High School DxD - Tom 5 - rozdzial 2

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Żywot 2: Spotkanie młodych diabłów![edit]

Część 1[edit]

– Innymi słowy, dla diabłów wysokiej klasy elitarność społeczna jest…

Minął dzień od przybycia do posiadłości Buchou w Zaświatach.

Z powodu „propozycji nie do odrzucenia” od rana słuchałem wykładów o społeczeństwie, elitach i rodowodach od wykładowcy z piekła rodem. Jak pewnie się domyślacie, był to właśnie wspomniany wcześniej trening. Ów wykładowca był opłacony przez rodziców Buchou jako mój prywatny nauczyciel. Mało tego! Powiedzieli, że to jeden z „nich”! Czyżby za rogiem czyhało całe ciało pedagogiczne? Poddaję się, to było zbyt dziwne! No bo kto by przypuszczał, że to akurat ja ze wszystkich diabłów będę uczył się o świecie arystokracji i im podobnych!?

Ale co by nie mówić, wyszło mi to na zdrowie. Sam przecież narzekałem, że nie wiem nic o Zaświatach, a teraz ten facet wszystko mi tłumaczył i nawet odpowiadał na wszystkie moje pytania! Podczas wykładu zapisywałem co ważniejsze informacje. Pisałem tak szybko że nawet mój zeszyt zaczął jakby lekko dymić… czyżby zapalił się od tego tarcia? Jednak nie miałem czasu, aby się nad tym zastanawiać – nie chciałbym, aby coś ważnego umknęło mi przez chwilę nieuwagi! Hmmm… Były wakacje…. A czułem się, jakbym nadal był w szkole!?

Milikas siedział obok mnie, ucząc się razem ze mną. Mimo bycia małym dzieckiem słuchał uważnie. Widać było po nim nadzwyczajny intelekt.

Reszta klubu wyruszyła na wycieczkę krajobrazową z Buchou. Ale im dobrzeeee!

Oglądali zamek należący do Buchou, a także zamek używany przez Sirzechsa-sama, zanim ten został Maou! Wycieczka po posiadłościach Gremorych! Ja też chcęęęęę!

– Zna panicz alfabet diabłów?

– N-nie, niestety nie.

– Rozumiem… Tak więc prosiłbym panicza, aby ćwiczył codziennie litera po literze, słowo po słowie.

W taki oto sposób diabelski wykładowca powoli i dokładnie uczył mnie, idiotę, nie znającego żadnych podstawowych rzeczy.

Ale o co mu chodziło z tym „paniczem”? Od zeszłej nocy wszyscy kamerdynerzy, pokojówki i nawet ten wykładowca zwracali się tak do mnie.

– Panicz wybaczy, ale to wszystko to dla panicza dobra. Takie moje zadanie, aby panicz pojął całą wiedzę o rodzie Gremory i Zaświatach.

– U-Umm, ale dlaczego mówi pan do mnie per „panicz”?

– ……A teraz przejdźmy może do historii rodu Gremory.

Cholera, znowu się wymiguje od odpowiedzi! Dlaczego muszę się uczyć zarówno historii rodu, jak i całych Zaświatów? Bo byłem jej sługą? Czy Kiba i reszta też musieli przez to przechodzić? A jeżeli tak… to dlaczego nie ma tu Asi i Xenovii!? Cholera! Nic z tego nie rozumiem!

Gacha.

W drzwiach, które właśnie się otworzyły, pojawiła się matka Buchou. Z każdym razem kiedy ją widzę, stawała się coraz piękniejsza!

– Babciu!

A no tak… Dla Milikasa była ona babcią, co nie zmieniało faktu, że dla mnie zawsze wyglądać będzie na starszą siostrę Buchou!

– Issei-san, Milikas, jak wam idzie nauka? – Weszła pomiędzy mnie, a nauczyciela uśmiechając się łagodnie.

Starałem się, jak mogłem, by zasłonić mój zeszyt pełen bazgrołów, będącymi tak naprawdę notatkami napisanymi po „diabelskiemu”.

– Tak jak Sirzechs i Grayfia mówili – dajesz z siebie wszystko w każdej sytuacji. Twoje pismo może i nie jest najpiękniejsze pod słońcem, ale widzę ile wysiłku wkładasz w naukę.

Matka Buchou przyzwała do siebie pokojówkę z herbatą.

– Nie martw się, już niedługo wróci Rias. W końcu dziś wieczorem odbywa się coroczne zebranie młodych diabłów na włościach Maou.

Teraz jak o tym mówiła… Widziałem to w planie na wakacje w Zaświatach Azazela-sensei.

Młode diabły w wieku Buchou spotykają się co roku w określonych miejscach. Mieli oni dopiero zadebiutować w oficjalnych Rating Game. Słyszałem też, że diabły wysokiej klasy ze starych rodów szlacheckich stworzyły tę imprezę, by poznać młode pokolenie. Wybierały się tam także Buchou i przewodnicząca samorządu uczniowskiego, Sona Sitri. A z nimi my, ich słudzy.

Nie miałem chwili wytchnienia, odkąd tu przybyłem. Ciekawe co jeszcze na mnie czekało?

Część 2[edit]

Niemal natychmiast po powrocie Buchou i reszty pojechaliśmy pociągiem do terytorium Maou-sama. Podczas drogi przejeżdżaliśmy przez kilka magicznych kręgów teleportacyjnych służących przyśpieszeniu podróży. Trzy godziny rzucania pociągiem po mapie – jesteśmy w mieście!

Zarówno stacja kolejowa, jak i domy wyglądały tak nowocześnie! Były nawet automaty z napojami! Mimo lekkiej różnicy w wyglądzie pomiędzy domami tutaj i w świecie ludzi, to wciąż wyglądały one na niezwykle nowoczesne i luksusowe.

– To jest miasto Luciferd – zaczął wyjaśniać Kiba – leżące w samym środku terytorium Maou. Jest to stara stolica Zaświatów, w którym kiedyś mieszkał Lucyfer-sama.

A więc to tutaj kiedyś żył Lucyfer-sama… Byliśmy w tak ważnym miejscu ubrani tylko w nasze zwyczajne, letnie mundurki szkolne… Jednak wyglądało na to, że strój ten stał się strojem naszej rodziny.

– Zaraz przesiądziemy się do metra. Przejście przez powierzchnię narobiłoby zbyt wiele zamieszania – powiedział Kiba.

A więc jest tu nawet metro! Zaświaty wcale tak bardzo się nie różnią od świata ludzi!

W sumie to miało to sens – ludzie i diabły byli ze sobą ściśle związani. Można nawet było powiedzieć, że dzięki kontraktom i wskrzeszaniu ich jako podwładnych za pomocą „Diabelskich pionków”, pomiędzy obiema stronami powstała naturalna więź, koegzystencja. Ciekawe ile i jakie elementy kultury każda ze stron zabrała przeciwnej i zasymilowała do tej pory?

– Kyaaah! Księżniczka Rias-samaaa! – rozległ się nagle pisk.

Odwracając się w kierunku jego źródła, zauważyłem stado piszczących nastolatek na przeciwległym przystanku. Hmmm… Czyżby Buchou była popularna także i tutaj?

– Buchou to młodsza siostra Maou, do tego jest piękna i pełna gracji, więc nic dziwnego, że szybko stała się idolką dla nisko i średnioklasowych diabłów – powiedziała Akeno-san.

Bez jaj… Buchou była celebrytką w Zaświatach?

No, w końcu była siostrą Maou, co więcej była też następczynią rodu Gremory… a przede wszystkim była najpiękniejszą kobietą pod słońcem! Wyglądało na to, że Akeno miała rację – to naturalne, że była taka sławna!

– Hiiiiiiiiii…Tyle tu osób… – zza moich pleców wydobył się cichy pisk przerażonego Gaspera.

Sądząc po tych tłumach, zapowiadał się kolejny ciężki dzień dla hikikomoriego Gaspera

– Ech, znowu… – westchnęła Buchou. – Lepiej szybko przesiądźmy się do metra, zanim zbiegnie się tu pół miasta. Czy nasz prywatny pociąg jest już podstawiony? – zapytała jednego z dwóch „facetów w czerni”. Wyglądali na jakichś ochroniarzy i nie odstępowali nas na krok. Ktoś na zamku powiedział, że są bardzo silni. Nic dziwnego! Coś trzeba było mieć w mięśniach, żeby ochronić Buchou i jej rodzinę!

– Oczywiście. Proszę za mną.

Po czym ruszyliśmy za ochroniarzem do naszego pociągu.

– Rias-samaaaaaaaa!

Więc była też popularna wśród mężczyzn, hm? Buchou pomachała stojącej nieopodal grupie mężczyzn z lekko wymuszonym uśmiechem.

Jak zawsze – była niesamowita!


Metrem jechaliśmy kolejne pięć minut. Przybyliśmy na przystanek znajdujący się dokładnie pod największym budynkiem w mieście.

Miejsce spotkań młodych diabłów, starych rodów i grubych ryb Zaświatów znajdowało się właśnie w tym budynku. Ochroniarze odprowadzili nas do windy, po czym zaczęli pilnować drzwi.

Weszliśmy do niej po Buchou. Spora ta winda, skoro mieściliśmy się tu całą rodziną.

– Słuchajcie mnie teraz, nie będę już więcej tego powtarzać. Bez względu na to, co się będzie działo, macie zachować spokój. Za żadne skarby nie prowokujcie, bądź wszczynajcie bójek! Te diabły to nasi przyszli rywale, musimy się pokazać z jak najlepszej strony – wypowiedź Buchou była przepełniona emocjami.

To były słowa kogoś, kto był przygotowany do walki, której nie zamierzał przegrać!

Ja i Asia przełknęliśmy głośno ślinę i staraliśmy się wyciszyć. W porządku! Mimo tych wszystkich nerwów musiałem pokazać innym Pionom, z czego zbudowana jest rodzina Buchou! Nie mogłem jej zawieść!

Po chwili dotarliśmy na ostatnie piętro, a drzwi otworzyły się.

Znaleźliśmy się w szerokim holu. Zaraz po wyjściu z windy ktoś wyglądający na obsługę podszedł do nas i lekko się pokłonił.

– Witam, Gremory-sama. Proszę za mną.

Poszliśmy za pracownikiem. Gdy tylko skręciliśmy w korytarz, ujrzeliśmy sylwetki kilku osób będących w kącie…

– Sairaorg!

Wyglądało na to, że Buchou znała kogoś z nich. Ten ktoś chyba też poznał Buchou gdyż do nas podszedł. Chłopak na oko był w moim wieku.

Miał dość twarde rysy twarzy, lecz dodawały mu tylko wdzięku. Czarne włosy, muskularne ciało. Rozpierała go energia – zupełnie, jakby był jakimś pro-zawodnikiem MMA. Hmmm… A może pochodził z rodziny diabłów specjalizujących się w sztukach walki? Nie wiem. Jego oczy jednak były dziwnie fioletowe.

Jego wzrok… Czułem, że był on podobny do Buchou – nie, do Sirzerchsa-sama.

– Kopę lat, Rias. – Uścisnął dłoń Buchou.

Jeden z młodych diabłów? Pewnie był wysokoklasowym diabłem, nawet taki mierny diabeł jak ja mógł wyczuć jego wielką energię.

Poczułem na sobie spojrzenia… Pochodziły od rodziny tego diabła. Niedobrze. Wszyscy wyglądali na cholernie silnych…

– Faktycznie, sporo się nie widzieliśmy. Dobrze widzieć cię całego. Pozwól, że cię przedstawię. Są tu przecież ludzie, którzy nie znają cię. To jest Sairaorg. Jest moim kuzynem od strony matki.

Tak go przedstawiła Buchou —Zaraz, kuzyn!? Może to właśnie dlatego kojarzył mi się z Sirzechesem-sama?

– Jestem Sairaorg Bael. Kolejna głowa rodu Bael.

Bael! Jeden z Wielkich Królów, którzy byli zaraz za Maou!? Nawet taki ignorant jak ja to wiedział! Zaraz… Wychodziło na to, że matka Buchou pochodziła z rodu Bael!?

Rodzina Wielkiego Króla! Niesamowite! Ród Gremory miał i Maou, i kogoś z klanu Wielkiego Króla!

Ignorując moją osłupiałą osobę, Buchou kontynuowała rozmowę z Sairaorgiem:

– Cóż zatem, czemu stoisz tak w tym korytarzu?

– Jakby to powiedzieć… Unikam debili jak mogę.

– …Debili? Inni już tu są?

– Agares i Astaroth byli tu przede mną. Zefordoll przyszedł zaraz po mnie. Jak tylko się zobaczyli, Zefordoll i Agares zaczęli kłótnię. – Na twarzy tego pięknisia Sairaorga pojawił się grymas zniesmaczenia.

Ciekawe o co im poszło? Już miałem pytać gdy.…

Dooooooooooooooooooooooooooooooooo!

Budynkiem zatrzęsło w posadach i usłyszałem odgłos uderzenia! Ech!? Co jest!? To gdzieś blisko!

Zmartwiona Buchou bez namysłu ruszyła w kierunku hałasu.

– Cholera, właśnie dlatego odradzałem im spotykania się, kiedy nie jest to konieczne.

Wzdychając, Sairaorg-san pobiegł za Buchou wraz z diabłami wyglądającymi na jego rodzinę.

No cholera jasna! Chociaż nie chciałem się tam zbliżać, jako jej sługa musiałem jej towarzyszyć. Ruszyliśmy całą rodziną za Buchou, ale widać było, że nie wszyscy chcieli się tam zbliżać.

Za wielkimi drzwiami znajdowała się sala balowa— była jednak kompletnie rozwalona! Stoły, krzesła, dekoracje – wszystko było zniszczone!

Obecne tam diabły podzieliły się na dwie, wrogie sobie grupy. Mieli wyciągnięte bronie i wystarczyła iskra by znów zaczęli się lać!

Po jednej stronie były okropne, goblinopodobne diabły. Druga strona wyglądała w miarę normalnie. Obie strony jednak owinięte były aurą pełną chęci mordu!

Straszne! Bardzo straszne! Nie dość, że dużo tej aury, to jeszcze jaka potężna! Wydawała się o wiele silniejsza od naszej!

Jednak coś przykuło moją uwagę. W kącie na tyłach sali siedziała elegancko wyglądająca rodzina. Pośrodku tych diabłów ktoś… pił spokojnie herbatę!

– Zefordoll, widzę że śpieszy ci się zdychać, co? Aż tak bardzo ci się nie podobam? Nie ma sprawy – nawet jak cię zabiję, ujdzie mi to płazem – powiedziała chłodnym tonem przepiękna diablica.

Dwie grupy wymieniły spojrzenia. Ale żeby mówić, że go zabije…

Ooch, ale z niej laska! I to chyba w naszym wieku! Zza jej okularów wydobywało się zimne jak lód, bezlitosne spojrzenie. Straszne! I do tego jeszcze jej aura! Aż ciarki przechodzą!

Niestety, nosiła niebieską szatę, która odsłaniała tylko niewielkie partie ciała. Jaka szkoda!

– Hah, powiem to raz jeszcze, dziwko! Takie kurwy, jak ty, trzeba nauczyć szacunku w łóżku! Malutka Agares nie lubi być bez straży swojej siostrzyczki, co? Tak jej pilnujesz, że nadal jest dziewicą! Hah! Zostanie przez ciebie starą panną! Żaden facet jej nie zechce! Ja pierdolę, wszystkie kobiety z rodzin związanych z Maou po prostu jebią dziewictwem! No i kurwa właśnie dlatego mówię, że bym was „oczyścił” z tego smrodu! Będziecie błagały, by się na jednym „czyszczeniu” nie skończyło, wy małe kurwy!

O żesz… Ale z niego niewychowany cham! Miał jakiś czarny magicznopodobny tatuaż na twarzy, a jego włosy przypominały sterczące kolce. Podobne tatuaże znajdowały się na jego ciele. Miał na sobie tylko spodnie ozdobione błyskotkami.

Chuligan. No po prostu chuligan jak się patrzy! Heh, a więc nawet tutaj były takie typy. Jego twarz była nawet-nawet, ale cała reszta tylko odstraszała.

…Więc o to poszło? Onee-chan w okularkach była napastowana przez tego chuligańskiego onii-chan?

Sairaorg-san podszedł i wyjaśnił mi rzeczy, których nie rozumiałem:

– Ta sala to taka poczekalnia dla nas, gdzie czekamy na rozpoczęcie spotkania. To właśnie tutaj młode diabły powinny wymienić się pozdrowieniami. Ale gdy zbierzesz w jednym miejscu takich narwańców i debili, to nic dziwnego, że dochodzi do czegoś takiego. Stare rody i reszta myślą, że to w porządku, ale ja nie chcę uczestniczyć w tym paskudnym widowisku.

Strzykając szyją w lewo i w prawo, Sairaorg-san wyszedł pomiędzy dwie zwaśnione grupy.

Zaraz, zaraz! To niebezpieczne! Nie powinieneś był się zbliżać do tak rozwścieczonych ludzi! Próbowałem go powstrzymać, ale Buchou zatrzymała mnie.

– Ise, patrz. Dobrze się jemu teraz przyglądaj.

– Co? No dobra, ale dlaczego? Bo jest twoim kuzynem?

– Jest numerem jeden spośród nas.

…Że co!? Numer jeden!? W sensie najsilniejszy!?

Sairaorg-san wszedł pomiędzy dwie grupy gotujące się do walki. Wzrok onee-chan w okularach i chuligana został skierowany na jego osobę.

– Seegvaira, księżno rodu Agares i ty, Zefordoll, buntowniczy potomku rodu Glasja-Labolasa. Jeżeli nie przestaniecie, będziecie mieli ze mną do czynienia. To ostatnie ostrzeżenie. Zależnie od tego, co teraz uczynicie, może skończyć się tylko na upomnieniu, bądź na wizycie w szpitalu. A jak wiecie, nie okazuję łaski podczas walki – słowa Sairaorga-san miały w sobie taką intensywność! Niesamowite! Już samo jego ostrzeżenie spowodowało u mnie ciarki!

Ze zdenerwowania, na twarzy chuligana wyskoczyła wielka żyła.

– Żeby taka fujara Baelowska jak ty mog…

Badum!

Echo głośnego uderzenia! Zanim Zefordoll mógł dokończyć, został wbity w ścianę jednym uderzeniem Sairaorga-san!

Gara…

Upadł na podłogę. Wyglądalo na to, że stracił przytomność! Leżał nieruchomo na podłodze!

…jednym uderzeniem!

Tylko jedno uderzenie wystarczyło, by powalić tak silnego przeciwnika!?

– Mówiłem, nie posłuchałeś. Masz za swoje – na słowa Sairaorga-san rozległy się okrzyki

– Osz ty chuju!

– Pieprzony ród Bael!

Rodzina powalonego chuligana już ruszyła w kierunki Sairaorga-san, gdy wtem…

– Lepiej zanieście swojego pana do lekarza. To po pierwsze. Po drugie, nawet jeżeli wszyscy mnie zaatakujecie, tylko pogorszycie swoją sytuację. Zaraz odbędzie się część oficjalna spotkania, więc lepiej doprowadźcie swojego pana do ładu i składu.

[—!]

Biegnący napastnicy zatrzymali się na te słowa, a następnie podeszli do swojego pokonanego pana.

Zaraz po tym Sairaorg-san odwrócił się do onee-chan w okularkach. Jej rodzina zamarła w strachu.

– Jeszcze jest trochę czasu – popraw swój makijaż. Nie wypada, by taka dama, jak ty, poszła na spotkanie w takim stanie.

– M-masz rację. – Onee-chan odwróciła się i wyszła z sali razem ze swoją rodziną.

Gdy tylko wyszli, Sairaorg przemówił do swojej rodziny.

– Zawołajcie obsługę. Sala jest w tak opłakanym stanie, że nawet nie mam gdzie wypić herbaty z Rias.

Dosłownie oczarowało mnie zachowanie i postawa Sairaorga.

Był silny! I taki zajebiiiiisty! To ktoś, kto stał na samym szczycie!

To chyba pierwszy raz w życiu, kiedy stałem obok kogoś tak młodego, a jednocześnie tak zajebistego.

– Aah, Hyoudou! – usłyszałem znajomy głos. Kiedy się odwróciłem zobaczyłem ludzi ubranych w znajomy uniform Akademii Kuou.

– O Saji. I Kaichou.

– Witaj, Rias, i ty, Hyoudou-kun.

Saji i Sona Kaichou właśnie przybyli.

Część 3[edit]

– Jestem Seegvaira Agares, następczyni rodu Agares, godności Arcyksięcia.

Zostaliśmy powitani jako rodzina Gremory przez onee-chan w okularach – ojou-sama z rodu Agares.

Zaraz po tym całym incydencie sala została przywrócona do poprzedniego stanu przez magię obsługi budynku.

Przybyłe młode diabły przedstawiali i witali się z innymi. Wszyscy siedzieliśmy przy wielkim stole, wyłączając rozkwaszonego chuligana i jego rodzinę.

Buchou z rodu Gremory, Kaichou z rodu Sitri, Sairaorg-san z rodu Bael. No i tamten dupek z rodu Glajsa-Labolas.

Jednakże ta siedząca obok nas onee-chan była kolejną głową rodu Agares – Arcyksięci! Arcyksiążęta to najbardziej zaufani agenci Maou, którzy wydawali wyroki na nas, diabłów!

Zgodnie z tym, co powiedziała Buchou, jeżeli Maou-sama byłby prezesem firmy, wielcy królowie byliby vice-prezesami, a arcyksięcia dyrektorami wykonawczymi. Trochę to dziwne, że było tu czterech prezesów, ale tak działały właśnie Zaświaty.

– Miło mi poznać, jestem Rias Gremory. Następczyni rodu Gremory.

– Jestem Sona Sitri. Następczyni rodu Sitri.

Buchou i Kaichou kontynuowały powitania.

Panowie siadali na swoje miejsca, a ich słudzy stali za nimi.

– Jestem Sairaorg Bael, następca rodu Bael, godności Wielkiego Króla – przedstawił się głosem pełnym dostojeństwa Sairaorg-san.

Tak jak myślałem – faktycznie miał w sobie coś „królewskiego”. Numer jeden to liga sama w sobie.

Chłopak, który pił wcześniej herbatę, także przemówił. Emanowała od niego aura łagodności i dostojeństwa.

– Jestem Diodora Astaroth. Kolejna głowa rodu Astaroth. Proszę dobrze mną się zająć, przyjaciele.

Niezwykle przyjemny głos. Mimo że był diabłem, wyglądał tak niezwykle delikatnie i niewinne. Zgaduję, że pod tą fasadą znajdował się jednak ktoś niezwykłej mocy…

Astaroth… Chwileczkę, chyba obecny Belzebub-sama pochodzi z tego rodu.

A tamten dupek… Glajsa-Labolas… Pochodził z tej samej rodziny, co obecny Asmodeusz-sama!

Czy to naprawdę w porządku, by w przyszłości rodem kierował ktoś taki jak on? Słyszałem, że przez beztroskę obecnych Maou, ich rodzeństwo stało się niezwykle poważne i pracowite.

– Ród Glajsa-Labolas spotkało nie dawno okropne zrządzenie losu. Osoba, która miała zająć pozycję głowy rodu, zginęła w nieszczęśliwym wypadku. Zefordoll został właśnie ogłoszony kolejną głową rodu – wyjaśnił Sairaorg-san.

Serio? Ród Glajsa-Labolas spotkało takie okrutne zrządzenie losu! Nie dość, że śmierć jej członka, to jeszcze wyznaczenie kogoś takiego na głowę rodu!?… A może ta śmierć to nie przypadek? Nie, będzie lepiej, jeżeli nie będę wtykał nosa w nieswoje sprawy.

I w ten oto sposób zebrało się sześciu młodych diabłów. Jednak ich słudzy… Wyglądali na takich silnych! Byłem najsłabszy! Czułem się taki… niepotrzebny…

Zebrali się tutaj Gremory posiadający Lucyfera, Sitri posiadający Lewiatana, Astaroth mający Belzebuba, Glajsa-Labolas z Asmodeuszem, a do tego Wielki Król i Arcyksiężna. Sześć potężnych rodów.

Co za zbiorowisko! Drużyna marzeń! Już rozumiem, dlaczego uważa się ich za obiecujących. Te diabły kiedyś przejmą odpowiedzialność nad Zaświatami.

Może z powodu dorastania wśród elit, a może już tacy się urodzili – jednak od każdego z nich czuć było inną moc i aurę. Ciekawe, co grube ryby Zaświatów chcieli osiągnąć, zbierając ich tutaj?

– Hej, Issei. Nie rób głupiej miny – powiedział Saji, wzdychając.

– Ale wszyscy tu są tacy silni! Nic na to nie poradzę, że jestem spięty.

– Co ty bredzisz!? Jesteś Sekiryuuteiem, nie? Nie powinieneś zachowywać się trochę dostojniej?

– Nawet jeżeli tak to ujmiesz…. Zaraz! Dlaczego jesteś taki zły?

– Sługi powinny zachowywać się z pewną dostojnością na takich spotkaniach. Przeciwnicy nie patrzą tylko na panów, a przede wszystkim na podwładnych. Zachowując się tak, nie tylko poniżasz samego siebie, ale i szkodzisz wizerunkowi Buchou. Pamiętaj o tym – w końcu jesteś niepowtarzalnym Sekiryuuteiem rodu Gremory.

Saji zaskoczył mnie swoją przemową.

– Jesteś dumą rodziny Buchou! – ciągnął dalej. – Staraj się! Ja też chcę być kimś takim dla Kaichou – uśmiechnął się gorzko.

Ciekawe co mu się stało? Już miałem go pytać, gdy otworzyły się drzwi i wszedł ktoś z obsługi.

– Przepraszamy za zwłokę. Proszę ,wchodźcie, wszyscy już czekają.

Nareszcie! Część oficjalna!

Pokój w którym się znajdowaliśmy, wydzielał dziwną atmosferę. Na wysoko położonych balkonikach zasiadali jacyś dostojnicy.

Znajdowały się tam jednak znajome twarze – Maou Sirzechs-sama, a zaraz obok Serafall-sama. Tym razem jednak nie była przebrana za Maou Shoujo[1].

Obok nich siedziały dwie osoby, których nie poznawałem… Pewnie byli to Belzebub-sama i Asmodeusz-sama. Nawet moc, którą od nich wyczuwałem, zdawała się to potwierdzać… Jednakże wyglądali dość młodo.

Znajdowaliśmy się w sytuacji, gdzie wszyscy goście spoglądali na nas z góry. To naprawdę nie było przyjemne. Patrzyli się tak jakoś… poniżająco? Nienawidziłem tego.

Staliśmy rzędem za Buchou. Mimo że nie robiliśmy nic więcej, nawet takie stanie było stresujące. Było tak cicho… Zacząłem więc rozglądać się za dziewczynami z innych rodzin.

Zauważyłem kilka dziewczyn-potworów i wskrzeszone dziewczyny-ludzi. Dobrze byłoby później się z nimi zapoznać.

Podczas kiedy ja stałem praktycznie na palcach ze stresu, cała szóstka panów, wliczając w to Buchou, zrobiła krok naprzód. Widzę, że ten dupek-chuligan już się obudził. Opuchnięcie na policzku jeszcze nie zeszło i miał limo – po takim uderzeniu nie było to dziwne. Jeżeli nie użyje się Sacred Gear Asi, będzie chodził z tym jeszcze kilka dni. Jednak nidy nie pozwoliłbym zbliżyć się Asi do kogoś takiego jak on. Szatan jeden wie, co mógłby jej zrobić.

– Dobrze, widzę, że są już wszyscy. Zebraliśmy was dziś po to, by przyjrzeć się sylwetkom osób biorących na swe barki przyszłość Zaświatów. Spotykamy się z wami co roku, by ocenić wasz rozwój – przemówił podniosłym głosem diabeł w podeszłym wieku.

– Choć niektórzy przeszli od razu do rękoczynów… – tym razem odezwał się z sarkazmem diabeł z wielkimi wąsami. Odnosił się do niedawnej bójki.

Sam byłem zaskoczony, że tak nagle zaczęli się bić. Czyżby… uroki młodości?

– Jesteście szóstką wybranych mających zarówno kwalifikacje, jak i umiejętności, których nikt nie może zakwestionować. Dlatego pragnę, byście rywalizowali tu ze sobą przed waszym debiutem i rośli w siłę – powiedział Sirzechs-sama ze swojej najwyżej położonej loży.

Innymi słowy, chcieli, abyśmy rozegrali tu Rating Game? Azazel-sensei też coś o tym mówił. Że rozegramy Rating Game jako formę treningu. Czy o to mu chodziło?

– Czy zostaniemy wysłani do walki z 「Brygadą Chaosu」? – zapytał niespodziewanie Sairaorg-san. Co za niezwykłe pytanie.

– Jeszcze nie wiemy, aczkolwiek chciałbym za wszelką cenę tego uniknąć – odpowiedział spokojnie Sirzechs-sama.

Sairaorg-san podniósł uniósł brwi, słysząc tą odpowiedź.

– Dlaczego? – zapytał. – Nawet jeśli jesteśmy młodzi, także jesteśmy odpowiedzialni za Zaświaty. Jeżeli będziemy ciągle chronieni przez naszych poprzedników i nic więcej nie zostanie zrobione…

– Sairaorg – przerwał mu Sirzechs-sama – jesteśmy zachwyceni twą odwagą, jednakże jesteś zbyt lekkomyślny. Przede wszystkim chciałbym uniknąć wysyłania was, młodych, w wieku dorastania, na pola walki. Byłoby ogromną stratą, jeżeli którekolwiek z was straciłoby życie. Proszę, zrozum. Jesteście dla nas, starszyzny, skarbem większym niż możecie sobie wyobrazić. Dlatego też chcę, abyście żyli i doświadczali nowych rzeczy.

Sairaorg-san wydukał jedynie „rozumiem” w odpowiedzi na słowa Sirzechsa-sama. Jednakże jego mina wyrażała kompletną dezaprobatę.

Zaraz po tym rozpoczęła się dyskusja z użyciem wielu trudnych słów na temat nadchodzących walk organizowanych przez Maou-sama. Nic nie rozumiałem, a moja głowa prawie eksplodowała.

Więc to jeszcze trochę potrwa? Zaraz! Jeżeli to potrwa tak długo, to nie będę miał czasu na odpoczynek! Chciałbym chociaż trochę wyspać się przed rozpoczęciem naszego treningu…

– A więc, najpierw chciałbym przeprosić was za tak długie oczekiwanie. Zrozumcie – jesteście solą tego świata, jesteście uosobieniem naszych pragnień i marzeń.

Wszyscy uważnie wysłuchali słów Sirzechsa-sama. Rozumiałem, że w słowach tych nie było ani krzty kłamstwa. Tak jak się można było spodziewać po onii-san Buchou – w głębi ducha to miła i dobra osoba. Był osobą szczerą i ciekawską z natury.

– Na zakończenie chciałbym spytać się o wasze cele na przyszłość.

Pierwszy do odpowiedzi wyrwał się Sairaorg-san.

– Moim celem jest zostanie Maou.

—! Powiedzieć coś takiego! Niesamowite!

[Hoh…]

Zebrani oficjele dali upust westchnieniom zdziwienia, którzy zdeklarował coś takiego bez wahania.

– To niespotykane, by członek rodu Wielkich Królów opuszczał go – powiedział jakiś mężczyzna.

– Kiedy ludność Zaświatów poczuje, że nie ma innej drogi, niż mój awans na Maou, zostanę nim.

Powiedział to! Co za niezwykła odwaga!

I gdy nie zdążyłem nawet w połowie ochłonąć po jego deklaracji Buchou wyjawiła swój cel.

– Moim celem jest życie jako głowa rodu Gremory i wygrana w każdym Rating Game.

Ach… Więc to nadal był jej cel. Czułem się, jakbym słyszał to po raz pierwszy. To było tak bardzo w jej stylu… W porządku! My, słudzy, musimy zrobić wszystko, by jej marzenie spełniło się!

Chwilę później wszyscy młodzi wyjawili swoje cele, oprócz Sony-kaichou, która przemówiła na koniec.

– Pragnę zbudować w Zaświatach szkołę przygotowującą do Rating Game.

Szkoła!? Więc Kaichou chciała założyć szkołę… Jednak kiedy mnie ogarnął podziw, starszyzna tylko zmarszczyła brwi.

– Ale… Taka instytucja już działa w Zaświatach, dlaczego miałabyś założyć kolejną? – zapytała, pełna ciekawości, starszyzna.

Kaichou odpowiedziała dumnie:

– Jednak owa szkoła jest tylko dla wysokoklasowych diabłów jak i tych, którzy mają odpowiednie znajomości. Szkoła, której pragnę, przyjmowałaby każdego – diabłów zarówno niskiej klay jak i wskrzeszonych, bez żadnych podziałów i względów.

Ooch! Szkoła równych szans! Wspaniale! Takie miejsce z pewnością przydałoby się w Zaświatach. Widać było, że Saji’ego rozpierała duma, kiedy Kaichou omawiała swe marzenie. Jednakże…

Hahahahahahahahahahahahahahahahahaha!

Starszyzna wybuchła śmiechem.

O co im chodziło? Dlaczego się śmieją? Kiedy spojrzałem na Buchou, zauważyłem, jak przymruża oczy, a jej mina poważnieje. Ech? Ech? Co się dzieje?

– No nie wierzę!

– Ale to było dobre!

– A więc mamy małą dziewczynkę z marzeniami!

– Jak dobrze być młodym! Takie przednie żarty! Jednakże, następczyni rodu Sitri nie wypada tak żartować. Śmiem stwierdzić, że to doskonały zbieg okoliczności iż twój [cel] został wyjawiony właśnie tu, wśród tych zamkniętych czterech ścianach.

Nie rozumiem… Dlaczego wszyscy wyśmiewali jej marzenie?

– …Nawet jeżeli obecne Zaświaty są zupełnie inne, od tych które, oni pamiętają, dyskryminacja diabłów reinkarnowanych i niskiej klasy przez elity wciąż występuje. Nadal także istnieje spora grupa osób, które uważają to za naturalne – wyszeptał stojący za mną Kiba.

– Ale dlaczego? Przecież byliśmy tak otwarcie przyjęci przez rodzinę Buchou…

– Ise-kun, ród Gremorych jest znany ze swych silnych więzi rodzinnych. Nie uznają za stosowną dyskryminację wyłącznie ze względu na pochodzenie, ale… przypomnij sobie ród Feneks.

– …

Przez słowa Kiby przypomniałem sobie sytuację z Raiserem. Ten facet traktował mnie jak ścierwo, zarówno z powodu mojego pochodzenia, jak i pozycji sługi. Jednak mimo wszystko Kaichou odpowiedziała z siłą.

– Nie żartuję.

Serafall kiwnęła głową. Wyglądało to tak, jakby mówiła: „Dobrze im powiedziałaś! Dalej!”, jednak ze względu na swą pozycję jako Maou, nie mogła poprzeć jej oficjalnie, co było po prostu smutne. Jakiś szlachcic przemówił chłodnymi słowami.

– Sona Sitri-dono. Diabły reinkarnowane i te niskiej klasy służą wyłącznie spełnianiu zachcianek ich panów pochodzących z elit. Nie są wybierani ze względu na wiedzę, czy też wykształcenie, lecz ze względu na ich przydatność, zdolności i talenty. Czyż zbudowanie takiej szkoły nie zaburzy tradycji, kultywowanej od wieków przez stare rody szlacheckie? Załamanie tej tradycji spowoduje utratę twarzy owych rodów. I mimo że wszyscy mówią o „erze zmian”, jaka nadeszła w Zaświatach, należy pamiętać, iż oprócz zmian dobrych, istnieją także zmiany złe. Tak więc zburzenie odwiecznego porządku i wprowadzenie takiej swobody w nauczaniu nie powinno być celem szanownej panienki…

Jednak Saji nie mógł już dłużej tego znieść.

– Dlaczego to mówicie!? – krzyknął. – Dlaczego spoglądacie z pogardą na marzenia Kai… nie, na marzenia Sony-sama!? To dziwne! Dlaczego z góry zakładacie porażkę? Dlaczego uznajecie to za żart? Jesteśmy w każdym calu poważni i zdecydowani!

– Uważaj na to, co mówisz, młody, wskrzeszony diable! Sono-dono, niezbyt wychowałaś swojego sługę – powiedział jeden ze szlachciców.

Co ty mówisz? To ty uważaj, co gadasz! Dlaczego ją tak krytykujecie, mimo że to WY chcieliście usłyszeć nasze marzenia?

Gdyby Buchou spotkało coś takiego, zachowałbym się dokładnie tak samo!

– …Proszę o wybaczenie, to się więcej nie powtórzy – powiedziała beznamiętnie Kaichou.

Widać było, jak Saji zastanawiał się, czemu Kaichou tak zareagowała. – Kaichou! Dlaczego!? Ci ludzie cię wyśmiali, szydzą z twoich marzeń! Dlaczego nic z tym nie robisz i milczysz!?

– Saji, cisza. To nie czas i miejsce na twoje wyskoki. Powiedziałam, co chcieli usłyszeć. Wystarczy…

– …

Kaichou ochrzaniła Sajiego. Chciał coś odpowiedzieć, ale kiedy spojrzał jej w oczy, powstrzymał się.

– W takim razie…. Nie będziecie marudzić, jeżeli moja słodziutka Sona-chan wygra w Rating Game? Skoro tyle rzeczy można dostać wyłącznie dzięki dobrym wynikom w walkach… – wszystkich zaskoczyła propozycja Lewiatana-sama, choć ona sama była niesamowicie wkurzona.

– Rany! Oji-sama[2] połączyli siły, by dręczyć moją Sonę-chan! Nawet ja nie zniosę czegoś takiego! Jeżeli tak jej dokuczacie, to ja wam też podokuczam! – wykrzyczała Serafall-sama ze łzami w oczach. Diabły nie mogły się zdecydować, co zrobić w tej niecodziennej sytuacji.

Kaichou… zasłoniła twarz ze wstydu. Zapadła taka niezręczna cisza.

Jednak ja poczułem ulgę na słowa Serafall-sama. Ja także uważałem, że nikt nie może zabronić nam marzyć. Zresztą – Zaświaty kiedyś muszą się zmienić, nie?

I właśnie dlatego cel Kaichou był wspaniały! Reszta powinna to zauważyć, ale jak widać, byli już tak starzy, że potrafili tylko pierdzieć na swoich stołkach.

Jednak i ich słowa coś mi uświadomiły. Wiele rodów miało swoje tradycje, które pielęgnowali, a których ja nie znam. Musiałem przynajmniej poznać zwyczaje rodu Gremory.

– Bardzo dobrze. W takim razie rozwiążmy tę sprawę małą walką między młodymi.

Wszyscy skupili się na słowach Sirzechsa-sama. Serio? Będziemy walczyć?

– Rias, Sona? Co wy na to?

—! A więc to tak! Maou-sama! Przebiegle! Zarówno ja, jak i reszta sług, niezmiernie się zdziwiliśmy!

– ……

– ……

Buchou i Kaichou popatrzyły na siebie w ciszy. Nie zwracając na to uwagi, Maou kontynuował:

– Pierwotnie planowałem jej debiut w Rating Game dopiero za kilka dni. Azazel zebrał fanów Rating Game z każdej z trzech stron pod pretekstem ujrzenia potencjału młodych. Mi to nie przeszkadza, więc niech pierwszą walkę stoczą Rias i Sona.

A więc taki był jego plan! Azazel chciał trenować nas przez walki i jednocześnie zapewnić rozrywkę każdej ze stron sojuszu!

…Kaichou przeciwnikiem! Niesamowite!

No, ale zaraz! Walka dwóch drużyn z tej samej szkoły? Co jest?

Buchou wzięła głęboki oddech po czym uśmiechnęła się wyzywająco do Kaichou! Ooch! Chciała tego! Kaichou odpowiedziała lekceważącym uśmiechem. Jakby wiedziała, że i tak wygrają!

– Mimo iż nie będzie to oficjalna walka, czuję, iż przeznaczeniem było za pierwszego przeciwnika mieć ciebie, Rias.

– Nie myśl sobie, że masz jakiekolwiek szanse na zwycięstwo, Sona. Dam z siebie wszystko.

Iskry! Ej, ej, ej! To będzie walka stulecia! Buchou vs. Kaichou! Klub Oklutystyczny vs. Samorząd Uczniowski!

– Walka pomiędzy Rias-chan a Soną-chan! Tak☆! Lubię taką pikanterię!! – Serafall-sama wyglądała na szczęśliwą!

– Walka odbędzie się dwudziestego ósmego lipca czasu ludzkiego. Do tego czasu możecie robić, co chcecie. Szczegóły przekażemy wam w późniejszym terminie.

Zgodnie z decyzją Sirzechsa-sama, Rating Game pomiędzy Kaichou, a Buchou został zaakceptowany!

Część 4[edit]

– A więc zmierzycie się z rodem Sitri…. Ciekawe, ciekawe…

Wróciliśmy do rezydencji rodu Gremory, w progu której przywitał nas Azazel-sensei. Przeszliśmy do salonu, gdzie zdaliśmy mu relację z odbytego spotkania.

– Dwudziestego ósmego lipca czasu ludzkiego… Więc mamy tylko jakieś dwadzieścia dni… – z jakiegoś powodu sensei zaczął coś liczyć.

– Dwadzieścia dni… treningu?

– Oczywiście! – przytaknął sensei. – Zaczniecie trening od jutra, już nawet dopasowałem wcześniejsze plany.

– Ale czy to w porządku, by tylko naszą rodzinę wspierał Naczelnik Upadłych Aniołów? To chyba trochę nie fair wobec innych…

Czułem, że nie byłoby dziwnym słyszeć narzekania innych młodych diabłów.

Jednakże sensei tylko westchnął i odpowiedział:

– Nie, jest całkowicie OK. Wiesz, chcę się podzielić wynikami moich badań z innymi. Anioły mówiły, że także coś przygotują. Reszta zależy już wyłącznie od dumy młodych. Jeżeli szczerze będą chcieli skorzystać z mojej pomocy, uczynię to najlepiej, jak będę mógł.

Jeżeli tak to ujmujesz… To chyba w porządku?

– Nawet mój vice pomaga innym rodom! Hahaha! Rady Semyazzy mogą być lepsze od moich!

…Proszę, nie mów nam takich niepokojących rzeczy. Ten Naczelnik był zbyt wyluzowany jak na swoją pozycję! Jednak to właśnie dzięki temu tak dobrze było z nim przebywać.

– No dobra. Zbiórka jutro rano w ogrodzie. Rozdam wam wasze plany i wszystko wytłumaczę. Wyśpijcie się.

[Tak jest!]

Odpowiedzieliśmy zgodnym głosem. W porządku! Data ustalona! Trzeba się przygotować! A przede wszystkim muszę zbliżyć się do Valiego chociaż odrobinę!

Gdy tak myślałem, przyszła Grayfia-san.

– Kąpiel jest już gotowa.

Wiadomość dnia!


Gorące źródła w stylu japońskim znajdowały się w odgrodzonej części ogrodu Gremory. Natychmiast wskoczyliśmy z Kibą i Azazelem-sensei do wody. Achhh… Jaka ulga. Wspaniale.

– Jak fajnie jest aniołem być~♪.[3]

Azazel-sensei zaczął nucić jakąś piosenkę. Och! Rozłożył nawet swoich dwanaście kruczoczarnych skrzydeł.

– Hahahaha, nie ma to jak źródełko z Zaświatów… z piekła rodem! A gdy dochodzi do tego jakość wody z terenów wspaniałego rodu Gremory, można powiedzieć, że znajdujemy się w najlepszym gorącym źródełku na świecie. A właściwie obu światach.

Zadziwiające, że Naczelnik-sama był tak przyzwyczajony do gorących źródeł. Zgadzało się, miał na sobie yukatę, kiedy spotkałem go po raz pierwszy. Czyżby był on jakimś otaku?

Wraz z Kibą mieliśmy głowy owinięte ręcznikami i byliśmy po głowy zanurzeni w wodzie. Przed chwilą Kiba zrobił coś strasznego i obrzydliwego. On nagle zapytał…

– A może umyć ci plecki, Ise-kun?

Co ty do cholery bredzisz? I jeszcze z rumieńcem jak jakaś dziewczyna!? Za żadne skarby nie skradniesz mi dziewictwa!

…No ale słyszałem, że niektórzy mężczyźni mają takie więzi gdzie normą jest golizna… Tacy najlepsi kumple pod słońcem, którzy nie mają między sobą sekretów i niczego się nie wstydzą. Ja… chciałem mieć taką więź z Kibą – chciałem mieć w nim przyjaciela. Może warto spróbować? Podczas ostatniego treningu przed walką nie mieliśmy zbytnio okazji by zacieśnić więzi.

…A tak na marginesie – gdzie się do cholery podział Gya-suke[4]? Boi się nagiej socjalizacji? Mimo bycia fetyszystą w damskich ciuszkach? Ach. Stoi w wejściu. Pewnie boi się wejść. Ba! Na pewno się boi!

Wyszedłem z wody i podszedłem do przerażonego Gaspera.

– No dalej, wskakuj do wody. W końcu po to tu jesteśmy. – Złapałem go za rękę.

– Kyah! – wrzasnął jak przerażona dziewczynka.

„Kyah”… No bez jaj… Jeszcze owinął się ręcznikiem i zasłaniał klatę… Nie jesteś kobietą, do cholery, mimo że tak wyglądasz! Dlaczego zachowujesz się jak baba, mimo bycia facetem!?

Wpatrywałem się w niego, trzymając za rękę, więc on, czerwieniąc się, powiedział:

– …U-umm, proszę nie patrz się na mnie w taki sposób…

– …T-ty mały! Jesteś facetem, nie zasłaniaj swojej klaty ręcznikiem! Myślisz, że tobie jest ciężko!? Bzdura! Pomyśl, przez co ja muszę przechodzić, widząc cię codziennie przebranego za dziewczynę!

– …N-nie wierzę! A-a więc patrzysz na mnie w taki sposób, Ise-senpai? M-moje ciało jest w niebezpieczeeeeeństwie!

– Zamknij się!

Myślałem, że nie będzie sprawiał problemów po tylu treningach! Tak więc wziąłem małego na ręce, jak jakąś pannę młodą, i przyniosłem do źródła…

PLUSK!

Wyrzuciłem go do wody.

– Nieeeeee! Gorącoooo! Topię sięęęęę! Ise-senpai jest zobczeńceeeeeem! – jego krzyki dało się słyszeć w całej okolicy! Jaki debil! Jeżeli usłyszy to Buchou i reszta…

「Ise, wiesz, że nie powinieneś go molestować?」

Dręczycielski głos Buchou! Zaraz po tym chichot dziewczyn!! Waaaaaaaaah! Zaraz spalę się ze wstydu!

High school dxd v5 101.jpg

Nie mogłem tego znieść, więc natychmiast wskoczyłem do wody!

Uu, ale ja tylko wsadziłem tego hikikomori do wody…

– Hej, Ise. – Sensei podszedł do wcale-nie-prawie-płaczącego-mnie z dość oczywistym perwersem na twarzy.

– Tak?

– Macałeś już piersi Rias? – zapytał, demonstrując akcję swoimi dłońmi w powietrzu.

– T-tak! Prawą ręką! – także zademonstrowałem tę akcję dłonią!

Jej piersi są najlepsze! Nigdy nie zapomnę tego uczucia! Czuję, że do życia wystarczą mi tylko jej piersi!

– Rozumiem… To może w takim razie… – przytakując, sensei zaczął naciskać palcem niewidzialny guzik. – Próbowałeś naciskać jej sutki palcem?

– ! …N-nie! Jeszcze nie!

Słysząc moją odpowiedź, sensei westchnął.

– No co ty odwalasz? Nie bawiłeś się sutkami? Pamiętaj – nie wciskasz ich palcem ot tak! Masz zgłębić się w jej cycku! To najlepsza część zabawy, matole!

C-c-coooo……? Z-z-zagłębić palca w piersi? Naciskać sutek jak guziczek… ale nie ot tak?!? Oczywiście w przypadku dużych piersi zawsze marzyłem by się w nich zagłębić, ale!

– S-sutki przecież nie są dzwonkiem do drzwi! Właśnie! Cycki Buchou nie były dzwonkiem! Zawsze, kiedy widziałem jej cycuszki, moja miłość do niej rosła stokrotnie!

Jednak sensei tylko pokręcił głową i uśmiechnął się.

– A właśnie, że bardzo blisko sutkom do dzwonków – powiedział. – Kiedy je dobrze naciśniesz, to zadzwonią „Hyaaaan”.

—!?

Wyobraziłem sobie, jak brzęczyk Buchou wydaje z siebie „Hyaaan”.


…O żesz w mordę! T-toż to zupełnie nowy świat!

– A więc cycuszki i suteczki mają także i inne funkcje… Zawsze myślałem, że można je tylko macać, ssać i pieścić… A więc może je nacisnąć, by kobiety jęknęły z rozkoszy…

Dlaczego nigdy o tym nie pomyślałem? Toż to wiedza godna bogów! Byłem zbytnio zaabsorbowany w macaniu i ssaniu by myśleć o czym innym!

—Jaki ze mnie idiota!

Sensei poczochrał moją głowę…

– To nic, jeszcze masz wiele do nauczenia. Piersi kobiety skrywają niezliczone możliwości. W dobrych rękach są potęgą większą niż moc Węża Uroborosa! To właśnie moje uwielbienie do piersi było przyczyną mojego upadku… ale nie żałuję tego.

…Tak jak myślałem! Sensei doskonale mnie rozumiał!

Ze łzami płynącymi strumieniami zwróciłem się do senseia głosem pełnym wzruszenia.

– Sensei… Ja chcę powciskać…

Sensei delikatnie poklepał moją głowę i dodał mi otuchy, mówiąc:

– Wiem, wiem. Dlatego się nie poddawaj. Wiem, że tobie się uda. Bo jak nie ty, to kto?

– Tak!

No właśnie. Jeżeli się nie poddam, to wszystko się uda! Bądź wytrwały, Ise! W końcu nadejdzie ten dzień! I wtedy naciśniesz piersi Buchou! I zacznie płakać z rozkoszy! Właśnie!

Będąc w takim nastroju, doszły mnie głosy dziewczyn.

「Ara, Rias. Twoje piersi znowu urosły? Mogę dotknąć?」

「N-naprawdę? Umm… Ale twój dotyk… jest troszkę zbyt erotyczny. A zresztą – twoje piersi urosły jeszcze bardziej niż moje, Akeno. Ostatnio nawet zmieniłaś miseczkę.」

「Moje stare staniki były nadal dobre, choć robiły się przyciasne… Jednak ostatnio pomyślałam, że mogłabym bardziej zaprezentować swoje wdzięki. W końcu każda kobieta chce być najpiękniejsza dla swojego faceta, co nie, Rias?」

「…P-prawda. Jednak nie chciałabym, abyś była aż tak otwarta w stosunku do niego.」

「Zazdroszczę wam…」

「Ara-ara, Asia-chan. Przecież twoje piersi też urosły.」

「N-naprawdę? Ale nadal są malutkie w porównaniu z waszymi…」

「A słyszałaś o tym, że piersi rosną, gdy je masujesz? O właśnie tak…」

「[Haan! N-nie! Xenovia-san! Ach…Uuun…Nawet Ise-san jeszcze nie robił takich rzeczy ze mną…]

「Hmm, Asia jest dość czuła. Hmm… Ale takie rzeczy podobają się facetom.」

「Ara-ara, dobrze być młodym, co nie, Rias? Jak tak sobie macam to czuję, że z każdym dniem twoje są coraz większe.」

「Aan…A-Akeno, przestań! Zostaw moje piersi! Twoje ręce… Aaaun! Kiedy się tego nauczyłaś!?」

「Twoje piersi są takie milusie, Rias…Ufufu. To może teraz pomasujemy tu…」

「Nie…Aaaun! Jeszcze z nim tego nie zrobiłam… P-przestań… Chcę, żeby to on był moim pierwszym…. Aaann…」

……

Podnieciłem się, słuchając, co wyprawiają dziewczyny! Z mojego nosa strumieniami ciekła krew. Aah, niedobrze. Muszę jakoś powstrzymać ten krwotok…

Jednak podczas tej rozmowy, nos nie był jedynym miejscem gdzie popłynęła krew…

Chciałem to zobaczyć! Polecieć tam i zobaczyć ten nieodkryty świat kobiet! Cholera jasna! Dlaczego nie było to żadnej dziurki do podglądania!?

A może… spróbować wzmocnić mój palec przez Sacred Gear i zrobić nim dziurkę?

– Co jest? Chcesz podglądać? – zapytał Azazel-sensei ze zboczonym uśmiechem. – Nieźle. Tak między nami, mężczyznami. Podglądanie to tradycja, ale czyni cię to tylko drugorzędną podróbą amanta.

– Drugorzędną!? A więc co trzeba zrobić, by być prawdziwym Casanovą?!?

Sensei chwilę się zastanowił.

– O mam! Zrobimy to tak!

Chwyt!

Sensei złapał mnie za ramię, a następnie…

– Musisz poczuć! Jeżeli chcesz zostać Casanovą, musisz odbyć koedukacyjną kąpiel, Ise!

Buuuuuuuuuuuuuuuuuuuh! Poczułem, jak odrywam się od ziemi, a obraz wokół mnie rozmazał się! Owaaaaaaaaaah! Wyrzucił mnie w powietrze!

Mój wzrok przemieścił się z części męskiej do żeńskiej! Moje oczy ujrzały Buchou! I wtedy…

PLAAAASK!

……Auć… Przywaliłem ostro w taflę wody!

PLUSK!

Kiedy wyskoczyłem z wody, ujrzałem raj na ziemi!

Buchou! Akeno-san! Asia! Xenovia! Koneko-chan! Wszystkie nagie!

Buh!

Krwotok z nosa! Oczywiście! Kiedy nagle zamieniasz nudny świat mężczyzn na świat kobiet, to oczywista reakcja!

To jest to! Moje marzenia się spełniają! Nie mogę powstrzymać łez!

Zazwyczaj w takich sytuacjach rzeczy, takie jak wiaderka czy mydełka, robiłyby za pociski typu ziemia-zboczeniec w akompaniamencie krzyków, wrzasków i wyzywania od zboczeńców. Jednak tym razem… Buchou, Akeno, Asia i Xenovia nawet nie próbowały zasłonić swoich ciał! No co jest? Jesteście przecież kobietami!

– Ara, Ise. Azazel cię przerzucił? A twoje ciałko? Umyłeś je dokładnie?

– Ufufu, och, Ise-kun, jesteś taki odważny.

Buchou i Akeno-san zbliżały się do mnie z wielkimi uśmiechami! Ich wielkie, białe piersi podskakiwały z każdym krokiem! Hurra dla cycuszków!

Byłem na skraju wytrzymałości! Jedyne, co mój rozum teraz rozumiał, to cycki! Akeno-san złapała mnie sekundę wcześniej od Buchou!

– Ise-kun♪. Mam cię.

Chlup.

Akeno-san przytuliła mnie, a jej ciało przylgnęło do mojego! Co tam piersi! Całe jej ciało było takie mięciutkie!

– A-Akeno-san! J-j-j-j-jak będziesz tak do mnie przylegała…

Mój mózg prawie się zagotował od ciepła wody i ciała Akeno-san. Cholera! Jej ciało było niesamowite! Jeszcze lepsze niż ostatnim razem! Takie mięciutkie i jędrne! Czyżby woda z gorącego źródła wpływała na to jedyne w swoim rodzaju odczucie?

Chlup!

I mimo bycia zadowolonym z przylegającego ciała Akeno-san, coś miękkiego przylgnęło od tyłu! Twarz Buchou pojawiła się nad moim ramieniem! B-Buchou! To Buchou przytula się od tyłuuuu!?

To uczucie jej piersi na moich plecach! Achhh, jej sutki ocierały się o moje plecy! Taki masaż odprężał mnie bardziej niż te żałosne maszyny do masażu!

– Akeno! To mój Ise! Znajdź sobie własnego! – Buchou objęła rękoma moją szyję i próbowała wyciągnąć mnie z objęć Akeno-san! Jednakże Akeno-san zaczęła ściskać mnie jeszcze mocniej!

– Nie! Postanowiłam, że Ise-kun spędzi tu ze mną miłe chwile. Nawet grzejemy się wzajemnie… I z pewnością on czuje się przez to tak dobrze… – Akeno-san przytuliła się jeszcze mocniej!

Uwaaaaaah, jej piersi przylegają tak mocno, że zaraz się we mnie wtopią! Taaaak! Ta miękkość! Ja też chciałem przytulić Akeno-san, ciało mówi „tak”, a rozum „nie”! Niedobrze! Jeżeli ją przytulę, Buchou oskarży mnie o zdradę i mnie zabije!

– Przestań! Jego ciało jest moje! A myślisz, że kto go tak wytrenował? Ise to owoc mojej ciężkiej pracy! Od czubka głowy do palców u nóg – jest cały mój!… Aach. Czuję się jakoś dziwnie. To chyba przez ciebie Akeno i to twoje dotykanie… a może dlatego, że dotykam Iseia…? – Buchou także przytuliła się jeszcze mocniej!

Uwaaaaah! Piersi onee-sama wbijały się w moje plecy! Czułem bicie jej serca i oddech! Seksowne! Zbyt seksowne! Mój mózg topił się!

Zaraz… Jestem owocem jej pracy? A więc wszystkie te treningi były po to, by zostać najlepszą poduszką na świecie? Byłem taki szczęśliwy! Jeżeli tego pragnie Buchou, to będę trenował tyle, ile tylko będzie chciała!

Piersi Akeno-san z przodu, Buchou z tyłu!

Byłem w piersiastym potrzasku! Niesamowiteeeeeeee!

「A więc to jest legendarna kanapka z piersi! Raj istnieje nawet w tych nieprzemierzonych Zaświatach!」

Głos podobny do tych słyszanych w programach survivalowych przebiegł mi przez głowę!

Znajdując się w tak przyjemnym potrzasku nie mogłem zrobić nic innego, jak wykrwawić się na śmierć…

…Nie! Muszę pójść za radą senseia! Teraz miałem prawdopodobnie jedyną okazję, by spróbować nacisnąć pierś! Jeżeli dobrze pójdzie Buchou wykrzyknie „Hyaaan”! Kobiece ciało jest niesamowite!

Mój palec był pochłaniany przez sutek! Co do cholery się działo!? Czy mój palec był zjadany przez piersi Buchou!?

– Auu, ja też chciałam pobawić się z Ise…

– Tak jak myślałam, z tymi dwoma strasznie trudno będzie wyrwać Isseia. Nie pozostaje mi nic innego, jak obserwować rozwój wydarzeń.

Asia i Xenovia o czymś rozmawiały, ale… piersi skutecznie zagłuszały wszelkie dźwięki.

Hah! Dopiero teraz to do mnie dotarło! Patrząc na obecną sytuację, Koneko-chan powie coś w stylu: „… okropny. Zboczeniec-senpai.” i jednym uderzeniem wyśle mnie na księżyc!

Ze strachem spojrzałem się na Koneko-chan, ale…

Była zanurzona w wodzie do połowy twarzy, jednak widziałem że coś ją trapiło. Wydmuchiwała nawet powietrze, które tworzyło bańki… Coś się stało, Koneko-chan? Źle się czujesz?

…Niestety po chwili zacząłem tracić przytomność.

I to nawet wiem dlaczego. Nikt długo nie pociągnie ze strumieniem krwi wydobywającym się z nosa będąc uwięziony w tak uroczym potrzasku w gorących źródłach…

– …Nuhahhoh.

…Czułem, jak moja dusza ucieka przez moje usta. Czyżbym umierał ze szczęścia?

– Ise-kun!

– Ise!

Akeno-san i Buchou spanikowały. Ale ja byłem szczęśliwy. Tak po prostu.

Matsuda, Motohama – nawet w piekle można znaleźć raj. Czy to właśnie miał na myśli Budda będąc w piekle?

Następnym razem opowiem wam jak wspaniała jest kanapka z piersi…

I w taki oto sposób, pośród krzyków przerażonych dziewczyn, straciłem przytomność.

Część 5[edit]

Dzień następny, jeden z uroczych zakątków ogrodu rodzinnego Gremory.

Cała rodzina siedziała ubrana w dresy. Ba! Nawet Azazel-sensei był tak ubrany! Gdy tylko wszyscy powybierali sobie miejsca i usiedli, rozpoczęła się rozmowa o naszym treningu.

Wczorajsza kąpiel była najlepszą w moim życiu! Nigdy jej nie zapomnę! Duża utrata krwi stanowiła prawdziwe zagrożenie życia, jednak nawet to nie przeszkadzało mi szczerzyć się od ucha do ucha. Wyjazd do Zaświatów był naprawdę świetnym pomysłem! Niczego nie żałowałem!

…To uczucie nigdy nie zmieni się, ani nie odejdzie.

Sensei wyciągnął jakieś dokumenty i statystyki.

– Może zacznijmy od tego – zaczął mówić – plany każdego z was przygotowane są tak, by przyniosły efekty w najbliższej przyszłości. Są oczywiście między nami takie osoby, po których efekty widać natychmiast… jednak są też i takie, u których na efekty trzeba poczekać. Mimo wszystko wszyscy jesteście dopiero w środku okresu dojrzewania. Nawet jeżeli popełnicie gdzieś błąd, nie przeszkodzi on wam w rozwoju. Dobra, tyle tytułem wstępu. Zacznijmy może od… Może ciebie, Rias. – Buchou została wywołana jako pierwsza. – Od samego początku byłaś mocna we wszystkich dziedzinach, wliczając w to talent, sprawność fizyczną i magię. Nawet żyjąc normalnie jak do tej pory, te statystki będą naturalnie rosnąć, byś w końcu mogła stać na równi z najlepszymi, gdy dorośniesz. Ale jak dobrze rozumiem, chcesz być silniejsza niż w tej wizji, nieprawdaż?

– Tak – skinęła stanowczo głową. – Nie chcę ponownie przegrać.

Właśnie! Ja też nie chciałem przegrać! Zwłaszcza w meczu, który nie będzie oficjalną rozgrywką!

– Doskonale. By to osiągnąć trzymaj się tego planu, aż do dnia walki.

Po otrzymaniu planu Buchou przeczytała go i lekko przechyliła głowę w zdumieniu.

– …Ale ten trening to nic specjalnego… – powiedziała.

– Właśnie – odpowiedział sensei. –Trening najprostszy z możliwych. Dla kogoś takiego jak ty, kto ma już wszystko opanowane, będzie to najefektywniejsza forma treningu. Jednakże problemem jest jakość Króla. Wraz z upływem czasu, jego wartość zaczyna leżeć bardziej w inteligencji, niż w sile. Słyszałaś o tym, jak diabły bez talentu magicznego wspięły się na wysokie pozycje, dzięki dobremu planowi i sprytowi? Tak więc, oprócz ćwiczeń, będziesz uczyć się wszystkiego o Rating Game, aż do ostatniej chwili. Masz zapamiętać wszystko – strategie, triki, przepisy i dane poszczególnych zawodników. Król musi podejmować bezbłędne decyzje w mgnieniu oka. Twoją rolą będzie także wykorzystanie sług, by wydobyć maksimum ich możliwości. Pamiętaj tylko o jednym – do czasu bitwy nie będziesz wiedziała, co się podczas niej wydarzy. Tak samo jak na wojnie.

…Ooch, ja myślałem że te podstawy to jakiś żart, a tu taka przemyślana strategia. Jak to się można było spodziewać po Azazelu-sensei, jego dar przekonywania pokazał nam wagę nawet najprostszych ćwiczeń.

– A teraz Akeno.

– Tak jest.

Mimo wywołania, jej odpowiedź była jakaś markotna. Akeno-san nie lubiła Azazela-sensei. Można było nawet powiedzieć, że go lekko nienawidzi. Pewnie wszystko przez jego związek z jej ojcem.

I wiele się nie pomyliłem, kiedy sensei od razu przeszedł do sedna sprawy.

– Musisz zaakceptować krew płynącą w twoich żyłach – powiedział.

– …!

Może z powodu bezpośredniości Azazela-sensei, Akeno-san wyraźnie się zdziwiła. Ale sensei nie przejął się tym zbytnio i kontynuował.

– Widziałem film z waszej walki z rodem Feneks. I powiedz mi, co to było!? Ze swoimi zdolnościami powinnaś z łatwością zmiażdżyć przeciwną Królową. Dlaczego nie użyłaś swoich mocy upadłych aniołów? Samoistnie ograniczałaś się do magii błyskawic. W ten sposób nigdy nie pokażesz tego, na co cię stać.

Rozumiem… Akeno-san miała w sobie moce upadłego anioła, więc mogła używać mocy światła. A to już samo w sobie było potężną bronią przeciwko demonom. A jeżeli do światła dodałaby swoją biegłość w magii błyskawic, jej moc byłaby niewyobrażalna!

– …Poradzę sobie bez tej mocy.

Sytuacja Akeno-san była skomplikowana.

– Nie odrzucaj tego, kim jesteś, nie wyjdzie to nikomu na zdrowie. Bez mocy upadłych możesz liczyć tylko na swoje własne ciało, a tym samym osłabiasz całą rodzinę. Musisz zaakceptować wszystko – zarówno te dobre, jak i złe rzeczy. Twoją największą słabością jesteś ty sama. Jeżeli nie uporasz się z tym problemem do czasu walki staniesz się wyłącznie piątym kołem u wozu. Kapłanka Gromów musi stać się Kapłanką Światłości.

– ……

Akeno-san nie odpowiedziała na jego słowa, jednak rozumiała, że nie miała innego wyboru, jak zrobić to.

Wierzę… Wierzę, że jej się uda!

– Kiba.

– Tak.

– Po pierwsze musisz utrzymać swój Łamacz Ładu przez cały dzień. Utrzymując go całymi dniami, przyzwyczaisz się do tej nowej mocy. Pozwoli ci to utrzymać jednakową sprawność i moc przez dłuższy czasy, aż w końcu będziesz mógł walczyć w tym trybie przez dwadzieścia cztery godziny na pełnych obrotach. Dlatego też będziesz wykonywał takie same ćwiczenia jak Rias. Później wpadnę do ciebie i wytłumaczę najlepsze sposoby używania mieczopodobnych Sacred Gear.

A więc po poradę do eksperta? Sensei zawsze ożywiał się na samą wzmiankę o Sacred Gear… Jednak nie wiem, co było w nich takiego ciekawego.

– A co do samego władania mieczem… Słyszałem, że będziesz ćwiczył ze swoim starym nauczycielem?

– Tak. Chcę, aby mnie nauczył wszystkiego od podstaw.

Heh, a więc ten piękniś miał już nauczyciela. Pewnie był silny. Kiba z uporem maniaka chciał nauczyć się wszystko od nowa. Znów stanie się silniejszy?

– Dalej… Xenovia. Aby używać Durandala z jeszcze większą wprawą, będziesz musiała… nauczyć się władać innym świętym ostrzem.

– Innym ostrzem!? – wzrok Xenovii był pewien wątpliwości.

– Tak. Będzie to dość… specjalne ostrze. – Sensei zaczął się uśmiechać, jednak szybko przestał, gdy zwrócił się do Gaspera. – No to teraz Gasper.

– T-taaaak!

Ten malutki hikikomori był strasznie spięty… No ale to nic dziwnego. Po tylu latach odosobnienia nagle spotkać takie tłumy…

– Nie bój się. Strach jest twoją największą słabością. Musisz te swoje strachliwe ciało i duszę zreformować. O resztę nie musisz się martwić – posiadasz potężny Sacred Gear, a twój rodowód daje ci wielką moc. Do tego dochodzi zwiększona szybkość nauki i bonusy do magii od twojej pozycji, Gońca. Dlatego też opracowałem specjalny „plan naprawy hikikomoriego”, dzięki któremu naprawimy twoje zachowanie, jak tylko się da. Nawet jeżeli przebywanie w tłumie odpada, nie możemy pozwolić, by lęk przeszkadzał ci się poruszać.

No właśnie. To dziecko niczego nie osiągnie, jeżeli nie zahartuje zarówno ciała, jak i ducha. Ten pierścień stabilizujący moc Sacred Gear ponoć nie wpływał dobrze na ciało, więc zakładany był tylko na specjalne okazje. Od jakiegoś czasu Gasper nie tracił kontroli nad swoją mocą, mimo to wciąż się o niego martwiłem.

– Taaak! Dam z siebie wszystko, nawet jeżeli będę miał zginąć!

…Proszę, nie mów takich nieprzyjemnych rzeczy, Gasper. Gdy mówisz to z takim przekonaniem, to mnie przechodzą ciarki. No i patrzcie go – tak się zachęcił, że aż wlazł do pudełka…

– Tak samo z tobą, Asia.

– T-tak!

Widać w niej było wielkiego ducha walki. Wcześniej powiedziała mi, że posiadając tylko zdolność leczenia, czuje się niepotrzebna.

Nieprawda! Twoje leczenie było najlepsze! Gdyby nie ty, z wielu sytuacji nie uszlibyśmy z życiem! Powinnaś była mieć więcej wiary we własne zdolności!

– Ty także wzmocnisz swoje ciało i magię przez podstawowy trening. Twoim głównym zadaniem będzie wzmocnienie swojego Sacred Gear.

– Ale przecież jej leczenie już jest potężne! Nie dość, że leczy każdą chorobę, to nawet przywraca siły samym dotykiem.

Taka była moja opinia. Czy dało się to jeszcze wzmocnić? Szybkość leczenia była spora. Mogła nawet wyleczyć śmiertelne rany!

– Wiem o tym. Szybkość i moc leczenia są dobre, jednak problemem jest sam dotyk. Nie może nikogo leczyć, dopóki nie podejdzie i go nie dotknie.

Ach, nie wiem jak, ale zrozumiałem, o co mu chodziło.

– Czyli można zwiększyć zasięg jej Sacred Gear? – zapytała Buchou, wyprzedzając mnie.

– Tak, Rias. Niektórzy mogą uznać, że to nie fair, ale by ujrzeć prawdziwą moc Zmierzchu Leczenia, musimy zwiększyć jego zasięg.

– Asia może używać leczenia na dalekie dystanse!?

Sensei ponownie przytaknął. Niesamowite!

– Zgodnie z danymi zebranymi przez moją stronę, aury poszczególnych Sacred Gear mogą być przeniesione z ciał użytkownika na jego otoczenie, a tym samym wpływać na wszystkich wokół.

Serio!? Jeżeli to prawda, Asia stanie się najważniejszą osobą w drużynie! Praca i czas wymagane na leczenie każdego z osobna zostaną znacząco skrócone! Powstanie tyle nowych sposobów ataku!

Ale zaraz… Jak wielka była wiedza upadłych aniołów? Naprawdę mieli dane o wszystkich mocach, jakie posiadały Sacred Gear?

– Jednakże problem leży w samym leczeniu. O ile sam Sacred Gear może wyrobić sobie odróżnianie wrogów od sprzymierzeńców, o tyle potrzeba do tego odpowiedniego nastawienia… które będzie dość sprzeczne z naturą Asi.

– Natura Asi…? O co dokładniej chodzi? – zapytałem.

Sensei odpowiedział mi z powagą.

– Jest osobą „miłą” – odpowiedział. – Kiedy zobaczy kogoś rannego, nawet w walce, w duchu będzie chciał uzdrowić także i jego. Właśnie ta sprawa blokowałaby umiejętność rozróżniania przyjaciół i wrogów. Dlatego też Asia najpewniej nie wytworzy tej umiejętności. Rozszerzenie pola „rażenia” jej leczenia może stać się zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem.

A więc użyta w złym momencie jej zdolność mogła uleczyć wrogów, i to wszystko przez dobroć Asi… System Sacred Gear był pełen ironii…

– Dlatego znalazłem inny sposób – strzelanie aurą leczenia.

– Cz-czyli mam wysłać moją energię komuś stojącemu daleko ode mnie? – Asia udała, że coś rzuca. Mnie „wyleczyła” już sama słodkość jej reakcji.

– Właśnie tak. Kiedy Ise walczyłby dziesięć metrów od ciebie i zostałby ranny, mogłabyś rzucić w niego kulą energii. Jeżeli sposób, jaki wcześniej przedstawiłem był typem obszarowym, ten będzie miotanym. Leczyłabyś ludzi bez konieczności ich dotykania.

Leczenie pociskami! Cholera, to niewiarygodne!

– Niesamowite! W ten sposób Asia będzie aktywnie uczestniczyć w walce! – Chwyciłem mocno za dłoń Asi. Mimo że była zaskoczona swoimi możliwościami, również się cieszyła.

– Moc leczenia będzie pewnie mniejsza niż normalnie, ale możliwość leczenia na odległość jest o wiele potężniejszą bronią. Jedna tudzież dwie osoby z przodu, Asia z obstawą w środku i ktoś na tyłach – będziecie niepokonani.

Sensei już nawet zaplanował nasze ustawienie. Lubił planować naprzód, nie?

Buchou zgodziła się z opinią senseia.

– To prosty sposób, ale przecież najpotężniejsze formacje to te najprostsze – powiedziała. – Zazwyczaj dozwolonymi metodami leczenia są łzy rodu Feneks, bądź jakieś lekarstwa. Jej Sacred Gear przebiłby to wszystko swoją mocą i możliwościami.

– Właśnie tak. Jej moc potrafi leczyć diabły, a nawet można się pokusić o nazwanie tego znakiem rozpoznawczym waszej rodziny. Reszta zależy już tylko od wytrzymałości Asi. Tak więc przyłóż się do treningu, dobrze?

– Oczywiście! Dam z siebie wszystko!

Powodzenia, Asiu! Jeżeli przyjdzie co do czego, zasłonię cię własną piersią! Przysiągłem cię chronić! Nie mogłem pozwolić, by na przepięknej skórze Asi, która była dla mnie jak młodsza siostra, widniały jakiekolwiek rany czy zadrapania!

– Koneko.

– …Tak.

Koneko-chan była pełna ducha walki. Ciekawe dlaczego? Od jakiegoś czasu ciągle była smutna, dziś była podekscytowana. Co ona tam planuje?

– Co do twoich zdolności jako Wieża, nie mam żadnych uwag, jako że masz zdolności zarówno ofensywne, jak i defensywne. Twoja sprawność fizyczna także jest wspaniała. Jednak w tej rodzinie są osoby o większej sile, niż taka Wieża jak ty.

– …Wiem o tym. – Twarz Koneko-chan przybrała wyraz frustracji na słowa senseia.

…Chodziło o to, Koneko-chan? Tym się martwiłaś? No ale przecież Koneko-chan przebijała mnie, Kibę, a nawet Akeno-san pod względem czystej siły fizycznej, więc o co chodziło?

– Jak na razie na czele stoją Kiba i Xenovia. Posiadają oni potężne bronie – Święty Miecz Durandal i stworzone przez Łamacz Ładu święte demoniczne miecze. Do tego dochodzi Ise, który również planuje osiągnięcie tego stanu…

Atak. Tu akurat zgadzałem się, że Kiba i Xenovia prowadzili. Jednakże tego drugiego, że uda mi się osiągnąć Łamacz Ładu, to nie byłem pewien. – Koneko, ty także będziesz rozwijała podstawy… Ale chciałbym, byś uwolniła to, co sama w sobie zapieczętowałaś. Tak samo jak z Akeno – jeżeli nie zaakceptujesz tego, kim jesteś, nigdy nie staniesz się silniejsza. – …… Koneko-chan milczała. Jej zapał zgasł podobnie szybko, jak się pojawił.

…Co to za moc Koneko-chan? Dlaczego ją ukrywasz?

– Nie martw się! Jeżeli chodzi o ciebie, Koneko-chan, to wiem, że staniesz się silniejsza w mgnieniu oka! – Powiedziałem spokojnie, jednak moja ręka, chcąca poklepać główkę Koneko-chan, została gwałtownie odepchnięta.

– …Nie mów takich rzeczy tak lekkomyślnie…

…Sroga twarz. Pierwszy raz widziałem Koneko-chan z takim wyrazem twarzy.

Wdepnąłem na jakąś minę? Cholera, co mam teraz zrobić? Mój plan wsparcia nie wypalił! Ba! Nie dość, że nie wypalił, to jeszcze rozzłościł ją!

Jednakże ta niezręczna cisza, którą właśnie wywołałem, została szybko odepchnięta przez senseia, który co chwilę sprawdzał godzinę na swoim zegarku

– No Ise, teraz pora na ciebie. Najpierw jednak musimy chwilę zaczekać. Powinien zaraz tu być… – Sensei spojrzał na niebo. Hę? Na kogo mam czekać? A tak właściwie to dlaczego mam na tego kogoś czekać?

Razem z resztą spoglądaliśmy na niebo. O co chodzi? Przecież niczego tam nie było…

Nagle pojawił się wielgachny cień! I zbliżał się do nas z niesamowitą prędkością! Co jest!? Ogromny! Potwór? Demon? Duch? To chyba nie jest jakiś wrogi atak, co?

Baaaaaaaaaaaaam!

Ziemia się zatrzęsła, gdy to coś wylądowało koło nas! Nawet spadłem z krzesła!

Po chwili jednak kurz, który został wzniecony, opadł i zobaczyliśmy GO.

Piętnastometrowy potwór! Potwór! Z ogromną paszczą pełną ostrych kłów! Te nogi i ręce! Ogromne! Tak jak jego skrzydła!

… A najgorsze było to, że wiedziałem, co to jest. Widziałem już takie kilka razy, a jeden nawet siedział we mnie.

– …Smok!

– Zgadza się, Ise, to jest smok – przytaknął sensei.

A więc to prawdziwy smok? Ależ on ogromny! Potwór! Każdy jego oddech był pełen płomieni! Mogłem się założyć, że tam, gdzie usiadł, pozostaną same zgliszcza!

– Azazel… Widzę, że chyba masz coś nie po kolei w głowie, chodząc tak spokojnie po terytorium diabłów.

Och! Może mówić!

– Hah, dostałem wcześniej pozwolenie od Maou i NAWET przeszedłem przez wszystkie formalności. Coś ci jeszcze nie pasuje, Tannin?

Sensei chyba go znał.

– Hm, jak tam sobie chcesz. Zresztą przybyłem tu wyłącznie na prośbę Sirzechsa. Nie zapominaj kto tu rządzi, naczelniku upadłych aniołów.

– Heheh. W każdym razie, Ise. Ten gość to twój nowy nauczyciel – powiedział sensei, wskazując palcem na smoka.

Że co!? N-nauczyciel!? …..Ech? Eeech!?

– Że coooooooo!? Ten gigantyczny smok!?

Moje oczy prawie wyleciały z orbit Ten potwór nauczycielem? Nie powinien był uczyć mnie ktoś taki, jak ty, sensei!?

– Dawnośmy się nie widzieli, co nie, Ddraig? Chyba mnie słyszysz? – przemówił smok do mnie, a raczej do mojego wnętrza.

Wtedy mój Boosted Gear samoistnie zmaterializował się na mojej lewej ręce.

[Ach, minęło dużo czasu, Tannin.]

Głos Ddraiga wydobył się z klejnotu na mojej dłoni z siłą wystarczającą, by tylko osoby wokół mnie mogły go usłyszeć.

– To twój znajomy?

Ddraig przytaknął na moje pytanie.

[To dawny Smoczy Władca. Pamiętasz, jak ci kiedyś mówiłem o Pięciu Wielkich Smoczych Władcach? Tannin był Smoczym Władcą w czasach, kiedy ten sojusz zwany był Sześcioma Wielkimi Smoczymi Władcami. Smok Tannin znany z Bibli, to właśnie on we własnej osobie.]

Władca Smoków? A więc i takie bestie na mnie czyhają? Oj, strasznie się robi, strasznie… Nie chciałbym spotkać pozostałej piątki – wystarczy mi Vali! Miałem nadzieję, że nie zginę, zanim nie stworzę swojego haremu…

– Po tym, jak Tannin stał się diabłem, Sześciu Wielkich Smoczych Władców stało się Pięcioma Wielkimi Smoczymi Władcami. Nawet pośród obecnych reinkarnowanych diabłów Tannin jest uznawany za diabła klasy ostatecznej – prosto mówiąc, diabeł najwyższej klasy.”

Tak właśnie wytłumaczył nam Azazel-sensei. A więc ten smok to diabeł! I do tego powstały ze smoka! A więc jest to były Władca Smoków, zamieniony w diabła i do tego jest super potężny. Z pewnością musi znacznie przewyższać mocą Buchou.

Ale widząc go poczułem swego rodzaju ulgę – nawet reinkarnowany diabeł może dojść na sam szczyt hierarchii!

– „Gorejący Smoczy Meteor”, Tannin. Powiadają, że jego ogień ma siłę równą uderzeniu meteoru. To jeden z kilku legendarnych smoków, które nadal są aktywne. Być może będzie to zbyt zuchwała prośba z mojej strony, ale proszę, pomóż temu dzieciakowi. Pokaż mu od podstaw, na czym polega bycie smokiem – prosił gorąco Azazel Tannina.

Zaraz… Miałem się uczyć jak korzystać ze smoczych mocy od smoka, którego sam oddech miał moc równą uderzeniu meteoru!? Czy to w ogóle możliwe? Przecież mógłbym zginąć już przy pierwszym ćwiczeniu!

– Nawet jeżeli nie ja, a Ddraig zacząłby uczyć, to chyba będzie w porządku, nie?

– Masz rację, ale dla jego dobra potrzebujemy prawdziwego „smoczego” treningu. – Prawdziwego, mówisz… Widzę, że lubisz, jak dzieciak cierpi katusze, co? – powiedział Tannin do senseia.

Hej, hej, hej! Jakie katusze!? Jakie cierpienia!? Jeżeli taka bestia zechce mnie potorturować na treningu, to zginę natychmiast!

– Pierwszy raz będę szkolił właściciela Ddraiga – powiedział smok z dość niepokojącym wielkim uśmiechem…

Zginę. Zginę na pewno. Nie ma mowy, abym wytrzymał trening z taką bestią! Przecież tak naprawdę byłem człowiekiem zamienionym w diabła! To nie mogło się udać!

[Tylko proszę, kontroluj się trochę, Tannin. Ten dzieciak jest słabszy, niż możesz to sobie wyobrazić.]

Ooch, Ddraig! Dzięki, partnerze!

– A więc mogę zrobić z nim cokolwiek zechcę, byleby nie zdechł? Spokojna głowa, zostawcie to mnie.

Zginę! Zginę marnie! Zabije mnie! Ten smoczy ossan[5] zdawał się niczego nie pojmować!

Siedzący obok mnie sensei kiwał głową z uznaniem… Proszę! Proszę, nie gódź się na to! To się nie mogło udać!

– Masz jakieś dwadzieścia dni czasu ludzkiego. Chciałbym, aby w tym czasie osiągnął stan Łamacza Ładu. Tak więc Ise, rób, co możesz, aby przeżyć. – Powiedziawszy to, sensei pomachał mi na do widzenia i sobie poszedł!

Coooooooooo!? Tylko tyle!? Zostawiasz mnie w takiej sytuacji!?

– Skoro już wszystko zostało wyjaśnione, mam nadzieję, że nasz trening się powiedzie. – Powiedziała Buchou, po czym wstała z miejsca i zaczęła się oddalać.

[Tak jest!]

Reszta ekipy także wstała i zaczęła się rozchodzić! Co!? Zostawicie mnie ot tak ze smokiem!? Nikt z was nie uważa tego za jakiś problem!? Przecież wiecie, że prędzej czy później będę atakowany przez tego smoka! Zginę! Słyszycie? Zginę!

– Daj z siebie wszystko, Ise! – Buchou uśmiechnęła się i pokazała dwa kciuki skierowane do góry.

Oczywiście, gdy chodziło o treningi, Buchou była jedną z tych osób, przy których Spartiaci to potulne baranki.

– Panienko Rias, czy byłaby panienka tak miła i użyczyła mi wskazaną górę na czas treningu? – Smoczy ossan wskazał górę znajdującą się wiele kilometrów od nas.

– Oczywiście. Porządnie go wytrenuj.

– Pozostaw to mnie, panienko. Będę go trenować do skraju wytrzymałości.

Co!? Tylko tyle? Żadnych negocjacji czy obietnic w stosunku do mojego życia? A więc tamta góra będzie moim grobem!? Smok złapał mnie jedną ręką i wzbił się w powietrze. Łaaaaa! Ja lecę! Zostałem porwany przez złego smoka! Zostanę zjedzony!

– Buchoooooooooooooooooooooou!

I kiedy ja błagałem o pomoc będąc w szponach złego smoka, Buchou spokojnie i z uśmiechem machała mi na do widzenia z ziemi.

Drogi Dziadku w Niebie.

Z jakiegoś dziwnego powodu zostałem porwany przez smoka i znajduję się setki metrów nad ziemią.

Lato mojego drugiego roku w liceum…

Niezapomniane chwile młodości…

Dzieliłem je z pewnym smokiem na wysokiej górze.

To miejsce to jednak piekło. A niebo, w którym się znajdujesz, wydaje się takie odległe.


Część 6[edit]

Wakacje, których tak pragnąłem.

Wraz z Matsudą i Motohamą przyrzekliśmy znaleźć sobie dziewczyny i przeżyć ero-ero chwile podczas tych wakacji. Jednakże z jakiegoś powodu byłem ostrzeliwany przez potwora na szczycie góry w samym środku piekła.

Baduuuum! Okoliczne drzewa latały, ze skał pozostawał tylko pył, a pośrodku tego wszystkiego istniał wielki krater!

– Łaaaaaaaa!

Desperacko unikałem ataków ognia potwora – smoczego ossana!

W oczach nadal miałem łzy, choć myślałem, że nie miałem już czym płakać. A wszystko przez ten strach, którego codziennie doświadczałem! Nie no, dosyć! Co to za życie do cholery!? No który licealista codziennie atakowany jest przez smoka!?

– No dawaj, młody Sekiryuuteiu. Jeżeli nie będziesz szybszy, zostaniesz małym kawałkiem węgla.

Nie! Nie zostanę węglem, dopóki nie odbiorę dziewictwa Buchou! Jednym z moich życiowych celów było przeżycie tego pierwszego razu z Buchou!

Chciałem uprawiać seks z Akeno-san! Chciałem mieć dzieci z Xenovią! Chciałem spędzić więcej czasu z Asią!

…Dlaczego więc leżałem tu, na tej górze, będąc na skraju śmierci!?

Minęło już kilka dni, odkąd zostałem porwany na tę górę, i byłem już kompletnie wycieńczony.

Moje zmęczenie fizyczne, jak i umysłowe, osiągnęło limit. A wiecie dlaczego? Bo codziennie ścigał mnie wielgachny potwór! Zarówno za dnia, jak i w nocy, nie mogłem czuć się bezpiecznie! A wiecie co z tego wszystkiego było najgorsze? Że nawet jeżeli raz na jakiś czas udało mi się zrobić kontrę, to nigdy nie miało to wpływu na przebieg walki. Nawet uderzając z mocą Sacred Gear łuski smoka, nic mu się nie stawało! Ba! Nie tylko nic mu się nie działo, wręcz przeciwnie – to moja pięść obrywała od siły własnego uderzenia.

Jedynym wyjściem było ciągłe uciekanie i chowanie się po kątach. Ten koleś naprawdę chciał mnie zabić!

I do tego ten jego atak ognistym oddechem… Co chwilę od tego oddechu znikały spore części okolicznych gór. Takim atakiem mógł mnie zabić w trymiga!

Moja moc wzrosła, a co za tym szło, moja lewa ręka stała się całkowicie smocza. Szczęśliwie zakładając obręcz od senseia, pamiątka po walce z Raiserem znika, a moje ramię było w miarę normalne. Sensei jednak brał pod uwagę sporo rzeczy. Szczęśliwie nasz czas w piekle był ograniczony, a gdy tylko wrócę do domu, mój palec znów będzie ssany przez Buchou i Akeno-san!

Mimo wszystko jednak nawet samo bieganie mocno mi pomogło. Dzisiaj ani razu nie dostałem jego ognistym podmuchem, chociaż mój dres bardziej nie był niż był…

Za każdym razem, gdy ta okrutna walka o przetrwanie się kończyła, zaczynał się zwykły trening. Był to głównie trening siłowy. A gdy tylko kończyłem i go, moje ciało wyło z bólu, jednak było to o wiele lepsze niż uciekanie przed smokiem.

Mimo wszystko to nie było jedyne, zło jakie mnie spotkało na tej górze! Musiałem sam sobie znaleźć jedzenie! A jako, że moja znajomość fauny i flory Zaświatów była znikoma, jadłem złowione w pobliskiej rzece ryby, tylko po upewnieniu się u smoczego ossana, urozmaicając moją dietę orzechami.

Ogień jakimś cudem udawało mi się rozpalać dzięki mojej „wspaniałej” magii. Fufufu, przynajmniej moje magiczne zdolności się rozwijały.

…Hm? Ale dlaczego wiodę takie życie? Teraz nawet gdy złapię rybę nieświadomie krzyczę „Tottado!” . Niedobrze. Powoli staję się jakimś dzikusem.

Całymi dniami robiłem różnorakie niebezpieczne rzeczy. A tak bardzo chciałem spotkać się z Buchou! Porozmawiać z Asią! Napić się herbaty przygotowanej przez Akeno-san!

Uu, tu nie było żadnych lasek! To piekło dla takiego zdrowego chłopca jak ja! Tęskniłem za kolanami Buchou! Tak bardzo chciałem je pomacać!

Ale nic z tego. Jedynym luksusem, na jaki mogłem tu sobie pozwolić, były te fantazje.

Zawsze, gdy tylko kończył się trening, uciekałem w głąb mojego serca, gdzie Buchou i Asia już na mnie czekały z otwartymi ramionami… Ostatnio udawało mi się uciekać do mojej krainy fantazji podczas treningów ze smoczym ossanem. Nawet dla mnie wydawało się to chore.

Doooooooooooooooooooooooooooooooooooooooh!

Kolejna kula ognia! Łaaaa! Kamień, za którym się ukryłem, został zniszczony! Ossan mnie znalazł!

– Tutaj się schowałeś. Wiesz, że jest to bezcelowe, nawet gdy umiesz uciekać? No dalej, wstawaj i walcz.

– To niemożliwe! Jesteś za silny! Jesteś chyba nawet silniejszy od Valiego!

– Wiesz… Szczerze mówiąc, to pod względem czystej mocy jestem na poziomie Maou.

Widzisz! Jesteś potworem! I co z tym chwaleniem się!? Że niby ma mi dodać otuchy myśl, że codziennie ściga mnie smok klasy Maou!?

Cholera jasna! Trzeba było jechać nad morze z Matsudą i Motohamą!

Chcę kobiet! Mimo bycia otoczonym samymi pięknymi kobietami w klubie, żadna „chorągiewka” nawet nie drgnęła[6]!

Aach… Gdybym tylko mógł podnieść chorągiewki Buchou i Akeno-san… Raz nawet wyznałem jednej takiej miłość ale… jej odmowa „przebiła mi serce”, że tak to ujmę…

Byłem zdziwiony ilością moich fantazji, mimo bycia ściganym przez smoka, ale z drugiej strony gdyby nie one, nie przetrwałbym tego treningu z piekła rodem.

– O, widzę że wam nieźle idzie. Jak tam się trzymasz? – rozległ się znajomy głos.

Za moimi plecami pojawił się nagle Azazel-sensei, przywódca upadłych aniołów.


– Pyyyysznneeee! Jakie pyszneeee!

Pełen łez zajadałem się ryżowymi kulkami od Buchou, które przyniósł Azazel-sensei.

Jakie dobre! Ten smak! To smak miłości Buchou! Co więcej, obok miałem jeszcze śniadanie zrobione przez Asię! Byłem wniebowziętyyyy!

– Jest jeszcze porcja zrobiona przez Akeno, więc zostaw sobie trochę miejsca. Żebyś ty widział to widowisko, kiedy razem z Rias gotowały! Wszędzie iskry! Hahahaha! Ale widzę, że trochę zmężniałeś przez te parę dni, co? – powiedział sensei, klepiąc mnie po ramieniu.

– Nie żartuj sobie! Prawie zginąłem! I to wiele razy! Ten smoczy ossan jest szalenie silny! Nawet kiedy mu powiedziałeś, by mnie nauczył podstaw, ciągle używa za dużo siły! – płakałem, a kilka ziarenek ryżu co chwilę wylatywało z moich ust.

Przesada! Dla takiego współczesnego dzieciaka jak ja, przebywanie sam na sam ze smokiem na jakiejś górze to czysty absurd! A co gorsze, nigdzie w pobliżu nie było cycuszków Buchou!

– Tannin-ossan nie wie jak się kontrolowaaaać! Ja tu zginę! Nie chcę zdechnąć jako prawiczeeeek!

– Idioto, przecież postanowiłeś, że nie zginiesz, nie? Gdyby nie to, że się kontroluję, już dawno byłbyś kupką popiołu! Jeżeli nie chcesz tak cierpieć, lepiej szybko osiągnij Łamacz Ładu – powiedział wylegujący się na pobliskich skałach ossan.

– Ale przecież jak ktoś taki jak ja, który powstał z człowieka, zostanie uderzony przez takiego gigantycznego potwora, to zginie na miejscu!

– Pfff, ty się śmiesz zwać najsilniejszym Pionem panny Rias? Wiesz, jak wielu oddałoby życie za bycie jej sługą?

…W sumie Buchou była celebrytką w Zaświatach. Nawet chwilka na stacji metra wystarczyła, by pół miasta zaczęło piszczeć.

High school dxd v5 137.jpg

No to chyba byłem jakimś szczęściarzem, skoro wszyscy tak reagowali…

Nie! Nie chyba, a na pewno! Byłem szczęściarzem, który mógł żyć u boku pięknej i miłej onee-sama z wielkimi cycuszkami! Ach, Buchou. Osoba, której pragnąłem. Kiedyś chciałbym ją poślubić… No ale to marzenie ściętej głowy.

Westchnąłem. Azazel-sensei kontynuował rozmowę, czytając dzienniczek treningowy, który prowadziłem.

– Ale mimo wszystko robiłeś też trening podstawowy? To w porządku. Gdybyś tego nie zrobił, twoje ciało byłoby za słabe, by utrzymać moc Łamacza Ładu. Twoja największa słabość to mnogość obszarów, w których jesteś za słaby. Nie wygrałbyś z Valim, nawet gdyby stał on na głowie. Tak więc nie masz innej drogi, jak wzmocnić najpierw swoje ciało. Wiedziałem to od dawna. Vali to potomek dawnego Maou. Gdy chodziło o magię, nigdy z nim bym nie wygrał. Ale nie wiem jak miałbym z nim wygrać tylko dzięki sile fizycznej? W podstawowych parametrach Vali bił mnie na głowę we wszystkim.

– Umm, wtedy podczas konferencji… Vali próbował coś zrobić. Co to było? – spytałem Azazela-sensei.

Zanim Vali odszedł, próbował coś odpalić. Nawet Albion próbował go przed tym powstrzymać…

– Ach, to był Juggernaut Drive.

– Czy to coś nawet ponad Łamacz Ładu?

– Nie, nic nie jest wyższe niż Łamacz, gdyż jest to ostateczna i najpotężniejsza forma danego Sacred Gear. Jednakże niektóre z Sacred Gear mają w sobie zapieczętowane magiczne istoty. Twój Booster Gear i Divine Dividing Valiego są tego przykładem.

Rozumiem. A więc mój i jego Sacred Gear są typami czerpiącymi siłę z istot w nich zapieczętowanych, w tym przypadku smoków.

– Istoty te są mocno ograniczane – ciągnął dalej sensei – a ich moc jest dokładnie dozowana przez mechanizmy tam ukryte. Jednakże w waszym przypadku możliwe jest siłowe wyłączenie tych ograniczeń by uwolnić całą moc zapieczętowanych istot. To właśnie jest Juggernaut Drive. Daje ci on przez chwilę moc równą bogom, ale ryzyko jest zbyt duże. Każdorazowe użycie mocno skraca twój żywot. Oprócz tego traci się zdrowy rozsądek.

– Czyli tracisz kontrolę nad sobą?

– Tak – odpowiedział. – Niektórzy zniszczyliby wszystko wokół nich, a nawet zaczęli niszczyć samych siebie, zanim by wrócili do poprzedniego stanu. Niemożliwym jest opanowanie tej sztuki na tyle, by była ona użyteczna w walce, jednak… Vali potrafi opanować tę moc przez kilka minut poprzez spalanie ogromnych ilości własnej energii magicznej. Zależy to też od samej istoty. Albion nadal jest niecierpliwym smokiem, więc takie wyskoki mogą się źle skończyć. Oczywiście może i jest to nie na miejscu, skoro sam używam sztucznego Sacred Gear w podobny sposób, ale to przeklęta metoda niezgodna z prawidłowym użytkowaniem Sacred Gear. Krótko mówiąc, technika ta odbiera ci przyszłość i zamienia w chodzącego trupa. Mam nadzieję, że nigdy nie użyjesz tej mocy.

W oczach senseia widać było smutek. Czy martwił się o Valiego? W sumie opowiadał mi, jak go szkolił, gdy jeszcze był jego podwładnym, więc nie dziwota, że między nimi istniała jakaś więź.

– A więc obecny Hakuryuukou potrafi posługiwać się Juggernaut Drive? No to macie problem. Mały Sekiryuutei zginąłby na miejscu, gdyby nie jego desperackie posunięcie. W przeszłości to właśnie ta moc pozwalała jednemu przewyższyć drugiego. Jak to mówią – kto pierwszy ten lepszy – powiedział Tannin-ossan. Czy to prawda?

A więc tym razem to ja zginę!?… Nie, nie mogę jeszcze zginąć. Mam marzenie! Mój harem! Awans w hierarchii! W takim razie zostanę diabłem klasy ostatecznej jak ossan! Gdy się tak stanie, na pewno będę miał szansę na przetrwanie!

…Ale czy wytrzymam ten diabelski trening ossana?

Ossan był za silny. Nie wygram. To bestia. Sam jego oddech to już przegięcie. Nie byłem ani wielki, ani nie byłem jakimś herosem z laserami w oczach, więc taki przeciwnik był dla mnie nie do pokonania.

– Może zmieńmy temat. Ise? – powiedział sensei poważnym tonem.

– T-tak?

– Co myślisz o Akeno?

Nagłe pytanie. Ale o co chodzi?

– Myślę, że jest dobrą senpai.

Natychmiast powiedziałem to, co myślałem. Jej sado-strona była lekko straszna, jednak tak naprawdę była bardzo miła, a jej dziewczęca strona, którą czasem pokazywała, była naprawdę urocza.

– Nie o to mi chodziło. Co myślisz o Akeno jako kobiecie, rozumiesz?

– Jest atrakcyjna! Jest jedną z tych kobiet, z którymi chciałbym się związać!

Sensei przytaknął na moją odpowiedź i widać było, że wyraźnie mu ulżyło.

– Rozumiem. Widzisz Ise, muszę jej doglądać w miejsce pewnego mojego przyjaciela.

– Chodzi ci o jej ojca, który jest twoim podwładnym czy jakoś tak?

– Bardziej niż podwładnym, Barakiel jest przyjacielem z dawnych czasów, podobnie jak Semyazza. Kamrat, z którym zrobiliśmy wiele głupich rzeczy… I zanim się zorientowałem, wszyscy wokół mnie mieli żony i dzieci – westchnął sensei.

A więc i on martwił się o bycie singlem

– Zostałeś wyprzedzony, hm?

– …Jest dobrze. W końcu wokół mnie jest tyle kobiet – jego wzrok powędrował gdzieś daleko.Więc temat małżeństwa był dla niego tematem tabu? – No ale zostawmy to i wróćmy do Akeno. Martwię się o nią, choć sprawy między nią, a Barakielem to nie mój interes.

– Sensei, jesteś niespotykanie wścibską osobą. Nawet ten trening to wynik twojego mieszania się w cudze sprawy.

– Jestem tylko zwykłym upadłym aniołem z odrobiną wolnego czasu. Chociaż powodem było też to, że byłem opiekunem Hakuryuukuo.

To nie prawda. Wtykanie nosa w nie swoje sprawy to twój największy talent. Ja, Akeno-san i Vali. W sprawy każdego z nas wsadziłeś swój anielski nos. Dziwna z ciebie osoba. Nie rozumiem, jak upadłe anioły mogą funkcjonować, mając kogoś takiego za przywódcę.

– W każdym razie rozważam oddanie Akeno pod twoją opiekę.

– Pod moją… opiekę?

Ale jak to? Co przez to rozumiesz? Chronić ją własnym ciałem podczas Rating Game? W takim razie to nie problem. Przecież rolą Piona jest chronienie Królowej własnym ciałem.

– Jesteś idiotą, ale nie jesteś złym gościem. Raczej można by powiedzieć, że jesteś uroczym głuptasem. A przede wszystkim nie dyskryminujesz jej za to, kim jest.

– Nie rozumiem, o co ci chodzi…

– Hahahaha, dlatego właśnie mi ulżyło. Gdybyś ją zwodził, rzeczy szybko przybrałyby nieciekawy obrót. Jeżelibyś źle to rozegrał, zobaczyłbyś w przyszłości wiele krwi i łez. To właśnie dzięki twojej osobowości tak szybko stworzyłeś więzi z resztą swojej rodziny. Co więcej, wszyscy wokół ciebie czują się szczęśliwi, bo wiedzą, że nie będziesz ich osądzał za ich pochodzenie. W pewnym sensie to talent od Boga… bądź Szatana.

– ??????

Mój mózg był pełen znaków zapytania. Nie zrozumiałem go do końca, ale…

– Zrozumiałem! Będę chronił Akeno-san! Oczywiście, będę chronić też Asię i moją mistrzynię Buchou!

– W porządku. Zostawiam więc Akeno w twoich rękach. Teraz czas na prawdziwy kłopot – Koneko.

– A o co chodzi z Koneko?

Sensei westchnął.

– W tej sprawie nic nie może być zrobione. Jest niecierpliwa, a co gorsza – wątpi w swoje możliwości.

W tym momencie przypomniałem sobie, jak Koneko-chan nie była sobą przez ostatnie kilka dni. Coś się jej stało?

– Przesadziła z treningiem, który jej ułożyłem. Dziś rano zemdlała.

– Z-zemdlałaaaa!?

Szok! Mój uroczy kouhai zemdlał!? Wszystko z nią w porządku?

– Asia zajęła się jej ranami, ale nie nic nie może zrobić w sprawach czystej siły mięśni. A Koneko właśnie przesadziła z treningiem swoich mięśni. Przez to zamiast rosnąć w siłę, jej mięśnie osłabły, a ona sama musi spędzić chwilę w łóżku. A czasu do starcia mamy coraz mniej…

– A-ale… Jeżeli przeciążanie jest złe, to… to co ze mną? Przecież życie na krawędzi, kiedy codziennie goni cię smok, nie może być zdrowe, nie? – zapytałem senseia, wskazując na siebie. Bez względu na wszystko, ten trening był czystym samobójstwem!

– A nie, w twoim przypadku wszystko jest w porządku. Takie coś nawet w połowie nie jest tak groźne, jak to, co stało się Koneko.

Powiedziałeś to tak spokojnie! Jakim cudem, do jasnej cholery, to jest w porządku!? To za dużo! Łzy, które wylałem w ciągu tych kilku dni, napełniłyby ze dwa baseny olimpijskie!

– No dobra, czas się zbierać, Ise – powiedział sensei. – Kazali mi przyprowadzić cię ze sobą. Wrócisz do posiadłości tylko ten jeden raz. Tannin, pożyczę go na chwilkę. Wróci jutro rano.

– Jasne – odpowiedział ossan. – Na ten czas wrócę na swoje włości.

Serio!? Mogę na chwilę wrócić do cywilizacji?

– Heh? Sensei, od kogo dostałeś ten rozkaz? Od Buchou?

– …od jej matki.

Matki Buchou… Czyżby miała do mnie jakiś interes?

Część 7[edit]

– Dobrze, teraz obrót. Za wolno. No dalej, Issei-san, jeszcze raz, od początku.

Byłem w aneksie oddzielonym od głównego budynku posiadłości Gremory. Z całych sił próbowałem nadążyć za ruchami matki Buchou. Nigdy nie myślałem, że taniec może być taki trudny.

…Ale tak właściwie dlaczego tańczyłem z matką Buchou?

Jak tylko wróciłem z gór, zostałem tu przyprowadzony przez matkę Buchou. Zaraz potem zaczęliśmy naukę tańca. Ot tak, po prostu. Jednak była to pierwsza lekcja tańca w moim życiu i lekko mówiąc… nie byłem w tym dobry.

Matka Buchou jak zwykle miała na sobie suknię. Jednak to, co było najważniejsze na tej lekcji, to to że ciągle byłem z nią twarzą w twarz! Czasami udało mi się wejść w kontakt z jej cycuszkami! Były takie mięciutkieee! Były takie… takie… nie wiem jak to ująć… takie dojrzałe! Sam tego nie rozumiałem, ale tak właśnie było! No i jeszcze wyglądała jak Buchou! To chyba właśnie mieli ludzie na myśli mówiąc o uroku dojrzałych kobiet!

Jednak była mamą! I to gorącą. Przez to, że wyglądała, jak ktoś w moim wieku, nie mogłem przestać o niej myśleć. Wiedziałem, że to matka Buchou, ale jednocześnie wygląda jak Buchou! Wiecie jakie to uczucie tańczyć z kimś, kto wygląda jak kobieta, której pragniesz, na dodatek w wersji lniano-włosej? I do tego ten styl! Jej ubrania podkreślały jej urodę dokładnie w ten sam sposób, jak u Buchou! A te cycuszki! Ogromne! Dzięki ci matko, że wszystkie cycuszkowe geny zostały przesłane twojej córce!

– Może zrobimy sobie teraz krótką przerwę?

I tak po otrzymaniu zgody, usiadłem w miejscu, w którym stałem i wziąłem głęboki oddech.

Byłem wykończony. Ale to nic dziwnego – jeszcze tego ranka byłem goniony przez wielkiego smoka. Ale wiecie – być padniętym po tańcu było o wiele przyjemniejsze, niż uciekanie od ognia smoka. …Jednak dręczyło mnie jedno pytanie.

– M-mogę o coś zapytać?

– Oczywiście.

– Dlaczego tylko ja ćwiczę taniec? Dlaczego nie ma tu Kiby bądź Gaspera?

Właśnie, dlaczego ja? Tak samo z nauką. Gdyby to był jakiś kurs na gentelmana, to dlaczego nie było na nim Kiby i Gaspera? Z drugiej jednak strony, wiedziałem ,że to mi najdalej jest do bycia jednym.

Jednak matka Buchou odpowiedziała na moje pytanie:

– Kiba Yuuto-san już opanował wszystko, co potrzebne – jak to można się było spodziewać po Skoczku. Gasper-san to członek ważnej rodziny wampirów. Może i zachowuje się dziwnie, ale zna etykietę. Problemem jesteś ty, Issei-san. Oczywiście to nie twoja wina, że nie znasz obyczajów, jako że pochodzisz ze zwykłej ludzkiej rodziny, jednak kłopotem byłoby, gdybyś nie znał pewnych zachowań. Do tego czeka cię jeszcze debiut towarzyski z Rias. Tak więc musisz opanować etykietę, zwyczaje i obyczaje panujące w Zaświatach. Oczywiście wiem, że waszym celem jest obecnie pojedynek z rodziną Sitri, jednak chciałabym, abyś po trochę opanowywał to wszystko w wolnych chwilach.

Zamurowało mnie. Ja w towarzystwie!? I to jeszcze z Buchou!? Myślałem, że sługi nie pokazują się publicznie do takiego stopnia?

– B-Buchou… Rias-sama i ja zadebiutujemy razem!?

Będąc zaskoczonym, matka Buchou odwróciła lekko głowę i zasłoniła swoje usta dłonią.

– …Ojejku, przez przypadek powiedziałam więcej niż powinnam była. Oczywiście to jeszcze tylko plany, które mogą się wydarzyć. Odłóżmy to jednak na bok, gdyż ważniejszą kwestią jest to, jak się zwracasz do Rias. Nazywanie jej „Buchou” nie jest na miejscu – to nie szkoła, więc lepiej byłoby, gdybyś zwracał się do swojej pani po imieniu. Zresztą Rias na pewno byłaby… Ojejku, znów prawie powiedziałam za dużo.

Ech? Nazywanie jej Buchou nie wystarcza?

– Nawet jeżeli tak jest, to zawsze zwracałem się do niej „Buchou”. Hmm… To może Rias-sama?

– Dobrze, właśnie tak. Ewentualnie możesz się do niej zwracać per „pani”. Jednak dobrze by było, gdybyś w prywatnych sytuacjach zwracał się do niej inaczej.

– A więc „Buchou” nie wystarczy?

– Pomyśl – matka Buchou uśmiechnęła się cierpko. – Odpowiedz sobie na to pytanie w sercu. Przecież ją lubisz, prawda?

No oczywiście, że ją lubię! Jak mógłbym jej nie lubić?

– Oczywiście wiem, że taka nagła zmiana sposobu, w jaki się do nie zwracasz, może być dla niej szokiem. Dlatego też to będzie ostatnia wizyta w Zaświatach, podczas której będziesz się do niej zwracał jako „Buchou”. Musisz w końcu zdecydować, jak się będziesz do niej zwracał w przyszłości.

Ale jak już przy tym jesteśmy… Ciekawe, co teraz robił główny przedmiot tej rozmowy – Buchou?

Może leżała gdzieś chora i obolała z powodu przepracowania, podobnie jak Koneko-chan? Martwię się. Chciałbym zobaczyć, jak się czuje. I Koneko-chan też. W końcu to moja droga kouhai.

– Mogę zadać jeszcze jedno pytanie?

– Pytaj.

– Co się stało z Koneko-chan? Wszystko z nią w porządku?

– Nic jej nie jest. Po prostu się przepracowała, więc wróci do pełni sił, gdy poleży dzień bądź dwa.

– … Martwię się o nią. Dziwnie się zachowuje, odkąd tu przyjechaliśmy.

– Ta dziewczyna robi, co może, by zaakceptować to czym jest i moce z tym związane. Jest to dla niej niezwykle trudne, jednakże bez tej akceptacji nigdy nie zrobi kroku naprzód. – …Czym jest… i mocy?

Było tak wiele niejasności. Kim jesteś, Koneko-chan?

– …Ach prawda, jesteś częścią rodziny Rias od niedawna. To normalne, że jeszcze wszystkiego nie wiesz. Pozwól, że uchylę rąbka tajemnicy. – Matka Buchou usiadła przede mną i zaczęła opowiadać pewną historię. Opowieść o dwóch kotkach.

Kocie siostry zawsze były razem. Podczas zabaw, posiłków, snów – zawsze razem. Ich rodzice byli martwi, a one bez dachu nad głową nie miały żadnej osoby, do której mogły się zwrócić, znosiły więc trud codziennego życia mając w sobie wzajemne oparcie.

– Pewnego dnia – opowiadała dalej – znalazł je pewien diabeł. Starsza siostra stała się częścią jego rodziny, dzięki czemu młodsza mogła zamieszkać z nimi. Zdobywając w końcu ciepły dom, którego tak pragnęły, czas się dla nich zatrzymał. Każdy dzień był pełen szczęścia i miłości. Obie kotki wierzyły, że tak będzie już zawsze.

Jednak zdarzyło się coś niespotykanego. Okazało się, że starsza siostra zaczęła nagle rosnąć w siłę, a jej moc rosła w wielu kierunkach. Matka Buchou powiedziała, że był to jej ukryty talent, który dzięki odpowiednim warunkom odżył w tym wskrzeszonym diable.

– To był kot z gatunku, który z natury posiadał talent w youjutsu[7]. Co więcej, jej talent magiczny także się uaktywnił, a wraz z nim opanowała senjutsu, które, jak podają legendy, było domeną tylko największych z senninów[8].

Starsza kotka szybko przeskoczyła swojego pana pod względem siły i pochłonięta przez swoje własne moce, zmieniła się w bestię, istotę, której celem stały się krew i walka. – Jednakże jej moc nadal rosła, a z nią jej szaleństwo. I przyszedł czas, gdy sługa zabiła pana, a następnie stała się „wygnanym”. I jako potwór zabiła wszystkie oddziały wysłane za nią… Powiadają, że od tamtej pory nie wysłano już za nią żadnych oddziałów.

– Ale młodsza siostra została w tyle. A diabły zaczęły kwestionować jej wiarygodność.

「I ten kot może stracić nad sobą kontrolę. Lepiej zabić ją tu i teraz.」

– To dzięki Sirzechsowi udało się uratować kotka skazanego na zagładę. To właśnie on przekonał wiele wysokoklasowych diabłów, że młodsza siostra nie jest niczemu winna. W wyniku jego próśb został jej opiekunem. Młodsza kotka została jednak zdradzona przez swoją siostrę – jedyną bliską jej osobę. Osobę, w którą wierzyła i która była jej jedynym oparciem. Po wielu torturach, dniach pełnych bólu i samotności, jej duch był na skraju załamania. Była tylko skorupą dawnej siebie, lalką bez duszy i emocji… Co za smutna historia…

– Sirzechs oddał młodą kotkę, która straciła sens życia, pod opiekę Rias. Od tamtej pory ten kotek odzyskuje kawałeczek po kawałeczku utracony uśmiech. A po pewnym czasie kotek otrzymał imię. Imię otrzymane od nowej pani – od Rias. Imię, które brzmiało Koneko.

……

Zaniemówiłem. Ta cała historia… To wszystko było historią Koneko-chan!?

Zaraz… A więc prawdziwa postać Koneko-chan to…

– Tak naprawdę jest youkai[9]. Wiesz co to nekomata[10], prawda? Koci demon. Jest potomkiem najpotężniejszego rodzaju kociego demona – nekoshou[11]. To wysokopoziomowe youkai, które mogą opanować nie tylko youjutsu, ale też i senjutsu.

Część 8[edit]

– Ach, Buchou.

– Ise!

Zaraz po tym, jak skończyłem ćwiczyć taniec, zostałem przeniesiony do głównej rezydencji, gdzie czekała na mnie Buchou… Owaaah! Zostałem nagle przytulony! Buchou ściskała mnie z całych sił. Ach… Sporo czasu już minęło, odkąd zaznałem tego uczucia… Te kilka dni bez Buchou były wiecznością.

– … Twój zapach.

– Ach, umm, sporo się pociłem i um…

– W porządku, pachniesz tak jak zawsze… Byłam bez ciebie taka samotna, wiesz?

Nie mów takich rzeczy ze łzami w oczach – moje serce może pęknąć!

– Odkąd tu przyjechaliśmy, nie mogłam spać z tobą, ani nawet przytulić tak jak teraz… Nie mogę już sobie wyobrazić życia bez ciebie… Co za żałosna podróbka pana ze mnie.

Aaaaach, Buchou! Czyżby twój poziom uzależnienia ode mnie wzrósł? To było więcej, niż ktoś taki mógł oczekiwać! Ja także nie wyobrażałem już sobie życia bez Buchou! Dlatego ten trening w górach był taki trudny! Próbowałem to powiedzieć, jednak…

– Jednakże musimy być wytrwali! Musimy być o wiele silniejsi! Ćwicz ciężko, by w końcu pokonać ognisty oddech Tannia!

– …! Uuu, taaaaak! Zrobię, co tylko mogę, by nie zostać popiołeeem!

Tak jak zawsze – Buchou stawała się demonem, gdy chodziło o trening. Odpowiedziałem ze łzami w oczach! Rozumieeeem! Jeżeli Buchou rozkaże, zginę dla niej z przyjemnościąąąąąą!

Ale te myśi trzeba było odłożyć na bok. Potrząsnąłem głową i zadałem Buchou pytanie.

– U-umm, Buchou. Jak się czuje Koneko-chan?

Na twarzy Buchou pojawiło się zakłopotanie.

– Chodź za mną – powiedziała.


Pokój, do którego wszedłem, należał do Koneko-chan. Buchou rozmawiała już z nią wcześniej, a Akeno-san była już w środku. Wszedłem dalej. Jej pokój był szeroki. I kiedy skierowałem się do sypialni… Akeno-san stała przy łóżku, a Koneko-chan leżała smutna.

Zdziwiło mnie to, co wyrosło na głowie Koneko-chan.

Uszy… Kocie uszy! A więc naprawdę była nekomatą! Ale! Koneko-chan z kocimi uszami! Urocze! Słodkie! Normalnie ukrywała je, więc chyba wraz z utratą sił fizycznych straciła siłę, by je ukryć? Nie, nie! Teraz nie czas na to! Przyszedłem by dowiedzieć się jak się czuje Koneko-chan!

– Ise-kun, to… – Z powodu mojej reakcji na Koneko-chan, Akeno-san próbowała wyjaśnić sytuację.

– Nie trzeba, znam już ogólną historię. – Odpowiedziałem Akeno-san i podszedłem do prawej strony łóżka, by sprawdzić stan Koneko-chan.

Nie zauważyłem żadnych poważnych obrażeń. Nie. Nawet jakbym zauważył, nie byłyby one problemem z mocą Asi. A więc naprawdę przepracowała się i nie miała sił…

– Jak się czujesz? Trzymasz się jakoś? – zapytałem z uśmiechem.

Jednak Koneko-chan tylko mruknęła z półotwartymi oczyma.

– … Po co tu przyszedłeś?

Ponury głos. A więc moja obecność jej przeszkadzała, co?

– …Wystarczy ci jeżeli powiem, że się o ciebie martwiłem?

– ……

Nadal ponura, Koneko-chan nawet się nie ruszyła.

– Koneko-chan, wiem o wszystkim. Wiem też o kilku innych rzeczach. W każdym razie nie wolno się przepracowywać. Jeżeli nie zadbasz o swoje ciało… chociaż nie mi to mówić, kiedy sam przechodzę okrutny trening.

– …Ja tylko chciałam…

Koneko-chan mruknęło coś tak cicho, że nie usłyszałem wszystkiego.

– Ech? Możesz powtórzyć?

Nagle Koneko-chan popatrzyła się prosto na mnie i powiedziała głośno, jednocześnie jednak wstrzymując łzy.

– Chciałam być silna. Jak Yuuto-senpai, Xenovia-senpai, Akeno-san… i jak Ise-senpai. Chcę mieć silne ciało i duszę. Gya-kun także staje się coraz silniejszy. Nie mam zdolności leczenia jak Asia-senpai. W tym tempie stanę się bezużyteczna. Mimo tego, że jestem Wieżą, jestem… najsłabsza… nienawidzę być bezużyteczną…

– Koneko-chan…

A więc o to się martwiłaś? Jasne, Kiba stał się silniejszy. Xenovia też była całkiem całkiem. Akeno-san to najsilniejszy pionek, Królowa, a Gasper potrafił zatrzymać czas. Asia może i nie potrafiła walczyć, jednak jej leczenie było świetne. No i ja. Mimo, że byłem słaby ciałem, miałem w sobie legendarnego smoka.

Koneko-chan kontynuowała, tym razem jednak łzy spływały jej po policzkach:

– …Ale nie chcę użyć mocy we mnie drzemiących… moje moce jako nekomata… Jeżeli ich użyję… Ja… jak moja nee-sama… Ja… nie chcę… nie chcę stać się…

Po raz pierwszy… po raz pierwszy widziałem płaczącą Koneko-chan. Była dzieckiem, które nie okazywało zbytnio emocji, jednak teraz wypływały one z niej jak strumień. To był dla mnie szok. Moce jej siostry wymknęły się z pod kontroli, po czym zabiła swojego pana. A potem tak po prostu odeszła. Matka Buchou powiedziała, że to dziecko wszystko widziało.

Ponieważ wiedziała, że moc, która może zabić Buchou, drzemała w niej, bała się jej… Ale nawet wtedy zdawała sobie sprawę, że będzie potrzebować mocy. Te emocje i myśli ciążyły na niej odkąd tylko przybyliśmy do Zaświatów…

Właśnie dlatego przesadziła z treningiem – chciała stać się silniejsza bez polegania na zdradzieckich mocach wewnątrz niej. Koneko-chan miała ciepłe serce, pełne silnych uczuć dla przyjaciół. Dlatego czuła się niepotrzebna. Myślę, że to było dla niej cholernie trudne – nie móc odwdzięczyć się Buchou za uratowanie w momencie, kiedy Buchou jej najbardziej potrzebuje.

Sam byłem przerażony moją bezsilnością… Pragnąłem mocy tak samo jak ona…

Akeno-san potrząsnęła swoją głową i powiedziała:

– Ise-kun, zostaw resztę nam.

– Ale…

– Jesteś miłą osobą, ale ważne jest, abyś czasem utrzymał od innych dystans. Poza tym sam musisz stać się silniejszy. Ja… jestem w tej samej sytuacji, co Koneko-chan. Dlatego musimy przejść przez to razem. Jeżeli nie zaakceptujesz tego, kim jesteś, nigdzie nie dojdziesz. Rozumiemy to obie ale… nie mamy jeszcze tyle odwagi w sobie. Proszę, poczekaj na nas. Na pewno sobie z tym poradzimy. Na pewno… Akeno-san, która nienawidziła swojej anielskiej, krwi była w takiej samej sytuacji, jak Koneko-chan. Jeżeli nie zaakceptuje mocy światła, może stracić swą wartość w przyszłych walkach. Obie… mają w sobie coś, czego nie chcą.

– Rozumiem. Akeno-san, Koneko-chan ja… spróbuję zrobić rzeczy, które tylko ja mogę zrobić. – Ukłoniłem się przed nimi i wyszedłem z sypialni.

…Wszyscy z czymś walczyli. Każdy z nas miał swój trening. Każdy miał mur, który musiał przeskoczyć.

Tak jest! Było dobrze! Akeno-san! Koneko-chan! Wszyscy! I oczywiście Buchou!

Zrobię wszystko, co mogę podczas treningu, aby was nie zawieść!

Tej nocy spałem najmocniejszym i najlepszym snem w moim życiu. A z samego rana powróciłem do mojego treningu.


Odnośniki tłumacza[edit]

  1. Gra słów Maou – władca diabłów i Mahou – magiczna, shoujo – młoda dziewczyna. Przykładem Mahou Shoujo są/były popularne w Polsce „Czarodziejki z Księżyca”
  2. Wujaszkowie.
  3. Azazel śpiewa jak fajnie być na wycieczce. Przypomniała mi się piosenka, którą zawsze śpiewaliśmy na wycieczkach w zerówce (tutaj można ją usłyszeć). Piosenka podobna do tej jeżeli ktoś chce wiedzieć, skąd takie tłumaczenie.
  4. Ksywka Gaspera powstała z połączenia pierwszej części jego imienia ギャー i kanji 助 (すけ – suke), a znak ten oznacza pomoc, wsparcie.
  5. Podobne znaczenie, co oji-san (wuj, starzec), lecz bardziej nieuprzejme.
  6. Chorągiewka” to zwrot wywodzący się z visual novel, gdzie gracz natrafia na wydarzenie wzmacniające więź z dziewczynami w grze. Pojawienie się takiej chorągiewki zwiastuje najczęściej możliwość wybrania „ścieżki” prowadzącej do finału z dziewczyną, której „chorągiewkę” się wybrało.
  7. Odpowiednik naszej czarnej magii, zarezerwowany jedynie dla youkai.
  8. Senjutsu, dosłownie tłumaczone jako „czarnoksięstwo”, „tajemnica nieśmiertelności”, jest kolejną formą magii bardziej związanej z cialem. Sennin, tłumaczone jako „Nieśmiertelni Magowie Góry”, to mędrcy, którzy opanowali tę sztukę i tym samym wydłużyli swoje życie.
  9. Youkai – demon. Słowo określa ogólnie wszystkie demony, których występuje dość sporo w japońskiej mitologii.
  10. Mityczny, dwuogoniasty demon-kot, podgatunek youkai.
  11. Rzadki podgatunek nekomaty. Użyte tu kanji są stare i rzadkie więc trudno o dosłowne tłumaczenie.


Cofnij do rozdziału I Powróć do strony głównej Przejdź do rozdziału III