High School DxD - Tom 1 rozdzial 4

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Żywot 4: Ocalę cię, przyjacielu![edit]

Część 1[edit]

PLASK

Dźwięk rozbrzmiał w pokoju klubowym. Jego źródłem był mój policzek.

Zostałem uderzony przez Buchou. Miała bardzo poważną minę.

– Ile razy – mówiła zezłoszczona – będę musiała się jeszcze powtarzać? Nie znaczy nie. Nie mogę pozwolić ci na uratowanie tej zakonnicy.

Wróciłem do szkoły po tym, jak odebrano mi Asię. Opowiedziałem wszystko Buchou, a następnie rzuciłem, żebyśmy ruszyli jej na ratunek.

Jednak Buchou nie chciała się angażować w tę sprawę. Nie byłem w stanie pogodzić się z jej decyzją, dlatego wciąż nalegałem, choć wiedziałem, że było to co najmniej chamskie. Z tego też powodu uderzyła mnie.

Po raz pierwszy zostałem zraniony aż tak bardzo. Zwłaszcza moje serce, które krwawiło z rozpaczy. Zdradziłem Buchou, która podkładała we mnie tak wiele nadziei. Z drugiej strony były rzeczy, których nie mogłem porzucić.

– Pójdę sam – oświadczyłem. – Naprawdę martwię się o ten cały „rytuał”. Upadli aniołowie knują coś za naszymi plecami i nie ma żadnej gwarancji co do bezpieczeństwa Asi.

– Czy ty naprawdę jesteś aż tak głupi? – zapytała zażenowana. – Zostaniesz zabity, jeżeli pójdziesz. Nie będziesz w stanie powrócić do życia, nawet jeśli jesteś demonem. Dotarło to do ciebie? – Starała się mówić spokojnie, jednak dawała mi widoczne ostrzeżenie. – Twoje czyny będą miały wpływ nie tylko na mnie, ale też na pozostałych! Reprezentujesz dom Gremory! Musisz być tego świadom!

– Zatem pozwól mi odejść. Pójdę tam jako pojedynczy demon.

– Nie mogę! Dlaczego nie jesteś w stanie tego pojąć?

Zdawało mi się, że po raz pierwszy widziałem Buchou wściekłą. Byłem dla niej przyczyną wielu problemów.

– Jestem przyjacielem Asi Argento i jest dla mnie ważną osobą. Nie mogę zostawić swojej przyjaciółki samej!

– Wspaniała rzecz. To wielkie słowa. Jednakże my rozmawiamy o czymś zgoła odmiennym.

Stosunki pomiędzy diabłami a upadłymi aniołami nie są tak proste, jak myślisz. Obie strony obserwują bacznie siebie nawzajem od setek, a nawet tysięcy lat. Jeżeli znajdą w nas choć jedną słabość, przyjdą i zabiją nas. Są naszymi przeciwnikami.

– Czy nie o to im właśnie chodzi?

– …

Spoglądaliśmy wzajemnie na siebie. Nie cofałem się, patrzyłem prosto w jej oczy.

– Ta dziewczyna pierwotnie była sługą bożym – Buchou nie dawała za wygraną. – Była osobą, z którą nigdy nie moglibyśmy koegzystować. Zwłaszcza teraz, kiedy stała się jednym z upadłych aniołów. Jest wciąż naszym nieprzyjacielem.

– Asia nie jest naszym wrogiem! – zaprzeczyłem stanowczo. Taka dziewczyna jak ona nie mogła być naszym przeciwnikiem!

– Ona nie ma z nami nic wspólnego. Ise, musisz o niej zapomnieć.

Nawet jeżeli tak mówiła, nie potrafiłem!

Nagle pomiędzy nas wkroczyła Akeno-san i zaczęła szeptać jej coś do ucha.

O co chodziło? Czy coś się wydarzyło?

Akeno-san miała poważną minę, jednak wszystko wskazywało, że nie z powodu naszej rozmowy. Buchou, która cały czas jej słuchała, spoważniała jeszcze bardziej.

Tak jak przypuszczałem, stało się coś ważnego.

Buchou spojrzała na mnie, a potem na pozostałych.

– Mam sprawę do załatwienia – powiedziała. – Wraz z Akeno wyjdziemy na trochę.


!Nie!

– Buchou! – krzyknąłem bezradnie. – Nasza rozmowa…!

Położyła palec na moich ustach.

– Ise, jest parę rzeczy, o których muszę ci powiedzieć. Przede wszystkim, wciąż uważasz, że Pion jest najsłabszym pionkiem, zgadza się?

Przytaknąłem.

– To jedno wielkie nieporozumienie. Pion posiada zdolność, której pozostali są pozbawieni. Nazywa się ona promocją.

Promocja?

– Tak jak w zwykłych szachach – ciągnęła dalej – Pion jest zdolny do zmiany klasy, jeżeli tylko dotrze do bazy przeciwnika. Może awansować do któregokolwiek z pionków, poza Królem oczywiście. Ise, możesz tak uczynić w miejscu, które uznam za terytorium wroga.

O stary! Zatem mogłem promować do Skoczka Kiby, Wieży Koneko-chan, a nawet Królowej Akeno-san!?

– Jednak z powodu, że jesteś demonem stosunkowo krótko, istnieją pewne ograniczenia, a awans do Królowej wciąż jest dla ciebie niemożliwy. Zawsze możesz promować do pozostałych klas. Jeżeli będziesz życzył sobie z tego z całych sił i wypowiesz słowo ‘promocja’, nastąpią zmiany w twoich umiejętnościach.

Niesamowite! Już samo słuchanie powodowało, że chciałem to wykorzystać! Jeżeliby jeszcze dodać do tego mój Sacred Gear, może byłbym w stanie pokonać tego księdza!

– Druga sprawa to Sacred Gear. Kiedy tylko będziesz go używał, pamiętaj o tym. – Buchou zaczęła głaskać mnie po policzku. – Pragnienie. Sacred Gear działa poprzez pożądanie użytkownika. Od niego zależy również twoja moc. Nawet jeżeli stałeś się diabłem, twoja wola pożądania nie zanikła.

Pożądanie.

Jego moc sprawiała, że Sacred Gear się uaktywniał…

– Ostatnia rzecz, o której nigdy nie powinieneś zapomnieć, Ise. Nawet Pion jest w stanie pokonać Króla. Stanowi to podstawową regułę w szachach, która znajduje swoje odzwierciedlenie również i u nas. Możesz stawać się silniejszy.

Jak tylko skończyła mówić, teleportowała się gdzieś wraz z Akeno-san. Pozostaliśmy z Kibą i Koneko-chan sami.

Wziąłem głęboki wdech; byłem zdeterminowany i już przymierzałem się do wyjścia.

– Hyoudou-kun – zawołał mnie Kiba. – Idziesz?

– Tak. To mój obowiązek, gdyż Asia jest moją przyjaciółką. Jestem jedynym, który może jej pomóc.

– Zabiją cię. Nawet jeżeli masz Sacred Gear. Nawet jeżeli użyjesz promocji, to nie będziesz w stanie pokonać samodzielnie całej chmary egzorcystów i upadłych aniołów.

Dość logiczna odpowiedź, jednak wiedziałem o tym. Byłem tego bardzo świadom.

– Pozostaję przy swoim. Jeżeli nawet mam zginąć, to uratuję Asię.

– Chciałbym rzec, że to rozważna decyzja, jednak wciąż pozostaje to głupstwem, które grozi niebezpieczeństwem.

– To co według ciebie mam zrobić? – krzyknąłem na niego, lecz on odpowiedział spokojnie:

– Idę z tobą.

– C-c-coo…

Zaniemówiłem. Usłyszałem coś, czego nigdy w życiu bym się nie spodziewał.

– Nie wiem zbyt dużo o Asi-chan, jednak jesteś moim kamratem. Mimo to, co powiedziała Buchou, część mnie szanuje twoją decyzję. A ja osobiście nie lubię upadłych aniołów i księży. Nie cierpię ich. Z pewnością skrywał coś w swojej przeszłości… Jednak usłyszeć od niego słowo „kamrat”…

– Pamiętasz, co powiedziała Buchou?

「Może awansować do któregokolwiek z pionków, poza Królem oczywiście. Ise, możesz tak uczynić w miejscu, które uznam za terytorium wroga.」

– Innymi słowami, uznała kościół za wrogie terytorium.

– Ach. – Wreszcie zdałem sobie z tego sprawę. Och, więc to miała na myśli. Z tego też powodu powiedziała mi tyle informacji o tej promocji.

– Buchou powiedziała, że pozwala ci na pójście. Oczywiście oznacza to też, że powinienem iść jak twoje wsparcie. Buchou z pewnością ma jakiś plan, bo w przeciwnym razie powstrzymałaby cię, po prostu zamykając cię gdzieś.

Uśmiechnął się.

Buchou, dzięki ci bardzo…! Doświadczyłem tego, jak łaskawa potrafi być i dziękowałem jej całym sercem.

Jeżeli wrócę cały, z pewnością będę dawał z siebie wszystko!

W myślach dziękowałem Buchou, podczas gdy drobna dziewczyna zbliżyła się do mnie.

– Idę z wami – odezwała się niespodziewanie Koneko-chan.

– Słucham, Koneko-chan?

– Będę was miała na sumieniu, jeżeli pójdziecie sami.

Koneko-chaaaaaaan!!

Jak zawsze nie okazywała żadnych uczuć, ale czułem ukrytą w niej serdeczność.

– Jestem tak wzruszony! Najbardziej poruszyłaś mnie ty, Koneko-chan!

– C-co takiego? Idę także…?

Kiba uśmiechał się, lecz mimo to zdawał się być smutny.

Wiem, wiem, Kiba. Dzięki. Zmartwiony Casanova wyglądał ciut słodziutko! Tak! To możliwe! Tak!

– Zatem ruszajmy na ekspedycję ratunkową złożoną z naszej trójki. Nachodzimy, Asiu!

Takim akcentem zakończyliśmy rozmowę i wyruszyliśmy.

Część 2[edit]

Niebo już dawno poszarzało, a latarnie nocne gdzieniegdzie choć trochę rozświetlały mrok.

Nasza trójka, Kiba, Koneko-chan oraz ja, obserwowała kościół z bezpiecznej odległości. Nikt z niego nie wychodził, ani do niego nie wchodził.

Jednak im bliżej niego się znajdowaliśmy, tym większych dreszczy doświadczałem. Mój kark pokrywał zimny pot.

Kiedy zapytałem Kiby, odpowiedział:

– Z łatwością wyczuwam obecność upadłego anioła wewnątrz budynku.

Zatem już na nas czekali.

– Spójrzmy na mapę. – Kiba rozłożył dużą kartkę papieru. Był to plan kościoła. Zaraz, skąd on…? – Jest to jedna z podstawowych rzeczy, kiedy udajesz się na terytorium nieprzyjaciela.

Uśmiechał się. Wow, nie spodziewałem się aż takiego wsparcia. Nie myślałem nad tym, a starałem pogodzić się z tym. Zdałem sobie sprawę, jak naiwny byłem.

– Oprócz sanktuarium – mówił dalej – czyli głównego pomieszczenia, jest jeszcze dormitorium. To pierwsze wygląda dosyć podejrzanie. – Kiba wskazał to na planie.

– Więc możemy zignorować dormitorium – powiedziałem.

– Najprawdopodobniej. Większość wygnanych egzorcystów posiada alternatywę dla sanktuarium. Zazwyczaj odprawiają wszelkie rytuały pod nim.

– Dlaczego? – zapytałem.

– Jest to miejsce, które wśród nich uchodzi za święte, a robienie czegoś, czego Bóg nie uznaje, zadowala ich, ponieważ uderza to w autorytet Boga. Kochali go, a on ich odrzucił, dlatego też czynią te wszystkie rytuały jako wyraz swojej nienawiści.

Szaleńcy. A nawet Bóg, który odrzucał swoich wiernych wyznawców, nie był bez winy. Nienawidziłem go po tym, jak postąpił z Asią.

– Sanktuarium jest tuż za bramą. Myślę, że możemy iść prosto tam. Problemem pozostaje znalezienie drzwi do podziemi po tym, jak dostaniemy się do celu, a także pokonanie zabójców, którzy z pewnością na nas czekają.

Zabójcy… Kiedy tylko to usłyszałem, zacząłem mieć złe przeczucia.

Byliśmy pod kościołem, a Księżyc świecił prosto na nas. Byliśmy zdeterminowani! Pozostało nam tylko wejść! Nadchodzę, Asiu!

Minęliśmy wejście i ruszyliśmy w stronę sanktuarium. Upadli aniołowie zauważyli, że tędy weszliśmy. Innymi słowami, przeciwnik wykrył naszą obecność na swoim terytorium.

Nie było żadnego powrotu. Jedyną rzeczą było parcie do przodu!

Otworzyliśmy drzwi i wkroczyliśmy do sanktuarium. Ukazał się nam sporych rozmiarów ołtarz oraz duża ilość ławek. Wnętrze oświetlało światło świec oraz lamp.

Jednak coś tutaj nie grało… Och, postać osoby wiszącej na krzyżu była pozbawiona głowy. Co za przerażające miejsce.


KLASK KLASK KLASK KLASK KLASK KLASK KLASK KLASK

Rozległo się bicie brawa.

Ktoś, kto przypominał księdza, wyłonił się zza filaru.

Kiedy ujrzałem jego twarz, poczułem oburzenie.

– Spotkanie! To jest zjazd! Ale emocjonujące!

Był to białowłosy chujowy księżulek! Jego imię brzmiało chyba Freed. A więc był jednym z zabójców. Uśmiechał się dziwnie jak ostatnio.

– Cóż – ciągnął dalej – nigdy nie miałem diabła, którego bym spotkał dwa razy! Ponieważ jestem aż tak silny, że tnę je na kawałeczki przy pierwszym spotkaniu! Kiedy tylko ich ujrzę, zaczynam ich ciąć na miejscu! A potem całuję jeszcze ciepłe truchło i mówię: „Do widzenia!”. Tak właśnie wygląda moje życie!

Jednak wy zniszczyliście mój styl, więc jestem przegrany. Niedobrze! Niedobrze jest wpieprzać się w mój styl! Z tego też powodu wkurwiliście mnie! Mam nadzieję, że zginiecie! Umrzyjcie! Wy beznadziejne diabły!

Był w furii. Wyjął ten miecz i tę samą broń, co ostatnio.

BUUUM

Miecz świetlny pojawił się. Z pewnością oberwanie tym mieczem przysporzyłoby wielu problemów. Ta spluwa również wyglądała paskudnie. Jednak tym razem było inaczej. Było trzech na jednego. – Przybyliście na ratunek Asi-tan, co nie? Hahaha! Demony-sama muszą mieć wielkie serce, żeby próbować ratować taką dziwkę, która leczy nawet diabły! Cóż, już sama znajomość jakiegoś powinna dla niej skończyć się śmiercią!

Śmiercią? O co mu chodziło!?

– Gdzie jest Asia!? – krzyknąłem.

– Pod ołtarzem są tajne schody – odpowiedział. – Nimi możecie się dostać do miejsca, gdzie odprawiają rytuał. – Wyjawił ich położenie poprzez wskazanie na ołtarz.

Czy on wiedział, że miał nas zatrzymać? A może był tak pewny, iż jest w stanie nas zabić, że aż wyjawił nam to?

– Sacred Gear! – Wraz z okrzykiem na moim lewym ramieniu pojawiła się czerwona rękawica. Sacred Gear gotowy! Okay!

Kiba wyjął miecz z pochwy, a Koneko-chan…

Co takiego!? Byłem tym tak zaskoczony, że moje oczy prawie wyszły z orbit!

Podnosiła ławki, które były wielokrotnie większe od niej.

– … Przepadnij.

Koneko-chan rzucała nimi! Super Dziewczyna, to był najbardziej niespodziewany z ataków!

– Wow! Oh yeah! – krzyczał księżulek.

Wykonał kilka ruchów, niby tanecznych, po czym rozciął lecące ławki na pół za pomocą swojego miecza świetlnego, które pospadały na ziemię.

HSDxD vol 01 238.jpg

– Tutaj.

ZIUUU

Myślałem, że Kiba ruszył po prostej, ale zniknął. Był tak szybki, że nie mogłem dojrzeć jego ruchów!

BZZZZZZZ

Miecz Kiby zderzył się z mieczem księdza. Czy jego broń była bardziej wytrzymała? Nawet kiedy Kiba nacierał wprost na niego, słyszałem tylko odgłos uderzania o siebie dwóch metali.

– Hmmm! Hmmm! – mówił księżulek. – Niezła przeszkoda. Czemuż jesteście tacy głośni? Wybaczcie za mówienie w języku umarłych! Przebaczcie mi po swojej śmierci!

Kiba uniknął bezdźwięcznych pocisków, jednocześnie nie zaprzestając ataku. Był niesamowity, omijał wszelkie ataki, jednak ten kapłan był równie zadziwiający, bowiem walczył na równi z diabłem.

Rany, znów sparował atak Kiby! Moje oczy nie nadążały za jego ruchami, jednak księżulek potrafił je zauważyć. A więc nie był przeciwnikiem, z którym mogłem walczyć w pojedynkę.

Rozpoczęli otwarcie walkę. Spoglądali sobie głęboko w oczy.

– Imponujące – przemówił Kiba. – Jesteś dość silny.

– Ahahahaha! Ty też! Skoczek, co? Żadnej słabej strony! Niesamowite. Tak, tak, o to chodziło. Nigdy później nie będzie mi dane stoczyć takiej walki! Będę płakał z tego powodu! Hmmm! Hmmm! Wiem! Zabiję cię!

– Zatem będę walczył na poważnie.

Na poważnie? Co on zamierzał zrobić?

– Łap – rozbrzmiał niski głos.

Nie mogłem uwierzyć, że to głos Kiby, ponieważ miał w sobie jakąś intensywność. Nagle coś czarnego zaczęło wydobywać się z jego miecza, a następnie pokryło całe ostrze.

Ciemność.

Jeżeli miałbym to opisać, byłoby to słowo.

Ciemność pokryła miecz.

Nie, to bardziej ciemność stała się jego bronią. Miecz ciemności, który ścierał się z mieczem księdza, zaczął się powiększać i pochłaniać miecz świetlny.

– C-co jest, do diabła!? – Księżulek zdawał się być zdezorientowany.

– Poznaj Wymazywacza Świętości[1], miecz ciemności, który pochłania światło.

– Następny posiadacz Sacred Gear!? - Księżulek nie krył swojego zdziwienia.

Sacred Gear!? Kiba też go posiadał!? Znaczy się, miecz ciemności wyglądał niesamowicie! Niech to! A więc przystojniak otrzymał równie dobrze wyglądającą broń!?

Miecz świetlny księżulka został całkowicie wchłonięty przez ostrze Kiby. Broń kapłana przestała świecić i straciła swój kształt. Teraz! To moja szansa! Ruszyłem wprost na niego!

– Sacred Gear, aktywacja! – krzyknąłem.

[BOOST!!]

Dźwięk wydobył się z klejnotu, a ja poczułem przypływ energii. Moim celem był ten gówniany księżulek, który zdał sobie sprawę z moich zamierzeń.

– Z tego właśnie powodu sądzę, że jest to bardzo irytujące! – Wycelował pistoletem wprost na mnie. Pociski bezdźwięcznie wyleciały prosto w moim kierunku.

Teraz!

– Promocja, Wieża! – rozległ się mój głos.

Pociski świetlne obróciły się w nicość, bowiem nie mogły mi nic zrobić.

– Promocja? Czyżby Pion!? – Zdawał się być naprawdę zaskoczony.

Tak, byłem Pionem. Pionem, który zaraz cię zniszczy!

– Cechy Wieży! – mówił z niedowierzaniem. – Niemożliwie wysoka obrona oraz…!

Moja lewa pięść wylądowała na jego twarzy, jednak coś twardego stanęło na jej drodze. Bez chwili zastanowienia pchnąłem to z całej siły. Kapłan został odrzucony daleko do tyłu!

– Niszczycielski atak. – Śmiałem się, z trudem łapiąc powietrze. – To za bicie Asi. Czuję ulgę po tym, jak cię uderzyłem.

Wstał powoli, a z jego ust sączyła się krew. Jego prawy policzek był opuchnięty

Tylko tyle? Awansowałem do Wieży, jednak wyglądało, że wciąż nie dorównywałem siłą Koneko-chan.

Nie, kiedy przyjrzałem się mu uważniej, zauważyłem, że jego miecz, który teraz był samą rękojeścią, był zgięty. Czyżby użył go jako tarczy? A więc to było tą twardą rzeczą. Cóż, był w końcu bardzo szybki.

– …Hmmmmm… Co…? – mówił, niby do siebie. – Nie tylko zostałem uderzony przez nic nie wartego diabła, ale również mówi on coś do mnie, czego kompletnie nie rozumiem. Nie zadzieraj ze mną, do kurwy nędzy. Uuuuuuu! – zawył żałośnie. – Do kurwy nędzy, nie zadzieraj, kurwa!! Ty nic nie warty śmieciu!! Nie możesz, będąc takim gównem, zadzierać ze mną! Zabiję cię! Z pewnością! Zabiję cię! Potnę cię na drobne kawałeczki, ty chuju!

Wyjął drugi miecz, a raczej pochwę. Ile jeszcze miał ich w zanadrzu!?

Nasza trójka otoczyła go. Zauważył to i zaczął gorączkowo rozglądać się dookoła. Na jego twarzy zawitał wymuszony uśmiech.

– Wow, wow. Czy to nazywa się kryzysem? Cóż, dla mnie, zabicie przez demona, jest rzeczą nie do zaakceptowania, więc chyba czas na odwrót! Będzie to dla mnie hańbą, że nie mogę poddać was egzorcyzmom, jednak z drugiej strony nie chcę zginąć!

Wyciągnął coś okrągłego i rzucił na podłogę. Nagle oślepiło nas jakieś ostre światło. Cholera! Zasłona dymna!?

Kiedy odzyskałem wzrok, rozejrzałem się dookoła, mając wciąż oczy na wpół zamknięte. Księżulek uciekł. Nagle jego głos dobiegł z nieznanego mi miejsca.

– Hej, ty, diable… Twoje imię brzmiało chyba Ise-kun? Muszę ci powiedzieć, że zakochałem się w tobie, a więc lądujesz na pierwszym miejscu na mojej liście do odstrzału. Z pewnością cię zabiję, okay? Nie odpuszczę żadnemu gównianemu demonowi, który mnie uderzył, a potem pouczył, okay? Zatem papa.

Mój wzrok już całkowicie powrócił, więc rozejrzałem się ponownie. Jednak kapłan nie pozostawił żadnych śladów swojej ucieczki. Zwiał… Nawet się pożegnał… Gdy chciałem o tym pomyśleć, doszedłem do wniosku, że nie ma czasu do tracenia na to.

Ja, Kiba i Koneko-chan spojrzeliśmy się na siebie i wszyscy zgodnie skinęliśmy głowami. Ruszyliśmy prosto do ukrytych schodów.


Część 3[edit]

Zaczęliśmy nimi schodzić. W podziemiach również znajdowały się liczne lampy, które rozświetlały gęsty mrok. Kroczyliśmy powoli i ostrożnie, a Kiba szedł na przodzie. Na końcu schodów znajdowała się tylko jedna droga, która prowadziła w głąb nieznanego.

– Prawdopodobnie na końcu… - przemówiła Koneko-chan. – Ponieważ wyczuwam zapach tej osoby… – Wskazała palcem w ciemność.

Zatem Asia była tam, co dało mi choć trochę nadziei.

Czekaj na mnie, Asiu! Już nadchodzę!

Wkroczyliśmy w korytarz. Po kilku minutach chodu napotkaliśmy na ogromne drzwi.

– To tutaj? – zapytałem.

– Na to wygląda – odpowiedział Kiba. – Jestem pewien, że wewnątrz czai się chmara egzorcystów i upadłych aniołów. Gotowi?

Wspólnie z Koneko-chan przytaknęliśmy na pytanie Kiby.

– Okay. Otwórzmy zatem drzwi…

Kiedy przymierzaliśmy się do ich otwarcia, te niespodziewanie same się rozchyliły z dużym zgrzytaniem, a naszym oczom ukazał się widok miejsca, w którym odprawiano ten cały „rytuał”.

– Witajcie, diabły.

Upadła anielica, Reynalle, przemówiła z drugiego końca pomieszczenia, który był wypełniony po brzegi księżmi. Każdy z nich dzierżył w swoich rękach miecz świetlny. Obok Reynalle stał krzyż, a na nim wisiała pewna dziewczyna. Kiedy ją ujrzałem, krzyknąłem.

– Asiaaaaa!!

Podniosła głowę i spojrzała się na mnie.

– …Ise-san?

– Tak! Przybyłem ci na ratunek!

Uśmiechnąłem się, a z jej oczu poleciał gęsty potok łez.

– Cóż za wzruszające spotkanie, jednak już za późno. Rytuał dobiega końca.

Końca? Co miała na myśli…?

Nagle ciało Asi zaczęło się świecić.

– …Aaaaaach, nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! – jej krzyk bólu rozległ się w sali.

– Asia! – Chciałem do niej dobiec, ale księża otoczyli mnie.

– Nie pozwolę ci na zakłócenie rytuału! – krzyknął jeden z nich.

– Zniszczę cię, demonie!

– Znikaj, kupo gówna! Nie mamy czasu na zabawę z tobą!

BĘC!

Kiedy się obejrzałem, Koneko-chan odrzuciła jednego z nich.

– … Nie dotykajcie mnie.

Kiba dobył swój miecz ciemności.

– Wygląda na to, że mogę iść na całego na samym początku. Nienawidzę księży, a kiedy ich jest wkoło tak wielu, nie cofnę się przed pożeraniem światła.

– Nieee… – Z ciała Asi wyszedł jakiś wielki świecący przedmiot. Reynalle od razu go chwyciła.

– Tak! To to! – cieszyła się Reynalle. – Tej mocy pragnęłam od tak dawna! Sacred Gear! Dzięki temu, wreszcie zostanę doceniona!


Z wielkim zadowoleniem na twarzy, Reynalle wtuliła światło w swoje piersi. Po tym jaskrawe światło rozświetliło całe pomieszczenie. Kiedy zanikło, z ciała upadłej anielicy wydobywało się zielone światło.

– Fufufu. Ahahahahaha! Wreszcie ją mam! Najwyższą moc! Z nią… z nią stanę się najważniejszym upadłym aniołem! Będę mogła odpłacić się tym, którzy mną pogardzali! – Uśmiechnęła się szeroko.

Nie zwracałem na nią uwagi i podbiegłem prosto do Asi. Księża próbowali mnie powstrzymać, Kiba i Koneko-chan skutecznie im to uniemożliwiali. Miecz Kiby pochłaniał światło, a Koneko-chan swoją siłą nokautowała przeciwników. Ich współpraca była niesamowita i oczywistym było, że takie coś było możliwe tylko po wielu latach treningu.

– Serdeczne dzięki! – krzyknąłem do nich.

Asia wydawała się być martwa.

Nie, nie! Była cała!

Rozwiązałem sznury, którymi była przywiązania i chwyciłem ją w ręce.

– … I-ise-san… – wyszeptała.

– Asiu, zabiorę cię stąd.

– … Tak – odpowiedziała bardzo cicho, a jej głos nie przypominał ani trochę głosu żywej osoby.

Hej! Wszystko będzie w porządku? Chyba nie…

– To daremne. – Reynalle uśmiechnęła się paskudnie po tym, jak odczytała moje myśli. – Osoby, którym odebrano ich Sacred Gear, umrą. Tej dziewczynie pozostało już niewiele czasu.

– !… Oddaj jej Sacred Gear! – krzyknąłem, ale ona prychnęła tylko śmiechem.

– Nie ma o tym mowy. Musiałam nawet skłamać moim przełożonym tylko po to, aby móc go dotknąć. Zatem zabiję was wszystkich, żeby wymazać jakiekolwiek ślady, które świadczyłyby o tym, że takie zdarzenie miało w ogóle miejsce.

– … Kurna. W żadnym stopniu nie przypominasz tej Yuumy-chan, którą zapamiętałem.

Jak tylko to usłyszała, zaczęła się śmiać.

– Fufufu, było całkiem zabawnie. Wtedy, kiedy się z tobą umówiłam.

– … Byłaś moją pierwszą dziewczyną, wiesz?

– Wiem, a patrzenie na to było bardzo przyjemne. Wielką zabawą jest bawienie się z kolesiami, którzy nie mają żadnego doświadczenia z kobietami.

– … Brałem to na poważnie. Pragnąłem się tobą zaopiekować.

– Fufufu. Tak, naprawdę się mną zaopiekowałeś. Kiedy byłam w niebezpieczeństwie, zrobiłeś wszystko, żebym nie doznała żadnych obrażeń. Ale wiedziałeś, że to wszystko było ustawione? Świetnym widokiem była twoja bezradna mina.

– … Starannie zaplanowałem naszą pierwszą randkę, żeby się upewnić, że będzie to najlepsza randka.

– Ahahaha! Tak, masz rację! To była naprawdę królewska randka! Wynudziłam się na niej jak nigdy przedtem!

– … Yuuma-chan.

– A na koniec postanowiłam cię zabić o zmierzchu. Pięknie, nieprawdaż? Co o tym myślisz, Ise-kun?

Moja wściekłość już dawno osiągnęła swój limit. Dałem jej upust krzycząc:

– Reynalleeee!!

– Ahahaha! Nie chcę, żeby taki nędzny bachor jak ty wypowiadał moje imię! – Na jej twarzy widniał paskudny uśmiech.

Nienawiść aż kipiała ze mnie. Nigdy wcześniej nie spotkałem takiej szumowiny jak ona. To ona była tą, którą można było nazwać diabłem.

– Hyoudou-kun! – dobiegł mnie głos Kiby. – Jesteśmy w naprawdę niekorzystnym położeniu! Czym prędzej zmywaj się stąd! Oczyścimy dla ciebie drogę! Szybko!

Miał rację. Wciąż wkoło było pełno egzorcystów, więc walczenie z upadłym aniołem wydawało się co najmniej trudne. Rzuciłem ostatni raz spojrzenie na Reynalle, po czym wziąłem Asię na ręce i rzuciłem się do ucieczki.

– Koneko-chan! Oczyszczamy drogę dla Hyoudou-kun!

– … Przyjęłam.

Zaczęli zatrzymywać księży, którzy próbowali mi przeszkodzić w ucieczce. Dzięki temu byłem w stanie dotrzeć do wyjścia.

– Kiba! Koneko-chan! – krzyknąłem.

– Ruszaj! Poradzimy sobie!

– … Ruszaj czym prędzej.

– Ale…!

– Idź!

Niech to! Kiba! Koneko-chan! Oboje zachowaliście się za bardzo popisowo! Jednak musiałem na was polegać. Moi starsi koledzy po fachu nie mogli umrzeć w takim miejscu jak to!

– Kiba! Koneko-chan! Kiedy wrócimy, nazywajcie mnie Ise! Bez wątpienia! Jesteśmy w końcu towarzyszami!

Wydawało mi się, że lekko się uśmiechnęli. Wyszedłem z pomieszczenia i ruszyłem korytarzem.

Część 4[edit]

Wyszedłem na powierzchnię, trzymając w rękach Asię. Było z nią zdecydowanie coś nie tak. Jej twarz była sina. Ułożyłem ją na jednej z ławek.

– Jeszcze chwilka! Będziesz zaraz wolna, Asiu! Będziemy spędzać czas jak prawdziwi przyjaciele!

Uśmiechnęła się na te słowa. Złapała mnie za dłoń. Nie czułem od niej żadnej siły ani ciepła.

– … Byłam… szczęśliwa… że miałam… przyjaciela… nawet jeżeli… trwało to krótką chwilę…

Uśmiechała się, choć było widać, że bardzo cierpiała.

– … Jeżeli narodziłabym się ponownie… zostałbyś moim przyjacielem raz jeszcze…

– Co… Co ty mówisz…!? – nie wierzyłem jej słowom. – Nie mów tak! Chodźmy gdzieś się rozerwać! Zabiorę cię, nawet jeżeli nie chcesz! Pójdziemy na karaoke! Do centrum gier! A nawet na kręgle! I do innych miejsc! I tu! I tam!

Nie mogłem zatrzymać łez płynących z moich oczu. Musiałem mówić do niej z uśmiechem, ale nie mogłem nic poradzić na łzy, które lały się potokiem.

Wiedziałem. Dotarło to do mnie. Ta dziewczyna konała. Umierała. Mimo wszystko, usilnie pragnąłem temu zapobiec. To musiał być jakiś żart…

– Jesteśmy przyjaciółmi! Na zawsze! O tak! Przedstawię cię Matsudzie i Motohamie! Są dość zboczeni, ale obaj są dobrymi kolesiami! Z pewnością zostaną twoimi przyjaciółmi! Z pewnością! I będziemy wspólnie się bawić! Będziemy się bawić tyle, ile damy radę!

– … A jakbym urodziła się w tym kraju… i chodziła do tej samej szkoły co ty…

– Chodźmy! Chodźmy do naszej szkoły!

Dłoń Asi wylądowała na moim policzku. Z trudem mnie pogłaskała.

– … Płaczesz nawet dla kogoś takiego jak ja… Teraz… już mogę… – Jej ręka zaczęła powoli opadać. – … Dziękuję…

Pozostał po niej tylko uśmiech na jej twarzy. Straciłem wszelką siłę. Po prostu stałem tam i wpatrywałem się w nią. Łzy nie chciały przestać lecieć.

Dlaczego? Dlaczego musiała umrzeć? Przecież była dobrą dziewczyną. Była bardzo uczynna i leczyła każdego, u kogo zauważyła jakiekolwiek rany. Jak mogła nie mieć przyjaciół? Dlaczego nie byłem przy jej boku, żeby stanąć w jej obronie?

– Boże! – krzyknąłem w stronę sklepienia kościoła. – Jesteś tutaj, Boże!? Diabły i aniołowie istnieją, więc ty także, zgadza się!? Obserwujesz to wszystko, tak!? Obserwowałeś to od samego początku!?

Nie miałem pojęcia, kto lub co mi odpowie, ale musiałem wyrzucić to wszystko z siebie w stronę niebios.

– Proszę, nie zabieraj tej dziewczyny! Proszę! Błagam cię! Nie zrobiła niczego złego! Pragnęła po prostu przyjaźni! A ja będę jej wiecznym przyjacielem! Proszę! Chcę, żeby wiecznie się uśmiechała! Proszę! Boże! Mimo że krzyczałem ku niebu, nikt nie raczył mi odpowiedzieć.

– Czy to wszystko się stało tylko dlatego, że stałem się diabłem!? Porzuciłeś ją, bo ja zostałem jej przyjacielem!?

Zacisnąłem zęby. Czułem ogromny żal. Byłem wobec tego bezsilny. Byłem zupełnie słaby. Jeżeli miałbym choć trochę mocy jako diabeł… Wystarczająco, żeby ocalić Asię… Nawet jeżeli żałowałem tego, to nic nie sprawi, że uśmiechnie się ponownie.

– Co? – usłyszałem głos. – Demon odczuwa skruchę w takim miejscu? A może prosisz o coś?

Była to Reynalle. Kiedy odwróciłem się w jej stronę, na jej twarzy widniał paskudny uśmiech.

– Popatrz na to. Tę ranę zadał mi Skoczek, kiedy zmierzałam tutaj. – Reynalle przyłożyła dłoń do zranienia, a zielone światło zaczęło go leczyć. – Wspaniałe, nieprawdaż? Jestem w stanie wyleczyć wszelkiego rodzaju urazy. Dla nas, upadłych aniołów, którzy stracili ochronę bożą, ten Sacred Gear jest szczególnie wyjątkowym prezentem.

To światło należało do Asi. Dlaczego go używałaś? Co zrobiłaś z Kibą i Koneko-chan? Zaczynałem się martwić.

– Upadły anioł – mówiła dalej, jakby do siebie – który leczy inne anioły. Moje znaczenie wzrośnie. Będę wreszcie mogła przydać się tym dwóm. Wielkiemu Azazelowi-sama oraz Semyazzowi-sama! Nie ma nic lepszego niż to! Aaaah, Azazel-sama… moja moc należy do ciebie!

– Jakby mnie to obchodziło. – Spojrzałem na nią ze wściekłością. – Nie obchodzi mnie to. Upadli aniołowie, Bóg, diabły… Te rzeczy nie mają nic wspólnego z tą dziewczyną.

– Ależ mają. Była wybrańcem, który posiadł Sacred Gear.

– … Mimo to, mogła wieść spokojne życie. Mogła żyć normalnie!

– Nie mogła. Osoby z wyjątkowymi Sacred Gear są nieakceptowane przez społeczeństwo. Bo mają potężne zdolności, różne od pozostałych. Wiesz, że ludzie nienawidzą takich osób? Nawet jeżeli jest to tak wspaniała moc jak ta.

– … W takim razie muszę chronić Asię, bo jest moją przyjaciółką!

– Ahahaha! Niemożliwe! Bo już jest martwa! Ona nie żyje, wiesz? To nie jest kwestia tego, czy byś ją chronił czy nie. Nie byłeś w stanie tego zrobić! Jesteś naprawdę dziwnym człowiekiem! Interesujące!

– … Jestem tego świadom. Z tego też powodu nie mogę ci odpuścić… i sobie.

Nie byłem w stanie przebaczyć niczego. Sobie, ponieważ nie mogłem ochronić Asi oraz Reynalle, która doprowadziła do jej śmierci.

Nagle przypomniałem sobie słowa Buchou.

「Pragnienie. Sacred Gear działa poprzez pożądanie użytkownika. Od niego zależy również twoja moc.」

– Oddaj jej życie.

「Nawet jeżeli stałeś się diabłem, twoja wola pożądania nie zanikła. Im silniejsze twoje pożądanie, tym lepiej Sacred Gear odpowie.」

– Oddaj życie Asi!!!!!

[DRAGON BOOST!!]

Sacred Gear zareagował na mój krzyk. Klejnot zaczął intensywnie świecić. Na rękawicy pojawił się jakiś nieznany znak. Jednocześnie poczułem przypływ mocy z mojej lewej ręki, z Sacred Gear, do reszty ciała. Ruszyłem wprost na upadłą anielicę, która stała przede mną i uśmiechała się pogardliwie. Uniknęła mojego ciosu z taką łatwością, jakby wykonywała ruchy taneczne. – Wytłumaczę raz jeszcze – przemówiła ponownie – ale prościej, tak, że taki kretyn jak ty będzie w stanie to zrozumieć. Jest to prosta różnica mocy. Mam moc równą tysiąc, a ty jeden. Nie jesteś w stanie zmniejszyć tej przepaści między nami. Nawet z mocą twojego Sacred Gear, podwojona moc wciąż wynosi marne dwa. Nic na to nie poradzisz. Teraz pomyśl: jak chcesz zwyciężyć przeciwko mnie!? Ahahahahaha!

[BOOST!!]

Kolejny dźwięk wydobył się z klejnotu, a znak na nim zmienił się z rzymskiej jedynki w dwójkę.

BICIE SERCA

Nastąpił drugi napływ mocy. Moc… Coś wewnątrz mnie usilnie pragnęło pokonać mojego wroga.

– Aaaaaaaaaa! – Ruszyłem do ponownego natarcia z zwiększoną siłą. Byłem także Wieżą dzięki promocji.

– Wow! Czyżby twoja moc znów trochę wzrosła? Jednak to wciąż za mało!

Znów spudłowałem. W następnej chwili światło zaczęło formować się w dłoni Reynalle.

– Włożyłam w to dużo energii! Spróbuj to przeżyć!

ŚWIST

Zostałem trafiony w obie nogi. Włócznie wbiły się głęboko w uda, przeszły na wylot. Nawet z obroną Wieży nie byłem w stanie tego uniknąć.

– Guaaaaaaaaah!! – Krzyknąłem z bólu. Czułem piekący ból w całym ciele, jednak nie mogłem paść na kolana przez takie coś. Chwyciłem pewnie włócznię.

PŁONIĘCIE

– Guaaaaaaah!

Zapach spalonego mięsa. Gorące! Bardzo gorące! Czy to z tego powodu, że była zrobiona ze światła!? Podpaliło moją dłoń, którą dotknąłem włócznię. Dało się dostrzec smugę, która wydobywała się z mojej ręki, a także z ran na udach.

Moje ręce i nogi płonęły. Reynalle wpadła w śmiech po tym, jak ujrzała mnie, próbującego pozbyć się włóczni.

– Ahahahaha! Diabeł, który tego próbuje, jest zwykłym idiotą! Dla was światło jest niebezpieczną trucizną. Już sam dotyk sprawi, że spłoniecie. Jest to największy ból, jakiego możecie zaznać! A dla tak niskoklasowego demona jak ty…

– Nugaaaaaaaah! – Znów wydobył się ze mnie krzyk i choć wydawało się to niemożliwe, chwyciłem za włócznie z całej siły i chciałem je wyciągnąć, centymetr po centymetrze.

Ten silny ból, który był spowodowany włóczniami przeszywającymi moje nogi na wylot. Ten ból, który był dziełem światła. Obie te rzeczy powodowały tyle bólu. Byłem na skraju świadomości. Umarłbym, gdyby nie moja silna wolna przetrwania. Co teraz? Co teraz!?

– Ten ból… jest niczym w porównaniu z tym, co przeszła Asia.

Wyjmowałem powoli włócznie, łzy lały się z moich oczu, a ślina tryskała z ust. Bolało. Kuuuuuuurna bolało! Ale! Ale nie mogłem tego tak zostawić!

TRZRZRZRZ

Z wielkim hałasem udało mi się wyciągnąć włócznie z nóg. Puściłem je, a one zniknęły, zanim uderzyły w ziemię.

PLUUSK

Po usunięciu przedmiotów, które tamowały krew w moich ranach, ta trysnęła obficie z dziur w moich nogach. Mimo że pozbyłem się źródła bólu, ten pozostał.

[BOOST!!]

Nawet jeśli pozbyłem się włóczni, klejnot na rękawicy znów się odezwał, mimo to, że nie walczyłem.

Bolało, i to bardzo. Z moich oczu płynął potok łez.

BAC

Upadłem na tyłek po tym, jak nagle siły mnie opuściły. Nie byłem w stanie wstać. Cholera, nie czułem swoich nóg. Nie, nie czułem prawie całego ciała. Było źle.

– … Niezwykłe. Niskoklasowy demon wyciąga włócznie stworzone przez upadłego anioła. Jednak to daremne. Może moje światło nie jest zbyt jasne, ale za to posiada zdolność zabijania diabłów. Jego gęstość jest duża, podobna do gęstości mieczy świetlnych księży. Zostanie nim ranionym jest trudne do uzdrowienia, nawet dla średnioklasowego demona. Dla ciebie jest to już maksimum. Fufufufu, nie możesz ignorować obrażeń doznanych przez światło, wiesz? Szczególnie przez moje.

Jak zawsze rozwodziła się długo nad czymś, czego nie byłem w stanie pojąć.

– Światło powoduje obrażenia w całym twoim ciele. Jeżeli pomoc nadejdzie za późno, zginiesz. Ale na pomoc nie licz, umrzesz. Mimo wszystko, jesteś dość dobrze zbudowany, wiesz?

To prawda? Dla śmiecia takiego jak ja, który dopiero co stał się diabłem, ta rana była śmiertelna, co? Tak jak myślałem. Odczuwałem ból wewnątrz ciała. Nie był to ból powodowany ranieniem, lecz coś znacznie gorszego.

Było to uczucie, jakby moje mięśnie i kości topiły się pod wpływem ciepła. Ból był przewodzony bezpośrednio przez moje nerwy, więc chwila nieuwagi i rozsadziłoby to moją głowę.

Umarłbym wkrótce, jeżeli nie zostałbym uleczony. Jednak… Nie mogłem siedzieć bezczynnie. Ale nie miałem żadnej siły. Cholera.

To już koniec?

Spojrzałem na Asię, dziewczynę, która leżała w zupełnej ciszy. Przepraszam za ten hałas.

Tak, jestem w porządku. Naprawdę, nic mi nie jest. Jestem w końcu dość dobrze zbudowany. Nie ma żadnego problemu, widzisz? Zamierzam załagodzić żale, które po sobie zostawiłaś, Asiu.

– W momencie takim jak ten, powinniśmy wznosić modlitwy do Boga? – Nagle zacząłem mówić, nie zdając sobie nawet z tego sprawy.

– …? – Na twarzy Reynalle pojawiła się zdezorientowana mina.

– Ale on jest bezużyteczny – kontynuowałem. – Nie słuchał mnie wcześniej, ani też nie pomógł dziewczynie takiej jak Asia. Hahahaha. Co to za bóg.

– O czym ty bredzisz? Czyżbyś przed śmiercią zbzikował?

– A może on. Może Król Demonów zechce mnie wysłuchać? On istnieje, prawda? Słuchasz mnie? Też jestem demonem, więc spełnisz moje życzenie?

– … Zgłupiał. Mówi sam do siebie w takim miejscu.

– Zamierzam znieść z powierzchni ziemi tę kupę gówna, co stoi przede mną. Możesz zapewnić, że nikt mi w tym nie przeszkodzi? Naprawdę nie chcę, żeby ktoś wchodził pomiędzy mnie a nią. Nie potrzebuję również żadnej pomocy, zrobię to samemu. Tak, moje nogi mają się dobrze. Wstanę sam. Niechaj będzie to walka jeden na jednego. Tutaj jest dobre miejsce do tego. Chyba mogę zatamować ból złością. Jedno uderzenie wystarczy. Pozwól mi tylko ją uderzyć… – Moje stopy się poruszyły, chociaż straciłem czucie w nogach.

Już samo drgnięcie mięśni dawało mi niewyobrażalny ból, jednak byłem w stanie poruszyć nimi. Zacząłem powoli i z wielkim trudem podnosić się. Nie mogłem przestać się trząść, jednak moje ciało unosiło się stopniowo do góry.

Bolało. Moje całe ciało było obolałe. Mimo wszystko poruszało się. Musiałem to znieść do momentu, w którym ją uderzę.

– …! Niemożliwe! Twoje ciało powinno nie być w stanie wykonać żadnego ruchu! Jak to możliwe!? Przecież obrażenia zadane przez światło…

Zacząłem zbliżać się do Reynalle, na twarzy której widniał wielki szok. Wreszcie powstałem całkowicie. Stałem naprzeciw niej, z trzęsącymi nogami oraz z ubraniem całym we krwi.

– Hej, ex. Dużo wycierpiałem przez ciebie.

– … Nie powinieneś był wstać! Niskoklasowy demon nie powinien być w stanie wykonać ruchu z takimi obrażeniami! Światło przecież spala twoje wnętrze! Taki diabeł jak ty, który nie posiada zdolności pochłaniania światła, nie może tego przeżyć!

– Tak, masz rację. Boli, bardzo boli. Jeszcze chwila a stracę przytomność. Jednak powstałem, ponieważ jestem w stanie to znieść z powodu nienawiści, którą żywię w twoją stronę. – Spojrzałem prosto w jej oczy. Moje następne uderzenie będzie moim ostatecznym atakiem. Jeżeli go wykonam, z pewnością nie będę w stanie już wstać. Z tego powodu musiałem zakończyć to jednym ruchem. Nie mogłem spudłować.

– Hej, Sacred Gear. Wciąż masz wystarczająco energii, żeby pobić to coś, co stoi przede mną, prawda? Zatem kończmy to.

[EXPLOSION!!]

Dźwięk z klejnotu rozbrzmiał wyjątkowo mocno. Zaświecił dość przenikliwie ostrym światłem. Zostałem nawet na chwilę oślepiony, jednak w przeciwieństwie do światła upadłego anioła, to nie zadawało mi obrażeń, a niosło spokój. Już samo oświetlenie nim sprawiało, że czułem przypływ mocy. Podobnie jak w przypadku światła Asi. Zatem było światło przyjazne diabłom.

Wykonałem krok naprzód. Z moich ran trysnęła krew, a również wydobyła się ona wraz z kaszlem z moich ust. Wyglądało, że byłem w fatalnym stanie. Nie było żadnego limitu dla bólu, który trawił całe moje ciało. Czułem, że zaraz postradam zmysły.

Jednak było w porządku dopóty, dopóki mogłem się ruszać. Z rękawicy wciąż promieniowała energia.

Kiedy tego wieczoru spotkałem Reynalle, byłem przerażony przepaścią, która nas dzieliła. Zmysły demona powodowały, że trząsłem się z tego powodu. Myślałem, że nigdy nie będę w stanie jej pokonać. Jednak teraz było inaczej.

Ilość mocy, którą otrzymywałem od rękawicy, była wręcz szalona. Jednak byłem czegoś świadom, w końcu byłem posiadaczem Sacred Gear. Wiedziałem, że ta siła nie będzie trwała wiecznie i miała ograniczony czas działania. Jeżeli użyję jej raz przeciw przeciwnikowi, zostanie zużyta cała.

Mimo że Sacred Gear nie komunikował się ze mną werbalnie, to w głębi siebie rozumiałem, co chciał powiedzieć.

Przyjąłem postawę do ataku. Nie miałem żadnego doświadczenia w walce, jednak byłem pewien, że zakończę to jednym, pewnym natarciem. Moim celem była ta dziwka przede mną. Z pewnością ją trafię, nie mogłem spudłować.

– … Niemożliwe. Co to ma być? – mówiła przerażona. – Jak…? Takie coś nie powinno się wydarzyć… Ten Sacred Gear miał być tylko „Podwójnym krytycznym”, który podwaja moc posiadacza… Nie może być. To nie jest możliwe… Dlaczego twoja siła przewyższyła moją…? Ta energia, którą wyczuwam… energia demoniczna należąca do średnioklasowego diabła… nie… do wysokoklasowego demona...

Moja siła aż tak wzrosła? Czy to z powodu Sacred Gear? Co? Czy moc nie powinna zostać tylko podwojona? Jedynym wysokoklasowym demonem, którego było dane mi spotkać, była Buchou, więc oznaczało to, że posiadałem teraz energię równą jej.

– Kłamstwa! To wszystko jest nieprawdą! Jestem upadłą anielicą, która posiadła najwyższą moc uzdrawiania! Stałam się wyższą istotą poprzez uzyskanie „Twilight Healing”! Uzyskałam prawo do bycia umiłowaną Azazela-sama oraz Semyazzy-sama! Nie mogę przegrać przeciwko komuś takiemu jak ty…! – W dłoni Reynalle światło zaczęło ponownie się formować w włócznie.

BRZT

Odbiłem ją pięścią, a ona zniknęła. Reynalle zbladła po tym, jak zobaczyła, z jaką łatwością mi to przyszło. –Nie…! – Rozpostarła skrzydła i szykowała się do ucieczki.

Hej, jeszcze przed chwilą gardziłaś mną i śmiałaś się ze mnie. Czy uciekasz, ponieważ odkryłaś, że nie masz szans na wygraną? Cóż za zepsuta dziewczyna. Jednak nie mogłem ci na to pozwolić. Jak skurwysyn nie mogłem!

CHWYCENIE

Doskoczyłem do niej w momencie, kiedy ta chciała odlatywać i złapałem ją za rękę. Byłem niesamowicie szybki. Była to szybkość, na którą nawet upadły anioł nie potrafił zareagować.

Jej ręka trzęsła się, a dodając do tego jak bardzo była wątła, powodowało to przeczucie, że Reynalle była strasznie słaba.

Przyciągnąłem ją do siebie. Nie pozwoliłem jej uciec.

– Nie zezwolę ci na ucieczkę, kretynko.

– Jestem wysoką istotą…!

– Zniknij raz na zawsze, ty chujowy aniele!

– Niech cię! Jesteś tylko niskoklasowym demonem!

– Oryaaaaa!!

Rękawica wyzwoliła całą energię. Cała siła skumulowała się w lewej ręce, w pięści. Użyłem jej do celnego uderzenia znienawidzonego przeciwnika.

JEB!!

Rozległ się bardzo ciężki dźwięk. Trafiłem prosto w twarz, a ją odrzuciło daleko do tyłu! Poleciała daleko do tyłu!

BĘC!!

Upadła anielica zderzyła się ze ścianą, robiąc przy tym ogromny hałas. Przeszkoda pękła, a po Reynalle został tylko wielki otwór. Kłęby kurzu wzbiły się w powietrze.

Kiedy opadł, nic, co znajdowało się w kierunku, w którym posłałem upadłego anioła, nie przypominało wcześniejszego kościoła. Przez ogromną dziurę mogłem dojrzeć Reynalle, która leżała bezruchu na ziemi. Nie byłem pewien, czy nie żyje, ale z pewnością nie była w stanie wykonać żadnego ruchu przez jakiś czas. Wreszcie odpłaciłem się jej pięknym za nadobne.

– Dobrze ci tak – powiedziałem.

Moje serce się cieszyło; to uderzenie było samą rozkoszą. Jednak po krótkiej chwili znów zacząłem płakać.

– … Asia. – Odwróciłem się w drugą stronę.

Nigdy więcej już się nie uśmiechnie.

Część 5[edit]

Już leciałem na ziemię po tym, jak zaatakowałem Reynalle…

ŁAPIE

Ktoś mnie złapał. Kiedy spojrzałem na tę osobę, był to Kiba.

– Dobra robota. Nie wiem czy wiesz, ale właśnie pokonałeś swojego pierwszego upadłego anioła.

Z uśmiechem na twarzy pomagał mi ustać na nogach. Cóż, nawet Kiba wyglądał na zmęczonego walką.

– S-spóźniłeś się, Casanovo – wyjąkałem.

– Hahaha, Buchou wydawała rozkaz, żeby ci nie przeszkadzać.

Buchou?

– Zgadza się. Byłam pewna, że jesteś w stanie ją pokonać. – Kiedy się odwróciłem, Rias-buchou kroczyła w moją stronę, a na jej twarzy malował się słodki uśmiech.

– Buchou? Skąd ty tu się wzięłaś?

– Z podziemi. Załatwiłam to, co miałam do załatwienia i użyłam magicznego kręgu, aby się tutaj dostać. Byłam dość nerwowa, ponieważ po raz pierwszy teleportowałam się bezpośrednio do kościoła. – Rozmawiając ze mną, westchnęła głęboko.

A więc z tego powodu przyszła tutaj z Kibą i resztą. Zatem wszyscy egzorcyści byli już wyeliminowani. Nic dziwnego, w końcu ich przeciwnikiem była sama Buchou, toteż nie mieli ani cienia szansy na zwycięstwo.

Nagle minęła mnie Koneko-chan. Dokąd szła? Buchou pojawiła się przede mną.

– Udało ci się – powiedziała.

– Buchou… Hahaha, tak, jakoś zwyciężyłem.

– Fufufu, znakomicie. Tego właśnie spodziewałam się po moim słudze. – Pstryknęła mnie w nos.

– O rajuśku. Kościół jest w rozsypce. Czy to w porządku, Buchou? – Akeno-san miała zakłopotaną minę.

– … Czy coś nie gra? – zapytałem ją.

– Kościoły należą do Boga albo do religii z nim powiązanych, jednak jak widzisz, istnieją przypadki, kiedy to są one w posiadaniu upadłych aniołów. Jeżeli my, diabły, zniszczymy go, musimy się przygotować na to, że staliśmy się celem zabójców. Z zemsty i nienawiści.

… Poważnie?

– Jednak tym razem to się nie zdarzy.

– Dlaczego?

– Pierwotnie ten kościół był porzucony, jednak pewna grupa upadłych aniołów odnalazła go i zaczęła wykorzystywać do własnych celów. Nam po prostu przytrafiła się walka w takim miejscu, a więc nie zrobiliśmy nic, żeby wywołać wojnę. Była to tylko mała potyczka między diabłami a upadłymi aniołami. To dzieje się wszędzie, każdego roku. To się właśnie wydarzyło.

Zrozumiałem.

– Buchou, przyniosłam to. – Koneko-chan pojawiła się, a wraz z nią dało się słyszeć dźwięk ciągnięcia czegoś ciężkiego po ziemi. Wyszła z dziury w ścianie, a tym, co trzymała w ręku, była Reynalle. Była nieprzytomna. Koneko-chan powiedziała: „przyniosłam to.”… Jak zawsze używała wyszukanych słów.

– Dziękuję, Koneko – przemówiła Buchou. – Akeno, zbudźmy ją.

– Tak jest. – Akeno-san wzniosła do góry swoje ręce. W następnej chwili nad nią pojawiła się woda. Czy to moc magii? Upuściła ją wprost na Reynalle.

CHLUUST

– Khe, khe! – Reynalle zaczęła kaszleć. Otworzyła oczy i podniosła się.

– Jak się miewasz, upadła anielico Reynalle? – Buchou spojrzała na nią z wyższością.

– … Jesteś córką Gremory…?

– Tak, witaj. Jestem Rias Gremory i jestem następczynią rodu Gremory. Chociaż będzie to przez krótką chwilę, to miło cię poznać. – Buchou powitała ją z przyjaznym uśmiechem, ale Reynalle tylko patrzyła się na nią.

– … Myślisz, że mnie masz, ale jesteś w błędzie. Mimo że wszystko było trzymane w tajemnicy przed moimi przełożonymi, to w ten plan zaangażowani są także inni. Jeżeli wpakuję się w jakieś tarapaty, oni…

– Nie ruszą ci na pomoc – przerwała jej. – Z tego powodu, że cała trójka została już wyeliminowana, Calawana, Donnasiege oraz Mitelt.

– Łżesz! – Odrzuciła wypowiedź Buchou, prostując się przy tym.

Moja pani wyciągnęła z kieszeni trzy czarne pióra.

– To z ich skrzydeł. Jesteś w stanie je rozróżnić, prawda?

Reynalle straciła wszelką nadzieję po tym, jak to ujrzała. Wyglądało na to, że to, co Buchou mówiła, było prawdą.

– Wiedziałam – zaczęła Buchou – że banda upadłych aniołów knuła coś większego w tym miasteczku, po tym, jak spotkałam upadłego anioła, który zaatakował Iseia, Donnasiege. Początkowo to zignorowałam, ponieważ myślałam, że jest to plan, w który zaangażowana jest cała wasza grupa, a mimo wszystko, nie jestem tak głupia, by się na takie coś porywać. Potem doszły mnie słuchy, że w okolicy kręcą się upadli aniołowie, więc wyruszyłam im na spotkanie wraz z Akeno. Kiedy ich spotkałyśmy, wygadali, że był to ich własny plan, że pomagając tobie, otrzymają awans na wyższą pozycję. Takie podłe kreatury jak oni zawsze przechwalają się swoimi planami. – Buchou uśmiechnęła się. Reynalle zagryzała zęby ze złości. – Lekceważyli nas, ponieważ widzieli tylko dwie dziewczyny, które do nich same przyszły. Zapytałam ich o kwestię podziału. Fufufu, zaczęli mówić, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, kto tak naprawdę umrze. Co za kretyni z tych upadłych aniołów. Ponieważ okazywali chęci do pomocy w twoim żałosnym planie, są tak jak ty zwykłymi zwyrodnialcami.

Dlatego… To była ta „sprawa”, którą Buchou musiała się zająć. Pozbyła się pozostałych przeciwników… Cały czas o tym myślała… Nie będąc tego świadom, powiedziałem tyle złego na nią… Cholera. Chyba się popłaczę.

– Bycie trafionym pojedynczym atakiem nie powinno pozostawić żadnego śladu. Księżniczka, nosząca tytuł Księcia, która posiada moc „zniszczenia”. Buchou jest potężnym diabłem i uchodzi za geniusza wśród swoich rówieśników. - Kiba powiedział pochlebny komentarz o swojej pani.

– Nazywają ją Rudowłosą Księżniczką Zniszczenia, wiesz? Właśnie przeciw takiemu komuś przyszło ci stanąć. – Akeno-san z uśmiechem uświadomiła przeciwnika.

Księżniczka Zni… Zniszczenia… Co za straszny przydomek… A więc należałem do grupy Rudowłosej Księżniczki Zniszczenia. Rany… przerażające…

Buchou spojrzała na moją lewą rękę. Chyba przyglądała się mojej rękawicy.

– … Czerwony Smok. Do niedawna nie było tego znaku… A więc jest to…

Albo mi się zdawało, czy też oczy Buchou rzeczywiście okazywały zaskoczenie?

– Mam główny powód – mówiła cicho – dla którego to właśnie Ise był w stanie zwyciężyć przeciwko upadłemu aniołowi. Upadła anielico Reynalle. Ten chłopak, Hyoudou Issei, jest w posiadaniu niezwykłego Sacred Gear. Z tej przyczyny przegrałaś.

Reynalle miała zdezorientowaną minę po wysłuchaniu Buchou.

– Rękawica Cesarskiego Czerwonego Smoka, Boosted Gear. Uchodzi on za najrzadszy z Sacred Gear. Znak czerwonego smoka na rękawicy jest tego dowodem. Słyszałaś już to imię wcześniej, prawda?

– Boosted Gear… Jeden z Longinusów… – Reynalle mówiła z niedowierzaniem. – Zdolność osiągania mocy przewyższającej siłę Króla Demonów oraz Boga przez pewien krótki czas… Ten przeklęty Sacred Gear jest w posiadaniu takiego dzieciaka!?

– Nawiązując do legend, według ludzkiej rachuby czasu podwaja moc posiadacza co każde dziesięć sekund. Jeżeli jego moc wynosi nawet jeden, to jest ciągle podwajana i może osiągnąć wartość równą lub wyższą wartości mocy najwyższych w hierarchii upadłych aniołów i diabłów. Opanowując to, jest się w stanie zabić Boga.

Naprawdę, Buchou!? Byłem w stanie pokonać Boga!?... To była moc mojego Sacred Gear… Na mojej rękawicy znajdował się wyrzeźbiony znak czerwonego smoka. Znałem już przyczynę, dlaczego wciąż słyszałem „BOOST, BOOST”. Z tego też powodu czułem stały przypływ mocy. A więc Reynalle przeraziła się mnie, ponieważ osiągnąłem moc wyższą od jej. Cóż za potężny Sacred Gear… Spojrzałem się na niego z bojaźnią. Boosted Gear. Należał do mnie. To naprawdę niesamowity Sacred Gear.

Och, czy to oznaczało, że mogłem pozostawić po sobie legendę?

– Mimo że jest on naprawdę potężny – ciągnęła Buchou – wciąż ma wielką wadę, jaką jest czas. Nie ma zbyt wielu przeciwników, którzy pozwolą sobie czekać, aby użytkownik mógł zwiększyć swoją moc. Ponieważ ona nie brała tego na poważnie, to teraz mamy tego rezultaty.

Nnn! Buchou trafiła w sedno. Tak jak powiedziała, niewielu pozwoli mi zwiększyć swoją siłę. Mój Sacred Gear był potężny, jednak miał pewne słabości.

Buchou zbliżyła się do mnie. Jej rude włosy pachniały przyjemnie.

GŁASK GŁASK

Zaczęła głaskać mnie po głowie.

– Jednak wciąż pozostaje to interesujące. Tak jak się spodziewałam po moim słudze-kun. Ise jest intrygujący, tak jak myślałam. Fufufu. Chyba rozpieszczę cię jeszcze bardziej.

Uśmiechnęła się. Był to piękny uśmiech, ale krył w sobie coś przerażającego…

– Buchou…? – powiedziałem nieśmiało.

– Tak?

Mimo że na jej twarzy widniał uśmiech, to ja odczuwałem skruchę. Było mi tak smutno, że aż pochyliłem głowę.

– Przepraszam – wyraziłem skruchę. – Kiedy powiedziałem, że mam zamiar wyruszyć Asi na ratunek, powiedziałem tyle nieprzyjemnych rzeczy, ponieważ nie chciałaś mi pomóc… Jednak ty cały czas nad tym pracowałaś… a ja…

Chciałem ją szczerze przeprosić. Myślałem, że była nieczułym diabłem, więc pozostawałem dla niej niemiły. Musiałem jej powiedzieć, jak bardzo było mi przykro. Jednak ona wciąż głaskała mnie po głowie, a ja nie mogłem przestać płakać. Tak, płakałem, ponieważ nie byłem w stanie zrobić tego, po co tutaj przyszedłem.

– Buchou… nie… potrafiłem… uchronić… Asi… – wyjąkałem.

– Nie musisz płakać. Nikt nie będzie cię obwiniał.

– Ale… ja…

Otarła moje łzy swoimi palcami.

– W porządku. Nie masz jeszcze żadnego doświadczenia w byciu diabłem. I to tyle. Musisz stać się silniejszy. Zamierzam zorganizować dla ciebie wiele pracy, więc bądź przygotowany, mój Pionie, Ise.

– Tak jest.

Będę dawał z siebie wszystko. Z pewnością stanę się silniejszy. Obiecuję.

– Zatem zakończmy to. – Wzrok Buchou stał się surowy i bezwzględny. Zbliżyła się do Reynalle, która wyglądała na przestraszoną. – Muszę sprawić, żebyś zniknęła, upadła anielico-san – odezwała się zimnym tonem, w którym dało się wyczuć zamiar zabójstwa. – Oczywiście, odbiorę też Sacred Gear.

– Żartujesz!? – oburzyła się Reynalle. – Ta moc uzdrawiania jest przeznaczona dla Azazela-samy i Semyazzy-sama…

– Życie dla miłości jest piękne – Buchou przerwała jej – jednak twoje jest za bardzo skażone. Nie masz za grosz elegancji, a ja tego nie pochwalam.

Buchou wyciągnęła rękę w jej kierunku. Wyglądało na to, że chciała z nią skończyć w jednym ruchu.

– Halo, tutaj – przerwał nam jakiś głos.

Cień przemknął obok dziury w ścianie. Freed Zelzan. To ten chujowy księżulek! Wcześniej uciekł, a teraz powrócił!

– Wow! Mój zwierzchnik wydaje się być w niebezpieczeństwie! Ciekawe co teraz się wydarzy!?

– Uratuj mnie! – krzyknęła Reynalle. – Dam ci wszystko!

Na twarzy Freeda zawitał sadystyczny uśmieszek.

– Hmmm. Hmmm. Otrzymałem piękny rozkaz od anielicy. Więc co? Mogę zażyczyć sobie upojnej nocy z tobą? Dla mnie seks z anielicą jest najwyższym zaszczytem. Sprawiłby, że moja reputacja wśród znajomych znacząco wzrosłaby.

– Ku… Nie błaznuj, tylko ratuj mnie! – Jej mina zmieniła się ze złości. Wyglądało także, że gdzieś się jej śpieszyło. Chyba myślała, że zwykły człowiek nie był w stanie jej zdradzić.

– Ararararara, wiesz, że nie żartuję… Znaczy się, coś tak mało znaczącego powinno być w porządku, czyż nie, anielico-sama? Czy twoja odpowiedź brzmi „nie”? Naprawdę? Zatem pozwól, że odejdę. Nieważne jak na to popatrzysz, znajduję się w gorszej sytuacji, więc po prostu się stąd zmyję. – Powiedział to zabawnym tonem i z jeszcze zabawniejszą gestykulacją.

– Jesteś księdzem, czyż nie!? Musisz mnie ocalić! Jestem potężną upadłą anielicą! Ja…

– Nie potrzeba mi przełożonej, która przegrywa wobec takich gnid jak diabły. Jesteś ładna, fakt, ale w twoich planach jest wiele luk, a ty nie za bardzo nie myślisz trzeźwo. Jedyną rzeczą, do której możesz się przydać, jest walenie konia. Zatem przepadnij już. Cóż, upadły anioł, który jest porzucony przez Boga, nie idzie do nieba ani piekła, tylko obraca się w nicość. Może to nauczy cię czegoś? Och, no tak, to niemożliwe, ponieważ nic po tobie nie zostanie. Namusan[2]. Zaraz, czy to nie buddyzm? A tak, już nie jestem chrześcijaninem. Ale ze mnie niegrzeczny chłopiec! Hahahaha!

Po tych słowach skierował swój wzrok gdzie indziej, jakby stracił zainteresowanie Reynalle, która wydawała się być zdesperowana. Wyglądała żałośnie. Czy to była ta sama upadła anielica, która jeszcze nie tak dawno siała postrach?

Freed uśmiechnął się i skierował swój wzrok na mnie. Co? Na mnie?

– Ise-kun, Ise-kun. Masz naprawdę wspaniałą zdolność. Zainteresowałem się tobą jeszcze bardziej. Jesteś tak bardzo wart zabicia! Z całą pewnością znajdziesz się w mojej liście „Top Pięć diabłów do odstrzału”, więc bądź przygotowany, okay? Kiedy będzie nam dane spotkać się raz jeszcze, stoczmy romantyczną walkę na śmierć i życie, dobrze?

Dreszcze przebiegły po moich plecach. Ten koleś się uśmiechał, ale mówił takie potworne rzeczy. Było to wyzwanie skierowane w moją stronę. Nie, bardziej informacja o planowanym zabiciu mnie. – No to narka! Papa! Pamiętaj, żeby umyć zęby! – Zniknął zaraz po tym, jak pokiwał ręką. Był szybki.

W głębi siebie czułem, że spotkam się z nim ponownie. Nie było to przeczucie, lecz coś znacznie dziwniejszego.

– Teraz, upadła anielico Reynalle – Buchou powróciła do wcześniejszej rozmowy – która zostałaś porzucona przez własnego podwładnego. Żałosne. – W jej głosie nie było najmniejszego współczucia.

Reynalle zaczęła się trząść. Może było mi trochę przykro, ponieważ była ona mają ex-dziewczyną, Yuumą-chan. Cóż, to również było częścią jej chorego planu.

Spojrzała się na mnie. Jej oczy były pełne smutku.

– Ise-kun! Proszę, pomóż mi! – Jej głos brzmiał jak głos Yuumy-chan, którą zapamiętałem. – Ten diabeł próbuje mnie zabić! Kocham cię! Tak bardzo cię kocham! Pokonajmy tego demona wspólnie!

Zaczęła zachowywać się jak Yuuma-chan i poprosiła mnie o pomoc, a z jej oczu lał się potok łez.

Byłem taki głupi, że ci współczułem, Yuuma-chan. Nie, upadła anielico…

– Żegnaj, moja miłości – powiedziałem. – Buchou, ja już nie mogę… Jeśli możesz…

Po usłyszeniu tego, Reynalle zastygła w bezruchu.

– … Nie waż się kusić mojego śliczniutkiego sługi. Zniknij.

BUUUUCH!

Magiczna kula wystrzelona przez Buchou zlikwidowała raz na zawsze upadłego anioła. Jedynym co pozostało, było dziwne uczucie oraz czarne pióra, które latały po całym kościele.

Część 6[edit]

Zielone światło unosiło się nad ziemią. Był to Sacred Gear Asi. Został uwolniony po tym, jak Reynalle zginęła. Ciepłe światło spływało na mnie. Buchou złapała je w swoją dłoń.

– No, oddajmy to Asi Argento-san – powiedziała.

– Ale przecież… Asia… – odpowiedziałem smutnym głosem.

Asia nie mogła zostać wskrzeszona, ponieważ nie udało mi się jej uratować. Obiecałem ją chronić! Przyrzekłem, że pomogę jej! Mimo że pokonałem upadłego anioła, nie byłem w stanie jej ocalić. Wyszło na to, że przychodzenie tutaj było bezcelowe… Nie, to byłoby zniewagą dla moich towarzyszy. Walczyli za mnie i za Asię, a nie otrzymali w zamian nic.

– … Buchou, wszyscy, dziękuję wam za to, że walczyliście, jednak mimo waszej pomocy Asia jest…

– Ise, jak myślisz, co to jest? – przerwała mi.

HSDxD vol 01 286.jpg

Wyjęła coś z kieszeni. Coś czerwonego… jak krew. Był to pionek szachowy, który kolorem przypominał włosy Buchou.

– Co to? – zapytałem zdezorientowany.

– Ise, to jest Goniec.

– Co takiego? – Zadałem głupie pytanie, ponieważ zaskoczyła mnie swoją odpowiedzią.

– Kiedy indziej opowiem ci o tym, ale każdy diabeł z parostwem otrzymuje zestaw piętnastu pionków szachowych, w skład którego wchodzi osiem Pionów, dwóch Skoczków, dwóch Gońców, dwie Wieże oraz jedna Królowa, podobnie jak w normalnej grze. Zużyłam już jednego Gońca, lecz wciąż mam drugiego.

Podeszła do Asi, trzymając w dłoni ten czerwony pionek. Położyła go na jej piersiach.

– Funkcją Gońca jest wspieranie pozostałych. Moc tej dziewczyny może nam się przydać. Nigdy wcześniej się to nie zdarzyło, ale wskrzeszę ją.

Szkarłat mocy otoczył ciało Buchou.

– Ja, Rias Gremory, rozkazuję ci, Asiu Argento, powrócić do życia i odrodzić się jako moja służąca oraz diabeł. Niechaj moja moc wskrzesi cię. Bądźże, mój Gońcu, obdarowana nowym życiem i uszczęśliwiona!

Czerwony pionek zaświecił się i przeniknął do wnętrza Asi. W tym samym momencie zielone światło zostało wciągnięte przez ciało Asi. Buchou przestała używać swojej magii po tym, jak pionek i Sacred Gear znalazły się w Asi.

Buchou westchnęła. Spojrzałem na nią z oszołomieniem. Po krótkiej chwili milczenia Asia otworzyła oczy. Nie mogłem opanować się od płaczu.

– Co? – zabrzmiał jej głos.

Głos, którego byłem pewien nigdy więcej nie usłyszeć. Rias-buchou uśmiechnęła się ciepło.

– Wskrzesiłam ją, ponieważ chciałam jej moc. Fufufu, Ise, od teraz znajduje się ona pod twoją opieką. Można powiedzieć, że jesteś jej starszym kolegą po fachu.

Asia podniosła się. Rozejrzała się wkoło, a jej wzrok zatrzymał się na mnie.

– … Ise-san? – zapytała niepewnie.

Przytuliłem ją, a na jej twarzy malowała się pytająca mina.

– Wracajmy do domu, Asiu.


Odnośniki tłumacza[edit]

  1. Holy-Eraser.
  2. Buddyjski odpowiednik na słowo „amen”.


Cofnij do rozdziału III Wróć do strony głównej Przejdź do rozdziału V