High School DxD - Tom 4 Koniec przedstawienia

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Żywot 5: Smok Walijski i Smok Wymycia[edit]

KONIEC PRZEDSTAWIENIA[edit]

Kiedy wkroczyliśmy na dziedziniec przed szkołą, żołnierze trzech potęg już tam byli i zajmowali się wszystkimi „formalnościami”, które należało załatwić po bitwie. Usuwali ciała poległych czarodziejów, w skrócie sprzątali po walce.

Kiedy znaleźliśmy się w samym środku dziedzińca, z dala dostrzegliśmy sylwetki Sirzechsa-sama, Serafall Lewiatana-sama i Michała-san. Wydawali rozkazy ludziom, którzy zdawali się być pod ich komendą. Kiedy Sirzechs-sama zauważył nas, podniósł rękę i powiedział:

– Jesteście cali, dzięki szatanowi… Azazel, co z twoją ręką? – Widząc brak kończyny Naczelnika upadłych aniołów, Sirzechs-sama dał ręką znak Asi. Ona zaś użyła swojego Sacred Gear na otwartej ranie Azazela. Jasnozielone światło wyleczyło zranienie, ale utracona ręka nie została przywrócona.

– Zostałem pochwycony przez Cattleię i prawie zszedłem wraz z nią. Nie miałem innego wyboru, niż ciąć.

– Rozumiem. Jej problem znajdował się po naszej stronie. A co do tej rany… – Sirzechs-sama starał się dobrać odpowiednie słowa, ale Azazel przerwał mu gestem dłoni, pokazując że nie „było to konieczne”. – Spowodowałem również… – mówił Azazel – kłopoty z Valim.

– …Zdradził cię.

– Od samego początku interesowała go tylko moc. Jeżeli popatrzysz na to wszystko z punktu widzenia wyników, możliwym się stanie zrozumienie i powiedzenie „Ach, rozumiem”… Mimo wszystko na mnie spoczywa odpowiedzialność, za dopuszczenie do tego. – Wzrok Azazela wydawał się być jakoś wzrokiem osoby samotnej. Czy czuł się inaczej, gdy był przy nim Vali?

Michał-san wkroczył pomiędzy Sirzechsa-sama, a Azazela.

– Cóż zatem – powiedział – wracam do nieba i od razu rozpoczynam pracę, nad planem utrzymania pokoju i opracowaniem środków zaradczych przeciwko Brygadzie Chaosu.

– Przepraszam, to ja byłem odpowiedzialny za to spotkanie. To dla nas naprawdę wielki wstyd.

– Sirzechs, proszę cię, nie poczuwaj się do takiej odpowiedzialności. Jak dla mnie, to cieszę się, że trzy potęgi zmierzają jedną ścieżką ku pokojowi. Dzięki temu ilość niepotrzebnych nikomu sprzeczek powinna również spaść.

– No cóż, nasi podwładni, którzy na taką kolej rzeczy się nie zgodzą, odejdą.

– Tego nie można było uniknąć – wtrącił ironicznie Azazel. – W końcu przez kawał czasu darzyliśmy się wzajemną nienawiścią. Mimo wszystko powinno się to od teraz choć troszeczkę zmienić. Problemem jednak pozostaje Brygada Chaosu, której za rzecz dobrą przyjąć nie możemy.

– Zatem pozostaje nam współpraca i wspólne dyskusje odnośnie tej kwestii.

Azazel i Michał-san przytaknęli na słowa Sirzechsa-sama.

– Zatem wracam już do niebios. Wrócę niebawem, więc będziemy mogli podsumować naszą umowę dotyczącą pokoju.

I wtedy, choć było to nieuprzejme, przemówiłem do Michała-san:

– U-umm, Michał-san!

– O co chodzi, chłopcze Sekiryuuteiu?

– Jest coś, o co chciałbym cię poprosić.

– Dobrze, choć nie mam czasu, to wysłucham cię.

Było coś, co chciałem, żeby się spełniło wszelkim kosztem.

– To z powodu „systemu” Asia i Xenovia doznają obrażeń, kiedy tylko pomodlą się do Boga, tak?

Obie były kiedyś wiernymi Kościoła. Czasami z przyzwyczajenia modliły się i strasznie z tego tytułu cierpiały.

– Tak – odpowiedział – jeżeli demon lub upadły anioł pomodli się do Boga, to „system” na to reaguje i zadaje im obrażenia. Zostało to zawarte w systemie tak, aby mogło działać nawet bez obecności Boga, no więc działa. I co w związku z tym?

– Mógłbyś zrobić tak, że gdy modli się Asia lub Xenovia, to system na to nie reaguje?

Takie było moje życzenie. Zawsze chciały się normalnie pomodlić, jakby nigdy nic, a ja patrzyłem na to z wymuszonym uśmiechem. Co prawda są diabłami, ale uważam, że mają prawo, by mieć coś, w co wierzą.

Na moje słowa na twarzy Michała-san pojawiło się zaskoczenie. Czy moja prośba była dziwna? Asia i Xenovia, które stały z boku, również się tego nie spodziewały.

Jednak Michał-san zaśmiał się i odpowiedział:

– Rozumiem. Jeżeli ma być to tylko wasza dwójka, to będę w stanie to zrobić. Jesteście od jakiegoś czasu diabłami i nie możecie zbliżać się do kościoła. Asia, Xenovia, pozwólcie, że spytam – wiecie, że Boga nie ma, tak? I mimo to wciąż się modlicie?

Obie przytaknęły.

– Tak, chcę wznosić modły, jeżeli nawet Pana nie ma z nami.

– Ja również. Okażę wdzięczność Panu… Michałowi-san.

Na ich słowa na twarzy Michała-san zawitał uśmiech.

– Dobrze – odpowiedział – zajmę się tym, gdy tylko powrócę do kwater. Fufufu, nic się chyba nie stanie, jeżeli będą dwa diabły, którym nic się nie dzieje podczas modlitwy. Interesujące. W porządku! Zgodził się!

– Od teraz będziesz mogła się bez problemów modlić do Boga, Asiu!... Choć on nie istnieje.

Jej oczy zaszkliły się, a ona sama objęła mnie.

– Ise-san!

No już dobrze. Przytuliłem ją delikatnie. Również się cieszę, Asiu. Od teraz będę robił wszystko, co zadowoli Asię!

– Ise, dziękuję – powiedziała Xenovia.

Pogłaskałem je obie po głowach.

– Nie ma sprawy. Możecie się teraz modlić tyle, ile tylko chcecie.

Czy policzki Xenovii zaczerwieniły się z tego powodu, że była zawstydzona? Hahaha, nie martw się o to!

– Michał-sama, co do wcześniej omawianej kwestii, proszę, zrób tak, jak powiedziałeś – powiedział Kiba.

– Podążając za twą radą, przysięgam na Święty Demoniczny Miecz, który nam dałeś, nie pozwolę, aby badania nad świętymi mieczami przyniosły więcej ofiar. Był to wielki błąd, że do takiego stopnia odrzucaliśmy ważnych dla nas wyznawców.

Ooch, Michał-san! Postanowiłeś zrobić tak wiele! Ale zaraz, co ważniejsze, to kiedy Kiba uciął sobie z nim taką pogawędkę?

– To świetnie! Kiba!

– Tak, dziękuję, Ise-kun.

Azazel, patrząc na nas z boku, powiedział do Michała-san:

– Michał, wyjaśnienia Vallhali pozostawiam wam. Przysporzyłoby to trochę kłopotów, gdybym zrobił coś nieroztropnego. Następnie będziecie musieli donieść o wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło, Górze Sumeru[1].

– Tak, w końcu byłoby to mało wiarygodne, gdyby zrobił to naczelnik upadłych aniołów lub jeden z Maou. W końcu jestem przyzwyczajony do zdawania raportów Bogu.

Kończąc tym akcentem, Michał-san zebrał olbrzymią ilość swoich podwładnych i wszyscy wspólnie odlecieli do nieba.

Azazel oświadczył do upadłych aniołów, które były wokół nas zgromadzone:

– Wybrałem pokój. Od teraz żaden upadły anioł nie będzie walczył z aniołami czy też diabłami. Ci, którym się taki stan rzeczy nie podoba, mogą odejść. Jednak przy następnym spotkaniu bez żadnych skrupułów zabiję taką osobę. Niech pozostaną tylko ci, którzy chcą kroczyć wraz ze mną tą ścieżką.

[Będziemy trwali przy Naczelniku Azazelu aż po kres naszych żyć!]

Wyznanie lojalności jego podwładnych przerodziło się w jeden, wielki krzyk. Azazel na tę reakcję odpowiedział cichym „dziękuję”. Co za charyzma.

Po wydaniu rozkazów, Upadli Aniołowie utworzyli kilka magicznych kręgów i poznikali. Wszystko wskazywało na to, że diabły również korzystały z okręgów do teleportacji.

Dziedziniec szkolny, na którym jeszcze przed chwilą było strasznie tłoczno, opustoszał. Pozostało tylko kilka osób.

Azazel, który pozostał, westchnął i odszedł w kierunku bramy.

– Pozostawię kwestię sprzątania Sirzechsowi. Jestem zmęczony, wracam do siebie. – Chciał machnąć ręką i odejść, ale zatrzymał się i wskazał palcem na mnie. – Zgadza się, Sekiryuutei. Z racji że planuję tutaj trochę zostać, pomogę temu Gońcowi Rias Gremory. Nie potrafię znieść widoku, gdy Sacred Gear nie potrafi być kontrolowany.

– Ech? – rozległ się mój idiotyczny głos. Coś powiedział, panie Naczelniku?

– Dla czerwonego to kobiety. Dla białego to moc. W obu przypadkach jest to takie proste, że aż szokujące. – Powiedziawszy to, odszedł gwiżdżąc.

Wtedy myślałem, że słowa Azazela były tylko żartem.


Lipiec roku pańskiego 20XX

Przedstawiciel niebios Najwyższy Anioł Michał, Naczelnik Azazel z głównej organizacji upadłych aniołów Grigori, przedstawiciel Zaświatów Maou Sirzechs Lucyfer – wraz z tymi reprezentantami trzech potęg został zawarty pokój.

Wszelkie kłótnie i spory były zakazane, jako warunek i podwalina współpracy.

Traktat ten określano mianem Traktatem w Kuou lub traktatem kuouńskim, które wzięło się od nazwy naszej szkoły.


Odnośniki tłumacza[edit]

  1. Jest to mityczna góra, która w buddyzmie stanowi oś świata (zajmuje centralne miejsce w świecie).


Cofnij do rozdziału V Powróć do strony głównej Przejdź do rozdziału VI