył tak, jakby tańczył, niszczyli wrogów. Ci których trafił jego miecz, okryty aurą Meduzy, też zmieniali się w kamień. To był jego Łamacz Ładu, Caput-medusae[11] i Kamieniejący Rycerz.

– Ch-cholera, ci goście są silni!!

– Ale jak to możliwe!? Przecież oni są ludźmi!?

Sztuczne diabły narzekały. Asy Frakcji Bohaterów prawie rozbiły grupę sztucznych diabłów. Wysokoklasowe diabły nie były dla nich żadnymi przeciwnikami. Było to świadectwem treningu i doświadczenia, które dotąd zebrali. Dodatkowo przeciwnik też był potężny, pod względem surowej mocy. Nie szkolili się jednak w używaniu własnej mocy, więc to było łatwe zwycięstwo.

Chociaż jest kilku potężnych gości, którzy mogliby nas pokonać, nawet jeśli jesteśmy na tym poziomie

Cao Cao pamiętał o zeszłorocznej walce. Wśród potężnych członków Frakcji Bohaterów, była jedna osoba, która odegrała aktywną rolę, obracając w pył jednego sztucznego diabła za drugim. Tym kimś była wskrzeszona anielica ze srebrnymi skrzydłami.

– Cóż, te fioletowe płomienie na zabój są zakochane w diabłach.

Gdy Lint Sellzen uwolniła dookoła swoje fioletowe płomienie, zaczęły przybierać kształty krzyży, które obracały sztuczne diabły w pył. Jej Boski Dar, Spopielony Hymn, był relikwią Krzyża Świętego. Dlatego był o wiele bardziej zabójczy dla diabłów, niż święty miecz. Gdyby ktoś nie miał wystarczającej mocy, aby tego uniknąć, albo się przed tym chronić, to obracał się w pył. Nie inaczej było w trakcie tej walki. Kiedy Cao Cao zobaczył prosty styl jej walki, pomyślał że to urocze. Powoli sam kroczył na pole bitwy.

– Oppai Oppai, Oppai Smok – mruczał.

To była piosenka Oppai Smoka z programu „Chichiryuutei Oppai Dragon”. Ponieważ słyszał ją wiele razy, dobrze ją zapamiętał. A teraz ją sobie nucił.

– On musi być szefem!

– Musimy go zabić!

Sztuczne diabły ruszyły na Cao Cao!

– Zoom Zoom Iyaaan.

Cao Cao z niesamowitą szybkością zadawał swoją włócznią pchnięcia, śpiewając tą piosenkę. Jednocześnie sztuczne diabły obracały się w pył. Święta Włócznia Cao Cao była najsilniejsza wśród trzynastu, nie osiemnastu obecnych Longinusów. Podobno powstał też jako pierwszy i był najważniejszy spośród wszystkich świętych relikwii. Mógł zabijać nie tylko diabły i potwory, ale też bogów. Diabły które nie były tak potężne, ginęły od jednego ciosu.

– Oppai Smok naciska je także dziś.

Cao Cao dalej sobie szedł, śpiewając i pokonując sztuczne diabły, które atakowały go jeden za drugim. Nawet szedł w rytm muzyki.

W przeszłości nigdy bym nawet nie pomyślał o takim stylu walki.

Myślałem, że mogę zostać bohaterem tego świata.

Wtedy miałem ze sobą tylko Świętą Włócznię, jednego z trzynastu Longinusów, będącego w stanie zabić Boga. Dlatego myślałem, że wybrało mnie przeznaczenie. Zebrałem wokół siebie ludzi myślących w taki sam sposób i próbowałem osiągnąć moje nadprzyrodzone cele, czując że znajduję się w centrum historii. Trwaliśmy razem, myśląc że moi towarzysze też mogą być bohaterami… Myliłem się jednak….

Od razu przypomniał sobie twarze Hyoudou Isseia, Valiego Lucyfera i Ikuse Tobio. Był tam wyraźnie wyróżniający się diabeł, z ogromną ilością aury, który zastąpił mu drogę, gdy szedł i likwidował sztuczne diabły za pomocą swojej Świętej Włóczni.

– Hahahahaha! Więc to ty jesteś Cao Cao, przywódca Frakcji Bohaterów! Użytkownik Świętej Włóczni! Jestem inny niż ci goście! Mogę się nawet mierzyć z Sonneillonem i Gressilem!

– Rozumiem, więc co w związku z tym?

– He he! Śmiej się póki możesz! Moja specjalność to Dług….

Gdy zaczął emanować ze swojego ciała olbrzymią ilością aury i próbował wystrzelić czymś z dłoni…

– Powoli…

Cao Cao natychmiast zadał swoją włócznią kilka pchnięć, zadając diabłu rany z olbrzymią ilością aury. Zaraz potem, z powodu wpływu Świętej Włóczni, obrócił się w pył. Najwyraźniej pozostałe sztuczne diabły zaczęły się bać, gdy zobaczyły jak najsilniejszy spośród nich został bez trudu pokonany przez Cao Cao.

...Ci, którzy zostali wybrani na głównych bohaterów, są tymi, którzy potrafią czynić cuda. Są tymi, którzy zostali wybrani przez cud. Ci, którzy zawsze potrafią czynić cuda.

Cao Cao zdał sobie z tego sprawę, poprzez swoje własne przeżycia.

Jestem… nikim więcej, niż synem wieśniaków, któremu trafiła się ta silna włócznia.

Nagle przypomniał sobie swojego pierwszego towarzysza broni, który stał się jego druhem. Pierwszy przyjaciel z którym podróżował po świecie…

Hej, Zygfrydzie, czy do ostatniej chwili wierzyłeś, że jesteś w stanie zostać bohaterem? Jeśli tak, to czy byłeś szczęśliwy? Czy byłbyś szczęśliwszy, gdybyś poznał Hyoudou Isseia zamiast mnie? Może wtedy byś nie umarł?

Przez cały czas myślał w taki właśnie sposób. Nagle, w tej pseudoprzestrzemi, gdzieś daleko stąd, pojawiła się czerwona aura. To musiał być atak Hyoudou Isseia. Kiedy Cao Cao to zobaczył, przypomniał sobie ich wczorajszą rozmowę.

….sądzę że taki przyjaciel jak ty może się przydać.

Cao Cao nie potrafił powstrzymać śmiechu.

Przyjaciel, hmm. Jakie to dziwne. Dzięki temu będę bardziej spokojny, kiedy staniemy razem na polu bitwy. Rozumiem, więc tym może być ‘przyjaciel’.”

Dotąd czuł spokój tylko wtedy, kiedy Zygfryd stał u jego boku... Był jednak jeden sztuczny diabeł, który śmiał się, podczas gdy jego towarzysze byli przerażeni obecnością Cao Cao.

– Kukuku… to użytkownik Świętej Włóczni…

Był szczupły, a jego aura była inna niż u pozostałych, Sonneillon. Gdy stanął naprzeciwko Cao Cao, początkowo milczał, ale nagle przemówił.

– Pstryk.

Cao Cao spostrzegł, że była to jego specjalna zdolność i szybko odpowiedział, robiąc krok w tył, dzięki czemu uniknął niewidzialnego ataku. Miejsce w którym stał jeszcze chwilę temu, zostało zmiażdżone.

Nie mogę się dać trafić tym atakiem…

Skoro Cao Cao był człowiekiem, to nie mógł pozwolić, aby trafił go atak nadprzyrodzonej istoty, gdyż jego ciało miało swoje limity wytrzymałości (chociaż ludzie pokroju Vasco Strady byli na zupełnie innym poziomie). Gdyby nim oberwał, doznałby bardzo poważnych ran. Jednak tak długo będzie dobrze, dopóki nie da się trafić. Cao Cao zakręcił swoją włócznią i czekał na atak Sonneillona. Tymczasem sztuczny diabeł naładował dużą ilością aury swoją dłoń i wyciągnął ją. Chwilę później Cao Cao zrobił unik, gdy poczuł że otacza go nietypowa aura. Zdolność Sonneillona, Zmiażdżenie, spadało na Cao Cao falami, jedna po drugiej. Jednak on łatwo ich uniknął. Wprawdzie nie był tak szybki jak Kiba Yuuto, ale nadal był w stanie uniknąć ataków Sonneillona.

– Dlaczego nie mogę trafić? Czy on nie jest czasem za szybki?

Sonneillon poczuł coś dziwnego, skoro jego ataki nie trafiały w Cao Cao. On sam, z nagrań wcześniejszych meczy, znał zasięg ataków Sonneillona i sposób w jaki ich używał. Po pierwszym doświadczeniu, analizy Cao Cao stały się dokładniejsze i tym samym zwiększył swoje przewidywania. Sonneillon zawsze wpatrywał się w miejsce, które zamierzał zaatakować. Wprawdzie korzystał ze swoich zdolności w sposób ciągły, z powodu czystej mocy którą miał od urodzenia, ale wciąż musiał wpatrywać się w miejsce, w którym zamierzał jej użyć, co tworzyło kilkumilisekundową przerwę, a aktywacja trwała około sekundy. Dzięki temu Cao Cao był w stanie łatwo zgadnąć, gdzie wyląduje atak, patrząc tylko na jego spojrzenie i mowę ciała. Nawet jeśli znajdował się w zasięgu jego ataku, łatwo mu było zrobić unik, ponieważ potrzebował jeszcze jednej sekundy, aby atak trafił w cel, po tym jak na niego spojrzał. To oznaczało….

– Dlaczego, dlaczego nie mogę trafić!? – wrzeszczał Sonneillon, wściekły na to, że nie może dosięgnąć wroga swoim atakiem. – Działało przecież przeciwko użytkownikowi świętego demonicznego miecza, więc dlaczego nie teraz!?

Beznadzieja. Innymi słowy oznaczało to, że sam nie potrafił zrozumieć własnej sytuacji. Sonneillon, który niedawno się urodził, nie wiedział że brakuje mu doświadczenia. Było jeszcze coś. Cao Cao poklepał się włócznią w ramię.

– Jesteś geniuszem, bez wątpienia. Niestety, najwyraźniej ja jestem genialniejszy – oznajmił.

– ...

Sonneillon wyglądał na wściekłego. Był geniuszem pod względem demonicznych mocy, jak i aspektów fizycznych, ale to było wszystko. W otoczeniu Cao Cao było to normalne. Naprawdę straszni byli ci, którzy potrafili czynić cuda bez przerwy. Geniusz był jak żart dla Cao Cao, który wiele razy widział, jak ktoś zyskiwał moc dzięki kobiecym piersiom.

– Nie wiem jednak, czy mógłbym to powtórzyć, Gdybyś miał z pięć lat doświadczenia.

Sonneillon wściekł się, gdy usłyszał szyderstwa Cao Cao.

– Najpierw ten szybki wymoczek, a teraz ty… Dlaczego zawsze trafiam na takich problematycznych przeciwników…? – wrzasnął.

—.

Cao Cao wiedział, że Sonneillon wzmacnia swoją aurę. Zwiększała się i w końcu eksplodowała, a ogromna ilość mocy wystrzeliła na całe otoczenie.

– NAPRZÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓD!

Ciśnienie i fala uderzeniowa demonicznej mocy, zatrzęsły całą okolicą. Porównując, aura wydzielana przez Sonneillona przerastała diabła klasy ostatecznej. … Cao Cao pomyślał, że ma aurę Maou.

Wydzielając potężną aurę, Sonneillon skierował swoją żądzę krwi i wrogość wobec Cao Cao. Gdy rozpostarł swoje ręce...

– Pstryk!

Cao Cao poczuł absurdalną skalę ciśnienia, która została uwolniona wraz z jego krzykiem. Uderzył drzewcem włóczni w ziemię, a ona wydłużyła się aż do nieba. Duży obszar miejsca, w którym stał Cao Cao, została ściśnięta do takiego stopnia, że wyglądało, jakby zostało wykopane. W ziemi pojawiła się olbrzymia dziura, a kamienie, ziemia i drzewa, zostały ściśnięte w kulę, która nagle wpadła do dziury.

Gdybym tym oberwał, byłoby już po mnie. Cao Cao uśmiechnął się, kiedy tak pomyślał. Zaczynało być ciekawie. Sonneillon spojrzał na Cao Cao, który podskoczył aż pod niebo i próbował aktywować swoje Zmiażdżenie. Gdyby tam został, nie mógłby podskoczyć tak wysoko i zostałby zmiażdżony na śmierć.

– Łamacz Ładu! – powiedział cicho Cao Cao.

Aktywował swój Łamacz Ładu, a za jago plecami pojawiła się świetlista aureola oraz siedem kul, wielkości kuli do kręgli. Cao Cao stanął na szczycie kuli ze zdolnością lewitacji, Hatsutei Ratana, i uniknął ataku Sonneillona na niebie. Aureola oraz kule Siedem Skarbów, były podgatunkiem Łamacza Ładu Pierwotnego Longinusa, Świętej Włóczni Nocy Polarnej. Każda z siedmiu kul, unoszących się w powietrzu miała swoją własną zdolność, obdarzającą swojego użytkownika siedmioma nowymi mocami, dzięki Łamaczowi Ładu. Wprawdzie podgatunki różniły się od oryginalnego Łamacza Ładu Pierwotnego Longinusa, skoro zapewniał użytkownikowi siedem nowych umiejętności, to zdarzało się że ludzie z jego otoczenia oraz rywale mówili mu rzeczy typu „To niesprawiedliwe, że masz siedem mocy więcej!”.

Cao Cao myślał jednak rzeczy typu „Biorąc pod uwagę wzrost mocy Dwóch Niebiańskich Smoków i ich towarzyszy, zastanawiam się czy tych siedem zdolności w ogóle dałoby im radę?”. Szczerze wierzył, że ich ciągłe, cudowne wzrosty mocy, są o wiele bardziej przerażające. Cao Cao stanął na ziemi.

– Mój Łamacz Ładu mogą pokonać tylko istoty boskiej klasy, albo ci, którzy potrafią czynić cuda. A jak jest z tobą? – powiedział do Sonneillona.

– Nawet jeśli jesteś zwykłym człowiekiem, to strasznie mnie wkurzaszszszszszszszszszszszszszsz!

Otaczając się brutalną i rozległą aurą, Sonneillon aktywował swoje Zmiażdżenie w całym otoczeniu. Cao Cao dał swoim towarzyszom znak, aby się nie zbliżali, gdyż mogliby wejść w zasięg mocy Sonneillona. Skinęli głowami w odpowiedzi.

Cao Cao rzucił swoimi kulami w Sonneillona. Siedem Skarbów pędziło z olbrzymią prędkością w jego kierunku, podczas gdy on próbował zniszczyć je swoim Zmiażdżeniem. Cao Cao użył wtedy Atsusa Ratana, kuli która mogła teleportować rzeczy wybrane przez posiadacza, aby przenieść sześć kul w inne miejsce i uniknąć ataku. Wprawdzie ona sama została zniszczona, ale Cao Cao szybko ją odtworzył ze swojego ciała i przywrócił do pierwotnego stanu. Sześć z Siedmiu Skarbów otoczyło Sonneillona.

– Cholera!

Sonneillon szybko zareagował i wyciągnął dłoń w stronę kul, ale jeden ze Świętych Skarbów rozbłysnął i stworzył klony Cao Cao. To była Kahabatei Ratana, kula tworząca kopie. Sonneillon był zakłopotany, gdy patrzył na te wszystkie klony i stworzył w ten sposób luki we własnej obronie. Jego wzrok też zaczął się mącić. Dodatkowo, jeden z Siedmiu Skarbów zaczął latać dookoła niego i próbował pozbawić go świadomości. Wtedy, podczas ataku Sonneilona, kula zmieniła się w cierń i zaczęła atakować Sonneillona, który musiał bardzo uważać, aby uniknąć tych wszystkich ataków. Z drugiej strony, uzbrojone w włócznie klony Cao Cao ruszyły do ofensywy. Sonneillon próbował zmiażdżyć ich wszystkich naraz, gdy uwolnił olbrzymią ilość aury. Nawet jeśli klony zostały zmiażdżone, to nie zrobiło to krzywdy Cao Cao, gdyż były tylko zjawami, oraz siedmiu jego skarbom.

– Cholera! Cholera! Cholera!! O co chodzi z tym klonami!?

W tej sytuacji, prawdziwy Cao Cao wślizgnął się pomiędzy klony i zaatakował Sonneillona ciosem swojej włóczni, zanim on sam spostrzegł co się dzieje, przez co jego prawe ramę zostało przebite grotem, a chwilę później z rany zaczął się wydobywać dym.

– G-GAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAH! –Sonneillon zawył z powodu niewyobrażalnego bólu.

W odpowiedzi na rany zadane Świętą Włócznią, rozległy się odgłosy agonii. Dla diabłów, obrażenia wyrządzone tą bronią musiały być na zupełnie innym poziomie. Gdy grot przebił jego prawe ramię, padł na kolana, trzymając twarz przy ziemi. Z powodu bólu, jego świadomość zdawała się być przytępiona i nie był zdolny do przeprowadzenia żadnego ataku.

– Hmph, nawet jeśli aktywowałem moje Siedem Skarbów, to najwyraźniej zakończymy to w kilku ruchach. Nie muszę używać kompletnego Balinayaka Ratana.

Nawet Sonneillon, ze swoją aurą klasy Maou, znajdował się w kiepskiej sytuacji z powodu rany zadanej Świętą Włócznią. Ci którzy potrafili sobie poradzić z tą bronią, obdarzoną nieskończonym, palącym duchem walki, Dwa Niebiańskie Smoki, Sairaorg Bael oraz ich towarzysze, byli w zupełnie innej lidze. Chociaż z drugiej strony, Sonneillon mógł być wrażliwy na ból, gdyż niedawno się urodził… Mimo to rywale Cao Cao znajdowali się ponad resztą, przez co czuł się szczęśliwy i oczarowany.

– ...

Sonneillon, który odzyskał świadomość, wpatrywał się w Cao Cao oczami pełnymi łez i krwi. Ponownie próbował zwiększyć własną aurę i użyć swojej zdolności, ale Cao Cao bezlitośnie przebił jego lewe ramię swoją włócznią.

– GUHAAAAAAAAAAAAAAAAAA!

Po otrzymaniu kolejnej rany, Sonneillon upadł na ziemię, skręcając się z bólu. Cao Cao zdawał sobie sprawę, że walka jest już prawie rozstrzygnięta.

Cao Cao nawet nie został draśnięty, zaś Sonneillon najwyraźniej stracił ochotę do walki, a z jego oczu płynęły łzy. Cao Cao spojrzał wreszcie na swoich towarzyszy. Większość sztucznych diabłów została pokonana a bitwa była już całkiem wygrana przez Frakcję Bohaterów.

– A więc co zamierzasz teraz zrobić? Chcesz aby ta włócznia obróciła cię w proch, a może wolisz się poddać? Chociaż starszyzna już mi powiedziała, że mogę cię pozostawić przy życiu, jeśli się poddasz – powiedział Cao Cao do Sonneillona.

Poczynając od Maou Ajuki Belzebuba, który był przewodnikiem DxD, naukowcy z różnych mitologii także byli wyjątkowo zainteresowani diabłami, których urodziła matka diabłów Lilith, zwłaszcza Balberithem, Verrine, Gressilem i Sonneillonem. Dlatego jeśli chcieli się poddać, to Cao Cao mógł ich oszczędzić.

Nagle przy uchu Sonneillona pojawił się komunikacyjny krąg magiczny.

Sądząc po pokrywającym go wzorze, musiał należeć do starej, olimpijskiej magii. Tak więc z Sonneillonem kontaktował się Ereb, albo ktoś z jego otoczenia.

– ...

Sonneillon był zaskoczony tym nagłym kontaktem i powoli zaczął odzyskiwać agresję, która z niego wyparowała. Zaczął się nawet śmiać.

– Kakakakakakakaka. Odkryłem położenie prawdziwego Urakioto! Rozgryzłem toooooooo!

Zaraz potem Sonneillon naładował swoją lewą rękę demoniczną mocą i odpalił ją w Cao Cao, który zrobił unik i odskoczył, ale Sonneillon szybko zmienił trajektorię pocisku w pewną stronę.

– I buuum!

Miejscem które aktywował, był stos ciał sztucznych diabłów, które zostały zebrane w jednym punkcie i zmiażdżone za pomocą mocy Sonneillona. Powstała z nich mięsna kula, z której wyciekała krew i wypadały kawałki ciał oraz wnętrzności.

– Zrobiłeś to swoim przyjaciołom!? Co zamierzasz zrobić!?

Wraz z zaskoczonymi słowami Jeanne, pod kulą uformowaną ze zwłok, pojawił się magiczny krąg teleportacyjny, pokryty wzorem starej, olimpijskiej magii.

– Użyję aury która mi pozostała, aby z ciał tych ofiar losu stworzyć demoniczną bombę mocy! Teleportuję ją do Urakioto! – wrzasnął Sonneillon.

—.

Wiadomość którą przed chwilą otrzymał, musiała pochodzić od pierwotnego boga, Ereba, który powiedział mu, aby pomógł w przygotowaniu ataku, skoro zlokalizowali położenie miasta. Wprawdzie nie powinni być w stanie łatwo teleportować czegokolwiek z tej pseudoprzestrzeni, którą stworzył George… Wzór na magicznym kręgu należał do starej, olimpijskiej magii. Pierwotny bóg Ereb, mógł ją aktywować poprzez Sonneillona. Szansa na to….z pewnością nie była mała! Kiedy demoniczna bomba mocy miała już zniknąć w świetle magicznego kręgu teleportacyjnego...

– TY BYDLAKUUUUUUUUUUUUUUUUUU!

Herakles ruszył w stronę magicznego kręgu, podczas gdy na całym jego ciele pojawiły się pociski Łamacza Ładu i stanął naprzeciwko demonicznej bomby mocy. Musiał to zrobić, aby zapobiec zamiarom wroga. Jego Boski Dar i demoniczna bomba mocy stworzyły olbrzymią eksplozję, która wywołała wielką falę uderzeniową i trzęsienie ziemi.

– Heraklesie!

Cao Cao był zaskoczony poświęceniem swojego przyjaciela. Martwił się o to, co stanie się z jego ciałem. W miejscu gdzie znajdował się magiczny krąg, powstał wielki krater, w którym leżał obezwładniony Herakles. Z jego ciała wydobywał się dym, ale nadal żył, pomimo obrażeń których doznał. Sonneillon zmrużył oczy, kiedy to zobaczył.

– Co za idiota. Próbował powstrzymać atak, przyjmując go na siebie.

Herakles uśmiechnął się, mimo że całe jego ciało pokrywały rany.

– ...Niby jak miałbym ci pozwolić to zrobić. Nie wiesz że dzieci wyczekują tego przedstawienia…

Nagle Herakles zemdlał. Jego towarzysze ruszyli mu z pomocą. Tymczasem Sonneillon dalej gotował się ze złości…

– Stworzę kolejną!

Wyciągnął ręce i kiedy znów miał zamiar zebrać ciała sztucznych diabłów...

Jego lewa ręka została odcięta przez cios Świętej Włóczni!

– A-ACHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHH!

Sonneillon wrzeszczał w agonii. Cao Cao wymierzył w niego włócznię z zimnym wyrazem twarzy.

– Nie będziesz miał drugiej szansy. Dodatkowo…

Włócznia Cao Cao wbiła się w pierś Sonneillona.

– …Obrócisz się w proch.

– N-nawet jeśli jesteś zwykłym człow…

Zanim Sonneillon skończył mówić, jego ciało rozsypało się w pył. Po rozprawieniu się ze swoim przeciwnikiem, Cao Cao ruszył szybko w stronę Heraklesa.

– Nic ci nie jest?

Herakles uśmiechnął się, widząc troskę Cao Cao.

– Zważywszy na kłopoty, które rok temu wywołałem w Kioto… musiałem zrobić przynajmniej tyle.

Cao Cao pomyślał o czymś.

Moim egoizmem sprawiłem wiele kłopotów moim towarzyszom oraz innym ludziom. Pomimo tego moi druhowie ponownie stanęli u mego boku. Wrócili nawet ci, z którymi się rozstałem. Złe rzeczy które zrobiłem, były okropne i będę za to płacił przez resztę mojego życia. Mimo tego posłuchaj mnie Zygfrydzie, mam moich towarzyszy. Są też ludzie, którzy chcą być moimi przyjaciółmi. Zaczynam sądzić, że użycie tej włóczni dla ich dobra, może być dobrą rzeczą…...


SLASH DOG. Stanie się Nieregularnym Ostrzem Nieskończonej Nocy na Granicy Mroku i Dystansu.[edit]

Drużyna Slash Doga była zaangażowana w bitwę z oddziałem sztucznych diabłów, grupą Ereba w górach, które były położone po zachodniej stronie pseudobariery otaczającej przestrzeń, która przypominała Urakioto. Slash Dog vel Ikuse Tobio, który był agentem Grigori oraz członkiem DxD, stał naprzeciwko olbrzymiego diabła, Gressila, wewnątrz otwartej przestrzeni pośrodku lasu. Fale uderzeniowe wywołane przez starcia pomiędzy nadprzyrodzonymi i diabelskimi mocami, można było zobaczyć daleko na niebie. Gressil uśmiechnął się do Tobia.

– Wiesz że chciałem walczyć z posiadaczem Świętej Włóczni. Jeśli moje ciało może pamiętać rany tej broni… to czy nie znaczy to, że jestem krok bliżej do stania się silniejszym? – oznajmił.

Tobio wzruszył ramionami, kiedy to usłyszał.

– Masz więc szczęście. Gdybyś trafił na Cao Cao, natychmiast obróciłbyś się w proch.

Cao Cao, typ czysto-techniczny, zaatakowałby go szybko, skoro wiedział o specjalności Gressila. Był gościem, który skupiał się wyłącznie na swoich przeciwnikach, więc zasadniczo musiał wymyślić sposób, jak pokonać wrogów. Moc Gressila była znana wśród towarzyszy Tobia jako Odporność. On sam też o tym wiedział. Wielki, kruczoczarny pies, Jin, wpatrywał się w Gressila. Jin był Boskim Darem Tobio, Longinusem Canis Lykaonen, a także jego partnerem oraz klonem/innym ja.

– Nie mam ochoty bawić się z tobą przez dłuższy czas – powiedział Tobio, po czym zaczął recytować potężne zaklęcie. – Wyjąc o tysiącu zabitych śmiertelników….

Ikuse Tobio i czarny pies zostali spowici przez kruczoczarną mgłę. Nagle rozprzestrzeniła się, pokrywając wszystko dookoła.

– Śpiewając o zabiciu dziesiątek tysięcy goblinów.

Ich kończyny rozpłynęły się w ciemności i zmieniły w coś o nienormalnej postaci.

– Imię me, pogrążone w najgłębszym mroku, jest Imitacją Boga przemierzającego Polarną Noc.

Całe ciało Tobia zostało pochłonięte przez ciemność.

– O tak, zgiń od mojego własnego czarnego ostrza.

Wprawdzie jego sylwetka przypominała trochę człowieka, to było jednak sporo różnic.

– Głupcy są artystami, o zdeformowany Stwórco Bogów

Jednocześnie po tym jak Tobio wyrecytował ostatni fragment swojego zaklęcia, jego czarny pies, Jin, zawył donośnym głosem.

WWWWWWWWOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOON!

Tym co się pojawiło, była człekokształtna imitacja Boga Ciemności, okryta mrokiem. Po recytacji zaklęcia, postać Tobio zmieniła się w coś, co wyglądało jak pies. Z pleców wyrastało mu sześć ogonów i całe jego ciało emanowało aurą ciemności. Obok niego stał Pies Ostrza, którego szczęka emanowała mroczną aurą…

Łamacz Ładu, Noc Niebiańskiego Slash Doga. Tobio, który zmienił się w łowcę, wyjął broń, która była większa od niego samego. Olbrzymia kosa świeciła czarnym światłem, które emanowało mroczną aurą. Wśród Boskich Darów, Longinus Canis Lykaon był uważany za niezależnego awatara, co sprawiało że drugie ja posiadacza (w przypadku Ikuse był to Jin) miało własną wolę, co umożliwiało jego panu instruowanie i kontrolowanie nawet z dużego dystansu. Mógł też sprawiać, że z ciemności i cieni wyłaniały się najróżniejsze ostrza. Olbrzymia kosa którą wyciągnął Tobio, była drugą zdolnością. Jednocześnie Jin wyciągnął z własnego cienia miecz, który trzymał w zębach. Pokrywający go niezwykły wzór, emanował światłem. Było to zakazanie zaklęcie. Tobio zakręcił swoją olbrzymią kosą i ruszył w stronę Gressila.

– Naprawdę masz szczęście. Nie tylko nie spotkałeś Cao Cao, ale uniknąłeś też śmierci z rąk Hyoudou Isseia, skoro nie mógł walczyć na całego – powiedział.

Gressil roześmiał się.

– Mówisz o tej czarnej zbroi, Smoczej Deifikacji, prawda? Cóż, to z nim chciałem walczyć. Jeśli moje ciało pamięta tamte ataki, to przewyższę nawet Balberitha i Verrine.

– A co zrobisz, kiedy już to osiągniesz? Szukasz czegoś poza siłą?

– Nie wiem. Widzisz, dopiero co się urodziłem i nie znam innej ścieżki niż rozrabianie. Najwyraźniej Bal i Verrine lubią coś poza walką, jednak ja ich nie rozumiem. Ale…

Gressil zacisnął pięści i uśmiechnął się złowieszczo.

– Fajnie jest dokopać zarówno silnym, jak i słabym. Od urodzenia nazywam to przytłaczającą przemocą. Dlatego uwielbiam rozróby.

– Więc dlaczego przyjechałeś niszczyć Kioto? Wiesz że mieszka tu pełno normalnych ludzi?

– I co z tego? Na świecie jest ich przecież pełno, prawda? Dodatkowo, nawet jeśli są słabi, to i tak mnożą się jak króliki. Wprawdzie nie jestem Sonneillonen, ale to chyba żaden problem jeśli trochę ich nazabijamy. Tysiąc czy milion, to przecież żadna różnica, co nie?

– Każdy człowiek w tym mieście ma swoje własne życie. Ale nie zrozumiesz tego, nawet jeśli ci to wytłumaczę…

– A ty co, jakiś nauczyciel? Wybacz, ale od urodzenia byłem lepszy, więc nie potrzebuję żadnych belfrów.

Tobio zaczął się przygotowywać. Nie potrzebował zadawać więcej pytań.

– Chcielibyśmy wiedzieć pewne rzeczy o twoich narodzinach. Jednak istnieje możliwość, że spełnisz swoje niecne zamiary i skrzywdzisz ważnych dla mnie ludzi. Dlatego muszę cię zabić.

Tobio zaczął recytować dodatkowe zaklęcie:

– Śpiewając o łamaniu zasad i zabijaniu dziesiątek tysięcy goblinów.

Dookoła Tobio i Jina zaczęła się pojawiać ciemność, która rozeszła się na całe otoczenie.

– Jesteśmy imitacją Polarnej Nocy w najdalszej otchłani.

Ziemia i niebo tej pseudoprzestrzeni Urakioto oraz wszystko inne, została pochłonięta przez ciemność, które nie przepuszczała nawet jednego promienia światła.

– Jesteśmy Boskim Ostrzem. Złą Bestią. Staniemy się odrażającym ostrzem nieskończonej nocy w granicach mroku i odległości.

Czarne bestie, które wyglądały jak Jin, pojawiły się w pobliżu Tobia i Jina. Wyłaniały się jedna po drugiej, zwiększając swoją liczebność, aż w końcu było ich spore stado. Dodatkowo, niezliczone klony mrocznego Jin, które wyłoniły się z ziemi, też były pokryte ciemnością. W całej tej grupie, Tobio ze swoją kosą i Jin z mieczem, poważnie zwiększyli swoją aurę. Osiągnął tą formę poprzez ulepszanie swojego Boskiego Daru, Nocy Niebiańskich Psów, co zaowocowało osiągnięcie otchłani. Innymi słowy Łamacza Ładu Otchłani, Idealnie Mroczny Wilkołak i Dzielny Skupiony Lelaps.

Pierwotnie zmieniał swoją postać z ludzkiej, za pomocą specjalnej inkantacji, ale teraz był w stanie dokonać transformacji ze swojej Nocy Niebiańskich Psów, poprzez recytację dodatkowego zaklęcia. Poprzedni naczelnik Grigori, Azazel-sensei, zasugerował pewne możliwości Łamacza Ładu Boskiego Daru.

Była strona jawna zwykłego Łamacza Ładu, włączając w to podgatunki, z możliwością jego wzmocnienia i rozwoju. Była też strona otchłani, zjawisko w którym Boski Dar i jego użytkownik stawali się jednością, co następowało po tym, gdy właściciel doskonalił siebie i swój Boski Dar do granic możliwości i tego naprawdę pragnął. Ostatnią wersją była nowa wariacja, której nie można było zaklasyfikować do żadnej z tych dwóch. Tobio posiadał stronę otchłani. Wyraz twarzy Gressila zmienił się, gdy to zobaczył. Był tak zaskoczony, że cały się trząsł.

– Użyłeś tej formy podczas meczu, prawda? Z pewnością skopię wam tyłki, posiadacze Longinusów! Wszyscy gadają, że możecie nawet zabijać bogów! Ale mimo tego….!

Gressil potężnie wzmocnił swoją aurę.

– Ha!

Kiedy wrzeszczał, aura spowijająca jego ciało dramatycznie wzrosła. Tobio wiedział, że właśnie zniósł swoje limity. Sadząc po aurze, bez wątpienia był w klasie Maou.

– Wspaniale!! Dzięki temu czuję, że żyjęęęęęę! – wrzasnął Gressil, gdy zacisnął pięści i przybrał pozycję do ataku.

Gdy uwolnił swoją aurę dookoła, podskoczył z miejsca w którym stał. Jego kopnięcie w ziemię było tak potężne, że ciemność pokrywająca ziemię na moment zniknęła. Gressil próbował zadawać ciosy szybciej niż podczas meczu. Niesamowita ilość aury wypełniła jego pięści. Tobio i Jin szybko unikali jego ataków. Tobio zamachnął się swoją wielką kosą, Jin też poszedł w ślady swojego partnera i próbował trafić Gressila mieczem ciemności. Gressil podskoczył w powietrze i udało mu się uniknąć olbrzymiej kosy Tobia. Cios miecza nadszedł zaraz potem, ale Gressil zatrzymał go, łapiąc w dłoń. Po zatrzymaniu miecza Jina, dotarł do ziemi i rzucił nim brutalnie. Jin poprawił swoją postawę w powietrzu i dotarł do ziemi bez żadnych problemów.

Wygląda na to, że jego zdolności fizyczne zwiększają się za każdym razem gdy walczy.

W głębi swojego serca, Tobio myślał w ten sposób o Gressilu. Udało mu się unikać ich połączonych ataków, więc musiał się z nimi zaznajomić, oglądając nagrania turniejowych meczów. Tobio też widział mecze Gressila… i czuł że stał się silniejszy od tamtego czasu. Tobio wymierzył swój środkowy i wskazujący palec w Gressila. Kiedy to zrobił, bestie które wyglądały podobnie do Jina, nie, grupa czarnych bestii które wyglądały dokładnie jak Jin, ruszyły w stronę Gressila. Tak samo jak Jin, czarne bestie trzymały w zębach miecze, z wygrawerowanymi zaklęciami.

– Ha! Interesujące!

Gressil starł się z bestiami które na niego szarżowały i odtrącał je od siebie, kopniakami i ciosami pięści, które były przepełnione olbrzymimi ilościami aury. Trafiane bestie leciały w tył i znikały w ciemności, po czym znów się z niej wyłaniały i atakowały ponownie. Jednak Gressil był w stanie ich unikać, dzięki szybkim ruchom swojego solidnego i potężnego ciała. Ponadto przejął inicjatywę i unicestwił pierwszą czarną bestię, która zaatakowała go, gdy już przystosował się do sytuacji.

– Oryaaaaaaaaaaaa!

Gressil naładował się olbrzymią ilością aury i uderzył pięściami w ziemię. Potężny cios sprawił, że ciemność wokół niego zniknęła i pojawił się szeroki pas ziemi. Tobio i Jin polecieli w stronę nieba, gdy ziemia trzęsła się od potężnej siły.

Pod nimi pojawił się potężny krater. Potężny cios przepełniony aurą, posiadał tak wielką siłę… Gdyby został zadany jeszcze kilka razy, podłoże z pewnością uległoby zmianie.

Kiedy Tobio i Jin z powrotem wylądowali na ziemi, ukryli swoją obecność i po cichu zbliżyli się do Gressila. Tobio schylił się i uniósł swoją kosę tak, że prawie dotykała ziemi. Jin też zbliżył się do pleców Gressila i zadał cios mieczem. Gressil odpowiedział, uchylając się przed kosą Tobia i potem zgrabnie uniknął ataku Jina. Zaraz potem zadał Tobio cios lewą ręką, ale on szybko odskoczył w tył i zniknął w ciemności. To samo tyczyło się Jina, który też wskoczył w ciemność i ukrył się w niej. Gressil zwiększył swoje pole widzenia i rozejrzał się dookoła. Nagle Jin pomknął w stronę jego pleców, niczym czarny pocisk. Gressil wyczuł jego obecność i obrócił się, aby go powstrzymać. Tobio jednak obserwował tą sytuację z ciemności i stworzył pomiędzy Gressilem i Jinem zniekształcone ostrze, które na chwilę powstrzymało wroga.

– To za mało, aby mnie zatrzymać!

Kiedy ostrze zostało zniszczone przez pojedynczy cios Gressila, Jin wyparował z tego miejsca. To dlatego, gdyż przed swoim atakiem zapadł się w ciemność wraz z ostrzem.

– W takim razie zniszczę wszystko dookoła!

Gressil zebrał potężną ilość aury i przywalił w ziemię, która była pokryta ciemnością. Potężny cios sprawił, że ciemność znów zniknęła i ponownie ukazał się duży pas ziemi. Podłoże zatrzęsło się i pojawił się krater. Bestia ciemności, Tobio, podskoczył do góry i zleciał w dół, trzymając kosę w dłoniach! Gressil próbował powstrzymać wroga, ale bestia ciemności, Tobio, rozpłynął się w ciemnościach, i wyłonił z niej ponownie pod postacią licznych kopii swojego drugiego „ja”, Jina. Oczywiście wszyscy oni trzymali w zębach miecze, pokryte zakazanymi zaklęciami. Gressil próbował uderzyć Tobio, ale jego pięści trafiły w pustą przestrzeń, gdy ten rozpłynął się w powietrzu, a wtedy do akcji wkroczyły klony Jina, które zaczęły ciąć, kroić i chlastać swoimi mieczami ciało Gressila!

– Gaaaaaaaaaaaaaa!

Gressil wył w agonii, gdyż nie spodziewał się, że zaatakuje go tyle kopii Jina. Mimo tego, szybko jednak odzyskał wolę do walki i próbował atakować swoimi pięściami przepełnionymi aurą, ale chwilę później bestia ciemności, Tobio, wyłonił się z ciemności pokrywającej ziemię, tuż obok niego. Tobio, którego nagłe pojawienie się zaskoczyło Gressila, ruszył do ataku, zadając cios kosą. Ataki Jina i Tobia, zostawiły rany na całym ciele Gressila, z którego krew ciekła strumieniami.

– Cholera!

Ranny Gressil próbował kopnąć Tobio, ale on znów zniknął w ciemności i atak chybił.

– Wow, moje ataki w ogóle nie sięgają!

Na twarzy Gressila odmalowała się wściekłość. Powoli tracił swoje opanowanie, gdy jego ataki chybiały. Ale nawet gdyby trafił, to Tobio po prostu zniknąłby i zmienił w bestię z ciemności, dzięki czemu nie doznałby obrażeń. Ciemność zebrała się i stworzyła postać Tobia, który zakręcił swoją kosą,

– Pokonać mnie mogą tylko ludzie będący w klasie prawdziwych Maou, albo boskiej. Ci z niższą klasyfikacją nie będą w stanie przezwyciężyć mojej ciemności – oznajmił.

– ...!

Kiedy Gressil usłyszał słowa Tobia, tak się wściekł, że na jego czole zaczęły pulsować żyły. Westchnął jednak i starał się zachować spokój. Nagle uśmiechnął się.

– Mimo tego moje ciało zapamiętało twoje ostrze, więc kolejne ataki nie odniosą skutku – powiedział.

Gressil za pomocą muskułów zmusił swoje rany do zasklepienia i przestała z nich cieknąć krew.

– Ha!

Gressil owinął swoje ciało aurą i skoczył naprzód. Tobio wyciągnął z ciemności kolejną kosę i przygotował się na walkę z dwiema broniami w rękach. Gressil zamachnął się na niego potężnym ciosem, ale on uniknął tego ataku. Jednak fala uderzeniowa ciosu rozproszyła ciemność i połamała drzewa za plecami Tobia. Gressil dalej zadawał kopniaki swojemu przeciwnikowi, ale on unikał ich i obniżył swoje ciało do takiego stopnia, że prawie dotykał ziemi. Gressil próbował zadać cios z góry, ale Tobio przetoczył się na bok i uniknął ataku. Gdy udało mu się poprawić swoją postawę i ruszył do ataku, zadając cios obiema kosami jednocześnie.

Gressil, który dzięki swoim zdolnościom zapamiętał ostrze Tobio, przyjął ciosy bezpośrednio, z wyluzowanym wyrazem twarzy. Jednak obie kosy uszkodziły ciało sztucznego diabła i zostawiły na jego piersi głęboką ranę w kształcie litery X, z której wystrzelił gejzer krwi.

– A-AHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHH!

Gressil zawył z bólu i z niedowierzaniem patrzył na ranę, którą próbował zatamować własnymi dłońmi.

– Co…!? J-jak to ostrze w ogóle mnie trafiło!?

Tobio wbił swoją kosę w ziemię i stworzył w dłoni kolejną, która emanowała inną aurą, niż ta poprzednia.

– Moje ostrza posiadają najróżniejsze rodzaje aur, a ty po prostu zapamiętałeś jedną z nich. A więc… – powiedział Tobio, po czym uniósł obie kosy i ruszył naprzód, po czym grupka jego drugiego ja, Jina, pojawiła się za jego plecami. Tobio powiedział wtedy coś ostrym tonem. – Wiem jaki jest warunek, aby moje ostrza na ciebie zadziałały.

Nie tylko Gressil potrafił zapamiętać ataki i specjalności wroga, gdyż Tobio także mógł zmieniać jakość swoich ostrzy, w zależności od przeciwnika. W końcu jego ostrza były w stanie zranić nawet bogów i podobno mogły przeciąć „wszystko co stanie im na drodze”. Na obu kosach pojawiły się przeklęte, czarne i szkarłatne płomienie. Likaon, król Raju (Arkadii) z greckiej mitologii, który miał być prawdziwym przodkiem wilkołaków, oraz boski miecz z japońskiej mitologii, Ame no Ohabari, który mieszkał w jego Canis Lykaonie. Ta dwójka zniekształciła się i połączyła w Boskim Darze, tworząc Longinusa. Z powodu zniekształcenia, zmienił się jednak w psa, zamiast wilka. Stał się fałszywym bogiem. Przeklęte, czarne i szkarłatne płomienie, które mieszkały w kosie, były tymi samymi, które znajdowały się w Ame no Ohabari, kiedy ten przeciął Boga Ognia Hinokagutsuchiego. Mówiono, że to produkt uboczny.

Gdy Tobio ruszył w stronę Gressila, stado Jinów pomknęło na wroga, niczym grad pocisków i zaatakowały go. Gressil pokonywał ich jednego po drugim, za pomocą swoich ciosów i kopniaków, ale grupowy atak przytłoczył go i zaczął doznawać ran. Gdy Tobio to zobaczył, przygotował się do wyeliminowania Gressila za pomocą swoich kos, okrytych gęstą, przeklętą aurą.

– Twoja specjalność jest na zupełnie innym poziomie, ale…

Z niewyobrażalną prędkością, ciało Gressila zostało zaatakowane niezliczoną ilość razy, przez dwie kosy. Dodatkowo, czarny pies, Jin, także zadał cios, gdy spadał z nieba. Chwilę później, na ciele Gressila pojawiła się niezliczona ilość ran.

– Nasze ostrza mogą przeciąć wszystko.

– ...Więc ja… nie mogę być jak… Balberith, albo Verrine, hmm… – powiedział Gressil, po czym padł na ziemię, z ciałem pociętym przez niezliczone ataki i poparzonym przez przeklęte płomienie.

– Już jesteś tacy jak oni, jednak nie możesz się stać prawdziwą, transcendentalną istotą tylko dzięki surowej i demonicznej mocy – powiedział Tobio, patrząc na ostatnie chwile Gressila.

Gdy walka dobiegła końca, Tobio usunął ciemność pokrywającą całe to miejsce i przywrócił je do poprzedniego wyglądu.

Gdy się zamyślił, zaczął lekko prószyć śnieg, a on sam poczuł zimno. Najwyraźniej jego towarzyszka, Lavinia Reni, użyła swojego Boskiego Daru i zmieniła to miejsce w lodowy świat. W takim razie totalne unicestwienie grupy sztucznych diabłów było nieuniknione. Gdy walka dobiegła końca, partner Tobia, Jin, stanął u jego boku. Reszta klonów psa zniknęła i zostawiła ich samych. Gdy Tobio pogłaskał Jina po głowie, zobaczył że jego towarzyszka, Minagawa Natsume, biegła w ich stronę.

– Tobio! Czy już po wszystkim?

– Tak. Pokonałem Gressila.

– My też skończyliśmy. Lavinia również. Shiroguronero jak zwykle użył na wrogach jakiegoś wrednego ataku – zameldowała Natsume, gdy podeszła bliżej.

Najwyraźniej byli w stanie pokonać jeden z celów, Gressila, oraz grupę sztucznych diabłów. Mogli teraz odetchnąć i dołączyć do reszty członków z DxD. Nagle, przy ich uszach pojawiły się magiczne kręgi komunikacyjne i skontaktował się z nimi Georg, który przebywał poza tą pseudoprzestrzenią.

[[—!]]

Oboje spochmurnieli, gdy usłyszeli wieści.

– Tobio! Wrogie diabły przeniknęły do lasu youkai w okolicach Kioto! – wrzasnęła Natsume.

Racja, wiadomość sprzed chwili poinformowała o incydencie, który miał miejsce w świecie ludzi. Las youkai w pobliżu Kioto, został zaatakowany…..

Fan[edit]

W zamieszkałej przez youkai wiosce, gdzieś w górach w pobliżu Kioto, otwarto specjalny sklep dla youkai i innych nadprzyrodzonych istot, sprzedający gadżety powiązane z programem „Chichiryuutei Oppai Smok”. Sprzedawano tu limitowane towary, które normalnie można było zdobyć podczas występów, aby ci, którzy nie mogli dostać biletów na pokazy, też mogli je nabyć. Do drzwi sklepu ustawiła się długa kolejka youkai i innych nadprzyrodzonych istot, którzy czekali na swoją kolej.

W kolejce stali też Balberith (który miał na głowie czapkę z Oppai Smokiem) z Drużyny Czarnego Szatana Mrocznego Smoczego Króla oraz jej przywódca, wysokoklasowy Ponury Żniwiarz Zeno. Powód dla którego Balberith tu stał był prosty. Chciał zdobyć limitowaną figurkę Oppai Smoka w Trybie Youkai. Zeno był z nim, gdyż nie mógł puścić Balberitha samego. Kolejka w której stali, powoli przesuwała się do przodu. Jednak serce Balberitha biło szybciej, za każdym razem, gdy robił krok do przodu.

Bardzo dobrze wiedział, jak ciężko dostać jest limitowane figurki Oppai Smoka. Gdy pierwszy raz poszedł na przedstawienie, nie był w stanie żadnej kupić, gdyż praktycznie sprzedały się na pniu. Nie, po prostu nie mógł ich kupić. To było wtedy, gdy poszedł do sklepu przed występami i nie sprzedawali już limitowanych figurek. Kompletnie je wykupiono. Tutaj dowiedział się, że jeśli chce jakąś zdobyć, to musi ustawić się w kolejce. Zrozumiał, że z powodu popularności, zdobycie którejś z nich jest wyzwaniem. Kiedy poszedł na pokazy po raz drugi, szybko poszedł na miejsce sprzedaży i po raz pierwszy w swoim życiu, stanął w kolejce. Jednakże…

– Przykro nam, ale limitowana edycja figurek została wyprzedana.

– !?

Ostatnia limitowana figurka została sprzedana na jego własnych oczach… Dziecko uśmiechało się, szczęśliwe, że udało mu się jedną kupić. Oczy Balberitha były pełne zazdrości, kiedy się temu przypatrywał i zgrzytał zębami, kiedy patrzył na to, co tak bardzo chciał dostać. Tak, to był pierwszy raz, kiedy Balberith doświadczył porażki. Nie czuł czegoś takiego nawet wtedy, gdy jego drużyna odpadła z Turnieju, gdyż nie rozumiał czym jest „przegrana”. Jednak brak możliwości kupienia figurki, dało mu po raz pierwszy posmakować porażki. Tym razem po raz trzeci ustawił się w kolejce przed sklepem, na kilka godzin wcześniej. A teraz przyszła wreszcie jego kolej…

– F-figurkę O-Oppai Smoka proszę….w Trybie Youkai…. – głos Balberitha trząsł się z nerwów, kiedy stanął przed kasą.

– Dobrze, proszę chwilę poczekać.

Sprzedawca w kasie włożył towar do torby i nabił cenę na kasie. Balberith zapłacił i poszedł w swoją stronę. Przez chwilę był jakby nieprzytomny, zanim zrozumiał, co właśnie zdobył. Otworzył torbę, a w środku była limitowana figurka, którą już od dawna chciał zdobyć. To nie był sen, tylko jawa. Balberith nareszcie zdobył figurkę Oppai Smoka w Trybie Youkai. Zobaczył że detale figurki były piękne i starannie wykonane. Szczęścia i zadowolenia które czuł, nie można było opisać słowami. Balberith po raz pierwszy zrozumiał, czym jest smak zwycięstwa.

– Wracajmy więc do domu – powiedział Zeno, który mu towarzyszył.

Kiedy zakończyli już swoje sprawy i stworzyli magiczny krąg, aby się teleportować….

BUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUM!

Przy wejściu do wioski rozległa się eksplozja oraz krzyki Youkai.

– Uwaaaaaa! Diabły atakują!

Kiedy youkai próbowali uciec, Balberith który usłyszał całe to zamieszanie, ruszył w stronę, z której dobiegały dźwięki eksplozji.

– H-hej, Balberith! Nie rób nic pochopnie! Jesteśmy z Królestwa Zmarłych! Nie wiemy co się stanie, jeśli ściągniesz na nas uwagę!

Nawet jeśli Zeno próbował desperacko go powstrzymać, Balberith nie zwrócił na to uwagi i popędził w stronę miejsca, które zostało zaatakowane. Gdy tam dotarł, zobaczył diabły owinięte aurą, które atakowały i niszczyły sklepy. Gdy Balberith zobaczył ich aurę, pojął że przyszli na świat w taki sam sposób, jak on. Wierzył że musieli dostać rozkazy z Królestwa Zmarłych, lub od Hadesa, albo od któregoś z jego partnerów. ...Fakt że Gressil i Sonneillon zostali przekabaceni przez boga Ereba oznaczał, że to zamieszanie miało z tym coś wspólnego. Wprawdzie Balberith nic o tym nie wiedział, ale czuł że coś takiego mogło się stać. Z drugiej strony Zeno…

– Niesamowite, są tutaj dzieci Lilith! To oznacza, że Hades-sama… nie, może to tylko robota Ereba?

Mówił takie rzeczy, chociaż jego twarz miała zakłopotany wyraz. W związku z tym, Balberith nie był zbytnio zainteresowany obecnym stanem rzeczy. Pomyślał, aby pojmać któregoś z nich i przesłuchać, ale wtedy…

– Uwaaaaaaaan! Mój Oppai Smooooook!

Usłyszał krzyk dziecka.

Gdy spojrzał w tamtą stronę, zobaczył że jedn z diabłów nadepną na figurkę Oppai Smoka w Trybie Youkai, którą kupiło jakieś dziecko, i rozwalił ją na kawałki. W tej chwili Balberith coś poczuł. Uczucia których nie mógł już dłużej powstrzymać, spiętrzyły się. Wiedział i to bardzo dobrze, jak trudno było zdobyć tą limitowaną figurkę. Rozumiał nieopisane szczęście i satysfakcję, które towarzyszyły nabyciu którejś z nich. Diabeł śmiał się jednak nieprzyjemnie, gdy zobaczył, jak dziecko youkai płacze po utracie zabawki.

– Beczy tyko dlatego, bo rozwaliłem tą figurkę.

– Gahahahaha!

Nagle Balberith stanął przed grupą diabłów.

– Hej wy! – wrzasnął do nich głośno.

– Hmm? Czego chcesz?

Diabły miały prowokacyjne wyrazy twarzy.

– Czy wy wiecie, jak ważna była ta figurka? – zapytał Balberith diabły, wskazując na zniszczoną zabawkę.

Diabły były przez chwilę zaskoczone, po czym wybuchły śmiechem.

– Gyahahahahahahahaha!

– Co z nim nie tak? O czym on do cholery gada?

– Ten gość ma coś nie tak z głową.

Kpili ze słów Balberitha. Cały czas się śmiejąc, diabeł zebrał w dłoni aurę i próbował odpalić ją w stronę Balberitha.

– Dziwak z niego. Wszystko jedno, pozbądźmy się…

BUM! Zanim diabeł skończył mówić, Balberith uderzył go, przez co poleciał daleko w tył.

– Zapytam ponownie, czy wiecie jak ważna była ta figurka? – zapytał Balberith, gdy z jego ciała wypływała gęsta aura.

Jeden z diabłów najwyraźniej go rozpoznał, kiedy już mu się dobrze przyjrzał….

– Hej, ja już go gdzieś widziałem…

Zanim jednak skończył mówić, Balberith jemu też przyłożył. Diabły zaczęły się trząść ze strachu, gdy zobaczyły, że Balberith pokonał dwa z nich prostymi ciosami. Jednak jego złość w ogóle nie przygasła.

– Nie mówcie że to nic takiego. Taka figurka… Czy wiecie jak cenna jest dla kogoś, kto ją kupił?

– Ch-cholera! O-o czym ty mówisz…

To był trzeci diabeł, który poleciał w tył, po otrzymaniu ciosu pięścią. To była jednostronna walka. Te emocje, złość której Balberith nie mógł powstrzymać, objawiła się i rozgromiła grupę napastników. Ciosami, kopniakami i pociskami aury, masakrował jednego diabła za drugim. Tych którzy przerazili się jego siły i próbowali uciekać, trafiały pociski aury, odpalane przez Balberitha z daleka. Cała grupa została unicestwiona w minutę, albo dwie.

– Niesamowite…! Jak ja to wyjaśnię szefostwu? Że potajemnie przyszedł sobie kupić figurkę i wpadł w kłopoty!?

Jego przywódca, Zeno, zamyślił się nad tą sytuacją i był zakłopotany. Nagle, na środek wioski, zstąpiło z nieba kilka postaci. Człekokształtny małpi youkai, człekokształtny świński youkai, oraz górski pustelnik-youkai. Balberith widział ich już wcześniej. Byli członkami Drużyny Podróży na Zachód, która brała udział w Międzynarodowym Turnieju. Zwycięski Walczący Budda, pierwszy Sun Wukong, Obmywacz Ołtarzy, pierwszy Zhu Bajie, Złotokształtny Arhat, pierwszy Sha Wujing. Były to istoty, które podobno Zeno szczegółowo badał. Małpi youkai, pierwszy Sun Wukong, rozejrzał się po wiosce, pykając se swojej fajki.

– Kakaka, najwyraźniej ktoś unicestwił sztuczne diabły, zanim tu przybyliśmy – oznajmił.

Świński youkai, pierwszy Zhu Bajie, westchnął.

– Tak. Przybyliśmy do tej wioski, ponieważ usłyszeliśmy że została zaatakowana. Czyżby Nezha pojawił się tu wcześniej i pomógł pokonać te diabły?

Pustelnik youkai, pierwsz Sha Wujing, przyłożył do ust amulet, za pomocą którego można się było komunikować.

– Hej, wygląda na to, że my też szybko skończyliśmy. Sztuczne diabły nie miały szans z Nezhą – powiedział.

Trójka youkai wydawała się być znudzona. Nagle pojawił się diabeł, który próbował się wymknąć niezauważony, ale pierwszy Sun Wukong wydłużył swój Ruyi Bang nie ruszając się przy tym samemu i pokonał diabła jednym atakiem. Nawet Balberith wiedział, że ta trójka youkai była zbyt silna, aby sprostać im w otwartej walce. Pierwszy Sun Wukong najwyraźniej spostrzegł ich obecność i teraz przypatrywał się Balberithowi i Zeno, który najwyraźniej trząsł się ze strachu.

– Czy wy… Nie należeliście czasem do tej drużyny z długą nazwą? Co tu robią ludzie z Królestwa Zmarłych? – zapytał Sun Wukong.

– P-p-przyjechaliśmy tu tylko kupić figurkę! – odparł zdesperowany Zeno.

– Co takiego?

Pierwszy Zhu Bajie przekrzywił z ciekawością głowę. Pierwszy Sun Wukong popatrzył na figurkę dziecka youkai, która została rozdeptana przez diabła.

– Doprawdy? Dlaczego Ponury Żniwiarz chciałby kupić coś takiego? Pewnie macie coś wspólnego z diabłami, które zaatakowały to miejsce, prawda?

– N-nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie! Kompletnie nic o nich nie wiem! N-naprawdę! Balberith i ja przyjechaliśmy tu tylko kupić figurkę!

Zeno panikował, kiedy przesłuchiwały go najważniejsi członkowie Drużny Podróży na Zachód. Z drugiej strony Balberith nie zwracał uwagi na sytuację Zena i ruszył w stronę dziecka youkai, którego figurka została zniszczona. Malec był przestraszony, gdy widział gęstą aurę Balberitha, ale… on wręczył my tylko figurkę, którą sam kupił.

– Proszę, weź ją…

Balberith wiedział, i to bardzo, jak trudno było kupić tą limitowaną figurkę.

– Co?

– To… dla ciebie. Dlatego… nie płacz – powiedział Balberith, wręczając zaskoczonemu dziecku figurkę.

Balberith chciał dać swoja figurkę temu dziecku, które też było fanem Oppai Smoka i długo stało w kolejce… Był taki sam jak on, dlatego dał mu swoją.

– Czy to w porządku? – zapytało dziecko, biorąc zabawkę.

Balberith skinął głową.

– Tak. Ta figurka Oppai Smoka to bardzo ważna rzecz. Rozumiem to. Ciężko pracowałeś i stałeś w tej kolejce, więc to oczywiste, że powinieneś ją dostać. Dlatego nie płacz.

Balberith at Shin DxD 3.jpg

Dziecko nareszcie się uśmiechnęło.

– Dziękuję ci, onii-chan!

Nagle pojawili się youkai, którzy najwyraźniej byli rodzicami dziecka.

– U-uhm, dziękujemy ci bardzo!

Gdy rodzice podziękowali, wzięli dziecko i poszli w swoją stronę. Gdy maluch zniknął mu z oczu, Balberith coś poczuł. W jego sercu pulsowało pewne uczucie. Bez wątpienia właśnie stracił coś cennego dla siebie.

– ...

Balberith…. Nie mógł powstrzymać uczuć, które wypełniały jego serce.

– ...Uuuuu, uuuu.

Nieskończony strumień łez popłynął z jego oczu. Nareszcie był w stanie kupić figurkę. Kiedy po raz pierwszy poczuł smak porażki (wyprzedanie figurki), nareszcie był w stanie zwyciężyć (kupił jedną).

A teraz oddał komuś tą piękną figurkę, którą kupił. Jednak uważał, że to w porządku. Chciał wierzyć, że to było w porządku.

Jestem większy, niż to dziecko.

Większy musiał więcej znieść. Ponadto, dziecko, tak samo jak on, było fanem Oppai Smoka. Ale mimo tego Balberith nie mógł powstrzymać swych łez. To był pierwszy raz, kiedy Balberith poczuł w swoim życiu smutek. Oppai Smok sprawił, że transcendentalna istota zaznała najróżniejszych uczuć….

– Nie rozumiem... Naprawdę nie rozumiem, ale wierzę twoim słowom, Ponury Żniwiarzu – powiedział pierwszy Sun Wukong, gdy przyglądał się Balberithowi.

Balberith i Zeno nie byli już dłużej wypytywani. Dodatkowo, członkowie DxD zgłosili w raporcie tylko to, że wioska została uratowana…..

Żywot 4: Jako Odstraszacz dla Świata -AxA-[edit]

Ja, Hyoudou Issei, teleportowałem się do otoczonej barierą pseudoprzestrzeni wraz z Rias, Parostwem Gremory (oraz moim) i Yasaką-san (oraz youkai, którzy byli pewni swojej siły), po czym natychmiast zaczęliśmy walczyć z grupą diabłów z Królestwa Zmarłych! Lokacją do której się teleportowaliśmy, było starożytne miejsce odprawiania rytuałów, położone w północnej części tego niby-Urakioto. Były tu kamienne ołtarze, filary i wielkie głazy przewiązane shimenawą[12]. Znałem to miejsce, ponieważ odwiedziliśmy je, kiedy zwiedzaliśmy prawdziwe Urakioto i słyszałem, że przywódcy miasta przepowiadali tu przyszłość i otrzymywali objawienia od bogów i buddów, czczonych od pokoleń w Kioto. Innymi słowy teleportowaliśmy się do bardzo ważnego miejsca w Urakioto, nawet jeśli była to pseudoprzestrzeń. Natychmiast po teleportacji, natknęliśmy się na grupę wrogów i zaczęliśmy z nimi walczyć, pokonując ich. Połączenie naszych dwóch posiadaczek świętych mieczy, Xenovi z Durandalem i Excaliburem, oraz Iriny z jej Hauteclairem,było zabójczą kombinacją dla sztucznych diabłów.

– Polowanie na diabły jest w końcu moją specjalnością!

– Dziwnie to brzmi, skoro sama jesteś teraz diablicą!

– Są naszymi wrogami, więc to żaden problem!

Rozmawiając ze sobą w taki sposób, Xenovia i Irina zadawały ciosy na lewo i prawo, obracając sztuczne diabły w proch. Tymczasem Akeno-san założyła maskę demona, podczas gdy błyskawice okrywały jej ciało.

– Ibaraki-Dōji-sama, Ura-sama, pokażcie mi proszę pełnię swoich mocy.

Legendarne demony, z którymi Akeno-san zawarła pakt, Ibaraki-Dōji i Ura, z potworną siłą miażdżyły, kopały i masakrowały latające sztuczne diabły. Dodatkowo, Akeno-san miotała swoimi świętymi błyskawicami, naładowanymi dużymi ilościami światła, więc sądzę że nie jest to coś, co diabeł może łatwo przetrwać!

– Fafnir-san! Proszę, daj z siebie wszystko!

– Asia-tan mi kibicuje, więc pokażę pełnię mojej mocy.

Złoty Smoczy Król Fafnir, którego przyzwała Asia, posuwał się naprzód, atakując diabły swoim ogonem i pociskami aury z paszczy. W Królewskiej Grze używanie mocy Fafnira było ograniczone, ale w prawdziwej bitwie nie było takich limitów, więc mógł się nie powstrzymywać. Dzięki dopingowi (i majtkom) Asi, mógł walczyć z pełnią mocy!

– Gińcie!

Rias strzeliła potężnym pociskiem Mocy Zniszczenia w stronę grupki wrogów, która natychmiast wyparowała! Tym razem Gasper przebywał w prawdziwym Urakioto, więc nie mogła użyć łączonej z nim techniki, a zamiast tego miała na sobie zbroję zrobioną z moich wiwern (co oznaczało, że tym razem Xenovia nie mogła z niej skorzystać). Rias początkowo brała udział w Turnieju, a jako że ma dużo talentu, pokonała wielu silnych wrogów, dzięki czemu jej siła wzrosła. Dodano do tego moc Sekiryuuteia. Manipulując Mocą Zniszczenia, odpaliła nad grupę sztucznych diabłów potężną bryłę energii, która następnie rozpadła się na grad mniejszych pocisków i spadła wrogom na głowy, całkowicie ich eksterminując, zanim cokolwiek byli w stanie zrobić.

Kiedy moi towarzysze pokonywali sztuczne diabły, nagle przez pole bitwy przemknęło coś niesamowicie szybkiego, co obróciło wrogów w pył. To był Kiba, który przemieszczał się tak szybko, że nie można go było dostrzec gołym okiem. Aktywował swojego Kowala Ostrza i stworzył święty miecz przepełniony świętą aurą, dzięki czemu z olbrzymią szybkością eliminował sztuczne diabły. Rycerze w smoczych zbrojach podążali jego śladem.

To był podgatunek Łamacza Ładu Kiby, Kowala Ostrza, Chwała Przyciągająca Żołnierzy. Smoczy rycerze też byli uzbrojeni w święte miecze i zabijali sztuczne diabły. Skoro korzystał z tego podgatunku, to oznaczało to, ze nie mógł aktywować innego swojego Łamacza Ładu, Miecza Zdrajcy.

...Jednakże, ostatnio zauważyłem, że Kiba badał możliwość połączenia dwóch Boskich Darów, nawet jeśli nie było to możliwe. Mimo tego dokonaliśmy już wielu niemożliwych rzeczy, a Boskie Dary zostały wzmocnione przez moc uczuć. Gdyby mu się jednak udało, stałby się silniejszy…

Miałem na sobie moją szkarłatną zbroję i eliminowałem diabły moimi Smoczymi Strzałami. Kiedy ja i moim towarzysze zaciekle walczyliśmy, istotą, która naprawdę przerażała sztuczne diabły, była złota bestia z dziewięcioma ogonami. Yasaka-san zmieniła się w swoją oryginalną postać, wielkiego, dziewięcio-ogoniastego lisa.

– Nie daruję nikomu, kto sprowadza mrok na to starożytne miasto!

Zionęła potężnymi płomieniami, które od razu spopielały sztuczne diabły. Na głowie Yasaki-san przycupnęła drobna osóbka. To była Kunou.

– Tego można się było po tobie spodziewać, mamo!

Kunou podążyła z nami przez teleport i trafiła na pole bitwy. Nawet jeśli miała młode ciało, to posiadała potężną moc youkai, a jej złote włosy stały się białe. Był to przebłysk boskiej bestii, Masaki Gitsune. Kunou dodała swoją aurę do Yasaki-san i zwiększając moc swojej matki. To była współpraca pomiędzy córką a matką. Youkai, którzy byli dumni ze swojej mocy, walczyli u boku Yasaki-san. Kiedy walczyliśmy z grupą sztucznych diabłów, Rias i Yasaka-san wydały mi polecenie:

– Ise! Pokonaj Ereba wraz z Ddraigiem!

– Racja! Zróbmy z nim porządek!

– Ruszaj, Ise! – dodała Kunou.

– Zrozumiałem! – powiedziałem i poleciałem w stronę ołtarza.

Zgadza się, tak powiedzieli mi Rias i pozostali. To było oczywiste, gdzie ukrywa się Ereb. Czułem bijącą stamtąd potężną aurę. Gdy leciałem przez niebo, zacząłem recytować moją inkantację:

– Mieszkający we mnie Szkarłatny Czerwony Smok przebudzi się z twojego panowania.

Jasna szkarłatna aura zaczęła emanować z klejnotów na mojej prawej rękawicy.

– Szkarłatny Niebiański Smoku którego posiadam wewnątrz siebie, wzrośnij by stać się Królem.

Głos Ophis rozniósł się echem, kompletnie czarna aura wypłynęła z klejnotów na lewej rękawicy.

– Kruczoczarny Bogu Nieskończoności.

Potężna aura o ciemno szkarłatnej barwie, otoczyła moje ciało.

– Wspaniały Czerwony Bogu Marzeń.

Czarna aura reprezentująca wieczność, pokryła moje ciało jeszcze bardziej.

– Czuwając nad zakazanymi istotami, powinniśmy stać się tymi, którzy przekraczają granice.

Zbroja Prawdziwej Królowej pokryła się kruczoczarnym wzorem, stając się w ten sposób symbolem „Nieskończoności” Boskiego Smoka. Ophis i ja wyrecytowaliśmy razem ostatni fragment inkantacji:

– Zatańczymy jak ogień w piekle!

[S∞F!! S∞F S∞F!! S∞F S∞F S∞F!!!! S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F!!!!!! S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F!!!!!!!! ]

Z klejnotów na całej zbroi rozniósł się głośne „S∞F!!” i pojawił się na nich symbol nieskończoności.

[Smocza ∞ Furia!!!!!!]

Moja Smocza Deifikacja zakończyła się wraz z tym okrzykiem. Jednocześnie zaczęło się odliczanie do manifestacji Ddraiga.

– Jesteś tutaj, prawda, pierwotny bogu-sama! – powiedziałem głośno, podchodząc do ołtarza.

Kiedy to powiedziałem, przestrzeń nad wielkim kamieniem zniekształciła się i pojawiła się dziura, z której wypłynęła czarna jak smoła aura, przepełniona mrokiem.

– Jam jest Ereb, a moimi przeciwnikami są… dwaj Sekiryuuteie, hmm?

Osobą, która wyłoniła się z dziury, był młody mężczyzna o czarnych włosach, ubrany w czarną zbroję i czarny płaszcz. Miał pewnie około dwudziestu paru lat. To jeden z pierwotnych bogów, Bóg Ciemności Ereb… Wzruszyłem ramionami.

– Zapewne nie uważasz nas za godnych siebie przeciwników?

Ereb uniósł kącik ust.

– Wprost przeciwnie. Zawsze kiedy oglądam nagrania z twoich meczów, przechodzą mnie dreszcze.

Kiedy tylko Ereb skończył mówić, rzucił we mnie mroczną masą aury, skompresowaną w przytłaczającym stopniu. Odpowiedziałem jednak moją pięścią i odbiłem ją w innym kierunku. Odepchnięty pocisk poleciał daleko w tyle, wywołując zjawisko mrocznej ekspansji. Kiedy Ereb to zobaczył, mlasnął językiem.

– Odbiłeś atak boga. Normalnie ten pocisk za jednym zamachem byłby w stanie wykończyć dziesiątki… albo nawet setki zwykłych diabłów. Zastanawiam się co dzieje się z tymi rzeczami, nazywanymi Longinusami.

– Ostatnio często mierzę się z bogami. Dodatkowo, codziennie przechodzę ciężki trening.

– Były człowiek, który dzięki treningowi pokonał bogów, hmm? Żarty też osiągają przerażający poziom.

– Szefostwo powiedziało mi, że jeśli zdecydujesz się zrezygnować ze swoich złowrogich działań przeciwko Enmie-sama i poddasz się, mam cię oszczędzić. Więc jaki jest twój wybór? – powiedziałem do Ereba.

Kiedy Ereb mnie usłyszał, zamrugał oczami.

– Yama, Enma, odrzucił nasze zaproszenie. Gdyby do nas dołączył, ten sojusz byłby potężny. Ale ja też o tym myślałem. Szkodząc Enmie, zadam też duży cios temu krajowi i tobie.

– Więc zamierzasz użyć żył ziemi i posążków Jizō-san, aby wywołać chaos w Japonii?

– Typowe dla boga, prawda? W walce mi nie idzie ale w sztuczkach jestem mistrzem.

– Zapytam jeszcze raz. Zamierzasz się poddać?

Ereb zmarszczył brwi, kiedy usłyszał moje pytanie.

– Jesteś obrzydliwym smokiem, który znieważył moją młodszą siostrę Nyks. Lepiej będzie, jeśli znikniesz w ciemnościach.

– Zrozumiałem.

Ostrzeżenie zostało zignorowane. Jeśli nie pokonasz szybko takich gości jak on, to z pewnością zrobią coś złego. Tacy właśnie byli Shalba, Euclid, Rizevim i legendarne Smoki Zła, więc najmądrzej było pokonać ich jak najszybciej. Ten drań może przecież skrzywdzić moich bliskich, więc nie powinienem mieć dla niego litości. Ruszyłem naprzód, uwalniając z moich tylnych turbin czarną i szkarłatną aurę. Ereb roześmiał się, kiedy to zobaczył.

– Bezpośredni atak bez żadnych sztuczek!

W dłoni Ereba zebrała się ciemność i uformowała w coś na kształt bariery, ale ja rozwaliłem ją moją pięścią, nie zwracając nawet na to większej uwagi!

[S∞F!! S∞FS∞F!! S∞FS∞FS∞F!!!! S∞FS∞FS∞FS∞FS∞FS∞F!!!!!! S∞FS∞FS∞FS∞FS∞FS∞FS∞FS∞F!!!!!!!!]

Z klejnotów na mojej zbroi rozległ się ten dźwięk, a moja moc znacznie wrosła wraz z Wzmocnieniem. Użyłem też Przeniknięcia, więc bez trudu przedarłem się przez barierę ciemności, a moja prawa pięść wystrzeliła w stronę Ereba, który próbował się obronić lewą ręką, ale przebiłem się przez jego obronę. Wraz z impetem ciosu skręciłem moje ciało i zadałem kopniak lewą nogą. Ereb uniknął mojego kopniaka, poruszając górną częścią swojego ciała i po znalezieniu luki w mojej obronie, próbował wystrzelić aurę ciemności, ale ogon mojej zbroi rozciągnął się i zaskoczył Ereba. Z jego czubka wyłoniło się ostrze Ascalona, które próbowało dźgnąć Ereba, ale on powstrzymał miecz swoją aurą i odskoczył w tył.

Kiedy aura Ereba mnie trafiła, kawałek pancerza pękł, i poczułem silny szok, który przeniknął do środka...! Gdyby trafił kilka razy w to samo miejsce, mógłbym odnieść poważne obrażenia! Zaraz potem Ereb poleciał wysoko w niebo, jakby próbował zmienić miejsce, a ja ruszyłem za nim w pościg. Gdy byliśmy wysoko w powietrzu, nagle odwrócił się w moją stronę i w obu swoich dłoniach wzmocnił aurę aż do granic możliwości, po czym uwolnił ją w moją stronę. Spośród czterech moich skrzydeł, z dwóch niższych wysunęły się lufy, tuż pod moimi pachami. Trzymając oba działa w moich dłoniach, załadowałem je aurą! Przeciwstawiając się aurze Ereba, wystrzeliłem moją własną z obu luf!

BUUUUUUUUUUUUMMMMMMM!

W momencie gdy aura pierwotnego boga oraz Smoczej Deifikacji zderzyły się ze sobą, nastąpiła eksplozja, której siła zmieniła całe to miejsce w spaloną ziemię! Fala uderzeniowa przeszła nawet przez moją zbroję i wywołała u mnie ból! Ereb odpalił w moją stronę aurę ciemności i poleciał w stronę nieba. Poradziłem sobie z atakiem boga, odpalając z obu dział małe, ale potężne pociski aury, które unicestwiły ataki Erebua. Czasami jednak, jego aura trafiała mnie, niszcząc części mojej zbroi, ale ja natychmiast je odnawiałem, albo zastępowałem nowymi elementami. Naturalnie wpływało to też na moje ciało, a rany były coraz poważniejsze.

– Dlaczego bawisz się w dziecięcego bohatera, skoro masz tyle siły!? – zapytał Ereb, kiedy ze mną walczył.

– Po prostu stało się to niezbędne, gdy dotarłem do tego punktu!

Chociaż obaj nadal nie zadaliśmy decydującego ciosu, ponownie stało się to bezpośrednią walką. Z obu rękawic wysunąłem Ascalona I i II, a z ogona prototyp, po czym zacząłem atakować rękoma, nogami i ogonem! Ereb ciągle mówił, gdy unikał moich ataków. Za każdym razem, gdy uniknął któregoś z moich ciosów, wyglądał na coraz bardziej niepewnego.

– Co za potężna aura! Jeśli oberwę bezpośrednio, to będzie po mnie! Rozumiem już, czemu Nyks została pokonana!

– Tak! Więc może pokonam cię tak, jak twoją młodszą siostrę?!

– Słuchaj no, obecny Sekiryuuteiu! Skoro jesteś taki potężny, to dlaczego sam nie spróbujesz zdobyć władzy!?

– Co masz na myśli!?

– Słyszałem że możesz zdobyć władzę nad diabłami, rządzić niczym król, nawet zniszczyć inne mitologie!

– Nie interesuje mnie coś takiego!!

– Dlaczego!? Wiesz, że masz moc zdolną do zabija bogów, prawda!? Jesteś wybrańcem! Sam mógłbyś zostać prawdziwym królem, albo nawet bogiem! Możesz też zaspokoić swoje żądze, które tak bardzo lubisz, i ucieszyć swoje serce!

Wystrzeliłem Ascalona II z prawej rękawicy! Ereb łatwo uniknął tego ataku, ale użyłem miecza z drugiej rękawicy, jednak i przed tym ostrzem uciekł. Nie dbałem jednak o to, gdyż odpaliłem w jego stronę wiele Smoczych Strzałów. Jednak moich pocisków też udało mu się uniknąć.

– Fuhahaa! Widziałem twoje ataki na nagraniach meczów. Zobaczyłem tę technikę w bitwie z Widarem! – powiedział szyderczo Ereb, zupełnie jakby chciał mnie wyśmiać.

Tak, tak, wiedziałem o tym. Smoczy Strzał którego uniknął, uderzył w Ascalona II, zmieniając jego trajektorię. Wtedy on sam uderzył w kolejnego Ascalona i zmienił także jego tor lotu. Wtedy trafił go kolejny Smoczy Strzał. Ascalon z lewej rękawicy, po tym jak zmienił swój tor lotu, wrócił do Ereba, zbliżając się szybko do niego! Jednak zanim go trafił, Ereb poczuł zbliżającą się do niego świętą aurę i spojrzał w kierunku lecącego w niego miecza.

Haaa! Wydłużyłem ogon z Ascalonem i próbowałem dziabnąć Ereba, skoro ten stracił czujność. Bóg w jakiś sposób był w stanie uniknąć wracającego miecza, ale ten wrócił do mojej lewej rękawicy. W jakiś sposób był też w stanie powstrzymać Ascalona z ogona, za pomocą ręki przepełnionej aurą, ale…. Nagle Ascalon, który wrócił do mojej lewej rękawicy, znowu wystrzelił i wbił się głęboko w brzuch Ereba.

– Arghh! – bóg stęknął z bólu.

Gdy wyciągnąłem miecz z jego brzucha, walnąłem go pięścią w twarz.

– Diabły, upadłe anioły i smoki też. Wszystkie te istoty są moimi towarzyszami. Czyż to nie wspaniałe?! Jestem Oppai Smokiem, będącym jednocześnie diabłem i smokiem! Z pewnością pokonam drani, którzy zagrażają dzieciom!! – oznajmiłem.

Gdy mówiłem te słowa, rozłożyłem czwórkę moich skrzydeł i wycelowałem cztery moje działa w stronę Ereba. Aura nieskończoności zaczęła się w nich zbierać.

Douuuuuunnn...

Lufy aż drżały od zebranej w nich mocy, a wtedy wystrzeliłem ze wszystkich czterech naraz!

[S∞F!! S∞FS∞F!! S∞FS∞FS∞F!!!! S∞FS∞FS∞FS∞FS∞FS∞F!!!!!! S∞FS∞FS∞FS∞FS∞FS∞FS∞F!!!!!!!!]

– ∞ Podmuuuuuuuuuuuch! – wrzasnąłem wraz z dźwiękiem wydobywającym się z klejnotów.

Aura która była wzmocniona na maksymalny poziom i dodatkowo obdarzona Przeniknięciem, wystrzeliła z dział. Moc nieskończoności pochłonęła Ereba i trafiła w ziemię tej pseudoprzestrzeni, po czym wraz z potężną eksplozją, w niebo wzbił się potężny słup szkarłatno-czarnej aury. Jej reszta rozeszła się wszędzie dookoła. Kiedy kurz już upadł, zobaczyłem olbrzymi krater w ziemi. Powoli zstąpiłem do jego środka. Gdy tylko stanąłem na ziemi, zakręciło mi się w głowie i zachwiałem się... Zabrakło mi tchu..

…To chyba zaprzecza plotkom, że jestem kiepski w walce, prawda? Oczywiście, gdyby nie Smocza Deifikacja, już dawno bym zginął.

Nie mogłem nic poradzić na to, że po intensywnych atakach Ereba, wszystko mnie bolało... On sam leżał teraz twarzą do ziemi i nie wyglądało na to, aby miał wstać na nogi. Chyba już po walce, prawda? Ciekawe, co z Gressilem i Sonneillonem? Cao Cao i Drużyna Slash Doga… Kiedy skupiłem się na takich myślach…. Nagle Ereb uniósł górną połowę swojego ciała i wycelował we mnie rękę! Całe moje ciało spowiła mroczna aura!

– Kuu!

Natychmiast odpaliłem Smoczy Strzał w stronę Ereba!

– Guh!

Tym razem już na pewno go wykończyłem, gdyż leżał bezwładnie, kompletnie pozbawiony aury.

– Fufufu... Mówiłem, że sztuczki to moja specjalność – powiedział na koniec, rechocąc.

Po tych słowach Ereb kompletnie stracił przytomność.... Co to miało znaczyć? Jednak skoro leżał jak zabity, stworzyłem komunikacyjny krąg magiczny i poinformowałem moich towarzyszy o zwycięstwie. Wkrótce po tym dołączyła do mnie Rias i pozostali, którzy pokonali sztuczne diabły. Najwyraźniej Frakcja Bohaterów i Drużyna Slash Doga też pokonali Sonneillona i Gressila, a teraz zmierzali w naszą stronę. Nieprzytomnego Ereba związałem magiczną liną, aby nam nie uciekł. Gressil i Sonneillon rozsypali się po śmierci w proch, więc sądzę że zabranie pojmanego Ereba do normalnej przestrzeni zakończy misję.

– Teraz powinniśmy skontaktować się z Georgiem i wracać…. – powiedziałem.

– ...Hej, Ise-kun. Sposób w jaki świecą się klejnoty na twojej zbroi... Czy to nie dziwne? – zapytał nagle Kiba z zakłopotanym wyrazem twarzy.

Co? Klejnoty...na mojej zbroi? Kiedy na nie spojrzałem, zobaczyłem że zrobiły się jakby ciemniejsze!? Zupełnie jakby była w nich ciemna mgła, która tłamsiła ich normalny blask! Hej, Ddraig, co jest... zaraz! Ddraig, odliczanie dobiegło końca, prawda? Dlaczego jeszcze nie wyszedłeś? Kiedy mówiłem do Ddraiga, on…

[────────。──────。─────]

Panował tam straszny hałas i nie mogłem usłyszeć głosu Ddraiga! C-co się dzieje!? Skoro o tym mowa, to Ddraig nadal się nie pokazał! Jego głos, który zawsze do mnie docierał, był przepełniony jakimiś hałasami, a on sam nadal się nie pojawił... O co tu chodziło...? Nagle ziemia się zatrzęsła! Trzęsienie ziemi!? I to dość potężne... To pseudoprzestrzeń, więc nie powinno tu być trzęsień ziemi, no chyba że byłaby to czyjaś zdolność! Nie wiedziałem nawet, czy mogłoby wystąpić w oryginalnym Urakioto!

– Ach!

– Kyaa!

Moi towarzysze zaczęli krzyczeć! Kiedy na nich spojrzałem, zobaczyłem że pod ich stopami pojawiło się coś, co wyglądało jak ciemność! Uwięziła ich nogi, a teraz powoli byli w nią wciągani!

– C-co to ma być!?

Stopy Rias też zostały uwięzione, a teraz powoli zapadała się w ziemię! Ciemno szkarłatna zbroja też zniknęła. W międzyczasie trzęsienie ziemi stało się jeszcze bardziej intensywne, przez co nie można było nawet ustać! Tymczasem Rias, Asia i pozostali pogrążali się w ciemności!

– Kuu!

Rias próbowała pozbyć się ciemności swoją Mocą Zniszczenia, ale nawet i ona została pochłonięta przez ciemność bez żadnych problemów! Nawet moc Rias nie działa!?

– Cholera!

Kiedy Xenovia dźgnęła Durandalem ciemność, święty miecz został przez nią złapany i zaczął w niej tonąć. Coś takiego nie powinno być możliwe dla świętego oręża!

– Kuuuuchhhh!

Yasaka-san, będąca w swojej postaci olbrzymiego Kyuubi, oraz inni youkai, też zostali schwytani przez ciemność.

– Mamooooooooooooo!

Kunou, która siedziała na głowie Yasaki-san, była bezpieczna.

– Kunou! Nie schodź z mojej głowy! – ostrzegła ją matka.

Cholera! Biorąc pod uwagę to trzęsienie ziemi i całą tę sytuację, najlepiej byłoby lecieć i ratować wszystkich! Na szczęście moje stopy nadal nie utknęły w ciemności, więc postanowiłem rozłożyć moje smocze skrzydła, wzbić się w powietrze i wyciągnąć moich towarzyszy z ciemności. Rozpostarłem więc skrzydła i próbowałem polecieć, ale…

– Uwaa!

Natychmiast poczułem siłę grawitacji. Upadłem na czworaka na ziemię, zanim zdążyłem wzbić się w powietrze. ...Niedobrze! Nie mogę latać! To nie tak, że wina leżała w ziemi tej przestrzeni! Innymi słowy, coś nie tak było z całą tą przestrzenią... Kiedy myślałem w ten sposób…

– Przykro mi, ale to będzie twój koniec – usłyszałem nieznany głos.

Chwilę później, poczułem z góry niesamowite ciśnienie i aurę! Pojawiła się mroczna mgła, która rozprzestrzeniła się na całe niebo i stopniowo stawała się coraz większa. Nagle pojawiła się tam niesamowicie wielka, czarna kula, która miała ze sto metrów średnicy. Emanowała niesamowitą aurą i czułem też boską siłę. W kuli pojawiła się duża gałka oczna. Kiedy o tym pomyślałem, gałki oczne zaczęły się pojawiać jedne po drugich i w końcu cała kula była nimi pokryta! Dodatkowo, z kuli zaczęły wyrastać niezliczone macki, zakończone dłońmi. Chyba można by powiedzieć, że ta kula była pełna oczu i niezliczonych, długich, cienkich rąk, prawda? Nagle, pozbawiona ust kula zwróciła wszystkie swoje oczy w naszą stronę.

– Jestem Tartar, Bóg Otchłani.

—! Słyszałem to imię już wcześniej!

– Tartar!? Jeden z pierwotnych bogów... Ten który uosabia Otchłań... Niemożliwe, nawet on jest w to zamieszany...! – wrzasnęła Rias.

Tartar był jednym z bogów Królestwa Zmarłych, który odpowiedział na wezwanie Hadesa. ...N-niesamowite, że nawet on się tutaj pojawił!

– Coś nie tak? Przyglądałem się waszym zmaganiom od połowy walki. Niezależnie od tego, czy strategia Ereba zadziała, czy też nie, ja zrealizuję mój cel – powiedział Tartar.

– Cel...? – zapytała Yasaka-san.

– Zatopię was wszystkich w Otchłani, wraz z tym miejscem stworzonym przez Longinusa – odparł Tartar.

– —!?

Jego słowa nas zszokowały! Naprawdę zamierzał coś takiego?! Więc to oznacza że to miejsce w każdej chwili zatonie w Otchłani! W-więc to oznaczało, że Cao Cao i Ikuse-san, którzy też przebywali w tej przestrzeni, mieli ten sam problem. Postanowiłem skontaktować się z Georgiem, który powinien czuwać nad barierą z Urakioto.

– Georg, słyszysz mnie!? Nie możesz z tym czegoś zrobić!?

Nie dostałem jednak żadnej odpowiedzi.

– Najwyraźniej zostaliśmy całkowicie odcięci od świata zewnętrznego i nie możemy się z nikim skontaktować – powiedziała Rias.

– W tej przestrzeni jest wielu posiadaczy Longinusów, więc to świetna okazja, aby załatwić ich wszystkich za jednym zamachem. Od momentu gdy się tutaj teleportowaliście, przystosowałem tą przestrzeń z zewnątrz, aby stała się moim terenem. Najwyraźniej tak skupiliście się na nowych dzieciach Lilith oraz Erebie, że nie zauważyliście mnie. Użytkownik Zatracenia Wymiaru nie ma już dłużej kontroli nad tym miejscem – oznajmił Tartar.

…Więc Ereb miał tylko odwrócić naszą uwagę, aby Tartar mógł nas zaskoczyć!

– Dlaczego obrałeś sobie za cel posiadaczy Longinusów!?

– Potajemnie przyglądałem się jak właściciele Longinusów pokonują nowe dzieci Lilith, Gressila i Sonneillona, którzy są bardzo utalentowani, oraz pierwotnego boga, Ereba. Potwierdziło to moją opinię, że posiadacze Longinusów są niebezpieczni. Moc która potrafi zabić nawet bogów... To nie jest coś, co powinni posiadać zwykli ludzie lub nawet istoty nadprzyrodzone – odparł Tartar.

– Więc zamierzasz nas zabić!? – zapytałem.

– Nie. Po prostu zapieczętuję was w Otchłani. System Boskich Darów został zrobiony w taki sposób, że jeśli jego użytkownik zginie, to Boski Dar i tak odrodzi się w innym człowieku, więc zabijanie was jest bezcelowe. Dlatego po prostu zapieczętuję was w Otchłani.

O cholera! Więc zamierza nas zamknąć w Otchłani!

– Rias, właściwie to czym jest ta Otchłań? – zapytałem.

– ...Słyszałam że to miejsce z którego nie będziesz w stanie uciec, jeśli już tam trafisz. To świat czystej ciemności, do którego nie dociera nawet jeden promyk światła… – odparła Rias z kwaśną miną.

– ...W-więc zdecydowanie nie chcę tam trafić. Pewnie nie ma tam żadnych piersi, a nawet jeśli wyląduję tam z tobą i resztą dziewczyn, to bez światła nie popatrzę sobie na wasze wdzięki! Dla mnie to koniec świata!

Ddraig! Wyjdź już proszę! Inaczej trafimy do świata bez piersi, gdzie nie będzie można nawet na nie popatrzeć!

[──────。─────! ────!]

Głos mojego partnera nadal zakłócały jakieś hałasy i nie mogłem go usłyszeć jak należy! Najwyraźniej nie był w stanie pojawić się w swojej własnej postaci! Co się dzieje!?

– Ereb użył na tobie mrocznego zaklęcia, z resztką swojej mocy. Sekiryuutei Ddraig nie pojawi się tak zaraz. A skoro nie może się objawić, to ty trafisz do Otchłani – powiedział Tartar, zupełnie jakby czytał w moich myślach.

Ta technika Ereba... Zapieczętowała Ddraiga! Zapewne współpracował z Tartarem i stworzyli plan, aby osłabić mnie, zanim ten drugi włączy się do walki! Nawet Ddraig nie poradzi sobie szybko z klątwą boga! W międzyczasie moje stopy także zostały schwytanie przez ciemność, która zaczęła również mnie pochłaniać! Rias i wszyscy pozostali już zapadli się w nią po talię! B-będzie naprawdę źle, jeśli czegoś z tym nie zrobimy! Wraz z całą tą przestrzenią zostaniemy zapieczętowani w Otchłani!

– Bogu Otchłani! – powiedziała nagle Kunou, która siedziała bezpiecznie na głowie Yasaki-san. – Dlaczego?! Dlaczego próbujesz skrzywdzić nasz świat, mimo że jesteś bogiem!?

Tartar spojrzał na Kunou wszystkimi swoimi oczami. Była trochę przestraszona, ale dalej krzyczała odważnie:

– Wielu ludzi z Urakioto czekało na te pokazy! Nie tylko to zresztą! Nikt kto mieszka w Kioto, ani składał w nim wizytę, nie szkodził Bogowi Otchłani, prawda!?

– To dlatego, bo przyczyna i skutek splotły się ze sobą. Z mojego punktu widzenia jesteście źli, a wy też uważacie mnie za złośliwego boga. To wszystko.

Kiedy Kunou to usłyszała, jej wyraz twarzy przez chwilę był zakłopotany, ale szybko przybrała poważną minę.

– Nie rozumiem o czym myśli bóg, ale nie pozwolę abyś utopił w Otchłani moich przyjaciół i mamę!

Po tych słowach Kunou zwiększyła poziom swojej aury i pokazała chęć do walki z Tartarem! Yasaka-san też miała łzy w oczach, kiedy zobaczyła bohaterskie zachowanie swojej córki.

– Dobrze powiedziane, Kunou! Jesteś tą, która nosi brzemię następnego pokolenia Kyuubi!

...Rany, skoro gimnazjalistka zachowuje się tak dzielnie, to będę żałosny, jeśli też nie wezmę się w garść, prawda? Kiedy moje stopy były uwięzione w ciemności, podniosłem moje ciało i próbowałem stanąć przeciwko Tartarowi, coś się stało. Naszyjnik noszony przez Kunou, mający kształt tęczowego węża, zaczął emanować światłem. Kiedy niemal całe to miejsce skąpało się w tęczowym świetle, które nagle zmieniło się w kruczoczarne i zniekształciło przestrzeń w pobliżu Kunou. W zdeformowanym miejscu pojawiła się dostatecznie duża dziura, aby przeszła przez nią osoba. Nagle wyskoczyła stamtąd dwójka ludzi. To były małe dziewczynki! Ophis i Lilith!

D-dlaczego smocze siostry tutaj są!? Nie potrafiliśmy ukryć zaskoczenia! Z naszyjnika Kunou, który zaczął świecić tęczową barwą... wyszły Ophis i Lilith! Zaraz, Kunou też mi powiedziała, że dostała ten naszyjnik od Ophis, prawda!?

– Ophis! – powiedziałem.

Kiedy mnie usłyszała, pokazała mi palcami znak zwycięstwa! Nie, nie o to chodzi! Dlaczego tu jesteś!? Nie powinnaś tak jawnie pokazywać się publicznie! I dlaczego na oczach Tartara!? Byłem tak zaskoczony, że nie wiedziałem nawet jak zapytać! Z ponad głowy Yasaki-san, Ophis przyglądała się obecnej sytuacji. Potem spojrzała na Tartara.

– Pierwotny Bogu Otchłani Tartarze. Nie pozwolę ci więcej znęcać się nad Kunou, Iseiem i innymi. Są moimi ważnymi przyjaciółmi.

Tartar otworzył szeroko oczy.

– No no, kto by pomyślał, że moim przeciwnikiem Będzie Uroboros... Dobrze, zobaczmy czy twoja wieczność dorówna mojej Otchłani….

Ophis pokręciła jednak głową. Lilith też to zrobiła.

– Nie my przeciwnikami Tartara….

– Nie my.

– Więc kto będzie moim przeciwnikiem?

Nagle, w odpowiedzi na słowa Tartara, Ophis spojrzała w pewien punkt na niebie.

– Sprowadź to – powiedziała.

– Sprowadź to do Iseia!

Kiedy Ophis i Lilith to powiedziały, na niebie pojawiły się pęknięcia! Stopniowo powiększały się, aż w końcu rozleciały się na kawałki, wraz z głośnym dźwiękiem. To oznaczało, że ściany tej pseudoprzestrzeni zostały zniszczone! Do środka przebił się olbrzymi obiekt, w kolorze ciemnego szkarłatu! Widziałem go już wcześniej, ale wtedy był owinięty w coś, co wyglądało jak kokon. Jednak ten kształt i kolor….

– Ryu-Ryuuteimaru!? – wrzasnąłem.

Tak! Olbrzymim latającym obiektem, który przebił się przez ściany tej pseudoprzestrzeni, był Ryuuteimaru, który znajdował się w środku tajemniczej przemiany! D-dlaczego on tu jest!? Został... Sprowadzony przez Ophis i Lilith!? Rany, Nie mogłem tego zrozumi-i-i-i-eć! Kiedy nadal byłem zaskoczony, usłyszałem w uchu czyjś znajomy głos.

– ...szysz? Proszę, powiedz że mnie słyszysz…!

T-ten głos! To Seekvaira-san!

– Seekvaira-san!? C-co tu się u diabła dzieje...? – zapytałem.

– Sama mam sporo pytań, ale nagle twój skidblandir się aktywował. Ophis i jej drugie ja powiedziały, że go zabierają... i nagle się teleportowały.

Aktywował! I Ophis go sprowadziła!?

– Na szczęście wygląda na to, że przyrząd komunikacyjny który zainstalowałam na skidblandirze, działa jak należy. ...Jeśli dobrze pamiętam, to jesteś teraz w środku walki, prawda? – powiedziała Seekvaira-san.

– Obecnie walczymy z pierwotnym bogiem, Tartarem! A może raczej należałoby powiedzieć, że prawie toniemy w Otchłani!

Seekvaira-san zaniemówiła, gdy usłyszała moje słowa.

– ...Tartar się pojawił. Wyjaśnię ci wszystko pokrótce, Hyoudou Isseiu-kun. Proszę, połącz się ze swoim skidblandirem, Ryuuteimaru.

– P-połączyć!?

Ja i Ryuuteimaru... mamy się połączyć! Teraz, kiedy stał się tym latającym obiektem!?

– Wyniki badań pokazują, że to twoje….

Nagle Tartar przerwał Seekvairze-san, gdy kolor jego oczu zmienił się na niebezpieczny! Zaczął się też okrywać bojową aurą!

– Nie wiem co to jest, ale najmądrzej będzie zrobić pierwszy ruch.

W długich i cienkich rękach, zebrała się ofensywna aura!

– Wygląda na to, że zaraz zaatakuje! – powiedziałem do Seekvairy-san.

– Ta dziura! Z przodu Ryuuteimaru jest dziura, w której może się zmieścić jedna osoba! Wejdź tam! – odparła szybko.

– Wejść tam!?

– Nie martw się i pośpiesz się!

– A-ale moje stopy utknęły w tej ciemności….

Tak, moje stopy były otoczone przez moc ciemności Tartara… Zaraz, Ophis i Lilith zbliżyły się do mnie! Podeszły tutaj, nie martwiąc się o trzęsienie ziemi! Nagle mocno chwyciły mnie za ramiona.

– Hej-ho!

Wraz z tym krzykiem, szarpnęły mnie mocno i wyciągnęły z ciemności! ...Ach, mogły to zrobić wyłącznie dzięki brutalnej sile. C-cóż, to pewnie dzięki mocy Boskiego Smoka... Chociaż obecnie ja także byłem w trybie Smoczej Deifikacji, ale… Pierwowzór był zupełnie inny! Wprawdzie moje stopy zostały oswobodzone, ale latanie dalej było trudne! Panowała tu absurdalna grawitacja, więc nie mogłem się wzbić w powietrze! Jednak Ophis uniosła mnie w powietrze! Ara! Podniosła mnie taka mała dziewczynka! Nagle….

– Hej-ho~

Rzuciła mnie w stronę Ryuuteimaruuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu! Gdy doleciałem dostatecznie blisko, złapałem się krawędźi dziury, o której mówiła Seekvaira-san i wpakowałem się do środka.

– Jestem w środku!

– Możesz się teraz z nim połączyć. Jest tam otwór, w który można włożyć coś w rodzaju wtyczki. Umieść tam ogon swojej zbroi. Krzyknij też jednocześnie.

Otwór do której pasuje wtyczka... Tutaj!

– Co mam krzyknąć? – zapytałem Seekvairę-san, kiedy rozciągałem mój ogon.

Seekvaira-san wykrzyknęła żywiołowo.

Kombi・nacja Nieskoń・czoności!Naprzód Nieskończoności!

—!? .....Ż-że co takiego?! Cz-czy krzyczenie czegoś takiego jest konieczne?! Nie mogłem pohamować mojego zakłopotania! Oczywiście! Jakby na to nie patrzeć, z jej głową musi być coś nie tak! Ta księżniczka powinna ograniczyć swoją miłość do robotów!

– Muszę to krzyczeć!? – zapytałem.

– Tak, chyba tak. – odparła poważnie Seekvaira-san.

„Chyba”!? Co to ma znaczyć!?

– To nie ma nic wspólnego z twoim hobby, prawda!?

– .............Uwierz mi proszę.

– Co miało oznaczać to milczenie na początku!?

– .............Uwierz mi proszę.

– Z-zrozumiałem.

Jeśli tak, to spróbujmy! Kto wie co może się stać? Pozostaje mi tylko wierzyć w Ophis i Lilith, które sprowadziły go tutaj, oraz w maniaczkę robotów, Seekvairę-san! Westchnąłem głęboko, przełknąłem własny wstyd i krzyknąłem głośno:

Kombi・nacja Nieskoń・czoności!Naprzód Nieskończonościiiiiiiiiiiiiiiii!

Kiedy to krzyczałem, Seekvaira-san, z którą rozmawiałem, też z jakiegoś powodu wrzasnęła:

– Akty・wacja Zat・wierdzona!!!

Czy było coś, co musiała zatwierdzić Seekvaira-san!? Nie, zdecydowanie nie! Chciała to tylko powiedzieć, i dlatego zmusiła mnie do powiedzenia tych żenujących słów...! Ogon wsunął się w otwór. W tym momencie przez mój mózg przepłynęło wiele myśli! Cz-czy należą do Ryuuteimaru...? Boskiego Daru...? Daru Wzmocnienia... Ddraiga…

– Hyoudou Isseiu-kun. To zapewne wzmocnienie uzbrojenia Sekiryuuteia. Informacje Ryuuteimaru muszą płynąć przez ogon – powiedziała Seekvaira-san.

Tak. Informacje płynęły. Przede wszystkim rozumiałem prawdziwą tożsamość Ryuuteimaru. Rzeczy które mówiła Ophis, że to odpowiedź mocy Wielkiego Czerwonego... Używając mojego ciała jako medium, Ryuuteimaru wydobył to i ucieleśnił część, która w innym przypadku byłaby ograniczona przez moje ciało. Dzięki temu połączeniu, ta forma, manifestacja mocy Wielkiego Czerwonego, była kompletna!

– To moja nowa forma, [AxAApokaliptyczna Odpowiedź Oręża].

–Ryuuteimaru nadal jest w niekompletnej formie, więc nie zachowuj się zbyt lekkomyślnie. Kiedy wrócisz będę chciała przeprowadzić więcej badań – powiedziała Seekvaira-san.

Jego forma nadal nie jest kompletna! W końcu dopiero co opuścił kokon! Zaraz, głos Seekvairy-san był naprawdę podekscytowany! C-cóż, niech będzie! W każdym razie jeśli czegoś nie zrobię, to wszyscy trafią do Otchłani! Tymczasem pomyślałem, aby ruszyć naprzód! Nagle Ryuuteimaru, wielki latający obiekt, też ruszył do przodu. ...To działa! Jeśli o czymś pomyślę, to ten gość zareaguje! Ustawiłem celownik na kuli pełnej oczu i zwiększyłem prędkość! Wzmacniacz połączony z Ryuuteimaru znacznie pobudził aurę i ruszył błyskawicznie naprzód! Kiedy Tartar to zobaczył, otworzył szeroko wszystkie swoje oczy.

– Interesujące. Więc dlaczego nie sprawdzimy, jak działa moc Otchłani!?

Wszystkie długie, cienkie ręce zwróciły się w moją stronę i odpaliły niezliczone ilości pocisków boskiej aury! Było ich niedorzecznie dużo! Ponieważ poruszanie się tym olbrzymim ciałem zajmie dużo czasu, to zdecydowanie zostanę trafiony! Jak się przed tym obronić… Nagle w moim umyśle pojawiła się pewna myśl! Od razu pojąłem jakiej obronnej techniki użyć, oraz jak ją aktywować! Na różnych częściach ciała Ryuuteimaru pojawiły się urządzenia. Nagle przez moje klejnoty rozniósł się echem głos Ryuuteimaru.

[Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!]

[Objawienie Bariery!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!]

Na całym ciele Ryuuteimaru pojawiła się silna bariera, która powstrzymała wszystkie ataki Tartara i sama nie doznała przy tym żadnych uszkodzeń!

– Seekvaira-san, stworzyłem barierę i zablokowałem ataki.

Seekvaira-san była zaskoczona, gdy to usłyszała.

– Zaskakujące, że ma też emitery pola siłowego. To jest najlepsze... Znaczy się, skoro uzbrojenie i jego siła ogniowa są nieznane, proszę, ograniczcie moc podczas ataków. W przeciwnym razie nie wiemy, co może się stać.

Wygląda na to, że dobrze się bawi... Ale teraz to nieważne! Najpierw muszę wykończyć tego wielookiego potwora przede mną! —! Poprzez Boski Dar, Ryuuteimaru przekazał mi kolejną informację! …Skorzystam z tego następnym razem! Na wielkim ciele Ryuuteimaru pojawiło się pełno przedmiotów, wyglądających jak lufy. Ograniczyłem moc i wow! Przepłynęła tam niesamowita ilość aury. Wszystkie lufy skierowały się w Tartara i echem rozniósł się potężny głos.

[Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!]

[Objawienie Dalekosiężnych Dział!!!!!!!!!!!!!]

Z dział na całym ciele, w stronę Tartara wystrzeliły potężne pociski stworzone z aury!

– Akurat ci pozwolę….

Obronne magiczne kręgi pojawiły się na końcach rąk Tartara, ale zostały zbombardowane przez pociski Ryuuteimaru i przebite, jak kartki papieru, po czym moje ataki zalały niemal całą kulę pokrytą oczami! Potężne bombardowanie trafiło w ziemię i w tym momencie wywołało potężną eksplozję, która zmieniła teren! Nie, na tym się nie skończyło, gdyż cała przestrzeń się zatrzęsła! Tartar, który oberwał Objawionymi Działami, doznał najwyraźniej poważnych obrażeń, gdyż połowa kuli została unicestwiona! —! N-nie, zaczekajcie minutę! Zaraz, sekundę! Czy ten atak nie był prawie decydującym ciosem!? Przecież to był pierwszy atak, wiecie!? Byłem wyjątkowo zaskoczony tym skutkiem! ...I-ile do diabła mocy Nieskończonych Podmuchów, miał ten atak!? A i tak wstrzymywałem się przecież!

– Ku...! Co za potęga! Przy tej sile, ta pseudoprzestrzeń długo nie wytrzyma! – powiedziała Yasaka-san, gdy przyjrzała się skutkowi mojego ataku.

D-dokładnie! W tym tempie, z powodu ataków Ryuuteimaru, całe to miejsce osiągnie swój limit! Tartar, którego połowa ciała została zniszczona, zregenerował się i patrzył teraz na mnie. Ton jego głosu zmienił się i brzmiał, jakby należał do kogoś, kto został przyparty do muru.

Issei’s AxA form.jpg

– Możesz odpalić tyle pocisków, z taką mocą...!? Demoniczny smok, który zamanifestował moc wieczności… i marzeń... Nie, który został obdarzony mocą Ophis i Wielkiego Czerwonego...!!

Jego chęć do walki nie została zachwiana! Więc nie miałem innego wyboru, niż osłabić te strzały jeszcze trochę, a potem użyć ich ponownie!

Po obu stronach ciała znajdowały się długie lufy. Być może był to jego zabójczy ruch, a ponieważ nie byłem przyzwyczajony do tej formy, to nie wiedziałem co się stanie, więc nie mogłem strzelać zbyt bezmyślnie! Więc mogłem tylko strzelać z Objawionych Dział z wcześniej! Kiedy próbowałem ponownie załadować aurę do luf i ponownie oddać salwę…

– Więc co powiesz na walkę wręcz? Z tym olbrzymim ciałem ciężko się będzie poruszać.

Tartar leciał w tą stronę! Olbrzymia gałka oczna boga miała aurę, która wylewała się z jego niezliczonych rąk, które się wydłużyły! Czy zamierzał przebić nimi ciało Ryuuteimaru? Walka wręcz! Ja też miałem czym walczyć! Pomyślałem o informacji, która przepłynęła mi przez głowę! Nagle górna i dolna część ciała Ryuuteimaru rozsunęły się i wyłoniły się stamtąd ręce! Cztery! Miał nawet cztery ręce!

[Objawienie Ostrza!!!!!!!!!!!!!!!]

Wraz z tym głosem, z końców każdej z czterech rąk wyłoniło się niesamowicie wielkie ostrze z aury! Zaatakowałem niezliczone ręce Tartara ostrzami, które wyłoniły się z czerech rąk Ryuuteimaru. To się nazywa Ascalon Apokalipsy. Ostrza aury poruszały się zgodnie z moimi myślami i odcinały ręce Tartara jedne po drugich. Bóg na moment oddalił się ode mnie i zregenerował utracone kończyny.

– Kto by w ogóle pomyślał, że będę musiał walczyć z tak niedorzecznie okropną istotą.

Tartar zaczął strzelać ze swoich licznych oczu czymś w rodzaju promieni! Dodatkowo jednocześnie się obracał, przez co te pociski strzelały we wszystkie strony! Co z moimi przyjaciółmi!? Spojrzałem w dół gdyż martwiłem się, że mogą ucierpieć, skoro zostali unieruchomieni przez ciemność, ale najwyraźniej Ophis i Lilith odbijały jego ataki. Ja też nie zwracałem na nie uwagi. Jednak w przeciwnym razie, gdyby nie Ophis, Lilith i AxA, mogłoby być niebezpiecznie. Pierwotny bóg, ucieleśnienie Otchłani, Tartar. Nie był zwykłym wrogiem!

– Jeśli jesteś bogiem... ocal tych, którzy są słabi! – wrzasnąłem do niego.

– Greccy bogowie mają miłość i szaleństwo. Powinieneś się poduczyć greckiej mitologii. Każdy bóg jest po prostu szalony. Wczoraj byli bardzo troskliwi, a dziś kierują się szaleństwem i tyle.

– Więc to tak, hę! W takim razie zamierzam skopać ci dupsko!

Kiedy skończyłem to mówić, coś się wydarzyło.

– Dokładnie! Jeśli ktoś z tobą zadziera, załatw go!

Usłyszałem znajomy głos! Gdy spojrzałem w tamtą stronę, zobaczyłem że nad Ryuuteimaru promieniowała aura, która przybierała postać smoka. To był Ddraig! Ooch! Nareszcie się pojawił! Rozumiem, Ryuuteimaru sprowadził Ddraiga, kiedy się z nim połączyłem! Tartar stał się bardziej ostrożny, gdy zobaczył Ddraiga na szczycie AxA.

– Dwaj Sekiryuuteie... Rzeczywistość jest o wiele bardziej przerażająca, niż jakakolwiek legenda.

Lepiej rozstrzygnąć wszystko tutaj!

– Seekvaira-san! Chcę się skontaktować poprzez ciebie z Georgiem! – powiedziałem do Seekvairy-san.

– To pilne, prawda? Zrozumiałem! Więc co mam powiedzieć?

To bardzo pomocne, że szybko to zrozumiała!

– Tartar i obaj Sekiryuuteie walczą! Ponieważ zamierzam zniszczyć Tartara z całą tą przestrzenią, chcę aby nas teleportował do oryginalnej lokacji, gdy tylko odzyska kontrolę nad barierą! – powiedziałem.

– Powiem mu!

– Ddraig! Odpal tak potężną aurę, jak tylko możesz! Nie dotrzymasz mi teraz towarzystwa!? – powiedziałem do Ddraiga, gdy otrzymałem potwierdzenie od Seekvairy-san.

– Ha ha ha! Oczywiście, partnerze! Pozostanie z tobą kończy się tym szaleństwem, co daje całą masę zabawy!

– Ja tam w ogóle się nie cieszę, ale z tobą u boku czuję się pewniej!

– Rozumiem, rozumiem! Dobrze! A więc ruszajmy!

– Tak!

Ja i Ddraig odpowiedzieliśmy sobie nawzajem! Ddraig skoczył ze szczytu Ryuuteimaru w stronę Tartara, co było sygnałem do ataku, a ja też zwiększyłem prędkość! Tartar odpalił ze swoich niezliczonych oczu i rąk promienie aury! Ddraig łatwo unikał ich w powietrzu, a Ryuuteimaru, którym ja sterowałem, także udało się uniknąć ataków wroga, chociaż zarobił też kilka trafień, ale dzięki barierom nic nam się nie stało. Skoro mowa o otoczeniu, to promienie światła Boga Otchłani zdewastowały ziemię, uszkodziły niebo, na którym pojawiło się mnóstwo pęknięć, a cała przestrzeń była coraz bardziej zużyta i była o krok od całkowitego zniknięcia.

Ciarki mnie przeszły, kiedy pomyślałem, co mogłoby się dziać, gdyby bitwa toczyła się prawdziwym Kioto i Urakioto... Ale z drugiej strony dlatego właśnie mogłem tu sobie swobodnie zaszaleć! Ponownie wdając się w walkę wręcz, stworzyłem wielkie ostrza aury z czterech moich rąk i odciąłem wiele kończyn Tartara! W tym momencie Ddraig zadał kuli pełnej oczu cios z boku, swoją pięścią, która była pełna aury! Ruszyłem w pościg i bezlitośnie wbiłem wszystkie cztery ostrza w ciało Tartara! Mowy nie ma, abym pozwolił mu uciec!

– Ddraig!

– Tak! Zróbmy to!

Sprawiłem, że w różnych częściach ciała Ryuuteimaru pojawiły cię działa, które wycelowałem w Tartara! Olbrzymia... niewyobrażalna ilość aury zebrała się w lufach. Ddraig napiął swój brzuch, szykując się do zionięcia ogniem! Nagle, zanim sam to spostrzegłem, Ophis i Lilith przeniosły się na ciało Ryuuteimaru. Wszystkie oczy Tartara skierowały się na tą dwójkę. Obie dziewczynki zaczęły mówić do Boga Otchłani.

– Ise nie ma talentu.

– W ogóle.

– Ale mimo tego zrobi zawsze wszystko dla swoich sojuszników i przyjaciół.

– Przyjaciół.

– Twoja siła zależy od tego, ilu towarzyszy masz przy sobie. To jest [Issei SekiryuuteiSekiryuutei Gorejącej Prawdy]. To jest….

– Oppai Smok!

– Z tego powodu walczy... Staje się silniejszy... Myślicie że możemy zrozumieć coś takiego? – powiedział Tartar, kiedy to usłyszał.

Nawet jeśli nie rozumiesz, to przygotowanie do wystrzelenia aury zostały zakończone.

[Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! Odpowiedź! !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!]

[Objawienie Dalekosiężnych Dział!!!!!!!!!!!!!]

Kiedy ten dźwięk rozbrzmiał, myślałem aby wystrzelić ze wszystkich dział naraz!

– Przepadnijjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj!!!

Jednocześnie Ddraig zionął z paszczy olbrzymią ilością płomieni! Niesamowicie potężna salwa odpalona przez AxA, która mogłaby łatwo unicestwić pierwotnego boga oraz ogień Niebiańskiego Smoka, pochłonęły Tartara, a pseudoprzestrzeń została zniszczona przez nasze wspólne ataki.

Następną rzeczą którą zobaczyłem, było Urakioto! Ach! Otoczenie było w porządku! A może raczej wróciliśmy do pierwotnej lokacji? Natychmiast rozdzieliłem się z Ryuuteimaru i wzbiłem się w powietrze. Gdy spojrzałem w dół, zobaczyłem Rias, Asię, Yasakę-san, Kunou i całą resztę! Cao Cao, Frakcja Bohaterów oraz Ikuse-san i jego drużyna też byli cali i zdrowi! Wygląda na to, że Georg skontaktował się z Seekvairą-san... Jak się temu przyjrzeć, to był tam też nadal nieprzytomny i związany Ereb, a także czarna kula, która zmniejszyła się do pięciu metrów. Nawet jeśli miał zamknięte oczy... to zapewne jest to Tartar. Cały był poszarpany, więc nawet tak potężny atak go nie zabił? Chyba tego należało się spodziewać po bogu? ...Ddraig i ja ruszyliśmy w stronę pozostałych. Ara, zanim zauważyłem, Ophis i Lilith siedziały na głowie Ddraiga. Wylądowaliśmy.

– Wygrałeś, prawda Ise? – zapytała Rias.

– Tak, jakoś. Dzięki Ryuuteimaru i AxA.

Rias spojrzała na latający po niebie obiekt w kolorze ciemnego szkarłatu, na Ryuuteimaru.

– To jak wyrósł twój chowaniec, musi być odpowiedzią na moc Wielkiego Czerwonego… Tak sądzę.

– Nie wiem jak go od teraz używać, ale sądzę że będzie miło, jeśli okaże się być czymś wartym tej „odpowiedzi”.

Wszyscy patrzyli z ciekawością na Ryuuteimaru.

– Więc Phis-dono i Lilith-dono są Boskim Smokiem Nieskończoności-sama?! – powiedziała Kunou zaskoczonym głosem.

Ach! Więc ich prawdziwa tożsamość wyszła wreszcie na jaw... W końcu ukrywaliśmy przed Kunou to, kim naprawdę są Ophis i Lilith.

– Kunou, ja….

Ophis próbowała coś powiedzieć, ale Kunou przerwała jej z uśmiechem.

– To w porządku! Przebywanie z Iseiem i pozostałymi pokazuje, że pomimo skomplikowanej sytuacji, dajesz sobie radę. Dodatkowo nie zmienia to faktu, że ja, Phis-dono i Lilith-dono, jesteśmy przyjaciółkami! ...Tak w każdym razie mi się wydaje, prawda?

Ostatnie słowa Kunou wypowiedziała nieśmiało. Ophis uśmiechnęła się z rzadko widzianą u niej radością i przytuliła się do Kunou.

– Jestem przyjaciółką Kunou. Dziękuję.

Lilith też z radością przyłączyła się do przytulania.

– Przyjaciółką! Przyjaciółką!

Kunou też przytuliła Ophis i Lilith.

– Umu. Przyjaciółki.

Cieszę się! Nagle prawdziwe tożsamości Ophis i Lilith wyszły na jaw przed Kunou, ale i tak pozostały przyjaciółkami! Yasaka-san, która się temu przyglądała, powróciła do ludzkiej formy.

– Wygląda na to, że cała sprawa została rozwiązana. Dobrze, powiedzmy wszystkim, że cała sprawa zakończyła się pomyślnie.

– Tak! – wszyscy zgodziliśmy się ze słowami Yasaki-san.

– Pewnie jesteście wszyscy zmęczeni, ale zacznijmy się przygotowywać do występu. Wiecie że wszyscy na niego czekają! – powiedziałem do wszystkich.

– Oczywiście – mimo że wszyscy byli zmęczeni, to odpowiedzieli w ten sposób.

W ten sposób udało nam się z sukcesem zakończyć cały ten incydent. Kiedy było po wszystkim, ogłoszono że w Kioto pojawił się słoneczny deszcz, znany jako Lisie Wesele. W tym roku w tym mieście znów było burzliwie.


Nowy Żywot[edit]

Kiedy nasze przedstawienie w Kioto się skończyło, a wycieczka szkolna drugoklasistów też dobiegła końca bez żadnych innych problemów, wróciliśmy do domu. Kilka dni później rozmawialiśmy wszyscy w salonie o przygodach w Kioto.

– Ara, to urocze, nie sądzicie?

Rias uśmiechała się, kiedy oglądała zdjęcia z wycieczki Koneko-chan i reszty drugoklasistów. Wszyscy wyglądali na szczęśliwych.

– Przedstawienie też było wspaniałe.

Ravel pokazała zdjęcia z pokazu, który miał miejsce w Urakioto, kiedy pozowałem na scenie, jak cieszyła się publiczność oraz pokaz fajerwerków. To były dobre zdjęcia.

– Ta impreza była wielkim sukcesem. Nieoficjalnie mogę powiedzieć, ze prawie ustalono termin następnej – powiedziała nagle piękna kobieta, która siedziała obok mnie, Yasaka-san.

Od czasu tego incydentu, czasami składała nam wizyty poprzez magiczny krąg, kiedy, jak sama mówiła, miała przerwę w pracy. Dzięki namiętnym spojrzeniom, które mi przesyłała, czułem się podekscytowany, chociaż dziewczyny nie były tym zachwycone... Jednak termin kolejnego występu, zależny był od harmonogramu. Nieoczekiwanie, może być tak, że będę odwiedzał Kioto regularnie. Tak przy okazji, Cao Cao przysłał nam trochę smakołyków, z notatką „Byłem pod waszą opieką w Urakioto, dziękuję”.

...O co chodziło z tym że przepraszał Yasakę-san? Cholera, jest takim szczerym człowiekiem. Wprawdzie należało obgadać sprawę Kioto, zmieniliśmy temat na Ryuuteimaru, AxA.

– Tak przy okazji. Ise, jak się ma Ryuuteimaru? – zapytała Xenovia.

– Och, z tymi rozmiarami nie mogę trzymać go na zewnątrz, więc zostawiłem go w prywatnej przestrzeni – odparłem.

Irina przekrzywiła głowę w zakłopotaniu.

– Nawet jeśli to w porządku to i tak jest to straszne. W końcu ta moc jest poza skalą.

– Jeśli o to chodzi... To jak to ująć, nie jest ona taka wielka – powiedziałem

Mam nadzieję że nie przesadziłem zbytnio.

– Według badań Grigori i Ajuki Belzebuba-sama, zużycie energii, aury, jest niesamowicie wielkie, podczas gdy czas aktywności Ryuuteimaru jest krótki, a on sam nie może się poruszać przez kilka dni. Można to uważać za ryzyko – powiedziała Ravel.

– Cóż, ja sam byłem niesamowicie zmęczony, gdy skorzystałem z jego mocy – dodałem.

Nawet pomimo tego, że minęło kilka dni, nadal czułem się zmęczony.

– I to wszystko? Po użyciu czegoś na tym poziomie?

Xenovia uznała to za „niespodziewane”. To dlatego, gdyż kiedy nabyłem Smoczą Deifikację, były pewne wymagania, którym moje ciało nie mogło sprostać i dlatego przerobiono ją w wersję „Pseudo”. Tak, nad jej wzmocnieniem trzeba było jeszcze popracować. Pewnego dnia przejdę z wersji „Pseudo” do Prawdziwej Smoczej Deifikacji.

– Czyli możemy powiedzieć, że to jest to samo zjawisko, kiedy osiągnąłeś Prawdziwą Królową, prawda? – zapytał Kiba.

– Powiedziano nam, abyśmy nie korzystali z tego zbyt aktywnie. Nie, może raczej należałoby powiedzieć, że ostrzeżono nas przed tym – odparła Ravel.

– Co oznacza, że nie mamy używać tej mocy zbyt aktywnie? – zapytała zmartwionym głosem Asia.

– Otrzymałam już wyjaśnienia w tej sprawie. Najwyraźniej Ryuuteimaru posiada moc, która byłaby w stanie zniszczyć planetę – odparła Rias.

– P-planetę!?

Wszystkich, poza mną i Ravel, zaskoczyły słowa Rias. To było naturalne, prawda?

– Nawet kiedy pokonałem Tartara, Seekvaira-san kazała mi stłumić moc. Ale mimo tego dalej była bardzo potężna, prawda? ...Też sądziłem, że to niebezpieczne. Zniszczenie planety brzmi szalenie, ale czułem że zrozumiałem – powiedziałem.

Zauważyłem to, gdy korzystałem z mocy Ryuuteimaru. To straszne, ale w innym sensie niż Prawdziwa Smocza Deifikacja, gdyż w jej przypadku istniało ryzyko, że ciało nie będzie się w stanie przystosować, ale A×A z Ryuuteimaru też było straszne, gdyż w tym przypadku takie ryzyko było niskie.

– Obecny Ryuuteimaru, A×A, jest zbyt niebezpieczny – powiedziałem.

– Czyżby twoja miłość do piersi osiągnęła wreszcie poziom niszczenia planety...? – powiedziała Xenovia z jękiem.

– Więc to ograniczenie, abyś mógł uwolnić tę moc wtedy, kiedy o tym pomyślisz, zgadza się? – zapytała Rossweisse-san z poważnym wyrazem twarzy.

– Obecnie nie jest w idealnym stanie, więc nie wiem co może się stać... Ale jeśli będę musiał użyć dużej mocy, to sądzę że nie będzie problemu. Dlatego to takie niebezpieczne – oznajmiłem.

Przypuśćmy że można by użyć tak potężnego ataku, że zniszczy planetę... Nie ma mowy, aby coś takiego było łatwo dostępne. Ponieważ to wszystko się skończy….

– Ryuuteimaru dorósł, gdyż przewidział nadchodzące zagrożenia. Tak to w każdym razie wygląda. Ta siła ma być na coś gotowa – powiedziała nagle Ophis.

Irina wyglądała na zmieszaną.

– Jakie nadchodzące zagrożenia? Chodzi o Bogów Piekieł?

– Może raczej o Śakrę i Boga Zniszczenia, Śiwę – powiedziała Xenovia.

– .......

– .......

Rias i Ravel najwyraźniej zamyśliły się nad czymś, gdy usłyszały słowa Ophis. Hej, Ddraig, czy moje obecne ja w parze z Ryuuteimaru może przewyższyć Valiego?

[Jeśli chodzi o surową moc, to już go wyprzedziłeś. Wiesz jednak, że zużycie aury jest zbyt duże, prawda? Póki czegoś z tym nie zrobisz, ta moc jest bezużyteczna. Jeśli przyprze cię do muru, po tym jak twoje ataki nie trafią, a moc AxA wyczerpie się z powodu zużycia wytrzymałości, będzie po tobie.]

Powiedział to tak spokojnie. ...Racja, moja moc była niesamowita, ale niekoniecznie chodziło o to, że te ataki dotrą do niesamowicie szybkiego Valiego. Więc kiedy połączenie z Ryuuteimaru będzie skończone, zostanę pokonany, hmm? ...Być może podczas walki z takim przeciwnikiem jak Vali, Ryuuteimaru nie byłby niczym więcej, niż wielką, ruchomą twierdzą. ...Więc to oznaczało, że nadal było wiele do ulepszenia i wytrenowania, co? Nagle Ddraig roześmiał się.

[Mimo wszystko wygrasz, jeśli zniszczysz całą planetę.]

Ale ja też wtedy zginę, prawda!? Wpadłem taż na pewien pomysł... Zapytałem Belzebuba-sama, czy ta moc mogłaby pomóc Azazelowi-sensei, Sirzechsowi-sama i pozostałym, którzy walczyli w odizolowanej przestrzeni...

– Sądzę że spodziewasz się przełomu? Prawdopodobnie byłbyś w stanie zadać poważne obrażenia Trihexie, jednak jego zdolności regeneracyjne są niezrównane. W końcu Sirzechs brał pod uwagę długoletnią walkę, więc nie sądzę abyś pokonał tego potwora jednym atakiem. Dodatkowo, gdy już trafisz za barierę, nie wrócisz stamtąd, dopóki ten potwór nie zostanie pokonany. Sądzę że to dla ciebie zbyt ryzykowne. Jestem przeciwny temu, aby wysłać cię tam w obecnym stanie.

Wytłumaczył mi to w ten sposób. To były argumenty, z którymi nie mogłem się spierać. Cóż, to i tak nie było zbyt realistyczne, gdyż samo dostanie się do środka wydawało się bardzo trudne. Zmieniliśmy temat na przywódców Królestwa Zmarłych.

– Pokonaliśmy dwóch pierwotnych bogów. Według naszego agenta, sojusz przywódców Piekła niedługo się rozpadnie – streściłem raport, który otrzymałem od starszyzny.

Głównymi przeciwnikami-bogami, którzy pozostali, byli Hades i największy Bóg Zła zaratustryzmu, Aryman. Najwyraźniej staliśmy się głównym tematem w każdej frakcji, po tym jak pokonaliśmy trzech pierwotnych bogów.

– Nasza siła DxD, jako straszak, dalej jest największą siłą bojową wśród frakcji – powiedziała Ravel.

– Jeśli pokonamy Hadesa, nikt nie ośmieli się nam jawnie przeciwstawić – powiedziała Koneko-chan.

...Jednak Belzebub-sama powiedział, że w przyszłości będzie nam potrzeba więcej mocy. Obecna siła DxD nie wystarczy… A więc ExE, hmm? W obliczu zagrożenia, które nadejdzie w przyszłości, Azazel-sensei i Belzebub-sama mieli nadzieję znaleźć transcendentalne istoty, które będą wspierały świat z cienia i mówili o stworzeniu tajnej agencji wywiadowczej, czyli ExE. Prosili, abym wstąpił do niej w przyszłości. Ewentualnie moglibyśmy już zacząć…

– W-właściwie mój...Ród Pendragon najwyraźniej ma prośbę do DxD… – powiedziała nagle Le Fay, kiedy myślałem o tego typu rzeczach.

—! Prośbę? Le Fay? Rias najwyraźniej już coś o tym słyszała.

– Otrzymałam wyjaśnienia z wyprzedzeniem, więc streszczę sprawę krótko; najwyraźniej w brytyjskiej rodzinie królewskiej dzieje się coś niepokojącego. Z tego powodu, cała Brytania pogrążyła się obecnie w chaosie – powiedziała.

Brytyjska rodzina królewska? Dodatkowo Brytania pogrążała się teraz w wewnętrznym chaosie! Powinienem powiedzieć, że naprawdę jest źle, skoro stało się coś, czego nie mogliśmy nawet przewidzieć.

– W wiadomościach nic o tym nie mówili... Czy to oznacza, że to jakieś problemy wewnętrzne? Więc co się stało? – zapytałem.

– Longinusy. Najwyraźniej jeden z pięciu nowych, [Niezrównana Korona Głębin]Tyran Alphecca, pojawił się w brytyjskiej rodzinie królewskiej – odparła Le Fay

[—!]

Wszystkich zaskoczyła ta wiadomość! Niesamowite! Brytyjska rodzina królewska miała nowego Longinusa... Więc to było źródłem chaosu!? Irina też była tym zaskoczona.

– N-niemożliwe! Tata i mama też są w Brytanii! Czy wszystko z nimi w porządku...?

Jej rodzice i na dobrą sprawę dom, były w końcu w Brytanii.

– Są bardziej przerażające wieści. W Anglii dostrzeżono Dwa Niebiańskie Smoki, Białego i Czerwonego – Rias poinformowała nas o czymś jeszcze bardziej szokującym.

[—!?]

Wszyscy włącznie ze mną byli zaskoczeni! Oba Niebiańskie Smoki pojawiły się w Wielkiej Brytanii!?

– Biały i Czerwony!? Zaraz, Ddraig jesteś... tutaj, prawda? – zapytałem.

[Tak, jestem tutaj, Partnerze]

Ddraig mówił w taki sposób, że wszyscy mogli go usłyszeć.

[Nie wiem co dokładnie się wydarzyło, ale po tym co od was słyszałem, wydaje mi się że ktoś podszywa się pode mnie i Albiona.]

...Podszywa, hmm? Czy ma to coś wspólnego z nowym Longinusem? Czyżby przywódcy Piekła maczali w tym swoje brudne paluchy? ...Zmartwieniom nie było końca.

– Teraz do tej misji są zaangażowane parostwa Gremory, Iseia, Sairaorga, a także…. – powiedziała Rias.

Le Fay uniosła rękę.

– My, Drużyna Valiego, też weźmiemy udział. Pierwotnie było to w końcu wezwanie od mojej rodziny.

– Tym razem ja też pojadę, miau – powiedziała Kuroka, która zajadała się słodyczami przywiezionymi z Kioto.

Czyli na następną misję udamy się razem z Valim, Sairaorgiem-san i innymi. Nagle, wśród nas pojawił się ktoś nieoczekiwany. To był Crom Cruach w swoim czarnym płaszczu!

– Crom Cruach! Gdzie się podziewałeś przez cały ten czas? – zapytała Rias.

– Może tym razem i ja dołączę? Te podrabiane Dwa Niebiańskie Smoki wzbudziły moje zainteresowanie – zamiast odpowiedzieć, Crom Cruach powiedział coś takiego.

Ddraig roześmiał się.

[He he, to zdecydowanie do ciebie pasuje.]

Nagle pojawił się też Vali.

– Wygląda na to że wszyscy polują na sobowtórów. Cóż, Albion i ja też zajmiemy się naszym naśladowcą – powiedział odważnie, po czym spojrzał na mnie. – Słyszałem plotki, Hyoudou Isseiu. Wygląda na to, że znów stałeś się silniejszy.

– Jednak nadal nie mogę sobie z tym poradzić, gdyż ta moc jest w innej lidze.

– O czym ty mówisz? Przeciwko tym, którzy się nam sprzeciwiają, wystarczy. Poza tym dla mnie to ekscytujące, że przeznaczony mi przeciwnik staje się silniejszy.

Kiedy rozmawialiśmy w ten sposób, Albion przemówił do Ddraiga:

[Czerwony, kiedy będziemy rozprawiać się z tymi sobowtórami, pokażemy ci naszą nową moc.]

[Hę, Biały, czyż to nie intrygujące?]

Prowadzili między sobą interesującą rozmowę, ale...

– Phis-dono! Lith-dono! Pograjmy w piłkę w ogrodzie!

– Pograjmy, pograjmy.

– Grajmy, grajmy, grajmy.

Urocze postaci Kunou, Ophis i Lilith rzuciły mi się w oczy. Ta trójka jeszcze bardziej pogłębiła swoją przyjaźń. To było takie urocze.

Jednak ta bitwa miała niebezpieczne momenty.… W końcu z pomocą przybyły Ophis i Lilith. Gdyby nie one, to teraz pewnie gnilibyśmy wszyscy w Otchłani. Taki był poziom tej walki i zagrożenia. Każda frakcja uważała Hadesa i pozostałych za niebezpiecznych i była zdania, że należy ich pokonać, więc zapowiadało się, że czeka nas decydująca bitwa z przywódcami Piekieł. Jeśli jednak jej poziom będzie większy niż z Tartarem... to czy smocze siostry pojawią się ponownie na polu walki i tym razem będą walczyły na poważnie? Nie, tego chciałem uniknąć. To nie powinno się stać. Ophis i Lilith... Muszą żyć w pokoju. Nie dlatego jednak, że ich moc była najsilniejsza, a dlatego, gdyż należały do mojej rodziny i pragnąłem, aby cieszyły się pokojem. Nie chciałem, aby jacyś źli ludzie ponownie użyli ich mocy. W końcu Brygada Chaosu i Qlippoth ciągle jej nadużywali.

Aby ponownie do tego nie dopuścić, myślałem aby porządnie opanować Smoczą Deifikację, Diabolicznego Smoka i AxA , które otrzymałem. .

Koniec Gry[edit]

Wiadomości o klęsce Boga Ciemności Ereba i Boga Otchłani Tartara, dotarły do bazy przywódców Piekła, umieszczonej na najniższym poziomie Piekieł, w Kokytos. Ereb, któremu towarzyszyły sztuczne diabły, Sonneillon i Gressil, oraz Tartar, zostali pokonani i pojmani, a ich cele udaremnione.

Z ogromnego monitora, znajdującego się przed oczami Hadesa, rozległ się głos:

– Wygląda na to, że mocno ci się dostało.

Głos był zniekształcony. Obrazu na monitorze też nie było. Można było usłyszeć tylko głos, który należał do... osoby należącej do jednego z sześciu rodów, które poprzednio były blisko Maou Lucyfera, Rodu Nebiros. Mimo tego nawet sam Hades nie wiedział, czy był to ktoś spokrewniony z tą rodziną, czy powiązany z nią naukowiec. Rozmawiali między sobą o ewentualnych konsekwencjach.

– Ostatecznie DxD może też zacisnąć swoje kły na tobie – odparł Hades.

– Ha ha ha – z monitora rozszedł się pogardliwy śmiech, po czym Nebiros kontynuował. – To niegrzeczne. Satanael-dono, Shalba-sama i Rizevim-sama mówili to samo, a my zawsze odpowiadaliśmy im w taki sam sposób; nawet jeśli wezmą nas na cel, to my i tak zwiejemy gdzie pieprz rośnie, a nawet jeśli nas dopadną, to powiemy im wszystko o czym chcą wiedzieć i spróbujemy uniknąć walki na tyle, na ile to możliwe. W każdym razie to czy uda im się nas dopaść czy nie, to już inna historia.

– Wydajesz się być taki spokojny.

– Od samego początku nie okazywaliśmy im wrogości, a tylko wykonywaliśmy rozkazy ludzi, którzy uważali ich za wrogów – odparł spokojnie Nebiros.

– To opinia naukowca, ale oni mogą myśleć zupełnie inaczej.

– Nawet jeśli, to my, w przeciwieństwie do was, nie myślimy aby otwarcie działać przeciwko nim. Dla tych, którzy żyją na tym świecie, DxD to przerażające istoty.

– ........

To było jasne, że przez „was”, chodziło im o Satanaela, który był zamieszany w stworzenie Brygady Chaosu, Shalbę, który był centralną postacią Frakcji Dawnych Maou, Rizevima, który przewodził Qlippothowi, no i oczywiście Hadesa, który szefował Królestwu Zmarłych (Piekłu).

– Życzę ci szczęścia – powiedział Nebiros, po czym rozłączył się.

Hades ponownie zamyślił się nad incydentem, który miał właśnie miejsce, bitwie w Kioto. Nawet jeśli lekceważyli współpracę, to obaj byli pierwotnymi bogami, którzy stanęli u jego boku. Nie było nic więcej do powiedzenia na temat DxD, które ich pokonało. Co więcej, Ophis też się pojawiła? Ucieleśnienie wieczności, które dotąd gdzieś się ukrywało, teraz wyszło na światło dzienne i jeszcze stanęło u boku DxD… Dodatkowo, moc Sekiryuuteia została jeszcze wzmocniona, dzięki czemu pokonali Tartara.

Więc ten świat nie jest dla nas, a dla nich?

Taka myśl pojawiła się w sercu Hadesa. Nie, już wcześniej miewał takie myśli. Ponieważ było kilku bogów, którzy mieli takie same zamiary jak on, myślał że wystarczą z nadmiarem, aby chronić świat lepiej niż DxD.

– Mogą mieć pomoc bogów z różnych mitologii i Ophis, ale wygląda na to, że wzrost mocy posiadaczy Longinusów jest poza wszelkim wyobrażeniem – powiedziała istota siedząca przy okrągłym stole, emanując kruczoczarną aurą z chaotycznym odcieniem, Bóg Zła zaratrustryzmu, Aryman.

Chodzi o to że DxD, a także agenci różnych frakcji, weszli do Królestwa Zmarłych i prawie uzyskali nad nim kontrolę. To kwestia czasu, gdy tu przybędą.

– W takim razie…. – zaczął Hades. – Następnym razem wykonam mój ruch.

– Bardzo dobrze. Dlaczego więc nie miałbym trwać przy tobie do końca – powiedział Aryman.

– Och, więc i ja pójdę – powiedział nagle ktoś, kiedy obaj bogowie zawarli porozumienie.

Tym kimś okazała się być Verrine, która pojawiła się na monitorze przeznaczonym do raportowania. Była istotą transcendentalnej klasy, którą stworzono dzięki matce diabłów, Lilith.

– Verrine, nie będę miał nic przeciwko, jeśli nie będziesz się do tego mieszała – powiedział Hades.

Verrine uśmiechnęła się kwaśno, kiedy to usłyszała.

– Przyłączę się. W każdym razie nie będziemy mogli więcej brać udziału w turnieju. Poza tym chcę walczyć z oboma Niebiańskimi Smokami, które tak fascynują Balberitha... a zwłaszcza Sekiryuutei. Jeśli jest niewiarygodnie silny w walce z kobietami, to chcę wiedzieć jak daleko mogę się posunąć.

– W takim razie rób jak chcesz. I oczywiście masz podążać za wyżej wymienionym obiektem.

– Rozumie się.

Zaraz potem Verrine rozłączyła się.

Bitwa pomiędzy przywódcami Piekła, Hadesem i antyterrorystyczną drużyną DxD, osiągnęła finałową fazę. Tak więc decydująca bitwa pomiędzy nim będzie się nazywała Katastrofą Piekieł i będzie się o niej mówić razem z atakiem gigantycznych potworów i wojną ze Smokami Zła.

Spotkanie VIP-ów[edit]

Kiedy bitwa z pierwotnymi bogami, Erebem i Tartarem dobiegła końca, Ajuka Belzebub zameldował o wszystkim byłemu Naczelnikowi upadłych aniołów, Azazelowi, który walczył w odizolowanej przestrzeni z Bestią Apokalipsy, 666.

– Rozumiem, więc DxD pokonało Ereba i Tartara, hmm – odpowiedział Azazel poprzez magiczny krąg.

Bitwa z 666 toczyła się na zmiany, a obecnie Azazel powierzył walkę innym i sam zrobił sobie przerwę.

– Sądzę więc że bitwa z tym staruchem-szkieletorem jest coraz bliżej – powiedział Azazel, popijając wodę.

– Tak, skoro Ereb i Tartar zostali pokonani wraz z Nyks, to nie byłoby niczym dziwnym, gdyby sam Hades zaatakował – odparł Ajuka.

Sojusz władców Piekła utracił większość bogów, którzy go tworzyli. Pomimo tego, że ich motywy były zbieżne i zgadzały się ze ze sobą, wielu spośród nich było zadufanymi w sobie egoistami. W końcu postanowili zrobić wszystko po swojemu i zaatakowali DxD, ale zostali zmiażdżeni… Nie, Hades, który był powiązany z Olimpem, prawdopodobnie rozważał takie rzeczy. Od samego początku nie sądził, że będzie w stanie zwyciężyć bogów. Po prostu pomyślał że będzie dobrze, jeśli DxD i posiadacze Longinusów, których uważał za niebezpiecznych, otrzymają cios... Tak stwierdził Ajuka. Azazel zmienił jednak temat.

– Wzrost Ryuuteimaru… jaką masz hipotezę na ten temat?

Najwyraźniej Azazel był bardzo zainteresowany informacjami które do niego dotarły, na temat transformacji chowańca Hyoudou Issea, Ryuuteimaru.

– Tylko jedno jest jasne. To była raczej ślepa uliczka. Jeśli jest coś takiego jak wola skidblandira, to oznacza to, że pamięta incydent sprzed bitwy z Qlippothem – powiedział Ajuka.

– Ha….. – odparł Azazel. – …Nawet jeśli wymazaliśmy wszystkim pamięć i nakłoniliśmy do milczenia… Rozumiem, nie wzięliśmy pod uwagę tej możliwości.

– Tak, sądzę że ma to związek przyczynowy z tym, co teraz próbuje się wydarzyć za kulisami.

Na tablecie Ajuki wyświetliły się pewne materiały. Przedstawiały one tajemnicze srebrne istoty, podobne do ZFŻ-ów. Azazel zmarszczył brwi.

– Efekt motyla. Nieważne jakbyś się starał, historia zakręci koło i wróci na swoje tory, niczym uderzenie skrzydeł motyla, hmm… – powiedział, po czym wziął głęboki wdech. – Wysłałem ci to, co uważam za metodę kontrolowania Ryuuteimaru. Co o tym myślisz?

– Tak, to interesujący pomysł. Pożyczyć moc od pierwotnego boga – powiedział Ajuka, gdy przeczytał informacje, które wyświetliły się na jego tablecie.

– Tak, pożyczymy moc od pierwotnego, olimpijskiego boga, Erosa, który rządził miłością oraz seksem i zrobimy z niej źródło mocy. Nazwę to Napędem Erosa – odparł Azazel.

Ajuka był pod wrażeniem, jak dobrze pasowało to do Hyoudou Isseia. W końcu były Naczelnik Azazel, był najlepszym mentorem Sekiryuuteia. Stworzenie Napędu Erosa, jako źródła mocy do kontrolowania Ryuuteimaru, zostało postanowione.

– Mam też dobre wieści, co do Hyoudou Isseia-kun. Trwają rozmowy na temat jego awansu na diabła klasy ostatecznej – powiedział Ajuka.

– …Rozumiem, więc doszło i do tego, hmm.

Nawet jeśli Azazela zaskoczyły te słowa, to na jego twarzy pojawiło się zrozumienie.

– Oczywiście, w końcu po swoim awansie zwyciężył w wielu meczach, zwłaszcza z nowym przywódcą Północy, Widarem, a nawet pokonał pierwotnych bogów, takich jak Nyx, Ereb, a także Boga Otchłani, Tartara. Dotąd nigdy nie było diabła, który pokonałby tylu przeciwników boskiej klasy. Prawdę mówiąc pojawiają się opinie, że nawet klasa ostateczna to dla niego za mało – wyjaśnił Ajuka.

– Czy pozostali też mają zostać awansowani?

– Tak, prawie wszyscy członkowie parostw Gremory i Hyoudou Isseia, a także diabły i anioły powiązani z DxD powinni zostać awansowani.

– Sądzę że powinno się ustanowić jakieś odznaczenie. Coś w rodzaju Medalu Oppai Smoka – mruknął Azazel.

– Patrząc na to co się dzieje, to niewykluczone że w końcu do tego dojdzie – odparł Ajuka z uśmiechem. .

Posłowie[edit]

Ile to już czasu minęło? Jestem Ishibumi Ichiei. Dawno nie pisałem nic o głównej fabule od czasu tomu „Shin 2”.

Pisałem o mojej obecnej sytuacji w posłowiu tomu „DX5”. Wiem że niektórzy czytelnicy czytają tylko główną historię, więc ponownie ją kontynuowałem. Osoby które wiedzą o co chodzi, mogą pominąć tą część.

Widzicie, z powodu nawału pracy w roku 2018, byłem w bardzo złym stanie, kiedy pisałem tom „Shin 2”. Potem mój stan pogorszył się podczas podróży służbowej i trafiłem prosto do szpitala. Byłem chory z przepracowania.

Obecnie leczę nadciśnienie i przepuklinę kręgosłupa szyjnego.

Przez pewien czas miałem poważnie podniesione ciśnienie krwi, cierpiałem na bóle głowy, kołatanie serca, bezsenność, a także bóle szyi i ramion oraz drętwienie rąk.

Obecnie jestem w trakcie leczenia i odpoczynku. Jestem też poddawany regularnym badaniom w szpitalu. Przeszedłem przez najcięższy etap, ale z moim zdrowiem dalej jest raz lepiej, a raz gorzej.

Ponieważ moja fizyczna wytrzymałość też się zmniejszyła, spowalniam moje pisanie i dostosowuję przyszły grafik.

Tak to właśnie wygląda i zapewne to zaskakujące wieści dla tych, którzy czytają tylko główną historię.

Tym razem, ze względu na kiepską kondycję fizyczną, skupiłem się tylko na wydarzeniach w życiu codziennym, zamiast pisać o Turnieju. To dlatego, gdyż moja chęć do pisania scen akcji spadła, wraz z utratą mojej kondycji fizycznej.

Początek tego tomu opowiada o wydarzeniach z poprzedniego i przedstawia to, co miało miejsce w meczu pomiędzy Isseiem i Rias. W innych tomach DX napiszę zapewne więcej o meczach Frakcji Bohaterów i Slash Doga. Ludzie którzy tego wypatrują, będą musieli poczekać jeszcze trochę. W głównej historii chcę też napisać więcej o meczach Valiego…. Ale sądzę że będzie to zależało od stanu mojego zdrowia.

A teraz trochę wyjaśnień na temat tomu „Shin 3”.

Ddraig kontra Crom Cruach

Po pierwsze, walka pomiędzy Ddraigiem i Crom Cruachem. To dodatek, którego nie mogłem zakończyć ostatnim razem, ponieważ byłem wyczerpany z powodu mojego słabego zdrowia i kondycji fizycznej. Byłbym szczęśliwy, gdybyście przeczytali to jako część tomu drugiego.

Ryuuteimaru i Apokaliptyczna Odpowiedź OrężaA×A!

Myślę że wszyscy zauważyli, że pierwowzorem A×A był Gundam GP03 Dendrobrium.

Sądzę że w moim pokoleniu ostatecznym wzrostem mocy byłoby połączenie się z olbrzymią bronią. A raczej wzrost mocy Iseia jest powiązany z Gundamem lub Kamen Riderem.

Pierwotnie A×A miał się pojawić już w tomie drugim, ale ze względu na mój stan zdrowia okazało się to niemożliwe, więc spróbowałem to zrobić teraz. Ale biorąc pod uwagę okoliczności, większy pożytek z tej mocy był w obecnym tomie, niż poprzednim.

Właściwie Ryuuteimaru nadal ma ukryte bronie. Od teraz będzie się pojawiał coraz częściej, więc wypatrujcie tego, proszę. Szczerze mówiąc, ze swoją siłą ognia i obroną, jest jedną z najsilniejszych klas w całej serii, a jeśli Ise osiągnie Prawdziwą Smoczą Deifikację (+ Napęd Erosa dla A×A)…. Z pewnością wydarzy się coś niesamowitego.

Bóg Otchłani Tartar z pewnością był bardzo silny i potrafił poradzić sobie ze wszystkimi naraz: Iseiem i pozostałymi (włącznie z Cao Cao i Tobio), ale nie mógł zwyciężyć z mocą A×A + pomocą smoczych sióstr.

Matka i córka kyuubi

Pisanie o Yasace-san było niesamowicie zabawne. Tak jak myślałem, piękne i dojrzałe kobiety z pewnością są wspaniałe. Dodatkowo sam je lubię. Mam nadzieję że stanie się to popularne.

Kunou zachwyciła mnie swoją odwagą. Kiedy zastanawiałem się, jakim typem postaci mogłaby być, pomyślałem, że radosnym i odważnym, więc tego się trzymałem. Wspaniale też było pisać o jej przyjaźni z Ophis i Lilith. Zamiast poświęcić ten tom całkowicie Kunou, to sądzę że poświeciłem go matce i córce.

Frakcja Bohaterówn, Cao Cao i Slash Dog

Tym razem Cao Cao i pozostali także zabłysnęli z powodu wydarzeń z tomu dziewiątego, kiedy, jak pamiętacie, pojawili się po raz pierwszy. Zastanawiam się, czy wszystkim się to podoba.

Ponadto, Łamacz Ładu Cao Cao jest powiązany z jego talentami, a jako autor stwierdzam, że jest bardzo silny. Pierwotnie sądziłem, że był to przeciwnik którego Isei nie byłby w stanie pokonać w Trybie Prawdziwej Królowej, w tomie dwunastym. Prawdziwa moc Cao Cao (nowa technika o której wspominał) wyjdzie na jaw w przyszłości.

Wprawdzie nadal mam dużo do napisania na temat Tobia i głębi Strony Otchłani jego Łamacza Ładu, to pojawi się to dopiero w przyszłych tomach D×D Shin i SLASH DØGA.

Diabły które urodziła matka diabłów, Lilith.

Ostatnim, a także tym razem, skontrastowałem między sobą Balberitha, Gressila i Sonneillona. Pisanie o tym, jak Balberith dorasta (?) jest niesamowicie zabawne. Byłem zaskoczony, że postać zmierza w innym kierunku, niż zakładano, ale dostojność pierwszego pojawienia się, zniknęła.

Co stanie się z Balberithem i Verrine, gdy spadną na nich konsekwencje czynów Gressila i Sonneiliona? Proszę, czekajcie cierpliwie na ich losy.

Różne inne sprawy

Zabawnie było pisać o obecnych grupach drugoklasistów (Koneko, Ravel i pozostali). Zastanawiam się, czy udało mi się naświetlić stronę, której Ise i inni nie mają. Ise i Xenovia w końcu trochę dorośli, natomiast Nimura Ruruko wymknęła się spod kontroli.

Tym razem nie miałem czasu dla Sajiego, który walczył u boku wszystkich w tomie dziewiątym. Także tym razem także nie było miejsca dla szkolnej grupy wycieczkowej, która nie była zaangażowana w występy „Oppai Smoka”. Sajiemu i Sonie dam szansę zabłysnąć następnym razem.

Dziękuję wszystkim. Miyama Zero-Sama i T-sama, tym razem też byłem pod waszą opieką. Przepraszam, że zawracałem wam głowę moim stanem zdrowia.

Następny tom, Shin 4, będzie poświęcony Le Fay i trochę Irinie. Zamierzam też zakończyć walkę z przymierzem bogów Piekieł. Wszyscy czekali na to dwa, albo i trzy lata, więc rozstrzygnijmy to teraz. Vali, Sairaorg i Crom Cruach także wezmą udział.

Czekajcie do następnego tomu, aby dowiedzieć się więcej o tajemniczej istocie, która pojawiła się w ostatnim rozdziale tomu Shin 2.

Drużyna DxD ma moc, która wydaje się być największym straszakiem dla wszelkiego zła na świecie. Czego oczekujecie po walce z Hadesem? Tom czwarty będzie pełen szokujących wydarzeń, więc wyczekujcie go proszę.

Ze względu na mój stan zdrowia, premiera nowego tomu zajmie trochę czasu, ale tomy czwarte DxD Shin oraz SLASH DØGA z pewnością się ukażą, więc mam nadzieję że nadal będziecie mnie wspierać w przyszłości.

Odnośniki tłumacza[edit]

  1. Chodzi o coś (takiego)
  2. Tengu (jap. 天狗, "niebiańskie psy") – mityczne istoty, występujące w japońskim folklorze, sztuce, teatrze i literaturze.
  3. Kioto pełniło funkcję stolicy Japonii do roku 1868.
  4. Matcha to japońska, sproszkowana zielona herbata, używana w ceremonii picia herbaty cha-no-yu oraz jako dodatek do potraw, np. makaronu soba, ciast, lodów.
  5. Tradycyjny japoński deser.
  6. To zjawisko meteorologiczne, w którym deszcz pada, gdy świeci słońce.
  7. Sandan-zuki oznacza trójstopniowe pchnięcie i była to popisowa technika Okity Soujiego, polegająca na zadaniu ciosów w szyję oraz lewe i prawe ramię.
  8. Ksitigarbha to jeden z najważniejszych bodhisattwów w buddyzmie mahajana.
  9. Jizo to japoński odpowiednik bodhisattwy Ksitigarbha i drugie co do popularności bóstwo buddyjskie w Japonii. Kaplice mu poświęcone i jego posągi są rozsiane po całym kraju. Japończycy czczą go jako patrona noworodków i dzieci nienarodzonych, pielgrzymów i kobiet w ciąży. Jego posągom przypisuje się nierzadko magiczną właściwość (np. odnajdowanie zagubionych rzeczy, spełnianie życzeń). Elementem jego kultu jest ubieranie posągów w czerwone peleryny i nakrycia głowy, na znak, że pragną opiekować się bóstwem.
  10. Oyakodo to potrawa, z kurczakiem jajkiem i ryżem. Nazwa dania pochodzi od słów: oya (czyli rodzic – w tym kontekście to kurczak), ko (dziecko – w tym kontekście to jajko) i donburi czyli po prostu generalne określenie na japońskie danie z ryżem serwowane w misce. W przenośni to też gatunek mangi/anime, w których bohater ma miłosne relacje z dziewczyną i jej matką.
  11. Po łacinie oznacza to Głowę Meduzy.
  12. W religii shintō, shimenawa yo święta lina, sznur spleciony lewoskrętnie ze słomy ryżowej, którego zadaniem jest wskazanie miejsc obecności bogów, zaznaczanie granic świętych, czczonych miejsc, ochrona chramów


Wróć do strony głównej Rozpocznij czytanie