Haken no Kouki Altina PL: Tom 3 Rozdział 3

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Rozdział 3: Rocznica założenia cesarstwa[edit]

Część 1[edit]

– Ach, przenieś to tutaj! – powiedziała nagle Altina.

– Wasza wysokość, proszę się nie ruszać, bo potargasz sobie włosy.

– Hmm. Nie sądzisz, że ta fryzura jest prześliczna?

– Tak, tak. Siedź spokojnie przed lustrem, póki nie skończę jej układać.

– Uuu.

Było popołudnie drugiego dnia ich wizyty w stolicy. Niedługo miał się rozpocząć bankiet z okazji rocznicy utworzenia cesarstwa. Na ulicach trwała zabawa w najlepsze, a w pałacu wszyscy się krzątali, kończąc przygotowania do uroczystości. Dla Altiny była to jednak bitwa, ciągła walka z próbującą ułożyć jej włosy Clarissą.

– Clarisso, wciąż myślę, że tamten kolor pasowałby lepiej. – Księżniczka była w rozterce, nie mogąc wybrać pomiędzy zieloną a żółtą ozdobą do włosów.

– Wasza wysokość wygląda pięknie w obu.

– Wiedziałam, że nie warto pytać cię o zdanie.

– Ojej, jaka szkoda.

Altina spytała osobę, która odbijała się w lustrze:

– Regisie, która jest ładniejsza?

– Zamiast zaprzątać sobie tym głowę, powinnyśmy zacząć się martwić, że zostało już tylko dziesięć minut do bankietu.

Rozpoczęcie uroczystości zostało ustalone na godzinę czwartą po południu.

– Rety... Och, Ericu, a ty co myślisz?

Wciągnięty nagle w rozmowę chłopak przyjrzał się dokładnie księżniczce.

– Jak pięknie...

– Chociaż mam wrażenie, że chciałeś się wykpić od odpowiedzi, dziękuję.

– Ach, p-przepraszam. Jest wręcz idealnie...

Słysząc to, Clarissa zażartowała:

– Może przymierzysz sukienkę?

– Eee? Ach, nie... J-Jestem mężczyzną... Naprawdę kochasz się droczyć. Ahaha.

Przez chwilę Eric wyglądał na zazdrosnego.

Musiało mi się przywidzieć...

Rycerz miał bardzo kobiecą twarz, wręcz można było go wziąć za młodą dziewczynę.

Evrard, będący zarówno głową rodu Blanchard, jak i jego dziadkiem, powiedział kiedyś Regisowi, że Eric nie miał braci. Odkąd jego ojciec zginął na wojnie, został zmuszony do ścisłego przestrzegania rodzinnych zasad.

– Moim zdaniem by ci pasowała – powiedział pod nosem Regis. Eric odpowiedział nerwowo:

– N-Naprawdę? Jakie to... kłopotliwe.

– Czemu?

– J-Jeśli Regis naapraawdę chce, żebym to założył, nie...

– Przecież nic takiego nie powiedziałem!

Regis zauważył w lustrze, jakim spojrzeniem obrzuciła go Altina. Z drugiej strony Clarissa nie mogła przestać chichotać.

– To okropne, wasza wysokość. Regis obrał niebezpieczną drogę, z której nie ma już powrotu.

– Tak, ale tylko ktoś z ograniczonym intelektem mieszałby się w preferencje jego podwładnych. Przymknę na to oko i nie będę poruszać tego tematu. Naprawdę!

– Pewnej granicy nie przekroczę!

– Od początku miałeś takie zainteresowania?

– Clarisso, oszczędź mnie.

Dziewczyny jeszcze przez jakiś czas się z nim droczyły.

– Ach, już prawie pora. Spóźnimy się, jeśli zaraz nie wyjdziemy.

– Właśnie skończyłam – powiedziała pokojówka, unosząc ręce.

Altina wstała niepewnie, ponieważ nie przywykła do takich strojów.

Ciemna suknia idealnie pasowała do jej czerwonych włosów, a wczepiona w nie fałdzista ozdoba wyglądała na nich jak kwiat w rozkwicie.

Regis zaniemówił, widząc śnieżnobiałą skórę odsłoniętą na szyi, ramionach oraz klatce piersiowej.

– ...

– Coś nie tak? Wyglądam dziwnie?

– Hmm? Ach, nie, bardzo pięknie...

– Łaaaa...

– Och, już czas.

– Eeeech, powiedz to jeszcze raz. Tylko raz wystarczy.

– ...Już czas.

– Nie to!

Wiem, o co jej chodzi, ale zbyt mnie to krępuje.

Dzisiejszy bankiet został zorganizowany przez departament ceremonii. Miały na niego wstęp jedynie osoby zaproszone, czyli głównie szlachta. Regis przybył do pałacu jako pomoc dla Altiny, tak więc oczywiście nie było go na liście, zatem musiał wraz z Clarissą spędzić ten czas w poczekalni.

Za bezpieczeństwo gości odpowiadały cesarskie straże, w skład których zaliczał się także Eric.

Altina po skończeniu nakładania makijażu spojrzała na Regisa.

– Nie będzie lepiej, jeśli wygładzisz sobie włosy?

– Nie ma takiej potrzeby, w końcu nie zostałem zaproszony.

– Rozumiem, ale taka okazja to rzadkość, więc trochę żelu nie zaszkodzi.

– Nawet jeśli, to i tak spędzę ten czas w poczekalni.

– Hmm? Nie będziesz mi towarzyszyć?

– Gdybym z tobą poszedł, wyróżniałbym się jak góra na równinie. Wstęp mają jedynie osoby zaproszone.

– Przecież do nich należysz.

– ...Co takiego?

Altina powiedziała z miną, jakby było to coś naturalnego:

– Chociaż departament nie wpuszcza bez zaproszenia, jego posiadacze mogą wziąć ze sobą towarzysza. Wszyscy poza osobami mającymi niższy status zabierają krewnych albo przyjaciół.

Teraz sobie przypominam, że czytałem powieść, w której bohaterowie zabierali przyjaciół na bal w pałacu. Nigdy bym nawet nie pomyślał, że sam zostanę kiedyś jednych z nich.

– Muszę tam iść? Przecież będzie tam sama szlachta.

– Oczywiście.

– Mimo tak natychmiastowej odpowiedzi ja...

– Nie możesz?

– Nie byłem na to przygotowany. Poza tym nie mam odpowiedniego stroju.

– To akurat żaden problem – wtrąciła się Clarissa, otwierając walizkę. – Przewidziałam to i zabrałam ze sobą pański odświętny mundur.

– Kiedy?!

– Czyli wszystko jest? Brawo, Clarisso. Regisie, idź się szybko przebrać.

– Ale bankiet już przecież trwa.

Podczas ich rozmowy rozbrzmiały fanfary oznajmujące rozpoczęcie uroczystości. Altina jednak ni krzty się tym nie przejęła.

– Drobne spóźnienie to nic złego. Poza tym arystokracja zwykła pojawiać się później.

– Aha...

Regis, nie mając już żadnego wyboru, założył swój odświętny mundur.

Odkąd został przeniesiony do przygranicznego regimentu Beilschmidt, nie miał go na sobie. Dotychczas bez względu na obchodzoną uroczystość, niech to będzie przyjęcie powitalne czy obchody Nowego Roku, odbywało się to w luźnej atmosferze. Wcześniej markiz Théneze, podobnie jak inni szlachcie w stolicy, często zapraszał przyjaciół i urządzał uroczyste bankiety. Był znany nie tylko z magistranckiego zachowania, ale także utrzymywania dobrych relacji z resztą szlachty. Pojawiali się na nich zarówno szlachcie, którzy zbankrutowali, rozpuszczając swoje majątki rodzinne, ci na tyle rozważni, którzy zaprzestali szastania pieniędzmi, żeby uniknąć wytykania palcami, a jeszcze inni byli znani z podwyższania podatków i nękania prostych ludzi.

– Dlatego nie lubię takich uroczystości...

– Cóż, nie będę cię zmuszać, skoro nie chcesz – odpowiedziała księżniczka, kiedy zbliżali się już do sali, w której odbywał się bankiet.

Altina spojrzała na idącego obok niej Regisa.

Chłopak miał na sobie zielony mundur z białą szarfą, złotą ozdobą na piersi oraz czerwonym płótnem przewiązanym wokół pasa. Chociaż ten wyglądający niezwykle stylowo strój formalnie był mundurem, gdyby wziąć go na pole bitwy, bez wątpienia ściągałby na siebie spojrzenia przeciwników.

Altina szturchnęła Regisa łokciem.

– Dobrze ci w tym.

– Nie mam zbyt szerokich ramion i nie jestem za wysoki, więc szczerze wątpię, czy jest tak dobrze, jak mówisz. Może z jakimiś medalami na piersi byłoby lepiej.

– Chcesz medal? To czemu nie złożysz o niego wniosku? Jeśli to zrobisz, na pewno go dostaniesz.

– Cóż, medale są ciężkie, więc pewnie rozbolałoby mnie ramię. Może lepiej nie.

– Haha, co za unikatowy sposób odmowy przyjęcia medalu. Ach, skoro nie lubisz nosić munduru, to może na jutrzejsze przyjęcie założysz tamtą sukienkę? Co powiesz? Może nawet ci się to spodobać.

Kiedy Altina podskakiwała w koło, falbanki jej sukienki poruszały się razem z nią.

Jakie słodkie – pomyślał Regis. Nigdy nawet nie pomyślał o założeniu sukienki i ta myśl napawała go wielką ulgą.

– Dzięki, ale nie... Co prawda, nie przepadam za takimi bankietami, ale to dobra okazja, żeby zobaczyć, co knuje Latreille. Zbieranie informacji jest bardzo ważne.

– Nie ma nic ważniejszego.

– Jednak... boję się popełnić jakieś faux pas, przez co jestem kłębkiem nerwów.

– Twoje książki nie wspominały nic o etykiecie podczas takich przyjęć?

– Owszem, czytałem takie powieści, ale nie radzę sobie dla przykładu z tańcem.

– Aaaach, w takim razie będzie dobrze. Ja też nie jestem w nim za dobra.

– Mimo tak wspaniałej koordynacji ruchów? Dziwne.

– No bo instruktor tańca bez przerwy się na mnie wściekał. Ciągle powtarzał: Masz zbyt ostre ruchy, bo uczysz się szermierki. Taniec wymaga współpracy z partnerem, synchronizacji nawet waszych oddechów. Czemu mężczyźni, z którymi tańczysz, tak motają się na boki? Nie są przecież twoim mieczem, prawda?

– Rozumiem... To pewnie przez różnicę w sile. W takim razie może ktoś z rodziny by cię poduczył? Ktoś, kto jest w tym dobry?

– Latreille jest jeszcze ostrzejszy od mojego instruktora, więc stanowczo odpada! August rzadko kiedy pojawia się na takich przyjęciach, a Bastian ma stanowczy zakaz pokazywania się na nich.

– Co takiego zrobił?

– Cóóóż... wiele się wydarzyło.

Współczuję cesarzowi, jego dzieci sprawiają same kłopoty.

Kiedy zbliżali się do sali, w której urządzono bankiet, dochodząca z niej muzyka nabierała na sile.


Część 2:[edit]

Przed wszystkimi wejściami do sali stali lokaje w podeszłym wieku, sprawdzający zaproszenia. Już na pierwszy rzut oka dało się poznać, że nie było to miejsce dla prostych mieszczan, co przyprawiło Regisa o szybsze bicie serca.

Zauważając Altinę, wszyscy lokaje złożyli pokłon, a następnie obwieścili jej przybycie:

– Jej wysokość czwarta księżniczka Belgarii, Marie Quatre Aljeantina de Belgaria!

Nagle w sali zapadła kompletna cisza, nawet przestała grać muzyka, a oczy wszystkich zwróciły się w stronę przybyłych.

Jeszcze przed rokiem była jedynie księżniczką zrodzoną z prostej kobiety, obiektem zarówno zazdrości, jak i licznych kpin. Teraz została doświadczonym żołnierzem, który ma na swoim koncie wielkie zwycięstwo.

Altina bez cienia zawahania weszła do sali. Regis oczywiście za nią podążył.

– Aach...

– Czemu tak się rozglądasz? Coś nie tak? Jeżeli chce ci się pić, napoje podadzą później.

– Mam wrażenie, że przebywam w innym świecie, gdzie jest sama szlachta, zupełnie jak podczas jednej ze sztuk teatralnych.

– Tylko o to ci chodzi? Co w tym takiego ciekawego?

– Jak w ogóle możesz tak mówić?

Co prawda, jeszcze nie wszyscy zaproszeni się pokazali, jednak wewnątrz przebywało już przynajmniej stu szlachciców.

Wielką salę powitalną, mieszczącą się w południowym skrzydle pałacu, blisko jego centrum, wykorzystywano do urządzania przyjęć. Jej sufit znajdował się o wiele wyżej niż w reszcie pomieszczeń, a przez zwisające z niego liczne żyrandole wyglądał jak rozgwieżdżone nocne niebo. Ściany zdobiły kwieciste wzory, podłogi natomiast miękkie dywany. Na końcu sali znajdowało się podium, zupełnie jak w teatrze, natomiast w jej centrum parkiet taneczny. Przy ścianach ulokowano stoły wypełnione wykwintnymi potrawami oraz kwiatami, których woń sprawiała, że goście czuli się, jakby przebywali pośrodku ogrodu. Obok ustawiono sześciu służących odpowiedzialnych za nalewanie wina uczestnikom bankietu. W tylnej części sali znajdowało się miejsce do odpoczynku, wypełnione licznymi sofami, oraz wytyczony w rogu kącik dla orkiestry, która aktualnie grała wesołą melodię.

Altina rozejrzała się po pomieszczeniu.

– Jest Latreille, ale brakuje Auguste’a. Ach... ona też tu jest.

Pośrodku tłumu stała dziewczyna w błyszczącej sukni. Była to Johaprecia Octovia Fon Estaburg, szósta cesarzowa, obecnie nosząca nazwisko Belgaria. Ta do niedawna księżniczka Estaburga miała głębokie powiązania polityczne ze szlachtą pochodzącą ze wschodniej części Belgarii. Tamte ziemie, podobnie jak południowe tereny Belgarii, należały do cesarstwa od jakichś stu lat. Wcześniej ich władcy po prostu je oddali, zanim jeszcze wybuchły jakiekolwiek walki, zdobywając w zamian tytuły szlacheckie. Oczywiście nie wszyscy tak postąpili, jednak sprzeciwiające się osoby zostały skazane na śmierć albo wygnanie. Co prawda, nie było żadnej ustalonej granicy pomiędzy ziemiami „nowymi” a pozostałymi, jednak szlachcie z tych terenów zostali określeni mianem “Nowej Szlachty” i stali się obiektem kpin oraz dyskryminacji przez rodaków i resztę szlachty.

Johaprecia pokazała zebranym wokół niej osobom wielki klejnot, wiszący jej u piersi.

– Ohoho, jego wysokość dał mi go na urodziny, chociaż planuje podarować mi jeszcze większy.

– Ooooch, jaki nasz pan jest wspaniałomyślny.

– Chociaż mam już dosyć naszyjników. Następnym razem poproszę o coś innego.

– To może wasza wysokość woli kolczyki?

– Oj, w żadnym razie. Następny klejnot będzie większy od tego, więc rozciągną mi się od niego uszy. Ohohoho.

Otaczający ją szlachcice zawtórowali jej śmiechem.

Widać plotki mówiły prawdę i naprawdę jest rozpuszczona jak dziadowski bicz.

Jeżeli ktoś by się przyjrzał zebranym, od razu dostrzegłby, że są podzieleni na frakcje.

Frakcji Auguste’a przewodziła druga cesarzowa Catherine, jej rodzina, ród diuka[1] Trouina oraz osoby ich wspierające. Była to najstarsza rodzina szlachecka w cesarstwie. Posiadała ziemie w zachodniej części państwa, brakowało im jednak zarówno finansowego, jak i wojskowego wsparcia.

Drugą stanowiła frakcja Latreille z królową oraz jej rodziną przewodzącym szlachcie z centrum kraju. Ci posiadali ziemie w stolicy oraz mieli duży udział w armii.

Ostatnią była frakcja Altiny, niemająca powiązań z żadną z pozostałych grup.

Pewien dżentelmen w średnim wieku ukłonił się przed księżniczką.

Według panujących zasad szlachcic nie mógł pierwszy rozpocząć konwersacji z członkiem rodziny cesarskiej, tak więc jeżeli Altina nie odpowiedziałaby na zaczepkę, w ogóle nie doszłoby do rozmowy. W tym przypadku księżniczka nie miała żadnego powodu, by zignorować potencjalnego rozmówcę.

– Eee... witam?

– To byłoby raczej niemiłe, wasza wysokość. Czyż nie spotykasz go po raz pierwszy?

– Ach, miło mi pana poznać.

Mężczyzna okazał się hrabią posiadającym ziemie przy południowo-zachodnich granicach, który zasłynął ze swojej odwagi. Najwyraźniej chciał coś skonsultować z księżniczką. Altina zwykle ignorowała zaproszenia na bankiety. Miała zwyczaj prostego witania się ze wszystkimi, tak więc ta scena przyprawiła Regisa o szybsze bicie serca.

Stojący w pobliżu szlachcice o poglądach podobnych do tych, jakie reprezentował ten dżentelmen, zaczęli gromadzić się wokół księżniczki. Niektórzy z nich należeli do Nowej Szlachty, inni najwyraźniej mieli jakieś informacje dotyczące innych frakcji, jednak łączyło ich to, że sami pozostawiali neutralni.

To powinno wystarczyć, by stworzyć trzecią frakcję. – Widząc tylu neutralnych szlachciców na bankiecie, Regis zrozumiał, czemu Latreille chciał przeciągnąć Altinę na swoją stronę.

Mimo to głównym tematem rozmowy pozostawały głównie powitania i puste pochlebstwa, nie padły żadne istotne informacje.

Regis wyszeptał do Altiny:

– Postaraj się ich zapamiętać. Idę się rozejrzeć.

– He? Regisie...

– Tak?

– Ach, nic. To nic takiego. Dziękuję, że tak ciężko pracujesz.

– Również dziękuję.

Przeczuwając, w jakiej sytuacji się znajduje, Altina zdecydowała się zrezygnować z jej zwyczajowego przyjacielskiego nastawienia.

Regis, trzymając w ręku kieliszek wina, ruszył w stronę centrum sali, skąd można było dostrzec, kto z kim rozmawia, oraz zebrać informacje. Nie wiedząc jednak, komu warto się przyjrzeć, najpierw skierował swoje kroki ku liście gości pod pretekstem sprawdzenia, czy nie zjawił się jakiś z jego przyjaciół. Tylko w ten sposób osoba z zewnątrz mogła uzyskać informację, że mimo iż członkowie rodu diuka Trouin, łącznie z drugą cesarzową Catherine, zapowiedzieli swoje przybycie, jak do tej pory się nie pojawili. Było także sporo innych nieobecnych, którzy nie poinformowali departamentu, czy planują zjawić się na bankiecie... W dodatku były to głównie grube ryby..

– Ach!

Przy wpisie Altiny widniało "Regis Auric, mieszczanin, oficer administracyjny piątego stopnia". Regis na ten widok poczuł się nieswojo, po raz kolejny odnosząc wrażenie, że kompletnie nie pasuje do tego miejsca.

Po przejrzeniu listy oddał ją lokajowi, a następnie ruszył zbierać informacje.

– Ach, monsieur Regis!

Słysząc ten znajomy sposób zwracania się do niego, zawołany momentalnie skojarzył, że woła go osoba, z którą rozmawiał w karocy.

– Dobry wieczór, monsieur Germain.

– Witam na bankiecie, monsieur Regis. Jak by na to nie spojrzeć, jest pan bohaterem wieczoru.

– Sukces zawdzięczamy staraniom jej wysokości, ja jedynie mam to szczęście pod nią służyć. Jestem tu dziś jako jej towarzysz.

– Doprawdy? Przed chwilą spotkałem pewne damy pragnące pana poznać.

Regis zerknął w stronę, którą wskazał mu Germain. Stały tam trzy zakłopotane dziewczyny z uśmiechami na twarzach. W lewych dłoniach trzymały wachlarze, którymi każda zakryła sobie dolną część twarzy, a potem dotknęła go drugą ręką. Był to popularny wśród szlachcianek tak zwany "język wachlarza", pozwalający im przekazywać informacje bez użycia choćby słowa. Trzymanie tego przedmiotu lewą dłonią przy twarzy oznaczało "chcę się do ciebie zbliżyć", a dotkniecie go "chcę z tobą porozmawiać".

Regis odwrócił wzrok i odchrząknął.

Czy naprawdę one to zorganizowały? – Chłopak szczerze wierzył, że żadna kobieta nie zainteresuje się kimś takim jak on. – Po sposobie, w jaki Latreille wciągnął w to wszystko Altinę, nie mam najmniejszych wątpliwości. Wysłał je, żeby mnie uwiodły i rozproszyły moją uwagę. Czyli to zaproszenie jest jedynie sztuczką, by mnie zwieść. Nieważne, czego będziesz próbować, próżny twój trud.

– Naprawdę bardzo przepraszam, jednak damy mnie nie interesują.

– Ohoho... Rozumiem, rozumiem. – Germain dwuznacznie zamrugał.

– N-N-N-Nie to miałem na myśli. Proszę tego źle nie zrozumieć.

Regisowi przeszły ciarki po plecach, jednak czego innego mógł oczekiwać od najbliższego współpracownika Latreille?

– Cóż, chciałem jedynie pomóc ci nawiązać relacje z gośćmi.

– Jestem zaszczycony...

– Jego wysokość Latreille powiedział, że bardzo martwi się o ostatnią noc.

– ...?

Regisa zaskoczyły te słowa. W końcu by wygrać walkę o tron, Latreille oświadczył się Altinie, która w odpowiedzi użyła wobec niego siły. Powinien być raczej zadowolony z przebiegu tamtych wydarzeń.

– Z zewnątrz sprawia wrażenie silnego, jednak tak naprawdę jest wrażliwy emocjonalnie. Po powrocie ze spotkania miał wyjątkowo ponury humor i zaczął zastanawiać się, czy nie przesadził.

– Doprawdy?

– Mimo to jest jeszcze za wcześnie, by ponownie ze sobą rozmawiali.

– Racja. Być może za jakiś czas.

– Moim zdaniem powinni zabrać cię na ich kolejne spotkanie. Co myślisz?

– Ja? Razem z księciem i księżniczką?

W tym momencie Regis wyobraził sobie “Arme Victoire Volonte” i “Grand Tonnerre Quatre” świszczące w powietrzu i ścierające się ze sobą, przez co aż włosy stanęły mu dęba.

– Jeżeli to możliwe, dziś...

Germain nie mógł dokończyć zdania, gdyż w sali rozległo się głośne:

– Dobry wieczór wszystkim!

Germain z grymasem niezadowolenia na twarzy spojrzał na scenę pokrytą czerwonym dywanem, skąd dobiegł głos, który przerwał mu w pół zdania. Zastał tam ubranego elegancko, starszego mężczyznę oraz kilka innych, otaczających go osób. Strzelił językiem, po czym powiedział:

– Nowy szlachcic...

– Kto to taki?

– To diuk Tiraso Laverde, posiadający sporą plantację na południowych ziemiach. Jeden z tych tchórzy, którzy poddali się cesarstwu, zanim w ogóle najechaliśmy ich ziemie.

– Rozumiem...

Stawienie oporu cesarstwu, nie posiadając żadnej siły wojskowej, nie miało najmniejszego sensu. Jedynym wyjściem, aby zapobiec zbrojnemu najechaniu ich ziem, były negocjacje oraz poddanie się. Tak przynajmniej uważał Regis.

Po głośnym powitaniu elegancki mężczyzna, Tiraso Laverde, obrzucił spojrzeniem całą salę, zatrzymując wzrok na młodej kobiecie o kruczoczarnym stroju, włosach oraz z welonem na głowie. Zasłonka całkowicie przysłaniała jej twarz i pogłębiała bijące od niej wrażenie nieprzystępności. Dopiero po tym, jak skinęła głową i zniknęła w tłumie, mężczyzna zaczął odczytywać tekst z kartki.

– My, szlachetnie urodzeni, obdarzeni ziemiami w południowej części państwa, przez większość zwani Nową Szlachtą – oczy wszystkich zebranych zdawały się pytać, co takiego chce powiedzieć – pragniemy przekazać starej szlachcie, dzielącej ze sobą silne więzy, iż nasza słabość tkwiła w podziałach. Tak więc niniejszym ogłaszam utworzenie Sojuszu Ogrodu Gaillarde, w skład którego wchodzi tak zwana Nowa Szlachta. – Te słowa wywołały sporą wrzawę wśród gości, diuk Tiraso Laverde jednak ich zignorował. – Jak do tej pory my, Sojusz Ogrodu Gaillarde, nie wsparliśmy nikogo w walce o sukcesję. – Oznaczało to, że obecnie należeli do neutralnej frakcji i byli wpływową siłą. Jednak ostatnie wypowiedziane zdanie wskazywało na to, iż za chwilę wskażą kandydata, który otrzyma ich poparcie. Oczywiście mogło tu chodzić także o Altinę, tak więc Regisowi nagle skoczyło ciśnienie. Oddech Tiraso Laverde przyspieszył, co zaburzyło także płynność odczytywania tekstu. – Eee... My, Sojusz Ogrodu Gaillarde... Z niecierpliwością oczekujemy dnia, w którym książę Auguste przejmie koronę. Będziemy... go w pełni wspierać... Nawet jeżeli jego wysokość walczy z chorobą... jednocześnie wierząc, iż wkrótce z niej wyjdzie... Ostatnio, mimo swego stanu zdrowia, wrócił... do wykonywania swoich obowiązków... A jego czyny mogą być zrównane z osiągnięciami... poprzednich pokoleń koronowanych książąt. Ahem... Ahem... Wierzymy w jego wysokość księcia Auguste’a.

– Dziękuję za zaufanie. – Na scenę wszedł Auguste i obiema dłońmi uścisnął rękę diuka. Całe to przedstawienie było do bólu wręcz przewidywalne. – Pragnę złożyć wyrazy wdzięczności Sojuszowi Ogrodu Gaillarde za poparcie . Bez wątpienia zasiądę na tronie, tak więc proszę o wasze dalsze wsparcie .

Haken no Kouki Altina - Volume 03 - 004.jpg

Osoby na scenie zaczęły bić brawo. Część gości, najwyraźniej wspierająca Auguste’a, poszła w ich ślady, a sądząc po głośności braw, musiało być ich dosyć sporo.

Streszczając całe to przedstawienie: Sojusz Ogrodu Gaillarde był grupą z południowej części cesarstwa, wspierającą Auguste’a. Różnili się od popierającej go już wcześniej starej szlachty oraz wielkich rodów ze stolicy stojących za Latreille tym, że wcześniej byli neutralni. Zebrali się razem, utworzyli sojusz, a potem dołączyli do frakcji pierwszego księcia.

Do uszu Regisa doszły pogłoski mówiące, że Auguste wrócił do wypełniania swoich obowiązków mimo choroby. Nikt nie powątpiewał tym plotkom, tak więc strateg domyślił się, iż były prawdziwe. Co prawda, zwiększała się także liczba osób popierających Altinę, jednak na usta cisnęły się pytania – jak to nagłe utworzenie sojuszu wpłynie na politykę oraz czy przypadkiem osoby wspierające Auguste’a od początku nie były wmieszane pośród zachowujących neutralność.

Goście bankietu także się nad tym głowili. Cała sala po chwili wypełniła się szeptami. Część z obserwatorów miała wyjątkowo ponure miny, co nie dziwiło, gdyż dla frakcji Latreille wsparcie dotychczasowych neutralnych udzielone ich politycznemu wrogowi było ogromnym ciosem. Germain jednak z jakiegoś powodu zachowywał spokój.

– To strasznie kłopotliwe, nieprawdaż, monsieur Regis? Żeby odegrać takie przedstawienie... Ci ludzie najwyraźniej wciąż nie rozumieją kultury cesarstwa.

– Eee... A, tak.

– Coś się stało, monsieur Regis? Nie wyglądasz najlepiej.

– Nie przywykłem do takich wydarzeń, tak więc trochę mnie to zmęczyło. Naprawdę przepraszam.

Biorąc pod uwagę obecną sytuację, cesarz bez wątpienia przekaże tron Auguste’owi. Czyżby Germain, najbliższy współpracownik Latreille, nie dostrzegał, jaka to dla niego niebezpieczna sytuacja? Zresztą nie tylko on; sam drugi książę śmiał się podczas pogawędki, zupełnie jakby nic ważnego nie miało miejsca.

Czyżby to blef? Czy może mają na to jakiegoś asa w rękawie? Kompletnie nie mogę zrozumieć, co takiego chodzi im po głowach...

Germain cicho podszedł do Regisa.

– Naprawdę mi przykro, że przerwano nam rozmowę, monsieur Regisie.

– Hmm?

– Jego wysokość pragnie porozmawiać z tobą na osobności. Mógłbyś przyjść do jego komnaty po dziesiątej?

– Naprawdę mogę tam wejść?

– Ależ oczywiście. Uprzedzę straże.

Ta sytuacja już zakrawa na zaszachowanie przez przeciwnika. Skoro oni wykonali posunięcie, muszę przemyśleć moją odpowiedź, zwłaszcza że nie mogę sobie pozwolić na poświęcenie jakiegokolwiek pionka. A nawet jeżeli teraz jakoś tego uniknę, i tak sytuacja powtórzy się w kolejnym posunięciu.

– Rozumiem. Przyjdę.

Germain zareagował tak, jakby właśnie takiej odpowiedzi oczekiwał.

– Wspaniale, w takim razie pójdę mu to przekazać – odparł, ukłonił się i natychmiast oddalił.

Regisowi nagle zaschło w gardle i nawet nie zauważył, kiedy opróżnił trzymany w ręku kieliszek. Ba, mimo że było to wysokiej klasy wino, w ogóle nie poczuł jego smaku. Kiedy udał się po kolejny kieliszek...

– Poproszę białe wino.

– Jak pan sobie życzy.

Regis spróbował łyk zielonkawego płynu. Trunek był bardzo orzeźwiający. Miał wspaniały smak, w którym dało się wyczuć nutkę owoców.

– Wyborne. Po raz pierwszy piję tak wspaniałe wino.

– Hehe. Dziękuję za komplement.

– Proszę?

– Ten napój pochodzi z mojej winnicy. Wszystkie są dla mnie jak dzieci – odparła młoda kobieta, na oko dwadzieścia lat, w czarnej sukni, mająca czarne włosy do ramion oraz wpatrzone w Regisa, zakryte welonem obsydianowe oczy.

Haken no Kouki Altina - Volume 03 - 143.jpg

– Witam. To wino jest naprawdę dobre.

– Ja też poproszę białe.

Kamerdyner wziął kieliszek od kobiety i napełnił go białym winem.

Właścicielka winnicy zaintrygowała Regisa, tak więc postanowił poczekać, aż ta skończy kosztować trunek.

Jeżeli się nie mylę, to na nią patrzył diuk Tiraso Laverde tuż przed ogłoszeniem utworzenia Sojuszu Ogrodu Gaillarde... albo raczej prosił ją o pozwolenie, by to uczynić.

– Rzeczywiście dobre.

– Miło mi poznać. Nazywam się Regis Auric, oficer administracyjny piątego stopnia.

– Słuchy o panu dotarły do mnie przed pańskim przyjazdem do stolicy. Jest pan strategiem na północnym froncie, który niedawno odniósł wielkie zwycięstwo.

– Nie należało ono do mnie. Ten czyn był zasługą jej wysokości księżniczki Aljeantiny.

– Skromność to cnota, jakiej dumni, zadufani w sobie kupcy posiąść nie mogą.

– D-Doprawdy?

– Jestem Eleanor Ailred Winn de Tiraso Laverde.

– Pochodzi pani z domu Tiraso Laverde? Tamten dżentelmen z wcześniej...

– Jest moim dziadkiem. Zwykle wspólnie prowadzimy interesy. Mamy takie samo nazwisko, tak więc może pan mi mówić po imieniu albo nazywać mnie Lisicą Południa. Taki przydomek nadano mi z powodu dobrze prosperującego biznesu.

– Ach, rozumiem... Wolę zwracać się do mademoiselle po imieniu, a skoro tak, proszę mówić mi Regis.

– Zatem dobrze, miło mi poznać.

Eleanor uniosła kieliszek na znak powitania, a następnie upiła z niego łyk wina.

Regis postąpił w ten sam sposób.

– To mi przypomniało, że nigdy nie słyszałam o rodzie Auric. Mogę poznać pański tytuł?

– Hmm? Aaaa, jestem zwykłym mieszczaninem.

Eleanor zmrużyła oczy.

– Czyli... jest pan rycerzem?

– Nie, nie, zwykłym mieszczaninem. Towarzyszę jej wysokości Aljeantinie, inaczej mój status nie pozwalałby mi się tu znaleźć.

– Najzwyklejszy mieszczanin? Ale słyszałam, że jest pan wybitnym strategiem...

– Owszem, jednak to stanowisko nie jest powiązane z żadnym tytułem.

Zwykle tak poważne pozycje były zarezerwowane dla szlachty i najczęściej pełnienie obowiązków stratega powierzano właśnie wyżej urodzonym, chociaż nie stanowiło to reguły. Dlatego właśnie Eleanor zaczęła patrzeć na Regisa jak na jakieś wyjątkowo rzadkie zwierzątko.

– Stanowisko stratega nie jest zarezerwowane dla wyjątkowo wybitnych osób?

– Cóż, nie uważam się za takiego człowieka. Konna jazda oraz szermierka nie są moją mocną stroną. Dostałem to stanowisko tylko dlatego, że dobrze posługuję się głową i sporo wiem.

– Innymi słowy, Regisie, otrzymałeś je, ponieważ jesteś całkiem bystry?

Eleanor tak po prostu nazwała go po imieniu.

Najwyraźniej nie będzie używać zwrotów grzecznościowych wobec kogoś młodszego od siebie. Cóż, to było do przewidzenia.

– Przynajmniej za głupiego się nie uważam.

– Zadziwiające. I pomyśleć, że istnieją tak inteligentni mieszczanie...

– To nic niezwykłego. Istnieją przecież oficerowie administracyjni, nauczyciele oraz lekarze, a te zawody są pełne zwykłych mieszczan.

– Aaach, tak, ale to pan okazał się na tyle kompetentny, by zostać strategiem, sam zaplanował kampanię wojenną i całkowicie przyćmił intelektem wrogiego generała?

– Tak myślę... Co prawda, to wszystko fakty, jednak ujęłaś to w taki sposób...

– Coś nie tak?

– To wszystko zasługa odwagi żołnierzy. Nigdy, nawet przez chwilę nie miałem się za lepszego od wrogiego generała.

Co prawda, zdobyto Fort Volks, jednak gdyby obliczenia zawierały błąd, kopanie zajęłoby więcej czasu niż w założeniach albo wróg odparł natarcie, obrana strategia by zawiodła. W dodatku zwycięstwo udało się odnieść jedynie dzięki temu, że Altina pokonała wrogiego generała.

Spojrzenie Eleanor się zmieniło; teraz wyglądało jak u kupca oceniającego wartość towaru.

– Interesujący z ciebie mężczyzna.

– D-Doprawdy?

– Ile masz lat?

– Osiemnaście... Niedługo dziewiętnaście.

– Armia nie daje dużych perspektyw dla mieszczan. Może zmienisz zawód na bardziej pasujący? Może zainteresowałbyś się biznesem?

– He?

– Ile ci płacą?

– Cóż, pensja oficera administracyjnego piątego stopnia nie jest zbyt wysoka.

– Gdybyś zechciał pracować dla mnie, dałabym ci trzy, nie, pięć razy więcej. Cztery tysiące denarów za miesiąc.

Pięć razy? Ciekawe, ile książek mógłbym za to kupić...

Regis pokręcił głową.

– N-Najmocniej przepraszam, nie interesują mnie pieniądze.

– W takim razie... Mam już, co prawda, trzech mężów, ale może zechciałbyś zostać czwartym? O, czy może wolałbyś najmłodszą z moich trzech sióstr? Chociaż ma dopiero osiem lat...

– Nie potrzebuję teraz partnerki. Ach, mężczyźni też mnie nie interesują.

– Żadnych pragnień, zupełnie jak kupiec.

– Dziękuję...

Dałem się wciągnąć w jej tempo rozmowy. Najwyraźniej wciąż nie przywykłem do konwersacji ze starszymi kobietami – pomyślał Regis, powstrzymując westchnienie. Muszę wziąć się w garść. Wciąż nie zdobyłem żadnej informacji, która mogłaby pomóc Altinie. Trzeba coś z niej wyciągnąć.

– Utworzenie Sojuszu Ogrodu Gaillarde i postawienie na szali waszej reputacji i życia, by sprzeciwić się szlachcicom z centrum, było odważne. Mimo że zachodnia szlachta ma trochę siły wojskowej, a południowa wsparcie finansowe, wynik zbrojnego konfliktu byłby przesądzony. Oczywiście gdyby do niego doszło.

– Nie jestem na tyle bystra, by rozmawiać o polityce.

– Twój dziadek ma najwyraźniej inne zdanie.

Regis zmienił temat, przejmując kontrolę nad rozmową.

Na twarz Eleanor zawitał chytry uśmieszek.

– Ojej, byłam z dala od sceny, a mimo to mnie przyłapano? Dziadek łatwo unosi się dumą i brak mu odwagi do wielkich czynów. Jemu, jako filantropowi, starcza reputacja, jaką już posiada.

– Czyli tak jak podejrzewałem, to mademoiselle Eleanor zebrała południową szlachtę?

– Szlachta z centrum nie dała nam innego wyboru. Ciągle stawiano nam niekorzystne warunki i używano małżeństw politycznych, by zyskać w ten sposób zakładników.

Była to powszechnie stosowana metoda. Siły używano tylko w najwyższej konieczności, zwykle jednak wobec słabszego przeciwnika wystarczały opresje dyplomatyczne. Właśnie w ten sposób Belgaria, początkowo mały kraj z zachodu, zdobywała tak wiele ziem, stając się wielkim państwem, i w końcu przed trzystu laty przeniosła swoją stolicę w obecne miejsce. Szlachta także stosowała tę technikę do zyskiwania wpływów, jednak można było ją raczej porównać do węża zjadającego własny ogon. Myśląc jedynie o zyskach, wyrywali państwu coraz więcej władzy z rąk, co ostatecznie może doprowadzić do upadku całego cesarstwa.

– Jeżeli mamy jakąś szansę na wygraną z nimi, to jedynie dzięki księciu Auguste’owi . Tylko z jego pomocą rozwiążemy nasze problemy. Dlatego właśnie utworzenie tego sojuszu było dla nas tak bardzo ważne. Bez wątpienia wygramy. – Eleanor uniosła kieliszek, jakby wznosiła toast. – Jego wysokość już wyzdrowiał i jest w stanie działać w takiej sytuacji, zanim cesarz i szlachta to zrobią.

– O jakiej sytuacji mowa? – Regis uniósł pusty kieliszek.

– Mówię o zajęciu pozycji, która mu się należy. Dla przykładu zastąpienie Latreille na stanowisku feldmarszałka. Być może właśnie w tej chwili prosi o to cesarza.

Gdyby zgłosił tę prośbę już wcześniej, Latreille by na to zareagował, i to w sposób, jaki można uznać za agresywne polityczne działanie albo po prostu próbę dokonania zemsty.

– A w takim przypadku Auguste bez cienia wątpliwości zasiądzie na tronie. Jego zwolennicy już dyskutują o tym, kto obejmie teraz pozycję kanclerza. Ach, oczywiście stanowimy jedynie trzy piąte jego stronników. Poza tym ma po swojej stronie także stare, zachodnie rody.

– Eeech...

Matką Auguste’a była druga cesarzowa, pochodząca z rodu Trouin. Zawsze wspierała syna, nic w tym dziwnego – gdyby zdobył tron, ich rodzina zyskałaby jeszcze więcej bogactwa, siły i rozgłosu.

– Co prawda, nie będzie to łatwe, jednak dzięki naszym atutom damy radę pokonać szlachtę z centrum. Nie przeszkadza nam, że ta zachodnia trochę się na tym dorobi.

Eleanor także i tu się nie pomyliła. Nowa szlachta nic nie zyska na wygranej Auguste’a, dlatego łączono ich wcześniej z trzecią frakcją, zwolennikami Altiny. Jak więc Auguste dał radę przeciągnąć ich na swoją stronę? Regis popadł w głęboką zadumę, w końcu ktoś już wcześniej musiał się nad tym zastanawiać. W końcu przypomniał sobie o książce sprzed paru laty, rozpowszechnianej spod lady , dzięki czemu zdobył nowy punkt odniesienia.

– Samo zakończenie walki pomiędzy centrum i zachodem przez utworzenie sojuszu nie jest niczym trudnym. Musicie mieć jakiś inny cel. Coś, o czym wspomniałaś wcześniej.

– Och? – Eleanor otworzyła szeroko oczy.

Regis kontynuował:

– Na północy znajduje się potężna Federacja Germanii, na zachodzie wielkie morze, oddzielające nas od Wielkiej Brytanni. Z drugiej strony na wschodzie upadający Estaburg. Wreszcie na południu Cesarstwo Hispanii, którego armia składa się głównie z marynarki, tak więc istnieje ogromna szansa, że to właśnie w te strony Cesarstwo poszerzy swoje granice. Gdyby tak się stało, wystarczyłoby spojrzenie na mapę, by pomyśleć „Stolica powinna zostać przeniesiona w odpowiedniejsze miejsce”.

– Fufu. Oddanie cię mojej siostrze byłoby doprawdy wielką stratą.

– Kiedy Auguste przejmie tron, przeniesie stolicę na południe?

Eleanor upiła łyk wina, a potem powąchała kieliszek, by nacieszyć się zapachem trunku.

– Fufu. Przenieść stolicę? W rzeczy samej, południe dzięki temu by rozkwitło. Czy jednak zachodnia szlachta na to pozwoli?

– W normalnych okolicznościach nie... Jednak sprawa będzie wyglądać inaczej, jeśli pomysł wyjdzie od kogoś wyjątkowo wpływowego. Jak dla przykładu od osoby mającej najwspanialszego na świecie syna, matki samego cesarza, jej wysokości Catherine.

Ród Trouin, z którego wywodziła się druga cesarzowa, miał ogromne wpływy na zachodzie, a te jedynie by wzrosły, gdyby Auguste przejął tron. Co więcej, jeśli poparłby ją przy tym Sojusz Ogrodu Gaillarde, przeniesienie stolicy byłoby już pewne.

– Fufu. Interesujący tok myślenia.

– Osobiście nie czuję się najlepiej z pomysłem przenoszenia stolicy w sytuacji, kiedy skarbiec świeci pustkami.

– W takim razie czemu nie pożyczyć trochę od szlachty? Z pewnością będą skłonni wyłożyć nieco pieniędzy ze swoich budżetów... Cóż, zostawmy tę kwestię na czas, kiedy już do tego dojdzie.

Eleanor wyraźnie miała na myśli, że zostaną zmuszeni do udzielenia wsparcia.

– Więc sugerujesz, że Latreille może jedynie zaakceptować swoją porażkę?

– To żołnierz, nie polityk ani kupiec, nie zapominaj. Najważniejsze w tym wszystkim jest, by nie udało mu się zamordować jego wysokości Auguste’a.

– Wiesz, jak temu zaradzić?

– Jeśli masz jakiś pomysł, to cała zamieniam się w słuch.

– Proszę mi wybaczyć... ale gdybym był w skórze Latreille, zrobiłbym coś innego, porównywalnego z morderstwem brata.

– Co takiego?

– Wyeliminowałbym neutralną frakcję, stanowiącą zagrożenie. Po pozbyciu się was Latreille będzie mógł bez problemu zabić Auguste’a, a kiedy jego frakcja upadnie, pozostałe nie udzielą wam wsparcia.

– Jest taka możliwość. Jednak osoby, które go popierały, staną się obiektem kpin i nikomu już nie zaufają.

– Oczywiście jest to prawda. Neutralni, którzy nie wspierają obecnie żadnej ze stron, mogą zdecydować się poprzeć innego kandydata. W końcu dzień wskazania następcy tronu może wciąż być bardzo daleko.

– Słyszałam, iż cesarz skupia się nad poszerzeniem rodziny i o ile się nie mylę, niedługo może narodzić się czerwonooki chłopiec.

Regis uważał to za nielogiczne. O umiejętnościach nie decyduje przecież kolor oczu czy włosów, o braku powiązania z charakterem nawet nie wspominając. Jednak ten przesąd żył w cesarstwie od stuleci i strateg nie mógł nic na to poradzić.

– Dlatego właśnie, biorąc pod uwagę pozycję Latreille, wyeliminowanie neutralnych albo innych kandydatów do tronu jest tak bardzo prawdopodobne.

– Racja. Gdyby pierwszy książę został zamordowany, jego frakcja wpadłaby w wielkie kłopoty.

Regis pokiwał głową. Neutralni mieliby prawo wybrać, komu przysiąc wierność. Co prawda, to cesarz musi wskazać następcę tronu, jednak w głowie mu było jedynie płodzenie kolejnych potomków.

– Więc skoro istnieje możliwość, iż drugi książę będzie eliminować swoich wrogów politycznych, to czy czwarta księżniczka również nie jest zagrożona?

– Ach. Nie. Cóż, w dużym uproszczeniu: najważniejsze dla Latreille jest pozbycie się wrogów politycznych. Innymi słowy, w grę wchodzą jedynie zabicie Auguste’a albo eliminacja neutralnej frakcji.

– Doprawdy? Musi jedynie utrzymać pierwsze miejsce w kolejce do tronu. Po odejściu jego wysokości nie będzie mieć już żadnych problemów.

– I to właśnie zajmuje głowę Latreille... Jednak nie zanosi się, by przez parę lat coś się wydarzyło.

– Jesteś tego pewien?

Co prawda, cesarz był już w podeszłym wieku, jednak ożenił się właśnie z piętnastoletnią dziewczyną.

Nasz władca raczej będzie nam panować jeszcze przez długi czas.

– Jego wysokość mimo swojego wieku nie jest skłonny do abdykacji ani wyznaczenia swojego następcy.

– Z drugiej strony eliminacja neutralnych nie będzie należeć do prostych zadań. W końcu czyż najpotężniejsze rody nie pochodzą ze wschodu i południa?

– Byłaby bardzo prosta.

– Słucham?

– Widzisz, dla Sojuszu Ogrodu Gaillarde przejście z neutralnego stanowiska do frakcji Auguste’a nie było takie trudne, prawda?

Eleanor zamyśliła się na chwilę, a potem jednym haustem wypiła resztę wina z kieliszka.

– Fufu, masz rację. Zawsze możemy wesprzeć innego kandydata, ale nie zapominaj, że jeśli Auguste przejmie tron, nasze zwycięstwo będzie pewne.

– Oczywiście.

– Coś nie tak?

– Wciąż nie wiem, co takiego planuje Latreille. Nie przywykłem do obmyślania środków zaradczych w takich sytuacjach.

– Jeżeli ktoś cię oszukał, ty musisz oszukać jego. Jeżeli nie wymyślisz żadnego sposobu, aby zapobiec problemowi, to oznacza dla ciebie koniec gry. Nie na tym polega pozycja stratega? – Słowa Eleanor wydawały się skierowane do jej samej.

Regis popadł w zadumę i dopił wino.

– Tak. Nie ma ludzi wszechwiedzących, możemy jedynie reagować na zmiany.

– Święte słowa. To mi przypomina, Regisie...

– Tak?

– To może dziesięć razy więcej? Przemyśl to.

– Haha... Na mnie już pora. Jeżeli będziemy tak to ciągnąć, jedynie zdenerwuję jej wysokość Aljeantinę. Wino było wyborne, dziękuję.

Moje przygotowania powinny wpisywać się w kalkulacje Latreille. Rolą stratega jest przygotować się i przewidzieć jego kolejny krok. Dlatego jeśli przejdziemy do ofensywy, nie będziemy musieli martwić się o przegraną z powodu braku przygotowania na jego cios. Przed wysłaniem żołnierzy trzeba ich przygotować, przemyśleć wszystko, postawić się w jego roli i zanim ktokolwiek ucierpi...

– Nie wiem... – Regis wypowiedział słowa, które nie powinny paść z ust żadnego stratega.


Część 3:[edit]

Wybiła już godzina dwudziesta druga. Bankiet wciąż trwał w najlepsze, jednak Regis opuścił przyjęcie około dwudziestej z myślą, że zabawa pewnie nie skończy się przed nastaniem poranka, i udał się z Altiną do pokoju Clarissy.

Dziś nie powinno być żadnych problemów, a w razie czego Eric stoi na straży – pomyślał, a następnie, wciąż ubrany w swój odświętny mundur, wyszedł na spotkanie z Latreille.

Czuję się, jakbym wkładał głowę w paszczę lwa.

Książę siedział na pokrytym wysokiej jakości skórą krześle, opierając łokieć o mahoniowy stolik. Gdy dostrzegł swojego gościa, zaśmiał się:

– Fuhaha. Zdenerwowany?

– Oczywiście. Jestem tylko oficerem administracyjnym piątego stopnia. Nigdy do głowy by mi nie przyszło, że dostanę audiencję u głównodowodzącego.

– Germain wspominał, że masz o sobie niskie mniemanie.

– Nie zostałem obdarzony wielkimi umiejętnościami, nie wiem nawet, czy uda mi się osiągnąć zadanie wyznaczone przez jej wysokość. Gdyby strategiem został ktoś posiadający ku temu talent, obecna sytuacja wyglądałaby o wiele lepiej.

– Dla przykładu ten incydent, w którym Aljeantina mnie zaatakowała?

– Proszę tak nie żartować.

Po incydencie z poprzedniej nocy Latreille powinien być w pełni świadomy ambicji Altiny, w końcu praktycznie wykrzyczała mu to w twarz. Mimo to Regis starał się zachować ją dalej w tajemnicy.

Altina powinna wygłosić tamtą deklarację w jakimś odpowiedniejszym momencie.

Przed Latreille stała szachownica. Książę bez słowa przesunął biały pionek na D4.

– Pomysł z wzięciem Aljeantiny za żonę nie jest aż tak zły, jak myślałem. Sama powinna wcześniej brać go pod uwagę... Chyba że planujecie zaatakować stolicę waszym przygranicznym regimentem. – Kończąc mówić, książę gestem zasygnalizował Regisowi, by wykonał swój ruch.

Haken no Kouki Altina - Volume 03 - 161.jpg

Ten w odpowiedzi przesunął czarny pionek na D5.

– Oczywiście, że nie. Nigdy nawet nie pomyśleliśmy o ataku na stolicę.

– Zwykle nawet nie brałbym tego pod uwagę, jednak czasem takie nieoczekiwane incydenty się zdarzają.

– Do tego na pewno nie dojdzie.

Chociaż Regis zaprzeczył, zrobił to jednak bez przekonania. Altina, pragnąca przejąć tron, zdobyła autorytet w regimencie dzięki wygranej nad Jerome, poprzednim dowodzącym fortecą, w lekkomyślnym pojedynku. Chwilę później miał miejsce atak barbarzyńców, po którym, chcąc zwiększyć siłę swojej jednostki, zawarli z nimi sojusz. Następnie przyszedł kompletnie niepojęty rozkaz zdobycia Fortu Volks, co także im się udało. Dzięki tym wszystkim wydarzeniom księżniczka znacznie powiększyła swoje siły, a co za tym idzie, mogło jej przemknąć przez myśl, by zaatakować stolicę. Regis szybko pokręcił głową, aby wyrzucić z niej tę myśl. Wojna domowa przyniosłaby straty w cywilach, a do tego Altina nigdy by nie dopuściła.

– Jej wysokość nie chce wojny domowej.

– Rozumiem.

Obaj gracze ponownie wykonali swoje ruchy.

– Regiment Beilschmidt bez protestów wykonał pański rozkaz, nieprawdaż?

– Gdybym wiedział, że jest tam taki strateg jak ty, nie posunąłbym się do wykorzystania tej metody.

– Na pewno powinien pan mówić to na głos?

– A jakie jest twoje zdanie w tej kwestii? – Na twarz Latreille zawitał drapieżny uśmiech.

Regis na ten widok upuścił trzymanego w rękach gońca.

– C-Co ma pan na myśli?

– Po przeniesieniu bazy do Fortu Volks regiment Beilschmidt zignorował wszelkie protokoły i bez pozwolenia zwiększył liczebność swoich oddziałów. Następnie Aljeantina, zyskawszy więcej siły, wróciła tryumfalnie do stolicy i podczas rozmowy ze mną próbowała mnie przekonać, żebym cofnął linię frontu i obciął budżet armii.

To rzeczywiście było częścią planu Regisa, przez co chłopak zrobił z lekka gorzką minę.

Latreille wieżą zbił królową Regisa.

Jak tak dalej pójdzie, zrobi się nieciekawie. Z drugiej strony to może także zmienić losy wojny. Muszę nie tylko przejść teraz do ofensywy, ale od razu wymyślić, jak skontrować jego taktykę.

Regis przesunął swojego króla na pozycję łatwiejszą do obrony.

– Nie mogę sprzeciwić się rozkazom jej wysokości.

– Byłem w pełni świadomy, jak bardzo Aljeantina chce zmienić ten kraj. Dlatego biorąc pod uwagę jej prostolinijną naturę, sądziłem, że jak tylko zyska siłę, zacznie działać pochopnie. Nie przewidziałem jednak, iż będzie mieć u swego boku tak wybitnego stratega.

– Co wasza wysokość chce przez to powiedzieć?

– Szlachta nie przymknie oka na jej powrót. Jednak teraz, kiedy są bardzo zajęci innymi sprawami, może wydarzyć się coś nieoczekiwanego, na czym ona zyska jeszcze więcej siły wojskowej.

– ... – Zachowując ostrożność, Regis nie odpowiedział.

Jeśli chodzi o partię szachów, stracił gońca oraz skoczka.

– Tak jak myślałem. Wszystko dzięki temu, że ma cię za stratega. Nie będzie dla ciebie lepiej, jeśli przejdziesz na moją stronę? – spytał książę, spoglądając na swojego rozmówcę.

Regis był żołnierzem, tak więc podlegał Latreille, który zresztą miał władzę absolutną w armii. Książę mógł po prostu wydać rozkaz przeniesienia stratega do innej jednostki.

Przewidziałem to zagranie, wasza wysokość – pomyślał Regis.

– Nie jestem tak przywiązany do wojska, jak wasza wysokość myśli.

– Słucham?

– Jeśli otrzymam rozkaz, którego nie będę chciał wykonać albo z którym się nie zgadzam, po prostu odejdę. Nie jestem ani księciem, ani szlachcicem. Nie mam zasad ani rodzinnej reputacji, które trzymałyby mnie w armii.

– Rozumiem, więc to tak.

– Tak. Dla mnie armia znaczy jedynie tyle, ile stypendium z Akademii Wojskowej.

– Więc przez stypendium...

Regis, nie mając żadnych znajomości, mógł jedynie pożyczyć pieniądze na swoje utrzymanie oraz czesne. Z drugiej strony musiał pozostać w wojsku, dopóki nie spłaci zaciągniętego długu.

– Właściwie to wiele się wydarzyło i jej wysokość pożyczyła mi trochę pieniędzy.

– Spłaciłeś dług z tej pożyczki?

– Tak. Jednak bez względu na wszystko odpłacę się księżniczce również przez pracę w Forcie Volks.

Tekst ten pochodził z książki "Legenda o wielkim bohaterze Sylvanii", która wyszła spod pióra Donatiena Marqui Etny. Była to historia o żołnierzu sugerującym najróżniejsze wymyślne strategie podczas walki, kończąca się tym, że bohater poślubił ksieżniczkę. Tyle że jej bohaterem nie był zadłużony mieszczanin, lecz mieszkający na strychu kot w butach.

Na twarz Latreille zagościł gorzki uśmiech.

– W rzeczy samej. Jeśli odejdziesz z wojska, nie będę mieć nad tobą żadnej władzy.

– Dokładnie.

– W takim razie możliwe, iż zostaniesz w stolicy.

– Jestem tchórzem i boję się zemsty moich dawnych kolegów.

– Zatem nie mam już nic do powiedzenia.

Latreille najwyraźniej porzucił pomysł zrekrutowania Regisa.

Jeśli chodzi o sytuację na szachownicy, białe pionki zostały rozdzielone na dwie grupy stojące w rogach. Czarne natomiast zajmowały środek planszy, tym samym mając strategiczną przewagę; co więcej, otaczały białego króla, podczas gdy czarny stał w pozycji, gdzie absolutnie nic mu nie zagrażało.

Latreille, chcąc wykonać ruch, spojrzał na planszę, jednak jego ręka zamarła w powietrzu i po chwili jedynie zacisnął zęby.

– Ehem... Cóż, to nic wielkiego.

– To tylko gra.

– Rozkaz zostanie wydany w ciągu kilku dni, zresztą sama Aljeantina o to prosiła. Regis Auric zostanie awansowany z piątego na trzeci stopień oficera administracyjnego.

Słysząc te słowa, Regis zapomniał, co miał właśnie powiedzieć.

Wiadomość znacząco przerosła jego oczekiwania.

Chociaż tak wielki awans wydawał się grubą przesadą, strateg nie widział żadnego powodu, by odmówić. Zresztą, podobnie jak w przypadku zdegradowania, i tak nie miał w tej kwestii prawa głosu.

Sama wyższa ranga oznaczała dla niego nie tylko wyższy żołd, lecz także większą odpowiedzialność na jego barkach.

– Rozumiem. Przyjmuję go.

– Jesteś z jakiegoś powodu niezadowolony?

– Moim zdaniem ten awans nie pasuje do mojego statusu.

– Gdyby oficerowie administracyjni trzeciego i wyżsi stopniem byli tak uzdolnieni jak ty, Cesarstwo przebierałoby w genialnych strategach, a ja miałbym więcej czasu na popołudniowe drzemki i grę w szachy.

Regis pogrążył się w myślach, a jego serce waliło jak szalone.

Powrót jedynie z informacją o awansie oznaczałby dla nas przegraną. Nie mogę grać ofensywnie tylko i wyłącznie w szachach.

– To przez księżniczkę wasza wysokość poświęca mi tyle uwagi?

– Po części. Jednak głównym powodem jest to, że kiedy zostanę cesarzem, będę potrzebował jakiegoś zdolnego stratega. Jak inaczej mielibyśmy wygrywać wojny?

Te słowa wstrząsnęły Regisem.

Latreille był najwyraźniej całkowicie pewny tego, że obejmie tron po ojcu.

Eleanor też pewnie się przygotowuje.

Jeżeli nie dojdzie do żadnego incydentu, na obchodach rocznicy sporą przewagę uzyska frakcja Auguste’a. Biorąc pod uwagę, że cesarz wciąż nie ogłosił swojego następcy, Latreille nie powinien mieć tak pewnej siebie miny.

– Wiedziałem. Wasza wysokość ma przygotowaną kontrofensywę przeciwko Sojuszowi Ogrodu Gaillarde. Odnoszę nawet wrażenie, iż szlachcice wspierający Auguste’a są częścią planu waszmości.

– Heee? A jaki on niby jest?

Wpływowi neutralni dołączyli do frakcji Auguste’a, frakcja Altiny także znacząco się powiększyła. Wciąż pozostało sporo osób niezdecydowanych, jednak ich liczba znacząco zmalała.

Regis ponownie przemyślał sytuację.

Największą zagwozdkę sprawiał mu plan Latreille.

Książę zadzwonił dzwoneczkiem. Po chwili zza drzwi wyłonił się Germain.

– Dobra robota.

Chyba czas minął. Chociaż nie zdobyłem informacji, na których mi zależało, nie wychodzę z tego spotkania z pustymi rękoma.

Obaj rozmówcy podsumowali tę audiencję w ten sam sposób.

– Oddalę się już.

– Dobrze. Powierzam Aljeantinę w twoje ręce. Musi w końcu zrozumieć naturę armii i podjąć odpowiednią decyzję.

Jeżeli ktoś dobrowolnie podda się Cesarstwu w czasie pokoju, zostanie obdarzony odpowiednim tytułem, gdyby jednak zrobił to w czasie wojny, czekałaby go jedynie kara śmierci albo wygnania.

– Przekażę.

Regis po złożeniu pokłonu wyszedł z pokoju.

– Udało ci się przekonać monsieur Regisa? – spytał Germain, kiedy zostali już z księciem sami.

Latreille wciąż był wpatrzony w pionki na szachownicy.

– Cóż, miałeś rację. Jest niesamowicie bystry, świetny w szachy i wyjątkowo lojalny.

– Słyszałem od młodszych kolegów z Akademii Wojskowej, że zdolności mu nie brakuje.

– Tego akurat doświadczyłem. Jednak najwyraźniej nie zauważył naszej gry i próbował mnie wybadać... Hahaha! Ciekawe, kto go tego nauczył!

Latreille się uśmiechnął. Nawet znający go od lat Germain rzadko widział, aby książę robił taką minę.

– Upewnij się, że utrzymamy kontakt z osobą przy moim bracie. Jutro z rana zaczniemy nasze przygotowania w stolicy – powiedział Latreille pewnym siebie głosem.

Germain położył rękę na stoliku.

– Wszystko idzie po naszej myśli, wasza wysokość.

– Doprawdy?

– Czyżby wasza miłość czuł się niepewnie?

– Nie mogę zaprzeczyć.

– Wszystko pójdzie dobrze, proszę mi zaufać.

Słysząc to, Latreille położył rękę na dłoni Germaina.

– Oczywiście. Zawsze ci ufałem.

– Dla dobra państwa to wasza miłość musi zostać następnym cesarzem.

– I jestem na to przygotowany.

Germain szczerze wierzył, że tylko Latreille może ocalić będącą na skraju upadku Belgarię.

Książę, milcząc, ponownie zawiesił spojrzenie na szachownicy.



Wróć do Rozdział 2 Strona Główna Idź do Rozdział 4