High School DxD - Tom 11 - rozdzial 4

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Żywot 4: Jako Niebiański Smok[edit]

Część 1[edit]

Wyjrzałem przez okno hotelowego pokoju.

Spoglądali na nas przerażający goście w czarnych płachtach.

…Nie byłem w stanie zobaczyć ich twarzy, ponieważ były skryte pod kapturami. Jedynie ich oczy błyszczały. Chęcią zabójstwa. Wrogością. I jeszcze jedno – każdy z nich dzierżył dużą kosę, na której znajdowały się niezbyt przyjemne rzeczy: czaszki i łapy potworów. Już na sam widok ich kos można było powiedzieć, że nie wróżyli niczego dobrego.

Ponurzy Żniwiarze. Właśnie z nimi zadawał się Hades, Bóg Umarłych. I to właśnie oni próbowali nas atakować, udzielając pomocy Frakcji Bohaterów w tej sztucznej przestrzeni. Bez względu na wszystko Hades działał ponad swoje kompetencje.

…Po co przysłał tutaj swoje wojska? No cóż, nie było sensu, żebym zagłębiał się w te polityczne sprawy. Teraz ważne było, aby znaleźć stąd wyjście. Wyglądało na to, że były trzy sposoby na ucieczkę ze sztucznej przestrzeni. Sensei nam to objaśnił:

– Są trzy sposoby. Pierwszy z nich to taki, by osoba podtrzymująca wymiar, w tym przypadku Georg, sam go rozwiązał. Miało to miejsce w Kioto. Drugi polega na tym, by wejść w niego i wyjść na siłę. Zrobili tak Le Fay, pierwszy Sun Wukong i Yu-long. Jak już kiedyś mówiłem, jest to prawie niemożliwe, chyba że jest się doświadczonym magiem. Sama Le Fay może dokonać tego tylko raz, biorąc ze sobą ograniczoną ilość osób. Niemożliwe byłoby wkroczenie do wymiaru trzeci raz, używając techniki Le Fay. …Georg musiał w tej chwili wzmocnić barierę jeszcze bardziej.

Również ilość osób zdolnych do podjęcia natychmiastowej walki była ograniczona. Zgodnie z tym wytłumaczeniem na zewnątrz udają się Irina, by wezwać pomoc, oraz Xenovia, która będzie ją chroniła. No i trzecim sposobem na wydostanie się…

– Ostatni jest prosty i jasny. Należy pokonać osobę podtrzymującą wymiar albo centralny punkt podtrzymujący barierę. Gdy porwano Asię, Ise zniszczył tamto urządzenie, które robiło właśnie za taki punkt.

Było to łatwe i klarowne do zrozumienia! Zatem oznaczało to, że wymiar zapadłby się, gdybyśmy zniszczyli taki kluczowy element bariery! Problem jednak było zlokalizowanie go. Kiedy Asia została porwana, była przymocowana właśnie do takiego elementu. Gdy zniszczyłem tamto urządzenie, bariera wokół nas puściła.

Zdawało się, że Kuroka używała senjutsu, a Le Fay swojej magii do zlokalizowania tego elementu. Położyły na podłodze kawałek papieru i rozłożyły obok niego plan hotelu. Położyły na nim kilka bloczków (kształtem przypominały człowieka, a także zwierzę, gdy papier był zgięty) i najwyraźniej miały zamiar stworzyć z nich „oko[1]”.

…Zaczęły pisać na planie diabelskimi znakami oraz wypowiadać zagadkowe słowa, a także rozsypywać tajemniczy proch, by zakończyć zaklęcie.

Mimo że na nie patrzyłem, nie byłem w stanie zrozumieć, co tak naprawdę robią. Rias i Akeno-san przyglądały się im z zainteresowaniem… Le Fay, zamykając oczy, zbliżyła swoje ręce do planu. Utworzony wcześniej żuraw zaczął się trząść i skakać, diabelskie znaki świecić, a proch ruszać się, tworząc nieznany mi symbol.

– Jeden jest na parkingu – powiedziała Le Fay. – Drugi na dachu. I jeszcze jeden na drugim piętrze na korytarzu. W sumie znalazłam trzy urządzenia podtrzymujące barierę. Mają kształt węża… Nie. Posąg Uroborosa zjadającego własny ogon.

Sensei otrzymał od niej kartkę papieru, na którym widniał obrazek przedstawiający ten posąg. Statua węża zjadającego własny ogon – miała ona kolisty kształt.

– Więc musimy zniszczyć urządzenia, które są statuetkami Uroborosa – powiedział Sensei. – I są trzy. Wygląda to na trudną robotę. Ta sztuczna przestrzeń została stworzona specjalnie po to, by Ophis pozostała w niej. Dla normalnej Ophis nie powinno to stanowić żadnego wyzwania. Georg musiał stworzyć ten wymiar, wiedząc, że zabranie części mocy Ophis jest w planie. Le Fay – zwrócił się do niej – co z tymi urządzeniami? Przybyło Żniwiarzy?

– Już się robi, Naczelniku – odpowiedziała. – Przy urządzeniach zebrali się Ponurzy Żniwiarze. Co więcej, są wszędzie poza tym piętrem. Nawet na korytarzach… Wygląda na to, że jest ich najwięcej na parkingu. Cao Cao-sama opuścił już to miejsce, ale przybył za niego Zygfryd-sama. Na parkingu znajduje się również Georg-sama.

– Azazel – powiedziała Rias – robimy według planu.

– Ta – skinął głową. – Rany, naprawdę wpadłaś na zdumiewający pomysł. Ise, wiesz, że twoja ukochana rozumie cię jak nikt inny? – powiedział Sensei z gorzkim uśmiechem. Rias również zdawała się być pewna siebie.

…Co? Miałem coś zrobić? Myślałem, że rozdzielimy się na dwie grupy: jedna pójdzie na górę, a druga na dół. Potem zniszczyć te urządzenia i spotkać się, by stawić wspólnie czoła ostatniemu starciu… Miałem wątpliwości, jednak Akeno-san wyszeptała do mojego ucha:

– Prawdę mówiąc…

Tak, tak. Do mojego ucha docierały szczegóły na temat planu Rias.

…………

……C…Co……!

– Naprawdę to coś niesamowitego!

Tylko te słowa opuściły moje usta! A to dlatego, że było to coś wspaniałego! To naprawdę zdumiewające, że wpadła na sposób użycia mojego potencjału w takiej sytuacji! Nawet ja nigdy o takim czymś nie myślałem! A-ale wyglądało na to, że nie było to dla mnie nic trudnego! Dam radę! Kaaa! Kochana przeze mnie kobieta z pewnością jest wspaniała! Spojrzałem na nią z podziwem.

Sensei położył dłoń na moim ramieniu.

– No cóż, na pewno jest niesamowity. Jednak Rias wpadła na coś takiego, dlatego że szaleje na twoim punkcie. Sposób obmyślania strategii całkiem odmienny niż w przypadku Sony.

Mimo wszystko wciąż było to coś wspaniałego! Właśnie takiego czegoś należało się spodziewać po Rias Gremory! Po osobie numer jeden na kandydatkę na moją pannę młodą!

– To teraz chodźcie tutaj. – Rias zebrała wszystkich po środku pokoju. Skupiliśmy na niej nasz wzrok. Powiedziała z uśmiechem pełnym pewności siebie: – Zatem, moi drodzy podwładni! Pora opuścić to miejsce. Objaśnię wam teraz plan!

I tak plan ucieczki z tej sztucznej przestrzeni zaczął być wcielany w życie!


Wnętrze hotelu, na piętrze pokrytym barierą Le Fay.

Stałem na korytarzu wewnątrz bariery. Obok mnie była Koneko-chan w trybie nekomaty. Siedziała w tradycyjny japoński sposób z zamkniętymi oczyma. Le Fay, Irina i Xenovia były w pokoju obok. Przygotowywały magiczny krąg, który ma posłużyć im do ucieczki. Drzwi tego pomieszczenia były otwarte i pozostali również się w nim znajdowali. Także Kuroka, która nadal była wycieńczona, oraz Vali, nienadający się do walki. Wszyscy wyszli już z pokoju, w którym omawialiśmy plan, i stali przy oknie, spoglądając na parking.

Bariera wokół tego piętra nie wytrzyma długo. Ponurzy Żniwiarze zaczęli niszczyć jej część znajdującą się na schodach przeciwpożarowych. Wyglądało na to, że to samo działo się z nią przy oknach każdego z pokojów. Zza zaciągniętych zasłon, za którymi wszyscy się chowali, dało się dostrzec Ponurych, żywo używających swoich kos. Oznaczało to tyle, że do niczego nie dojdziemy dopóty, dopóki pierwsi nie wykonamy ruchu.

Wszedłem w stan Łamacza Ładu, przywdziewając zbroję. Teraz plan rozpocznie się wraz z ukończeniem magicznego kręgu Le Fay.

Koneko-chan, mająca zamknięte oczy, by znaleźć „pewną” rzecz, wstała. Wskazała parę miejsc na suficie.

– …Senpai. Tu oraz tam.

– Zrozumiano. – Skinąłem głową. Widząc, że chce wejść do innego pokoju, pociągnąłem ją za rękę.

Koneko-chan wybiegła wcześniej z pokoju, gdzie leżała Kuroka. Wyglądało na to, że sprzeczała się z Ravel, która za nią poszła, i przez to wróciła pokrzepiona. W takich sytuacjach jestem wdzięczny za obecność Ravel. Ważne jest mieć towarzyszy, z którymi można zwyczajnie się pokłócić.

Jednak musiałem jej to powiedzieć.

– Koneko-chan – zacząłem. – Również uważam, że Kuroka jest złą osobą. Jestem w stanie zrozumieć, że pragnęła mocy i jest zauroczona senjutsu. Nie ma mowy, żeby była dobra, jeśli sama dała się wciągnąć w szeregi terrorystów. Jednakże… – popatrzyłem w kierunku Kuroki. Zdawała się nas nie zauważyć. – Jednakże myślę też, że mimo wszystko jest twoją siostrą, Koneko-chan. Jest bezpańskim kotem i złą kobietą, która lubi psocić, ale to twoja rodzina.

– …Przeszłam z jej powodu przez wiele złego.

Bez względu na powód świat diabłów jest surowy względem tych, którzy stają się wygnańcami, zabijając własnego pana. To również odnosiło się do ich rodziny. Na Koneko-chan spadło brzemię zbrodni popełnionej przez jej siostrę, która stała się wygnańcem, a jej serce prawie pękło z rozpaczy… Musiało to być bolesne.

– …Żywię do niej urazę. …Nienawidzę jej. …Jednak ocaliła mnie niedawno. – W tym momencie w jej oczach pojawiła się powaga. – Myślę, by zaufać jej na tę chwilę. Przynajmniej dopóki stąd nie wyjdziemy.

……! Doznałem szoku na te niespodziewane słowa. …O rany. Wyglądało na to, że nie ma sensu, bym ją pocieszał. Ta dziewczyna stała się silniejsza. Spoglądała teraz w przyszłość z głową uniesioną do góry.

– To już wystarczy. Jeżeli Kuroka zrobi ci coś złego, powiedz mi. Ja już jej dam. – Powiedziawszy to, pogłaskałem Koneko-chan po głowie. Przytuliła się do mnie.

– ……Stałam się silniejsza dzięki tobie, Senpai. Gya-kun również. Dlatego właśnie myślę, by stać się silniejsza…

– Dasz radę. Nawet ja dałem. Staniesz się silniejsza w mig.

– …Kocham cię, Senpai. …Nawet mając przed sobą Buchou. Nawet i Asię-senpai i Akeno-senpai, to z całą pewnością nadrobię te starty… Dlatego – spojrzała bezpośrednio na mnie – uczyń mnie swoją panną młodą, kiedy dorosnę.

– Co!? Oświadczyłaś się mu!?

Zanim ja nawet mogłem zostać zaskoczony jej słowami, Rias, Asia, Akeno-san, Xenovia, Irina i Ravel przeraziły się! Oiiii! Słuchałyście, udając, że nie słuchacie!? Zaraz, panną młodą!? Panną młodą, powiadasz!? Nigdy nie spodziewałem się, że Koneko-chan mi się oświadczy! Jednak byłem w stanie zrozumieć uczucia tej dziewczyny, która pomogła mi przed starciem z Baelem. Nie było mowy, żebym temu nie podołał! Miej jaja! Właśnie teraz musiałem pokazać, że jestem twardy!

– Jeżeli zarówno ty, jak i twoje cycuszki urośniecie… Będę szczęśliwy!

Po tej szczerej rozmowie byłem w stanie powiedzieć tylko to! Uwaaaaah! Jak mogło do tej dojść!? Koneko-chan powiedziała coś bardzo ważnego, ale ja nie mogłem normalnie odpowiedzieć! Ty i twoje cycuszki urośniecie. To po prostu molestowanie seksualne!

W głębi siebie bardzo żałowałem, jednak Koneko-chan skinęła stanowczo głową.

– …Zrozumiałam – powiedziała. – Będę piła dużo mleka. Poczekaj na mnie, Senpai. Będę miała takie piersi, które będą stały na równi z piersiami Nee-sama, by tylko zostać twoją panną młodą.

Wyglądało na to, że nie miała nic przeciwko, i sama była pełna zapału. ………Cz-czy to w porządku? H-hmmmm, zastawiam się, czy pokazałem, że jestem twardy? Zupełnie nie miałem pojęcia!

– Czar gotowy.

Podczas naszej scenki Le Fay ogłosiła koniec przygotowań magicznego kręgu. Pod stopami Le Fay, Iriny i Xenovii świecił magiczny krąg. Nie było na nim diabelskich znaków, ale za to znajdowały się znaki pisma magów. W ten sposób ich trójka mogła opuścić to miejsce. Nawet jeśli stąd wyjdą, to będą miały na ogonie pogoń Frakcji Bohaterów. Ale z Le Fay przy boku powinny dać radę.

Koneko-chan również zbliżyła się do okna i wreszcie rozpoczęło się realizowanie planu. Spojrzałem na Rias, która również na mnie spoglądnęła i kiwnęła głową. Sygnał na rozpoczęcie. Zmieniłem pionek wewnątrz siebie i promowałem! Będę promował na Gońca Trójzębu!

– Promocja na Walijskiego Gońca Niszczyciela!

[Tryb Niszczycielskiego Kła!!!]

Na moich plecach zaczęła gromadzić się aura, która formowała się w plecak tworzący działa. Działo na każdym z moich ramion! Jedno wycelowałem w górę, a drugie w dół – tak, jak powiedziała mi wcześniej Rias! Koneko-chan użyła senjutsu do zlokalizowania Ponurych Żniwiarzy na dachu i na drugim piętrze, więc wiedziałem, gdzie się znajdowali. Krzyknąłem w stronę moich towarzyszy:

– Jedziemy z tym!

Nasz plan, który zakładał użycie obu dział mojego Gońca Trójzębu, skierowanych do góry i na dół! Urządzenia znajdowały się na dachu, drugim piętrze i parkingu. Zniszczenie tych dwóch pierwszych, a potem spotkanie na parkingu zajęłyby zbyt wiele czasu. Poza tym wróg może się tego spodziewać.

Zatem powinniśmy wspólnie je zniszczyć wraz z rozpoczęciem planu! Jeżeli wyceluję w miejsce, gdzie jest pełno Ponurych Żniwiarzy, to będziemy mogli pokonać ich i jednocześnie zniszczyć urządzenia! – Dalej, Ddraigu! Naszym celem są urządzenia podtrzymujące tę barierę oraz Ponurzy Żniwiarze dookoła nich! Pokonamy ich wszystkich od razu!

[Ta!]

DUUUUU…

Plecak cicho zaszumiał i olbrzymie ilości aury zebrały się w działach! Prawe było skierowane w sufit! Lewe w podłogę! Nie miałem potrzeby, by powiększyć obszar uderzenia! Był on wystarczający, jako że pociski potrafiły się przez wszystko przebić!

– Naprzóóóód! Smoczy Niszczyciel!

ZUOOOOON!

Z obu dział wylatywały olbrzymie ilości aury! Zarówno w górę, jak i w dół! Pociski aury skierowane w dach oraz w korytarz! Smoczy Niszczyciel spowodował, że cały budynek gwałtownie się zatrząsnął… Wystrzeliłem aurę i popatrzyłem nad siebie i pod siebie.

W suficie i w podłodze były olbrzymie dziury!

Le Fay, mając zamknięte oczy, poinformowała nas:

– Urządzenia z dachu i korytarza zostały zniszczone! Strzegący ich Ponurzy Żniwiarze również przepadli! W ten sposób pozostało tylko urządzenie na parkingu! Przygotowania do teleportu także dobiegły końca!

Wtem światło emitowane przez magiczny krąg wzmocniło się, pokrywając Le Fay, Irinę i Xenovię!

– Xenovia! Irina! Liczę na was! – powiedziałem do znikających w świetle kręgu dziewczyn.

– Ise! Nie zgiń!


– My już doniesiemy o tym Niebiosom i Maou-sama! Mówiąc to, zniknęły z tej sztucznej przestrzeni. Ich ucieczka powiodła się!

– W porządku! Pozostało tylko skopać tyłki tym gościom i zniszczyć ostatnie urządzenie! Naprzód! – Sensei zamachnął się swoją świetlistą włócznią i wybił duże okno!

– Tak jest! – odpowiedzieliśmy!

Jego straż przednia – Rias, Akeno-san oraz Kiba – wyleciała przez okno, rozpościerając skrzydła! Przed nimi znajdował się… parking pełen Ponurych Żniwiarzy! Ci poderwali się do góry, cały czas dzierżąc swoje kosy! Naprawdę był to przerażający widok – postaci w szatach i z kosami w rękach, latający po niebie! Moi towarzysze zaczęli się z nimi ścierać w powietrzu!

Georg, odpowiedzialny za stworzenie tej sztucznej przestrzeni, musiał już wiedzieć, że Le Fay wraz z tamtymi dwoma opuściły to miejsce. Przez to bariera musiała stać się jeszcze silniejsza i teraz niemożliwe było wejść tutaj lub wyjść stąd przy użyciu tej samej metody. No cóż, wszystko dobiegnie końca, gdy zniszczymy urządzenie na parkingu!

Osobami pozostałymi z tyłu w pokoju byli Kuroka, Vali oraz Asia, którzy pełnili rolę naszej straży tylnej. Koneko-chan i Ravel zostały, by wspomagać Kurokę, która stworzyła magiczny krąg w obrębie całego pokoju, by chronić pozostałych. W swoim obecnym stanie nie mogła zrobić bariery wokół całego piętra tak, jak zrobiła to Le Fay. Jednak wyglądało na to, że była w stanie ochraniać pojedyncze pomieszczenie.

W pobliżu tego pokoju znajdowali się Ponurzy Żniwiarze. Gdy zobaczyli, że zniszczenie bariery trochę im zajmie, opuścili hotel i pofrunęli w kierunku Senseia i reszty. To również było częścią planu.

– Będę uzdrawiała wasze rany!

Asia, znajdując się tutaj, była odpowiedzialna za leczenie pozostałych. Otoczyła się poświatą i mogła uformować łuk ze swojej aury, by strzelać leczącymi strzałami. Ich precyzja również była wysoka. Jeżeli strzała miała trafić w przeciwnika zamiast sojusznika, to automatycznie znikała. Jej moc uzdrawiania mogła leczyć zarówno sprzymierzeńców, jak i wrogów, więc był to bardzo istotny czynnik. Tak jak myślałem, Asia była bardzo utalentowana w tych sprawach.

Koneko-chan i Ravel pomagały Kuroce, podtrzymując jej ciało.

– Ara? Shirone. …Czy ty próbujesz mi pomóc?

– …Spłacam dług zaciągnięty wtedy, gdy ty mi pomogłaś – odpowiedziała Koneko-chan. – Proszę skup się na obronnym magicznym kręgu. Będę ci pomagać za pomocą senjutsu.

– A dlaczego ty, panienko, mi pomagasz-nya?

Twarz Ravel przybrała kolor dojrzałego buraka, a ona sama stała się tsundere.

– P-po prostu miałam taką ochotę! Powinnaś być mi wdzięczna!

– Rozumiem. – Kuroka uśmiechnęła się. – Zatem przyjmuję twoją życzliwość. ……Shirone, chcesz, bym nauczyła cię używać senjutsu oraz youjutsu nekomaty? …Nic nie powiem, jeżeli nie będziesz chciała. Kuroka powiedziała to pół żartem, pół serio, jednak Koneko-chan skinęła głową z poważną miną.

– …Nie, proszę ucz mnie. Chcę stać się silniejsza, bym była w stanie pomagać moim przyjaciołom. Muszę się taka stać, nawet jeśli mam polegać na tobie, siostro…

Więc Koneko-chan również parła naprzód. Nawet jeśli nie prowadziło to do jej pogodzenia z siostrą, to będzie dobrze, jeżeli stanie się przez to silniejsza. I wydawało mi się, że Ravel również będzie stała po jej stronie. Gdy tylko Gasper powróci, trio pierwszoklasistów naszej grupy będzie kompletne. Oczekuję tego z niecierpliwością.

Co się tyczyło Valiego, robiącego za naszą tylną straż…

– Nawet jeśli nie jestem w trybie Łamacza Ładu…

DON!

Strzelił ogromnym pociskiem demonicznej mocy, eliminując paru Ponurych Żniwiarzy unoszących się w powietrzu! Był silny jak zawsze! Vali zawsze będzie sobą, nawet jeśli poprzez klątwę jego ciało jest w złym stanie! Cały czas atakował! Ponurzy Żniwiarze zostawali zniszczeni!

– Ja również powinnam.

Ophis także wspierała nas z ukrycia! Jeżeli włączy się w to smok posiadający największą moc z nas wszystkich, to nasz plan pójdzie gładko…

KA!

Gdy dłonie Ophis się zaświeciły…

BĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘC!

Głośnym hukiem rozbrzmiała eksplozja, a na parkingu dokonały się nieprawdopodobne zniszczenia! Wyglądało na to, że zostali w to wciągnięci nie tylko Ponurzy Żniwiarze, ale także moi towarzysze!

Z kłębów dymu wyłonili się Rias, Kiba i Akeno-san i byłem pewny co do ich bezpieczeństwa! Cóż za niszczycielska moc! Jeżeli nie zredukuje swoich mocy, to zginiemy także i my!

Chciałem już coś jej powiedzieć, ale Ophis patrzyła na swoje dłonie, przechylając głowę.

– ……Dziwne. Trzymanie w ryzach mocy, jest bardzo trudne.

…! Coooo!? Czy ona właśnie użyła swojej mocy bez kontrolowania jej!? To niebezpieczne! To naprawdę jest niebezpieczne! Gdyby ona miała ochraniać nasze tyły, to nie moglibyśmy spokojnie prowadzić walki! Nawet jeśli walczyła z przodu, to jej moc była tak niestabilna, że nie było wiadome, co się stanie! Czy obecna Ophis nie była zbiorowiskiem samych wad!?

Sensei podleciał do nas, trzepocząc skrzydłami.

– Hej, Ophis! – krzyknął. – Nie musisz walczyć! Patrząc na twoją obecną sytuację, stwierdzam, że nie jesteś w stanie kontrolować swojej mocy z powodu Samaela! Sama zobacz! Używając jej, wyeliminujesz zarówno przeciwników, jak i nas! Utorujemy sobie drogę ucieczki! – Powiedziawszy to, Sensei powrócił do walki!

Ophis kiwnęła głową i usiadła w tym samym miejscu, co stała. Ach, naprawdę jest prostolinijna. Och, również muszę włączyć się w walkę! Stanąłem przy oknie i wymierzyłem swoje działa w stronę parkingu! Byłem w stanie wspierać swoich towarzyszy w ten oto sposób! Byłem w końcu figurą typu Moc, która również potrafiła pomagać w walce!

Wycelowałem działa w Ponurych Żniwiarzy na parkingu…

Tym razem nie muszę się ograniczać! Strzelę z intencją zniszczenia całego parkingu!

– Raz jeszcze! Smoczy Niszczyciel!

ZUOOOON!

Z dział wydobyła się ogromna ilość aury, która pokryła sobą cały parking…

Część 2[edit]

KRACH! KRACH!

Sztuczna przestrzeń zaczęła wydawać dźwięki. Mój Smoczy Niszczyciel i moc Ophis nie tylko wpłynęła na strukturę budynków, ale również znacznie uszkodziła wymiar. Nawet po otrzymaniu tak przepotężnych obrażeń bariera była nadal aktywna, co oznaczało, że urządzenie nie zostało zniszczone. Pokazywało to również, że umiejętności Georga były znakomite.

Z powodu uderzenia Gońca Trójzębu parking został doszczętnie zniszczony, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Był w takim stanie, że nie było gdzie postawić nogi, a ziemia była cała popękana. W powietrzu było pełno kurzu. Moi towarzysze walczyli z Ponurymi Żniwiarzami, którym udało się przetrwać.

Gdy tumany kurzu opadły, widziałem wyraźnie pole bitwy. Kiba wycinał w pień Ponurych z nadludzką szybkością. Sensei pozbył się grupki Żniwiarzy przy pomocy swojej świetlistej włóczni. Na widok ich walk mogłem powiedzieć tylko: „przepiękne”. Pozbywając się przeciwników, nie popełniali żadnych błędów.

– Święta Błyskawico! – Akeno-san wytworzyła na czubku swojego palca Świętą Błyskawicę, która natychmiastowo wyeliminowała grupę Żniwiarzy!

– Przepadnijcie! – Rias również wytworzyła wiele bardzo dużych bloków mocy zniszczenia, które pozbyły się grupki Ponurych wraz z otaczającą ich przestrzenią!

Widząc to, znowu się przekonałem. Moc naszej Onee-sama mogła zostać użyta w pełni w takiej walce zespołowej. Zarówno Święte Błyskawice, jak i Moc Zniszczenia były atakami, które miały wielkie znaczenie na polu bitwy. Jeżeli stawialiśmy czoła silnym przeciwnikom, którzy skupiali się na atakach obszarowych, to były w stanie zademonstrować nam przecudną walkę.

Członkowie klubu wyśmienicie omijali kosy! No cóż, w końcu nasze życia uległyby znacznemu skróceniu, gdybyśmy nimi oberwali! Zatem nasza walka nie przebiegnie pomyślnie, jeżeli nie skupimy się na unikaniu ataków wyprowadzanych przy pomocy kos.

[Nawet Ponurzy Żniwiarze z niższego szczebla są silniejsi niż przeciętny średnioklasowiec.]

Powiedział to Ddraig.

Rozumiem. Zatem oznaczało to, że większość z nas może pokonać z łatwością takich typków. I byliśmy wstanie pozbyć się całej grupy naraz! Rias i Akeno-san podleciały do mnie, gdy tylko mnie zobaczyły.

– Ise! Proszę zwiększ moją moc Podarunkiem! Natychmiast się ich pozbędę!

– Proszę o to samo!

– Zrozumiano! – Powiedziawszy to, położyłem dłonie na ich ramionach, zwiększając swoje smocze moce! Mój Podarunek był w stanie powędrować do dwóch osób jednocześnie!

[Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie! Wzmocnienie!]

[Transfer!!]

Moja moc zaczęła być im przekazywana! Rias i Akeno-san stały się silniejsze! Dzięki temu ich moc drastycznie wzrosła!

Wzbiły się w powietrze, a w stronę Ponurych Żniwiarzy powędrowały ogromne pociski Mocy Zniszczenia oraz Święte Błyskawice! Wir Mocy Zniszczenia oraz Świętych Błyskawic wypełniający większą część wymiaru, świecąc się, rozpostarł się po całej okolicy!

Uha! Nie do wiary! Oberwanie czymś takim było gwarantowaną śmiercią, nawet jeśli było się bardzo silnym! Wyglądało na to, że mogły same pokonać wszystkich Ponurych Żniwiarzy!

[Cóż, większość z nich przepadła wraz z twoim pociskiem oraz atakiem Ophis… Jednak te dwie też są dobre, ponadto mogą urosnąć w siłę dzięki mocy Sekiryuuteia.]

Cóż, Smoczy Niszczyciel to najlepszy sposób na pozbycie się mięsa armatniego. Użyłem go dwa razy, a poza tym dokonałem transferu mocy do Rias i Akeno-san, co nadszarpnęło trochę moją kondycję. Zwłaszcza gęstość mojej aury spadła drastycznie. Przeszedłem przez to wszystko, więc Ponurzy Żniwiarze powinni być już wyeliminowani.

– Heja, kopę lat, Sekiryuuteiu.

…Ktoś stojący przede mną przemówił. Wyglądający na spokojnego gość o białych włosach dzierżący kilka demonicznych mieczy. Aach, spotkałem go w Kioto.

– Yo, Panie Bohaterze – powiedziałem. – Twoje imię brzmiało Zygfryd, prawda? Masz być moim przeciwnikiem?

Na moje słowa wzruszył ramionami.

– Byłaby to niezła zabawa – odparł. – Przy twoim obecnym stanie wywiązałaby się między nami niezła walka. Jednak wpierw musisz rozprawić się z tymi dżentelmenami, o tutaj.

Wokół niego pojawiła się grupa Ponurych Żniwiarzy, nie wydając przy tym żadnego dźwięku. W porównaniu do reszty Żniwiarzy, z którymi walczyli pozostali, ci mieli ciemniejsze szaty oraz kosy. Chęć mordu, którą od nich czułem, również była o wiele większa…

Więc przypuszczam, że chce, bym wpierw zabawił się z nimi.

– Ponurzy Żniwiarze, hm. Nic dobrego nie wyniknie z oberwania od ich kosy, prawda? No cóż, w każdym razie pobawię się z nimi, nie dając się trafić. – Mówiąc to, przyjąłem pozycję do walki! Ponurzy Żniwiarze ruszyli na mnie, wymachując niebezpiecznie kosami!

…W ich ataku była ogromna luka! Z powodu treningu z Kibą niestraszne były mi ataki polegające na szybkim cięciu! Uchyliłem się z łatwością od ich kos, po czym strzeliłem Smoczym Pociskiem!

DON!

Ponurzy Żniwiarze przepadli wraz z moim atakiem! Tak! Mój Smoczy Pocisk z łatwością mógł ich unieszkodliwić!

Żniwiarze znów rzucili się na mnie, tym razem w większej ilości, a ja przez kilka następnych chwil z nimi walczyłem. Pokonywałem ich zwykłymi ciosami lub kontrami.

…To było zbyt łatwe. W porównaniu do Sairoarga-san oraz Cao Cao naprawdę byli łatwi do porobienia. Widząc, jak walczę, Zygfryd stanął jak słup soli.

– Walczysz przeciwko średnioklasowym Ponurym Żniwiarzom!

N-naprawdę? Jednak reprezentowali taki poziom, że z łatwością mogłem ich pokonać. Łatwo było odczytać ruchy ich kos, a nawet jeśli udało im się wykonać jakiś podejrzany ruch, to nie było trudno uniknąć ataku, gdyż nie poruszali się za szybko. Byli też tacy, którzy atakowali przy pomocy magii, ale byłem w stanie odbić je pięścią, podobnie jak Sairaorg-san.

– Jestem w szoku. Jesteś już wystarczająco silny w zwykłym Łamaczu Ładu.

– Jednak w ogóle nie sprawdziło się to na Cao Cao.

Zygfryd uśmiechnął się na mój komentarz.

– Cóż, w końcu jest wyjątkowy. Nie powinieneś się tym zamartwiać. Już jesteś dla nas silnym przeciwnikiem – odpowiedział.


Przed walką zapytałem Senseia:

– Co powinienem zrobić, aby wygrać z Cao Cao?

Zapytałem właśnie jego, ponieważ to on najlepiej rozumie moje moce oraz Boskie Dary.

– …Można by powiedzieć, że w tej chwili jesteś od niego silniejszy. Jednak to tylko w przypadku, gdy twoje ataki trafią go. …Ale wygląda na to, że nie trafią, prawda? Ta… Podczas pierwszej walki najlepiej byłoby użyć ataku przygotowanego specjalnie pod niego. Oczywiście jeśli tylko potrafisz przebić się ponad jego szokujący poziom techniki.

Technika mogąca pokonać kogoś, kogo Vali nazywa „silnym przeciwnikiem”…?

Oi, oi, oi! Należało zacząć od tego, że byłem już dostatecznie durny, a ty każesz mi wymyśleć coś takiego!?

…Haaaa… Czemu chciały ze mną walczyć tylko osoby tak szalenie silne? Jeszcze do niedawna byłem przeciętnym licealistą. A teraz miałem dookoła siebie pełno silnych ludzi… Miałem ochotę się rozpłakać!

– Tak jak powiedziałem wcześniej, prawda? Jesteś już wystarczająco silny.

BASA…

Powiedział to Sensei, który podleciał do mnie.

– Walcząc przeciwko Sairaorgowi lub Cao Cao, nie będziesz miał żadnych problemów z takimi Ponurymi Żniwiarzami, nawet jeśli zaatakują cię w grupie. Cóż, to samo tyczy się mnie samego. – Wskazał pewnie na siebie palcem.

Tak, Sensei, również jesteś silny! Chociaż Cao Cao cię sponiewierał. No ale on reprezentował kompletnie inny poziom. Zdawało się, że przejrzał nas na wskroś.

[Sprawicie mi przykrość, gardząc Ponurymi Żniwiarzami.]

…! Na parkingu rozbrzmiał tajemniczy głos. Wyczuwając obecność kogoś niepokojącego, spojrzałem w kierunku, z którego doszedł, i coś wydawało się wydobywać ze zniekształconej przestrzeni. Pojawiło się coś mające na sobie ozdobną szatę… Ponury Żniwiarz?

Miałem co do tego wątpliwości, ponieważ miał ściągnięty kaptur, odsłaniając swoją twarz. Jednak pomimo tego, że nie była zakryta przez kaptur, to i tak była zasłonięta, ponieważ miał na sobie maskę, jaką noszą klauni. Jego kosa emitowała jeszcze bardziej przerażającą aurę niż kosy pozostałych Żniwiarzy. Ostrze kosy było bardzo czarne. Już na pierwszy rzut oka dało się powiedzieć, że był to wysokoklasowy Żniwiarz.

Sensei był zaskoczony jego widokiem.

– Jesteś…!

Ponury Żniwiarz pochyli się przed nim.

[Widzę cię po raz pierwszy, Naczelniku-dono Upadłych Aniołów. Jestem jednym z Ponurych Żniwiarzy, którzy służą Hadesowi-sama. Moje imię brzmi Pluton.]

– …! Ponury Żniwiarz najwyższej klasy, Pluton…! Posłał Ponurego Żniwiarza, który pojawia się w legendach! Ten szkieleci staruch naprawdę zrobił niespodziewany ruch!

[Sprzymierzyłeś się z przywódcą terrorystów, Ophis, i próbowałeś zerwać sojusz zawarty między frakcjami. To poskutkuje twoją śmiercią. Zrobiłeś taką rzecz, mimo że tyle mówiłeś o pokoju.]

A to co do licha ma być! Powiedział coś kompletnie niepoprawnego! Byłem zdezorientowany, a Sensei wydawał się naprawdę wkurzony!

– …Rozumiem. Zatem tak chcecie załatwić sprawy. Chcecie się nas pozbyć, wymyślając taki powód! I zaatakowaliście nas, podczas gdy my walczyliśmy z terrorystami! Ile to planowaliście!? Banda klaunów!

[Wkrótce przyjdzie czas, kiedy nie będziemy musieli ustawiać tak rzeczy, jednak tym razem zrobiliśmy tak. Cóż zatem. Nie jestem tak słaby, by nie podołać diabłom i upadłemu aniołowi.]

– Widzę, że wy tutaj chyba przyszliście tylko po to, by nas wkurzyć!?

[Tak, można by tak powiedzieć. Nawet dla nas, Ponurych Żniwiarzy, diabły i upadłe anioły są utrapieniem.]

– …! Gardzicie nami, nie ma co!

[Nie gardzę wami, zachowuję się poważnie. Zabieram ze sobą Ophis, która stała się teraz „fałszywą”.]

ŚWIST!

Mówiąc to, zniknął z zasięgu mojego wzroku. Był szybki! Wraz z tą myślą rozbrzmiał dźwięk metalu!

Sensei zablokował kosę Żniwiarza przy pomocy włóczni swojego Boskiego Artefaktu. Na jego twarzy pojawiła się sroga mina!

– Zostałem wcześniej poturbowany przez Cao Cao, a mój Artefakt nie jest jeszcze całkowicie zregenerowany, jednak sądzę, że jego nieużycie byłoby niezbyt bezpiecznym ruchem! Fafnirze! Będziesz musiał mi jeszcze trochę potowarzyszyć!

Wraz z jego słowami włócznia zaczęła emitować złotą aurę, a na nim samym pojawiła się szybko zbroja! Rozpostarłszy dwanaście czarnych skrzydeł, poderwał się do góry, pchając przed siebie Żniwiarza nazwanego Plutonem!

GIIIN! GIIIN!

Obaj wymieniali się między sobą okazałymi ciosami w powietrzu. Ten Ponury Żniwiarz nadążał za Senseiem! Czy nie był on szybszy niż on!? Władał tą kosą tak szybko, że pozostawiał po sobie czarne kontury!

– Sensei!

– Ise, nie zbliżaj się! To ja będę jego przeciwnikiem! – Powiedziawszy to, kontynuował swoją walkę w przestworzach z Plutonem!

Powietrze wibrowało brutalnie za każdym razem, gdy wymieniali się swoimi ciosami! To tylko pokazywało, jacy byli silni!

– Cóż, wygląda na to, że będę musiał być twoim przeciwnikiem.

Tym razem był to Zygfryd. Miał już na wierzchu swoje cztery smocze kończyny wraz z normalnymi rękoma, trzymając w nich sześć demonicznych mieczy. Był już w trybie Łamacza Ładu, więc wyglądał na gotowego! Myślę, że jego Boski Dar pozwalał mu na dublowanie mocy za każdą dodatkową kończynę. W sumie dawało mu to czterokrotne podwojenie mocy. Stanie się naprawdę silny… Powinienem użyć Trójzębu albo wyprowadzić combo… Rozumiałem, że jest przeciwnikiem trudnym do pokonania przy pomocy zwykłego Łamacza Ładu!

Przyjąłem pozycję do walki! I… pojawił się Kiba. Stanąwszy obok mnie, powiedział:

– Wybacz, Ise-kun. Zajmę się nim.

…! Rzadki widok, żeby Kiba był do kogoś wrogo nastawiony.

Spojrzał bezpośrednio na Zygfryda. Ten uśmiechnął się pod nosem na jego pojawianie się, mówiąc:

– Kibo Yuuto, wygląda na to, że zyskałeś nową umiejętność.

– Nie mogłem wybaczyć sobie tej sromotnej porażki, którą odniosłem w starciu z tobą w Kioto – odpowiedział. – Trenowałem zatem intensywnej, mając Sekiryuuteia za przeciwnika.

– Brzmi ciekawie.

Kiba stworzył nowy Święty-demoniczny miecz i był gotów do walki. Jego przeciwnik wycelował w niego swoje sześć demonicznych mieczy.

…Rany. Wyglądało na to, że powędrowali do swojego własnego świata! Jejku, tak słyszałem, że szermierze przyciągają siebie nawzajem, ale to poważnie była prawda! Tak, tak! Będę tutaj po prostu stał i patrzył!

Podczas gdy ja rozmyślałem, Kiba zniknął.

GIIIN!

Usłyszałem dźwięk ścierającego się ze sobą żelaza! Miecz Zygfryda pozostawiał po sobie smugę iskier. Kiba poruszał się z niesamowitą szybkością, a Zygfryd blokował jego ciosy przy najmniejszym wysiłku. Nie byłem w stanie dostrzec ruchów Kiby. On naprawdę stawał się coraz szybszy!

Nie znam drugiej takiej osoby, która potrafiłaby wyciągnąć tyle z figury Skoczka jak on. Jednak w poprzedniej walce również zademonstrował taką szybkość, mimo to jego ostrze nie sięgnęło Zygfryda. I nie udało się to nawet wtedy, gdy do walki włączyła się Xenovia. Czy Kiba miał w zanadrzu jakiś plan…?

Obserwowałem zaniepokojony to starcie, jednak na ubraniu Zygfryda pojawiały się dziury. Czy to oznaczało, że umiejętności Kiby we władaniu mieczem zaczęły skracać dystans dzielący go od Zygfryda, przynajmniej nieznacznie?

Jednak na twarzy Zygfryda pojawił się uśmiech mówiący o jego pewności siebie.

– Aha – powiedział – twoja technika jest lepsza niż ostatnio, prędkość także wzrosła. Jednak rzeczywistość jest taka, że tylko czubek twojego ostrza może mnie dotknąć.

Na jego policzku widniało niewielkie zadrapanie. Ataki Kiby dawały lepsze efekty niż ostatnio, ale wciąż nie był w stanie zadać mu jakichś znaczących ran!

Wtem demoniczne miecze Zygfryda zaczęły się świecić!

– Nothung! Tyrfing!

ZUOOOON!

Zygfryd ciął demonicznym mieczem w bok, a w powietrzu pojawiła się ogromna dziura, a kiedy zamachnął się innym mieczem w dół, to wraz z dudnieniem ziemi na parkingu powstał ogromny krater! Zatem mieliśmy demoniczny miecz specjalizujący się w ostrości oraz drugi, który posiadał destruktywną moc!

– A co powiesz na to! Balmung!

Pchnął demonicznym mieczem o aurze w kształcie wiertła w stronę Kiby, tworząc straszliwy wicher, który zleciał na niego, ścierając się z jego otoczeniem!

Kiba zmienił swoje ostrze na Święty miecz i stworzył szybko smoczych rycerzy, używając połowy nich jako tarczy! Rycerze, przedziurawieni na wskroś przez ogromny wicher, rozsypali się w drobny mak! Pozostała część rzuciła się na Zygfryda!

– Ha! Dáinsleif!

Zygfryd zamachnął się mieczami na bok i z ziemi raz za razem zaczęły tworzyć się lodowe kolumny, które wędrowały w stronę Kiby, dziurawiąc i zamrażając smoczych rycerzy!

BAKIN!

Wydając dźwięk, smoczy rycerze pękli!

Zygfrydowa kolekcja demonicznych mieczy stanowiła zagrożenie! Już samo wymachiwanie nimi dawało takie efekty! Nawet jeśli Kiba był w stanie nadążyć za Zygfrydem, to długo tak nie mógł pociągnąć. Zamartwiałem się tym, jednak pozostali przy życiu smoczy rycerze ruszyli w stronę Zygfryda, wymachując mieczami. Zdawał się dojrzeć jakąś słabość rycerzy i zaczął unikać ich ataków, nie używając przy tym mieczy.

– Już dzięki walce przez ten krótki czas jestem w stanie pojąć wadę twojego nowego Boskiego Daru. Możesz przekazać swoją umiejętność tym smoczym rycerzom, prawda? Jednak nie możesz tego zrobić z techniką. Te żołnierzyki posiadający tylko szybkość nie mogą się ze mną mierzyć!

Zygfryd już chciał ominąć ostatniego z rycerzy. Jednak właśnie wtedy się to wydarzyło! Smoczy rycerz wykonał skomplikowany ruch, w porównaniu do pozostałych rycerzy, odcinając jedną ze smoczych rąk Zygfryda! Jednocześnie coś stało się z jego ciałem! Wygiął się do tyłu, a na jego twarzy widniał grymas bólu.

Zygfryd spojrzał się na rycerza, który odciął mu kończynę! Ten otworzył przyłbicę swojego hełmu. Pod nią znajdowała się twarz Kiby!

– ……Niemożliwe…! Zatem tym tutaj był…!

Kiba znajdował się z dala od smoczych rycerzy i wydawał im rozkazy… Jednak jego postać zaczęła blaknąć, aż w końcu zniknęła! Drugi Kiba, mający na sobie zbroję, zaczął ją z siebie ściągać, uśmiechając się pod nosem!

– Tamten tam to była moja iluzja – powiedział. – Była zrobiona z demonicznych mocy. Przywdziałem zbroję moich rycerzy i ukryłem się pomiędzy nimi, wyczekując, aż uśpię twoją czujność.

O rany! Zrobił coś takiego!

– Schowałem się wśród nich, używając jako tarczy. Spodziewałem się, że odkryjesz ich słabość, i wyczekałem, aż przestaniesz się pilnować. I jak myślałem – zrobiłeś tak, jak tego oczekiwałem. Wygląda na to, że cała Frakcja Bohaterów w walczy w taki sposób, że doszukujecie się słabości przeciwnika. Użyłem tego więc przeciwko wam.

Niesamowite! Kiba, jesteś naprawdę wspaniały! Użyć w takiej sytuacji słabości jako broni!

Zygfryd wyglądał tak, jakby żałował tego błędu. Jednak bardziej wyglądał na zaskoczonego.

– Te obrażenia… Czy ty posiadłeś moc zabójcy smoków!?

…! Również byłem zaskoczony jego słowami! Co to miało znaczyć!?

– Tak – odpowiedział Kiba, wyciągając święty miecz przed siebie. – Smokobójczy święty miecz. Jako że twój Boski Dar reprezentuje smoka, nie było mowy, żeby to zniósł.

– …Uchodzą one za najtrudniejsze do stworzenia: smokobójcze święte miecze oraz demoniczne miecze. Jednak wygląda na to, że posiadłeś wiedzę, jak to zrobić. Niezły talent.

Poważnie! Więc Kiba mógł teraz tworzyć nawet smokobójcze święte miecze!? Ale on posiadał szaleńczy talent! Jednak zrobił coś takiego, trzymając to w tajemnicy przede mną! Będę musiał z nim potem poważnie porozmawiać!

– Tak właściwie powiedział mi o nich Azazel-sensei po walce z Diodorą Astarothem. Miała to być jedna z metod zatrzymania Ise-kun, gdyby postradał zmysły. Smokobójcze święte miecze i demoniczne miecze ma się znaczyć. Oczywiście potrafię stworzyć także smokobójcze Święte-demoniczne miecze.

Zatem zagłębiał się w to po to, by móc mnie okiełznać.

…No cóż, jeżeli miałbym postradać zmysły, to z dumą mógłbym zginąć od miecza mojego przyjaciela.

Kiba uśmiechnął się gorzko.

– Ale wtedy to Ise-kun porzucił Niszczycielską Furię i zaczął poszukiwania innej mocy, która go nie zrujnuje, więc zaprzestałem swoich treningów nad smokobójczymi Świętymi-demonicznymi mieczami. Ale po przegranej z tobą powróciłem do nich.

Zygfryd zacisnął żałośliwie zęby na słowa Kiby. Nigdy bym nie pomyślał, że na twarzy takiego dżentelmena może pojawić się taka mina. Ta cała sytuacja musiała być dla niego upokarzająca.

– Tego można było się po nim spodziewać. – Rias podleciała do mnie, gdy mnie zauważyła. Mówiła dalej: – Ise, za każdym razem trenujesz z Yuutem, prawda?

– Ech? Tak, zgadza się.

– …Wydaje mi się, że to coś niesamowitego. Podziwiam potencjał Yuuta, który dotrzymuje kroku tobie, Ise. W tym momencie jesteś w stanie walczyć z Sairaorgiem, używającym lwiego Longinusa. A co myślisz o Yuucie, który za każdym razem nadąża z twoim treningiem?

– Sam w sobie jest potworem, bo daje radę, nie nosząc niczego, co by go chroniło.

Tak brzmiała moja szczera opinia. Praktycznie odrzucił pomysł polepszenia swojej defensywy, która była jego słabością. A powodem było to, że próbował opanować coś innego: to, że „jest dobrze tak długo, aż nie oberwie”, więc w rzeczywistości trenował ze mną, unikając moich ataków. Gdybym tylko go trafił, wygrałbym. Ale w przeciwnym razie nie dało się przewidzieć wyniku.

– Pozostaje w cieniu twojej mocy, ale jednocześnie wydobywa się z niego, stając się wyjątkowym i budzącym szacunek wojownikiem. Z mojego punktu widzenia wraz z Yuutem jesteście wystarczająco silni, by reprezentować Młodziaków.

Rias uśmiechnęła się z powodu nas, bowiem była dumna ze swoich podwładnych. Jeżeli dobrze pamiętałem, to Sensei mówił mi coś po meczu z Baelem. W przyszłości, gdy będziemy brać udział w profesjonalnych rozgrywkach, osobą znajdującą się w centrum uwagi przy tej samej grze kostką nie będę ja, ale Kiba. A to dlatego, że jestem wart osiem figur, podczas gdy Kiba trzy, więc będzie łatwiej wysłać jego. Miał rację – jeżeli chodziło o grę na zasadzie kostki, to prościej byłoby posłać jego, jako że mniej kosztował, a był również silny.

– Trening z Sekiryuuteiem czyni mnie jeszcze silniejszym – powiedział Kiba. – Polecam ci, żebyś choć raz z nim potrenował. Choć trenując z nim, musisz być gotowy na utratę życia. Ise-kun nie daje żadnych forów.

Zygfryd westchnął na jego słowa.

– …Masz rację. Przemyślę to sobie. Ale tylko wtedy, gdy przetrwasz to.

Wokół niego pojawiła się mgła. A z niej wyłonili się znów w dużej liczbie Ponurzy Żniwiarze! Ta mgła była Boskim Darem Georga! Czy on przerzucił tutaj tych Żniwiarz mgłą poprzez połączenie jej z zewnętrznym światem!? Przecież było ich tutaj multum! Zaczęło się ich pojawiać tylu, jakby chcieli zapełnić cały parking! …Ich liczba bez mała przekraczała dwieście lub trzysta.

– Może wcześniej udało się wam uniknąć ich kos, ale teraz, stawiając czoła tak wielu naraz, na pewno oberwiecie. – Na twarzy Zygfryda pojawił się uśmiech.

…Przedkładanie ilości nad jakość. Nie liczyło się to, ilu z nich pokonamy, ale to, że oni wreszcie dorwą nas. Jeśliby zaczęli coraz bardziej ucierać nasze długości życia, to w końcu musielibyśmy się pod nimi ugiąć. W moim przypadku było tak, że wciąż regenerowałem się, więc nie wiedziałem, ile tak naprawdę mogłem przyjąć na siebie ciosów.

– …Ara-ara. Zaczynam się trochę niepokoić. – Akeno-san, ciosająca do tej pory piorunami z góry, zeszła na dół do nas.

Wraz z Rias, Kibą i Akeno-san zebrałem się i przyjąłem pozycję do walki… A teraz pozostawała kwestia tego, jak mamy się przez nich przedrzeć. Nawet jeśli liczyłem bez problemu, to ich liczba przekraczała tysiąc. W całej okolicy, na parkingu, nad hotelem, jak i pod nim, a także na niebie – wszędzie byli Ponurzy Żniwiarze. Jednak walka pomiędzy Senseiem i Plutonem odbywała się jakby w innym świecie, tak więc nikt się do nich nie zbliżał.

Jeżeli ta cała chmara by się na nas rzuciła, nie mielibyśmy szans, żeby to przetrwać. Kosy na pewno by nas dosięgły. Gdybym był w stanie użyć Gońca Trójzębu… gdybym mógł użyć Smoczego Niszczyciela, mógłbym ich wszystkich zetrzeć na proch. Jednak nie miałem wystarczająco dużo aury na ten atak. Zużyłem całą na dwa wcześniejsze strzały.

I wtedy, gdy nie wiedziałem, co zrobić, i rozmyślałem nad kolejnym ruchem, stało się to. Mówili do mnie, mówili do mnie z głębi mojej duszy.

[Hej, Hyoudou Isseiu. Wygląda na to, że znalazłeś się w potrzasku.]

[To niepokojące.]

[Ponurzy Żniwiarze są bardzo dokuczliwi.]

Te głosy! Czy to nie przypadkiem moi poprzednicy!?

Zamknąłem oczy i powędrowałem myślami w głąb mojego Boskiego Daru. Biały świat był jak zawsze wypełniony krzesłami i stołami. Jednak moi poprzednicy mieli na sobie smokingi, a trzymając kieliszki z winem i siedząc z elegancją, wyglądali jak dżentelmeni! Jeden z nich bujał pustym kieliszkiem i z tonem pełnym gracji powiedział:

[Hohoho. Możemy już użyć tylko tego, żeby wybrnąć z tak kryzysowej sytuacji, prawda?]

…Co masz na myśli, mówiąc „tego”?

[Tak! Pozostało nam tylko to!]

[To musi być to!]

Zaczęli zgadzać się ze sobą! T-ta atmosfera… Nie chodzi wam o ponowne użycie Niszczycielskiej Furii, prawda!? Zamartwiałem się tym, że mówili znów o użyciu czegoś tak niebezpiecznego… Jednak zaczęli kiwać palcami, powtarzając „Nie, nie, nie”.

[To zła opcja!]

[Tak! Już wydorośleliśmy z Niszczycielskiej Furii!]

[Zaprezentowałeś nam coś jeszcze wspanialszego. Tak.]

[[[[[Moc piersi!!!]]]]

……

C-co…? Co wy do cholery mówicieeee!!! Co za idiotyczni poprzednicy!!!

Byli ubrani bardzo elegancko, więc zastanawiałem się, co powiedzą. A oni powiedzieli „moc piersi”! Sensei przewidział tę oburzającą rzecz, tak bardzo różną od poprzedniej mocy! Czemu mieli tak radosne twarze!

Mimo moich słów stworzyli w powietrzu tego białego świata obraz. Co ujrzały moje oczy – to znajome mi piersi!

Zaraz, czy to nie były piersi Rias, stojącej tuż obok mnie!? Jeden z nich wskazał na obraz piersi.

[Oddajmy się tym piersiom.]

[Tak, są źródłem mocy dla Oppai Smoka, który ochroni przyszłość.]

[Wraz z poznaniem ciebie staliśmy się dżentelmenami lubiącymi piersi. Hohoho, w sumie nie jest to takie złe.]

Co!? O czym wy gadacie między sobą!? Nic nie rozumiem!

Nagle spoważniali i powiedzieli poważnym głosem:

[Znów nadszedł czas, by wznieś Księżniczkę Przełączenia na inny poziom.]

Zaniemówiłem.

…Zaraz wydarzy się coś zbo… nie, coś szalonego!

– S-Sensei! Dzieje się coś niesamowitego!

Postanowiłem zapytać Senseia, walczącego zacięcie w powietrzu.

– Co tym razem, cymbale! Prowadzę tutaj naprawdę hardkorową walkę z tym Ponurym Żniwiarzem-sama, psia krew! Zaraz, ta rozmowa! Jest podobna do historii, którą opowiedział mi Tannin! Nie mów mi, że to to! To to!?

– Moi poprzednicy podpowiadają mi, że mam wznieś piersi Rias na kolejny poziom! – odpowiedziałem ku jego przerażeniu, podczas gdy on unikał ciosu kosy Plutona.

Sensei, słysząc to, zatańczył dziko!

– Oto i jeeeeest! Taaaak! Szturchaj je! Macaj! Chwytaj! Fuhahahahaha! Hola, bohaterzy i Ponurzy Żniwiarze! Nasza Oppai para wyzwoli swoją niechlubną moc piersi! To technika kończąca Grupy Gremory!

O co chodziło!? Dlaczego Sensei prowokował przeciwników!?

– …Nie, to niemożliwe…

Czemu Zygfryd był przerażony!?

[Słuchaj, młody. Nadszedł czas, by użyć mocy podarunku na tych piersiach.]

Poprzednik, wyglądający na surowego, powiedział to.

Transfer…? Mówisz mi, żebym użył podarunku na piersiach Rias!?

[Tak, właśnie. Już od jakiegoś czasu musisz się zastanawiać nad tym, co by się stało, gdybyś to zrobił.]

Tym razem była to osoba o łagodnych rysach twarzy.

…! Podarunek na jej piersi…! Jasne, że zachodziłem w głowę nad tym, co by było, gdybym użył mocy Sekiryuuteia na piersiach Rias. Urosną, może staną się piękniejsze, a może uzyskają niewyobrażalną jędrność? Te rzeczy chodziły mi po głowie i chciałem pewnego dnia wszystko wyjaśnić…! Można było powiedzieć, że było to moim głównym obiektem zainteresowania…! I teraz dowiaduję się, że mogę to zrobić…!

– E-em, chciałbym coś usłyszeć!

Pomyślałem, że wpierw będzie lepiej zapytać o zgodę Rias.

– O co chodzi? Już nigdy więcej twoje słowa mnie nie zaskoczą.

…Ale determinacja. Nie był to normalny stan psychologiczny. Przez jaki kryzys przechodziła, że odpowiadała na rzeczy związane z piersiami…?

Przełknąwszy ślinę, zapytałem:

– …Mogę przekazać moc Sekiryuuteia twoim piersiom?

– …!

Zdawała się oniemiała na me słowa. Sytuacja ta była niczym deja vu. Tak, było identycznie jak w Kioto! Zatem w takim wypadku…

Zastanowiwszy się przez chwilę, Rias odpowiedziała pewnym głosem:

– Nie za bardzo się w tym wszystkim orientuję. Ani nie rozumiem, co się stało w Kioto. Mówiąc szczerze, nie mam pojęcia, co się teraz dzieje. …Jednak zrozumiałam! Proszę użyj mocy podarunku na moich piersiach!

…!

…Ależ z niej wspaniała kobieta…! Będąc zwyczajną, od razu odrzuciłaby tę szaloną opcję. Jednak ona natychmiastowo się zgodziła…! Mogłem jedynie pochylić głowę przed moją panią, moją Onee-sama i kobietą, którą kochałem! Zacząłem płakać wewnątrz zbroi, zbierając w rękawicy energię! Tak, właśnie tak! Kochana przeze mnie osoba zgodziła się! W takim razie musiałem pokazać, że mam jaja! A teraz pora na transfer! Podarunek! Oto Podarunek!

– Dalej, Darze Wzmocnienia! Przenieś swoją moc na piersi Riaaaaas!

Sprawiłem, że część rękawicy pokrywająca moją dłoń zniknęła. Zacząłem ruszać palcami, po czym dotknąłem jej piersi! Tak, za dotykaniem jej piersi gołą dłonią musiało kryć się coś więcej!

MONYUN!

Przez moją kończynę przebiegło nieopisane wrażenie jędrności!

[Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie!!!]

[Transfer!!!]

– Iyaaaaaan! – krzyknęła Rias!

Potem…!

PAAAAA…

High school dxd v11 289.jpg

Jej piersi zaczęły emitować czerwoną aurę!

[Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie!!!]

Z klejnotów wydobył się nieznany mi dźwięk! Zatem tym razem były to piersi!

Jej klatka piersiowa zaczęła świecić się na czerwono…

– Piersi się świecą!

PIIIIIN!

Wydobyło się z nich czerwone światło! Zaczęło mnie spowijać!

Delikatne światło. Było podobne do Asiowego. Ciepłe…

Było to ciepło Rias… Po otrzymaniu czułości kobiety, którą kochałem, wewnątrz mnie zaszła zmiana.

– To…! Moja aura się odnawia!

Tak, braki aury spowodowane wcześniejszym wystrzałem Smoczych Niszczycieli zaczęły być uzupełniane! Energia powracała do mojego ciała! …Niesamowite! Tak jakby moja energia wzrastała!

– …To trzecia faza! – krzyknął Sensei, widząc tę scenę. – Rias! Ty…! Twoje piersi wkroczyły w trzecią fazę! To piersiowa moc! Kolejny solidny dowód na moc, której istnieje przewidywałem!

N-nie za bardzo to łapałem, ale teraz byłem w stanie to zrobić!

Mogłem strzelić Smoczym Niszczycielem!

– Promocja na Walijskiego Gońca Niszczyciela!

[Tryb Niszczycielskiego Kła!!!]

Zmieniłem pośpiesznie wewnątrz siebie Diabelski Pionek! Plecak i działo zaczęły się formować! Wycelowałem je w stronę Ponurych Żniwiarzy!

– Spróbujcie tegoooooooo!

Trzeci Smoczy Niszczyciel!

BAAAAAAAAAAAM!

Działo strzeliło olbrzymią ilością aury!

Nie mając żadnej drogi ucieczki, Ponurzy Żniwiarzy spowili się czerwonym światłem i zniknęli!

Wraz z tym pociskiem przepadła jedna trzecia ich armii! Jednak zużyłem również aurę potrzebną do następnego ataku… Wyglądało na to, że wytworzona przed chwilą moc Cycuszków było wystarczająca na jeden strzał!

PIIIIIIN!

…! Coś podobnego!? Z piersi Rias znów wystrzelił promień światła skierowany w moją stronę! Ponownie mnie okrył! …A moja aura znowu została zregenerowana!

[Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie!!!]

Otrzymawszy tę dostawę aury, miałem wrażenie, że klejnoty wydawały się jeszcze groźniejsze!

– Niedobrze! – krzyknął Zygfryd, widząc to. – Niebezpiecznie jest pozostawiać te piersi samych sobie! Piersi odpowiadające na przyzwanie! Piersi odnawiające moc Sekiryuuteia! Nikt nie ma pojęcia, co będzie następne! Największym zagrożeniem nie są ani Dwa Niebiańskie Smoki, ani Ophis! Tylko Piersi Rias Gremory! Sekiryuutei i Rias Gremory. Gdy ta dwója jest ze sobą, czynią cuda raz za razem… I kluczem do tych wszystkich rzeczy są… te piersi!

Nie ma powodu, byś mówił tak głośno i z tak poważną miną!

– …… Widzisz!? Nawet Rias się speszyła!

– Innymi słowy, powinnyśmy nazywać ją Szkarłatną Biuściastą Księżniczką! – krzyknął Sensei, walczący w powietrzu z Plutonem. – W dwóch słowach będzie to „Oppai Promień”! Albo „Oppai Bateria”! Naprawdę jesteście szaloną parą głupków, nie!

– Zaaaaamkniiij się! Zamknij się i walcz, skretyniały Naczelniku!

Proszę nie nadawać jej żadnych dziwnych przezwisk! Raz powiedziane staje się oficjalne!

– …Rozumiem… Zatem wreszcie stałam się „baterią” i „promieniem”…

Rias wpadła w poddańczy nastrój!? Nie, nie! Nic się nie stało! Będę cię chronił! Zaraz, takie coś w ogóle nie pomoże!

– Zatrzymać tę dwójkę! – krzyknął Zygfryd.

Jednak ja bez chwili zawahania wystrzeliłem Smoczego Niszczyciela, rozwalając grupę Ponurych Żniwiarzy! I gdy tylko aura została zużyta, jej braki zostały wypełnione przez piersi Rias!

[Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie!!!]

– Ise… Jakoś zaczęłam się poddawać na wiele sposobów! – powiedziała Rias, podczas gdy z jej piersi wydobywało się światło.

– …! C-co masz na myśli!?

– Nie. – Potrząsnęła głową. – Powinnam jeszcze raz sformułować swoje postanowienie. Jeżeli ma to posłużyć temu, byś stał się silniejszy, to nie mam nic przeciwko, by moje piersi zostały „ładowarką” Sekiryuuteia.

– N-nie… Nigdy nie myślałem o tobie w taki sposób…!

Tak naprawdę myślałem! Ale proszę niech pozostanie, że nigdy nie myślałem!

Rias uśmiechnęła się i kiwnęła głową. Proszę nie kiwaj! To przyprawia mnie o ból!

– Tak, wiem. Jednak moje piersi same tak wybrały. Fufufu. Może zrozumiały mnie, że chcę ci pomóc, więc coś się z nimi stało.

I wtedy stało się coś niewyobrażalnego! Jej piersi stawały się mniejsze!

– Aaaaaaaaaaach! Piersi! Twoje cycuszki kurczą się! – krzyknąłem w płaczu!

Moje cycuszki! Cycuszki, które głęboko kochałem! Moje pierwsze cycuszki! Cycuszki, które tylko ja mogłem macać! Najlepsze cycuszki mojego życia! Ostateczne cycuszki kurczyły się! Były coraz mniejsze!

– Może ich rozmiar maleje z każdym razem, gdy wysyłam aurę… Ale jeżeli są nadal tak duże, to wciąż mogę dawać ci moją aurę!

Potrząsnąłem głową, płacząc.

– Proszę nie! W takim tempie twoje cycuszki…! Cycuszki, które głęboko kocham, znikną!

– Może to tylko tymczasowe! Jak się porządnie wyśpię, to wrócą do normalności!

– Mimo wszystko nie chcę widzieć, jak stają się coraz mniejsze! Wolałbym umrzeć, niż…

Wybrałbym śmierć! Nie chcę żyć kosztem zniknięcia piersi kobiety, którą kocham!

– Dziękuję ci, Ise. – Płacząc, uśmiechnęła się. – Ale jest w porządku! Walczenie przy twoim boku uszczęśliwia mnie! Kocham cię, Ise!

POTOK.

Zacząłem mężnie płakać w głębi swojej zbroi.

…Ale z niej wspaniała kobieta! Kobieta, w której się zakochałem! Jest najlepszą kobietą pod słońcem! Wykrzyczałem kilkakrotnie imię mej ukochanej!

– Również cię kocham, Rias! Rias, Rias, Rias!

Słysząc moje wyznanie miłosne, Rias odkrzyknęła płaczliwym głosem:

– Na zawsze będziemy razem, Ise! Ise, Ise, Ise!

[Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie!!!]

BIIIIIN!

Ilość posyłanej do mnie aury zwiększyła się! Dam radę! MY damy radę! Nie mam racji, Ddraigu!?

[………Uhehehe. Cycuszki z całą pewnością dają frajdę.]

…! Wyglądało na to, że stan psychiczny Ddraiga wreszcie…

– Ddraigggggggggg! Łaaaaaaaaaa! Ja! Oppai Smok! Pokonam was, terrorystów, mocą piersi Księżniczki Przełączenia i mocą Ddraiga! To zemsta za Ddraiga!

Smoczy Niszczyciel poszedł w ruch! Ponurzy Żniwiarze i ich otoczenie przepadli! Moc piersi ładowała się! Ponowne zniszczenie i odnowienie! Koło przeznaczenia, które miało się dalej kręcić!

[Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie Piersiowanie!!!]

BAAAAAAM!

Cała okolica zaczęła się zapadać wskutek wyzwolenia naszej miłości ze Smoczego Niszczyciela!

– Powstrzymać iiiiiiiiiiiiiiiiiiich! Powstrzymać Sekiryuuteia i Księżniczkę Przełączenia! Jak tak dalej pójdzie, to moc piersi zetrze nas na proch!

Zygfryd wydawał desperacko polecenia Ponurym Żniwiarzom, jednak…

– Brońcie naszą parę głupków ze wszystkich sił! Są naszym oczkiem w głowie!

Sensei również wydał rozkazy Grupie Gremory!

– Nie pozwolę ci stanąć na drodze tej dwójce. Zaczęli się rozkręcać, więc brzydko byłoby im teraz przeszkadzać, nie uważasz?

– Ufufu, tak ci zazdroszczę, Rias. Może Ise-kun trochę mnie rozpieści po tym wszystkim. Moja chęć do romansu rośnie jeszcze bardziej, gdy tylko ich miłość się rozpala.

Kiba i Akeno-san również nas bronili!

A podmuch naszej miłości niósł się dalej nawet po tym.


Przestrzeń, w której nie ostał się kamień na kamieniu.

Tak. Moc miłości między mną i Rias wreszcie zmiotła z powierzchni ziemi Ponurych Żniwiarzy, pozostawiając tylko Zygfryda, Georga i Plutona. Jednak została za to poniesiona wielka ofiara…

Klatka piersiowa Rias była już płaska.

Na skutek posyłania do mnie mocy jej cycuszki stawały się coraz mniejsze i nie pozostało po nich żadnego śladu. Nawet jeśli powtarzała, że wrócą do normalności, gdy tylko trochę odpocznie, to widząc, w jakim znalazła się stanie, stałem się smutny i ciężko było mi to znieść. Teraz nie różniły się niczym od piersi Koneko-chan…!

Zacząłem rozpaczliwie płakać, kiedy porównałem piersi tych dwóch.

BĘC!

Koneko-chan rzuciła w moją głowę czymś z trzydziestego piętra hotelu. Nic nie mówiłem, ale mogła wywnioskować po moim spojrzeniu.

Sensei, oddaliwszy się od Plutona, wylądował obok mnie. Pluton również wylądował przy swoich towarzyszach.

– Cóż teraz. Zygfrydzie, Georgu i Plutonie. To szach-mat. – Sensei wycelował w nich swoją świetlistą włócznię.

– …Twoja moc jest niepoczytalna jak zawsze, Sekiryuuteiu – powiedział Zygfryd, ciężko dysząc.

Urządzenie znajdujące się na parkingu było wciąż aktywne. Georg stworzył małą, ale potężną barierę, której nie mogłem zniszczyć ciągłym ostrzałem Smoczego Niszczyciela. …Jednak Georg również oddychał z trudem, jako że całą energię włożył w obronę urządzenia. Tak więc bariera wokół niego zaczęła się trząść. Nawet jeśli był posiadaczem Longinusa najwyższej klasy, to też obowiązywały go jakieś limity! Mogliśmy teraz zapędzić ich w potrzask! Nawet Zygfryd miał poważną minę!

Wtem stało się to.

BŁYSK! BŁYSK!

Wewnątrz wymiaru rozbrzmiał dźwięk. Już kiedyś go słyszałem. Był to ten dźwięk, który słyszeliśmy, gdy w wymiarze powstała dziura. Gdy podniosłem głowę, na niebie właśnie znajdowała się dziura! Myśleliśmy, że zwiastowało to przybycie dodatkowych wrogów, ale na twarzach Zygfryda i reszty widniało zdezorientowanie.

…Zatem oznaczało to, że był to niespodziewany intruz?

Sprawcą całego zamieszania z dziurą był mężczyzna w świetlistej zbroi i pelerynie. Był mi znajomy! Tak, spotkałem go tylko raz, ale pamiętałem go!

Wylądował pomiędzy mną a Zygfrydem.

– Trochę czasu minęło od naszego ostatniego spotkania, Sekiryuuteiu. I Vali.

Spojrzał na mnie, a potem na Valiego, znajdującego się na trzydziestym piętrze hotelu.

Sensei zwęził oczy.

– Shalba… Belzebub. Przywódca frakcji Starych Maou.

Tak! Ten gościu był potomkiem Starych Maou i pojawił się przed nami przy zajściu z Diodorą! Osoba kierująca z cienia poczynaniami Diodory! Ale czy nie został on przypadkiem zabity, gdy wpadłem w Niszczycielską Furię…?

Zygfryd zrobił krok w tył.

– …Shalba. Otrzymałem przecież raport, ale nigdy bym nie pomyślał, że działasz na własną rękę.

– Hej, Zygfrydzie. Nie da się ukryć, że uzyskałem z waszej strony dużo wsparcia. Macie moje podziękowania. Dzięki wam mogłem wylizać się z ran. …Choć utraciłem węża Ophis i moje moce są słabsze niż przedtem.

– I powodem, dla którego tu przybyłeś, jest?

– Nic szczególnego. Pomyślałem, że wypowiem wam wojnę.

Shalba wypowiedział te słowa głośno, a w głosie było czuć pewność siebie. …Co on sobie wyobrażał?

Na twarzy Shalby pojawił się diabelski uśmieszek, a on sam ujawnił, co trzymał pod peleryną. A pod nią znajdował się chłopak. Spoglądając w jego oczy, dało się dostrzec w nich cienie, odnosząc wrażenie, że jego umysł jest pod czyjąś kontrolą.

Ach! Był to ten sam chłopak, który stworzył antypotwory w Kioto w przy użyciu Longinusa Stwórcy Zniszczenia! Powinien być we Frakcji Bohaterów, ale dlaczego był z Shalbą z frakcji Starych Maou? Widząc go, Zygfryd i Georg doznali szoku.

– …Leonardo!

– Shalba, dlaczego przyprowadziłeś tutaj ze sobą tego chłopca? Nie, dlaczego w ogóle on jest z tobą!? Leonardo powinien być na innej misji! Czy ty go tutaj ściągnąłeś!?

Shalba na ich zdziwienie odpowiedział:

– Pomyślałem, że mógłby mi przez chwilę potowarzyszyć. O, choćby w taki sposób!

BUUUUN!

Shalba aktywował mały, złowieszczy magiczny krąg w obrębie własnej dłoni i zbliżył go do tego chłopca nazwanego Leonardem. Diabelskie znaki wewnątrz kręgu zaczęły szybko się poruszać! Chłopak krzyczał!

– Uwaaaaaaaaaaaaaa!

Wraz z krzykiem na jego twarzy pojawił się grymas bólu. Jednocześnie jego cień tak się rozpostarł, że zakrył całą przestrzeń! …Co on usiłował zrobić!? Wzbił się w powietrze i roześmiał się głośno.

– Fuhahahahahaha! Stwórca Zniszczenia to wspaniała i idealistyczna umiejętność! Na dodatek powiadają, że ten chłopak specjalizuje się w tworzeniu antypotworów! Sprawdziwszy kolejne posunięcia frakcji Bohaterów, porwałem go, podczas gdy wykonywał misję wraz z grupą osób ze swojej frakcji! Cóż zatem! Sprawię, że stworzy go! Potwora będącego w stanie pozbyć się wszystkich obecnych diabłów!

ZUOOON!

Z cienia chłopaka zostało coś utworzone. Wystawała z niego głowa czegoś wielkiego, tworząc na powierzchni cienia olbrzymie fale!

…Ta głowa była zbyt wielka! Tułów zbyt ogromny! Grubaśne ramiona! I przytłaczające swymi rozmiarami nogi do podtrzymywania ciała! Z cienia, który pokrył całą okolicę, wyłonił się…

[GOGAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!]

Bardzo wielgachny potwór, który zaryczał tak głośno, że myślałem, że pękną mi bębenki! …Ogromniasty! Był wyższy o dwie głowy od Wielkiego Czerwonego! Był potworem wysokim na około dwieście metrów! Został stworzony olbrzymi i oburzający swoimi rozmiarami potwór! Sensei co prawda powiedział mi, że Stwórca Zniszczenia jest w stanie stworzyć dowolnego potwora w zależności od mocy posiadacza, ale że coś takiego!? Z cienia wyłoniły się także inne mniejsze potwory poza tym dużym!

BUUUUUN!

Pod stopami potworów pojawił się magiczny krąg! Był to krąg teleportacyjny!

– Fuhahahahahaha! Mam zamiar przenieść te potwory do Zaświatów, gdzie będą siały spustoszenie! – wykrzyczał w przerwie między śmiechem. – To olbrzymie antypotwory! Z pewnością pozbędą się mnóstwa diabłów! Magiczny krąg zaczął się świecić, a stwory zostały spowite światłem! Niedobrze! Jak tak dalej pójdzie, to znajdą się w Zaświatach i wyrządzą niemałe szkody! Musimy ich powstrzymać!

– Powstrzymać ich!

Wraz z rozkazem Senseia zaatakowaliśmy potwory, ale…

Nasze ataki nie działały na nie! Zadaliśmy im tylko tyle obrażeń, by na powierzchni ich ciał pojawiły się zadrapania! Ataki zdały się na nic i wszystkie potwory zniknęły w świetle! Wraz z ich teleportacją…

GUOOON…

Przestrzeń również zaczęła wydawać dziwne głosy. Przyglądając się uważnie, można było dostrzec na białym niebie zadrapanie, a budynki, włączając w to hotel, zaczęły się zapadać!

…Wymiar stał się niestabilny wskutek siłowych zrodzenia potworów i ich teleportacji!

– Urządzenie długo nie pociągnie! – krzyknął Georg do Zygfryda. – Niech cię, Shalba! Czy on użył umiejętności, która siłą pokonuje fizyczne możliwości posiadacza!?

– …Nic z tym nie zrobimy. Najwyraźniej przyszła pora, by się wycofać, jednak wpierw musimy odzyskać Leonarda. Plutonie, co powiesz na… – Zygfryd urwał tutaj, zdawszy sobie sprawę ze zniknięcia Ponurego Żniwiarza. Zniknął bez żadnego uprzedzenia! Zygfryd zdał się coś pojmować. – …Rozumiem. Zatem osobą pomagającą Shalbie po kryjomu był… Właśnie na taki plan mógł wpaść ten czaszkogłowy bóg. Zatem nie wybierze żadnej z metod, aby nas powkurzać. Ale czy to on powiedział o siłowym użyciu Stwórcy Zniszczenia…? Nie mamy pojęcia o cenie lub skutkach ubocznych, jakie niesie ze sobą taki tymczasowy Łamacz Ładu. Próbowaliśmy stopniowo zwiększyć moc Leonarda… A teraz ten chłopiec…

Powiedziawszy to, Zygfryd wraz Georgiem odzyskał chłopca, po czym zniknęli wraz z mgłą.

A to dranie! Naprawdę potrafili szybko się ulotnić!


DOOOOOON! DOOOON!

Tym razem był to dźwięk eksplozji dochodzący z hotelu! A to co!? Mamy dzisiaj nieźle pracowity dzień! Spojrzawszy w górę, zobaczyłem Shalbę, atakującego naszą tylną straż!

– Co z tobą!? Valiiiiiiiiiiiiiiiiiii! Co stało się z twoimi dumnymi demonicznymi mocami!? Z twoją mocą Hakuryuukou!? Co z nimi!? Jesteś tylko ludzkim kundlem, więc nie ma żadnej mowy, byś wygrał ze mną, prawdziwym Maou!

Shalba atakował Valiego! Nie wydawało mi się, żeby był on w stanie wytrzymać jego ataki! Uaktywniwszy defensywny magiczny krąg, Vali mógł się tylko bronić. Nie wyglądało na to, by był w korzystnej sytuacji. – Nie chcę słyszeć tego od ciebie, nazywającego siebie samego Maou i czerpiącego moc od kogoś innego jednocześnie.

Mimo to Vali odpowiedział mu.

– Fuhahahahahahahahaha! Liczy się tylko to, kto ostatecznie zwycięży! Właśnie, chcę jeszcze jedną rzecz! – Shalba wyciągnął swoją rękę w stronę Ophis. Pojawiła się demoniczna moc w kształcie spirali i owinęła się wokół Ophis niczym lina! – Hou! Właśnie tak, jak mówiły zebrane przeze mnie informacje! Aktualna Ophis jest w niestabilnej formie i nawet obecny ja jestem w stanie ją schwytać! To prezent dla mnie, prawdziwego Maou! Wezmę jeszcze raz jej węża, jako że moja moc zmalała! Zatem biorę ją ze sobą!

– Bo ci kurna pozwolę!

[Jet!]

Rozpostarłem smocze skrzydła i natychmiastowo zmniejszyłem dystans dzielący mnie od Shalby!

– Klątwa! – powiedział, śmiejąc się w niebogłosy. – To klątwa! Stanę się trucizną, która wchłonie Zaświaty…! Te diabły, które mnie odrzuciły! Nie mam nic do roboty w takich Zaświatach! Nic mnie więcej one nie obchodzą! Nie obchodzą mnie wpływy w Zaświatach i władanie nimi! Fuhahaha! Shalbo Belzebubie, powinieneś użyć resztek swojej mocy do zniszczenia ich wspólnie z potworami!

Na jego twarzy widniało szaleństwo! Uległ całkowicie zmianie tak, że jego oczy nie przypominały oczu. Ten gość totalnie oszalał!

Wskazał palcem na mnie.

– …Tak. Dzieci, o które tak bardzo się troszczysz, zostaną wyeliminowane przez moją klątwę… moje potwory, Sekiryuuteiu! Cierpcie męczarnie przez moją klątwę! Wijcie się! Umrzyjcie, kaszląc krwią! Fuhahahahahaha! To arcydzieło! Potomstwo elit umrze w ten sam sposób, co podrzędne dzieci niskoklasowców i średnioklasowców! Widzicie!? Oto właśnie ten świat, o którym marzycie. Świat, w którym nie ma dyskryminacji. Fuhahahaha.

…Co za podły drań…! W głowie kipiała mu zemsta! Nie miał żadnej dumy ani przywiązania do Zaświatów, które go odrzuciły! Nie oznaczało to jednak tego, że mógł przenosić swój gniew na dzieci!

Podczas gdy to wszystko się działo, wymiar się zapadał! Wreszcie pojawiły się dziury i zaczęły wsysać pozostałości wymiaru!

– Przestrzeń osiągnęła swój limit-nyan! – krzyknęła Kuroka z wnętrza hotelu. – Powinniśmy być teraz w stanie się teleportować, więc aktywuję magiczny krąg, byśmy mogli opuścić to miejsce!

Grupa Gremory zebrała się przy Kuroce. Asia uzdrawiała Valiego, rannego na skutek ataków Shalby.

– Fuhahahaha! – śmiał się wciąż Shalba.

Obok niego stała porwana Ophis. Widząc to, pomyślałem o dwóch rzeczach.

– Ise! Zaraz się teleportujemy! Chodź tu szybko! – powiedziała do mnie Rias.

Jednak ja… nie poszedłem do nich.

– …Ise?

– Pójdę uratować Ophis – powiedziałem z uśmiechem do zdezorientowanej Rias i stojących obok towarzyszy. – Zbiję przy tym Shalbę na kwaśne jabłko.

!

Moje słowa wszystkich zaszokowały.

– Również pójdę walczyć! – powiedział Kiba.

– Nie ma najmniejszego sensu w samotnym popisywaniu się! – zaprotestowała Akeno-san.

Jednak ja pokręciłem przecząco głową.

– Nie, wystarczę ja sam – odpowiedziałem. – Musicie udać się do Zaświatów i powiedzieć o nadchodzącym zagrożeniu. Tak czy owak, ten wymiar za długo już nie pociągnie, prawda? Dzięki zbroi będę w stanie poruszać się przez jakiś czas w Szczelinie Wymiarowej po tym, jak wymiar zapadnie się. Wydaje się, że Vali robił podobnie. …Nie mogę puścić Shalby wolno ani też pozwolić, by Ophis została komuś przekazana. Myślę, że tylko ja mogę to zrobić. Sztuczny Dar Senseia osiągnął swój limit. Jeżeli nie rozprawię się teraz z Shalbą, to będziemy mieli jeszcze więcej ofiar! Powiedział, że zabije dzieciaki z Zaświatów! Tego… po prostu nie mogłem puścić płazem!

– Naprawdę przestrzeń osiągnęła swój limit-nyan! Jeżeli nie teraz, to nigdy! – krzyknęła Kuroka.

– Hyoudou Isseiu. – Vali opierał się o ramię Senseia. Wydawał się cierpieć. Atak Shalby musiał pogorszyć jego stan jeszcze bardziej.

– Vali! Skopię tyłek Shalbie również w twoim imieniu!

Vali, słysząc to, uśmiechnął się.

– Ise! – krzyknął Sensei. – Otworzę później smoczą bramę, by przeteleportować ciebie i Ophis! Dobrze?

Kiwnąłem głową na jego sugestię. Pozostawię tę kwestię w twoich rękach!

Rozpostarłem raz jeszcze swoje skrzydła i odpaliłem dopalacz na plecach!

– Ise!

Głos mojej ukochanej. Kiedy odwróciłem się w kierunku, z którego doszedł, stała tam Rias.

– Wróć do mnie bez względu na wszystko.

– Tak jest, na pewno wrócę!

Powiedziawszy to, ruszyłem na Shalbę. W tym samym czasie intensywność światła zwiększyła się. Wyglądało na to, że wszyscy bezpiecznie się przeteleportowali.

Pokonam Shalbę i na pewno wrócę do Rias, przyprowadzając ze sobą Ophis!

Część 3[edit]

Dotarłem przed oblicze śmiejącego się Shalby, zawieszonego w przestrzeni nad hotelem. …Zapaść wymiaru dawała się we znaki coraz bardziej. Połowa okolicy zdążyła już ulec zniszczeniu. Widząc mnie, Shalba zrobił niezadowoloną minę.

– Rozumiem, że Vali mógłby zostać, ale żeby taka niedorajda jak ty tytułująca się Niebiańskim Smokiem przyszła walczyć ze mną…! Ile jeszcze smoki będą musiały gardzić moją osobą…!?

Tak, tak. Nie dało się zaprzeczyć, że gardził innymi.

– Dlaczego zostałeś!? Próbujesz zignorować fakt, że w moich żyłach płynie krew prawdziwych Maou!? A może chcesz posiąść moc dzięki Ophis!? Jesteś w końcu Niebiańskim Smokiem! Musisz kryć w sobie pragnienie dominacji nad ludzkim światem i Zaświatami!

……Wyglądało na to, że w głowie mu tylko te rodowody i dominacje.

Westchnąwszy, powiedziałem:

– Mimo twoich skomplikowanych słów, których nie rozumiem: nie wiem, co powinienem zrobić z Ophis ani też nie interesuję się żadną dominacją. Tylko że – powiedziałem, wskazując na niego palcem – powiedziałeś, że zabijesz dzieci, tak? Nie mogę na to pozwolić.

– I co z tego!? – roześmiał się z moich słów. – To normalne! Diabły, które dorosły w Zaświatach pod rządami fałszywych Maou, są gorsze od robactwa! Mimo że im na to pozwoliłem, to nie okazali mi, prawdziwemu Maou, należytego respektu! Takie diabły powinny po prostu zniknąć! Dlatego właśnie użyję tych gigantycznych potworów, by zacząć wszystko od nowa! Te stwory to antypotwory stworzone przez Stwórcę Zniszczenia, więc są szalenie silne! Spowodują przygniatające zniszczenia! Prawdziwe Zaświaty zrodzą się w ślad za swoim zniszczeniem! Właśnie takie powinny one być!

…To beznadziejne. Raz jeszcze zacząłem uważać Sirzechsa-sama za najlepszego Maou, jaki tylko mógł być.

– …Nie rozumiem twoich marzeń w najmniejszym stopniu. Jednak masz zamiar zabić diabelskie dzieci, tak?

A tego nie mogłem puścić płazem! Miałem przed oczami uśmiechnięte dziecięce twarze. Tak, spokojna głowa. Ochronię was, dzieciaki! Ochronię wasze uśmiechy!

– W takim układzie będę musiał cię pokonać! – powiedziałem, emitując aurę z głębi siebie. – Pełnię w końcu rolę bohatera dzieci! Nie mogę puścić wolno osób takich jak ty, które są wrogami dzieci! Koniec końców jestem Oppai Smokiem!

Słysząc moje słowa, przestał się uśmiechać.

– …Zwiększyła się wywierana przez ciebie presja. Jesteś Niebiańskim Smokiem zachowującym się na sposoby, których nie jestem w stanie w ogóle pojąć. Cóż zatem! Zakaż się moją klątwą i umrzyj w Szczelinie Wymiarowej, Czerwony Smoku!

– Ktoś umrze, ale będziesz to ty, podły diable!

Sprawiłem, że mój Diabelski Pionek eksplodował szkarłatnym kolorem!

[Forma Szkarłatnej Królowej!]

Szkarłatna Królowa nazwana przez mojego przeciwnika, Sairaorga-san!

– Jam, przebudzający się, jest Czerwonym Cesarskim Smokiem, który włada prawdą Króla najwyższego!

Słyszałem głosy swoich poprzedników!

[Naprzód, Hyoudou Isseiu!]

[Tak, zgadza się! Przyszłość… Jesteśmy Czerwonym Cesarskim Smokiem, który strzeże przyszłości wszystkich!]

[Nadszedł czas, by kroczyć szkarłatną ścieżką prawości!]

– Dzierżąc nieskończone nadzieje i niezachwiane sny a krocząc ścieżką prawości, Stanę się Cesarzem Szkarłatnego Smoka… Oto nowa inkantacja! Moje słowa prawości różne od Niszczycielskiej Furii!

[A ciebie doprowadzę do ścieżki Nieba świecącej w Pierwotnym Świetle Szkarłatu!]

[Pełnia Szkarłatnej Królowej!!!]

Pokryła mnie szkarłatna aura i zaczęła barwić moją zbroję na szkarłat!

– …! Szkarłatna… zbroja!? Co to za zmiana!? Szkarłat…! Złowieszczy kolor przypominający mi włosy tego fałszywego człowieka! – powiedział Shalba.

Dla mnie szkarłat był najlepszym kolorem!

Moja zbroja uległa drobnym zmianom, a w tym samym czasie wzrosła moja moc! Ta olbrzymia moc Sekiryuuteia dookoła mnie była prawdziwa! Wciąż rosła, jednak dla mnie było to już wystarczająco dużo!

Teraz, będąc w tej formie, muszę cię po prostu pokonać!

Shalba wyciągnął ręce w moim kierunku! Stworzył linę i robaki… Nie, pszczoły. Pojawiły się stworzonka przypominające pszczoły. Wypełniła się nimi cała okolica.

– Pokażę ci potęgę prawdziwego Belzebuba!

Zaczął kontrolować armię pszczół, tworząc mnóstwo okręgów, po czym zaczął z nich wystrzeliwać przeolbrzymie ilości aury!

[Tryb Sonicznej Gwiazdy!!!]

Natychmiastowo uchyliłem się od jego ataków, a następnie zmniejszyłem dzielący nas dystans. Przypieczętowałem to solidnym ciosem w jego podbrzusze!

[Tryb Masywnego Uderzenia!!!]

Szkarłatna aura pokryła moją prawą rękę i uformowała się w ogromną pięść! Nacierając szponem znajdującym się na łokciu, wymierzyłem akuratny cios w tułów!

CIOS!

Moja pięść zatopiła się w jego brzuchu!

– Guha!

Shabla zakaszlał, spluwając krwią!

– Ty pędraku!

Stworzył mnóstwo magicznych kręgów i, podobnie jak Rossweisse-san, wystrzelił z wielkim impetem ataki różnych żywiołów! Ale każdy atak z osobna był potężny! Ruszyłem naprzeciw nim bez próby unikania! Takie coś…! Nie muszę unikać takiego czegoś…! Odpychałem je pięściami i zmniejszałem dzielący nas dystans w zatrważającym tempie! Będąc przy nim, raz jeszcze użyłem swojej pięści!

[Tryb Masywnego Uderzenia!!!]

DON!

Olbrzymia pięść zderzyła się z jego twarzą!

Przyjąwszy na siebie mój bezpośredni cios, Shalba miał twarz zalaną krwią.

…Widząc to, powiedziałem z nudów:

– Poważnie?

Gdy to usłyszał, na jego twarzy pojawiły się liczne żyły.

– …Co takiego…?

– Powiedziałeś – zacząłem mówić, nie zważając na jego złość – że byłeś Maou, więc myślałem, że będziesz silny jak Sirzechs-sama lub Vali. Walczyłem z nimi, więc wiem, co to jest moc Maou Lucyfera. Jednak nie wywierasz takiej presji, jaką wywierali oni.

Shalba roześmiał się głośno z moich słów.

– Z pewnością lubisz mleć ozorem…! Zwykły, przegniły smok…! Dawny człowiek będący na równi ze śmieciem stroi sobie żarty z prawdziwego Maou…!

– Jestem Czerwonym Smokiem spośród Dwóch Niebiańskich Smoków, Sekiryuutei! Nie przegram przeciw takiemu fałszywemu Maou jak ty!

– Absurd! Ty przegniły smookuuuuuu!

Jeżeli strzeli swoimi demonicznymi mocami, odbiję je. Jeżeli to ja uderzę, zegnie się w pół. Zestrzelę również te przerażające pszczoły swoimi Smoczymi Pociskami! Miałem przytłaczającą przewagę.

…Naprawdę? Tylko tyle!

Osoba mówiąca tyle o Zaświatach. Sirzechs-sama i Sairaorg-sama byli w stanie stać na nogach po moim ciosie! A co z tobą!? Wraz z moim uderzeniem odleciałeś po prostu w tył! W twoich oczach nie było żadnego błysku!

– Shalba, możesz mieć wspaniały dar i demoniczne moce. Zostałeś obdarowany o wiele wspanialszymi talentami niż ja.

– Zgadza się! Jestem tym wybranym diabłem! Maou! Prawdziwym Maou!

– Ale nie daje ci to niczego dobrego. Twoje ataki są niczym w porównaniu do ciosów człowieka, który walczył tylko swoimi pięściami i ciałem! Nie pokonasz mnie czymś takim!

DON!

Kilka ciosów później. Tym razem czułem, że zakończyłem to. Na twarzy Shalby również widniał grymas bólu. Mogłem go pokonać bez Niszczycielskiej Furii! Prawdziwy Maou, dobre sobie! Zaczynanie wszystkiego od nowa powiadasz!? Wszyscy przedstawiciele Zaświatów, których spotkałem i z którymi walczyłem, nie byli tacy naiwni! Byli silniejsi i surowsi niż ktokolwiek inny!

– Ty zasrany Niebiański Smoku! A co powiesz na toooooooo!

Ociekając krwią, Shalba stworzył wewnątrz dłoni magiczny krąg. Wyłoniła się z niej… pojedyncza strzała.

PYUU!

Poleciała wprost na mnie z dużą prędkością i trafiła w prawą rękę, przebijając moją zbroję. Ona nic mi…

Próbowałem ją wyciągnąć. Zaatakował mnie wtedy intensywny ból!

…Przez rękę po całym moim dziele rozszedł się niesamowity ból…! Jednocześnie miałem wrażenie, że opuszczała mnie moc! Moje ręce się trzęsły… Co… to… jest…?

Shalba, widząc to, zaśmiał się.

– Fuhahahahahaha! Boli, co nie!? Trudno znieść ten ból, co nie!? Oczywiście, że tak! Grot strzały był pokryty krwią Samaela! Dostałem ją od Hadesa! Zachowałem ją na wypadek walki z Valim… Ale musiałem użyć jej przeciw takiemu śmieciowi jak ty… Nie ma to teraz znaczenia. Dzięki niej sytuacja obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni. Gdybyś miał tak znaczne zapasy demonicznej mocy jak Vali, przez jakiś czas mógłbyś to znieść. Jednak w twoim przypadku, beztalencia w kwestii demonicznej mocy, umrzesz.

…Rozumiem. Krew Samaela. To trucizna i klątwa Zjadacza Smoków. Zaraz, sprzymierzyłeś się z Hadesem?

…Zatem oznaczało to, że to on był odpowiedzialny za tych Ponurych Żniwiarzy…? Wyglądało na to, że właśnie dlatego Pluton tak szybko zwiał. Co knuli przeciw Frakcji Bohaterów i Frakcji Starych Maou? Wzajemne pozabijanie się? Sensei i Zygfryd powiedzieli, że chcą ich tylko powkurzać…

Ale ból dawał mi się we znaki. Na dobrą sprawę był to pierwszy raz, gdy zasmakowałem obrażeń od zabójcy smoków… Moje ciało oziębło i trzęsło się z bólu.

[Dotarła nawet tutaj, Partnerze. Jest tak silna, że w pewnych momentach tracę przytomność…]

Klątwa Samaela dobrała się nawet do Ddraiga, który jest tylko duszą.

KHE!

…Z moich ust wydobyła się krew. Ból, który odczuwałem, był inny niż ten przy Świętym Mieczu… Ale jako że zostałem kiedyś pchnięty nim, to mogłem jakoś znieść teraz ten ból. Przyzwyczajanie się do bólu jest trochę dziwaczne, ale musiałem, jako że toczyłem walki na śmierć i życie. No cóż, tak czy owak, musiałem pokonać tego gościa, nim on pokona mnie! Rozpostarłem swoje smocze skrzydła i ruszyłem na Shalbę! Doznał szoku, widząc to.

– Klątwa powinna na ciebie przejść! Dlaczego jesteś w stanie się ruszać!? Nie boisz się!? Mówisz mi, że nie boisz się śmierci!?

Przestaniesz kłapać dziobem!? Oczywiście, że się boję! Ale wygląda na to, że wydarzą się gorsze rzeczy, jeżeli pozostawię cię przy życiu! Dlatego też muszę wpierw cię pokonać!

[Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie!!!]

BĘC! BĘC! BAM!

Kombinacja ciosów pięściami i kopnięć! Zostawszy trafiony, Shalba spadł na dach hotelu!

– Nonsens…! Jestem przecież prawdziwym Maou!? Próbowałem się zemścić, szukając pomocy w Hadesie i ludziach i radząc sobie z wstydem i zażenowaniem…! Poddałem się nawet eksperymentom Frakcji Bohaterów, które spowodowały u mnie wymioty…! Ale dlaczego takie Niebiańskie Smoki jak ty i Vali stajecie mi na drodze! Zwyczajny smok nie mający marzenia ani ideału! Dlaczego ignorujecie mnie, próbującego wspiąć się jeszcze wyżej!? Nie rozumiem tego! Naprawdę nie rozumiem!

Podszedł do skrępowanej Ophis i prosił:

– Ophis! Ophis! Daj mi jeszcze raz tego węża! Zdobędę wtedy moc, która daleko wykracza poza moce dawnych Maou! Potrzebuję węża, by pokonać tego człowieka!

– Jestem teraz w niestabilnej formie. Nie mogę stworzyć węża zwiększającego siłę.

Usłyszawszy to, Shalba zrobił minę wielkiej desperacji.

Wylądowałem przed nim. Spojrzał się na mnie, trzęsąc się. Wtedy powiedziałem:

– Próbowałeś skraść uśmiechy dzieciom. To wystarczający powód, by zostać zgładzonym! Jestem ich bohaterem, grającym rolę Oppai Smoka! Jeżeli masz zamiar odebrać im ich przyszłość, to zabiję cię tu i teraz! Z moich skrzydeł wyłoniły się działa przygotowujące się do wystrzału. Dosyć pokaźna ilość aury. Zbierała się w nich olbrzymia moc.

Shalba rozpostarł swoje skrzydła i próbował uciec… Nie pozwolę mu na to! Usłyszawszy twoje idiotyczne ideały, nie będę tak miły, by ci na to pozwolić!

– Przepadnij! Szkarłatny Niszczyyycieeeel!

[Tryb Niszczycielskiego Kła!!!]

ZUBAAAAAAAAAAN!

Olbrzymie ilości szkarłatnej aury opuściły działa!

– Fuhahahahahahaha! I tak umrzesz od klątwy Samaela! Sekiryuuteiu!

Czerwona aura spowiła krzyczącego Shalbę…


Pokonawszy Shalbę, uwolniłem Ophis z więzów demonicznej mocy, zmagając się cały czas z klątwą Shamaela.

– Sekiryuuteiu, dlaczego pomogłeś mi? – zapytała.

– Ocaliłaś Asię i Irinę – odpowiedziałem, robiąc westchnienie.

– Był to mój wyraz wdzięczności. Nie powinno to stanowić dla ciebie żadnego powodu, Sekiryuuteiu.

– Są one moimi cennymi przyjaciółkami. Jeżeli je uratowałaś, to istnieje dla mnie powód, by uratować ciebie. Zacząłem uważać, że nie jesteś wcale zła. Dlaczego zadawałaś się z tymi ludźmi?

– Obiecali mi, że pokonają Wielkiego Czerwonego. Chcę powrócić do Szczeliny Wymiarowej i osiągnąć „ciszę”.

– Nie ma mowy, by dotrzymali swoich obietnic. Nie byłaś przez nich wykorzystana już wiele razy?

– Jest to w porządku tak długo, jak długo będę mogła pokonać Wielkiego Czerwonego. Dlatego dałam im moje węże.

…Marzenie. Cel Ophis.

High school dxd v11 317.jpg

– Przyszłam do twojego domu, Sekiryuuteiu – kontynuowała – ponieważ myślałam, że znajdę coś, co spełni moje marzenie. Nietypowy rozwój. Myślałam, że odnajdę sekret kryjący się za Pierwotnym i Niebiańskim Smokiem. Myślałam, że znajdę powód, dla którego istnieję.

– …Rozumiem. Wreszcie to pojąłem.

Ta osoba była bardziej niewinna niż ktokolwiek inny. Frakcja Starych Maou i Bohaterów wykorzystali to. Użyli ją do własnych celów.

Ich ambicje – chęć kontrolowania świata albo poszukiwania potyczek z wybitnymi istotami – nie miały nic wspólnego z Ophis… Nie był z niej żaden ostateczny boss…!

Był to przeciwnik wykreowany przez Brygadę Chaosu…! Dobrze, że ją ocaliłem. Wydawało mi się, że – w przeciwieństwie do Shalby – dało się z nią porozmawiać. Wezmę ją do domu i pogadam z nią o wielu rzeczach. Miałem ją za coś przerażającego, ale jest niewinnym smokiem, który jest po prostu naiwny. Jest silna i nieskończona. Wszyscy się jej bali i zrobili z niej coś, czego wszyscy się lękali. Podstępem została skłoniona do zostania szefem terrorystów.

…Samotny i biedny smok. Oto Ophis.

………Tracę przytomność. Czy to z powodu klątwy…? Rany, muszę się szybko stąd wydostać.

– Hej, Ophis, chcesz zostać moją przyjaciółką?

– …Przyjaciółką? Jaką korzyść niesie zostanie twoją przyjaciółką?

– Stanę się przynajmniej kimś, z kim będziesz mogła porozmawiać.

– Rozumiem. Brzmi fajnie.

Tak, bo jest fajne. Dlatego wracajmy do domu. Tego domu…

Budynek rozpadł się, a cała okolica była wciągana do dziury.

Przestrzeń zapadała się. Nawet jeśli trafię do Szczeliny Wymiarowej, to będę przez jakiś czas bezpieczny dzięki zbroi. Będę cały, jeżeli przeteleportują mnie, nim to nastąpi. Wstałem i ruszyłem naprzód. Na powrót do domu………


Odnośniki tłumacza[edit]

  1. Prawdopodobnie chodzi o kształt znaku 目, który oznacza oko – narząd zmysłu.


Cofnij do rozdziału III Powróć do strony głównej Przejdź do rozdziału V