High School DxD - Tom 6 - Uroboros

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Żywot 3: Wielka Bitwa![edit]

UROBOROS[edit]

Ja, Azazel, zająłem się dość dużą liczbą diabłów z frakcji Starych Maou, które znajdowały się w miejscu odbywania się Rating Game. Ich pozostała część powinna z łatwością zostać pokonana przez moich podwładnych.

Pozostawiłem resztę w ich rękach, a sam wzbiłem się w niebo. Klejnot, w którym rezydował Fafnir, reagował na obraną przeze mnie drogę.

Kiedy teleportowałem się tutaj z moimi podwładnymi przy pomocy Odyna, ujrzałem w oddali pewną osobę, a jej widok sprawił, że klejnot zaświecił mocniej.

Stanąłem naprzeciw niej… Była to mała dziewczynka o długich, czarnych włosach, sięgających do jej bioder. Miała na sobie czarny jednoczęściowy strój, przez co jej drobne kończyny były na widoku. Jej pełna wdzięku twarz skierowała była w stronę pola bitwy, gdzie znajdowało się wiele świątyń… Otworzyłem szerzej oczy, po czym przemówiłem:

– Nigdy bym się nie spodziewał, że przybędziesz tu osobiście.

Dziewczynka zareagowała na moje słowa i spojrzała się w moim kierunku. Cicho się zaśmiała.

– Azazel – powiedziała. – Kopę lat.

– Czy wcześniej nie przybierałeś postaci starszego człowieka? – zapytałem. – Teraz jesteś bishoujo-sama, za co masz mój szacunek. Co ty zaś knujesz, Ophis?

Tak, ta mała była smokiem Uroborosem, Ophisem! Przywódcą Brygady Chaosu! Nie mogłem się mylić. Ta przerażającą aura, która nie dawała się zawrzeć w kilku słowach, należała wyłącznie do niego. Przy naszym ostatnim spotkaniu wyglądał jak starzec, jednak tym razem przybrał postać czarnowłosej dziewczyny. Cóż, dla niego wygląd był tylko ozdobą. Mógł go zmieniać do woli.

Jeżeli przyszedł tutaj osobiście, to mogło to oznaczać tyle, że było to coś ważnego.

– Obserwuję. Tylko tyle.

– Obserwowanie z dobrego miejsca… Jednak by szef pojawił się we własnej osobie? Czy na świecie zapanowałby pokój, jakbym cię pokonał? – Powiedziałem to z gorzkim uśmiechem, celując w dziewczynę włócznią światła. Jednak ona potrzęsła głową, mówiąc:

– Niemożliwe. Azazel nie jest w stanie mnie pokonać.

Tak jak myślałem. Nie mogłem go pokonać. Wiedziałem o tym. Jednak wiedziałem również o tym, że dla Brygady Chaosu byłby to krytyczny cios, gdybym teraz pokonał tę dziewczynę.

– A co powiesz na nas dwóch? – Tym, który do nas podleciał, był… ogromny smok!

– Tannin!

Były smoczy król, Tannin! Był zaangażowany w eliminację frakcji Starych Maou, ale jak widać, po zakończeniu roboty przybył tutaj. Wpatrywał się w Ophisa szeroko otwartymi oczyma.

– Młodziaki targują się o swoją przyszłość walką! Nie podoba mi się, że im przerwałeś! Podobno nie interesuje cię świat, a mimo to stanąłeś na czele terrorystów!? Co cię podkusiło do czegoś takiego!?

Przytaknąłem jego słowom, po czym zwróciłem się do dziewczyny:

– Czas zabijania, nie mów mi, że przez coś tak błahego. Przez twoje działania przybywa nam coraz więcej ofiar.

Tak, z racji że przewodził terrorystom, przekazywał swoją moc niebezpiecznym typkom, co ciągnęło za sobą ofiary po stronie każdej z frakcji. Liczba zabitych osób z dnia na dzień wzrastała. Cała sprawa stała się tak poważna, że nie mogliśmy już dłużej tego ignorować.

Co sprawiło, że stanął na czele terrorystów? Nie mogłem tego pojąć. Dlaczego najpotężniejsza istota na świecie, która dotąd pozostała w stosunku do niego obojętna, zaczęła działać akurat teraz?

Jednak odpowiedź Ophisa była czymś, czego nie mogłem zaakceptować.

– Milczący świat.

………

Nie rozumiałem jego słów.

– Co takiego? – zapytałem ponownie. Ophis spojrzał się na nas i powiedział to raz jeszcze:

– Chcę powrócić do szczeliny wymiarowej i osiągnąć spokój. To jedyny powód.

To ma być ten powód!? Szczelina wymiarowa. Mówiąc prościej, była to ściana odgradzająca od siebie świat ludzi i Zaświaty, świat ludzi i Niebo. Granica, która dzieliła cały świat. Nic w niej nie istniało, a nazywało się ją „światem nicości”. Dobrze wiedziałem, że właśnie tam Ophis się narodził, ale…

– Wyśmiałbym cię, gdyż twoim powodem jest tęsknota za domem, jednak szczelina wymiarowa… O ile dobrze pamiętam, to w niej…

– Tak – dziewczynka kiwnęła głową – jest tam Wielki Czerwony.

W tym momencie szczelina wymiarowa znajdowała się pod kontrolą tego gościa. Zrozumiałem. Ophis chciał się go pozbyć, ażeby móc powrócić do szczeliny. Nie mówcie mi, że przez to, że chciał się z nim rozprawić, zbratał się z diabłami z Brygady Chaosu i pozostałymi niebezpiecznymi typkami z innych frakcji.

Wtedy przez głowę przebiegła mi jedna myśl. Vali, już rozumiem. Już wiem, co jest twoim celem!

Gdy próbowałem dojść do odpowiednich wniosków, obok Ophisa pojawił się magiczny krąg i ktoś się do nas teleportował. Był to mężczyzna w szatach arystokraty. Pokłonił się przede mną, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.

– To nasze pierwsze spotkanie – rzekł. – Jestem tym, w którego żyłach płynie krew prawdziwego Asmodeusza, Creusereyem Asmodeuszem. Przybyłem tu, aby prosić cię, któryś jest naczelnikiem upadłych aniołów, o walkę, jako że jestem członkiem frakcji Prawdziwych Maou z Brygady Chaosu.

Hahahaha, co my tutaj mamy… Ujawnił się nam jeden z mózgów całej operacji. Drapiąc się po głowie, odpowiedziałem:

– Najwyraźniej pojawił się nam Asmodeusz od Starych Maou.

DON!

Zanim udało mi się potwierdzić jego tożsamość, jego całe ciało otoczyło się w aurze. Jej kolor był głęboko czarny. Ten gościu też otrzymał moc Ophisa.

– Żadne „starzy”! We mnie płynie krew Prawdziwych Maou! Pomszczę Katereę Lewiatan!

Czy on był facetem Katerei? Cóż, co to za różnica. Jeżeli będę mógł pokonać dowódcę tego całego terroru, to nie muszę prosić o nic więcej. Zatem przyjmuję jego wyzwanie.

– W porządku. Tannin, a ty co będziesz robił?

– Nie jestem jakimś bezczelnym typkiem, który przerwałby pojedynek jeden na jednego. Będę miał oko na Ophisa.

Prawdziwy z niego wojak. Wielką stratą było to, że to smok.

– Pozostawiam to tobie. Co prawda powstał niezły chaos, ale jakoś teraz moi uczniowie powinni już bezpiecznie dotrzeć do Diodory – powiedziałem. Jednak Ophis pokręcił głową i odpowiedział:

– Diodora Astaroth również otrzymał mojego węża. Po jego połknięciu twoja moc drastycznie wzrasta. Pokonanie go nie będzie łatwe.

– Hahahahahahahahahaha! – roześmiałem się głośno na jego słowa. Naprawdę niczego nie rozumiesz, Ophis!

– Czemu się śmiejesz? – Dziewczynka przechyliła głowę na bok.

– Wąż, powiadasz. Brzmi dość potężnie. Niestety, to nie wystarczy.

– Dlaczego? Zapewnia on ogromne ilości mocy.

– Mimo wszystko to wciąż za mało. We wcześniejszej grze, ze względu na zasady, nie mógł użyć pełni swoich sił.

Jak bardzo poważny w skutkach był trening z Tanninem Diodora Astaroth przekona się o tym na własnym ciele. Smoczy król był jego partnerem treningowym. Legendarny smok ścigał pojedynczego gówniarza. Normalnie takie coś niosło ze sobą śmierć, mimo że nie szedł na całość. Śmierć w następstwie tej gonitwy byłaby czymś normalnym.

Jednak on przetrwał. Powrócił żywy i osiągnął Łamacz Ładu! Wy nadal nie pojmujecie, jak wiele to znaczyło!

Wyjąłem kryształ Fafnira i z tym sztucznym Sacred Gear przyjąłem pozycję do walki.

– Cóż zatem, Fafnirze. Będziesz musiał podążyć wraz ze mną. Naszym przeciwnikiem jest Creuserey Asmodeusz! Naprzód, Łamacz Ładu!

W następnej chwili cały byłem pokryty złotą zbroją płytową. Ise, tym razem nie ma niczego, co mogłoby cię ograniczać.

Więc idź na całość!

Kiedy chciałem zaczynać, przeszkodziło mi pojawienie się magicznego kręgu. Pieczęć na nim… Rozumiem. Postanowiłeś się pojawić. Z kręgu wyłonił się szkarłatnowłosy król, Sirzechs.

– Sirzechs, co ty tutaj robisz?

Na moje pytanie zwęził oczy.

– Przez ten plan moja młodsza siostra musiała zostać wciągnięta w polityczne sprawy, które dotyczą nas, dorosłych. Musiałem również wyjść z ukrycia. Doszedłem do wniosku, że niczym dobrym nie będzie, jak za każdym razem wszystko będzie w twoich rękach, Azazelu. Chcę przekonać Creusereya. Jeżeli nie mogę zrobić nawet tego, to nie będę w stanie spojrzeć siostrze w twarz.

Rany, ten gość…

– Ale z ciebie pan milusiński… Wiesz, że to tylko strata czasu?

– Mimo to chcę go prosić jako obecny król diabłów.

Opuściłem swoją włócznię. Jednak w chwili, gdy Creuserey zobaczył Sirzechsa, na jego twarzy pojawiła się wściekłość.

– Sirzechs! Znienawidzony uzurpator! Masz tupet, pojawiając się tutaj! Przez was… Przez was, my…!

Popatrz. Tak prezentuje się rzeczywistość. Dla nich jesteś najbardziej znienawidzonym stworzeniem na świecie.

– Creuserey – zaczął Sirzechs – możesz opuścić swoją broń? Możemy wciąż negocjować. Potomkowie poprzednich Maou mogą zostać ukryci w jakimś zakątku Zaświatów. Czasami przez głowę przemyka mi taka myśl: „A może był inny sposób?”. Chcę negocjować z potomkiem Maou. A co więcej, chcę, żebyś porozmawiał z obecnym Maou Asmodeuszem, Falbiumem.

Mówił uprzejmie. Właśnie to wkurzyło Creusereya jeszcze bardziej.

To bezcelowe, Sirzechsie. Należy zacząć od tego, że jeżeli mówisz jako obecny Maou, to twoje słowa do nich nie dotrą. Jesteś naiwny.

Creusereya opanowała wściekłość.

– Nie gadaj mi tych bzdur! – krzyknął. – Sprzymierzyłeś się nie tylko z upadłymi, ale również z aniołami z Nieba! Splugawiłeś się i dlatego nie mam zamiaru słuchać twoich bredni o diabłach! Co więcej, mam rozmawiać z moim uzurpatorem!? Tego już za wiele!

Westchnąwszy, powiedziałem do Creusereya:

– Bo akurat znajdujesz się w odpowiednim położeniu, by to mówić. Wy, Brygada Chaosu, zebraliście niebezpiecznych gości z wszystkich trzech frakcji.

– Nie współpracujemy ze sobą – uśmiechnął się. – My ich wykorzystujemy. Znienawidzeni przez nas aniołowie i upadli są tylko narzędziami w rękach diabłów. Zrozumienie? Pokój? Nie! My, Maou, zostaniemy królami całego świata! Dzięki mocy Ophisa zniszczymy go i stworzymy od nowa, według naszego własnego, diabelskiego wzorca! Właśnie dlatego, wy, fałszywi Maou, stoicie nam na drodze!

Ach, niedobrze. To sposób myślenia szaleńczych, samozwańczych przywódców, których z łatwością można odnaleźć w książkach. Diabły przecież już są zagrożone wyginięciem, więc co też oni sobie myślą…?

Sirzechs. Możesz mieć mieszane uczucia, ale jako król sprawujesz się o wiele lepiej od nich. Starzy Maou byli tacy, jak ci goście, przez co diabły podążały ścieżką samozniszczenia. Ich myśli i wierzenia nie pasują do siebie. Dziura pomiędzy obiema stronami była zbyt duża, aby mogła zostać załatana.

Sirzechs odpowiedział ze smutnymi oczyma:

– Creuserey, chcę chronić tylko nasz gatunek. Muszę chronić zwykłych diabłów, bo w przeciwnym razie nie będziemy prawidłowo funkcjonować. Nie interesuje mnie to, że nazwiesz mnie naiwniakiem. Chcę zapewnić dzieciom przyszłość. Nie potrzebujemy wojen.

– Jesteś naiwny! – krzyknął. – Masz naprawdę bardzo idiotyczne pobudki! Czy ty naprawdę myślisz, że to będzie koniec diabłów!? Kradniemy ludzkie dusze, wabimy do piekła ludzi, a istniejemy po to, by pozbyć się Boga i aniołów! Nie ma żadnej potrzeby na dalsze negocjacje! Bo to oni są stworzeniami, które wszystko niszczą! Masz moc zniszczenia, dlaczego nie użyjesz jej przeciwko aniołom i upadłym!? Tak jak myślałem, nie masz ŻADNEGO prawa, aby nazywać siebie Maou! Ja, Creuserey Asmodeusz, jestem prawdziwym Maou i zakończę tutaj twój marny żywot!

Sirzechs wtedy przemówił do Ophisa:

– Ophisie, czy negocjacje z tobą również są niemożliwe?

– Pod warunkiem, że skonsumujesz mojego węża i złożysz mi przysięgę – odpowiedziała dziewczynka. – Przekaż władanie nad szczeliną wymiarową dookoła Zaświatów mnie. Przyjmę ją.

Posłuszeństwo Zaświatów oraz fizycznie wyjście z nich.

Nie było mowy, żeby Maou, na barkach którego spoczywały całe Zaświaty, z łatwością zgodzi się na takie coś. Sirzechs spojrzał w górę i zamknął oczy. Po chwili otworzył je… były wypełnione zimnem, od którego dostawałem ciarek. Creuserey, gdy znalazł się dostatecznie daleko, przy pomocy obu dłoni stworzył blok demonicznej energii.

– Tak! Właśnie tak! To rozumiem, Sirzechs!

Creuserey przez cały czas chciał właśnie tego… Sirzechs, od samego początku nie było mowy, żeby twoje słowa coś zdziałały. Jednak mimo to ty chciałeś z nim rozmawiać. Twoje myśli. I, rzecz jasna, myśli Zaświatów.

Sirzechs wyciągnął przed siebie prawą rękę. Zbierały się w niej demoniczne moce. Zaczął wydzielać dziwną aurę. Moc zniszczenia.

Sirzechs przemówił zdecydowanym głosem:

– Creuserey. Jako Maou będę eliminował każdego, kto stanie się zagrożeniem dla Zaświatów.

– Ty draniu! Nie pozwalaj sobie tytułować się Maou!

Creuserey wystrzelił ogromny blok energii. Sirzechs nawet nie drgnął, tylko skumulowaną wcześniej moc podzielił na kilka małych kul, po czym strzelił nimi.

BĘC! GUUUUN!

Gdy pocisk Creusereya napotkał na atak Sirzechsa, został on zmieciony. Kule Sirzechsa leciały dalej, niszcząc kolejne porcje energii Creusereya. Te, którym udało się przedostać, Sirzechs zwinnie unikał lub chronił się przed nimi zaklęciem ochronnym. Jedna z kul Sirzechsa wleciała prosto do jamy ustnej jego oponenta.

DON!

Creuserey natychmiastowo napuchł. Gdy wszystko się uspokoiło, dało się wyczuć drastyczny spadek jego mocy! Czyżby Sirzechs pozbył się węża, którego połknął?

Wtedy to też Sirzechs przemówił:

– Runa Wymarcia. Usunąłem z twojego żołądka węża Ophisa. Przez to nie będziesz mógł już walczyć tą niesamowitą mocą.

Jego pewność siebie z wcześniej zniknęła i czekał z widocznym strachem. Atak Sirzechsa. Widziałem go po raz pierwszy na oczy.

Jednym z powodów, dla którego Sirzechs został wybrany na Maou, była bezkonkurencyjność mocy zniszczenia. Eliminowała ona wszystko, czego tylko dotknęła. Nie pozostawiała po zniszczonym obiekcie żadnego śladu. Totalne zniszczenie. Mimo że pojedynczy atak był bardzo mały, to niósł w sobie ogromną moc. Nie nadużywał jej, nie starał się zwiększyć jej wielkości, a pozostawił ją w swym maleńkim kształcie. Potrafił sterować kilkoma pociskami naraz tak sprawnie, jak swoimi kończynami. Technika ta wymagała zabójczej precyzji i delikatności, a także ogromnego talentu. Sirzechs posiadał te cechy.

– Niech cię! Ty i Vali! Dlaczego ci, którzy noszą imię Lucyfera, są obdarzeni mocami i ścierają się z nami!? – Creuserey, przeklinając wszystko, chciał wyzwolić jeszcze więcej energii.

KUUBAN!

Jednak jedna z kul dotknęła jego brzucha, który w następnej chwili zniknął. Nawet tak mała miała w sobie tyle mocy. W chwili zetknięcia się z czymś niszczyła całe swoje otoczenie.

– D-dlaczego… Dlaczego prawdziwy musiał przegrać przeciwko swojemu uzurpatorowi…

Krwawiąc z ust, zalał się krwawymi łzami. Sirzechs zamknął jego oczy i rozłożył jego ręce na boki.

W następnej chwili całe ciało Creusereya zostało pożarte przez pozostałe kule, które unosiły się tuż nad nim.

Cofnij do rozdziału III Powróć do strony głównej Przejdź do rozdziału IV